Witam, Elfiątka. Wyrodna Akemi wraca. ;) Ehh... Od kilku dni zastanawiam się, co tutaj napisać, gdy już dokończę rozdział. Wielu z Was zapewne zna Akame, czy Zoe. Wiecie, jakie są ich historie z zakończeniem bądź trudnością dalszego pisania. Teraz i ja wiem. Czy szkopuł tkwi w pechowo złym momencie fabuły, czy czymś innym. Na pewno chodzi o kompletny brak pomysłu na nie. Podjęłam się tej historii wiedząc, że będzie mi ją trudno pisać - zwłaszcza, że mam ochotę na inne, ale nie mogę rozdzielać moich chłopaków z opowiadania... ;) Oj, straszne były ostatnie tygodnie, gdy dopisywałam po jednym zdaniu, bo o ile pomysł był, o tyle brak było inwencji na szczegóły. Pewnie wielu z Was ma tak samo, a sobie radzicie. I tego Wam zazdroszczę. Mój dół - czy też raczej rów - był nie do pokonania. Dlatego tak zależało mi, by wstawić nową notkę w Nowy Rok. Pierwsze postanowienie? Pisz, cholero, bo pokasuję wszystkie yaoicowe obrazki z komputera. I groźba działa. xD Mogę Was zapewnić, że w niedzielę rozdziału na pewno nie będzie - po świętach pora się rozbudzić, powtórzyć materiał do szkoły i przygotować na najgorsze dni kolosów. I teraz tak... niedziela troszkę mi już nie pasuje - zawsze mogę wtedy w spokoju napisać większą część rozdziału lub dokończyć w poniedziałek. Dlatego to ten dzień będzie najpewniejszym do dodawania rozdziałów.W odpowiedzi bałam się zajrzeć...Nie obiecuję, bo ja jestem dziwaczna w dotrzymywaniu obietnic, ale jeśli zdrowie pozwoli, dwa tygodnie ferii spędzę na nadrabianiu zaległości i powinniście mnie wszyscy zlinczować, albo się na mnie, brzydko mówiąc, wypiąć za to, co Wam robię. I wcale bym się nie zdziwiła.
Czarny Kruk - Płynność tego rozdziału nie powala - może na końcówce, czy też w połowie, bo powstała w godzinę. ;)
Lanna - Zaręczam, że moja pisanina, a raczej jej poziom, drastycznie spadł. Skoro piszesz teraz, wcześniej mając przerwę, jestem pewna, że przewyższyłaś mnie już dawno temu - a już na pewno w dbaniu o swoich Czytelników i tego muszę się koniecznie od Ciebie nauczyć! Swoją drogą... masz piękny szablon!
Teki - Haha, to jesteśmy obydwie. xD Przepraszam, że odpisuję tutaj, a nie na blogu - mam nadzieję, że w gąszczu moich słów zdołasz wychwycić swój nick. ;)
Basia - Hm, jeśli chodzi o Keia, to nie mogę, niestety, powiedzieć niczego dobrego. No, może tylko tyle, że nie podupadnie na zdrowiu, ale w kwestii popadania po uszy w długi... Nie będzie ciekawie. Hahaaa, a ojca bliźniaków na pewno już znasz z wcześniejszego opowiadania. xD
Lady Makbet - To ja jestem okropna. Nawet nie jestem w połowie z Młodym. Chociaż... może, ale i tak daleko mi do końca. Mam nadzieję, że Tobie idzie o wiele lepiej z pisaniem nowego opowiadania i jedno jest pewne - po rozdziałach, jakie czytałam w Twoim wykonaniu, nakłaniam Cię, abyś nie przestawała pisać.
Dusia - Spotkanie Raitou i Etsuyi... będzie chyba nawet szybko. xD Chociaż jeszcze rozważam inne pomysły - a od miesiąca przewinęło się ich naprawdę wiele.
IVE - Dziękuję za życzenia. Nawaliłam ze swoimi, więc życzę Ci udanego, Nowego 2014 Roku.
Po przeczytaniu Waszych wiadomości mam ochotę posiekać się plastikowym nożykiem... albo czymś bardziej ostrym. To jest po prostu... niesamowite, że pomimo takiej przerwy naprawdę tu wracacie i chcecie, bym pisała! Jesteście... jak fajerwerk. Najwspanialsi!
Życzę Wam, aby przez ten rok los obsypał Was wszelkimi dobrami, szczęście, zdrowiem i miłością. Niech Wam wszystkim będzie jak najlepiej!
SZCZĘŚLIWEGO, NOWEGO ROKU!!!
„Przyroda –
▪ natura, ▪ ogół gatunków żywotnych i nieżywotnych ▪ krajobraz.”
„Uśmiech – ▪ mina wyrażająca stan emocjonalny, ▪ chichotanie
▪ zazwyczaj przyjemny gest w kierunku
znanej lub obcej osoby”
By powstało coś ważnego, potrzeba jest nie jednej,
a wielu osób. Nie zawsze jest idzie to w parze z dobrymi wspomnieniami.
„Koszmar - ▪ tragiczne
wydarzenia, ▪ nieprzyjemność, ▪ zmora (przeszłości).”
Piękny słoneczny dzień w środku trwającej jesieni
był dla wielu tokijczyków bardzo korzystnym zjawiskiem. Roznosiciele gazet nie
musieli wysłuchiwać narzekań o rozmoczonym papierze, uczniowie mogli zdjąć
swetry z długimi rękawami, a malarze dokańczali prace lub je sprzedawali,
wykonując portrety dla licznie przewijających się po mieście par.
Zaraz po skończeniu krótkiej sesji zdjęciowej,
Suzuki posprzątał swój sprzęt, pomagając przy zmianie stylizacji tła. Od
następnego projektu dzieliły go trzy godziny, więc postanowił wykorzystać je na
fotografowaniu miasta, aby zdobyć nowe inspiracje. Dlatego gdy tylko upewnił
się, że nie będzie już potrzebny przy planowaniu dekoracji, wybiegł ze studia z
jednym z aparatów. Pozostawionej w szatni kurtki nie zabrał ze sobą za radą
uprzejmego portiera, który poinformował go o wysokiej temperaturze na zewnątrz.
Tozawa podziękował mu w myślach, czując, że niemal gotuje się w bordowym
swetrze, jaki przezorne założył na siebie rano.
- Od czego by zacząć? – mruknął na głos,
rozglądając się ciekawie dookoła. Zewsząd otaczał go gwar rozmawiających
Japończyków, którzy, być może ze względu na przyjemną atmosferę, wyjątkowo nie
spieszyli się tak bardzo. Suzuki skręcił w prawo, obierając za cel długi
chodnik prowadzący w dół ulicy. Drzewa oddzielające go od trasy samochodów
zasadzone w równych odległościach od siebie przypomniały mu, że w przyszłym
tygodniu ma zaplanowane spotkanie w związku z serią kosmetyków wchodzących na
rynek. Perfumy i kremy o zapachu „odświeżającego muśnięcia” nie były
pierwszymi, dla których organizował sesje z modelami, by wypromować markę. Tym
razem jednak szef polecił mu, by postarał się nieco bardziej ze względu na
znajomość ze zleceniodawcą.
Gdy znalazł się pod bramą parku Hibiya, uśmiechnął
się do siebie, nie wahając się przed wejściem. Lubił tutaj przychodzić, gdy
szedł do pracy. Wiele mieszczących się w nim atrakcji niejednokrotnie
przyczyniło się do powstania abstrakcyjnych, ale zawsze akceptowanych
projektów, z których Tozawa był dumny. Maszerując niespiesznie, analizował, czy
i tym razem nie skorzystać z piękna urokliwego miejsca dla stworzenia bilbordu
o naturze.
Jesień widoczna była w każdym zakamarku parku.
Krwiste kolory liści olśniewały urodą wciąż zielone igły drzew typowo górskich,
które za sprawą szczególnej opieki przyjęły się wiele lat temu, pozostając w
zgodzie z florą regionu.
Suzuki nie mógł przejść obojętnie obok
zniewalającej feerii barw. Dźwięk migawki rytmicznie roznosił się w powietrzu
wraz z szumem wiatru, który poruszał
wiekowymi gałęziami. Wiele z nich musiało wypuścić ze swych objęć kilkumiesięczne
okrycie ścielące się wokół pnia. Bordowe, żółte i pomarańczowe liście
rozkładały szeroki dywan, nie omijając ławek, czy tafli cicho szemrzącego
strumienia.
Ilekroć Tozawa zatrzymywał się tutaj przed pracą,
miał wrażenie, że choćby nie ruszał się z miejsca przez cały rok, jego aparat,
ani żaden inny, nie uchwyciłyby piękna najmniejszego nawet skrawka parku. Z
rosnącym zauroczeniem wpatrywał się w powolny lot drzewnych piór, zatrzymując
je w czasie karty pamięci. W jego głowie rodziło się mnóstwo pomysłów, ale
wiedział, że ścieżka poprowadzi go jeszcze do innych, nie mniej wspaniałych
zakątków.
- Aż żal stąd iść – westchnął do siebie, układając
aparat na klatce piersiowej, drugą ręką poprawiając pasek zabezpieczający
sprzęt przed upadkiem. Pomimo nad wyraz bogatego uroku tej części parku,
zmobilizował się, by iść dalej. Słońce świeciło już nieco słabiej, co odczuł to
na swoich szczypiących chłodem policzkach. Zaintrygowany tym stanem, podwinął
rękaw swetra, spoglądając na tarczę zegarka. Po chwili nie wierzył własnym
oczom, zauważając, że minęło już półtorej godziny, odkąd przekroczył bramę. W
pośpiechu zrobił ostatnią fotografię altany otoczonej wodną fosą i wznoszącym
się nad nią mostem, kierując się szybko w stronę powrotną. Musiał coś zjeść, o
czym właśnie przypominał mu żołądek, dlatego w myślach zastanawiał się, gdzie
znajduje się najbliższa knajpka. Na pewno mógł liczyć na domowe obiady w
restauracji „Kurama” mieszczącej się przecznicę od parku. Jeżeli chciał zdążyć,
zdecydowanie musiał przyspieszyć. Ostatni zakręt prowadzący do bramy pokonał
już lekkim biegiem, odczuwając w tej samej chwili mało delikatne zderzenie z
kimś nadchodzącym z przeciwnej strony. Automatycznie złapał się za bolący park,
odwracając wzrok ze ścieżki na potrąconą osobę.
- Yukio? – Ze zdziwieniem wpatrywał się w szeroko
otwarte, ciemne oczy nastolatka poznanego ledwie dzień wcześniej. – A ty nie w
szkole? – Miał ochotę uderzyć się pięścią w czoło, wyobrażając sobie, co teraz
pomyśli o nim chłopak.
Usami poprawił zwisający z ramienia plecach, po
czym uśmiechnął się nieśmiało.
- Jeszcze nie wybrałem, do której będę chodził.
Jestem tu od niedawna, więc... trochę zajmie, zanim przyzwyczaję się do nowych
warunków. – Szczerze powiedziawszy musiał odetchnąć na świeżym powietrzu. W
nowym domu traktowano go niesamowicie dobrze od czasu, gdy atmosfera między
ojcem, jego żoną a nim oczyściła się, a sprawy wyjaśniły. Mimo tego potrzebował
odpoczynku, a i państwo Irie byli dziś wyjątkowo zajęci. Nie narzekał. W
miejscu, gdzie mieszkał z mamą, miał pełen dostęp do dobrodziejstw natury,
będąc otoczonym lasami. Tutaj, w wielkim mieście, pole do manewru było
zdecydowanie okrojone, a on wiedział, że nie odzwyczai się od świeżego
powietrza, jaki mogą mu dać jedynie zdrowie, piękne drzewa.
- O-oczywiście, przepraszam. – Suzukiemu było
trochę głupio. Słyszał wiele plotek na temat pojawienia się nastolatka, ale nie
sądził, by którakolwiek z nich okazała się prawdą. Nie zamierzał wypytywać
chłopaka, bo sam cenił prywatność, ale od wczorajszego spotkania coś się w nim
zmieniło. Cały czas powracało do niego jedno i to samo pytanie, które teraz z
trudem hamował, aby nie padło. Nie chciał go zawstydzać, a to, że był świadkiem
śpiewania Yukiego na pewno wywołałoby mocną reakcję. Trudno było mu ocenić, co
zrobiłby nastolatek... A może by tak... – Lubisz „FT Island”? Bo... wczoraj
śpiewałeś ich piosenkę.
- Słyszałeś? – Nie mógł wiedzieć, że w tym
momencie jest bacznie obserwowany przez Suzukiego, dlatego też zachował się
najnaturalniej, jak na jego osobowość, nieopatrznie zapominając o formie
grzecznościowej. – Uwielbiam ich! Są moją wyrocznią – zaśmiał się, odgarniając
włosy z oczu. – Wiem, że moje śpiewanie nigdy nie będzie tak dobre, jak ich,
ale robiąc to, czuję się tak, jakbym razem z nimi dosięgał gwiazd. Mama zawsze
mi powtarzała, abym przeżywał słowa takimi, jakie są, by lepiej zrozumieć
świat. – Na wspomnienie o niej przerwał rozmowę, uśmiechając się smutno. – Chciałbym
stać się silniejszym dzięki jej mądrości.
- Na pewno jeszcze wiele cię nauczy. – Suzuki
coraz mniej rozumiał. Skoro chłopak ma matkę, a pan Irie żonę, która na pewno
nie urodziła... W takim razie jak Yuki mógł być jego synem? Z namysłem
obserwował, jak nastolatek kręci głową.
- Niestety, już nie zdoła. – Na pytające
spojrzenie mężczyzny, skinął kilka razy, mając nadzieję, że potwierdza jego
słuszne myśli.
- Przepraszam. – Drugi raz już Suzuki wypominał
swoją niedelikatność i idiotyczną ciekawość. Jak tak dalej pójdzie, zakopie się
w stercie liści, byleby się ukryć. – Nie wiedzia... – głośne burczenie
przerwało mu w połowie, a zawstydzenie wycisnęło czerwień na policzki. W
roztargnieniu spuścił wzrok, klepiąc się po zdradzieckim brzuchu, by po chwili
poderwać głowę. Wesoły śmiech nastolatka i towarzyszące temu rozluźnienie
atmosfery i w nim wywołały rozbawienie. – Zaraz zacznę zbierać kasztany, nie
obierając ich z kolczastej łupiny – mruknął, wywołując nasilające się drżenie
ramion Usamiego, które za wszelką cenę starał się opanować. Wydawał się
naprawdę sympatyczny, ale i zagubiony w wielkim mieście. – Jeżeli masz nieco
wolnego czasu, zabiorę cię do restauracji, a potem oprowadzę po okolicy. Za
godzinę muszę wrócić do studia – wyjaśnił, żałując, że ma tak mało czasu. Z
chęcią poświęciłby go nastolatkowi, bo pomysłów na kampanię reklamową i tak nie
miał. – Co ty na to?
Yukio zgodził się od razu. Zamiast jednak wyrazić
to słowami, złapał za koniec długiego szalika, jaki otulał mu szyję, sięgając
po nadgarstek mężczyzny. Wolną dłonią rozprostował mu palce, po czym położył na
nich wełniany materiał, jednocześnie naciskając na kostki ręki tak, by
się zacisnęły. W ten oto sposób Suzuki trzymał go za szalik.
- Prowadź, panie przewodniku. – Pomimo, że nie
miał pojęcia, gdzie się udać, ruszył pierwszy, pozostawiając Tozawę krok za
sobą.
Na szczęście fotograf w porę się otrząsnął, dodając do nieśmiałości,
naturalności i wesołości jeszcze jedną cechę pasującą do nastolatka –
niewątpliwy urok.
- Zwolnij, Yukio. – Mężczyzna musiał przyspieszyć,
by dorównać kroku chłopakowi. Gdy mu się to udało, objął go w pasie lewą ręką,
hamując. – Nie musimy aż tak pędzić. – Mrugnął, chowając wolną dłoń do kieszeni
spodni.
W pierwszym odruchu nastolatek nie wiedział, jak
ma zareagować. Spiął się i zawstydził, spuszczając głowę, ale po chwili uniósł
ją, dyskretnie zerkając na towarzysza. W nowym miejscu dokładniej poznał dwóch
mężczyzn, którzy nawet w niewielkim stopniu sprawiali, że piekły go policzki.
Imponowali mu, jak również wzbudzali dziwną ciekawość. Kiedy zobaczył
odsłoniętą klatkę piersiową Etsuyi chciał jej dotknąć, choć nie różniła się
zbyt wiele od jego własnej. Teraz, czując dotyk Suzukiego, miał wrażenie, że
bardziej lubi to otrzymywać, niż obdarowywać tym innych.
- Czyim jesteś satelitą?
Łagodny głos z miłymi nutami rozbawienia przebił
się przez myśli nastolatka. Gdy dotarł do niego sens wypowiedzi, czy też jej
brak, zmarszczył brwi, wymrukując pytanie.
Tozawa roześmiał się, omijając nadchodzące z
naprzeciwka dzieci z matką.
- Pytałem, czy wolisz restaurację od knajpki, ale
byłeś tak zaaferowany wpatrywaniem się w punkt przed sobą, stając na środku
ścieżki, że wyglądałeś jak nieruchoma satelita. Rozmyślałeś w kółko o czymś. –
Dodał, wskazując na swój aparat. – Miałem ochotę zrobić ci zdjęcie.
Usta Yukiego drgnęły, dosięgając oczu. Chłopak
sięgnął do niewielkiej torby zawieszonej przez lewe ramię, odklejając rzepy
zastawiające dostęp do środka.
- Jeśli mowa o zdjęciach, to... – rozsunął jedną z
przegród, szukając czegoś – udało mi się uchwycić całkiem przyjemny widok. –
Włączył niewielki, cyfrowy aparat. – Niech pan popatrzy. – Dopiero przed chwilą
dotarło do niego, że wcześniej zwrócił się do fotografa po imieniu.
- Hej, bez takich. – Mężczyzna zareagował
błyskawicznie, odwracając głowię w kierunku nastolatka. Jednocześnie
przytrzymywał cyfrówkę, dotykając palców Yukio. Nie umknęły mu delikatnie
czerwone plamy w górnej części policzków młodego Irie, dlatego szybko poprawił
się, odbierając mu sprzęt, by lepiej zobaczyć zdjęcie. Patrząc na nie,
powiedział jeszcze – Mów mi po imieniu. – Nie mógł zauważyć niemrawego
skinięcia, całkowicie już będąc pochłoniętym widokiem. Kilka minut temu zrobił
podobny, ale był pewien, że nie zdołał uchwycić tego, co udało się
nastolatkowi.
Ten ochłonął nieco. Najpierw mocno przygryzł
wewnętrzną stronę wargi, a potem odetchnął, dopiero wówczas odważając się na
skomentowanie.
- Niby zwykła altanka, a w niej dwoje ludzi,
ale…hmm... – zawahał się na moment – popatrz tutaj. – Wskazał palcem na
mężczyznę ze zdjęcia. – Gładzi szyję swojej dziewczyny jakimś listkiem z
drzewa. Wygląda to tak, jakby dotykał jej samą naturą.
Mina Suzukiego wyrażała skupienie przez zaledwie
kilka sekund, aby po chwili jego oblicze rozpogodziło się.
- Jesteś genialny! – W roztargnieniu potrząsnął ramionami nastolatka, szczerząc się do niego niczym wariat uciekający z zakładu
dla psychicznie chorych, wciąż trzymając szalik. Nie panując nad emocjami przyciągnął go do siebie,
krótko przytulając. W nozdrza uderzył mu zapach truskawkowo-śmietankowy,
przypominający słodkiego lizaka z lat dzieciństwa. Przyjemność doznaniem
błyskawicznie zamieniła się w opamiętanie w tym, co mu wolno, a czego nie. –
Teraz to ja przepraszam – powiedział o wiele ciszej niż przed chwilą,
zaczesując włosy za uszy. – Poniosło mnie nieco, ale miałem powód, bo widzisz
muszę przygotować projekt perfum...
Yukio niewiele rozumiał z tego, co Suzuki mu
tłumaczył. Starał się koncentrować i wyłapywać najważniejsze kwestie, ale szło
mu to z marnym skutkiem. Cały czas miał wrażenie, że ramiona fotografa ciągle
znajdują się tam, gdzie były do niedawna, a to w ogóle nie ułatwiało mu
skupienia się na słowach mężczyzny. Zamiast słuchać uważnie, znów zatopił się w
myślach, rozważając kwestię dziwnych anomalii, jakie zaczął u siebie zauważać.
Co się z nim działo?
***
Etsuya spacerował po korytarzach prowadzących do
holu – serca przybytku Takumich. Nie
pamiętał, który już raz z kolei przetwarzał nowości zasłyszane od Yukio na
temat dziecka, a nawet dwójki dorosłych już, młodych mężczyzn, których ojcem
był sam Kamui Shigeru. Jak tylko odstawił nastolatka pod apartamentowiec,
obiecując jeszcze, że na pewno znajdzie dla niego więcej czasu, zadzwonił do
starego przyjaciela. Słysząc w słuchawce głos Kurosawy, nie mógł powstrzymać
uśmiechu. Rozmawiali rzadko i krótko, ale i tak zawsze byli na bieżąco ze
swoimi sukcesami, porażkami i ogólnymi wydarzeniami, jak to, że Kuro, a raczej
Radek Mika, był zakochany po uszy. Jednak w tej nagłej sytuacji Etsuyia musiał
zepchnąć sprawy prywatne na dalszy tor, chcąc dowiedzieć się więcej o rodzinie
Shigeru. W końcu Kamui był sławetnym tyranem-wujkiem Radka, a ten powinien
wiedzieć najlepiej, czy ma młodszych
kuzynów. Problem tkwił w tym, że naprawdę nie miał o nich pojęcia.
Państwo Takumi byli nie mniej zaskoczeni.
Jaki cel w ukryciu bliźniaków miałby
ten wpływowy mężczyzna? Czyżby bał się kogoś? A jeśli tak, to czy jego kłopoty
już się skończyły, skoro obydwaj synowie z dnia na dzień rozkręcali się w
środowisku show biznesu, pozostając przy nazwisku ojca? Etsuya już wcześniej
przyznał się w myślach do kompletnej głupoty, nie skojarzając dwudziestoletnich
chłopców z wpływowym Kamuim, uznając, że nazwisko o niczym nie świadczy.
- Łajza ze mnie, a nie policjant. – Kolejny raz
skrytykował się półgłosem, ze zrezygnowaniem opadając na granatowe oparcie
kanapy wystawionej w bocznym korytarzu przylegającym do drzwi wejściowych. Z
tego miejsca miał doskonały widok na nowo przybyłych tokijczyków – i nie tylko –
którzy woleli przepuścić swoje ciężko zarobione pieniądze na chwilę
przyjemności. Często zastanawiał się, jak samotnymi muszą być ludzie pragnący
towarzystwa osób nieznajomych, dając im za to pieniądze, zamiast zwierzyć się
komuś, z kim przebywają na co dzień. Czyżby zaufanie stało się tak cenne? – W
obecnym świecie jeden drugiemu jest wilkiem, co? – westchnął, opierając głowę o
miękką pufę. Niedbale odrzucił kawałek ciemnofioletowego kimona o złotych
wstęgach na krańcach materiału. – Nuda... – jęknął – nuda jak chole... – Nie
dokończył, z niedowierzaniem podrywając głowię w stronę osób przesuwających się
spod drzwi do recepcji.
Wywoływanie pewnych sytuacji może ucieszyć
bardziej, niż aranżowanie ich wcześniej. Dla Etsuyi było to podwójnie
odczuwalne, gdy w przybyłych gościach rozpoznał obiekt kilkuminutowych rozważań
oraz osobę, która zaważyła na tym, że Mizune nadal żyje. Nie mógł wiedzieć, że
się myli, biorąc tę postać za kogoś innego. Niewiele myśląc wstał na drżących
nogach i podszedł na tyle blisko, by móc cokolwiek usłyszeć z wymiany zdań
między Kamuim a stojącą przy recepcji młodą Japonką.
- Przekaż mojemu bratu, że chciałbym się z nim
spotkać w najbliższym czasie. Chodzi o sprawę rodzinną. – Nie było mu na rękę
to, że spotkał starszego syna. Wiedział o jego wizytach w tym miejscu, co nie
oznaczało, że chciał się tu z nim razem pokazywać. – Kei, idziemy. – Ostrym
spojrzeniem udało mu się skłonić chłopaka do posłuszeństwa. Przez chwilę miał
wrażenie, że przy donicy z fikusem dostrzegł delikatny ruch, ale odwrócił się,
zmierzając do wyjścia.
Ukryty za liśćmi Etsuyia przygryzał wargę,
przypominając sobie chwile grozy, gdy zostawiony przez Kamuiego na pastwę losu
dusił się w kłębach dymu.
Napotkanie na
swej drodze właściwych osób może otworzyć oczy na coś najmniej spodziewanego.
Wiedza ukryta
wewnątrz, a powołana do życia nagłym impulsem losu wywraca wszystko do góry
nogami. Potrzeba czasu, by się z tym oswoić, jak i odwagi do podjęcia tropu.
Aaaaaaa kochana siostra wróciła <3
OdpowiedzUsuńStęskniłem się juz normalnie za Tobą, wiesz?
Szczęśliwego nowego roku i żeby już nigdy takiego długiego przestoju nie było ;3
Yupi! Nowy rozdzialik! Tak się cieszę że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńAle powiem ci że tak dawno nie czytałam twoich wytworów że już mi się pomyliło! I już nie wiem kto z kim ;) Ale na spokojnie zrobiłam sobie zielonej herbatki i zaczęłam czytać od 1 rozdziału. I już zaczyna mi świtać. Więc widzę to tak: Usami+ Etsuya. Ale to zakończenie zrobiło mi mętlik i pojawia się pytanie: Czyżby to Etsu był tym uratowanym hostem? Jeśli tak to są trzy opcje: 1. Trójkącik ;) 2. Etsu zakochany w Usamim nie zwraca uwagi na swojego wybawce, a bliźniak cierpi. 3. Usami jest z kimś innym (np. pan przystojny fotograf), a Etsu i pan ciacho bliźniak są razem!
Akemiś! Pomocy bo ja już nie wiem! XD. Jedyną rzeczą którą ogarnął mój zamulony kacem, niewyspaniem i niedoborem yaoi że Keitou będzie bardzo zadowolony popełniając następne pomyłki z Ryotą.
Ale rozdział jak zwykle udany! Tylko jak zaczynałam pisać to byłam diabelnie przekonana że to Usami będzie tą najgłówniejszą postacią! A ty taka zmyłka i się wkradają inne wąteczki. Ale to sprawia że jest ciekawe. A nie przewidywalne jak u mnie T.T
Dużo wenusi ci życzę!
Akemiś dzięki tobie mi się już wszystko wyjaśniło i ułożyło! Teraz z niecierpliwością czekam na rozdział 9.
Usuńhej, obraziłaś się czy coś? bo nie odpisujesz ani nic, aż nie podobne do Ciebie o.o
OdpowiedzUsuńNoo.. chwilę Cię tu już nie było, nawet nie wiesz jak się uśmiechnęłam jak zobaczyłam, że opublikowałaś nowy rozdział . ;D
OdpowiedzUsuńAle muszę złożyć skargę, bo za długo Cię nie było i musiałam czytać wszystko od nowa bo mi się mieszało xD
W każdym razie rozdział wyszedł Ci super i dobrze mi się to czytało. ;)
No i na koniec powiem, że tęskniłam za tobą... nie uciekaj tak więcej ;D
Ok już jestem na bieżąco. Patrząc na odstępy w jakich piszesz, trzeba przyznać, że idzie Ci to jak krew z nosa. Ale kto jak kto, ale ja doskonale rozumiem ten zastój twórczy. Powiem Ci jedno, nie ma się czym martwić, skończysz to opowiadanie, skończą się Twoje problemy ;p Nie żebym nie lubiła tego opowiadanie, uwielbiam je szczególnie gdy bucha seksem, jednak Tobie sprawia problem w pisaniu. Mój problem ze Szczególnym stanem umysłu już się skończył i jestem teraz najszczęśliwszą osobą na ziemi ;p Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze do fantasy, bo wychodziło Ci to nadzwyczaj dobrze ^^
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, to muszę przyznać, genialny ;p Ten mały Usami, to chyba taki troszkę poszukiwacz. Trochę tego, trochę tamtego, może i jakiś trzeci się znajdzie? ;p No nic, dużo weny i wytrwałości w pisaniu. :)
U mnie nowy one shot, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńwww.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com
Noo, w końcu! Ileż ja się na to oczekałam! Ale muszę przyznać, że mnie zawstydzasz ^^" Ja mam kolosy, sesję, pracę do napisania, a zamiast się uczyć piszę, piszę i piszę, czytam, czytam, czytam, oglądam seriale i olewa naukę. Wstyd =3= tym bardziej, że tak smutno bez Twojego pisania T^T jak mi przestaniesz pisać to Cię zamknę w pokoju bez klamek z kompem i każę Ci pisać
OdpowiedzUsuńhej siostra, zapraszam do siebie na nową notkę, powinna Ci się spodobać ;D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńach jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem.... Yukio udało się zrobić fantastyczne zdjęcie do tej reklamy nowych perfum...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nowy rozdział u mnie :)
OdpowiedzUsuńwww.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com
Zapraszam serdecznie na nowy, nieco szokujący wpis na http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl/ - proszę nie bić. Komentować tak, ale bić niee. ;)
OdpowiedzUsuńHeej! Pamiętam, że czytałaś moje opowiadanie zanim je przeniosłam na inny adres i wiele osób się "zgubiło". Ale od niedawna zrobiłam reaktywację i chciałabym Cię zaprosić do ponownego czytania :) o ile jesteś nadal zainteresowana, oczywiście. Jeśli nie - zignoruj.
OdpowiedzUsuńhttp://just-existence.blogspot.com/
PS. A ja chyba muszę zacząć czytać Twoją twórczość, bo już od kilku osób słyszałam, że jest nadzwyczajna! :o
Wracaj, już! :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie czytałam rozdziału. Czekam na więcej, dlatego nie komentuję. Ogólnie ostatnio prawie w ogóle nie odwiedzam blogów. :/ A z komentowaniem u mnie masakra.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na one shota :)
OdpowiedzUsuńwww.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com
Druga część rozdziału, zapraszam XD.
OdpowiedzUsuńwww.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com
Kochana, Luis to już inna historia, ale zaręczam, że wilka w sobie nie odkryje. :DD
OdpowiedzUsuńPomysł na Arkadię wpadł w trakcie pisania z powietrza. Potrzebowałam nazwy posiadłości i zwyczajnie w tym samym czasie pokazała mi się ona w głowie, a ręka ją napisała. :)
Słuchaj lamo jedna! Mnie tu nie było ho ho i jeszcze trochę i miałam nadzieję, że jak wrócę, to tu tego będzie już od cholery no! (często odkładam czytanie na dłuższy czas, bo wolę czytać hurtowo niż umierać w niewiedzy i oczekiwać kolejnego rozdziału). A tu co?! Że niby co Ty sobie myślisz, he? No dobra, wiem, że jest ciężko. Sama przecież przeżywałam i nie byłam w stanie wrócić.. ale Ty tak nie możesz! :O
OdpowiedzUsuńProooszę, pisz dalej *-*
Ciężko bez Twoich nowych tekstów :-(
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, gdzie się podziewasz? Ja bardzo, ale to bardzo tęsknię za Twoimi opowiadaniami, chociaż się odezwij jakoś informacyjnie.... proszę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Żebyś wiedziała, że może ich być i cała drużyna piłkarska. Nigdy nie wiadomo na co się zdecydują w dalekiej przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńI tak drugi tom będzie o Justinie i Dario. ^^
Halo! Jakaś informacja, cokolwiek? Uważam, że trzy miesiące nawet bez "pocałujcie mnie w d....", to odrobinę za długo. ;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo długo. ;-; Nieważne.
OdpowiedzUsuńGdzie jesteś? :c Czytam rozdział po raz czwarty (kij, że dopiero teraz komentuję), a tu informacji nie ma nawet.. ;c Nic się nie stanie, jak nam napiszesz: "Yo, ludziska, sorry za nieobecność, nie będzie mnie jeszcze przez x czasu, trzymcie się".
I naprawdę bardzo, bardzo chcę spotkanie Raitou z Etsuyą. Chcę.. ;c