Witam! Po bardzo długiej przerwie i pisaniu kilku zdań na tydzień wreszcie stworzyłam rozdział. Pierwowzór dawno temu poszedł inną stroną, więc mam nową rozpiskę. Planuję zakończyć to opowiadanie jak najszybciej. Męczę się z nim, sami wiecie. Fantasy jest jednak bardziej dla mnie, chociaż może kiedyś uda mi się połączyć obydwa światy i dokonać cudu pisarskiego, czyli bezproblemowego zakończenia. Póki co wstawiam kolejny rozdział.
Z odpowiedziami kiepsko. Mam nadzieję, że z tym rozdziałem zobaczycie tę historię na nowo i skomentujecie, jak ją widzicie, czy Etsuyia... czy taki Etsu jak pod koniec może być. Miałam go stworzyć bardziej opornym i frywolnym, a mi się borok zakochał. xD
Cóż, nie przedłużam i trzymam kciuki.
Miłego czytania.
Wasza Akemi
------------------------------------------------------------------------------------------
„Odkrycie –
▪ wykrycie, ▪ rewelacja, ▪ znalezisko.”
„Poznanie – ▪ spotkanie, ▪ wspólna wiedza o kimś/czymś, przypomnienie”
Usłyszenie niepokojących wiadomości sprawia, że
myślimy szybciej, dzięki czemu odkrywamy nowe, lepsze .
„Rozmyślanie- ▪ rozpamiętywanie,
▪ zagłębianie się w myślach, ▪ rozważanie.”
Pomimo wielu prób
dowiedzenia się czegoś o ‘nowej’ rodzinie, Kei mógł tylko trzasnąć drzwiami
samochodu ojca, wyrażając tym swoją furię. Kamui milczał jak zaklęty, nie
spuszczając wzroku z jezdni. Nie sposób było nie zauważyć niezadowolenia
mężczyzny. Gdyby tylko bardziej uważał, nie musiałby teraz panować nad sobą,
aby nie wszcząć awantury z synem. Wychodząc z host clubu zdołał mu tylko
powiedzieć, że niewiedza jest błogosławieństwem i tak ma pozostać.
Rozmyślając o swych słowach, gdy Kei znikał za
drzwiami niewielkiego domu, miał nadzieję, że bliźniacy nie wpadną na głupi
pomysł rozgrzebywania spraw rodzinnych, bo skutki mogłyby okazać się zbyt
niebezpieczne... I nie chodziło mu o niewygodne pytania, a o wieloletni,
misterny plan zabezpieczenia synów przed złem, z którym zawarł pakt.
***
Tymczasem młodszy z
bliźniaków przewracał kolejną stronę archiwalnej, lokalnej gazety. Oparty o
brzeg łóżka siedział na dywanie już od ponad godziny, szukając zdjęcia, o jakim
przypomniał sobie całkiem niedawno. Dopiero teraz docierało do niego, że już
raz widział twarz uratowanego z pożaru chłopaka, tylko nie mógł jej dopasować
do żadnego wydarzenia.
Kolejny egzemplarz wylądował na stercie
wykupionych w antykwariacie gazet, a Raitou westchnął, pocierając kciukami
oczy. Naprawdę chciałby wpaść na odpowiedni trop, ale cały czas umykały mu
szczegóły. Z niechęcią musiał przyznać, że wertowanie kolejnych stron może nie
przynieść oczekiwanych skutków, ale ostatecznie wziął pierwszy z góry numer
sprzed pięciu lat. Opierając się wygodniej o miękki materac łóżka, usłyszał
głośne kroki i dźwięk poruszanej klamki drzwi frontowych.
- Kei? – zawołał w przestrzeń, odrywając wzrok od
drobnej czcionki tekstu. Kroki zmierzające do pokoju stawały się coraz bardziej
wyraźne, aż w końcu w progu pojawił się starszy bliźniak, trzymając w ręce jego
kurtkę. – Po co ci ona? – ruchem głowy wskazał na skórzany materiał, jednak
humor brata skłonił go do zadania kolejnego pytania. – Coś się stało? Przecież
szedłeś do „Hoshi no ridatsu”*.
Szeroki uśmiech nie schodził chłopakowi z ust
nawet na moment. Bez słowa przykucnął przed bratem, nie komentując rozrzuconej
makulatury.
- Szedłem, ale ostatecznie zostałem podwieziony tutaj,
a to wszystko dzięki pewnemu mężczyźnie. – kąciki ust rozciągnęły się szeroko.
Miał nadzieję, a nawet był pewien, że wzbudzi w bracie ciekawość.
Rai usiadł wygodniej, otwierając szerzej oczy.
Widząc Keia takim szczęśliwym i rozbawionym jednocześnie, do głowy przychodziła
mu tylko jedna osoba.
- Ryota? Ten chłopak z klubu? – dopowiedział, gdy
brwi bliźniaka zmarszczyły się w niezrozumieniu.
- Zwariowałeś? Wtedy raczej nie wracałbym do domu
– prychnął, kręcąc głową. – Czasami jesteś naprawdę niepoważny. – Usiadł po
turecku, opierając łokcie na kolanach. – Spotkałem naszego ukochanego tatę. Nie
był zbyt zadowolony tym, w jakiej dzielnicy się kręcę, więc zabrał mnie ze sobą
– spojrzał na brata znacząco – właśnie do „Hoshi no ridatsu”, bo miał tam pewien
interes, ale z kim! Z naszym wujkiem!
- Ale tata nie ma rodzeństwa! – wykrzyknął,
zaskoczony wiadomością, ale zaraz uzmysłowił sobie jeszcze jedną rzecz. – Do
tego klubu dla... –– Rai przerwał w pół zdania, przystawiając zwiniętą pięść do
ust. Ta sytuacja wyjaśniałaby, skąd ojciec miał te wszystkie ‘maskotki’ na
swoje bale i spotkania. Po co miałby załatwiać je z innego źródła, skoro mógł
je dostać po znajomości. A jeśli tak, to w czasie pamiętnego pożaru także wziął
ze sobą kogoś z klubu! Oczy rozbłysnęły mu nadzieją na myśl o tym, że
poszukiwany chłopak jest być może w zasięgu jego rąk. – Podaj mi adres –
zwrócił się do brata, pospiesznie wstając. Nie chciał marnować ani chwili
dłużej, bo i tak stracił ich zbyt wiele. Zanim pozwolił bratu na zapisanie
potrzebnych mu danych, zakleszczył go w uścisku, całując w szyję. – Dobrze, że
cię mam – szepnął, wyciągając mu z ręki swoją kurtkę. W prawej ciągle trzymał
zwiniętą teraz gazetę. Kiedy dochodził do drzwi, brzeg papieru zahaczył o
futrynę. Strony rozsypały się na podłodze. Z westchnieniem zniecierpliwienia
przyklęknął przed nimi, aby uprzątnąć bałagan i gdy wkładał ostatnią już część
do środka jego wzrok przyciągnęło niewielkich rozmiarów zdjęcie. Z
niedowierzaniem przeczytał krótką notkę pod nim, kręcąc w niedowierzaniu głową.
Dzięki niespodziewanemu znalezisku na pewno nie musi się bać o rozmowę z tym, na którym tak bardzo mu zależy. Spory
udział musiał też przyznać bratu. Wiedział, że porozumienie między nimi i
domyślność tego, co zrobi drugi z nich nigdy nie były tak zaawansowane jak
teraz, ale bardziej uważał to za braterską miłość, niż bliźniacze przypadłości.
Gdy był młodszy, mówił, że są związani nerwami, przez które wymieniają się
wiadomościami w myśl zasady pajęczarskiej. Coś w tym było, jednak wspólne
przebywanie ze sobą i dbanie o siebie kształtowały i pomagały w podpowiedziach.
Dzięki temu kwadrans później biegł mniej zatłoczonymi uliczkami ku odpowiedziom
na dawno postawione pytania.
***
Szyldy hotelowe w tym miejscu występowały o wiele
rzadziej niż jeszcze chwilę temu. Rai z lekkim niepokojem odwracał wzrok od
wystawionych przy drodze ludzi zachęcających go sugestywnymi gestami do
skorzystania z ich usług. Za dnia niewielu kręciło się w tej okolicy, woląc
przybywać liczniej pod osłoną nocy, dlatego każdy „turysta” był łakomym
kąskiem. Shigeru zaciskał dłoń na kawałku gazety i kartce z adresem schowanych
w kieszeni kurtki. Denerwował się, bo po tym, co widział, zaczynał odczuwać lęk
przed spotkaniem. Nie chciał, by uratowany w pożarze chłopak skończył tak samo
jak ci wszyscy, którzy teraz patrzyli na Raitou. Z drugiej strony musiał się z
tym liczyć i to go bolało. Dostrzegał beznadziejność swojej sytuacji, bo jaki
ma sens to, że się ujawni? Przecież ten Etsuya, jak zdołał dowiedzieć się z
podpisu pod zdjęciem w gazecie, wcale nie musiał go pamiętać, a już na pewno
odeśle go ze śmiechem. Czego chciał dokonać?
W roztargnieniu nie zauważył, kiedy zatrzymał się
przy rogu ulicy krzyżującej się z tą, na której wybudowano „Rikiddo sora”*. Potrzeba było
tylko krótkiej chwili, by zapomnieć o wszelkich obawach. Miał wrażenie, że jego
serce co najmniej się rozdwoiło, bijąc w klatce piersiowej i głowie.
Trzeźwość
umysłu przyszła równie szybko. Wiedział, na co się porywa. Dopuszczał do siebie
czarne scenariusze, ale musiał podejść do Estuyi. Mozolnie pokonał połowę
dzielącego go dystansu i właśnie wtedy stojący w drzwiach Mizune odwrócił wzrok
w jego kierunku. Shigeru odniósł wrażenie, że chłopak chciał się błyskawicznie
wycofać, ale ostatecznie został, wygodnie opierając się o ścianę budynku.
-Poznał mnie! – pomyślał Raitou. – Cześć.
– rozpoczął i zamilkł. Dosadnie zdał sobie sprawę, że trudno jest m zacząć od
czegoś konkretnego. Z drugiej strony nie pozwoli przecież, aby Etsuyia znów mu
uciekł. Cóż, musi postawić wszystko na jedną kartę, a dopiero później będzie
się martwił. – Chciałbym z tobą porozmawiać.
-
Niby o czym? Chcesz nagrody za pomoc? – musiał się odsunąć, by przepuścić
wchodzącego do budynku klienta, co uzmysłowiło mu, że powinien szybko pozbyć
się chłopaka. – Załatwię ci darmowy numerek i będziemy kwita. – Z rozmachem
otworzył drzwi, chcąc wejść do środka, ale rękaw kimona zaczepił mu się o
klamkę. Nim zdołał się uwolnić, Raitou przytrzymał go za przedramię.
-
Nie po to cię szukałem. – Pomimo chłodu ze strony Mizune, jego zapał nie
osłabł. – Proszę, poświęć mi swój czas. – Błagalne oczy wędrowały po całej
twarzy Etsuyi, najwięcej uwagi poświęcając pięknym, morskim tęczówkom.
-
Nie mam ochoty. – Mężczyzna wyszarpnął się z uścisku. Tak naprawdę rosła w nim
przedziwna panika przeplatająca się na zmianę z ekscytacją. Nigdy nie przyznał
się przed sobą, że stojący przed nim chłopak zbudził w nim zainteresowanie.
Nawet, gdy pojawiały się takie myśli, wypierał je racjonalnymi dla siebie
argumentami, że przecież nie miał okazji, by go poznać. Mimo tego na długo
utrwalił mu się w głowie obraz przestraszonych, ciemnych oczu i uczucie
bezpieczeństwa, kiedy obejmowały go ramiona Shigeru, gdy ciało parzył ogień
pożaru. Przygryzł wargę, chcąc zapanować nad wspomnieniami. – Zapomnij o mnie i
tyle. – Wiele kosztował go protekcjonalny ton, jakim wypowiedział swe słowa.
-
Tylko dziesięć minut, proszę. – Z lekkim wahaniem wszedł za Etsuyią, stając
wraz z nim niemal na środku pomieszczenia. Widząc jednak nieustępliwy wzrok
mógł zrobić tylko jedną rzecz. – Dobrze, więc.
Mizune
oczom nie wierzył, patrząc, jak chłopak podchodzi do recepcjonistki i z
determinacją prosi o pokój. Z jękiem westchnienia opadł na pobliską kanapę,
czekając, aż zostaną wypełnione wszystkie formalności.
-
Uparty osioł – warknął, gdy Shigeru do niego podszedł. – To taka typowa cecha
dla dzieciaków bogatych tatusiów? – Z wyzwaniem patrzył na Raitou, po chwili
odwracając się w stronę korytarza prowadzącego do jego pokoju.
-
O czym ty mówisz? – Model zrównał się z hostem, starając się jednocześnie za
nim nadążyć.
-
Och, proszę cię – zerknął na niego przelotnie – przecież byłeś tutaj całkiem
niedawno w towarzystwie największej szychy host biznesu. Nie mów, że nie wiesz,
czym zajmuje się twój ojciec. – Zbliżając się do ciemnobrązowych drzwi mógł
wreszcie odetchnąć i rozluźnić się we wnętrzu czerwonych barw mebli i
dekoracji. Nie oglądając się za siebie opadł na łóżko, przylegając plecami do
oparcia. Teraz mógł uważnie obserwować reakcje chłopaka, którego odwaga wydała
się nagle zmaleć.
Raitou
rozejrzał się niepewnie, zamykając drzwi. Miał wrażenie, jakby znalazł się w
centrum pożaru. Z delikatnym uśmiechem przysiadł się do Etsuyi.
-
Cieszę się, że pozbyłeś się strachu przed ogniem.
Zaskoczony
host poruszył się niespokojnie. Musiał coś wymyślić, ale uniesiona ręka Shigeru
zatrzymała go przed podjęciem rozmowy.
-
O tym, czym zajmuje się ojciec, dowiedziałem się dzisiaj od brata. Skoro
mówisz, że tutaj byłem, pewnie miałeś na myśli jego. Jesteśmy bliźniakami –
wyjaśnił. – Ale nie przyszedłem tu po to, by przedstawiać ci moje drzewo
genealogiczne. – Sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z nich zwiniętą gazetę.
Przez chwilę wertował jej strony, poszukując najważniejszej, aż wreszcie
rozłożył ją przed Mizune. – Dlaczego zrezygnowałeś z policji na rzecz hostingu?
– powiedział wprost, pochylając się ku mężczyźnie.
-
Skąd to masz?! – wykrzyczane słowa odbiły się echem pośród czterech ścian.
Podejrzliwość dała o sobie znać w postaci napiętych mięśni twarzy i
zmarszczonym czole.
-
Wiedziałem, że już kiedyś spotkałem się z osobą o kolorze twoich oczu i dzień
po dniu przypomniałem sobie, gdzie. – Wybuch mężczyzny nieco go zdziwił. – Tam –
wskazał na gazetę – jest napisane, że usunięto cię za niewłaściwe podejście do
służby. Chyba byłeś dobrym policjantem, skoro komentarze na twój temat są z
jednej strony niedowierzające, a z drugiej linczujące. – Wolał się wycofać.
Mina Etsuyi mówiła mu naprawdę wiele. Gdy zalegająca między nimi cisza zaczęła
się przedłużać, a morskie tęczówki nie przestawały go przewiercać na wylot,
upewnił się, że rozgrzebywanie przeszłości nie było dobrym pomysłem.
Tymczasem
Mizune starał się opanować. Wiedział, że panika nic nie da. Zresztą, byłby
amatorem, gdyby jej uległ. Musiał z tego wybrnąć, to było pewne, ale jak? Jeśli
zacznie zaprzeczać, że to nie on jest na zdjęciu, wyjdzie na idiotę. Drugą
możliwością mogło być luzackie odejście od tematu, ale zareagował zbyt
gwałtownie na gazetę, by nie wzbudzić podejrzeń.
-
To nie jest twoja sprawa. – Zdecydował się na zupełnie inny krok. – Mówiłem ci
już, że moja przeszłość to tylko jakiś okres czasu, który minął. Liczy się to,
co tu i teraz. – Wiedział, że dla dobra śledztwa nie powinien pozwolić, by
kierowały nim emocje. Nie miał też żadnych wątpliwości, że ojciec bliźniaków
siedzi po uszy w bagnie, w które w każdej chwili może wciągnąć swoich synów,
dlatego, choć przeczucie podpowiadało mu, aby nieco odpuścił, rozsądek
nakazywał czujność. Gdyby okazało się, że naraził Raitou na niebezpieczeństwo
tylko dlatego, że śledził interesy głowy rodziny Shigeru, nie wybaczyłby sobie.
Nie dziwił się też temu, że Kamui tak długo ukrywał swoje dzieci. Robił to,
dopóki mógł, a oni teraz wyszli z cienia. Problemem był ruch ze strony
współpracowników mężczyzny, od jakiegoś czasu niezadowolonych z jego długów.
Obserwujący go Raitou przez jakiś czas nie miał
pomysłu na to, co powiedzieć. Zabolały go słowa Etsuyi, ale dzięki
długoletniemu treningowi wytrwałych i bezowocnych poszukiwań uodpornił się na
szybkie poddawanie się. Niespiesznie podszedł do hosta i dotknął jego twarzy.
Najwyraźniej wyrwał go z rozmyślań, gdyż mężczyzna drgnął, jednak nie odsunął
się.
-
W takim razie naszą znajomość rozpoczniemy od początku. – Prawą dłonią ujął
długie palce Mizune, ściskając je w geście powitania. – Nazywam się Raitou
Shigeru, mam dwadzieścia trzy lata, a moim znakiem zodiaku jest Waga. Pochodzę
z Tokio, mam brata bliźniaka, a mój tata pracuje jako biznesmen. – Nie przerywał
nawet wtedy, gdy host, początkowo mocno zaskoczony, zaczął odpychać go od
siebie, prosząc by wyszedł. – Grupa krwi AB, wzrost metr siedemdziesiąt trzy. Uwielbiam
warzywa i owoce. Moim celem jest zdobycie zaufania siedzącej przede mną
pierwszej miłości i tak łatwo z niej nie zrezygnuję. Zrobię wszystko, abyś
uwierzył, że liczysz się dla mnie tylko ty. – Z uśmiechem obserwował delikatne
rumieńce prześwitujące przez włosy Mizune. Nie chciało dręczyć, lecz
zaintrygować i miał wrażenie, że poszło mu świetnie. Aby jednak być pewnym,
pochylił się, składając na ustach mężczyzny subtelny całus. – Proszę, zaopiekuj
się mną od tej chwili. – Z nieskrywaną radością wpatrywał się w morskie
tęczówki, które wreszcie miał nadzieję oglądać częściej na jawie niż we śnie.
Długo po tym jak Raitou wyszedł z pokoju, Etsuyia nadal
czuł na wargach słabnące już mrowienie. Z jękiem opadł na plecy, zastawiając
rękoma twarz. Po chwili obrócił się na prawy bok, sięgając po leżący przy szafce
telefon. Po trzecim sygnale usłyszał roześmiany głos przyjaciela, a w tle
drugi, nieco grubszy.
- Radek? Przyjdź do mnie – wtulił się w chłodną
poduszkę, podciągając kolana na łóżko. Od razu poczuł wyrzuty sumienia, słysząc
zaniepokojenie po drugiej stronie. – Nie wiem, co zrobić. Muszę uciec... – Z przerażeniem
odkrył, jak głośno bije jego serce.
Czasami dobre
decyzje nimi nie są. Z kolei pesymizm może przynieść wiele dobra.
Wmawianie
sobie, że nie należy kierować się uczuciami oznacza, że przeszłość nigdy nie
opuściła myśli tej osoby, a na umoralnienia dawno jest za późno… Może i dobrze?
*Spadająca gwiazda.
A-K-E-M-I~~ <3333333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już cię tu nie zobaczę ;-; Normalnie na stypę się przygotowywałam ;-;
Czo cię tak długo nie było, co? :<
Z Kin-chanem chcieliśmy ogłosić twoje zaginięcie~
Co do notki <3 Wielki powrót z wielkim wejściem i świetną notką <333 No weź <3 Nie mogę się doczekać następnego *^* Kei i Rai <333333333333 Och, zakochałam się znowu~! Oni są tacy faaajni <333
Łuch~ ja tam lubię wszystko, co napiszesz <3 chociaż nie powiem, że twoje światy fantasy, które tworzysz, są taaakie niesamowite *O*
Jeju, ciekawe w ile nadrobisz czytanie all, co czytałaś XD" Ganbare~ <3
Ile notek tego opowiadania jeszcze planujesz, kochana? :3
Pozdraaaawiam gorąco <3
Ło, pierwszaa~ <333333
UsuńMoże tu mnie w końcu zauważysz...
OdpowiedzUsuńTwój brat tęskni siostra...
Psotnik
Ty wiesz, czemu tak jest, a na komentarze blogowe mogę odpisywać.
UsuńProblem w tym, że nie wiem co on ci tam nagadał, a ty mnie nie słuchasz. Okazało się, że cały czas mnie okłamywał i teraz zerwaliśmy. Gdybyś odbierała telefon, to byś wiedziała
UsuńDrugi raz, hmm. Przykro mi.
UsuńCóż, gdy dana osoba podczas spięć mówi Ci dokładnie to samo, co mówiłeś innej - przy czym wyżywa się (rzekomo) na mnie, sprawia, że zaufanie jest zachwiane. Gdy taka sytuacja powtarza się 2/3 razy nie ważne jest już nic. Kredyt zaufania ma limity. Miałeś więcej szans, niż inni w moim otoczeniu. W mojej ocenie pozostanie na stopie pierwszego poziomu - blogowicze z uśmiechem - jest całkiem dobrą opcją.
On okłamywał Ciebie - to już Twoja przestrzeń. Moją było oskarżanie mnie i wyraźna presja poparta wcześniej mówionymi do Ciebie słowami, które, jak mniemałam, kierowane miały być tylko... TYLKO do Ciebie. Cóż, cytowanie moich smsów nie jest miłe i nie na tym polega przyjaźń. Powiem raz i zakończmy te rozmowy - blogowanie, dzielenie się wrażeniami z opowiadania i wplecione w nie swoje skrawki życia - ok. Nic poza tym. Nie sparzę się po raz kolejny i dzięki za lekcję.
jak już ci mówiłem, nic mu nie powiedziałem, ale jak zawsze wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, co mówiłem.
Usuńon jakimś jebanym przypadkiem trafił w coś, co cię uderzyło, a ja do tej pory nie wiem co i jak.
a widać jak ci przykro, skoro zostawiłaś mnie całkowicie na lodzie jak cała reszta.
mimo wszystko dziękuję za spędzony czas.
przepraszam za wszystko, zniknę z waszych żyć
Przypadkiem trafił trzy razy. Jasne. Jak sam zauważasz - zostawia Cię "cała reszta" - kres kiedyś nadchodzi. Mam nadzieję, że dojrzejesz.
UsuńPrzyznam, że już nie pamiętam tej historii. Musiałabym od nowa zaczynać ją czytać i tak zrobię, ale wybacz, chyba przeczytam to jak będzie całość. Gdzieś się tak teraz nauczyłam. :)
OdpowiedzUsuńJak do czegoś ciągnie, to nie ma co się opierać. Zawsze możesz zacząć pisać to fantasy, ale nie musisz publikować. Mieć zapasy to genialna sprawa. :)
OdpowiedzUsuńNo tak dobrze mieć zapasy dla bieżącego opowiadania, ale ja kiedyś też miałam tak jak ty. Wstawiałam coś na bieżąco, ale pisałam inne. Teraz dzięki temu mam kilka opowiadań w zanadrzu. :D Wiem jak to jest pisać coś co idzie opornie. Nie ma nawet chęci na otworzenie pliku. To chyba nie jest Twoje opowiadanie. Nie czujesz go. Tym bardziej, że ciągnie Cię do czegoś innego. Może nie warto się męczyć. Nie wiem. Ja bym chyba się nie męczyła pisaniem czegoś opornego. Może faktycznie spróbuj na razie dla siebie zacząć pisać to drugie. Może to pomoże, bo mnie pomagało coś takiego. I może najwyższy czas pisać nie o Japończykach. Przyznam, że ja się już nimi przejadłam w swoim czasie i zdecydowanie lepiej mi się pisze o kimś innym, chociaż to tylko w sumie zmiana nazwisk. Wszystko to Twoja decyzja. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :) Nie pamiętam już opowiadania, więc muszę nadrobić od początku, ale to nic ;p Dużo weny ^^ Przeczytam, jak znajdę trochę czasu ^^
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoj bardzo ciężko jest się wczuć w opowiadanie po tak długim czasie, ale powiem rozdział świetny, no cóż dzięki niemu może być blisko osoby, którą obserwuje, ale co będzie jak ten się dowie, że ta praca to tylko przykrywka i nadal jest policjantem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia