05 grudnia 2010
Yo, Elfiki xD Mam dla Was informację, ale... to może później.
Odpowiedzi:
Black - no witaj wreszcie XDD
Fusae-Chan - Obydwie jesteśmy wzorowym przykładem aniołka, naprawdę xD Trzeba tylko wziąć nasz szablon i już mamy piękną postać... tylko po co ten ogon i rogi? xD Justyś?! Wszystkie Justyny to super dziewczyny xD Miałam zaszczyt kilka poznać i każda z nich nadaje się na wierną przyjaciółkę ;3 A Akemi to Ksenia xP Mruf, Mruf xD Podglądasz Michaela? No wiesz? Chłopak nie ma prywatności xD Gdy napisałaś o charakterystykach, spięłam się i napisałam wszystkie xD Boję się Ciebie xD Nie miałam kiedy dodać - ha, stara śpiewka. Od rana walczyłam z zaspami - wygrałam xD A potem rodzina zjechała na urodziny brata i oczywiście kto potem usiadł na kompie... no przecież, że nie ja xD Hmm.. no doobra. Niech będzie - *oddaje Michaela, aby mógł poprzytulać Fusae* Ooo, jemu to się bardzo podoba xD Mruf - cieszę się, że podobał Ci się one shot dla Grelciaka ;3 Waleniem? Ty? No weź przestań xD Kociakiem - o tak ;3 TAKIM A pewnie, możesz być chrzestną dziecka Lucka i Miśka xD
Star 1012 - Za pięć dni masz urodziny, więc już teraz składam Ci najserdeczniejsze życzenia wysokich not w szkole (lub awansu w pracy xD) stałego ciepła w czasie zimy, punktualnych środków transportu, końskiego zdrowia, bezliku prezentów i spełnienia marzeń ;* Tak, Misiek zajął miejsce Lucyfera... w końcu ten drugi został strącony z Królestwa Niebieskiego ;)
Sonietta - Ahahaha xDD Tak, tak, ten ktoś będzie miał przepięknie uwalony płaszcz XD
Zielona Strefa
Za oknem tropiki, upał, pot spływa, komputer ledwo zipie, a wiatraczek nie nadąża za ogrzewaniem procka... Każdy może pomarzyć, prawda? xD
Ogłoszenia Parafialne:
Od dziś notki pojawiają się co niedzielę. Przepraszam, że tak Was tym męczę. Sobota okazała się mało trafnym pomysłem...
Mamy już ponad 100000 wejść! Jesteście niesamowici!
Wam wszystkim dedykuję tę notkę ;*
------------------------------------------------------------------------------------
Aby móc się wyspowiadać, nie narażając na śmiech, czy ironię wiele osób potrzebuje kogoś bezstronnego, nie związanego z
ich problemami, . Kiedy zamiast słów: „Będzie dobrze, zobaczysz”,
usłyszą szczerą prawdę, wyłożenie kawy na ławę, a nawet słowa krytyki,
poczują się sto razy lepiej.
Jednak
ci bardziej nieśmiali muszą najpierw trochę się pomęczyć, powzdychać,
intensywnie śledzić swoją ofiarę... to jest spowiednika, a dopiero
później wreszcie się otworzyć.
Morskie
tęczówki niemal wyżłobiły w podłodze niewielkie rowki, kiedy podążały
za drobnymi nogami Mefisto. Biedny diabeł nie wiedział, co go czeka, a
archanioł nie kwapił się z wyjaśnieniem swego – bądź co bądź – dziwnego
zachowania. Długie rozmyślania nad tym, jak wywabić chłopca, zaczęły
zupełnie komplikować proste rozwiązanie.
W końcu blondyn wziął się w garść, ostatni raz westchnął i spojrzał odważnie na demona.
- Mefi... Możemy porozmawiać? Na osobności... – dodał po chwili wahania, kiedy otaczające go osoby skupiły na nim wzrok.
Diabeł
uśmiechnął się lekko. Nie chciał się przyznać, ale minione minuty
bardzo mu ciążyły. Skinął głową, podchodząc do Michaela, aby przenieść
się z nim w ustronne miejsce, lecz napotkał na opór.
- Wiesz...Wolałbym tradycyjną drogę.
Te słowa wywołały chichot u bruneta.
Oboje
zdecydowani się udać do pokoju Mefisto, który nie był zbyt często
odwiedzany przez jego przyjaciół – nie licząc Rafaela. On czuł się tam
niemal jak u siebie i nie tylko jemu podobały się gładkie, proste
ściany, sporych rozmiarów meble utrzymane w staromodnym stylu, ciepły,
gruby dywan i jasne kolory dookoła. Tam po prostu chciało się wejść,
lecz niekoniecznie wyjść. W tym pomieszczeniu naginał się czas.
Michael
mimowolnie wygiął usta ku górze, siadając w głębokim fotelu. Bardzo
chciał się odprężyć, jednak świadomość zbliżającej się pogadanki
skutecznie mu tego zabraniała, a raczej jego spiętemu ciału.
-
Powiedz mi… Co czujesz do Rafaela? – pytaniem wywołał lekkie zdziwienie
u swego słuchacza. Tak naprawdę co innego zaprzątało mu myśli, ale w
końcu postanowił przeprowadzić na sobie test.
- Oh... To dosyć osobiste... Choć raczej dobrze widoczne. –
wydawał się być mocno rozbawiony. – Pamiętam, gdy zobaczyłem go po raz
pierwszy. Zauroczył mnie grą na harfie i unoszącymi się w powietrzu
pojedynczymi włosami. – jego wzrok utkwił w oknie, aby za moment
gwałtownie spocząć na Michaelu. – Zawsze zachowuję się normalnie jak
teraz, ale przy nim całe moje ciało żyło własnym torem. Uśmiechałem się
szeroko, nawet o tym nie wiedząc. Byłem cichy, uważnie go słuchałem,
niemal chłonąc jego wiedzę, spijając mądrość. Gdy zwrócił się
bezpośrednio do mnie, zupełnie traciłem rozum, serce uderzało w piersi
po kilka razy częściej na minutę, a policzki paliły żywym ogniem i...
nie zmieniło się to do dziś. – dodał, demonstrując rumieńce, które
pojawiły się na samą myśl o zielonowłosym.
Morskooki
był szczerze usatysfakcjonowany z tej odpowiedzi. Na początku zauważył,
że niezbyt dobrze skonstruował swe zdanie, ale na szczęście Mefisto
przeszedł od razu do meritum problemu blondyna, jakby czytając z jego
myśli.
Anioł
poczuł się lepiej, mając już pewność, co do gnębiących go spraw.
Niestety nie mógł liczyć na dowiedzenie się czegoś więcej, bo i nie
chciał zupełnie otwierać się do innych.
- Nie musisz się martwić. Ja naprawdę nie zamierzam wiązać, czy przeciągać Rafaela na swoją stronę. Znam jego obowiązki i...
-
Nie, nie! – morskooki musiał się wtrącić, widząc do czego to wszystko
zmierza. Przecież nie chodziło mu o rozłączenie tych dwojga. – Gdybym
mógł coś zdziałać, już dawno wystarałbym się dla was o osobne lokum i
bezpieczne konsumowanie związku. – roześmiał się, obserwując zszokowaną
minę. – Co tak patrzysz? Nie jestem formalistą trzymającym się sztywnych
zasad, bo sam...
-
Chciałbyś tego samego, co mam ja, tak? – brunet pogładził go po
kolanie, kiedy przyjaciel potwierdził jego przypuszczenia. – Wyjawisz
mi, kogo konkret... – pukanie do drzwi przerwało mu w rozwinięciu swych
wewnętrznych przemyśleń. – Proszę.
Po
minie Mefisto można było wywnioskować, iż wie, kto zaszczycił jego
progi, a gdy do środka wszedł Rafael, ówczesna teoria nabierała na
realności.
Diabeł
promieniał teraz niczym cudownie skrzący się śnieg. Ten widok nie mógł
wzbudzać innych emocji, jak tylko rozczulenia i miłości.
Aż nie chciało się stamtąd ruszać, byleby tylko móc na nich patrzeć.
Kiedy
starszy anioł wyciągnął z kąta duży dmuchany fotel i rozsiadł się w
nim, Michael buchnął śmiechem, zakrywając ręką usta. Humor od razu mu
się poprawił.
Nie ma to jak prawdziwi przyjaciele.
- Obgadywaliście mnie? – poważne oblicze pasowało do zielonowłosego oraz jego pomarańczowego siedziska jak pięść do nosa.
-
Nigdy w życiu! – demon ulokował się między jego nogami, całując w
policzek, zaraz jednak tworząc na nim rozległą malinkę, przez którą
Rafael syknął z bólu. – Ale właśnie rozmawialiśmy na ważne tematy, a ty
nam przerwałeś. – zawarczał cicho, uśmiechając się przy tym iście
niewinnie.
Michael
dosłownie stopił się z oparciem, poznając możliwości diabolicznego
charakterku. Nawet nie miał odwagi przyznać, że nie ma więcej do
dodania.
-
Ładnie to mnie tak traktować? – interwencja nie była potrzebna, gdyż
kociołki doskonale opanował sztukę uspokajania ukochanego.
Nie minęło kilka sekund, a skruszony brunet łasił się o jego policzek, mrucząc przeprosiny.
Tego
tak bardzo brakowało Michaelowi. Ciągle tylko praca, nieustanne
wykonywanie obowiązków – nawet za kogoś – i niewyczerpujące się siły,
które teraz zdecydowały się ujawnić.
Nie, żeby było mu źle – wręcz przeciwnie, ale z drugiej strony taka bezczynność i rozleniwienie nigdy nie przynoszą pożytku.
Chłopak podszedł do okna, opierając ręce na kancie parapetu.
Pomarańcz...
zupełne przeciwieństwo Nieba, a jednak ma tak samo postępujące istoty,
które posiadają godnych i uczciwych władców.
Blondyn
był narażony na plotki ludzi i ich zabobony, historie przekazywane od
pokoleń, więc z racji tego, iż był częstym gościem na ziemiach ludzi,
zaczął w nie wierzyć.
Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one.
Dlatego,
gdy po raz pierwszy przybył do Piekła, wielce się zdziwił panującemu
tam porządkowi, uśmiechom i co najważniejsze – względnej ciszy – nie
licząc ulicznego gwaru. Do tej pory ciężko mu przyjąć do wiadomości to,
że nikt tutaj nie cierpi biedy, bólu i złego traktowania.
- Jak się tutaj czujesz? – ciekawość Mefiego ukrywała wplecioną w pytanie troskę.
Wszyscy
najwierniejsi przyjaciele Księcia uważali Michaela za naprawdę
wartościowego osobnika. Podziwiali go za wszechstronność i niemal
przejawiali ku niemu instynkty ojcowskie. Nawet najbardziej uroczy
diabeł poczuwał się do spełniania wszelkich zachcianek archanioła,
jeżeli tylko takowe by się znalazły.
-
Dobrze, a to dzięki wam. – szczery uśmiech nagradzał bardziej, niż
materialny podarek. Czasami wdzięczność bywa cenniejszą zapłatą i
gestem, szczególnie w okresie wojen, nienawiści i pogardy. – Przyznaję,
że tęsknię za moimi aniołkami, a nawet obowiązkami.No nie patrzcie tak.
– parsknął z rozbawieniem, widząc ich miny.
- Masochista. – skwitował diabeł, kręcąc głową.
- Zgadzam się. – szept blondyna przerwał Mefistofelesowi w kontynuowaniu wątku na temat tego, co o tym wszystkim sądzi.
Brunet wymienił znaczące spojrzenie z Rafaelem, w którego oczach czaiło się blade zrozumienie.
-
Wiesz, Michaelu... – starszy anioł zamilkł na moment, starając się
odpowiednio dobrać słowa. – Ten rudy fotel jest bardzo miękki w środku.
Początkowo
zapanowała cisza. Nawet Mefi nie wiedział, jak się do tego
ustosunkować, ostatecznie zarzucając ukochanemu brak taktu i chęci
pomocy.
-
Już wiem, co masz na myśli. – wreszcie kąciki oczu morskookiego także
podniosły się ku górze. – Dziękuję i... nie zapytam, skąd ta pewność.
- Pewność czego?
Michael krzyknął krótko, odskakując od stojącego za nim Lucyfera. Szybko się jednak zreflektował, uderzając go lekko w bark.
- Nie rób tak! – fuknął na niego. – Przestraszyłeś mnie.
Różane
policzki i szerokie rozciągnięcie pełnych warg dało Mefiemu odpowiedź
na niedokończone przez niego pytanie odnośnie obiektu zainteresowań
blondyna. Gdy podzielił się tą informacją z Rafaelem, ten aż sapnął z
bezradności.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, kochanie. – obrócił go nieco w bok.
Dla
zielonowłosego możliwość spędzenia czasu z młodym demonem i
obserwowania jego słodkiej naiwności oraz dziecinnego rozumowania była
niczym ambrozja dla Zeusa.
-
Wpadłem przypadkiem, a ty masz do mnie pretensje. Ciesz się, że na czas
twojego pobytu ograniczam spędzenie czasu przy tak istotnych dla kraju
dokumentach i traktatach.
Źrenice blondyna gwałtownie się zwęziły.
Rafael spojrzał ostrzegawczo na rudzielca, pokazując mu tym, jak bardzo go potępia.
-
Zbytek łaski. Nie jestem królewiczem, aby mi służyć. Jeżeli, tak jak
mówisz, zależy ci na mieszkańcach, to mną nie powinieneś się przejmować.
Przecież i tak zabawię tutaj jeszcze góra jeden dzień. – syknął
Michael, próbując wyminąć piwnookiego.
Nim wyjście blondyna stało się faktem, Lucyfer złapał go w pasie, przyciągając do swego boku.
- Wybacz mi arogancję i obraźliwe słowa. Po prostu... ostatnimi czasy jestem ciut drażliwy.
Moskooki zmierzył go uważnie, doszukując się kłamstwa w przeprosinach.
- Czego chcesz? Ta dobroć musi coś oznaczać. – wyjaśnił na niby to niezrozumiałe spojrzenie Lucyfera. – I puść mnie, napaleńcu.
Rudzielec parsknął, atakując nagle chętne usta blondyna.
Początkowo
Michael starał się wyrwać, wiedząc, iż nie są sami, ale opór okazał się
jedynie szybko zniwelowaną niedoskonałością anielskości.
Drzwi otworzyły się głośno, wpuszczając weń zziajanego żołnierza.
- Panie mój! – krzyknął, opierając dłonie na kolanach.
Lucyfer przeklął siarczyście – ku rozbawieniu dwójki siedzącej w fotelu – przerywając pocałunek.
-
Matka nie nauczyła cię pukać? – warknął. – To, że jesteś tu nowy nie
oznacza, że masz przywileje. – odetchnął głośniej, pocierając czoło. –
No dobrze. Mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Panie mój. – powtórzył chłopak nieco zlęknionym głosem. – Przejście prowadzące do Nieba zostało zablokowane.
Hej,
OdpowiedzUsuńno, no Rafael i Misterio, Michael nie nic przeciwko i ten pocałunek musiał się akurat w takim momencie pojawić ten żołnierz? i czemu zostało zablokowanie przejście?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Michael nie miał nic przeciwko... i ten pocałunek och musiał się akurat w takim momencie pojawić ten żołnierz? ale czemu zostało zablokowanie przejście?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga