12 grudnia 2010
Witam moje Elfiątka ;) Na wstępie chcę zaznaczyć, iż nie powiadamiam o notce... Przepraszam też tych, którzy umieścili u siebie nowe rozdziały, a ja do nich nie zajrzałam... a także przepraszam za tak późno dodany tekst... Czym się usprawiedliwiam? Otóż w piątek cudowne choróbsko, którego nazwa zaczyna się na "g" (głupota też pasuje xD), grypa oczywiście, postanowiła pomachać mi rączką i wleźć pod pierzynkę. I teraz mnie męczy xD Nie wiem, czy to, co napisałam ma ręce i nogi, choć mam taką cichą nadzieję... Grunt to być pozytywnie nastawionym... do jutrzejszego kolosa też xD
Odpowiedzi:
Fusae-Chan - Aaa, razem z Luckiem go podglądasz... no ładnie... a on mi się coś ostatnio żalił, że czuje się obserwowanym xD Mruf - jak tak, byłabyś bardżo szekszi kociaczkiem xD Dziś co prawda nie było pocałunków, ale nie obeszło się bez scen zazdrości ;>
Star 1012 - Ij tak, Rafael miał na myśli ex anioła... a nawet ex archanioła, przywołując rudy fotel xD Czy tak bardzo poważny problem... aniołki cieszą się z tego, że mogą dłużej pobyć ze swoimi diabełkami ;P
Sonietta - Hie, hie, ten żołnierz jeszcze się pojawi (przejawiam masowy pobór bohaterów xD) Hah, tak, tak, nie będzie jednego dnia, a kilka... może nawet kilkanaście ;>
Aq - Hahahaha dobra jesteś xD Lemona nie będzie, ale... zostanie o nim napomknięte... czytasz mi w myślach? ;> xD
Serdecznie witam Storm ;3
Zielona Strefa.
Wracając do tematu choroby... to już niemal tradycja, że gdy zbliżają się święta, mnie kończy się "paliwo", przez co jestem zmuszona podjechać na stację benzynową, ale póki co chyba nieczynną ==' Oby to szybko uległo zmianie... i trzymajcie jutro za mnie kciuki ;)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wielkie emocje.
Według
definicji z encyklopedii są nimi objawy silnego wzruszenia,
podniecenia, przeżycia – bo w końcu człowiek jest niejako systemem
reagującym na siebie i swoje stosunki z otoczeniem.
Mogą
być pozytywne lub negatywne, a wywołują je bodźce pierwotne,
spowodowane między innymi narządami zmysłów – wtórnymi, czyli nabywanymi
przez doświadczenie oraz kinestetycznymi, to jest tymi, które związane
są na przykład z nadmierną aktywnością czy też odwrotnie –
długoterminową bezczynnością.
Przekładając
to na bardziej życiowe przypadki, można pokusić się o przytoczenie
drażniącego uszy budzika, nasilonego nawoływania, kiedy akurat coś
robimy, radości z dostania prezentu z okazji rocznicy ślubu, ochlapania
błotem przez wesoło pląsający autobus, zamknięcia przed nosem drzwi
tramwaju, gdy wreszcie uda nam się do niego dobiec, wyczucia aromatu
mandarynek i wyszukania wzrokiem posiadacza owego owocu, aby nagle
przypomnieć sobie, że przecież tak dawno nie miało się okazji z nim
porozmawiać, czy też zauważenie całkiem atrakcyjnego samca, tudzież
samicy i wywinięcie przez nim/nią orła na oblodzonym chodniku.
Jednak
jakie uczucia zawładnęły na co dzień spokojnego archanioła, kiedy
dowiedział się, że w najbliższej przyszłości nie ma co liczyć na powrót
do domu?
Początkowo
przejawiało się to wyżej wymienioną bezczynnością objawioną całkowitym
zamarznięciem wnętrzności, która dosyć szybko przekwalifikowała się w
bardziej aktywną działalność – krzyki i nerwowe stąpanie po jednej
linii, jakby organizm wiedział, że takowe zachowanie chłodzi emocje i
pobudza trzeźwe myślenie.
-
Jakim cudem? Dlaczego? Przecież wszyscy wiedzą, że tu jesteśmy! Nie
mogliby zrobić tego specjalnie. Może... – rozbiegane tęczówki spoczęły
na zdezorientowanym żołnierzu. – Może ktoś się pomylił? Tak! Na pewno! – złapał go za ramiona, lekko nimi trzęsąc.
Chłopakowi
było co najmniej przykro, widząc nadzieję w naglących go do ponownego
sprawdzenia oczach. Oczywiście nie mógł mu się sprzeciwić, ale zawsze
istniała szansa, że jego władca wyrazi co do tego inny pogląd. Kiedy
tylko usłyszał głos Lucyfera, od razu poświęcił mu całą uwagę.
Młodość
żołnierza usprawiedliwiała jego niewiedzę i brak doświadczenia, z czego
Książę doskonale zdawał sobie sprawę, dlatego nie dbając o własne
zaskoczenie wyciszył się, ogarniając chaos powstały przez niewątpliwie
spektakularną nowinę.
-
Powiedz mi dokładnie – zaznaczył, naciskając na niego wzrokiem. – co ci
wiadomo o zablokowaniu portalu. – nie chciał przyznać, ale był dumny ze
swego sługi, który, jak przystało na odpowiedzialnego członka świty,
zachował zimną krew, podtrzymując osobę, jaka mogła działa impulsywnie i
niewłaściwie, gdy przekazano jej źle rokujące wiadomości i za wszelką
cenę nie postępował pochopnie, litując się i wykonując błagalne prośby. –
Jeszcze będzie z niego przyzwoity wojownik. – pomyślał, szybko lustrując chłopaka podobnego posturą do Michaela.
-
Z powodu bezpieczeństwa, zabezpieczono wejście do Nieba. Niedawno
zauważono, iż w jego pobliżu kręci się podejrzany osobnik, toteż
zamknięto portal, stosując wszelkie zapobiegawcze techniki.
Pamiętając o delegacji, jaka nawiedziła Piekło, przekazano nam, aby jej
członkowie zostali na terenach Władcy oraz by nigdzie nie wychodzili,
ponieważ najczęstszym zdaniem nieznajomego było pytanie o... – żołnierz
zamilkł, zerkając na archanioła.
Książę zmarszczył brwi, posyłając mu zaintrygowane spojrzenie.
- Wiemy coś na temat jego wyglądu?
Chłopak
przytaknął, starając sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów. W
końcu liczyła się najdrobniejsza uwaga, która mogłaby przyczynić się do
rozwikłania personaliów podejrzanego osobnika.
-
Dosyć wysoki, szczupły, niezbyt umięśniony i na pewno mody, gdyż jego
ruchy zdradzały giętkość i miękkość, podobnie jak melodyjny głos. –
zamyślił się, wiedząc, że o czymś zapomniał. – Cechą charakterystyczną w
jego wyglądzie był długi, niebieski płaszcz. Jeden ze świadków zeznał
nam, że dostrzegł u niego dwie klingi miecza z czerwonym kryształem, ale
nie da sobie głowy uciąć co do ich koloru.
Przez
twarz Lucyfera przebiegł uśmiech zadowolenia. Teraz, gdy rozluźnił się
dzięki niezbędnym informacjom, wydawał się być niemal rozbawiony
zaistniałą sytuacją.
- Nie mamy się o co martwić.
- Jak to „nie mamy” ?! – blondyn najwyraźniej nie podzielał zdania piwnookiego. – Przecież…
-
Spokojnie. Wiem, kim on jest, ale póki co ci tego nie zdradzę. – dodał,
kiedy usta archanioła szykowały się do wymodelowania swego kształtu na
wzór przyszłych głosek układających się w dźwięczne wyrazy pełne
oburzenia. – Żołnierzu... – zmieszał się lekko. – Jak masz na imię? –
żałował, że nie przyłożył się do zapoznania z aktami nowych członków
armii.
- Danjal... Albo po prostu Daniel.
-
A więc, Danielu, dopilnuj, aby Baal zajął się poszukiwaniem
„dręczyciela”. – zaśmiał się. – Tylko niech mi nic nie zrobi i... Dobrze
się spisałeś. – pochwalił go, kładąc dłoń na ramieniu. – Możesz już
odejść.
Chłopak skłonił się posłusznie, znikając po chwili.
Lucyfer
podrapał się za uchem, odwracając głowę w lewo, gdzie znajdowało się
biurko Mefiego. Podszedł tam, rozrzucając na boki pliki kartek.
- Kociak, gdzie masz tę papeterię w anioły?
Młodszy demon zachichotał, wskazując na niewielką szufladę przy stoliku.
Kiedy
Książę odnalazł to, czego szukał, oznajmił, że koniecznie musi coś
załatwić i nieprędko wróci, więc Michael musi zdać się na siebie i niech
nawet nie waży się przeszkadzać swoim podwładnym.
-
Taka sytuacja może już się nie powtórzyć. – zastrzegł rudzielec, grążąc
mu palcem. – Na razie. – machnął ręką, wychodząc na korytarz.
-
Ty draniu! – wykrzyczał blondyn. Był zły... Nie. Wściekły za to, że Lu
nie mówi mu wszystkiego. Drażniła go ta zabawa. W końcu to przez niego,
Michaela, Niebo zostało zablokowane na przyjęcie nowych dusz, bo jakiś
wariat miał coś do archanioła. Zaraz, zaraz... Nowe dusze? – Wracaj tu,
ty wstrętny oszuście! Zrób coś z tymi, którzy tułają się przed bramą
świętego Piotra, słyszysz?! – rozpłakał się, nie panując nad sobą ku
zdumieniu obecnych w pokoju.
Rafael
wyglądał na mocno zaniepokojonego. Nigdy nie miał do czynienia z tak
wybuchowym zachowaniem morskookiego i... Szybką zmianą stanów
samopoczucia. Jednak nim ocknął się po przeżytej scenie, blondyn zdążył
wybiec z pokoju, równocześnie ukrywając swą aurę, przez co niemożliwym
było znalezienie go.
-
Mamy problem, ale nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na
powrót Lu... Moim zadaniem... jedynym... jest zajmowanie się nim, a
teraz...
-
Świetnie sobie radzisz, naprawdę. Poza tym nic nie może mu się tutaj
stać. Ponadto jest doskonałym wojownikiem, który na pewno chciałby, aby w
niego wierzono, czyż nie? – Mefisto uśmiechnął się pokrzepiająco,
wsuwając w chętne do przytulenia ramiona.
Zielonowłosy
wielokrotnie dziękował Bogu za tak wspaniały dar, jaki mu zesłał, aby w
chwilach zwątpienia przypominał mu o tak ważnych przecież cnotach, do
których zaliczała się wiara i cierpliwość.
Tymczasem
sprawca zmartwień Rafaela biegł przed siebie, mijając wiele zakrętów,
obrazów i drzwi. Gdy dotarł do – jak mu się wydawało – mieszczących za
sobą pokój Lucyfera oparł się o nie, powoli zjeżdżając na posadzkę.
Ugiął nogi w kolanach, ukrywając między nimi głowę. Z jego policzków
nieustannie spływały łzy, a on łkał coraz głośniej.
-
Znowu mnie zostawił. – zaszlochał, obejmując barki. – Mówił, że wie,
kto o mnie pytał, a zapewne kłamie, bo ma dosyć mojej osoby... Albo
znalazł kogoś lepszego, niż ja. – uniósł głowę, zaraz jednak ponownie
wtulając ją na poprzednie miejsce. – Baal tak
bardzo go lubi i jest blisko, a ze względu ja moje pojawienie spędza z
Lucyferem coraz mniej czasu i... i... – czknął. – i teraz wygarnął mu,
że jeśli się nie zmieni, rzuci go, a Lu nie mógł się z tym pogodzić,
więc użył fortelu, aby się wymknąć i z nim pobyć. – ostatnie wyrazy
niemal wykrzyczał, płacząc niczym zagubione dziecko w środku centrum
handlowego.
Przechodzący tamtędy Teppei przystanął z wrażenia, starając się odgadnąć, któż to tak straszliwie zawodzi.
-
Ale w sumie, co mnie to obchodzi? Niech robi, co chce, umawia się z kim
chce i... – poprawiający się humor ponownie osiągnął minusową skalę. –
To oznacza, że nie będzie mnie całował... Nie! – zawył blondyn, nagle
podskakując w miejscu, gdy coś dotknęło jego ramienia. – Kim... Teppei? –
wytarł łzy, wstając nieporadnie. – Co tu robisz?
Chłopiec patrzył na niego z zaciekawieniem.
-
Zwiedzałem zamek. – rzucił prędko, wskazując paluszkiem na
zaczerwienione oczy anioła. – Przez kogo płaczesz? Słyszałem, że chcesz,
by ktoś dał ci buzi. – zarumienił się, zdając sobie sprawę, że właśnie
zdradził się, niejako mówiąc, iż podsłuchiwał, ale roześmiane oblicze
morskookiego wyraźnie go uspokoiło. – Jeżeli chodzi ci o Lu... – wiercił
butem w podłodze. – bo ja was kiedyś widziałem. Przez przypadek! –
dodał szybko, patrząc na niego niewinnie. – To... nie sądzę, aby miał
cię zostawić dla kogoś innego. Zanim się tu pojawiłeś, on bardzo często
opowiadał mi o tobie i mówił, wiesz? – potaknięcie ze strony Michaela
upewniło go, że chłopak słucha. – I mówił, że bardzo chciałby się z tobą
spotkać, a razu słyszałem, jak rozmawiał z Astrotem, że chętnie
zobaczyłby, jak robisz mu loda, ale nie wiem czemu… Przecież prościej
jest go sobie kupić, prawda? Choć to na pewno coś ważnego i uczuciowego.
Tylko dla was!
Michael pąsowiał z każdym wypowiedzianym przez malca zdaniem, a to ostatnie ścięło go z nóg.
- M-Może chc-chciał mieć z-zapas. – wydukał.
Teppei przytaknął ochoczo.
-
Już ja sobie z tobą porozmawiam. – mruknął blondyn, otwierając drzwi. –
Wejdziesz? Jestem skazany na samotność. – zwrócił się do malca, zaraz
się jednak reflektując. – W sumie nie powinieneś... nie znasz mnie i...
-
Jesteś aniołem. – spojrzenie posiadające nutkę niezrozumienia dla
Michaela wywołało u niego chichot. – Nie możesz zrobić mi krzywdy, a
poza tym bardzo cię lubię.
^^^
Kilka
godzin później, kiedy Lu uwolnił się od papierkowej roboty i mógł
wreszcie odpocząć, wszedł do swojej komnaty i zastygł w bezruchu,
dostrzegając osobliwy widok.
Otóż podłogę zdobiły liczne kartki z
rysunkami, a na jego łóżku drzemały dwie wtulone w siebie osoby.
Starsza delikatnie obejmowała kilkuletniego chłopca, który wczepił
rączki w przód bluzki mężczyzny.
Książę uśmiechnął się, rozczulony obrazkiem i szczelniej okrył właścicieli anielsko spokojnych twarzyczek.
- Eh, Misiek. – szepnął. – Pasowałbyś do roli ojca.
Poniekąd nawet nie wiedział, jak bliski jest prawdy.
Hej,
OdpowiedzUsuńMichael jest taki smutny, a Lucyfer tak wiele by rzeczy chciał robić z Michaelem, a Teppei uroczy i taki niewinny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, och lecę przytulić Michael'a bo jest taki smutny... a nasz Lucyfer bardzo wiele rzeczy by z nim chętnie robił ;) Teppei jest uroczy...
nie ma rozdziału "wrogowie w" to nadraniam tutaj ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplugko Basia