17 kwietnia 2011
Witam moje Elfiątka! xD Jakoś udało mi się przeżyć miniony tydzień, ale zapowiadają mi się dwa dni lekkiej masakry, ale... no ja nie dam rady? XDD Niedługo święta... a ja mam wolne od czwartku ;3 Nareszcie ogarnę pokój xDD A! Zapomniałabym! Mamy nową-starą postać - zajrzyjcie w postaci po lewej ;3
Odpowiedzi:
Violet;) - Mrrr, to pewnie, że chcę o nich przeczytać! Głównie to Twoja zasługa - w końcu wena i sama Ty pracujesz na własne opowiadania... ja co najwyżej szprycuję Cię demoralizowaniem XDD Mój adres... a wiesz, pisz na ksenia666@op.pl (ah, cóż za demolizm xD), bo wtedy wreszcie będę miała po co tam zaglądać i Onet mi poczty nie zabierze XDD
Sonietta - Haha, w moim przypadku też by tak było - jak się takie dziecko może odnosić do własnego ojca-matki, prawda? I do tego deklarować chęć pofolgowania sobie z drugim tatą! Na szczęście zmieni się chłopak ;) Gdyby urodziły się bliźnięta, to jedno pewnie wdałoby się w Miśka, a tak... będzie mały miks z naznaczeniem na cechy Lu xD Dziękuję ;3 Piątka zawsze się przyda xD
Star1012 - Cechy anielskie uwydatnią się po urodzeniu dziecka... no i raczej w pierwszym/drugim etapie, choć i trzeci nie będzie specjalnie "Lucyferowaty" XD Dziś pokazuję jednak Kio, który pociągnie się jeszcze trochę, choć właśnie nie wiem, czy będzie jeszcze w następnej notce, czy też raczej wplotę coś innego, a dopiero później znów ukażę Kio... Hmm XD
Zielona Strefa
Czy Wy też tak macie, że ostatnimi czasy chcielibyście wyłącznie spać? XD
Ogłoszenie parafialne:
Za tydzień notki nie będzie (24.04.) niestety. Obawiam się, że nie miałabym kiedy jej dodać ^^'
Obecny rozdział dedykuję Vergithii,
która obchodzi dziś swoje urodziny ;3 Oraz moim rodzicom, którzy
wczoraj mieli rocznicę ślubu, bratu, który ma dziś imieniny i... sobie,
bo swoje miałam wczoraj xDDD
Dziękuję za liczne komentarze ;3
UWAGA - Dziś nie powiadamiam!
-------------------------------------------------------------------------------
Erich Fromm – Człowiek tylko wówczas jest szczęśliwy, kiedy interesuje się tym, co tworzy.
Istnieje przesąd, że jeżeli śpimy na nowym, innym niż własne, łóżku, to
sen, jaki nas najdzie spełni się w ciągu najbliższych tygodni.
Nikt
jednak nie wymyślił, co może oznaczać czarna plama, która malowała się w
umyśle pewnego, nieco poturbowanego maga. Być może zapowiadała ciężkie
czasy? A może nakazywała zostać w obecnym miejscu i czekać na nową marę
senną?
W
dużym pokoju, który mieścił w sobie średniej wielkości szafę, łoże,
stojak na broń białą oraz zdobione krzesło z czerwoną pufą, na jakiej
spoczywał asortyment bitewny przykryty muślinowym materiałem, leżał
powoli wybudzający się ze snu mężczyzna. Potarł policzek o jedną z
poduszek, prawdopodobnie chcąc jeszcze przedłużyć drzemkę, lecz
uprzytomniwszy sobie, że takowych wygód, jak spokojny, ożywczy sen nie
miał od dawna, zerwał się na nogi, czy też odpowiedniej byłoby użyć
słowa „próbował”. Bolesny ucisk usztywnionego barku dawał o sobie znać
po każdym gwałtowniejszym ruchu. Jak się okazało – lewa noga także
odmawiała posłuszeństwa oraz współpracy, dlatego jedyne, co pozostało
owemu jegomościu, to wytężenie umysłu, który dopiero teraz odzywał się
przytłumionym pulsowaniem.
Osoba
ta należała do racjonalnie planujących wcześniejszy przebieg wydarzeń,
więc nim pierwsza czarownica wystrzeliła snopem czerwonego światła,
oznajmiając godzinę dziesiątą, mag przypomniał sobie wszystko, co miało
miejsce dnia poprzedniego.
Opadając
na poduszki pomyślał sobie, że lepiej trafić nie mógł, bo raz, że
odnalazł tego, kogo szukał, a dwa – ta sama osoba ochroniła go przed
łowcami, więc mógł liczyć na jakieś wsparcie, protektorat, czy też jak
kto wili – immunitet.
Niebo
już mu podziękowało, na Ziemi nie miał czego szukać, więc jedyną i
ostatnią opcją pozostawało przeciwieństwo Krainy Niebieskiej.
Fakt,
że nie miał zbyt dobrego wejścia, ale, jak to się mówi – nie ważne jak
mężczyzna zaczyna, ważne jak kończy... A może chodziło o ogół, a nie
tylko osobnika płci męskiej... Mniejsza o to – liczy się sens.
Zaraz
za uzmysłowieniem sobie wszystkich potrzebnych informacji, w jakich
skład wchodziła obecna lokalizacja, stan zdrowia i tymczasowe, ale
jednak bezpieczeństwo, mag zamarł na moment, wstrzymując oddech.
Zważając na rany podniósł się do siadu, rozglądając się uważnie, aby
niczego nie przegapić. Zaczął odczuwać niepokój w związku z
niezarejestrowaniem ważnego i cennego dla niego przedmiotu. Musiało
minąć kilka minut, aby względny przypływ mocy – mocno skompresowanej –
odwiódł go od przekonania o własnej ślepocie. Z miejsca odetchnął z
ulgą, dotykając białego wzoru na klatce piersiowej, który schodził się
ku jednemu z dwóch guziczków na jego ciele. Uwagę przykuł mu rozmazany
kolor niewielkiej części tatuażu.
-
Znów się przemęczasz, Feyth. – mruknął do siebie i opadając na
poduszki, przymknął oczy. Regeneracja obydwojga musiała potrwać trochę
dłużej, gdyż najwyraźniej pomocnica maga odrzuciła leczenie na rzecz
swego pana i przyjaciela, spychając własne zdrowie na drugi plan.
Mężczyzna pogrążył się z myślach, wspominając, jak doszło do tego, że jest teraz tym, kim jest.
Odkąd opuścił Niebo wydawało mu się, że ręka boska jeszcze go dotknie. I nie mylił się.
Wystarczył
jeden dzień, aby jego życie wywróciło się, pogmatwało, poplątało... i
tak już zostało. Wiele razy zadawał sobie pytanie – dlaczego on – i w
końcu ktoś się nad nim ulitował i opowiedział zasłyszaną legendę. Owy
nieznajomy nie był jakimś potężnym władcą, ani bogatym królem, choć
niejeden mógłby pozazdrościć tak świetnej gospodarności i szacunku ze
strony ludu. Rzecz działa się na Ziemi, co mogło wydawać się dziwne, ale
takowym nie było. Ot, przesądy i wierzenia ludzi miały w sobie ziarno
prawdy, a w tym przypadku – chyba całą garść.
Kio,
bo to o nim mowa, posiadał w sobie ogromne pokłady energii, których nie
mógł – z wiadomych przyczyn – używać w Niebie. Jak by to wyglądało?
Poza tym Królestwo Niebieskie nie potrzebowało hołubienia się własnym
potencjałem, dlatego moce maga zostały w nim zapieczętowane. Niestety,
długotrwałe ograniczenia mogły być bardzo niebezpieczne dla młodego
anioła. Jak się później okazało mężczyzna miał dwie drogi wyboru – stać
się skrzydlatym, albo tym, kim jest obecnie. Z racji przypadku
przydzielono go do tej pierwszej grupy, skazując na późniejsze
nieudogodnienia. Z tego powodu Bóg zdecydował się kontrolować Kio i
jednocześnie szukać ewentualnych możliwości ratunku, które w rezultacie
odnalazł. Bił się z myślami, czy należy uświadomić maga, co do jego rasy
i wtedy niespodziewanie pojawił się Lucyfer wraz z zaczątkami na
dobrego partnera Michaela. Jak było wiadomo, Kio także lgnął do
blondyna, więc nakazanie mu pokory i odszukania szczęścia gdzie inaczej –
czego Stwórca musiał być pewny, bo nie wysłałby mężczyzny na pewną
niedolę i nieszczęście – było ułatwione. Z czasem
odblokowywał co poniektóre pieczęcie, martwiąc się możliwymi efektami
ubocznymi. Tylko raz spróbował pospieszyć proceder, a uświadczył się w
przekonaniu, że pośpiech nie popłaca. Przez to wydarzenie Kio otrzymał
kolejny zalążek innej rasy, choć nie wydawał się tym faktem szczególnie
oburzony. Ba! Kiedy Bóg wreszcie odważył się przyznać do wszystkiego,
mag wykazał maksimum spokoju, przyjmując wszystko z kamienną twarzą i
godząc się na swój los.
Ileż
razy zdolności uzyskane przez niecierpliwość Stwórcy przyniosły mu
ratunek? – nie był w stanie zliczyć. Wiedział tylko, że nie dałby sobie
rady bez swojej Fey, gdyż to ona dodawała mu sił w walce. Tak, tak, Kio
stał się Smoczym Księciem i to nie byle jakim, o czym przekonał się w
krótkim czasie po dołączeniu do członków bractwa. Oczywiście tę
informację zachował dla siebie, nie chcąc wszczynać niepotrzebnego
zamętu, jaki najprawdopodobniej powstałby w wyniku jego decyzji, jaką
podjął, a która została przyjęta z głośną dezaprobatą.
Nie
znajdując zrozumienia wśród nowego ludu, postanowił go opuścić, póki
mieszkańcy nie byli jeszcze zbyt srogo wobec niego nastawieni.
Wygnany
już z dwóch krain podążył do prawdziwej ojczyzny. To tam zaznał spokoju
i po raz pierwszy od dłuższego czasu – miłości. Nie traktowano go
gorzej, niż rodowitych mieszkańców, współczując mu tułaczki i pomagając
na wszelkie sposoby. Nawet mała smoczyca, która po ostatnich
wydarzeniach wolała się nie ujawniać, wreszcie odważyła się pokazać
kilkutysięcznej społeczności – ku uciesze dzieci, które obchodziły się z
nią ostrożnie, ale ich zabawom nie było końca, więc ruchliwa istota
spała później jak kamień.
Na
początku wszystko toczyło się normalnym torem. Dopiero z czasem ciało
Kio zaczęło dziwnie reagować, drżeć i sprawiać wrażenie pulsującego
wulkanu. Jednak to musiało się stać. Wszyscy mieszkańcy szczycili się
posiadaniem specyficznego dodatku w postaci kocich uszu – i tylko ich.
Nie było żadnego ogona, wąsików czy dłuższych kłów. Niewielką przemianę
przeszły jedynie paznokcie, które nabrały ostrzejszego kształtu.
Ponadto
matka Kio była potężną elfką-kapłanką, więc i syn odziedziczył po niej
niektóre cechy. Trzeba przyznać, że mag był jedynym takim mieszańcem,
który posiadał w sobie aż tyle ras. Niemniej one wszystkie uratowały mu
życie, gdyż każda wymagała konkretnej mocy, a tej Kio miał aż w
nadmiarze.
Kilka
miesięcy przed spotkaniem z Lucyferem, Kio przeszedł poważną rozmowę z
sędziwym rządcą wioski, jakiego liczne pokolenia posiadły wiedzę
przyszłości.
Szczerze
powiedziawszy mag obawiał się kolejnego odrzucenia, więc wyrażając swe
podejrzenia został potężnie zrugany i uderzony w głowę.
-
Gdybym mógł, przywiązałbym cię do posągu twej matki, ale nie taka jest
przyszłość znakomitego wojownika, jakim się stałeś. – dało się zobaczyć
wyraźne zasmucenie starszego, aczkolwiek nie wyglądającego na swoje lata
wodza. – Musisz podążać za kolorem ognia, ale widzianego oczyma, nie
duszą. Zamknięte powieki nie ukażą jego magii, dlatego uważnie obserwuj!
– głos mu drżał, nie chcąc zgodzić się z wyrokiem przepowiedni.
Przecież dopiero co go odzyskali, a już muszą oddawać… wydawać za kogoś
innego. – U boku tej istoty zaznasz szczęścia, które nie sprzyjało ci
przez wszystkie lata, jakie przeżyłeś... Ale obiecaj – policzki pokryły
się wilgotnymi strumieniami – że nas odwiedzisz.
Wtedy
Kio po raz pierwszy usłyszał tak gorliwe chęci przyjęcia go z powrotem –
wręcz nakazujące. Zrozumiał, że dobrze zrobił odnajdując to miejsce i
poprzysiągł samemu sobie na własne życie, iż prędzej zginie, aniżeli nie
spełni prośby wodza, który był mu niczym ojciec, jakiego nie było mu
dane poznać.
Lud płakał za nim, kiedy opuszczał bramy miasta. Oni naprawdę nie życzyli mu źle!
Tak
właśnie potoczyły się jego losy. Od tamtej pory poszukiwał opisanego
przez przywódcę osobnika, z czasem przestając zarzucać sobie wyłącznie
płeć kobiecą. Fortuna bywa przewrotna, więc nie należało dać się jej
przechytrzyć. Kio nie rozumiał jedynie kwestii o oczach...
Jak można kogoś nie widzieć, mając ukryty w nich dar, który namierzał magiczne przedmioty i istoty?
Być
może będzie miał szansę sprawdzić to tutaj, w Piekle? Przecież ludność
demonów i diabłów liczyła sobie kilka miliardów, a więc jest w czym
wybierać. Ponadto kto, jak nie te stworzenia lubowały się w ogniu i czerwieni, prawda?
Kiedyś przypadkiem usłyszał, że w tych rejonach przebywa jego dawny przyjaciel, więc licząc na łut szczęścia, sądził, że zostanie szybciej odnaleziony przez niego, a nie skatowany z woli łowców.
Kiedyś przypadkiem usłyszał, że w tych rejonach przebywa jego dawny przyjaciel, więc licząc na łut szczęścia, sądził, że zostanie szybciej odnaleziony przez niego, a nie skatowany z woli łowców.
Miał
nadzieję, że uda mu się szybko załatwić tę kwestię, aby powrócić do
niewątpliwie tęskniącej za nim wioski. Bez nich czuł się odrobinę
niepewnie. To tam nauczył się sztuki fechtunku, czarowania i posiadał
pozwolenia na wybuchy energii, jakie kumulowały się w Niebie. Nikt nie
ganił go za zniszczone pole treningowe – po części i dlatego, że nigdy
nie objawiała się w nim cecha lenia i nieroba, dlatego zepsute przyrządy
od razu naprawiał, ucząc się w ten sposób przeciwieństwa niszczenia.
Trzeba przyznać, że wędrówka, jaką obecnie poniekąd zakończył, zabrała
mu sporo sił, dlatego chwilę wypoczynku przyjął z istnym namaszczeniem i
błogosławieństwem. W końcu smoczyca także przebyła wiele krain, które
niekoniecznie służyły jej zdrowiu.
Aby
móc się tutaj dostać, obydwoje przemierzyli kraje lodu, wody, bagien,
burz i innych żywiołów, a skłonna do wyczerpania istota męczyła się
niezmiernie. Za jej stan po części odpowiadał sam Kio, bo nawet
najmniejsze jego urazy zostały od razu wyleczone. Z tego powodu zaczął
na siebie bardzo uważać, aby troszczące się o niego zwierzątko nie
musiało się aż tak wysilać.
Ponownie pogładził wyostrzającą się już część tatuażu, uśmiechając się do niego.
W
tym samym czasie drzwi do zajmowanego przez niego pokoju otworzyły się
delikatnie. Prawdopodobnie ten, który chciał zajrzeć do Kio, nie miał
zamiaru go budzić, jednak zauważywszy, że mężczyzna już wstał, popchnął
mocniej trzymaną w dłoni klamkę i szczerząc się od ucha do ucha dopadł
łóżka Kio, obejmując go za szyję.
-
Mikuś, słońce, dusisz mnie. – mag przeczesał jasne włosy przyjaciela,
obserwując roziskrzone spojrzenie morskich tęczówek. – Sądząc po
maślanych ślepiach i ogromnym rumieńcu, Lucyfer musiał się dobrze
spisać. – skulił się, kiedy oberwał z pięści w głowę. – Pięknie, Mikuś!
Bijesz leżącego! – pogroził mu, udając oburzenie.
Michael westchnął głęboko.
- Mogłeś dłużej spać... Zdecydowanie dłużej, Kio. – mruknął, siadając na brzegu legowiska.
W
głębi serca cieszył się, że temu zwariowanemu chłopakowi nie stało się
nic złego. Co prawda potrzebna była szybka interwencja najlepszych
lekarzy Piekła, ale obyło się bez poważniejszych urazów. Od razu
wyregulowano magiczne uszczerbki, więc Smoczy Książę był jak nowo
narodzony.
- Raczej Kamio et Mar, prawda?
Chłopcy
odwrócili się w stronę progu, w którym ze skrzyżowanymi ramionami stał
Lu. Wyglądał na poważnego, więc i mina maga wyraźnie się zmieniła.
Hej,
OdpowiedzUsuńkto jest przeznaczony Kio? a może chodzi o syna Lucyfera i Michaela? jak się okazuje Kio jest smoczym księciem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, kto jest przeznaczony Kio? a może chodzi tutaj o syna Lucyfera i Michaela? Kio jest smoczym księciem jak się okazało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia