19 grudnia 2010
Witam moje Elfiątka xD Wyrobiłam się przed północą... no proszę xD Tak, tak, złapałam lenia, ale spokojnie - chcieć, to móc, więc jakoś dałam radę. UWAGA - POWIADAMIAM JUTRO, WIĘC PROSZĘ O WYBACZENIE ;)
Odpowiedzi:
Star 1012 - Niestety dzisiejszy rozdział jest raczej mało... ciekawy. Nie miałam na niego pomysłu, ale pocieszające jest to, że wiem, co pisać następnym razem xD Papeteria w anioły jeszcze nie zostanie wyjaśniona - stanie się tak następnym razem. Teppei zdecydowanie powinien zatykać sobie uszka, ale skoro nie ma opiekunów, to jest panem samego siebie... do czasu xD
Fusae-Chan - Mruff! XD Kumple z wojska? Doprawdy? Tym też mi się nie chwalił... a to niedobry diabeł.. Ale dobrze wiedzieć, że Lu jest wygimnastykowany ;> Tak, dodałaś 4000 komentarz. Raju... aż tyle ich jest? *_* Teppei to zawodowiec - on wszystkich rozczula xD W następnej notce będzie pierwsza faza rozpoczynająca poczęcie xD Uh, ale się Gabi zbulwersuje xD
Sonietta - Misiek jeszcze będzie miał huśtawki nastrojów... na przykład dziś był strasznie chętny xD Jeszcze nie jest w ciąży... przeżywa okres XD Bez... źródełkowania z pewnej części ciała xD Co do ciąży, to pierwsza faza za tydzień xD
Aq - Kiedy się dowiedzą o ciąży... Jeszcze troszkę to potrwa. Póki co nie ma ciąży - jest perfidny okres XD Już dodaję rozdział xD
Zielona Strefa.
Pochwalę się - dostałam 5 z kolokwium z Technologii Multimedialnej xD Święta... Jak ja już bym chciała czwartku xD
Ogłoszenia parafialne:
Niedługo pojawi się tutaj one shot stworzony przez Grelkę ;* Prawdopodobnie nastąpi to w środę, więc licznie zapraszam - To już dwa lata, jak tworzę z Wami yaoi'cowską rodzinę xD Jesteście WIELCY!
Rozdział dedykowany Fusae-Chan - za 4000 komentarz, Aq - która nie mogła doczekać się nowej notki, Kirhan, która jest ze mną od początku, Grelce, która zawsze poprawia mi nastrój i tworzy dla mnie wspaniałe (i długie xD) dziełko oraz dla wszystkich (kiedyś chyba wymienię każdego z osobna xD) wspaniałych ludzi, którzy zawsze dostarczają mi wielu emocji, kiedy doradzają, chwalą, podpowiadają, proponują (ciążę Michaela xD). Po stokroć Wam dziękuję ;*
--------------------------------------------------------------------------
Stres po przebudzeniu? Poranki
w Niebie są ciche, ciepłe, pozbawione myśli nastawionych na nerwy. Tam
wszystko przychodzi łatwiej, pomimo mnogości obowiązków. Przeciętny
anioł nie wiedział... Nie miał możliwości skorzystania z wiedzy na temat
tego, jak to wygląda w Piekle… Oprócz Michaela.
Kiedy
chłopak otworzył oczy, zobaczył czarną gęstwinę grubych włosów. Na
początku nieco się zdziwił, ale wspomnienia z minionego wieczoru szybko
dały o sobie znać.
Uśmiechnął
się lekko, kiedy wrażliwe opuszki zmierzwiły dłuższe kosmyki,
przenosząc się na dziecięco miękkie policzki. Specyficzny zapach skóry
młodego człowieka działał na blondyna wręcz usypiająco. Gdy oczy
archanioła ponownie zaczęły się zamykać, czyjaś dłoń wylądowała na jego
biodrze, pnąc się pod cienką bluzkę. Dzięki temu świadomość Michaela
podpowiedziała mu, że ma się natychmiast ocucić.
Z tego, co blondyn pamiętał, kładł się tylko z Teppeiem, więc kim był osobnik przylegający teraz do jego pleców?
Konkretne
ruchy na klatce piersiowej morskookiego wywołały z jego ust ciche jęki.
Dziwiło go własne zachowanie, ale przyjemność była silniejsza. Dwa
palce, które zabawiały się sztywnymi już brodawkami, nie przestawały ich
podszczypywać, ku uciesze ich właściciela. „Agresor”, rozochocony
brakiem protestu, zsunął dłoń niżej, na podbrzusze Michaela, który
dopiero wtedy uprzytomnił sobie, co tak naprawdę się dzieje. I że jeśli
czegoś nie zrobi, może się to źle dla niego skończyć.
Złapał nadgarstek na linii własnych spodni, pojękując z ogarniającej jego ciało fali błogości.
- Zostaw. – poprosił ostatkiem silnej woli, zaciskając nogi, aby nie kusić losu.
Znad
jego ramienia wyjrzał nie kto inny jak Lucyfer. To, co kryły jego oczy,
stanowczo nie przypadło archaniołowi do gustu. Żar ognia buchał z
piwnych tęczówek, a Książę niemal obsesyjnie wpatrywał się w młodszego
towarzysza, którego uraczył soczystym pocałunkiem.
-
Poczekaj, nie ruszaj się stąd. Odniosę Teppeia i będziemy kontynuować. –
diabeł wyglądał jak napalony jeleń w czasie rui. Język szybko szusował
po wargach, a ciepłe powietrze parzyło brodę morskookiego.
Lu
porwał w ramiona bezwładnego kilkulatka i teleportował się z nim do
pokoju Astrota. Ułożył chłopca w łóżku naprzeciwko przyjaciela, które
zajmował „ulubieniec” czerwonowłosego. Zaraz potem zniknął, przenosząc
się z powrotem do swojej sypialni.
Tymczasem
obudzony malec przeciągnął się lekko, natrafiając łokciem na coś
miękkiego. Gwałtownie obrócił się, stykając z niewielkim nosem.
Taka
zmiana zaskoczyłaby niejednego. W końcu jeszcze chwilę temu Teppei
znajdował się w ciepłych ramionach morskookiego, a teraz spoczywał obok
niezbyt znajomego mu mężczyzny.Spiął się cały, automatycznie się
cofając.
-
Cześć. – Gabriel byłby równie zaskoczony tym niespodziewanym
zjawiskiem, gdyby nie to, że zauważył przybycie Lu. Widział, jak jego
mały gość zbliża się ku krawędzi ich legowiska, więc czym prędzej
skoczył do przodu, chroniąc go przed upadkiem. – Nie bój się. Jestem
przyjacielem Michaela, którego jak pamiętam, znasz. – z uśmiechem
przyjął wyraźne rozluźnienie drobnego ciałka. Nigdy nie obcował z
Piekielnymi dziećmi, ale serce podpowiadało mu, że ma się zachowywać
normalnie. Zrobił miejsce małemu uciekinierowi, po chwili krzycząc z
nadmiernej masy, jaka na nim spoczęła.
-
As... Złaź ze mnie, Klocku! – warknął, usiłując zrzucić z siebie około
sześćdziesięciopięciokilogramowy ciężar, jaki wcale się nim nie
przejmował.
- Teppuś, Teppuś, jak fajnie, że mnie odwiedziłeś.
Białowłosy
aż przetarł oczy ze zdumienia (oczywiście wtedy, kiedy As raczył go
uwolnić), nie dowierzając w to, co widzi. Ten duży dzieciak podrzucał
chłopczyka na bezpieczną wysokość, wywołując u niego salwy radosnego
chichotu.
Co
prawda Astrot zawsze zachowywał się jak nie wyrosłe z pieluch psotne
maleństwo, ale żeby posiadać i doskonale ukrywać w sobie zdolności do
opieki, czułości i umiaru w zabawie (!) oraz ochronę?
To
Gabrielowi nie przeszło przez głowę. Co większa – ze zgrozą odkrył, iż
naprawdę cieszył się, że było mu dane poznać go z tej strony... Choć
gdyby się dłużej zastanowić, to białowłosy zawsze spławiał Asa,
uważając, że rozmowa z nim to strata czasu...
Przecież to nie jest zachowanie godne anioła!
Może rozmyślałby nad tym nieco więcej, ale konspiracyjne szepty sprowadziły go na... Do Piekła.
-
Co wy kombinujecie? – zmrużył oczy, unosząc się na łokciach i... to był
jego błąd, gdyż sam ułatwił zadanie dwójcie złowieszczo uśmiechającym
się diabełkom. Chwilę później odczuły to jego żebra, które brutalnie,
krwiożerczo, drapieżnie, bestialsko, bezlitośnie... czule zaatakowano.
Gabi zgiął się w pół, wijąc pod nimi, aby kilka sekund później łkać głośno.
-
Prze...przestańcie... Pro... proszę! Bą... bądźcie poważ... ni. –
białowłosy wciągnął ze świstem powietrze, gdy kończące się gilgotki
zamieniły się w subtelne muśnięcia dwóch par wilgotnych warg.
Jedne
z nich pozostały na obrzeżach pępka, lecz drugie odważyły się zapuścić w
bardziej zakazane rejony. Ich właściciel, pamiętając o moralności i
obecności nieletniego, starał się nie popuszczać wodzy dobrego smaku. Co
prawda nie zrezygnował z całowania prężącego się ciała, a szyja także
wydawała się kuszącym miejscem... tak samo jak żuchwa, policzki i... Oh!
Dlaczego
on wcześniej nie wpadł na pomysł zakosztowania tak smacznego posiłku w
postaci miękkich, delikatnych i strasznie upartych ust?
Nie
chodziło o brak dostępu do ich wnętrza, a raczej o wielkie pokłady
energii, jakie Gabriel wkładał w pocałunek. Walka przerodziła się w
leniwe skubanie i dopiero ciche chrząknięcie uświadomiło białowłosemu,
że dziecięce rączki już nie głaszczą jego skóry, a Teppei mnie w rękach
kołdrę, rumieniąc się znacznie.
-
Nie chciałem wam przeszkadzać, ale... trochę się wstydziłem i... ja... –
donośne burczenie wyjaśniło całą sprawę, a onieśmielony chłopiec objął
brzuszek, spuszczając wzrok.
Gabriel zaśmiał się serdecznie, już dawno nie pamiętając jak wyglądają małe, codzienne kłopoty.
Tym
razem to Astrot osiągnął stan zdziwienia, kiedy poznał inną twarz
towarzysza. Z przyjemnością oglądał dokazujących ze sobą chłopaków.
Nagle spoważniał, gdy anioł przytulił Teppeia, wyraźnie oblewając się
czerwonymi plamami.
Coś było nie tak...
- As... Co myślisz o adopcji?
Głośny
wybuch urywanego, nerwowego chichotu odbił się w czterech ścianach. Na
początku czerwonowłosy pomyślał nawet, że się przesłyszał. Potem
stwierdził, że ktoś podmienił Gabriela, ale im dłużej wpatrywał się w
pewne swego, ciemne oczy, tym mniej szczęśliwą miał minę.
-
Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Gabim? – diabeł objął jego ramiona,
delikatnie nimi trzęsąc. Gdy zobaczył zawód na twarzy chłopaka, przetarł
czoło, masując skronie. – Nie wiem, co ci się stało i nawet nie mam
pojęcia, co o tym myśleć. Kogo chcesz adoptować?
-
Teppeia... Ale As, popatrz! – dodał szybko, wiedząc i czując, że coś
się z nim zmienia i że tak naprawdę bardzo mu zależy na spełnieniu swego
nowego i chyba jedynego dotąd marzenia. – Widzimy się często, więc nie
ma problemu z opieką... Chyba, że...że ty nie chcesz, że my... Nie ma
„nas”, prawda?
Demon
planował zakopać się w kołdrę, nakryć głowę poduszką i iść spać, co też
pospiesznie zaczął wykonywać, aby po otworzeniu oczu dowiedzieć się, że
to wszystko było złudzeniem, lecz słowa, jakie zaraz nastąpiły, wyrwały
go z objęć Morfeusza.
-
Ale ty jesteś głupi, wiesz? – płaczliwy głosik Teppeia poruszyłby
niejedno serce. Chłopak nie chciał dłużej zostać w tamtym miejscu, więc
wstał gwałtownie, lecz został zatrzymany. – Nie mam rodziców, a... a... –
rozpłakał się, wtulając w Gabriela.
-
Zrobiłem ci nadzieję... Pewnie trudno ci tutaj. Jesteś młody, pragniesz
miłości, a ja, choćbym chciał, nie mogę cię zabrać do Nieba... Ale
postaram się często tutaj wracać, abyś nie czuł się samotny, dobrze? –
białowłosy otarł mokre policzki malca, sam rzewnie je roniąc.
A co na to Astrot? Był w ciężkim szoku.
Sztywniacki, poważny mężczyzna z formalnymi odzywkami nagle zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni?
Czerwonowłosy parsknął, podczołgując się do nich. Wiedział, że Teppei wzbudza wiele uczuć, ale żeby ojcostwo?
-
Jak to sobie wyobrażasz, Gabs? Myślisz, że Bóg się zgodzi? O Lu się nie
martw. On już dawno dał nam błogosławieństwo. – cmoknął ciemnowłosego w
nos, puszczając mu oczko.
-
Niedoczekanie. – ironiczne prychnięcie okazało się niewyraźnym
pomrukiem. – Damy radę. Porozmawiam z Nim... Na pewno się zgodzi.
-
A jeżeli nie? To co wtedy? Oczywiście możemy stanowić rodzinę na
odległość, pewnie, ale po co? Nie lepiej jest wszystko zostawić tak, jak
teraz i...
- Nie.
Umęczone spojrzenie dało Asowi pojęcie o tym, do czego dąży anioł, który nigdy nie powie tego na głos.
- Jesteś więc skłonny wiele poświęcić?
Kiwnięcie głową przypieczętowało przyszły, wątpliwy los.
Diabeł westchnął, biorąc Teppeia „na barana”.
- W takim razie idziemy do Lu. Przy okazji trzeba znaleźć ci coś do jedzenia. – spojrzał w górę, prosto w iskrzące się oczy.
-
Tylko nie myśl sobie, że robię to dla ciebie. Pobyt tutaj rozjaśnił mi
kilka spraw, a ja nie mogę pozwolić na to, aby tak inteligentny chłopiec
dorastał w zdemoralizowanym otoczeniu, jakie mu serwujesz.
- Oho, zrzęda wróciła. To sam go sobie zaadoptuj, jak jesteś taki mądry.
- Dobrze wiesz, że osoby Niebiańskie mają zakaz samotnego wychowywania dzieci…
Poza tym co to byłaby za frajda, gdybym nie skorzystał z możliwości
nauczenia cię kultury, szacunku, powagi, manier, posłuszeństwa,
eleganckiego obycia...
Kilkulatek
parsknął śmiechem, kiedy uciekając z Asem przed groźnie wyglądającym
aniołem uzmysłowił sobie, że wreszcie czuje ciepło... Ale nie takie,
jakie wywoływała temperatura Piekła, a to, którego doświadcza osoba,
jaką się kocha.
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie, Michael się budzi, ponownie zasypia, s tutaj Lu dobiera się do niego i Teepei taki szczęśliwy, Gabriel myśli o adopcji...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńpięknie po prostu, Michael się budzi, ponownie zasypia a tutaj Lucyfer dobiera się do niego ;) Teepei jest taki szczęśliwy, noo a nasz Gabriel myśli o adopcji...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia