poniedziałek, 29 października 2012

27. Przestrzeń między magnesami.

15 maja 2011

Witam Was, kochane Elfiki! xD Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział Przestrzeni, aczkolwiek muszę przyznać, że to takie... przepychanie. Pisałam to, ale myślami byłam w następnym rozdziale, więc nie bijcie za bardzo za kiepską jakość.

Odpowiedzi:

Fusia ;3 - Wróciłaś! ;3 *rzuca się i łasi, łasi, łasi* Ha, jak można się połasić, to czemu nie skorzystać xD Co do poszczególnych rozdziałów - 19-Baal jest zły, oj tak xD Ale ma swoje dobre strony.. których jeszcze nie odkryłam, ale dążę do tego, dążę XD Twój chrześniak ma różki, które w tym rozdziale bardzo mu się przydały ;> 20-Kamio et Mar... taki... zlepek wielu ras xD Ale jaki przystojny zlepek XD 21-22-23 - Misiek jest taaki niedoświadczony, ale to przez ciążę, która odbiera mu logiczne myślenie XD Niee, sprośne słowa to akurat Misiek tak sam z siebie... wiadomo, że hormony w nim buzują, ale przecież Lu nie musi o tym wiedzieć xD 24-Dziecko Miśka to diabeł wcielony... hyh xD Jeszcze się okaże, jak bardzo xD 25-A, to wiem xD Ciężko mi się pisało xD Kio to kotołak, pół-demon; pół-elf, mag bojowy, Książę Smoków i... anioł, no xD 26- Ty zboczona istoto XDD "Przeprowadził sondę", ale nie TAKĄ! XD Tęskniłam za Mruff, Mruff xD

Sonietta - Uff, to dobrze, że nie zaginęłaś xD Skrzat się martwił ;P Misiek za bardzo nie parł...e... nie prz... nie musiał przeć xD Jego syn odwalił kawał dobrej roboty xD

Star 1012 - Literki układały się przeważnie w takie 3/4 wyrazowe zlepki, które nasunęły mi takie właśnie zdanie xD Teraz też mam wizję na podobny zabieg, aczkolwiek jedna literka nie wyjdzie, bo nie ma wyrazów na "ń" XD Hahahaha XD Nie, synek Miśka nie będzie miał różowej sukienki.. bynajmniej nie przez ingerencję samego Miśka. xD Ale czy sam by był do tego skłonny... no nie wiem xD

Violet;) - Hejooo xD Znam ten ból - kolokwia, egzaminy, referaty i masakra po prostu XD Co do Twojego pytania - wiesz... Chyba mam ze 2/3 opowiadania, które nie zawierają treści yaoi *czyta* No... 3, bo 4 jest niedokończone i na poziomie przedszkolaka XD Pozostałe lawirują na etapie podstawówki xD

Zielona Strefa.

Ahh, Juwenalia ;3 Wolny czas (na naukę ==) i możliwość dłuższego spania. Jeszcze tylko miesiąc ;3

Tym, którzy jeszcze mączą się na maturach życzę samych sukcesów ;3

Zapraszam na rozdział i przepraszam za błędy (I bardzo dziękuję za komentarze!!!)

---------------------------------------------------------------------------------
Proces porodu dobrze przyswoiły istoty płci żeńskiej, bo to one są zdolne do wydawania na świat potomstwa. Związane z tym miesiące zmian nastrojów i końcowej radości przez łzy upewniały je, czasami fałszywie, czy będą chciały podjąć się powtórki z rozrywki.
Michael miał to szczęście, że jego ciąża trwała bardzo krótko, a o możliwości kolejnych dzieci nie mogło być (na szczęście) mowy. Choć nawet, gdyby istniało takie prawdopodobieństwo, blondyn wolałby powyrywać sobie pióra ze skrzydeł, niż przeżywać to na nowo. Rodził już od godziny, a jak dotąd nie było widać postępu.
- Może trzeba przeciąć?
Przerażone spojrzenia zebranych skupiły się na Lucyferze. Dla upewnienia się, że diabeł tego nie zrobi, zbliżono się do niego, aby w razie czego zainterweniować.
Spoczywający na brzuchu archanioł fuknął głośno, rozrywając poszewkę poduszki w wyrazie zniecierpliwienia. Mówi się, że jeżeli cierpienie jest duże, to krótkotrwałe i szybko mija, a jeśli ból staje się uciążliwy to zazwyczaj jest mały i da się go przetrzymać. Gorzej, gdy obydwie formy łączą się w to najgorsze rozwiązanie.
- Dziecko samo musi utorować sobie drogę. – mentorski głos Gabriela dosięgnął także uszu szykującego się ku pomocy Asa, który machnął ręką, wyrażając tym swoją dezaprobatę.
 Nie ma się co dziwić – przecież to diabeł. Nie raz określano go mianem drwala, który wszystko rąbie, jeżeli jakaś część układanki mu nie pasuje. Pewnie należał do tego typu dzieci, które wkładając klocki do odpowiednio przypisanych im miejsc nie martwią się tym, że trójkąt nie pasuje kształtem do wyciętego kwadratu.
Pod skórą pleców Michaela wyraźnie zarysował się kształt niewielkiej nóżki.
- Kop, do cholery i wyłaź wreszcie! – donośny jęk oraz szpetny wulgaryzm był tutaj jak najbardziej wskazany. Reszta niebiańskich istot nawet nie zareagowała negatywnie, przyznając Michaelowi rację, bo i oni wyglądali na mocno zmęczonych.
O ile aniołowie jakoś się trzymali, o tyle Mefi drzemał spokojnie w fotelu. Podkulił nogi pod siebie i obejmując się ramionami zasnął niemal natychmiast.  Nie śmiem nawet podejrzewać, co mogło go tam umordować, bo przecież konsumpcja związku z zielonowłosym była niemożliwa... Przynajmniej na razie.
W pewnym momencie Lucyfer poderwał się z dotychczas zajmowanego miejsca i ostrożnie rozwarł skrzydła blondyna. Gdy upewnił się w swych przekonaniach, przywołał do siebie Gabriela, wskazując mu swoje znalezisko, które nie pozostało bez echa.
- Wiedziałem, że nasze porody należą do dziwnych, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. – białowłosy pokręcił głową w niedowierzaniu.
Faktem było, iż narodziny dziecka nie mogły odbyć się tak jak u kobiet, bo i niby jakim sposobem? Z tego powodu udoskonalono boskie istoty, dzięki czemu tuż przed ostatecznym parciem uaktywniały w sobie funkcję szeroko rozumianej teleportacji. Ciało noworodka stawało się przezroczyste, lecz gdy tylko przeszło na zewnątrz i zetknęło się całym sobą z innym, niż dotąd zajmowanym światem, materializowało się bezpiecznie w wyciągniętych dłoniach przyjmującego poród.
Tym razem jednak miało być inaczej – nie pierwszy raz zresztą.
Mały diabełek posłużył się własnymi różkami, aby przeciąć skórę między piórami blondyna, tym samym ułatwiając sobie wyjście.
Gabriel natychmiast wszczął akcję, jak najbardziej fizycznego i niemal ludzkiego procesu, wybudzając tym samym Mefiego, któremu to przydzielono podgrzanie zimnej już wody. Tymczasem Książę miał służyć jako główna pomoc białowłosego. Musiał zakasać rękawy i ostrożnie, z maksymalną delikatnością rozchylać skrzydła, aby Gabi mógł wyciągnąć chłopczyka bez narażania morskookiego na dodatkowej cierpienie.
Serce rudzielca biło jak oszalałe. Nie spodziewał się, że oczekiwanie na coś takiego może kosztować go tyle nerw i strachu o życie dwóch osób, bo przecież położenie dziecka oznaczało, że musiało ono lawirować między sercem archanioła, którego utrata równałaby się końcowi istnienia.
- Ale się bestyjka kręci. – Gabriel posapywał cicho, rozkładając swe czyny na raty. – Zaraz będzie.
Z chwilą wypowiedzianych słów po pokoju rozniósł się głośny, niemal oskarżycielski płacz. Mefisto, przygotowany na taką możliwość wyregulował temperaturę wody, obmywając nią ciałko noworodka. Wszelkie potrzebne przedmioty wyczarowano już wcześniej, więc teraz skupiono się bardziej na bladym i mocno rozpalonym Michaelu.
- Tak powinno być? – niepokojące nuty zagościły w głosie Lu. Wydawał się być zagubiony, ale i trzeźwo myślący. Nie raz przyszło mu podglądać takie rzeczy i nie przypominał sobie, aby ich przebieg pokrywał się z tym, co miał przed sobą.
- Nie. – Rafael potwierdził jego obawy. – Musisz go opatrzyć i posklejać.
Tego piwnookiemu nie trzeba było powtarzać. Posługując się leczniczymi umiejętnościami, które nabył – aż wstyd, że w taki sposób – tylko i wyłącznie dzięki temu, że się nudził i nie miał co robić, oczyścił rany blondyna, połączył niektóre żyły i niczym wybitny chirurg pozaszywał plecy Michaela, nie zostawiając na nich ani śladu. Gdy tylko skończył, odstąpił miejsce Astrotowi. Ten dostał za zadanie oczyszczenie skrzydeł blondyna. Niby nic takiego, jednak zwłoka oznaczałaby wieczną czerwień na śnieżnobiałych dotąd piórach.
- Jeszcze... nie... – bardzo słaby głos archanioła wskazywał na to, że faktycznie dzieje się z nim coś niedobrego.
- Nie mogę czekać, dobrze wiesz. – chwycił aksamitny materiał, zanurzając go w jakiejś nieznanej mu substancji.
- Nie... – chłopak odsunął się na tyle, na ile pozwalały mu obolałe kończyny. – Kiedy to zrobisz to... – w tym samym momencie wygiął się w niewielki, koci łuk. Oblepiła go jasna poświata, przez którą wszyscy obecni musieli zakryć oczy. Jedynie płacz dziecka oraz krzyk jego – poniekąd – matki dał się wyraźnie rozróżnić i wychwycić pośród wszechogarniającego światła.
Gdy było już po wszystkim od razu zauważono kolosalne zmiany.
- To chyba sen... – Gabriel opadł na fotel, otwierając usta w lekkim zdziwieniu. – To przekracza wszelkie pojęcie.  Wiem, że Misiek to specyficzny i jedyny w swoim rodzaju anioł, ale żeby coś, co przydarza się tylko członkom Rady Boskiej, objawiło się też u niego... – zamilkł, dostrzegając kolejną anomalię. Wychylając się do przodu zdołał zauważyć malujący się właśnie na  policzku dziecka tatuaż, o którym kiedyś już słyszał. Poddając się zupełnie uderzył plecami o oparcie. – Chcę urlopu!
Tymczasem blondyn wybudzający się z chwilowego otępienia podniósł się do siadu. Jego wydłużone o metr skrzydła leżały swobodnie na łóżku. Morskooki próbował je podźwignąć, ale obecny ciężar, a także zmęczenie jego samego dawało się we znaki, toteż szybko zrezygnował z kolejnej próby, wtulając się w poduszkę.
- Gdybyś nałożył ten roztwór, prawdopodobnie rozsadziłoby mnie od środka. mruknął w kierunku Asa, wywołując u niego natychmiastowe odłożenie średniej wielkości pudełka.
Nagle drzwi komnaty otworzyły się niepewnie, a przez szparę między nimi można było zauważyć głowę Teppeia. Chłopczyk miał dłoń na oczach, choć palce nie bardzo pełniły powinność zasłaniania widoku, przez co wyglądał iście uroczo.
- Nie podglądam, ale byłem ciekaw, czy już można wejść.
Gabriel wyraźnie się rozbudził, uśmiechając się do siebie. Podszedł do przyszłego syna i wziąwszy go na ręce zbliżył się wraz z nim do spokojnego o dziwo noworodka.
- W domu pełnym dzieci diabeł traci swą moc. ¹ - Książę odgarnął włosy z mokrego czoła Michaela i nie zrażając się tym pocałował go delikatnie.
- Dlatego nie licz na więcej i podaj mi Anabiela.
Brwi Lucyfera zmarszczyły się momentalnie. Mężczyzna prychnął głośno.
- Chyba sobie żartujesz! Nie damy mu tak na imię!
Aniołowie i demony ukryli twarz w dłoniach. Wiedzieli, że pozorny spokój musi się kiedyś skończyć, ale z drugiej strony cieszyli się, że rudzielec wykazuje chęci ojcostwa, a nie tchórzy po fakcie dokonanym.
Michael wyraźnie poczerwieniał, nabierając dodatkowych sił. Zdołał się już bowiem wyprostować i usiąść, aby przekonywanie Lu do swoich decyzji mogło mu się w jakiś sposób udać – leżąc nie miałby zbyt wielu szans.
- Co proponujesz?
- Myślę, że Dagon brzmi dostojnie i…
- Wybij to sobie z głowy! Nawet nie mam zamiaru o tym słyszeć. Chcesz, aby śmiano się, że jest imiennikiem morskiego potwora o ciele rybim i człowieczym?
Żyłka na skroni rudzielca zaczęła szybciej pompować krew.
- Miałby coś wspólnego z tobą. Ty masz morskie ślepia, a on... – machnął ręką, ustępując pola archaniołowi.
- Jamet ² będzie wspaniałym wyborem. Jest takie... delikatne i z dobrą przeszłością. – zaznaczył przedostatni wyraz, akcentując go wyraźnie.
- Eblis ³ też ma te cechy... no prawie. – jęknął Lu, jednak szybko się opanował, nie chcąc pokazywać swoich słabości. – To prawowite imię mojego ojca, więc nie masz się co czepiać. Wiesz, jaki to byłby dla niego zaszczyt? - zawołał z wyrzutem.
Walka na słowa rozgorzała na nowo. Kiedy jeden z nich przekonywał o słuszności swoich poglądów, drugi od razu ripostował to kąśliwą uwagą na temat przeszłości, bądź wciskania dziecku cech kryształowo dobrej istoty. Różki chłopca działały na korzyść Lu, gdyż dobra istota mieć ich nie powinna, ale Michael twierdził, że wyjątkowa istota musi się czymś wyróżniać i tak w kółko.
Nie byłoby końca tej zażartej, aczkolwiek w miarę spokojnej walki, gdyby nie wejście kolejnego gościa, którym okazał się jeden z żołnierzy. Pierwszym, co dało się zauważyć po zdjęciu hełmu to peleryna białych włosów.
Widok znajomego mężczyzny przyniósł ulgę zatykającym sobie uszy diabłom, a także i noworodkowi, który od jakiegoś czasu popłakiwał, wyczuwając napięcie między rodzicami.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale panicz Ismael kazał przekazać, że czeka na niejakiego Cadata.
Wysoki pisk Teppeia świadczył o tym, że chodziło o niego. Na pytające spojrzenie Astrota wyjaśnił naprędce, że to imię przenajczystszego anioła, za jakiego uważał go przyjaciel. Nie zwlekając dłużej wyminął przybyłego Daniela, uśmiechając się do niego szeroko i polecając mu obejrzenie syna Lucyfera. Żołnierz krępował się nieco, jednak popychany przez drobne rączki nie mógł się w żaden sposób wymigać.
Dzieciątko zwróciło na niego uwagę i wyciągając drobną piąstkę zerkało na niego wyczekująco.
Mefi od razu domyślił się zamiarów małego diabełka i nie zważając na protesty żołnierza przekazał mu malca, który w momencie się uspokoił.
Nawet kiedy Michael zdawał relację z przebiegu obrad na temat wyboru imienia, ciemnowłosa istotka wydawała się być zauroczona Danielem.
- ... i teraz powiedz mi, mój drogi, które jest lepsze. Eblis,czy Jamet?
Mężczyzna przeniósł wzrok na stworzonko spoczywające w jego ramionach, uśmiechając się ciepło do pyzatej buzi.
- Masz różki, a jesteś aniołem… Niczym upadły serafin. – na te słowa Lucyfer niemal zaklaskał z radości. – Jednak na Eblisa jesteś zbyt dobry... Tak czuję. Hmmm... – zastanowił się, muskając opuszkami palców jasne policzki. – Jedyny w swoim rodzaju, z dużą mocą, niczym najjaśniejsza gwiazda na niebie... Orion.
Po ciele Michaela przeszło niewielkie wyładowanie elektryczne. Tak. On już wiedział, że to imię jest najwłaściwsze, a Daniel... Prawdopodobnie okaże się kimś w rodzaju nauczyciela i opiekuna, kiedy przyjdą niepewne czasy, a archanioł zostanie zmuszony kajać się przed obliczem Rady Boskiej.
Mówią - anioł z rogami. Kiedyś zrozumieją że rogi są potrzebne by aureola nie spadła.

¹ Przysłowie polskie.

² Jamet - anioł wspominany w pismach okultystycznych i apokryficznych. Jamet jest jedynym dobrym duchem zdolnym udaremnić nikczemne knowania demona morza, Kunospastona.

³ Eblis (Iblis, Haris,"rozpacz") - w mitologii perskiej i arabskiej, Eblis jestodpowiednikiem judeochrześcijańskiego Szatana. Eblis, jako wysoki rangą anioł,był niegdyś ozdobą niebiańskiego raju. „Przed swoim upadkiem, nosił on imięAzazel. Kiedy Bóg stworzył Adama, rozkazał wszystkim aniołom, aby oddały mupokłon, Eblis jednak odmówił" (por. Koran, sura XVIII, 50). Legendę tęprzytacza również Ginzberg w The Legends of the Jews, t. 1, s. 63: "Czyżja, stworzony z bezdymnego ognia, mam oddawać cześć istocie uczynionej zprochu?" - pytał anioł. Za karę Bóg zamienił Eblisa w szejtana (diabła), aten stał się ojcem wszystkich diabłów. Według św. Augustyna (Enchiridion, 28) iMahometa (Koran XVIII, 50) Eblis to dżin, a nie anioł czy też anioł upadły.Mitologia arabska zna trzy kategorie duchów: aniołowie, dżinny (dobre i złe)oraz demony. Jak głosi legenda, Mahomet nauczył prawnuka Eblisa niektórych surKoranu (zob. The Encyclopaedia of Islam, t. 3, s. 191). (od autora – czylijakby coś, to syn Oriona będzie coś znaczył? Hu huu xD)

Przysłowie polskie.

Akemi (17:56)

3 komentarze:

  1. Hej,
    to kłócenie się o imię dziecka, było cudowne, a Tappei uroczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cusnoe, to kłócenie się o imię dla dziecka, było cudowne, naprawdę wspaniale wyszło, a Tappei jest bardzo uroczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudownie, to kłócenie się o imię dla dziecka, było cudowne... wspaniale to wyszło, a Tappei jest uroczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń