poniedziałek, 18 stycznia 2021

12. Właściwa droga.

Cześć. O wow... naprawdę dawno mnie tutaj nie było. To opowiadanie jest moim słabym punktem. Już przy "Translate..." obiecywałam sobie - Akemi, nigdy więcej opowiadań bez magii lub jakichś nadprzyrodzonych rzeczy/zaklęć. Nie jestem dobra w realistycznych historiach. Ale! Wielkie wieści, gdyż opowiadanie skończyłam... w 3 dni. xD Wyobrażacie to sobie? Tyle lat, a ja machnęłam końcówkę w 3 dni. Um, przepraszam - nie machnęłam. Jestem z niej w pełni usatysfakcjonowana. Myślałam, że uda mi się napisać o jeden rozdział więcej, jednak byłoby to (według mnie) nieco rozwleczone. 

I nie martwcie się - nie zostawiłabym głównych bohaterów bez jakiegoś 'mizianka' na koniec. Chyba bym sobie strzeliła w czoło. 

Dziękuję, że jeszcze tutaj zaglądacie, choć kolor tego bloga chyba wywołuje nie tylko u mnie jakieś napady dreszczy. Będąc dobrej myśli, ruszam wymyślać coś nowego (a raczej ubrać w słowa to, co mam w głowie) i przy okazji pomyślę nad grafiką. 

Nie przedłużając, zapraszam na 12 rozdział i przepraszam za błędy.

PS: Mam jakiś obłęd na punkcie Drarry, więc... tak, przyszłe opowiadanie - a raczej jego bohaterzy... przynajmniej główni, mogą być mocno wzorowani. Jeśli nie zachowaniem (Boże uchowaj przed -niekiedy- ślamazarnym Harrym), to chociaż wyglądem. xD

-----------------------------------------------------------------------------------------

 

 

Podejrzenia – ▪ nieufność, ▪ przypuszczenie”

Tarapaty– złe decyzje, ▪ nierozwaga, ▪ szarżowanie

Odgrywanie samozwańczego rycerza nie zawsze kończy się uratowaniem księżniczki. Okazuje się, że w ciemności czai się smok, gotowy zaatakować nawet własne młode.

 Plan – ▪ koncept, ▪ układ, ▪ inicjatywa.”

 

Czyjś cień poruszył się w jednym z zaułków niedaleko klubu hostów. Niedługo później osoba ta pokonała kilka kroków i z chwili na chwilę można było lepiej dostrzec jej rysy. Przypadkowi przechodnie oglądali się za siebie, marszcząc czoło. Raczej rzadko mogli zobaczyć kogoś, kto z przerażeniem zakrywał usta, kuląc się do ściany. Tym bardziej, gdy tą postacią był coraz bardziej znany model, Keito Shigeru. Chłopak miał doskonały widok na porwanie – bo inaczej nie można było tego nazwać – swojego brata. To on miał być na jego miejscu... Dlaczego Rai się podstawił? To akurat potrafił zrozumieć, przecież wskoczyliby za sobą w ogień.

Gdy pierwszy szok minął, Kei uzmysłowił sobie, że mężczyzna, z którym jeszcze nie tak dawno rozmawiał Raito, zniknęła za drzwiami jego ulubionego klubu hostów. Czyżby jego brat także korzystał z tych usług? Jednak w zakamarkach świadomości przypominał sobie o tym, jak Rai opowiadał mu o swojej pierwszej miłości, która pracowała w „Hoshi no ridatsu”. Nie chciał go w to wplątywać, nikogo nie chciał, ale sprawy zaszły za daleko. Znał swoich dilerów, jednak jeśli się z nimi skontaktuje, tym samym wyda się to, że oni mają nie tego Shigeru i kto wie, co zrobią ze swoją obecną ofiarą. Musiał zacząć działać, a przecież nie zawiadomi policji. Może ten host... może coś wymyślą. To było tak głupie i nierealne, ale nie wiedział, do kogo miałby się zwrócić o pomoc.

Niemal wrzasnął z przerażenia, gdy na jego ramieniu wylądowała ciężka dłoń. Kiedy się obrócił, tylko na moment odetchnął z ulgą. Przed nim stał Ryota. Ten wspaniały, gorący kochanek, którego zostawił praktycznie bez słowa. Ten sam… który teraz miał na sobie ciemnogranatowy mundur i błękitną koszulę z policyjną odznaką na klatce piersiowej powyżej lewej kieszeni.

 - Co ty tu... jak... jesteś gliną? – Mimowolnie wykonał krok w tył, mierząc mężczyznę od góry do dołu. Tego się nie spodziewał. – Śledziłeś mnie? Byłem tylko wygodnym pionkiem do dostarczania ci informacji?

Ryota zmarszczył brwi. Nie do końca rozumiał treść oskarżeń rzucanych pod jego adresem. W ogóle nie spotkałby się z chłopakiem, gdyby go przypadkiem nie zauważył. Był tu z innego powodu i tak naprawdę źle zrobił, podchodząc do Keito. Teraz nie uwolni się od chłopaka, a zabranie go ze sobą nie do końca wchodziło w grę. Ale co miał zrobić?

- Pogadamy później. Chodź, spieszy mi się – warknął ze zdenerwowania, kiedy Kei odtrącił jego dłoń. – Słuchaj, nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Klienci „Hoshi” są różni, wybacz. Tak, jestem policjantem. To, że zwiałeś, zostawiając mi swój liścik nie oznacza, że na tyle rozpaczałem po stracie, by cię śledzić... choć dzwoniłem. – Nie był zadowolony z nuty wyrzutu, jaki usłyszał w swoich słowach. – Mam ważną sprawę. Jeżeli chcesz pogadać, chodź ze mną. Postaram się szybko to załatwić, a potem może mi wytłumaczysz, co masz na myśli z dostarczaniem informacji. – Wyminął chłopaka i nie czekając na to, czy ten idzie za nim, ruszył w kierunku budynku klubu. Gdy otwierał drzwi, Shigeru nadal stał w tym samym miejscu. Ryota zatrzymał się tylko na chwilę, po czym pokręcił głową i wszedł do środka.

Tuż za recepcją dostrzegł swego dawnego partnera policyjnego. Podszedł do niego, zdejmując z głowy czapkę. Jego brew była wysoko uniesiona, gdy witał się z jeszcze dwoma dodatkowymi osobami.

- Etsu, masz szczęście, że byłem niedaleko i mogłem podejść. Co było tak ważnego, że musiałem odwołać dobrą domową kolację z marketu? – Właśnie kończył zmianę, gdy rozdzwoniła się jego komórka. W słuchawce odezwał się Mizune, który wręcz prosił o jak najszybsze przybycie, więc niewiele się zastanawiając, wyszedł z komisariatu w roboczych ubraniach. – I kim są te osoby?

Etsuya spojrzał na Radka, uśmiechając się przepraszająco. O ile mógł z nim rozmawiać o wielu rzeczach, o tyle nie zamierzał wpakować go w jakiekolwiek tarapaty.

- To Radek, syn właściciela tego klubu oraz jego partner, Darek. Ale oni...

- Mamy randkę i nie zamierzamy zajmować wam czasu – dokończył za niego Kubiak, znów zaborczo przytulając do siebie Mikę. – Dlaczego ten blondas musi kręcić się w towarzystwie takich osób? – mruczał w myślach, gdy mijał postawnego i przystojnego policjanta.

- Zdzwonimy się! – krzyknął przy drzwiach Radek, zerkając przez ramię na przyjaciela.

Kiedy mężczyźni zostali sami, Etsuya westchnął głośno, przeczesując włosy. Powoli, dokładnie opowiedział o swoich przypuszczeniach oraz o niedawnym zdarzeniu. Jego uwadze nie uszło spięcie się przyjaciela i krótkie przekleństwo. Cóż, sprawy się komplikowały.

- Kontaktowałem się z wice kapitanem. Namierzają już chłopaka, ale nie wiemy, ile to potrwa. Wiesz, że trzeba znaleźć tego drugiego. Jemu przecież też może coś grozić.

- Samowolka nie jest dobra, wiesz o tym... To jak wygląda ten chłopak? – Przecież Ryota nie odmówiłby przyjacielowi, zwłaszcza, że chciałby znów z nim pracować. Nie był zbyt przychylny temu, że Etsuya utkwił w tej sprawie, ale po jego wypadku w pożarze szef uparł się, że głupotą byłoby nie wykorzystać sytuacji i obsadzić kogoś innego na to miejsce. W końcu starszy Shigeru musiał zaopiekować się swoją ‘zabawką’, aby Etsu siedział cicho i nie wydał tego, że mężczyzna zostawił go na pewną śmierć.

Etsuya parsknął śmiechem – zarówno na lojalność przyjaciela, jak i na jego postawę nie interesowania się pewnymi rzeczami. Owszem, informował Mizune o jakichś postępach w sprawie narkotyków, ale nie wchodził głębiej w to, z kim mogła wiązać się akcja. A już na pewno nie śledził zawodu modela.

- Ktoś chyba mówi o mnie.

Obaj mężczyźni jednocześnie spojrzeli w bok, dostrzegając stojącego obok nich Keito Shigeru. Etsu na początku zwątpił, czy go oczy nie mylą, ale natychmiast rozpoznał tego, kto się przed nim pojawił. Przynajmniej jeden problem z głowy. Zanim jednak poinformował o tym przyjaciela, ten minął go i pospiesznie podszedł do chłopaka.

- Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego tak na mnie naskoczyłeś. – Choć przecież chwilę temu się widzieli, Ryota odruchowo omiótł go spojrzeniem, jakby sprawdzał, czy nic mu się nie stało. Może i nie byli ze sobą bardzo blisko, jednak w łóżku oprócz szerokiego spektrum doznań znaleźli czas na rozmowę o wielu rzeczach. I nie były to tylko prozaiczne pogadanki, ale szczere, zabawne i inteligentne przekomarzania. – Mów, co wiesz. – Kątem oka dostrzegł, jak Etsuya rozmawia z kimś przez telefon, więc nie czekając na niego, poprowadził Keito do pokoju przyjaciela, aby móc porozmawiać w spokoju.

Chłopak nie miał czasu na podziwianie ładnie udekorowanego pokoju. W tym momencie liczyła się każda chwila. Policja już wie, nie cofnie tego... Może to i dobrze?

- Tamten też jest gliną? – Prychnął, gdy otrzymał potwierdzenie. No tak, szpieg. – Co to w ogóle za krzywa akcja? Śledzisz mnie, żeby dostać się do dilerów? – zmrużył oczy w wąską linię, krzyżując ramiona na piersi. Niemal warknął na widok znaczącego spojrzenia Ryoty.

- To nie mój brat został porwany zamiast mnie za chuj-wie-jakie machlojki. I przestań oburzać się jak nastoletnia panienka. Mamy poważny problem i póki co jesteś jedynym świadkiem, który może nam pomóc. Dlatego – złapał go za przód koszulki – z łaski swojej współpracuj, rozumiemy się? – uniósł brwi, przyszpilając go wzrokiem. Nie miał zamiaru bawić się w ‘dobrego glinę’, bo nie rozmawiał z dzieckiem.

Chłopak wytrzymał twarde spojrzenie kochanka i skinął powoli głową. Odsunął się od niego, przeczesując włosy. Sam do końca nie wiedział, co ma robić, ale pewny był jednego – Raito dostanie od niego po łbie, kiedy policja go odbije, bo co do tego nie miał wątpliwości… A przynajmniej głęboko w to wierzył.

- Tata do niedawna czynnie zajmował się tym klubem i z tego, co udało mi się dowiedzieć, rozprowadzał jakieś miękkie narkotyki. Interes rozwinął się, kiedy przygarnął twojego kolegę – skinął na wchodzącego do pokoju Etsuyę. – Wtedy, gdy wybuch pożar, pobiegł prosto do nas, dlatego cię zostawił.

Mizune nie miał o to żalu. Sam pewnie zrobiłby tak samo. Co innego pozostałe towarzystwo, które myślało tylko o sobie.

- Wam też nie było łatwo. Ojciec biznesmen, który nie dość, że sprowadza chłopców do domu, rozprowadza narkotyki, to jeszcze prowadzi klub z hostami. Trudno czerpać dobre wzorce od takiej osoby. – Niemal zaśmiał się na widok zaciętej miny chłopaka. – Nie po to tu jesteśmy. Streszczaj się.

Keitou miał ochotę rzucić się z pięściami na policjanta. Może i jego ojciec nie był aniołkiem, ale starał się jak mógł, by prowadzić swoich synów prawą i uczciwą drogą.

- Miał chyba jakieś długi. Tata, oczywiście – dodał, gdy dwaj mężczyźni spojrzeli na niego ze zdziwieniem. – Podsłuchałem jego rozmowę telefoniczną. Kiedy nie patrzył, spisałem numer, który się z nim kontaktował i spotkałem się z tą osobą. No okej, zachowałem się jak jakiś samozwańczy bohater, ale zaproponowałem spłatę części pieniędzy.

- Ja pierdolę… Ryota przetarł twarz dłonią. – W coś ty się wpakował?

- Nie sprzedałem się, ani nie handlowałem, jeżeli to masz na myśli – miał nadzieję, że w jego głosie wyraźnie było słychać złość i urazę. – Czasami sam coś wziąłem – przyznał – ale pomagałem w inny sposób. Część z wynagrodzeń z pracy modela przekazywałem jakiemuś facetowi.

Ryota nie mógł uwierzyć, w to, co słyszał.

- Naiwnie wierzyłeś, że dług się zmniejsza, a tymczasem wystawiłeś się na świeczniku… Kei, ty idioto, przecież oni w każdej chwili mogli cię sprzątnąć, albo porwać i zażądać okupu, jednocześnie ujawniając światu wszystkie grzeszki twojego taty. I pragnę przypomnieć, że najpewniej teraz się to dzieje.

- Zamknij się, okej? – Chłopak podniósł głos. Może i jego pomysł nie należał do najlepszych, ale to nie oznaczało, że kochanek miał prawo go oceniać. – Wszystko szło gładko, dlatego nie wiem, czemu nagle uznali, że termin minął.

- Może mieli dosyć wkurwiającego bachora, który rzucał im ochłapy?!

- Albo zauważyli, że kręci się koło mnie węszący pies?

Etsuya miał wrażenie, że zaraz w jego pokoju będzie potrzebna pomoc jednostki policyjnej, bo to, w jaki sposób jego przyjaciel i model obrzucali się wyzwiskami, zapowiadało bójkę, w której nie chciał brać udziału. Zresztą… raczej to nie był odpowiedni moment ani miejsce na tego typu ekscesy. I kiedy już miał się odezwać, by choć ostudzić zapał jednego lub drugiego, zobaczył jak ręka chłopaka unosi się i z całej siły uderza w szczękę Ryoty. W odpowiedzi na to mężczyzna zastygł w bezruchu na moment, by po chwili otrzeć spływającą z wargi strużkę krwi. Chwilę później zakleszczył ramię chłopaka w mocnym uścisku i nie zważając na jego protesty szarpnął go w swoją stronę. Kei jęknął głośno, gdy jego zęby zderzyły się z zębami Ryoty, który siłą wdarł się do jego ust, przygryzając mocno najpierw wargi chłopaka, a potem język, gdy model oddał żarliwy pocałunek. Zamruczał, czując jak policjant zacisnął pięść na jego włosach, zmuszając do odsunięcia się.

- Zostajesz tu i czekasz na mnie. – Ryo oparł ich czoła o siebie, wbijając wzrok w ciemne tęczówki Keitou. – Nikomu nie otwierasz, do nikogo nie dzwonisz, a gdy wrócę, będziemy się pieprzyć jak króliki. – zignorował Etsuyę, który parsknął śmiechem, stojąc w już otwartych drzwiach.

 - Przyznam, że to kusząca propozycja. – Ileż on jeszcze wytrzyma? Najpierw zamartwiał się o ojca, a teraz nie dość, że jego brat jest w niebezpieczeństwie, to jeszcze na dokładkę Ryota pije za niego piwo, którego naważył. – Tylko nie kozacz. – Cholera, jego głos brzmiał dziwnie wilgotnie.

Kiedy kilka minut później oparł się o wezgłowie łóżka, podkulając pod siebie nogi, błagał w myślach, by ten koszmar skończył się jak najszybciej.

 

Tymczasem mężczyźni wyszli z budynku i skierowali się w stronę bocznej uliczki, w której Ryota zostawił swój nieoznakowany samochód. Etsuyę korciło, by zapytać, czy jego przyjaciel jest głupi czy raczej aż nazbyt odważny, skoro najwyraźniej chce bliższej znajomości z chłopakiem, który nie ma oporów, aby mu przyłożyć.

- Nie wiedziałem, że masz ciągoty do masochizmu – a jednak nie powstrzymał się przed komentarzem. Odpowiedziało mu tylko niewyraźne mruknięcie. – Jedziemy na komisariat. Szef ma nam coś do powiedzenia.

Ryota spojrzał szybko w stronę Mizune, ale chłopak pokręcił głową, upewniając go, że nie miał pojęcia, o co może konkretnie chodzić. Z piskiem opon wyjechał zza zakrętu, na wszelki wypadek nie włączając kogutów policyjnych. 


***

 

Na miejsce dojechali po dziesięciu minutach spędzonych w grobowej ciszy. Obaj mieli o czym myśleć i na pewno nie chcieli spotykać się z przełożonym, tylko jak najszybciej ustalić miejsce pobytu Raitou. Z drugiej strony istniała szansa, że ich jednostka już o czymś wiedziała.

Bez pukania wbiegli do gabinetu komendanta, omal nie zderzając się z kilkoma mężczyznami ubranymi na czarno. Wśród nich jeden wyróżniał się szczególnie paskudną aurą, choć jego uśmiech nie wydawał się być nieszczery. Schludnie przycięte włosy z dłuższą, ułożoną do tyłu grzywką lśniły na czarno w świetle słońca. Mężczyzna siedział w fotelu bokiem do biurka, opierając łokieć na prawym podłokietniku. Trzymał w dłoni szklankę wypełnioną do połowy ciemnopomarańczowym płynem, zapewne whiskey. Ułożył kostkę na lewym kolanie, upijając łyk trunku i zerknął w stronę szefa komendy.

- To ten, Satoru? – zapytał, wskazując palcem w kierunku Etsuyi, odkładając szklankę na blat.

Mizune zmarszczył brwi. Kim był ten człowiek, skoro zwracał się do jego przełożonego bez zwrotów grzecznościowych? O co tu chodziło?

- Tak, to on. Nie jest wtajemniczony. – Niemal pięćdziesięcioletni mężczyzna westchnął cicho, układając brodę na dłoniach złączonych w piramidę. Nie uważał tego spotkania za dobry pomysł, ale skoro tego od niego oczekiwano, nie mógł odmówić. Stąpał po cienkim lodzie. – Zresztą sam tak chciałeś.

- Szefie, co się dzieje? I dlaczego zapraszasz nas na herbatkę towarzyską, zamiast dać wytyczne dotyczące… sam wiesz, czego – Ryota dokończył kulawo, stając nieco przed przyjacielem, za co został skarcony kpiącym spojrzeniem nieznajomego mężczyzny. Nie uszedł mu uwadze fakt, że pozostała dwójka „panów w czerni” była uzbrojona.

- Najpierw proszę was o dyskrecję. To dosyć tajna i delikatna sprawa. – Uważnie lustrował swoich podwładnych. Dopiero gdy ci przytaknęli, wstał ze swojego miejsca i podszedł do regału za nim. Nawet nie starał się wyobrazić sobie ich zdziwionych min, gdy przesunął jedną część mebla bez najmniejszego wysiłku, odsłaniając wnętrze do innego pokoju. – Zapraszam. Tam wam wszystko wyjaśnię.

 

Jedna błędnie podjęta decyzja ciągnie się za nami, zbierając brudy i gałązki, z czasem ciążąc niemiłosiernie. Wplątując innych. Albo wręcz przeciwnie, nie mamy o niczym pojęcia, ufnie wierząc, że zrobiliśmy coś neutralnego. Czas zawsze pokaże, którą drogą poszliśmy …

2 komentarze:

  1. Hejka,
    nawet nie wiesz jak ja się cieszę z rozdziału, mam nadzieję że nie będzie dwuletnich przerw już ;)
    a co do Drarry chętnie, chociaż bym chciała aby Harry nie był ślamazarny, idiotą no i mało elokwentny, chodzi mi o no coś takiego: "eee...", "uuu", "co?"
    czekam na następne teksty...
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    Dużo weny, pomysłów i chęci oraz czasu życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Basia, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę! Tak się bałam, że już tu nie zajrzysz!
      Hahaha, oj też bardzo bym chciała, aby Harry był zupełnie inny (na szczęście w większości ff Harry jest przedstawiany bardzo... apetycznie zarówno pod względem wizualnym, jak i mentalnym).
      Tobie również życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
      I dziękuję za życzenia. Czas nawet się znajduje, tylko ta chęć musi być. xDD
      Pozdrawiam serdecznie! :D

      Usuń