Cześć! Znów mam zastój, ale już nie jest taki, jak ostatnio. Wielkie podziękowania należą się Vergithii - robienie rozpiski to bardzo dobry pomysł i w końcu - nawet z drobnymi przeróbkami - piszę wedle planu, który zmierza do końca. Mam nadzieję, że w tym rozdziale nie przesadziłam i Suzuki oraz Yuki, czy raczej ich relacja, rozwija się płynnie i nie od razu wiadomo, co to z nimi będzie. :D Ile ma być rozdziałów... trudno to teraz oszacować, ale tak do pięciu powinnam się zmieścić. Motywuje mnie też wygląd bloga, który w końcu powinien się zmienić. Myślę nad jaśniejszymi barwami, ale zobaczymy, co z tego będzie. Póki co, zapraszam na rozdział, a po 26 września zajrzę na Wasze blogi - wybaczcie, że teraz tego nie robię i także na przyszłość to, że komentować będę dopiero wtedy, jak wszystko nadrobię. Oczywiście na danym blogu, a nie na wszystkich. :D
Zapraszam do czytania i przepraszam za błędy.
------------------------------------------------------------------------------------------
„Wątpliwość
– ▪ sceptycyzm, ▪ niedowierzanie, ▪ wahanie.”
„Podchody – ▪ zabiegi, ▪ wysiłki”
Gorzka prawda otwiera umysł i pozwala dostrzec
coś, co do tej pory było niewyraźne.
„Decyzja- ▪ postanowienie,
▪ ustalenie, ▪ werdykt.”
Dwa
miesiące później
Dzięki
wielu osobom otaczającym Yukiego, chłopak nareszcie aklimatyzował się w nowym
miejscu. Stawał się pewniejszy swych działań, przez co śmielej zabierał się za
swoje zainteresowania. Taizo często brał go do swojej pracy, a w
niej nastolatek mógł przypatrzeć się wielu działaniom składającym się na efekt
końcowy w postaci strojów, czy osób będących twarzą znanej marki handlowego
świata. Chłopak wiele czasu spędzał z Suzukim, zarażając się jego pasją,
dlatego jak tylko mógł, będąc wolnym po zajęciach szkolnych, pomagał mu w
plenerze. W dni, gdy za oknem szalała ulewa, wraz ze wszystkimi pracownikami
musiał zadowolić się bielą czterech ścian. Nie narzekał jednak. Z usilnie
ukrywaną radością cieszyły go te chwile, kiedy mógł jawnie obserwować Keitou.
Choć wiedział, że to niewłaściwe i nie powinien, przesuwał wzrokiem po jego
ciele, z przymrużonymi oczami przyglądając się coraz to nowszym pozom.
Od miesiąca nie mógł wyrzucić z głowy uporczywego
głosu, który powtarzał mu, że i tak nie może liczyć na nic więcej niż
znajomość. Mimo tego śledził uważnie każdy gest starszego z bliźniaków,
zachwycając się blaskiem oczu, piękną sylwetką, kształtnymi ustami, czy
idealnie układającą się fryzurą. Najcięższe katusze przeżywał przy sesjach
nastawionych na zmysłowość, gdy skropiona wodą klatka piersiowa błyszczała
kilka metrów od niego, a Kei jak na złość bawił się materiałem koszuli,
figlarnie odsłaniając skrawek ciemnych sutków.
Teraz jednak miał dużo bardziej poważne
zmartwienie. Siedząc przed salą zdjęciową i czekając, aż Suzuki skończy pracę,
miał czas na to, by poukładać zasłyszane przez ojca wiadomości. Wynikało z
nich, że Kei zniknął kilka dni temu, ale nikt nie wiedział, gdzie przebywa.
Sytuacja miała dwie strony. Najgorsze w tym wszystkim było to, że spotkał się z
nim niedługo wcześniej. Na plus przemawiało to, że teraz wiedział przynajmniej,
jaka była tego przyczyna, jednak nadal nie mógł w nią uwierzyć.
Tępym wzrokiem wpatrywał się w zawieszone
niedaleko zdjęcie starszego z bliźniaków, jakby próbował wyczytać z niego
wskazówkę. Skupiony, nie dostrzegał tego, co się wokół niego dzieje, dlatego z
trudem przeniósł lekko zdezorientowane spojrzenie na dłoń spoczywającą na jego
ramieniu, a następnie na stojącego przy nim fotografa.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego z ulgą,
pocierając czarną obudowę aparatu. Dopiero co skończona praca, której żmudne
efekty było widać na jeszcze nie wyretuszowanych zdjęciach, wyrwała z niego odgłos
westchnięcia. Miał podwójny powód do tego, by czuć się nieco przytłoczonym.
Dwa
dni wcześniej
Był w połowie prób do przyszłego pokazu mody,
kiedy rozdzwoniła się jego komórka. Jak nigdy zapomniał jej wyłączyć, dlatego,
aby nie dekoncentrować modeli, szybko podbiegł do telefonu. Odruchowo zerknął
na wyświetlacz, niemal naciskając czerwony przycisk, jednak w ostatniej chwili
zrezygnował z odrzucenia połączenia. Zamiast tego wybiegł z pomieszczania, już
po chwili słysząc głos Yukio.
- Hej, coś się stało? Jestem teraz nieco zajęty...
- Suzuki... –
Zachrypnięty nastolatek odkaszlnął pospiesznie, siąkając cicho. – Przyjdziesz po mnie?
Tozawa momentalnie spoważniał, marszcząc czoło.
Niezbyt zgrabnie ominął nadchodzącą z naprzeciwka asystentkę, idąc w kierunku
szatni. Przytrzymując policzkiem telefon, szukał w kieszeniach metalowego breloczka
z numerem.
- Wszystko dobrze? Gdzie jesteś?
- W parku.
Nic mi nie jest, ale przyjdź. – Drżący głos chłopaka nie uspokoił
Suzukiego.
Szybkim skinięciem głowy podziękował portierowi za
wydanie kurtki, truchtem podchodząc do drzwi. Zapewnił Yukiego, że zaraz
będzie, po czym rozłączył się, przechodząc w bieg. Wiedział, że wyjście w
środku pracy nie jest rozsądne, ale nie mógł odmówić chłopakowi. Zresztą,
poniekąd odpowiadał za niego... I martwił go sposób, w jaki Yuki mówił. Czyżby
płakał? „Nic mu nie jest?” – pomyślał, zostawiając za sobą bramę parku. – „Nie
dzwoniłby, gdyby to była błaha sprawa. Muszę go znaleźć”. – Kierował się
intuicyjnie, zakładając, że nastolatek wybierze miejsce, które obydwoje nie tak
dawno zwiedzali. Dopiero po chwili wpadł na pomysł, by udać się do altany,
która posłużyła za pomysł niedawnego projektu perfum. Szybko skręcił w
odpowiednią uliczkę, wypatrując drewnianej konstrukcji, aż ta wreszcie
zamajaczyła mu po lewej stronie. Podchodząc bliżej mógł odetchnąć, widząc
siedzącą w niej, znaną postać. Bez słowa przysiadł się do nastolatka, opierając
się wygodnie o zaokrąglone deski. Nie widział twarzy Yukio, gdyż chłopiec
pochylał się, patrząc w dół. Nie chciał go pospieszać. Leniwie wyciągnął przed
siebie nogi, bawiąc się leżącym niedaleko listkiem.
- Chyba zrobiłem coś złego.
Palce Suzukiego zacisnęły się na ogonku białego
dębu. Ostrożnie spojrzał na Yukiego, widząc, jak ten powoli zmieniał pozycję,
teraz przysiadując prawą nogę. Nieznacznie zaczerwienione obwódki oczu zdradzały,
dlaczego nastolatek wcześniej ukrywał swą twarz. Tozawa wyprostował się
nieznacznie, skupiając na nim wzrok. Delikatnie skinął głową, pozwalając mu
kontynuować.
Chłopak odetchnął dwa razy i otworzył niepewnie
usta.
- Lubię mężczyzn. Od jakiego czasu podoba mi się
Kei – nie zrobił przerwy po pierwszym wyznaniu, bojąc się reakcji Suzukiego –
dlatego, kiedy poprosił mnie o pomoc, nie zawahałem się. Chciał, żebym pożyczył
mu trochę pieniędzy. Nie mówił, po co, a mnie nie trzeba było powodu. Czułem
się głupio, kłamiąc tacie, że potrzebuję gotówki na drobne wydatki, ale nie
widziałem innego wyjścia. Kiedy ponownie spotkałem się z Keiem, coś mnie
podkusiło, aby wyznać mu, co do niego czuję. On... – zatrzymał się, układając w
głowie, co dokładnie chce powiedzieć – zaczął żałować... Powiedział, że nie
spodziewał się tego i z trywialnej sprawy zaczyna robić się bagno. Dodał, że
pieniądze odda mi jak najszybciej, ale mam nie liczyć na jakieś uczucia. – Popatrzył
na Suzukiego z bólem. – Chciałem go zatrzymać, a on... wykrzyczał, że... ma już
kogoś i nie będzie chciał ode mnie więcej pieniędzy, że to jednorazowe, bo nie
miał z czego spłacić narkotyków. Pokazał mi rękę. – Machinalnie podciągnął
ciemnoszarą bluzę na wysokość zginania łokcia. – Nie zniechęcał mnie do siebie.
Mówił prawdę i chciał, żebym go zostawił i...
- Nie zaczął tego, co on? – Fotograf zdecydował
się zabrać głos. – Od jak dawna wiesz, że jesteś gejem?
- Twierdzisz, że zauroczyłem się szczeniacko z
ładnym chłopaku? – Mina Yukio wyrażała niezadowolenie.
- Mogę się tylko domyślać, że nie masz z kim o tym
porozmawiać i dlatego od razu angażujesz się w związek – zainicjował cudzysłów
palcami obydwu rąk – najwięcej cierpiąc na końcu. Jeśli chodzi o narkotyki...
Szef próbował temu zaradzić. Nie zostawił go z tym samym. – Uśmiechnął się na
widok uniesionych brwi w geście zdziwienia. – Dlatego od razu separował cię od
Keito. Różnica polegała na tym, że jemu chodziło o troskę rodzicielską, bo na
pewno nie domyśla się, że preferujesz w łóżku mężczyzn. – Zaśmiał się w duszy,
obserwując rozlewającą się czerwień na policzkach Yukio. – Źle zrobiłeś,
pożyczając pieniądze, ale tego nie cofniesz. Na twoim miejscu porozmawiałbym z
panem Irie, albo z jego żoną – dodał, gdy oczy nastolatka rozszerzyły się z
przerażeniem wymalowanym na dnie źrenicy. – To dobra kobieta i na pewno cię nie
odtrąci.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza. Yuki nie
spuszczał wzroku z Suzukiego, analizując szybko to, co usłyszał. Na obecną
chwilę sam nie wymyśliłby lepszego rozwiązania i ze wstydem musiał przyznać, że
nie marzył o niczym innym, jak o zrzuceniu balastu ukrywania prawdziwego
siebie. Nie chodziło mu o ujawnienie się większemu gronu. Wystarczyła jedna,
dwie osoby. Tak... to byłoby nawet miłe, móc zwierzyć się komuś. Jednak z
drugiej strony przecież nie może powiedzieć wszystkiego pani Irie. To byłoby...
zbyt zawstydzające. Z rozmyślań wyrwał go odgłos uderzanych dłoni o kolana.
- Wiesz, muszę już wracać do pracy, ale zawsze
możesz na mnie liczyć. – Suzuki mrugnął mu przekornie, łatwo odczytując to, nad
czym nastolatek niedawno się głowił. – Strzelamy do tej samej bramki. – Wygiął
usta w uśmiechu, wstając. – A tak na przyszłość – uniósł palec wskazujący do
góry – zanim zrobisz coś szalonego dla partnera, upewnij się, że jest tego wart
i też uważa cię za kogoś wyjątkowego. – Sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując z
niej granatową czapką z białym nadrukiem błyskawicy. Poprawił daszek i
przesunął pasek uciskowy, dopasowując rozmiar do głowy Yukiego, po czym podał
mu przedmiot. Ostatni raz spojrzał na niego, aby chwilę później odwrócić się i
biegiem ruszyć w stronę wyjścia z parku. Do nastolatka dopiero po kilku
sekundach dotarło, dlaczego trzyma w rękach czapkę. Po błękicie nieba nie było
ani śladu, a o liczne kupki liści obijały się ciężkie, grube krople deszczu. Po
raz kolejny na policzkach pojawił się rumieniec.
Czas
obecny
- Nadal robisz sobie wyrzuty? – Suzuki sprawnie
pakował sprzęt do pokrowców, od razu układając je ostrożnie w pudełkach. Chciał
jak najszybciej znaleźć się w domu i odespać ostatnie dwie nocki. Dopinanie
projektu na ostatni guzik wyczerpało go tym razem bardziej, niż kiedykolwiek.
- A ty byś nie robił? Kei zniknął. Byłem ostatnią
osobą, która go widziała. Jeśli tata zgłosi zaginięcie, na pewno będę
przesłuchiwany, a wtedy wyda się, że bierze to świństwo. – Chłopak skrzywił
się, wkładając ręce w kieszenie. – Wątpię, by ktoś, wiedząc o tym, chciał go do
swoich pokazów, rozumiesz?
Zmarszczka na czole fotografa powiększyła się. Od
dwóch dni nie słyszał o niczym innym, tylko o tym, jaki Keitou Shigeru jest
poszkodowany. Miał tego serdecznie dosyć.
- Wiedział, co robi. – Wzruszył ramionami. – Co
tak patrzysz? Jeszcze mi powiedz, że nie mam racji – warknął, rozdrażniony. Zawsze
traktował wszystkich ze znaną sobie wyrozumiałością, jednak pomimo ogromnych
chęci pomocy Yukiemu, denerwowało go to, jak nastolatek idealizował starszego z
bliźniaków. Wiedział, że wygasanie uczuć, zwłaszcza tych pierwszych, trwa jakiś
czas, ale nie był do końca pewien tego, czy akurat w tym przypadku chce być na
bieżąco. Bolała go własna niemoc, bo wiedział też, gdzie jest jego miejsce.
Cieszyło go to, że pan Irie nie dopuściłby do tego, by jego syn związał się z
Keiem, a jednocześnie przygnębiał go fakt, że też nie ma najmniejszych szans. Całkiem
niedawno wpadł na to, że najchętniej wybiłby zęby krnąbrnemu modelowi i
każdemu, który przewinąłby się obok Yukio. Chłopak go fascynował i im więcej
rozmów przeprowadzili, tym bardziej popadał w psychiczny dołek. Przekładało się
to na niedobór snu i ostre słowa, jak te sprzed chwili. – Przepraszam, jestem
zmęczony. – Potarł oczy kciukiem i palcem wskazującym, ziewając dyskretnie. –
Rozmawiałeś już z panią Chinatsu? – Wolał zejść na bardziej neutralny temat,
póki Yuki jeszcze nie wyszedł, zniesmaczony jego dziwną zmianą zachowania.
Tymczasem nastolatek ani myślał odchodzić. Martwił
się o Suzukiego i postanowił, że musi poświęcić mu więcej czasu. Doszedł do
wniosku, że mężczyzna ma jakiś problem, a zamiast go rozwiązać, użera
się z jego utrapieniami.
- Dzisiaj mam zamiar, ale to nie jest teraz
ważne... – Położył dłoń na nadgarstku fotografa, patrząc mu w oczy. – Jeśli
masz jakieś kłopoty, możesz mi o nich opowiedzieć. Wiesz, że nasza przyjaźń
działa w dwie strony. – Uśmiechał się pokrzepiająco, z ulgą przyjmując podobny
gest.
- Tak, przyjacielu. – Tylko siła jego woli była w
stanie powstrzymać go przed powiedzeniem tych słów z sarkazmem. – Na razie
wystarczy mi kąpiel i długi sen. – Poklepał go po dłoni, wyswobadzając
nadgarstek spod ciepłych palców.
Nastolatek szybko się zreflektował, zerkając w
stronę krzątającego się niedaleko ojca.
- Suzuki, może poczekałbyś chwilę, co?
Podwieźlibyśmy cię do domu i...
- Nie! – Fotograf chrząknął, poprawiając ramię
torby, którą zabrał z podłogi. – Nie chcę przeszkadzać, a ty i tak masz ważną
rozmowę. Powodzenia. – Wygiął usta w szybkim uśmiechu, po czym pospiesznie
ruszył w kierunku końca korytarza, nie oglądając się za siebie. Wyraźnie czuł
na swych plecach wzrok Yukiego i obawiał się, że jego ciemne tęczówki
wypełnione będą troską. Niewiele się pomylił.
Kwadrans później Taizo ucichł, przerywając dosyć
długi monolog. Gdyby zapytał syna o to, co mówił, nie uzyskałby odpowiedzi. Zamyślony
nastolatek parzył przed siebie, uporczywie nad czymś myśląc. To marszczył, to
wygładzał czoło, mrucząc pod nosem. Odezwał się dopiero wtedy, gdy w oddali zamajaczyła przed nim brama wjazdowa na parking przy apartamencie.
- Um... Tato, mam prośbę. Bo... muszę… to znaczy,
chciałbym o coś zapytać panią Chinatsu, ale...
- Bez świadków? – Mężczyzna od razu domyślił się,
o co może chodzić. Wbrew pozorom to, że był zajętym człowiekiem, nie znaczyło,
że nie widział spojrzeń syna w kierunku Keitou. Rozumiał, że o takiej sprawie
łatwiej przyjdzie chłopcu rozmowa z kobietą, dlatego nie miał zamiaru oponować.
– I tak muszę wrócić po plan pokazu. Przekaż Chi, że wrócę za godzinę. – Kiedy sprawnie nawrócił,
zjeżdżając na pobocze, nacisnął na przycisk otwierający drzwi w samochodzie. Dłuższą chwilę wpatrywał się w wychodzącego Usamiego,
żałując, że nie było mu dane dojrzewać wraz z nim do roli ojca i syna.
Dwie
godziny później
Yuki siedział w swoim pokoju, z wyrzutem
wybierając numer Suzukiego. Nie chciał go budzić, ale nie mógł czekać ze swoją
sprawa do jutra. Wsłuchując się w przeciągający się dźwięk nieodbieranej
rozmowy zaczynał żałować, że znów daje się ponieść emocjom.
- Cześć, Yukiś.
Nastolatek odetchnął z ulgą.
- Przepraszam, jeśli przerwałem twój sen –
powiedział, szczerze skruszony. W zamian otrzymał subtelny chichot i
zapewnienie, że mężczyzna tylko brał kąpiel. Wyobraźnia chłopaka odżyła,
podsyłając mu interesujące propozycje tego, jak teraz wygląda Suzuki. Czy stoi
w samym ręczniku, drugim pocierając mokre jeszcze włosy? A może jeszcze nie
zdążył się okryć? Z rumieńcami wstydu dochodził do wniosku, że chciałby
spróbować zobaczyć Suzukiego w tej chwili. Intensywne rozmyślania przerwało mu
nagłe pytanie fotografa, które wpędziło go w kłopotliwe milczenie.
- Udało ci się? To znaczy... porozmawiać z
macochą? – Tozawa nie był pewien, czy musi dopowiadać tę część, ale z ciszy po
drugiej stronie słuchawki wywnioskował, że tak.
- Aaaa... hahaha, tak. – Nieco spanikowany
nastolatek zaśmiał się szybko, mentalnie uderzając się w głowę za własną
głupotę. – Po to dzwonię. – Z udręką przetarł dłonią twarz. – Jest super. Była
dla mnie bardzo wyrozumiała i nawet przytuliła! Wysłuchała mnie, nie przerywała
i jeszcze pogroziła, że następnym razem mam się nie bać, tylko pytać. – Dla
siebie zachował to, że Chinatsu nie była bardzo zaskoczona, dodając, iż Yuki od
jakiegoś czasu często wspomina o Suzukim. Spokojnie wyjaśnił jej, że są na
stopie przyjacielskiej, ale miał wrażenie, że mina kobiety nie wyrażała przekonania.
– Powiem ci coś, ale zachowaj to na razie w sekrecie – szepnął konspiracyjnie,
siadając na złożonym łóżku. – Po pierwsze, mogę mówić do niej „mamo”, jeśli
tylko chcę, a po drugie... jest w ciąży. I ja od razu posmutniałem, myśląc, że
będę teraz na boku, zwłaszcza, że tak długo z tatą starali się o dziecko, ale
ona westchnęła tylko, że chyba jestem niepoważny, bo jak mogę konkurować z
rodzeństwem. Rozumiesz?! Z rodzeństwem! Będę miał brata! Albo siostrzyczkę – mówił szybko i gestykulował, zaciskając pięść, aby nie krzyczeć z radości. – Podobno
jest tak, że jeśli para, która długo nie może mieć dzieci, weźmie jakieś pod
opiekę, ma większe szanse na to, że w niedługim czasie doczeka się swojego! I
mam pomóc wybierać rzeczy dla maluszka! I wiesz, co? Ona... Mama nazwała mnie
jej małym cudem! – Rozpierała go energia, której nie umiał wyładować inaczej,
niż przez nieustanne kiwanie się na nogach zgiętych w siadzie tureckim.
- Super! Pewnie nawet szef nie wie o ciąży. –
Suzuki uśmiechał się do siebie, oddychając z ulgą. Odkąd wrócił do domu, nie
umiał sobie znaleźć miejsca, przez co plan związany ze snem nie mógł wypalić.
Trzymał kciuki za Yukiego, a teraz zapaliła mu się w głowie ostrzegawcza lampka, która
kategorycznie zakazywała mu żądać jakiejkolwiek rekompensaty z tego powodu.
Niestety, rozum nie miał zamiaru słuchać. – Pani Chinatsu ma absolutną rację.
Jesteś małym cudem. – W momencie wypowiadanych słów uzmysławiał sobie, jak
wielkim jest głupcem. Upewniał się w tym z każdą sekundą upływającą w
całkowitej ciszy. Powoli zbierał się na przeprosiny. Sam napominał Yukiego, że
spieszy się z uczuciami, a on, Pan Reprymenda, robił dokładnie to samo.
- Chinatsu... To znaczy, mama wytłumaczyła mi, że
najpierw należy kogoś poznać, aby ocenić, jaki jest poziom więzi łączącej z tą
osobą. – Yuki zebrał się w sobie na tyle, by powiedzieć to, co myśli. Z mocno bijącym sercem i trudnym do opanowania, głośnym oddechem
zdołał przemóc początkową nieśmiałość. – Dlatego chciałbym spędzić z tobą
jutrzejsze popołudnie. Nie mówię, że to coś poważnego, tylko, wiesz... – Szumiało
mu w uszach od nagromadzonego stresu i emocji. Nie planował tej rozmowy,
dlatego nie do końca wiedział, jak się zachować. – Z-zgadzasz się? – zająknął
się, przełykając głośno ślinę.
- Tak. Dziękuję, Yuki. – Ogromny ciężar spadł z
serca Suzukiego. Bał się zaproponować spotkanie, a tymczasem nastolatek sam
wyszedł z inicjatywą. Dopiero teraz z pełną mocą zdał sobie sprawę, jak bardzo
pragnął rozwinąć znajomość z chłopakiem. – To dla mnie naprawdę wiele znaczy –
przyznał cicho, zaciskając palce na telefonie. Wcisnął się w kąt kanapy,
przykrywając się kocem. Coś mu się wydawało, że Yuki nie ma ochoty na
przerwanie rozmowy i w istocie obydwoje rozłączyli się dopiero godzinę później,
gdy nastolatek, przy sporym opieraniu się Suzukiego, wydobył od niego powód,
dla którego mężczyzna zachowywał się inaczej niż zwykle. Nie mogli wiedzieć
tego, co przyniesie im jutro. Czy nad ich głowami pojawi się słońce, czy skropi
ich zimny, rzęsisty deszcz, ale jednego byli pewni – czapka Tozawy przetrwa
wszystko, więc do nich należy jedynie wyjść sobie naprzeciw.
Ten
sam dzień, 20.14
W pokoju jednego z wielu moteli przy ulicy
rozchwytywanej przez klientów host klubów słychać było bzyczenie przychodzącej
wiadomości. Ręka młodego mężczyzny wystrzeliła spod kołdry, niechcący
odsłaniając nagi, naznaczony kropkami nasienia tors. Chłopak przymknął oczy,
porażony bielą ekranu. Kiedy przyzwyczaił się do jasności, odczytał
skierowane do niego słowa i opadł z uśmiechem na poduszkę.
- Tydzień urlopu wystarczy? Nie choruj zbyt długo. Potrzebujemy cię. – odczytał, parskając cichym śmiechem. – Mam naprawdę świetnego szefa – mruknął do
siebie, zerkając w bok na leżącego przy nim Ryotę. Od dwóch dni nie robił
niczego innego. Nie wiedział, kiedy ten błogostan się skończy, a im dłużej
przebywał z tym niezwykłym mężczyzną, tym mocniej utwierdzał się w przekonaniu,
że dobry seks to nie wszystko, co może mu przypisać. Nie był dzieckiem. Zawsze
szalał i nie robił nadziei przelotnym kochankom, a tym razem było inaczej. Nie
chciał go narażać. Nikogo! Nie wybaczyłby sobie tego, gdyby z jego winy i
głupoty ucierpiał Raitou, Ryo, Yuki, czy ojciec.
Komórka zabuczała po raz kolejny. Nie spojrzał na
nią. Jeszcze nie. Oparł się na lewym łokciu, aby raz jeszcze móc dotknąć ust,
które dzisiejszego wieczora kilkukrotnie doprowadziły go do szaleństwa.
- Żegnaj, piękny. – Gryząc wargę obrócił się na
bok i wstał, chaotycznie zakładając bieliznę i spodnie, koszulę trzymając w
prawej ręce. Zanim opuścił pokój, na stoliku przy łóżku położył kartkę, na
której starannie zapisał prośbę do Ryo, aby przekazał białą kopertę
zaadresowaną do Yukio Usami, którą miał znaleźć w kieszeni swoich spodni. Cicho
zamykając drzwi odważył się spojrzeć na treść przychodzącego esemesa. Zimny
dreszcz przebiegł po jego plecach.
- Tatuś nie
pomógł, a my nie mamy pieniędzy. Lepiej dla ciebie, żebyś miał oczy z tyłu
głowy, bo niedługo mogą ci być niepotrzebne.
Musiał uciekać.
Źle podjęte
decyzje ciągną się za nami i wszędzie znajdą.
Bolesna droga,
która wybieramy, może przynieść zarówno ścieżkę usłaną ciernistymi krzewami dla
nas samych, jednocześnie odbijając się na bliskich. A wystarczy tylko umieć prosić
o pomoc…
Juhuu to ja Chikusho, zmieniłam nick ;p
OdpowiedzUsuńDobra odświeżyłam sobie wszystko i nadrobiłam dwa nowe rozdziały :) Muszę przyznać, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi twojego opowiadania, pisania i w ogóle wszystkiego ;p Choć dalej gdzieś tam z tyłu głowy tli się maleńki żal o to, że tak długo nie dawałaś znaków życia ;)
Podoba mi się to, że Yukio jest takim cichym bohaterem z jajami i w sumie to, co sobie założy, to spełnia. Ja oczywiście najbardziej jestem zafascynowana bohaterem, którego najmniej było w opowiadaniu - Ryota. Naprawdę mam cichą nadzieję, ze okaże się jakąś szychą półświatka i pomoże biednemu Keitou. Ale problemy przez ojca ma tylko jeden z bliźniaków, czy ten drugi też będzie jakoś w to wszystko zamieszany? No nic, pozostaje mi czekać na następny rozdział.
Dużo weny ^^
Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. :) ciekawe jak to sie wszystko potoczy.
OdpowiedzUsuńKiedy mozna się spodziewać kolejnego rozdzialu, bo bardzo tęsknię za rodzeństwem. :3
OdpowiedzUsuńNapiszę do Ciebie na fejsie w sprawia tego poprawiania rozdziałów. :) I tak widzę, że są dwie Akemi. Myślałam, że ta druga z maillem i gg to Ty.
OdpowiedzUsuńTy nam tu kończ pisac kolejny rozdzialik, a nie betowaniem sie zajmujesz. :p
OdpowiedzUsuńHehehe :D Opowiadanie z innej perspektywy. ;D Postaram się nie zawieść na obydwu polach, bo opowiadanie na pewno skończę i już mam plan na kolejne - nawet na zakończenie. A to fantasy, więc pójdzie mi lepiej. Naprawdę... Nigdy. Więcej. Realnego. Świata.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńufff udało mi się w końcu nadrobić tutaj zaległości...
rozdział fantastyczny, Suzuki jest bardzo zainteresowany Yuukim i cierpi bardzo jak ten mówi o Kei'u, jak widać jego ojciec jest bardzo spostrzegawczy, no i domyślił się o czym chce porozmawiać z macochą, spodziewa się dziecka to wspaniała wiadomość, ciekawe jak Ire zareaguje...
Wesołych Świąt, pogodnych, zdrowych, spokojnych...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńMożna sie z toba skontaktować na priv?
OdpowiedzUsuńPisze w sprawie twojego bloga yaoi
z koelżankami zakąłdamy forum - multifadom
czy chciałabyś może publikować swoje opowiadania/rozdziały/dzieła nie tylko na swoim blogu ale także na ów forum?
Będę wdzięczna za odoweidź
Pozdrawiam Nemuri
Czy można uzyskać twoje opowiadania w pliku PDF? Wyjeżdżam tam, gdzie nie ma internetu, więc przydałaby się coś poczytać. Czytałam już wszystkie twoje opowiadania, ale chciałabym je przeczytać po raz drugi.
OdpowiedzUsuńDzieki tobie dowiedzialem sie ze moja dziewczyna ma ciekawe hobby...
OdpowiedzUsuńWitaj Akemi, kochana ty moja :D Tak to ja Luni, jeszcze wszystkiego u ciebie nie nadrobiłam, ale powoli ruszyłam do przodu :) Oficjalnie wracam do gry :) Wena powili wraca, ale nie rób sobie nadziej na rychły natłok notek . . . Onet pokasował mi konta na których miałam blogi więc nie będę mogła tam ich kontynuować. Na razie powstały nowe "Ogłoszenia parafialne", no i wracam z dwoma nowymi opowiadaniami . . . Spokojnie nie planuje porzucać poprzednich ale na razie ich nie ruszam. Dzisiaj dodam notkę z pierwszego nowego opowiadania mam nadzieje że ci się spodoba :) http://lunitari-windwalker.blogspot.co.uk
OdpowiedzUsuńLunitari~Luni-chan
Witam,
OdpowiedzUsuńbuu, buu droga autorko, tak wiem są ważniejsze w życiu sprawy niż blog, opowiadanie, ale tak dawno nic nie dodałaś tutaj , a ja cóż tęsknię za tym opowiadaniem, za Twoją twórczością, chociaż jakiś znak by wystarczył, informacja...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Opowiadanie ponownie ruszy od połowy czerwca. Nie mogę odpuścić pracy magisterskiej, choć pisanie opowiadania byłoby bardzo miła odskocznią. :D
UsuńPowodzenia w pracy magisterskiej kochana Akemi !!!
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko tęsknię bardzo za opowiadaniem, ale masz rację praca magisterska jest ważniejsza, chciałabym przy okazji zapytać czy jest jakiś kontakt, a chodzi mi o te zmiany na blogerze, bo nie chciałabym za jakiś czas nie mieć tutaj dostępu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, tęsknię za opowiadaniem, już jest prawie, że koniec września, a nawet żadnego info od Ciebie... a trafiłam tutaj w sierpniu i już mogę powiedzieć, że przeczytałam każdy tekst, bo zostało mi chyba tylko kilka shotów do przeczytania...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
WRÓCIŁAM!!! I już wrzuciłam nowy post na "Cztery..." Zapraszam do czytania i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdraga autorko co się dzieje? Tęsknię za Tobą i opowiadaniami Twoimi... proszę, proszę wróć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Droga Basiu, przez studia zawiesiłam działalność bloga, Obecnie porządkuję i czytam całe opowiadanie. Nie chcę podawać konkretnej daty, jednak postaram się napisać coś już w marcu lub kwietniu. Jestem dobrej myśli.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło,
Akemi
Witam,
Usuńcieszę się bardzo z tej odpowiedzi, wiesz gdzieś tam pisałaś o tym jednak tak długo, zero odzewu od Ciebie bardzo mnie martwił... ale się cieszę i będę czekała....
Multum weny, i czasu życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko to ponownie ja ;] mija już kolejny rok, proszę, proszę odezwij się ja wciąż tutaj zaglądam.. a na dodatek wpadłam na pomysł aby przeczytać ponownie wcześniejsze opowiadania, ale tym razem rozdział po rozdziale ;]
daj znać, ze żyjesz, martwię się....
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem, żyję. :D Co prawda męczy mnie zapalenie płuc, ale powoli przechodzi. Zabieram się do tego opowiadania jak pies do jeża, bo nie potrafię go zakończyć. Mam pomysły na nowe, ale jakaś blokada nie daje mi spokoju. Zresztą sama wiesz, widzisz, ile już nie piszę. Pozbieram się, muszę. Mam kolekcję postaci na opowiadania. ;) Chyba będzie dobrze.
UsuńCieszę się, że jesteś i czytasz. ;)
Witam,
Usuńo boże, o boże.... kochana taka właśnie była moja reakcja, jak zobaczyłam, że się tutaj odezwałaś...
jakkolwiek na razie z moich planów wychodzi nic... ale bardzo się cieszę z tej informacji, wiem, że jak zaczniesz jedno opowiadanie to nie bierzesz się za inne, ale jeśli właśnie na inne masz pomysł, to może...
chciałam życzyć również, wesołych i spokojnych świąt...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam ,jestem Twoja nowa czytelniczka i mam pytanie czy jest jakaś szansa że wrócisz ? Bardzo mi się podoba jak piszesz potrafisz zaciekawić czytelnika, ale już od ponad 2lat nic nie oddajesz a ciągle dajesz nadzeji że powrocisz, mimo wszystko i ja jestem przy tej myśli więc życzę weny 😉
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńto ja kochana, bo ja tęsknię bardzo... i ciągle w nadzieji zaglądam...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No kochana zawiecha jak ta lala. Chociaż ja też jakiś tam plan miałam, ale okazało się, że chociaż starałam się trzymać planu, to wydaje mi się, to wszystko co już napisałam jakieś płytkie i bez sensu, dlatego chwilowo nic nie wrzucam. Eh...
OdpowiedzUsuń