Cześć, kochane Elfiątka! Szczerze, jestem trochę przerażona... Dawno nie pisałam i coś czuję, że nie będzie to zbyt dobry one shot. Miało być słodko, he he... a wyszło raczej za szybko. Już nie czułam tego one shota tak, jak na początku, a wiedzie, kiedy on był ;] Będę dobrej myśli, że pójdzie lepiej, bo za tydzień będzie już normalny rozdział. Muszę się spiąć.
O właśnie! Wasze blogi - nie mogę ich nadrabiać od poniedziałku do czwartku. Istny hardcore - nagły nawał pisemnych prac poraził wszystkich... tylko dlaczego przyszły dziennikarz ma prace pisemne w praktyce dopiero na 4 roku (o ile na niego idzie, bo część odpuściła). Nie wnikam...
Najważniejsze, że powolutku zbieram się z tym wszystkim. Och, i znów czeka mnie wybór tematu - teraz na magisterkę. Może pomożecie? :D Coś z kulturami, tradycjami może - literatura? Porównanie Europy i Azji? Co chcecie. xD
Przepraszam, że jeszcze nie odpisuję na Wasze komentarze - nie wiem nawet, odkąd je czytać... Chociaż w sumie i tak mało publikowałam. Ach, dobra.
Tutaj macie przyczynę tego nie-pisania i nie-komentowania i nie-czytania.
Jeden Dwa Trzy Cztery Pięć
Trochę zeszło...
Zapraszam do czytania i przepraszam bardzo, bardzo za błędy.
Dziękuję, że jesteście =*
-----------------------------------------------------------------------------
Mijało
południe. Korytarze szkoły były zatłoczone o tej porze dnia. Wracający z lanczu
uczniowie powoli zmierzali do klas. Tylko jeden z nich nie zwracał uwagi na
ponure okrzyki zdenerwowania, gdy potrącając kogoś i tak biegł dalej. Już nie
spoglądał w ich stronę, a jedynie podnosił głos, by przeprosić.
Rozpychającego
się chłopaka szybko wypatrzyli dwaj główni przedstawiciele komitetu
uczniowskiego. Gdyby nie to, że dobrze go znali, już dawno ciągnęliby go do
dyrektora, a tak spokojnie czekali, co się stanie. Jasna, niebieska peleryna
włosów zatrzymała się dwa metry przed nimi. Nastolatek stał do nich bokiem,
rozglądając się wokół gorączkowo, jakby przez bieg zupełnie stracił orientację
w terenie. Kiedy jednak miał ruszyć dalej, kątem oka dostrzegł wpatrujących się
w niego przewodniczących. Odetchnął na ich widok, z niemałym trudem podejmując
walkę dostania się w miejsce, w którym stali. Na szczęście wybawili go z
kłopotu, wychodząc naprzeciw.
Shou
uśmiechnął się, patrząc jak zapalczywy w ringu, a teraz całkiem bezbronny
chłopak stara się omijać rówieśników i tak już patrzących na niego wilkiem. Gdy
nie dzieliło ich więcej niż kilkanaście centymetrów, podniósł rękę, wierzchem
palców lewej dłoni gładząc policzek Aikawy. Cichy chichot wymknął się spomiędzy
warg, podczas gdy siedemnastolatek odtrącił go, stukając się w czoło. Jednak
nie o gest chodziło blondynowi a o czerwone końcówki uszu młodszego chłopaka,
który zignorował go z premedytacją, patrząc teraz na Subaru. Był ciekawy, co
takiego Kazuya miał do powiedzenia.
-
Przed chwilą dzwoniła dyrektorka domu dziecka, w którym mieszkam z Tową. Powiedziała,
że nie ma go od wczoraj.
-
Słucham? Niczego nie zauważyłeś? – Tokiya złapał ramię Aikawy, ciągnąc go w
kierunku głównych drzwi prowadzących ku wejściu do budynku. – Kazała go szukać?
-
Nie. Kiedy przyszedłem ze szkoły, był w środku. Potem powiedział, że idzie się
przejść, a ja zasnąłem z kompresem na oczach. Gdy obudziłem się rano, wciąż go
nie było, więc pomyślałem, że już wyszedł do szkoły, ale tutaj też nie ma po
nim śladu, dlatego skontaktowałem się z panią dyrektor. Nakazała mi spokój, a
sama obiecała, że jeśli za godzinę Towa się nie odnajdzie, zawiadomi policję. –
Nie miał pojęcia, dokąd prowadzi go przewodniczący, ale wcale mu się to nie
podobało. Rozumiał uczucia, jakimi chłopak się kierował, gdyż sam równie mocno
martwił się o przyjaciela, lecz nie uważał, by samowolne podejmowanie działań
było trafionym pomysłem. Z cichą nadzieją spojrzał za siebie, bezgłośnie
poruszając ustami, tym samym przekazując podążającemu za nim Hirokiemu, by coś
zrobił.
Osiemnastolatek
westchnął, wyprzedzając pędzącego przewodniczącego, zagradzając mu drogę. Nie
zraził się morderczym wzrokiem bruneta, nie pozwalając mu przejść dalej choćby
kroku.
-
Słyszałeś, co powiedział Kazuya? Kierownik tamtej instytucji ma większe prawo
do decydowania o swoich wychowankach niż nasza szkoła, czy ty. Poza tym została nam
jeszcze jedna lekcja. – Nieustępliwie wpatrywał się w Tokiyę, dając za wygraną
dopiero wówczas, gdy ramię Aikawy zostało uwolnione. Wtedy też z ulgą
uśmiechnął się do siedemnastolatka, dowiadując się, iż ten też ma tylko jedne
zajęcia.
Subaru
zdawał się być bardziej uspokojony, ale i zmartwiony. Przez chwilę analizował
obecną sytuację, ostatecznie rezygnując
z planów samowolki.
-
Spotykamy się przed główną bramą zaraz po dzwonku – rzucił chłodno, ruszając w
kierunku klasy.
Shou
jedynie wzruszył ramionami i ruszył za przyjacielem, machając Kazuyi na
pożegnanie.
Niecałą godzinę później
Od
dłuższej chwili uszy Hirokiego męczone były przez donośne tupanie. Gdyby
przypadkiem pod butem Subaru znajdował się kamień, najpewniej byłby już
zupełnie płaski.
Ustalony
czas spotkania dawno minął, a wciąż brakowało Aikawy. Spóźniał się niemal
kwadrans i zarówno przewodniczący jak i Shou byli tym faktem nieco rozeźleni.
-
Pójdę go poszukać. – Hiro odbił się od muru otaczającego szkołę, podchodząc do
wejścia i niemal zderzył się z nadbiegającym siedemnastolatkiem.
Kazuya
zdołał zatrzymać się kilka centymetrów przed blondynem.
-
Przepraszam. – Starał się opanować ciężki oddech, ale przebiegnięcie trzech
korytarzy i całego placu szkolnego mimo wszystko sprawiło kłopot jego kondycji.
– Dostałem wiadomość, że Towa wrócił zaraz po telefonie, jaki wykonałem do
dyrektorki. – Spojrzał na Subaru. – Nadal chcesz go zobaczyć? – Poprawił
zjeżdżający z ramienia plecak, nie fatygując się poprawnym założeniem go.
Na
twierdzącą odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Aikawa odetchnął głębiej, w
myślach wyobrażając sobie, jaką karę wymyśli dla niego przyjaciel za
sprowadzenie przewodniczącego, po czym skręcił w lewo, mijając Tokiyę.
Zatrzymał się dopiero przy oddalonych o kilkaset metrów światłach, zerkając na
wpatrzonego w niego Shou, który marszczył brwi, posyłając pytające
spojrzenie.
-
O co chodzi?
-
Najbliższy dom dziecka znajduje się pół godziny drogi stąd. O ile to ten –
przerwał, gdy Kazuya przytaknął – nie byłoby lepiej, gdybyśmy pojechali
autobusem? – Z chwilą wypowiedzianych słów domyślił się, że postąpił co
najmniej głupio. Wyraźnie świadczyła o tym zacięta mina młodszego chłopaka i
duże oczy ciskające gromy.
-
Ktoś taki jak ty może sobie pozwolić na takie luksusy. Ja muszę na nie zarobić.
-
Przepraszam... – Brak reakcji i przyspieszony krok Aikawy nie ułatwiały
rozwinięcia rozmowy. Shou odwrócił się do bruneta, niemo pytając, co zrobić, na
co Subaru wzruszył ramionami. Nie interesowały go takie błahostki, zwłaszcza,
że według niego Hirokiemu przyda się niewielka kara za to, w jaki sposób
utrudniał życie Towie. Sam najchętniej oddzieliłby się od chłopaków, by
szybciej znaleźć się przy Suzumim, ale nie chciał im sprawiać kłopotów.
Dlatego, gdy tylko mógł, przebiegał na migających już światłach dla pieszych.
Czasami tylko obracał się do tyłu, sprawdzając, czy chłopcy za nim nadążają.
Nie miało znaczenia to, że nie zna tej części miasta, bo gdy tylko skręcał w złą
stronę, Kazuyia od razu go o tym informował. Dzięki temu niecałe dwadzieścia
minut później wchodzili do przyjemnie wyglądającego budynku o brzoskwiniowym
kolorze.
Tym
razem to Aikawa wysunął się do przodu, kierując w stronę dyrekcji, którą musiał
poinformować o dwójce gości. Krótka rozmowa wydawała się ciągnąć w
nieskończoność dla Subaru. Dziś ponad miarę czuł się zniecierpliwiony. Ciężka
noc przeplatana snami o Towie wypompowała z niego wszystkie siły. Chciałby móc
zobaczyć chłopaka i upewnić się, że podsłuchane przypadkowo słowa były prawdą.
Kiedy więc obecny już Kazuyia wręczył mu identyfikator, pociągnął go w kierunku
głównego korytarza. Parter należał wyłącznie do urzędników domu dziecka, zatem
schody znajdujące się naprzeciwko drzwi wejściowych musiały prowadzić na
piętro, w którym rozlokowano małych lokatorów.
-
Prowadź. – Subaru puścił trzymane dotychczas ramię niebieskowłosego, dyskretnie
rozglądając się wokół. Jego pierwsze wrażenie było dosyć pozytywne. Wcześniej z
lekką zgrozą myślał, że takie instytucje w niczym nie przypominają zwyczajnego,
rodzinnego domu, ale tutaj miało się wrażenie, jakby było się u siebie. Nawet mijani
nastolatkowie wyróżniający się nietypowym ubiorem uśmiechali się do nich
przyjaźnie. Jeden z nich, zauważając Aikawę, podszedł do niego.
-
Szukasz Towy? – Przygryzł kolczyk w dolnej wardze, poprawiając długą, jasną
grzywkę spływającą z postawionego na głowie irokeza. – Siedzi u siebie. Dostał
taki opierdziel, że czwarte piętro wysyłało ludzi na przeszpiegi. Nawet ja nie
jestem go w stanie przebić. – Zaśmiał się i z uniesionym wysoko kącikiem ust
skinął Kazuyi, odchodząc do czekających na niego współlokatorów.
W
oczach Aikawy próżno było szukać dominującego przeważnie odważnego spojrzenia.
-
Nie wejdę do pokoju. Nie zmusicie mnie. – Dopiero teraz z całą mocą dotarło do niego, co
najlepszego zrobił. Sprowadził przewodniczącego do miejsca, w którym Towa nawet
by go sobie nie wyobrażał. Obawiał się, co przyjaciel na to powie, ale i tak
było już za późno na wycofanie się. Zwłaszcza, iż palce Shou zacisnęły się na
jego nadgarstku, a chłopak pociągnął go w górę schodów.
-
Zostaniesz ze mną przy drzwiach. – Zerknął w bok, na Subaru. – Tylko byśmy
przeszkadzali. – Przystanął, pokonując ostatni schodek. – A teraz dokąd?
Kazuya
wskazał na najbliższe drzwi po prawej stronie, nie ruszając się z miejsca.
Nieco przesadzał, ale mimo wszystko zaczynał odczuwać wyrzuty sumienia. Nie
wiedział, czy niezapowiedziana wizyta zostanie odebrana poprawnie przez
Suzumiego. Dla niego może to być zdrada – ot, przewodniczący chce zobaczyć, gdzie
mieszka największa zakała szkoły. Dlatego Kazu cieszył, że pierwszy atak
przyjmie na siebie Tokiya. Z wielką ochotą przystanął obok Shou, obserwując
naciskającego klamkę Subaru z bezpiecznej odległości. Ku jego zdumieniu brunet
mrugnął do niego, uśmiechając się całkiem przyjemnie, jak na osobę, która
zaledwie wczoraj zdawała się być gotową rozszarpać mu gardło. Najwyraźniej musiało
do niego dotrzeć, że nie ma żadnej konkurencji w Kazuyi.
Niewiele
brakowało, by Subaru parsknął śmiechem na zmieszaną minę młodszego o rok
chłopaka. Zdarzało mu się zwodzić ludzi swoim zimnym zachowaniem, a tak
naprawdę testował ich, sprawdzając, czy pomimo przeszkód nadal będą starali się
mu towarzyszyć. A Aikawa? Wcale nie musiał mu mówić o zaginięciu Towy, a jednak
to zrobił. Dzięki temu sprawy potoczyły się tak dobrze, że teraz Tokiya stał
naprzeciwko pobladłego Suzumiego. Aby móc koło niego usiąść, odsunął schludnie
ułożoną kołdrę. Nie chciał zajmować łóżka Kazuyi, ustawionego równolegle do
tego, na którym spał blondyn. Może i miałby lepszą możliwość rozmowy, ale wolał
być blisko chłopaka. W niewielkim pokoju mieściła się jeszcze szafka nocna i
jedna, dwudrzwiowa szafa, z której wystawały różnobarwne stroje – jak Subaru
zdołał się domyślić – należące do Towy.
-
Nie dziwi cię moje przybycie?
Cichy,
spokojny, lecz roześmiany głos podziałał na Suzumiego jak kubeł zimnej wody. Gwałtownie
wstał na równe nogi, odsuwając się od przewodniczącego.
-
Co ty tu robisz? Jak się dowiedziałeś? – zapytał z niezrozumieniem w oczach,
chwilę później wygładzając rozmarszczone czoło. – Kazuya – jęknął z
rozczarowaniem, wykrzywiając twarz w grymasie zawodu i urazy. – Jest tutaj?
Jeśli tak, to go uduszę! – Zanim wykonał jakikolwiek ruch w kierunku drzwi,
powstrzymała go wyciągnięta noga bruneta, oparta o brzeg drugiego łóżka.
-
Jest dobrym przyjacielem, który martwił się o ciebie. – Ciężkie spojrzenie
Tokiyi miało wzbudzić poczucie winy na blondynie i usadzić go na zajmowanym
wcześniej miejscu. – Nigdy nie dowiedział bym się kilku ciekawych rzeczy, gdyby
nie to, że przypadkowo je podsłuchałem. Dlatego mam do ciebie parę pytań. –
Założył prawą nogę na lewe udo, rozsiadając się wygodniej, gdy Towa przysiadł
obok niego. – Po pierwsze: byłeś w dawnym mieszkaniu?
Blondyn
poruszył się niespokojnie, ale przytaknął, dodając, iż nikogo nie zastał, a
pomieszczenie wyglądało na dawno opuszczone.
-
Dobrze, druga sprawa. – Kontynuował przewodniczący. – Kazuya wspominał, że ktoś
cię obserwuje. To prawda?
-
Tak. Kiedy siedzę na przerwach, wyraźnie czuję czyjś wzrok na sobie, a
codziennie znajduję w swojej szafce kanapki i coś jakby kieszonkowe... Mówiłem
o tym dyrektorowi, ale jak widzisz, niewiele zdziałał. – Towa usiadł po
turecku, opierając przedramiona na kolanach. – Nie rozumiem tego... Po co ktoś
robi coś takiego? – Po raz pierwszy był tak blisko chłopaka, który podobał mu
się od dłuższego czasu, a jednak nie odczuwał dyskomfortu. Wręcz przeciwnie. Nagle
stał się rozluźniony, odrzucając na bok czujność i podejrzliwość.
-
Komitet zajmuje się tą sprawą, ale co najważniejsze. Od jak dawna Aikawa obrywa
colą w twarz? - Nie pozwolił sobie przerwać. – Dzieje się tak z powodu jego
specyficznego wyglądu, ale zaręczam, że każdy z nakazów i zadań, jakie przyszło
wam obojgu wykonywać, miał swoją przyczynę. Z kolei wylewanie na kogoś
jakichkolwiek cieczy tylko za to, iż chce się samemu rozwiązać sprawę, nie ma
nic wspólnego z komitetem, rozumiesz? – Zmarszczył brwi, wpatrując się w jasne
oczy Towy.
Szesnastolatek
skinął głową, wzdychając.
-
Kiedy nie ma mnie w pobliżu, Kazu staje się łatwym celem. Może wygląda na
obojętnego i chłodnego, ale tak naprawdę stara się odizolować, nie wykorzystując talentu do boksu. Woli mieć kilku
przyjaciół, niż tłum udawanych znajomych... Ale co masz na myśli, mówiąc o przyczynach?
To, że mam inny kolor włosów, nie oznacza wyżywania się na mnie za to!
-
Wiem... I nawiązując do tego, co powiedziałeś – uważasz się za przyjaciela
Aikawy?
Towa
wyprostował się, ciskając w Subaru gromy z oczu.
-
Oczywiście!
-
Ach tak? W takim razie, dlaczego nie zauważyłeś, że jest mocno zainteresowany
Hirokim? – Z dziwną przyjemnością patrzył, jak usta blondyna rozchylają się w
szoku. Miał nadzieję, że zostaną w takim stanie, póki nie skończy mówić. – To przez
zazdrość Shou, który zawsze widział was kręcących się razem, nastąpiła ta
nagonka. Ufam mu, więc akceptowałem wszystkie wnioski, skupiając się na sprawach
organizacyjnych. Przez to nie zauważyłem kolejnej ważnej rzeczy, a mianowicie –
zbliżył się do chłopaka, wsuwając dłoń na jego policzek, gładząc go kciukiem,
po czym z ulgą wyczekiwanej od dawna sytuacji, pocałował Towę – jak bardzo
zawróciłeś mi w głowie.
Zaskoczenie
osiągnęło najwyższy poziom, wprawiając Suzumiego w stan odrętwienia. Serce dudniło
mu w klatce piersiowej, uderzając o nią mocno. Jeden z wielu snów wreszcie się
ziścił, a on nie miał pojęcia, co zrobić dalej. Nawet w najśmielszych
wyobrażeniach nie posuwał się dalej. Naprędce starał się teraz wymyślić piękną
przemowę, w której wyznałby podobne uczucia, ale zaciśnięta krtań i zupełna
pustka w głowie zdołały wysilić się na ciche wyszeptanie tylko jednego zdania.
-
Chciałbym cię lepiej poznać, by z całą pewnością i szczerością powiedzieć, jak bardzo
cię lubię.
Subaru
nie musiał zadawać ostatniego pytania, na które właśnie otrzymał odpowiedź. Zresztą
o wiele przyjemniejsze było dla niego dosłowne ‘lepsze poznawanie’, które w
głównej mierze łączyło się też z ‘bliższym’.
Następnego dnia
Ta
noc była dla Towy najdłuższą z dwóch powodów – raz, że przegadał ją z Aikawą, z
którym o mało co nie zniszczyli łóżka, tłukąc się na poduszki, a dwa… nie mógł
doczekać się spotkania z Subaru. Był pełen pozytywnej energii, przekraczając
próg szkoły i nawet krzywe spojrzenia nie raziły go tak bardzo.
Nic nie zapowiadało tego, że późnym
popołudniem skończy w pokoju Komitetu Rady Uczniowskiej, będąc oskarżanym o
coś, czego nie zrobił. Najgorsze było w tym wszystkim to, że osądzała go
przedstawicielka płci pięknej, do której nie pałał szczególnym
zainteresowaniem.
-
Ile razy mam powtarzać, że nie podglądałem dziewczyn przebierających się na
basen! – Policzki płonęły mu z zażenowania, gdy patrzył na Subaru uśmiechającego
się niczym syty kot. Był pewien, że przewodniczący mu wierzy, a nabyta przez
niego wiedza może wykopać dołek pod zaciskającym pięści blondynem.
Tokiya
zdawał się świetnie bawić, oglądając ten spektakl. Nieco zdziwił się, gdy pół
godziny temu podeszła do niego jedna z pierwszoklasistek, przyrzekając, że przy
drzwiach szatni stał chłopak w kapeluszu, a jak wiadomo, w takich gadżetach
lubował się tylko jeden uczeń. Może kiedyś byłby w stanie jej uwierzyć, ale
teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. I zamierzał się dobrze bawić,
przepytując Suzumiego.
-
Skoro nie ty, to kto? W końcu nosisz kapelusze, prawda?
Policzki
blondyna zaczerwieniły się z bezsilności. Albo powie prawdę, albo Subaru będzie
zbierał zęby z podłogi, jeśli nie przestanie go podpuszczać.
-
Dobra, byłem tam, ale poszedłem dalej!
-
Dalej? To znaczy?
Zaległa
cisza zapowiadała gwałtowną burzę.
-
Do szatni chłopaków, żeby zrobić kilka twoich zdjęć bez koszulki, dobra?! –
wypalił Suzumi, mnąc w rękach różowy kapelusz.
Subaru
zamruczał z aprobatą, podchodząc do Towy stojącego na środku pokoju.
-
I nie trzeba było tak od razu? – Przeczesał jasne włosy chłopaka, zostawiając w
nich urwany wcześniej kwiat stokrotki. Hodowane przez jednego z członków
komitetu, rosły w pięciu doniczkach ustawionych na parapecie. Tokiya nieco żałował, że
Towa poddał się tak szybko, bo miał ochotę jeszcze trochę go podrażnić.
-
Przepraszam, że przerywam – niczym
niezrażona dziewczyna odchrząknęła cicho, zwracając na siebie uwagę. – Tamten kapelusz
na pewno był niebieski, więc... To chyba faktycznie nie Aikawa.
Ciepłe
spojrzenie przewodniczącego przeniosło się na nią, zmieniając temperaturę na
mroźną.
-
Za kogo mnie masz? Pochodzę z szanowanej rodziny detektywistycznej. Byłbym
plamą na honorze rodziców, gdybym tego nie odkrył. – Z satysfakcją obserwował
zmieszanie wstępujące na twarz uczennicy. Dręczył ją dłuższą chwilą swym
spojrzeniem, po czym przeniósł je na niezaangażowanego dotychczas Hirokiego,
kiwając mu głową.
Shou
odepchnął się od ściany, pochodząc do drzwi. Był pod wrażeniem respektu, jakim
emanował przyjaciel, ze zdziwieniem stwierdzając, że i jemu udzielił się
nastrój posłuszeństwa. Nic jednak nie mógł na to poradzić, ze zrezygnowaniem
przepuszczając wchodzącego do środka zaproszonego przez Subaru gościa. Dobrze,
że był wtajemniczony w całą sprawę, gdyż teraz zapewne nie dowierzałby w to, co
widzi i słyszy.
Gdy
tylko w sali znalazła się kolejna osoba, pierwszym, który zareagował, był Towa.
Zdezorientowane, szczenięce oczy wpatrywały się to w woźnego, to w Subaru,
niemal prosząc, by wszystko wyjaśnić.
-
Cześć, synku. – Tak dobrze znany blondynowi głos rozniósł się subtelnie w
czterech ścianach. Dla szesnastolatka wszystko, prócz starszego mężczyzny,
przestało istnieć, dlatego nie zauważył nawet, kiedy został sam na sam z
własnym ojcem.
Godzinę później
Dach
szkoły może i nie należy do najbezpieczniejszych, ale ogrodzony siatką
nie stwarza mimo wszystko wielkiego zagrożenia. Subaru był tu po raz pierwszy
tak dla siebie. Wiedział, że Towa lubi to miejsce i teraz, gdy widział go
stojącego w progu drzwi wejściowych uśmiechnął się do siebie. Ze spokojem poczekał,
aż chłopak usiadł obok, opierając głowę na jego ramieniu.
-
Opowiedział mi o wszystkim... – pierwsze zdanie padło po kilku minutach. W tle słychać
było dzwon szkolny zwiastujący zakończenie lekcji, ale żaden z chłopców nie
ruszył się nawet o centymetr. – O tym, że po wielu latach znalazł pracę w swoim
zawodzie, która ustawiła go na tyle, by mnie zabrać. Ale mnie już nie było w
tamtym domu dziecka... I wynajął twojego tatę, aby mnie odszukał. Później
poszło gładko... List polecający od dyrektora tej szkoły i zabranie mnie i
Kazuyi do tego liceum... Zatrudnienie taty jako woźnego, by mógł ze mną pobyć.
Wiesz, że bał się mojego odtrącenia? Śmieszne... – Ciche parsknięcie
przesiąknięte było wilgocią. – O... obiecał, że zabierze mnie do domu dopiero
wtedy, gdy Kazu ukończy osiemnaście lat i przygarnie nas obydwu, wiesz?
Subaru
objął go ramieniem, całując w czubek głowy.
-
To dobrze, prawda?
-
Mhm... kazał ci podziękować.
Tokiya
nie mógł pozwolić na to, by jego napastliwy, rozkrzyczany podglądacz smucił się
zbyt długo.
-
Żartujesz? Teraz mam teścia w kieszeni! – Zaśmiał się, odchylając nieco w bok,
gdy łokieć blondyna pomasował mu żebra.
-
Nie myśl sobie, że będziesz miał tak łatwo! – Wojowniczo błyszczące oczy
ukazywały prawdziwą formę Towy.
-
Oby łatwiej, niż Hiroki.
Obydwoje
zaśmiali się, przypominając sobie porę obiadową, podczas której widelec wbił się
tuż obok dłoni Shou, która zmierzała po frytkę leżącą na talerzu Kazuyi.
-
Wiesz, Subaru... – Suzumi zadarł głowę, wpatrując się w twarz Tokiyi na tle
błękitnego nieba. – Tata mnie odnalazł, Kazu otwiera się na ludzi, a niedługo
będę miał prawdziwy dom... Nareszcie mogę myśleć tylko o tobie.
Osiemnastolatek
miał tymczasowo inne plany, które z myśleniem niewiele miały wspólnego, w
zamian skłaniając do leniwych ruchów lepszego poznawania siebie. I obydwoje wiedzieli, że to dobry krok na początek nowej drogi.
No nie wierze jeszcze nikt tego nie skomentował? o.O
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie :) I w ogóle takie podnoszące na duchu :) Dawno nie czytałam Twoich opowiadań i teraz się zorientowałam jak bardzo mi tego brakowało :P Nie mogę doczekać się następnej notki :) Pozdrawiam i weny życzę :) Ciao :D
Cieszę się, że znów mogłam przeczytać coś Twojego, nawet pomimo tego, że miałam mały problem w połapaniu się kto jest kto wśród bohaterów. Ale to nie ważne, bo i tak najbardziej wyczekuję WŁAŚCIWEJ DROGI, tak wiec do niedzieli i niech wena będzie z Tobą. :-)
OdpowiedzUsuńO wow, zajrzałam z ciekawości co nowego u Akemi i proszę XD Jest coś XD. Wgl czytam tą notkę i co jakieś imię bądź nazwisko, to mi się wyobarażały zupełnie inne postaci z anime bądź zespołów XDD więc miałam niezły miks xd
OdpowiedzUsuńBtw mam nadzieję że o mnie nie zapomniałaś ;<
Jeśli chodzi o nadrabianie notek to u mnie nie będziesz miała czego nadrabiać bo od paru miechów nic nie wstawiałam... no dobra, przed wczoraj wstawiłam OneShota - do któego przeczytania serdecznie cię zapraszam xd, ale to bardziej będziesz od razu na bieżąco niż byś miała nadrabiać zaległości kekeke... oh my my... życzę ci weny, zdrówka i dużo siły, żebyś jakoś przebrnęła przez ten natłok pracy... no... XDDDD
Cieszę się, że jest szczęśliwe zakończenie XD
OdpowiedzUsuńTo było słodkie, i tak jak niektórzy też miałam problem z połapaniem się kto jest kim. Parę razy wracałam do pierwszej części, aby sprawdzić jak się nazywają :D
Szczerze przyznam, że brakowało mi scenki yaoi, ale to chyba dlatego, że dawno nie czytałam czegoś ostrego XDD
Nie mogę się doczekać, gdy w końcu dodasz nowy rozdział Właściwej drogi
pozdro, Aya
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo mnie cieszy, że jest szczęśliwe zakończenie, jak i się jego ojciec....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wybacz, że tak nie odpisuję, ale po prostu po pierwsze mam lenia, a po drugie też całe dnie zajęte i tak mi schodzi. Jak mam odpisać to zaraz coś innego mi głowę zawraca, a potem o tym zapominam. :/
OdpowiedzUsuńOne shotów nie czytam, także raczej tego nie przeczytam, ale czekam na kolejny rozdział. ^^
A fotki z rysunku widziałam :D Fajnie mieć coś takiego na ścianie. Podoba mi się. :D
Hahahaha, tak wyobraźnia człowieka ma bardzo dużo realizmu. Nie wiem czy bać się tego czy nie. :D
OdpowiedzUsuńA mi się podobało, mów, co chcesz. Słodkie to to było. ;33 Chociaż ubolewam nieco nad tym, że nie rozwinęłaś bardziej wątku Kazu i Hiro (tak, wiem, że to postacie drugoplanowe, ale no..), to i tak shot cholernie przypadł mi do gustu. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. ;3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, odnalazł ojca, słodko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga