*Wpada w pajęczyny i kaszle, wzbijając tumany kurzu* Y... tego... Cześć, Elfiątka...? *uśmiecha się przepraszająco* Dawno mnie tu nie było... Oj dawno... Nawet nie wiem, jak ubrać w słowa przeprosiny, bo obiecałam, że rozdział ukaże się 27 maja. Cóż, nie wypaliło. Ogólnie powiem Wam, że jak ten semestr zaraz się nie skończy, to zapisuję się na wylot na Marsa xD Swoją drogą... pieruńsko zimno jest dzisiaj. ;/
W ramach rekompensaty oczekujcie w środę one shota. ;)
Odpowiedzi:
Yaoistka ^^ - Oczywiście, że Cię pamiętam. :P Zastanawiałam się, czemu tak nagle zniknęłaś, ale nie miałam jak Cię o to zapytać. xD Troszkę musiałam poczekać na ten czwarty rozdział, ale chyba będzie warto. ;)
Star1012 - Yukio miał wielkie szczęście tuż po smutku, jaki go spotkać... a skoro nieszczęścia mogą chodzić parami, to i radość także, co pokazane będzie dziś. :D
Anelka - Ja też wolę się nie łudzić i potem mieć przyjemną niespodziankę, gdy coś się uda... Jak z konkursami na Facebooku - jest tylu ludzi, którzy chcą wygrać, a gdy widzi się maila, w którym organizator gratuluje nagrody, to jest ekstaza, po prostu. xD Studia... obecnie zmora nad zmory ;/ Na nic czasu nie ma! Lekcje, referaty, licencjat... jesteś w połowie pisania, a rodzina zwala się na głowę. Koszmar! Haha, właśnie, też się uczę synonimów dzięki tym słowom-kluczom. xD Haa, a zobaczysz, czy Yukio zastanie kogoś w domu... ;> On też ma takie same myśli, jak Ty. :D Etsu jest baaardzo dobrym człowiekiem ;3 Hmm, może w wieku Yukio nie ma nikogo, ale nieco starsi... ;>
Neko - O kurcze xD Tak teraz myślę, że kończąc rozdział w takim momencie i robiąc przerwę, wyrządziłam sporą krzywdę czytelnikom. xD Bo Ty masz tyle opcji na to, kim jest Etsuia... Ale dziś się wyjaśni ;3 No... prawie... Prawie, prawie, ale okaże się, że Etsu jest dobry ;3 O tak, siedzenie z tyłu ma swoje uroki (w przedostatniej ławce, bo na sprawdzianach zawsze przesadza się ostatnią xD). No zobaczymy, czy mój pomysł będzie lepszy od Twoich. xD
Aq - Akuś bez yaoi, to już nie Akuś, no! xD Zresztą pisałaś bardzo dobrze, ja lubiłam czytać wszystko, co wyszło z Twojego czochranego łepka i wielu czytało... to co się martwisz? Pisz, zdobywaj czytelników i karm mnie *mruczy łóżkowych głosem* xDDD Haha, brat chciałby bardzo standardowe typy literatury fantasy, a teraz wszystko się zmienia. xD Dodaj yaoi, zmuś go do czytania i niech Ci podpowiada co nieco ;3
IVE - Haha, wiesz, pospieszanie mnie, to wcale nie taka zła opcja, wiesz? xD Niekiedy bardzo pomocna. Grunt, że czytasz, a nie uciekasz z krzykiem po tych moich wypocinach. xD
Basia - Śledztwo w toku, hehe xD Dzisiaj co nieco zdradzę i na pewno wyjaśni się, jak małżeństwo przyjmie Yukio... a raczej co zrobi Chinatsu. ;3
Łapa - Napaliłaś się na "Szkolną grę" xDDD
Zielona Strefa
Bardzo dziękuję wszystkim za słowa otuchy, wsparcia i za to, że wciąż czekacie. Straszliwie miło mi z tego powodu. ;3 Licencjat wre, referaty palą się w rękach, a obrona przewidziana jest na początek lipca... Oby nie na trzeciego, bo umrę, nie dając rady obronić się w urodziny O_O
Rozdział dedykowany Agacie! Agatko, dziękuję, że czytasz ;3
Przepraszam - dziś nie powiadamiam. Wasze blogi nadrobię w przeciągu miesiąca... Mam nadzieję. Maj miał być najgorszy... przeliczyłam się. Czerwiec zapowiada się piekielnie, ale przynajmniej nie tak ostro, by robić przerwy w rozdziałach. xP
Przepraszam za błędy, przerwę i zapraszam do czytania ;*
------------------------------------------------------------------------------------------
„Prośba – ▪ zwrócenie się do
kogoś z jakąś sprawą, ▪ zażyczenie sobie czegoś ▪ pragnienie.”
„Przeszłość – ▪ wszystko, co minęło, ▪ miniony okres czasu ▪ historia.”
Prosząc o jakąś rzecz, zazwyczaj można spotkać się z pytaniem „po co ci
to potrzebne/wyjaw swoje powody”. Niewykluczona jest też
opcja „zdradź mi powód, dla którego to robisz” i wówczas opisuje
się przeszłość, która w taki czy inny sposób uwrażliwia odbiorcę,
upewniając w tym, iż słusznie myśli się o podaniu pomocnej ręki.
opcja „zdradź mi powód, dla którego to robisz” i wówczas opisuje
się przeszłość, która w taki czy inny sposób uwrażliwia odbiorcę,
upewniając w tym, iż słusznie myśli się o podaniu pomocnej ręki.
Znów nie wiadomo, jaki może być finał, ale po
każdej burzy musi w końcu wyjść słońce.
„Tęcza - ▪ zjawisko optyczne po postacią
kolorowego łuku z rozszczepionego światła, ▪ most skrzatów, ▪ uśmiech nadziei
rozświetlający mroczne zakamarki ludzkiego życia; nadzieja to tęcza po burzy.”
Obawa
przed tym, co kryje się za drzwiami, wydawała się onieśmielać Usamiego z każdą
mijającą chwilą. Nie wiedział, czy ma się spodziewać krzyków na temat jego
samowolki, czy też zdziwienia na twarzy małżonków i pytania, co on tu jeszcze
robi? Tak mocno pragnął, by spełniła się pierwsza z opcji i jednocześnie dziwił
się temm silnemu uczuciu. O ile wiadomym było, iż z chęcią osiadłby w jednym
miejscu, chcąc zagłuszyć smutek, o tyle przecież niekoniecznie musiał nim być
akurat ten dom. Los dał mu możliwość odnalezienia przystani i on nie marzył o
niczym innym, jak o zacumowaniu w niej. Po trosze obawiał się jednak tego, iż
zgadzając się tak łatwo, będzie postrzegany jako fałszywie kochający syn, który
błyskawicznie pogodził się ze śmiercią matki. Był niesamowicie rozbity pod tym
względem i niepewność zaczynała kierować jego krokami, biorąc po uwagę
chociażby ucieczkę. Z jednej strony nie miał sobie nic do zarzucenia, bo w
końcu spełniał ostatnią wolę rodzicielki, lecz podświadomie trzymała się go
myśl o tym, iż pragnie odnaleźć ukojenie w bólu, by o nim nie pamiętać.
Z sercem
podchodzącym do gardła nacisnął na klamkę, póki jeszcze miał w sobie
wystarczającą ilość odwagi. Ostrożnie wsunął głowę między drzwi, nasłuchując,
ale nie wychwycił żadnych dźwięków.
- Może
naprawdę mnie szukają? – powiedział do siebie. – Albo zwyczajnie są w pracy.
Entuzjazm natychmiast opadł, wywołując
reakcje typowe dla zawiedzionego dziecka. Kiedy, rozczarowany, pociągał za
walizkę, zapomniał o tym, że wymykając się z domu, przenosił ją przezornie nad
progiem. Niestety dla niego, ten niewielki uskok znajdował się tylko tam, więc
przejeżdżające po nim kółka zastukotały donośnie. Chłopak syknął cicho, w
myślach wypominając sobie nieostrożność. Nadaremnie jednak naprawił swój błąd,
gdyż tuż za nim rozległo się szuranie podobne do odsuwania krzesła, a zaraz
potem w przedpokoju ktoś się pojawił. Nim Yukio zdołał odwrócić się w kierunku nadchodzącej
osoby, wpierw usłyszał głos Chinatsu, której wystarczyła ledwie sekunda, by
oznajmić mężowi powrót syna. Tuż po tym podeszła do Usamiego i zwyczajnie
pociągnęła za policzek, nie bacząc na okrzyki protestu. Zdawała sobie sprawę z
nietrafności wykonanego czynu, który bardziej pasował do dwulatka niż
nastoletniego, młodego mężczyzny, ale tylko ten sposób ukarania przyszedł jej
na myśl.
- Gdzie ty byłeś?! Szukaliśmy cię całą
noc! – Podenerwowana kobieta spojrzała surowo na męża. Miała dosyć czasu by wygarnąć
mu, jak nieodpowiedzialnym jest ojcem. Tyle lat starali się o dziecko, dla
którego obydwoje mogliby wiele oddać, podczas gdy Taizo, teraz już wiedząc o
potomku, zupełnie stracił głowę, nie mając pojęcia co robić, gdy ten nagle
zniknął. To ona zgłosiła sprawę na policję, uruchamiając znajomości wśród
najlepszych jednostek. Nie spodziewała się jednak, że ci poradzą sobie aż tak
dobrze. Kiedy późnym wieczorem zadzwonił telefon, podejrzewała najgorsze. Na
szczęście okazało się, że Yukio jest cały i zdrowy. Inną kwestią było to, gdzie
zawędrował. Wspólnie z komisarzem ustalili, by nie zdradzać chłopcu szczegółów
śledztwa, tym samym pozwolić mu, by sam wyznał, co się z nim działo. Wydział
kryminalny tej jednostki cenił sobie anonimowość i małżeństwo w pełni to
uszanowało. Doskonale rozumieli przezorność policjantów, ceniąc to, iż
dostarczyli nastolatka. Działało to też w dwie strony – obyło się bez
nagłośnienia sprawy, która musiałaby zostać wyjaśniona, a zwłaszcza dla Yukio
lepszym będzie pokazanie go światu jako ujawnionego syna, niż chłopca, który pojawił
się znikąd i równie szybko uciekł. Od razu powstałyby plotki, ot, choćby
takie, iż zapewne oszukał sławną parę gwiazd mody, kradnąc ich dobytek.
Yukio nie podejrzewał nawet, że jego
wymknięcie się postanowiło na nogi najlepszych policjantów w okolicy, których
ludzie działali na zasadzie pajęczyny i wrzuconego do wody kamienia – gdy dotknięto
jednej z części siatki, rozlokowani po Japonii funkcjonariusze błyskawicznie
dowiadywali się o danej akcji, informując się tak, iż wiadomość rozchodziła się
kręgami po całym kraju. Chłopak nie zorientował się, iż miły, nowo poznany
mężczyzna nie był zwyczajnym pracownikiem klubu hostów. Teraz jednak wiedział,
że nie może zataić tego, gdzie przespał noc i daleko mu było sądzić, iż to
zostanie przyjęte bez echa. Wypuścił uchwyt walizki, pozostawiając ją, gdy
nieco zbliżył się do małżeństwa. Chłód mokrego ubrania był coraz mniej
odczuwalny, aczkolwiek dywan wchłaniał wiele z kropel skapujących z ubrania
chłopaka.
- Przez przypadek znalazłem się w Shinjuku ni-chome, ale nic się nie stało! –
zapewnił gorliwie, widząc przerażenie malujące się w rozwartych szeroko oczach.
– miałem szczęście, bo w porę natrafiłem na nieco starszego ode mnie chłopaka,
który mnie przenocował. – Od razu zaczął żałować, iż nie wyjawił, gdzie
dokładnie się zatrzymał. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodził do
wniosku, że zacznie kręcić, by jednak nie odpowiedzieć precyzyjnie na zadane
pytanie.
- A gdzie, jeśli można widzieć? W takiej dzielnicy
chyba nie masz znajomych. – Tym razem to Taizo podjął się rozmowy. Musiał
udawać, iż nie wie o wszystkim, co nie umniejszało temu, iż naprawdę przejmował
się zaistniałą sytuacją. Zawsze coś mogło pójść nie tak, a wówczas... Nawet nie
chciał prorokować. Zamiast tego uniósł prawą brew, oczekując od syna szczerej
rozmowy. Po części chciał też wybadać nastolatka i wiedzieć, z jakim typem
człowieka ma do czynienia.
Temperatura ciała chłopaka od razu podskoczyła o
kilka kresek. Pod czujnym wzrokiem dwójki dorosłych nie był w stanie odwrócić
wzroku i skłamać... Czy w ogóle potrafiłby postąpić w ten sposób? Wpojone przez
matkę zasady zawsze miały podłoże poparte konkretnym przykładem.
- Nie... – wyznał cicho, dodatkowo zaprzeczając
ruchem głowy. – Byłem w domu osób, które prowadzą jeden z tamtejszych klubów.
- Słucham?!
Podwójny okrzyk małżeństwa wzdrygnął ciałem
nastolatka.
- Przepraszam... – Oczy Yukio wpatrywały się w
czubki zmoczonych butów. Co miał innego powiedzieć? Że nic się nie stało? Sam,
po upływie tych kilku godzin, dochodził do wniosku, że miał cholerne szczęście,
iż trafił na tak dobrych ludzi parających się biznesem hostingu. Zawsze mógł
zostać na siłę wcielony w szeregi gromadki pracowników.
Jedyną niesprawiedliwością było to, iż on nie miał
pojęcia o prawdziwej tożsamości Etsuyi, przez co nerwy wręcz paliły go od
środka. Z kolei małżeństwo nie mogło też od tak uznać, że w sumie wszystko jest
w porządku i sprawę można uznać za zwykły wypadek w podbramkowej sytuacji.
- Chciałbym wrócić do domu. – Ciemne tęczówki
otoczone czerwoną obwódką świadczącą o rychłym pojawieniu się łez szkliły się w
dziennym, jasnym świetle wpadającym przez ogromne okno. – Proszę...! –
Desperacki, ale niczego niewymagający głos zawisł w powietrzu.
Małżeństwo postawione przed taką opcją zamarło na
moment, potrafiąc jedynie patrzeć wprost na nastolatka. Nie spodziewali się, że
chłopak aż tak emocjonalnie zareaguje. Zwłaszcza, iż nie dali mu powodów do
tego, by sądził, że jego występek zasługuje na karę.
Taizo zamknął uchylone usta, zerkając na żonę. W
tej chwili zrzucał na nią ciężar podjęcia rozmowy i choć to on powinien przejąć
pałeczkę i postąpić jak na prawdziwego ojca przystało, zwyczajnie bał się – zarówno
tego, iż znów coś schrzani, jak i kolejnego podjęcia decyzji bez konsultacji z
żoną. Miał nadzieję, że ta lepiej poradzi sobie w tej roli.
Chinatsu już dawno wiedziała, co w tej sytuacji
zrobić. Wiele pomógł jej czas, gdy Yukio przebywał poza domem. Zdołała zebrać
myśli i zastanowić się, jak ubrać je w słowa.
- Dlaczego? – zadała pytanie. Ze
spokojem spoglądała w oczy nastolatka, który na jej słowa zareagował
zmarszczeniem brwi. Kobieta nie przejęła się jego zdziwieniem. Przecież nie
wymagała skomplikowanych tłumaczeń.
Yukio chrząknął cicho, szukając
odpowiedzi u Taizo, ale ten wydawał się równie zaintrygowany, jak on. Nietypowy
przebieg rozmowy nieco uspokoił emocje szalejące w jego sercu, przez co mocniej
odczuwał zimne krople deszczu, które spływały mu z włosów po karku.
- No... no bo przeszkadzam tutaj. I nie
chcę stać się przyczyną tego, by mówiono o państwu źle tylko dlatego, że się
pojawiłem... Czy gdybym zniknął, nie byłoby lepiej?
Na twarzy Chinatsu pojawił się
delikatny uśmiech. Może niezupełnie spodziewała się takiej odpowiedzi, ale jej
przypuszczenia obejmowały całkiem podobne scenariusze.
- A nie jest tak, że boisz się, iż
wszyscy znajomi posądzą cię o fałszywe uczucia miłości do matki, bo zamiast
rozpaczać po jej śmierci, starasz się zacząć nowe życie? – Już po minie Yukio
wiedziała, że jej podejrzenia były słuszne. Wystarczyło postawić się w sytuacji
chłopaka, by szybko rozszyfrować jego myślenie. Zresztą wciąż miała przed
oczyma chwilę, gdy nastolatek poprosił o przyjęcie go pod dach. Wówczas nie
wyglądało na to, by miał uciekać, a wręcz odnosiło się wrażenie, iż chciałby
wreszcie znaleźć stałe miejsce. Zmieniło się to dopiero wtedy, gdy podsłuchał
jej rozmowy z mężem. Być może szok po utracie matki dopiero z czasem ustępował,
dopuszczając inne myśli niż te, które dotyczyły przykrych wydarzeń. – Sam nie
chcesz bólu, gdyż pragniesz pamiętać matkę, jako zdrową i szczęśliwą kobietę, a
nie schorowaną i słabą. – Nie była pewna, czy te słowa nie siedziały w niej już
od dawna, jakby skierowane także w jej stronę. – Moja matka zmarła, kiedy byłam
niewiele starsza od ciebie. Miałam... nieco despotycznego ojca, dlatego siłą
stanęłam na nogach, ale teraz wiem, że sporo mu zawdzięczam. Stałam się
silniejsza i nie poddaję się już tak łatwo, gdy coś idzie nie po mojej myśli. I
wiesz, co? Mam wrażenie, że ty też będziesz zdolny zawalczyć o szczęście, ale
do tego potrzeba osób, które będą twoim wsparciem... Więc zostań z nami. –
Niepewnie rozłożyła ramiona, w napięciu czekając na ruch ze strony nastolatka.
Dla żadnego z nich nie był to łatwy
moment. Yukio odczuwał to podwójnie ze względu na decyzję, która zależała nie
tylko do biologicznego ojca, ale i od obcej dla niego kobiety. Teraz jednak,
gdy Chinatsu przyjęła go tak ciepło i rozumiała jego obawy, poczuł jak ciężar
niepewności spada mu z serca. Wystarczyły dwa kroki, by zarówno cofnąć się i
nie odpowiedzieć na gest, jak i pozwolić się objąć. Nastolatek musiał wybrać
drogę, która byłaby dla niego najlepsza, a od chwili, gdy dowiedział się o tym,
że ma ojca, zapragnął go poznać. Wybór nie pozostawał żadnych złudzeń, mimo iż chłopca
wciąż gnębiły myśli o tym, że najzwyczajniej w świecie narzuca się państwu
Irie. Czy jednak to, że chciał polegać na dorosłych i normalnie dorosnąć do
tego, by się usamodzielnić, było aż tak wielkim wymogiem? W momencie podjął
decyzję, że nie ważne, co będą o nim mówić. Grunt, by ktoś otoczył go opieką i
miłością, której sporą część utracił wraz ze śmiercią matki.
Walizka przechyliła się na bok, gdy
Yukio ruszył do przodu. Wtulony w szyję Chinatsu wdychał delikatny, miętowy
zapach jej perfum i było mu nadzwyczaj dobrze. Gdy na plecach znalazły się ręce
kobiety, które kojąco go gładziły, westchnął, ciaśniej przylegając do niej.
Mokre ubranie nastolatka moczyło strój
Chinatsu, ale ona nadal mocno obejmowała Usamiego. Z pewnych przyczyn wezbrało
w niej wzruszenie, które z każdą chwilą pogłębiało się. Dopiero, gdy wilgotne
oczy wypuściły kilka łez, odsunęła nastolatka na pół kroku, trzymając go za
przedramiona.
- Młody człowieku! – zawołała, udając
oburzenie – Marsz do łazienki i to w tej chwili! Wykąp się, a potem idź spać,
bo jeśli się przeziębisz, już moja w tym głowa, abyś leczył się najbardziej
gorzkimi lekami, jakie wpadną w moje ręce. – Pogroziła palcem, nie potrafiąc
zapanować nad uśmiechem rozpromieniającym jej twarz, gdy chłopak zasalutował
przed nią i wybiegł z salonu. Na jej ramieniu spoczęła dłoń męża, którą nakryła
palcami. Była pewna, że ich życie od teraz nabierze innych barw... Bardziej wyraźnych
i kolorowych. I z niemałym zaskoczeniem odkryła, że nie może się doczekać
kolejnego dnia, w którym nadal będzie Yukio.
***
Pięć
lat wcześniej, host klub
- Kuro... To na pewno dobry pomysł?
Piwne tęczówki dwudziestopięciolatka
przeniosły się z pakowanych do walizki rzeczy na Etsuyę opierającego się o
szafkę.
- Uważasz, że po czymś takim mógłbym tu
spokojnie żyć? – Długie, jasne pasma włosów spłynęły mu z pleców, gdy wrócił do
układania ubrań. – I od dziś nazywam się Radek, nie Kurosawa. – Będąc odwróconym
tyłem do przyjaciela nie zauważył jego skrzywionej miny. – Mam szczęście, że
wujek wreszcie przyszedł po rozum do głowy i pozwolił mi odejść... Ale miej na
niego oko. – Zapinając ciężko dopinającą się walizkę spoczywającą na łóżku, usiadł na niej, wypuszczając
głośno powietrze przez nos. – Znam go jakiś czas i wątpię w jego nagłą dobroć
serca. Za tym musi kryć się coś głębszego... ale to już twoja działka. –
Mrugnął szatynowi, uśmiechem jeszcze bardziej odmładzając dziecinnie
wyglądającą twarz.
Etsuya przewrócił oczyma, mrucząc coś o
spoufalaniu się z władzami.
- Ty jesteś wprowadzony w sprawę, więc
łatwiej było mi węszyć. – Nadąsany, podszedł do przyjaciela, przyklękając przed
nim.
Kurosawa przeczesał mu włosy, kręcąc
głową z rozbawieniem.
- Przyznaj po prostu, że będziesz
tęsknił. – Butne spojrzenie szatyna wprawiało go w coraz lepszy humor. Po tym,
co przeżywał przez minione cztery miesiące, obecność Etsui była dla niego
prawdziwym wybawieniem. Teraz, zsuwając dłonie na policzki Mizune, patrzył w
jego nietypowe, jak na Japończyka, zielone tęczówki, poważniejąc. Podjął trudną
decyzję o opuszczeniu domu rodzinnego, ale nie chciał, by najbliżsi dowiedzieli
się, do czego był zmuszany. Wolał uciec i zaszyć się w innym kraju, zapominając
o przeszłości. Jedyne, czego żałował, to rozłąki z tymi, których kochał. –
Napiszę do ciebie, jak tylko się urządzę, dobrze?
Etsui nie było łatwo. Zżył się z Kurosawą,
któremu niejednokrotnie pomagał w ujarzmieniu co agresywniejszych klientów. W końcu
był stróżem prawa i bez względu na jego tajne zadanie, musiał reagować w każdej
sytuacji.
- Gdzie w ogóle jest ta twoja Polska?
Jasnowłosy Azjata przybliżył się do
niego, co przy dodatkowym centymetrom, jakich dodawała mu walizka, wyglądało
nieco zabawnie.
- Pomiędzy totalitarnymi Niemcami, a
balsamującymi się od środka Rosjanami. – Nachylił się, muskając usta Etsui. – Obejrzyj
Hetalię, a dowiesz się więcej. – Z lekką niechęcią odsunął się od przyjaciela. Czas
odejścia zbliżał się nieubłaganie, a on jeszcze musiał pożegnać się z rodziną.
- Wcale mnie nie uspokoiłeś. – Mizune usiadł
na podłodze, opierając się o łóżko za nim. – Odwieźć cię?
Kurosawa pokręcił głową.
- Wiesz, że to by mi tylko utrudniło
wyjazd... I wiem, że na to liczysz. – Raz jeszcze pocałował przyjaciela i
ciągnąc za sobą walizkę wyszedł z pokoju, nie oglądając się za siebie. Było to
też wynikiem tradycji, gdyż ta mówiła, iż spoglądanie do tyłu zawsze nieść
będzie tęsknotę za tym, co zostawiamy.
Etsuya oparł ramiona na ugiętych
kolanach. Złączone palce posłużyły mu za podpórkę na podbródek. Ledwie zasunęły
się drzwi, poczuł, jak zalewa go fala smutku. Nie sądził, że podejmując się pracy dla
Takumich zyska nie tylko lepszą pensję w swoim zawodzie, ale i dobrego
przyjaciela. Byli ze sobą bardzo blisko, choć nigdy nie dążyli do tego, by być
razem. Nie pozwalała im na to pozycja obydwu, praca Etsui, ale i to, że czuli,
iż partnerstwo mogłoby raczej popsuć ich relacje.
- Ech, ale i tak zazdroszczę temu, kto
z tobą będzie, Kuro. – Dał się ponieść wspomnieniom, przypominając chwile, gdy
spędzali dnie na opowieściach o swoich rodzinach i pasjach. – Powinienem w
końcu się stąd ruszyć... Może wreszcie znajdę coś, co będzie przełomem w tej
sprawie. – Mimo, iż działał dla Takumich, jego rejonem była cała dzielnica Shinjuku ni-chome. Nie wiedział jednak, że
skrupulatnie przeprowadzana akcja zajmie mu tak dużo czasu, by osiąść w klubie
hostów na kolejnych pięć lat, stając się ekspertem zarówno w pracy policjanta,
tajniaka jak i wzorowego hosta, który rozmową i gestami potrafi doprowadzić klientów
do takie stanu, iż ci wyjawią swe największe grzeszki... i zostaną za to
przykładnie ukarani.
Kiedy uderza w
nas rzeczywistość, lubimy wspominać to, co było dobre w naszym życiu. Niekiedy walczymy
z przeciwnościami losu, chcąc, by i realia były przez nas dobrze przypominane. Jeśli
zależy to od osób trzecich, nami zaczyna kierować niecierpliwość, niepewność i
nerwy, a wówczas łatwo o kłótnie.
Burze
pojawiają się często – zwłaszcza, gdy dochodzi do nagłych spięć w atmosferze...
i w życiu. Trudno jest załagodzić skutki takich wyładowań. Na szczęście są
ludzie, którzy sprawiają, że po najgorszych nawet dniach, w końcu pojawia się
tęcza.
Pierwsza? no cóż :) Bardzo ładnie przedstawiłaś sytuacje pogodzenia się rodzinny. No i wspaniale pokazałaś Chinatsu która już zaczęła wcielać się w role matki. Za to retrospekcja :) Dałaś Radka to miło. Tekst z tym gdzie leży Polska był nie samowity szczególnie ta cześć o balsamujących się od środka Rosjanach . Cieszę się że do nas wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Star1012
No podoba mi się sytuacja Yukiego, którą przedstawiłaś i dorosłość Chinatsu.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie swoją postawą i nastawila bardzo pozytywnie.
Być może jest jakaś szansa aklimatyzacji w nowej sytuacji dla chłopaka.
W ogóle cieszę się gdy zobaczyłam w powiadomieniach o nowym rozdziale że coś jest u Ciebie i aż podskoczyłam z radości na krześle.
Cieszę się że powoli wracasz do siebie i znowu jesteś z nami.
zaczynało mi brakować rozmow z Tobą i komentarzy:)
Jak na razie opowiadanie odbiega od norm yaoi i jestem ciekawa kiedy poruszysz ten wątek i jak go wprowadzisz.
pozostaje mi niecierpliwie oczekiwać ciągu dalszego i mam nadzieję że nie tak długo.
pozdrawiam!!
Powrót do domu był strasznie wzruszający. Tak popłakałam się. "– Proszę...! " Tu już nie mogłam łez utrzymać, a potem jeszcze to przytulenie przez Chinastu. To takie przyjęcie do rodziny, powiedzenie: Zostań z nami na zawsze. Udało Ci się to wspaniale pokazać. Wow.
OdpowiedzUsuńRadek o jejku. Pokazałaś jego wyjazd do Polski i to, że miał bardzo dobrego przyjaciela. Skoro Etsuya pracuje już tak długo to ile on ma lat?
Dziękuję za rozdział i cieszę się, że wróciłaś. :DD Oj, będziesz miała mnóstwo do nadrabiania, ale z czasem to zrobisz. Teraz ważniejsze jest Twoje życie referaty, obrona, licencjat. ^^
Zapraszam serdecznie na Rozdział 010 „życiowe cele” na adres: http://pokochac-lotra.blogspot.com ! życzę przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń^^ Cieszę się, że jednak mnie pamiętasz. :) A zniknęłam nagle z powodu nauki, problemów z kompem i netem :( ale oczywiście nadrobiłam zaległości ^^
Rozdział naprawdę cudowny! I będą teraz rodziną ^^ Chinatsu już jest młodym podekscytowana, że będzie miała synka ^^
weny!! :)
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńczekałam... czekałam... ale w końcu się doczekałam!
Doskonale rozumiem, że nie miałaś wcześniej czasu,sama mam straszny zajob przez sesję, więc wiem, co przeżywasz.Sama teraz dopiero miała czas do Ciebie zajrzeć.
A teraz coś o tej części: gdy Chinatsu przytuliła "synka" o mało co się nie popłakałam...(a naprawdę rzadko się wzruszam)
Cudnie!
Super. ^^
OdpowiedzUsuńCzytało mi się bardzo przyjemnie. Rodzinka w końcu w zgodzie.
Tak się na początku zastanawiałam, czy go wyrzucą czy nie. ;3
Pozdrawiam! c;
Witaj,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, wspaniale przedstawiłaś sytuację pogodzenia się rodziny, no i Chinatsu zachowuje się jak matka, cudownie wypadła w tej roli... Pojawienie się Radka fantastyczny akcent, no i nie mogę zapomnieć o wyjaśnieniu gdzie leży Polska, przy którym notabene pojawił mi się wielki banan na ustach.... wyjaśniło się co nie co o Etsuy'i, który jest tajniakiem... Małżeństwo postawiło na nogi całą policję aby znaleźć Yukio, i można powiedzieć, gdy dowiedzieli się gdzie chłopak się znajduje i jest bezpieczny, mogli „spokojnie spać”, choć przed nim musieli udawać, że nic nie wiedzą i ich reakcja była prawidłowa na te wszystkie informacje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zawalony maj i czerwiec? Nie martw się, jestem z tobą! Mi w tym roku, wiele przedmiotów odpada(aż 9), a chciała bym mieć ładne świadectwo maturalne, więc ciągle coś poprawiam by łamane oceny podwyższyć.
OdpowiedzUsuńEch, Yukio, ty to masz problemy i dylematy... wiem, wiem, że nie znał ojca i nie wiedział czego się spodziewać, ale i tak... chłopcze, ech... mimo wszystko, podobałi się gest Chinatsu, a w szczegôlności, tarmoszenie policzka, które świadczy o tym jak kobieta się zamartwiała o niego. Od razu stało się dla mnie jasne, że nie do końca wiedziała jak to pokazać i jednocześnie zbeszczać chłopaka (bo niby skąd, jak dzieci nie miała). Tamten (pisze się razem czy osobno? O.o) gest wydaeał mi się bardzo prawdziwy. Już trochę mniej, albo raczej mało prawdopodobne, wydało mi się, szybkość wniosków jakie wysunęła Chinatsu. Wydaje mi się, że lepiej by to wyglądało, gdybyś na przykład, po przez rozmowę i początkowe dukanie Yukiego, kobieta doszła do takich, a nie innych wniosków. Po prostu to co w tedy tam napisałaś, wydało mi się mało realne.
Fajnie, że pokazałaś Radka. Ciężką atmosferę rozładowałaś wzmianką o Niemcach i Rosji. To było na prawdę fajne i wycisnęło ze mnie więcej emocji niż poprzednie akapity (wybacz tą nagonkę na powrót Yukiego, ale tak jakoś do mnie to nie trafiło).
Ten host club taki przyjazny, jaki się Yukio wydawał, chyba nie jest. Biedny Etsuia, tyle lat w burdelu, na tajnej misji...
Strasznie mi długi komentarz wyszedł, za dużo chyba po forach chodzę, ale chciałan ci po prostu napisać wszystko to co czułam, czytając rozdział. (no i istatnio bawię się w betowanie tekstu koleżanki i tak jakoś inaczej patrze teraz na teksty. To tak jak by zdjąć mi klapki z oczu)
U mnie za niedługo nowy rozdział, mam nadzie, że do następnego tygodnia uda mi się go wstawić. A będzie co czytać :)
PS Za wszelakie błędy, przepraszam cię, ale pisze z komórki i nie chce mi się sprawdzać czy piszę poprawnie.
Ach! I mój nick się zmienił, z Peszek na Czarny Kruk. Następny komentarz dam pod tym nickiem :)
No cóż… kto co lubi. Ty inaczej patrzysz na życie, ja inaczej. Cierpliwości to u Ciebie też się można nauczyć. No ale wreszcie się doczekałam. Mam nadzieję, że w czerwcu dasz radę i nie będzie przerw. Bo już mam mały problem z przypomnieniem sobie na czym tak konkretnie stanęło… Skleroza nie boli. Lecę czytac końcówkę poprzedniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńA co do obrony w urodziny to by było jak bronienie własnego życia ileś lat temu… Raz Ci się udało i oto jesteś. Więc drugi tez sobie poradzisz.
A tak ogólnie to postacie Ty wymyślasz czy są skąd zaczerpnięte?
Jak mnie wkurza gdy ludzie Myśla o tym co sobie ktoś inny pomyśli… Jakby to miało jakieś znaczenie. Ja rozumiem martwić się o to, że ktoś będzie miał problemy. Ale Yukio co miał robić? Rozpaczać po stracie? Siedzieć na tyłku i nic nie robić? To by było jeszcze gorsze, bo ludzie by gadali, że jest do niczego i sobie poradzić nie może. Zresztą ludzie zawsze będą gadać… No i mam nadzieję, że wreszcie się chłopak przyzwyczai do tego, że nie przeszkadza. Chociaż może być z tym ciężko (skąd ja to znam…?), ale jak dostanie trochę miłości i uwagi to może się udać. No z tym dzieciakiem małżeństwo na pewno nie będzie się już nudzić. Przyda im się urozmaicenie, bo jeszcze w rutynę popadną.
Jak powiedziałaś, że będą trochę starsi to już mi różne myśli chodzą po głowie i nie jestem jakos bardzo zadowolona z tego.
A co do tego rozstania… to czy Ty masz coś z imieniem Radek? Bo chyba we wcześniejszym opowiadaniu też występowało…
ja bym sie spierała z tym, że są ludzie dzięki którym pojawia się tęcza...
Dużo wolnego czasu na pisanie ;)
Anelka
Z jednej strony dobrze że za chłopaczkiem wysłali kogoś sprawdzonego, ale jeśli nasza zguba się o tym dowie to może być nieciekawie. Dobrze też że Chinatsu okazała się spoko babką XD. Z pewnością bardziej ogarnięta niż jej mężulek.
OdpowiedzUsuńSpóźnione powiadomienie o paru nowych notkach u mnie. Zapraszam!
U mnie 4 rozdział się pokazał, więc radujmy się, bo miałam wieeele problemów z umieszczeniem go XDD. www.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam~!
widze, że nie tylko ja zaczynam z postaciami z realnego życia xd.
OdpowiedzUsuńpoza tym widzę również, że twój blog się trzyma, gratuluję ~.
Mrr. Yukio odnalazł swoją przystań, Chinatsu i Taizo zyskali syna, Etsuya jest zajebisty, no i był też Radzio.
OdpowiedzUsuńI przepraszam, że tak późno, ale ostatnio znów czasu zabrakło. :c
Nadrobiłam, chociaż nie było tego dużo xd Ale rozumiem, ja także byłam zajęta ;p
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny obrót spraw. Cieszę się, że Usami postanowił wrócić do domu. Tyle miłości i zrozumienia go tam spotkało. Chociaż gra małżeństwa - pierwszoplanowa xd I widzę, że na chwilę wrócił nasz stary kolega z poprzedniego opowiadania ;)
Dużo weny ^^
No to mam przykrą wiadomość. - laptop mi się zepsuł do tego stopnia, że mój ojciec informatyk nie ma pojęcia co robić. - a wszystko co pisałam, zapisywałam właśnie tam x.x
OdpowiedzUsuńAle udało mi się dokopać i zalogować na tego starego bloga.. jakie to dziwne uczucie.. o.O no nie wiem, może jeszcze coś napiszę... zobaczymy :D
A właśnie! tak sobie myślę.. matko, jak ja infantylnie pisałam! znaczy ogólnie to fakt, to było całkiem zabawne, ale.. chodzi głównie o styl no! Jak tak można?! Jak mogłam pisać tak.. tak.. no właśnie TAK?! o.O A co gdyby to wszystko poprawić? W ogóle całego bloga przenieść na jakiś normalny adres, wszystkie opowiadania jakoś ładnie DOKOŃCZYĆ, pogrupować, POPRAWIĆ...? To ma sens.. przynajmniej w mojej głowie.. to ma sens... zresztą, nie wiem..
OdpowiedzUsuń