03 grudnia 2011
Witam Was, Elfiaczki! ;3 Muszę przyznać, że sobota to naprawdę... no naprawdę dobry wybór, toteż zmieniłam dni dodawania rozdziałów z czwartku/piątku na weekend xD
Dziś ciut dłużej niż w zeszłym tygodniu. Fajnie mi się pisało xD Wymyślona przed tygodniem propozycja na notkę zajęła mi dziś niecałe dwie godziny pisania (zazwyczaj są 3/4), więc wena była. A raczej Wen - Ariel xD Łaał, brawa, wreszcie wrócił, leń jeden.
Odpowiedzi:
Hansel - Cześć xD Baal to jedna z moich ulubionych postaci xD Taki... tatusiek z natury. xD (i jednocześnie ogier w łóżku) Daniel... no, ma ważną wiadomość do przekazania, choć bardziej ciekawy dla ojców Oriona będzie fakt, jak się ich dzieciaczek zachowuje xD
Diablica - Rany, o takiej porze... xD Przeważnie rozdziały dodawać będę po 23... jakoś tak bardziej zręcznie mi siadać na komputer xD Coś, Ty, moja kochana Diablico! Za każdym razem zasypujesz mnie tyloma komplementami różnej treści, że to ja zaczynam się zastanawiać, jak Ci mam dziękować, aby nie wyglądało pospolicie ;3 Oj tak... zawsze przeżywam historię bohaterów, staram się ich nie spłaszczać, ale i nie czerpać z życia... by stworzyć coś swojego, nienaśladowanego xD Pisarką... chciałabym być, przyznaję ;) Do tego trzeba obeznania w edytorstwie, toteż poszłam na studia redaktorskie xD Co z tego będzie - Michael z zastępem aniołów raczą wiedzieć xD Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za zawsze tak długie i świetne wiadomości ;3 (rozdziały raz będą dłuższe, a raz krótsze, aby ten, kto czasami nie ma czasu poczytać - dał radę wchłonąć rozdział xD)
Star1012 - Niee, Daniel nie jest aniołem xD To, czemu został wysłannikiem, a raczej dlaczego przybył jako on, zostanie wyjaśnione dziś xD Hahha, oj tak xD To byłaby piękna wizja. Lu z transparentami, skandując "Oddajcie mi moje diabełki!". Kio jeszcze będzie miał gorsze dni, ale... rola Daniela z dzisiejszego odcinka mu pomoże xD
Churi - ;3 Daniel pilnował Oriona, póki mógł. Teraz się borok zdegustował. Ostatnio miałam pisać, czy ktoś nie wie, gdzie jesteś, ale myślę sobie "Nieee... poczekam... jeszcze tydzień... potem napiszę, że mnie Churi nie kocha" xD
Yaoistka^^ - Baal to zawsze ma takie wyczucie chwili xD Ale to ma też swój urok... rozładował sytuację... xD
Zielona Strefa
Z racji tego, że Mikołajki mamy we wtorek, już teraz pragnę Wam życzyć, aby ten dzień upłynął na lenistwie, braku kartkówek/pytań/sprawdzianów/kolokwium/ciężkiej pracy (niepotrzebne skreślić... choć mnie kolos nie ominie =='). Niech Mikołaj zrobi sobie próbną rundkę i obdzieli Was chociaż symbolicznymi prezentami ;3
Serdecznie witam Hansel!
Chciałabym polecić dziś dwa blogi. Pierwszy, należący do Chiyeko & Tsuki - to ich własne, wymyślone historie, które strasznie wciągają i są pisane z wielką lekkością! Drugi blog to niemal weteran, bo reklamuję go już chyba piąty raz. Proszę Was, zajrzyjcie tam, rozejrzyjcie się, poczytajcie. Nie ma wielu rozdziałów, więc nadążycie za fabułą (poza tym to one shoty), a im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się nowy rozdział. Blog Shiro_san
Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania ;3
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Sprawa
Daniela wydawała się na tyle poważna, iż czymś prozaicznym okazały się
buzujące w Kamio hormony. Elf bez zbędnych słów porozumiał się z Baalem,
potwierdzając spojrzeniami identyczność myśli. Tak samo jak stojący w
progu Gabriel, postanowili pospiesznie się ulotnić. Może i nade wszystko
byli ciekawi tego, co się mogło stać, jednak szanowali cudzą
prywatność. Wbrew ostatnich wydarzeń, w których to kotołak był jawnie
podsłuchiwany – nie ważne, że w dobrej mierze – nawet przez głowę mu nie
przeszło, aby postąpić podobnie. Pewnie z racji tego, że nie wiedział,
iż był obserwowany.
Tuż
przed samym wyjściem cała trójka spojrzała jeszcze na Daniela, chcąc
wyczytać z jego twarzy jakieś ślady emocji, ale on nadal pozostawał
ekstremalnie niewzruszony.
Tymczasem
Michael rozsiadł się na krześle, wskazując żołnierzowi łóżko, choć
wątpił w to, aby ten przestrzegający zasad mężczyzna skorzystał z
propozycji.
O
dziwo, białowłosy bez słowa skargi podszedł do wyznaczonego miejsca,
chwilę wahając się. Dopiero wtedy na blade policzki powrócił lekki
rumieniec, a wstrzymywane powietrze uszło z niego wraz z ciężkim
opadnięciem na posłanie.
Zapowiadało
się na dłuższą rozmowę, toteż Książę wyczarował drugie krzesło.
Odwracając je oparciem w kierunku Daniela usiadł wygodnie, zarzucając
ramiona do przodu.
Archanioł już przez jakąś chwilę obserwował ciemne podkowy pod oczyma białowłosego, jego zmarszczone czoło i bardzo smutne oczy.
-
Widzę, że to dla ciebie bardzo trudne, ale możesz powiedzieć, dlaczego
przybyłeś sam? Poinformowano mnie, że Oriona oczekiwać mam w Piekle,
jednak nic mi nie wiadomo o tym, aby został bez twojej opieki. Możesz to
wyjaśnić? – starał się, żeby przypadkiem nie zrazić żołnierza do
siebie. To oznaczałoby zamknięcie się na wszelkie informacje, a tylko on
wiedział, co wydarzyło się w Niebie, bo do tego, że coś tam zaszło, nie
było wątpliwości.
Daniel
nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego, więc łatwo było się domyślić,
iż czas spędzony ze Skrzydlatymi, czy też konkretnie – z Orionem – nie
należał do najbardziej udanych. Dłonie mężczyzny powoli przecierały
zmizerniałą twarz, pobudzając ją do otrzeźwienia, a ponaglające
spojrzenia niejako pospieszały go, aby wreszcie coś powiedział.
-
Jeszcze niedawno uważałem, że ostatnim, do czego będę zdolny to
obarczenie winą, czy też donos na kogoś. – rozpoczął wyrwanym z
kontekstu zdaniem, które mimo wszystko poczyniło odpowiednie wrażenia na
teraz lekko zaniepokojonych rodzicach. – To nie tak, że chcę was
skłócić, czy wybielić siebie! Po prostu... – nagle roziskrzone oczy znów
do połowy przykryły powieki. – Nie potrafię go zrozumieć... Tak szybko
się zmienił. – rozedrgany głos w żaden sposób nie chciał współpracować z
rozczarowanym Danielem. – Kiedy nastąpiła druga przemiana i sprowadzono
nas do Nieba, Orion zachowywał się jeszcze dobrze. Słuchał mnie,
wspomagał się radami i wyżalał, kiedy Sefer do późna uczył go reguł
panujących w Królestwie Niebieskim. Razem staraliśmy się przyswoić jak
najwięcej, aby Bóg uznał go za dobrego chłopca, któremu nie brakuje
niczego prócz was. Często wymyślałem mu jakieś zabawy, aby odbił sobie
szybkie dorastanie, czy po prostu zrelaksował po kilku godzinach
siedzenia bez ruchu. – intonacja zmieniała się z początkowo wzburzonej
na niemal czułą, miękką. – Snu mieliśmy chyba za mało, ale system
przyswajania wiedzy wymyślony przez Sefera nie obciążał nas, ani nie
męczył oczu. Już po jednym dniu Orion zaproponował zmiany w kodeksie i
wtedy rozpętała się mini wojna. Jak egzekwować zniewagę z ust dziecka i
do tego nieczystej krwi anielskiej? Oczywiście, że to hańba i obraza, a
także bezczelność mieszańca. – donośne warknięcie nie zdziwiło ich
jakoś specjalnie. Michael nie tak dawno sam przekonał się o ogromnych
lukach w prawie, a więc nie dziwił się prostolinijnemu umysłowi
kilkunastolatka, który inaczej i bardziej niewinnie postrzegał pewne
sprawy. – Nasza praca poszła na marne, a nikła nadzieja na powrót do
Piekła zgasła. Wtedy Orion wpadł na pomysł, aby zastosować przeciwstawny
do poprzedniego plan. – mina nadrabiała cisnące się na jego usta słowa.
Nie trzeba być dobrym obserwatorem, aby zauważyć, że mężczyzna był
niesamowicie zniesmaczony tym, o czym zaraz powie. – Długo sprzeciwiałem
się jego metodom, ale on pozostawał nieugięty. Uparł się, że będzie
podrywał każdego anioła, jaki mu się nawinie. Na szczęście nikt nie
chciał skusić się na młodego diabła... z kilku powodów. Po pierwsze,
Orion, owszem, jest przystojny, ale jeszcze niedoświadczony, a aniołowie
nie uprawiają stosunku z napotkanym osobnikiem... o ile w ogóle to
robią, a jeżeli już, to z płcią przeciwną. Drugim aspektem było to,
że... no cóż, nie chcieli mieć na pieńku z Piekłem. Demoralizowanie syna
Lucyfera i najbardziej niewinnego archanioła graniczy z kompletnym
szaleństwem. Dzięki temu przez kilka godzin byłem względnie spokojny...
do czasu, aż Orion zaczął przechodzić przez ostatnią już przemianę.
- Co?!
-
Bardzo mi przykro, Michaelu. Wiem, że to dla ciebie ważne. – żołnierz
skłonił się delikatnie, patrząc współczująco na blondyna. – Byłem z nim
wtedy i dopilnowałem, aby wszystko odbywało jak należy. Transformacja
przebiegła bez żadnych komplikacji, a stan Oriona wskazywał na to, że
chłopak jest w znakomitej formie. Żałuję, że nie zapytałem, co miała
oznaczać jego zadowolona mina... – na moment zamilkł, przetwarzając
dalsze wiadomości. Choć te poprzednie nie należały do zbytnio
pomyślnych, o tyle kolejne obfitować miały w złość, zwątpienie i
zawiedzenie. – Krótko po metamorfozie odłączono mnie od niego, aby
przeprowadzić szczegółowe badania, czy aby na pewno wszystko jest w
porządku. Nakazano mi czekanie w wyznaczonym pokoju, ale gdy kwadrans
zamienił się w godzinę, ruszyłem go poszukać. Pytałem napotkane anioły,
czy może nie widziały opisanego przeze mnie chłopca, ale oni tylko
wymieniali się spojrzeniami, szeptali między sobą i śmiali się,
wspominając coś o zmianach w kodeksie dotyczących części o grzechach i
rozkoszach. Pchany niepokojem znalazłem się w laboratorium. Wszedłem
tam, rozejrzałem się, ale nikogo nie zastałem. Już miałem opuścić to
miejsce, gdy przypadkiem zauważyłem wystające zza parawanu buty.
Niewiele myśląc podbiegłem tam i rozsunąłem kotary... Trudno mi o tym
mówić... – spuścił głowę. – On... leżał na kozetce, a jakiś mężczyzna w
kitlu klęczał przed nim. Orion trzymał go mocno za włosy i poruszał w
przód i tył... To wyglądało tak, jakby ten anioł z przyjemnością...
robił mu dobrze. – sprecyzowane nazewnictwo sytuacji nie chciało mu
przejść przez gardło. – Zadziałałem impulsywnie i odciągnąłem ich od
siebie, nakazując Oriemu, aby się ubierał. Wyobrażacie sobie, że miał do
mnie pretensje? – zapytał gorzko, czując zbierające się po powiekami
łzy. – Dzisiaj nakryłem go jeszcze kilka razy i pewnie do tej pory
podobna sytuacja miałaby miejsce, ale wezwał mnie Bóg, jkby chciał mi
oszczędzić przykrości, zlecając powrót i przekazanie informacji o tym,
iż jeszcze dziś odeślą Oriona. Ma, czego chciał... tylko czemu aż takim
kosztem?
Michael
z niedowierzaniem wysłuchiwał końca opowieści, co jakiś czas kręcąc
głową. Jak jego dziecko mogło dopuścić się czegoś tak... obrzydliwego?
Malutki, rogaty Orionek był uosobieniem rozkosznej dziecinności i
serdeczności, a nie istoty, która pozwałaby sobie na coś podobnego.
Skąd
w ogóle wiedział, że mężczyźni mogą robić takie rzeczy? Czyżby wraz z
dorastaniem ciała jednocześnie dojrzewał jego mózg? A może to kwestia
genów?
- Moje dziecko jest genialne!
Nie
tylko archanioł wydawał się zszokowany nagłym wybuchem Lucyfera.
Białowłosy nawet chciał się wtrącić, jednak szybko uznał, iż takie
sprawy powinni załatwiać między sobą rodzice chłopca, a jakakolwiek
ingerencja osób trzecich pewnie wywołałaby tylko niepotrzebną kłótnię.
-
Genialne! – powtórzył rudzielec, odwracającsię do morskookiego. – Nie
potrafiliśmy wymyślić sposobu na sprowadzenie go do nas, więc wymyślił
własny!
- I ty uważasz, że był on odpowiedni?
-
Oczywiście! Przynajmniej wiemy, że woli chłopców. – Książę nie widział w
tym żadnego problemu. Nie rozumiał też oburzenia Michaela.
- Nie wierzę, że to słyszę. Lu! To dzieciak! Ledwo się przemienił, a już chce być dorosły?
-
Bo jest! Przykro mi, że nie ma wymarzonego dzieciństwa, ale nic nie
poradzimy na magiczne przyspieszenie. Z jego wybryków nie będzie dzieci,
więc o co ci chodzi?
-
O co mi chodzi?! O co MNIE chodzi? – wstał zmiejsca, wbijając w diabła
wściekłe spojrzenie. – Moralność! Słyszałeś o czymś takim? I nie... nie
wywracaj oczami, bo ci je wydrapię! Może i masz rację, bo wiem, co
chcesz powiedzieć. Też nie należałem do szczególnie etycznych, ale ile
lat mam ja, a ile Orion! W jego wieku nie wiedziałem, że narząd
fizjologiczny może służyć do innych celów! Ty także. – uśmiechnął się
zwycięsko. –Rozmawiałem z teściem.
-
No dobrze! Zgoda! – Lucyfer przezornie wolał wycofać się z
niebezpiecznego tematu o jego młodości. – Co proponujesz? Mamy go
trzymać pod kloszem? Mogę się założyć, że ucieknie oknem i dobierze się
do tyłka jakiegoś diabła.
Michael zmarszczył czoło, unosząc lekko brwi.
- Po co, skoro plan odnośnie wyrzucenia z Nieba już się spełnił?
-
Misiu, naiwna istoto, gdyby Orion chciał nabałaganić, przespałby się z
anielicą, robiąc jej dziecko i zostawiając na pastwę losu. – nieco
skurczył się pod ostrym spojrzeniem blondyna. – Skoro wie, co ma gdzie
wkładać, to teraz, w Piekle będzie chciał kontynuować. Raz skosztowany
owoc zawsze przyciąga. Dlatego uważam, że najlepszym wyjściem będzie
umieszczenie go w mojej jednostce straży przybocznej, albo nawet w
armii. Miałbym na niego oko, a i Baal mógłby czasami dopilnować, by
czegoś nie broił. Wiem, że tam są sami mężczyźni, ale wizja bolesnej
kary na każdym, kto sprzeciwiłby się moim rozkazom nie wygląda zbyt
przyjemnie, uwierz.
-
Baal ma teraz własne dziecko na głowie. – blondyn był sceptyczny.
Treningi i koszary stanowiły trzy czwarte całego dnia, a nikt nie będzie
specjalnie podglądał i chodził krok w krok za niesfornym diabłem, mając
także własne życie i rodziny. Poza tym kąpiele, jak morskooki zdołał
się dowiedzieć, były w stu procentach wspólne, a jeden osobnik
oddzielony był od drugiego dwucentymetrową ścianką, toteż istniało
ogromne ryzyko obskoczenia każdego żołnierza przy okazji prysznica. – To
nie może być prawdą. – mruknął, pocierając pobolewającą głowę. Już snuł
katastroficzne wizje, a przecież nie mógł od razu zakładać, że jego syn
zachowywać się będzie jak Kio w rui.
-
Mamy jeszcze Daniela, prawda? On dotychczas doskonale dogadywał się z
Orionem, więc... – słowa Lucyfera zostały przerwane niepewnym
chrząknięciem ze strony wywołanego po imieniu mężczyzny.
-
Jeżeli można... Zgadzam się z tobą, Książę."Dotychczas" to odpowiednie
określenie. Teraz wolałbym... ograniczyć naszą znajomość. To nie tak, –
zastrzegł natychmiast, dostrzegając wzrok rudzielca – że odwracam się od
niego tylko i wyłącznie dlatego, iż z grzecznego i kochanego diabełka
zamienił się w pożądliwego i nieposłusznego demona. Nie! Po prostu... –
nie umiał tego wytłumaczyć, posługując się bliżej nieokreślonymi
gestami.
Mimo to został doskonale zrozumiany przez archanioła.
-
Potrzebujesz czasu. – dopowiedział za niego, kładąc dłoń na ramieniu. –
Mam wrażenie, że nie mówisz nam wszystkiego, abyśmy nie zwątpili w
Oriona. – uśmiechnął się smutno, kiedy w złotych tęczówkach pojawiło się
potwierdzenie. – Masz doskonały kontakt z dziećmi, a Kamio jest w
ciąży. Po porodzie będzie potrzebował nie tylko silnego wsparcia Baala,
ale także pomocy psychicznej i umiejętnego opiekuna. Do tego czasu
zaznajom się, proszę z księgami opisującymi sposoby diet, rodzaje
zachowań, możliwości rodzenia i innych szczegółów dotyczących mieszanki
ras, których Kio jest dziedzicem i informuj mnie na bieżąco. – z każdym
słowem Daniel wydawał się powracać do normalnego stanu, jakby ktoś
wysłał go na długotrwałe wakacje, z których wrócił niezmiernie
wypoczęty. – Lu, chyba nie masz nic przeciwko? Przepraszam, że tak się
rządzę...
-
Ty zadecydowałeś w tej kwestii, a ja w innej. – wzruszył ramionami. –
Jako prawowitemu następcy należy mi się dowolność w ogłaszaniu nowych
praw, a jako ojcu... Możliwość wychowywania syna. Skoro, więc będę
spędzał z Orionem większość czasu, tobie pozostanie siedzenie w zamku,
dlatego w kwestiach takiej drobnostki, jak dzielenie obowiązków
żołnierzy, masz pełne prawo do wydawania poleceń.
Michaelowi coś wyraźnie nie pasowało. Nie musiał nawet długo się zastanawiać, aby wiedzieć, co.
-
Moment... Chcesz mi powiedzieć, że wychowywanie naszego syna spadnie na
ciebie? Nie chcę być niemiły, ale to ja go urodziłem, odszedłem z
Nieba, żeby być z tobą, a ty nagle o tym zapominasz? A jeżeli Orionowi
nie spodoba się zawód żołnierza?
Sypiące
się oskarżenia nie pozostały bez echa. Lucyfer zrównał się z
archaniołem, posyłając mu jedno z tak dawno nieoglądanych, zimnych
spojrzeń.
-
Kiedy nie ma mnie w zamku, to ty dbasz o wszystko. W końcu ojciec
odejdzie, a ja odziedziczę po nim Piekło, więc przyzwyczajaj się do roli
żonki. Po drugie, sam chciałeś odejść. Ja cię do niczego nie zmuszałem.
Mój syn nie będzie zwykłym aniołem, zawsze posłusznym, a nic tak go nie
ukształtuje, jak rygor i dyscyplina. Może i będzie miał jakieś twoje
cechy, ale jesteśmy w Piekle, na moich warunkach i ja tu dowodzę,
rozumiesz? – nie przyjmował odmowy.
-
Aha... twój... – tylko tyle Michael był w stanie powiedzieć. Po chwili
prychnął. – Myślałem, że dawny Lucyfer odszedł, ale najwyraźniej bardzo
się myliłem. – wstydząc się nawet spojrzeć na reakcję Daniela, wyminął
go, kierując się do wyjścia.
- Gdzie idziesz?! Nie skończyłem!
Jednak tym słowom towarzyszyło donośne trzaśnięcie drzwi.
-
Co za... – w ostatniej chwili ugryzł się w język. – Czasami za dużo
sobie pozwala i... Co to za wzrok, co robisz? – zdezorientowany,
zlustrował wstającego z miejsca żołnierza, który najwyraźniej lekceważył
jego wcześniejszy wywód, podążając za archaniołem.
Wszystkie
plotki, dotyczące tego, że Książę źle traktuje Michaela, traktował z
przymrużeniem oka, ale teraz jego postawa diametralnie się zmieniła.
Może i Lucyfer był jego władcą, ale skoro potrafił sprawiedliwie
obchodzić się z obywatelami Piekła, to dlaczego nie umiał zachować się
tak samo w stosunku do ukochanego? Zdawał sobie sprawę, że ignorując
rudzielca, a opowiadając się po stronie blondyna może sprowadzić na
niego kłopoty, dlatego poprzysiągł sobie na swój honor, iż dokona
wszelkich starań, aby morskooki czuł się w pałacu jak w Niebie... a może
i lepiej.
Hej,
OdpowiedzUsuńz Oriona to prawdziwy mały diabełek, rygor mu się całkowicie przyda, a Daniel dobrze, że wziął stronę Michaela, czemu właśnie Lu się tak zachował?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga