26 listopada 2011
Witojcie, Elfiki xD Znowu zaczynam nawalać w kwestii dodawania rozdziałów, ale naprawdę sobota to dla mnie czas idealny. Nie dość, że wyrabiam się wtedy z napisaniem rozdziału, ale i mam możliwość dodania go xD
Nie miejcie mi tego zbyt bardzo za złe...
Odpowiedzi:
Diablica - Narkotyk idealny... ;3 Czuję się w tym momencie po prostu fantastycznie ;3 O właśnie, co do niejasności... Strzępki informacji, jakie dawkowałam w kolejnych rozdziałach, byłyby pewnie bardziej zrozumiałe, gdybym wrzuciła od razu całe opowiadanie (gdybym je miała, hy hyy xD), bo ja pamiętam, co działo się w tym i tym rozdziale w środku, druga linijka od góry i tak dalej... xD Pamiętam - bo cały czas jestem na bieżąco, a i muszę pamiętać, aby o niczym nie zapomnieć. Czytelnik przeczyta rozdział, potem kolejne i ten, który był na przykład 20 rozdziałów wstecz nie jest już tak dobrze opanowany, bo każdy skupia się na obecnej akcji. To zrozumiałe, dlatego chciałam w jednym rozdziale zawrzeć jak najwięcej szczegółów, które spajałyby konkretną historię w całość xD Sefer będzie z Mediusą vel Fusae, ale o tym zostanie jeszcze napomknięte mimochodem xD Słodź mi tak, słodź, to spłonę żywcem xD Może, tak jak Sefer nie trafiłaś na tego jedynego? Może gdzieś się czai w ukryciu i jakaś nietypowa sytuacja go wyłoni? :> Oj taak... Baal będzie dobrym tatusiem xD
Yaoistka^^ - Hej, kochana xD Trafiłaś w dziesiątkę xD Kio nie chce dziecka. Nawet... a, zobaczysz w rozdziale. Ale będzie dobrze. W końcu Baal ma siłę perswazji xD
Star1012 - Czeeść ;3 Oczywiście, że nikt nie może się bez Miśka obyć, ba XD Mały Orion długo jeszcze będzie psocił, dokazywał, załamywał Miśka, potem Lu, a w szczególności Daniela. Jak to się mówi... Zapomniałam słowa... No, przejedzie się (dosłownie) na wielu aniołach, a i diabłom nie odpuści xD As jest załamany postawą Kio, ale nie tylko... a o tym w rozdziale xD
Churi ;3 - Niedobra istoto, tak mnie zostawiać! *grozi palcem* xD Miałam na celu umieścić w tamtym rozdziale to, co było wyjaśniane wcześniej, ale w sposób nieco strzępkowy. Hahah, ja niedobra, jaaa? Orion jest tym złym. Noo... wyjdzie, że jednak nie tak bardzo, ale mimo wszystko... wiesz... rozprawiczenie wielu aniołów to jednak nieco haniebne xD (aczkolwiek Ori nie narzekał). Podobnie będzie w piekle, więc Daniela czeka ciężka przeprawa. Chyba wywieszę jakiś szyld XDD Nie, nie zamierzam rozdzielać Miśka i Lu. Oni się jeszcze pokłócą, wyzwą... nie będą się bić, ale wiesz, o co chodzi - jednak nie zamierzam ich rozdzielać. To para przewodnia, najważniejsza i... byłoby głupotą gdybym nagle to zmieniła xP (no, może na krótki okres czasu w centrum będzie Ori i Daniel).
Zielona Strefa
Taka pogoda mi odpowiada xD Choć brakuje śniegu, to jednak... dobrze jest zdążyć na autobus, nie musząc uważać na oblodzenie xD
Bardzo dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania ;3
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiadomości
pojawiające się jak grom z jasnego nieba wywołują różne reakcje.
Michael doświadczył już wielu rodzajów, jak na przykład obecność Kamio w
Piekle, adopcja Teppeia przez jego najlepszego przyjaciela, ciąża, czy
odebranie mocy. Można by się spierać z tym, która informacja niosła
więcej emocji, ale z racji tego, iż wszelkie negatywy z nimi związane
były już na szczęście za nim, nie musiał się nad tym głowić. Jednakże w
obecnej sytuacji, gdy Gabriel wyjawił mu stan, w jakim obecnie znajdował
się kotołak, od razu przypomniał mu się dzień, w którym i jego spotkało
to cudowne odkrycie. Inaczej miała się sprawa z uświadomieniem tego
drugiemu ojcu dziecka... Dobrze pamiętał swoją ucieczkę i trafienie pod
przyjazne skrzydła Łowców.
Nie
zamierzał, aby i Kio przechodził przez podobne męki. Zbyt wiele razem
przeszli, aby teraz do ledwo odratowanego elfa dodawać kolejnych trosk.
-
W jaki sposób dowiedział się o ciąży? – morskooki zapomniał nawet o
przekazaniu wszystkim wspaniałych nowin związanych z wizytą w Niebie.
Jakby na to nie spojrzeć, przecież i tak będzie miał sporo czasu na
zrekompensowanie się. Odkąd zła aura i niewyjaśnione sprawy udało się
szybko rozwikłać, Piekło stało dla niego otworem i mógł nawet teraz do
niego wrócić. Obiecał sobie jednak, że bez przyjaciół tego nie uczyni.
Gabriel zamyślił się.
-
Kiedy nasz zazdrosny ex czarownik poszedł pilnować Eryka, w domu
pozostała tylko nasza czwórka. Byliśmy nieco głodni, a zważywszy na to,
że nie jestem już aniołem, mogłem bez przeszkód jeść to, co oni.
Gotowaniem zajął się As, a ja w tym czasie dowiadywałem się, w jaki
sposób działa polityka Piekła. Temat niesamowicie się rozkręcił i nawet
nie spostrzegliśmy, kiedy pojawiły się przed nami talerze z parującym
daniem. Nie wiem, jak się nazywało, ale to podobno majstersztyk, jeżeli
wykonuje go As. – szczegółowy opis potrzebny był mu do dalszego wątku,
toteż starał się nie uronić ani jednej sekundy wydarzeń. – W pewnym
momencie Kio stwierdził, że ma ogromną ochotę na mleko oraz miód i nie
zamierza próbować niczego poza wymienionymi rzeczami. Poza tym talerze
nagle stały się dla niego za mało wykwintne. Trochę nas to zdziwiło,
choć wiadomo, że koty zdecydowanie przepadają za nabiałem, ale As jak to
on obraził się okrutnie. Zaczął namawiać elfa, z czasem nawet nieco
podnosić głos, wykrzykując, że brunet nie zna się na dobrej kuchni.
Wcale nie zdziwił mnie fakt, iż zawartość talerza wylądowała na głowie
diabła. Zrobiłbym podobnie, gdyby ktoś był tak namolny. – skrzywił się
wyraźnie, zapewne przypominając sobie dokładny przebieg sytuacji. –
Potem było już tylko gorzej. Rozwścieczony Astrot, którego duma została
urażona wyrzucił zawartość dopiero co ugotowanej potrawy, twierdząc, że
jeżeli jest złym kucharzem, to nie ma zamiaru tracić czasu na
dokarmianie i mamy sami sobie radzić. Długo jeszcze robił mu wyrzuty, a
na koniec stwierdził, iż takie zachcianki ma tylko ktoś będący w
ciąży...
-
Wtedy Kio pokazał pazurki? – Michael nie mógł powstrzymać się od
śmiechu. Dokładnie pamiętał swoje dziwactwa i sterujące nim hormony.
-
To mało powiedziane. – udręczony mężczyzna przejechał ręką po twarzy. –
Rzucił się na Asa z pięściami i zaczął go gryźć. – sam z trudem hamował
chichot, choć w tamtej chwili czuł wyłącznie niepokój. – Nie zdawałem
sobie sprawy z siły, jaką dysponuje elf... Baal złapał go w pół i z
trudem odciągnął od Asa. To wyglądało jak walka psów skaczących sobie do
gardeł. Gdyby nie to, że As to demon, pomyślałbym, że sam jest w ciąży,
a tak chwilę później cuciliśmy omdlałego Kamio. Zwiotczał w ramionach,
jakby ktoś wyssał z niego siłę. Może po minucie otworzył oczy i to wtedy
zauważyliśmy jeszcze wilgotne ślady mleka na policzkach. Uwierz, Misiu,
że także nie mam racjonalnej odpowiedzi na to zjawisko. Skoro Kio nie
jest już aniołem, nie powinien mieć takich objawów, a już tym bardziej
dalekim wnioskiem byłoby przypuszczenie, iż stanie się ojcem... czy też
matką. Istnieje jakaś możliwość powiązania jego kociej rasy z odebraną
skrzydlatą, choć nie wykluczam też roli Smoczego Księcia. Póki co nie to
jest najważniejsze. As użala się nad sobą, że przez mylną diagnozę
zmarnował tyle jedzenia, a Kamio... Byłoby dobrze, gdybyś z nim
porozmawiał i jak najszybciej dostał się do pokoju, w którym przebywa,
bo jeszcze coś strzeli mu do głowy.
Michael
skinął głową, łapiąc za rękę Lucyfera. Nie wątpił, że przyda się każda
pomoc. Czas w tym momencie pełnił istotną rolę, więc wstał, zmierzając
ku sypialni. Przy jej drzwiach zastał szamoczącego się z klamką Baala.
-
Pozwól mi spróbować. – położył dłoń na ramieniu diabła, posyłając mu
pokrzepiający uśmiech. Przekonał go nawet do tego, aby odpoczął na
powietrzu, zostawiając wszystko w rękach blondyna. – Kio? To ja,
Michael. – rozpoczął rozmowę, upewniwszy się, iż został sam z Lucyferem.
– Otwórz... Wiem, co przeżywasz. – niepewna mina zagościła na jego
twarzy. Wiedział, ba, był przekonany, że kotołak nie od razu spełni
prośbę. To byłby dosyć dziwne, gdyby przyjaznym gestem i rozpromienionym
obliczem uraczył ich wspaniałymi nowinami, piejąc z radości. Raczej
spodziewał się po nim wrzasków, rzucanych o ścianę przedmiotów i
soczystych przekleństw. Jednak jeśli przyszłoby mu wybierać, wolałby już
tę drugą opcję, niż rzeczywistość.
Zza
drzwi nie było słychać nawet szmeru. Dopiero, kiedy archanioł ponowił
negocjacje, dało się słyszeć dzikie, a wręcz iście diabelskie okrzyki i
pomruki.
Mężczyźni
spojrzeli po sobie, kiwając głową. Blondyn odsunął się, umożliwiając
Lucyferowi pole do manewru i już chwilę później wywarzone drzwi leżały
na podłodze, tak samo jak obezwładniony przez rudzielca kotołak.
Rozłożony płasko na drewnianej posadzce prychał jak wściekły kot,
oczywiście próbując się wyrwać, czy chociażby podrapać „agresora”,
którego widział w Lu. Nienaturalnie zmieniony głos, jak i chrapliwe
odgłosy wydobywające się z jego gardła przyspieszyły reakcję
sparaliżowanego w progu Michaela. Mężczyzna w pośpiechu upadł przed
przyjacielem, przymykając chwilowo oczy, aby po ponownym uniesieniu
powiek ukazały bardzo jasny turkus. Celem tego zabiegu było uspokojenie
nieokiełznanego elfa, sprowadzając go z powrotem.
-
Kio... Jesteś opętany szokiem. Wiem, że to dla ciebie trudne, postaraj
się przypomnieć sobie jakieś miłe chwile. – cofnął się, aby unieść
głowę, tym samym posyłając rudzielcowi ostre spojrzenie, gdy kotołak
szarpnął się do przodu. O mały włos ominęły go zęby Smoczego Księcia. –
Jeżeli nie wrócisz do dawnego „ja”, możesz na zawsze pozostać dzikim
kotem w ludzkim ciele. Proszę cię... uspokój się, wycisz. Ciąża to nic
złego, naprawdę. Przeszukam wszystkie biblioteki, aby ustalić, co będzie
najlepsze dla mieszkanki ras, które posiadasz, ale musisz mi w tym
pomóc. Do tego potrzebuję Kamio, a nie pantery... – powoli zaczynało
brakować mu nie tylko argumentów, ale i cierpliwości. Jeszcze przed
narodzinami Oriona był zupełnie innym aniołem. Teraz, gdy stabilizowały
się w nim hormony, powracała mu zadziorność i charakter. Kwadrans
podchodów okazywał się jedynie stratą czasu, a jego wciąż coraz bardziej
drażniła ta sytuacja. Musiał wybuchnąć. – Do ciężkiej cholery, zaraz
cię uderzę! Martwię się, próbuję wszystkiego, a ty zachowujesz się jak
rozkapryszony gówniarz! Na początku też myślałem, że jestem sam z
rosnącym mi w brzuchu maleństwem, ale okazało się, że jednak otacza mnie
wianuszek przyjaciół, którzy skakali wokół, aby tylko mi dogodzić. Z
tobą nie będzie inaczej, więc weź się garść!
Kamio
wyglądał tak, jakby faktycznie słuchał tego, co mówił do niego Michael.
Wraz z ostatnimi słowami przechylił głowę, patrząc wprost na okno,
powoli wyginając się w łuk. Równomierny oddech spłycał się,
przekształcając w ciężko nabierane hausty powietrza, produkując na jego
ciele krople potu. Trudność sprawiało mu nawet wpadające do środka
światło, póki nie zostało zastawione kotarami. Wtedy to elf zastygł w
chwilowym bezruchu, opadając na tors stojącego za nim Lucyfera.
Wrzosowe
tęczówki wciąż utrzymywały kontakt wzrokowy z uprzednim miejscem, teraz
jednak bardziej skupiając się na osobie stojącej za zasunięciem zasłon.
-
Coś ty mi, bydlaku, zrobił!? – wrzasnął do tej istoty, odtrącając pomoc
podniesienia go z podłogi. Dziarskim krokiem, tak niemożliwym jeszcze
przed momentem, podszedł do Baala, wymierzając mu precyzyjne uderzenie
lewego sierpowego. Nie czekał na odzew ze strony diabła, szykując się do
kolejnych ciosów, licząc się też z ich zablokowaniem.
Wkrótce
poczerwieniałe kostki znalazły się w silnych dłoniach demona, choć
kotołak nie wyglądał na zachwyconego obrotem spraw. Gwałtownie odsunął
się, rozpoczynając demolkę pomieszczenia, skoro odreagowanie się na
żywym worku treningowym było już niemożliwe. Na pierwszy ogień ruszyła
lampa ze szklanką oraz szafka nocna. Nikt nie starał się go zatrzymać,
pozwalając wyładować złość.
-
Jak to sobie wyobrażasz?! Mamy być szczęśliwą rodzinką bawiącą dziecko?
Pewnie powiesz, że to nie twoja wina, gdzie tam, przecież nie zrobiłeś
tego specjalne, bo tyle razy już się pieprzyliśmy, a nie przydarzyła nam
się wpadka!
Baal wyglądał tak, jakby chciał się wtrącić, ale powstrzymał go Michael.
-
Masz cechy anielskie, a jak wiesz, one raz wżyciu zachodzą w ciążę,
kiedy trafiają na właściwego partnera... – dalsze słowa zamarły mu na
ustach.
-
Co ty nie powiesz? – syczący elf przypominał gotowego do ataku
grzechotnika. – Ty jesteś aniołem, więc dziecko to najprawdziwszy cud
pomocy boskiej, jaki cię spotkał, a ja? Wyobrażasz sobie organicznego
gluta z plemników? – zaśmiał się histerycznie, rozszerzając w
przerażeniu oczy. – Gdzie on mi wyjdzie, co? Jestem facetem. Facetem! –
podkreślił. – Oni robią dzieci, nie rodzą! Od tego są kobiety, a nie
koty łażące swoimi drogami z syndromem seksoholika! – wrzasnął, szarpiąc
gęste, czarne włosy. Długo krążył, mamrotał pod nosem i powtarzał, że
to jakiś koszmar. – Nie urodzę tego dziecka .Prędzej... – urwał,
orientując się, iż mówi na głos.
Przyglądający
się temu mężczyźni mogli domyślać się wszystkiego, ale nie próby
podziurawienia własnego brzucha długimi szponami. Elf rozszerzył palce,
przybliżając je szybko do siebie, jednak kiedy od ciała dzieliły go
milimetry, niespodziewanie dla samego siebie zatrzymał się. Nie potrafił
dokonać wyroku... Gdzieś tam, wewnątrz niego formowała się nowa istota,
która wraz z nim będzie jeść, oddychać, żyć... Podnosząc głowę, omiótł
spojrzeniem podchodzących do niego mężczyzn, ukazując im uciekające z
kącików oczu mleczne łzy.
- Będzie dobrze, prawda? – diametralnie się zmienił, niczym postać w dramacie, która odkrywała nowy wątek.
- Tak. – z odpowiedzą przyszedł archanioł, delikatnie ściskając spiętą jeszcze dłoń, zauważając też lekki grymas na twarzy elfa.
- Wolałbym, aby on to powiedział.
Wskazany przez niego Baal, westchnął, nie rozumiejąc, jak mąż brzemiennej kobiety wytrzymuje z nią aż dziewięć miesięcy.
-
Nie łam się, mamuśka. – trzeba przyznać, że żołnierz nie posiadał
zbytniego wyczucia sytuacji. Zaraz jednak, wbrew prostolinijnym i nieco
nietrafionym słowom objął fukającego Kamio. Wtuliwszy go w siebie,
jakby chciał się z nim zespolić, ucałował zmarszczone czoło, koniuszkiem
języka pozbywając się białych śladów łez.
- Nie rób tak... – mrucząca krtań zawsze doprowadzała żołnierza do silnych uniesień. – Dobrze wiesz, jak to na mnie działa. –
sugestywnie mrugnął, powoli zjeżdżając wzrokiem na obszar w centralnych
partiach ciała. Niestety widok, jakiego zapewne oczekiwał, nie spełnił
wymagań. – Super! Nawet nie mam co liczyć na podniecenie się?
Tymczasem diabeł postanowił zignorować te słowa, choć w innych okolicznościach wykorzystałby je do pięknej riposty.
-
Nie mogę cię zapewnić, że będzie kolorowo. Z rana witać się będziesz z
łazienką, potem zaczniesz tyć, marudzić, jeść dziwne mieszanki. Przede
wszystkim zabroni ci się czarować i uprawiać seksu... – wytrzymał
mrożące spojrzenie elfa, nie wydając nawet jęku, gdy ten ugodził go
pazurem. – Poza tym pamiętaj o pieluchach, kaszkach dla dziecka... Ja
oczywiście będę na nas zarabiał, a ty zostaniesz wtedy w komnacie... –
droczył się z nim, usypiając czujność, do której dążenie zostało
nagrodzone zaskoczeniem elfa przez zakrawające na brutalność uniesienie
brody i przylgnięcie go uchylonych w proteście warg. – Nie obiecam ci
raju, ale z pełną świadomością i odpowiedzialnością zapewniam cię, że
zjawię się zawsze, kiedy tylko tego zapragniesz, będę kochał nasze
dziecko i ciebie, a w czasie porodu, jakikolwiek on by był, na pewno
porzucę każdą pracę, a nawet misję, by być przy tobie.
Otwierające
się i przymykane na zmianę usta wypuszczały tylko pojedyncze jęki
zaskoczenia. Elf nie potrafił wymówić nawet słówka, czując się jak
zwycięzca prestiżowego programu.
W
takich chwilach los lubi przypominać o tym, iż długowieczne istoty mają
przed sobą jeszcze wiele lat podobnych umizgów, toteż niekoniecznie od
razu muszą to sobie okazywać.
-
Przepraszam, że naruszam przyjemną ciszę, ale właśnie zjawił się
wysłannik z Nieba. – jedno machnięcie ręki Gabriela, a zniszczone
zawiasy stęknęły ciężko, przyjmując na bolcach naprawione drzwi. Tym
samym zrobił miejsce dla zapowiedzianego osobnika, przepuszczając go do
środka.
Jakież
było zdziwienie reszty mężczyzn, gdy ujrzeli nie Sefera, Orifiela, czy
innych archaniołów, ale równie przystojnego Daniela, który pokłonił się
nisko z niepasującą do niego obojętną, pozbawioną uśmiechu twarzą.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, przepięknie Kiyo w ciąży, och zrobił totalną demolkę, a słowa Baala przepiękne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga