17 czerwca 2011
Witam moje Elfiątka! xD Wyrobiłam się z czasem, ha! I'm a master! Dziś pisałam przy dźwiękach Jang Geun Suka oraz "ABC" Michaela Jacksona, a rytm w opowiadaniu i tak wyszedł inny, więc muszę pogodzić się z tym, że jestem z innej planety i tyle xD
Odpowiedzi:
Fusia ^^ - Starałam się ;3 Moim fetyszem zawsze było w miarę idealne dopasowanie tekstu do piosenki... Nie powiem, że nie jest ciężko, ale jaka to radocha, gdy efekt końcowy jest zadowalający! xD Ja tą piosenkę usłyszałam po raz pierwszy może 3 tygodnie temu (ale chyba nawet nie tyle) xD Nie znałam jej wcześniej! Misiek póki co znów jest na boku... No nie umiem oderwać się od Baala XDD Zafascynowała mnie własna postać... Trochę to... dziwne, ale no... nie mogę przestać o nim pisać. Mruff!
Noodle - Oj tak.. zapisywanie myśli. To właśnie taki zlepek takich dawno zasłyszanych lub wymyślonych przeze mnie zdań, które, gdy je rozpisać, stworzyły opowiadanie (i po raz pierwszy zmieściłam się z one shotem w jednym rozdziale! xD) Kurcze... aż się zawstydziłam xD Dzięki! ;3 Tym razem nie udało mi się dodac notki o terminie - ale to przez egzaminy... chociaż tyle, że dobrze mi poszły xD Kochana, załóż bloga, wcześniej zapisując choć 2 notki wprzód... to bardzo pomaga xD Wakacje - już je mam i niech Bogu za nie będą dzięki. Nareszcie będę mogła się w pełni oddac blogom, nie robiąc sobie na nich zaległości i mając więcej czasu na pisanie u siebie xD
Yaoistka ^^ - Mistrzu xD Długo kazałam Ci czekać - ale nie bij ;P Notka ma 2087 słów xD Ja tam wszystko zrozumiałam ;3 Nie mogę się uwolnić od Baala xD
Urocze i kochane "<3<3" - które podejrzewam o nick "Łapa" xD - Nie jestem pewna, więc umieszczam komentarz:"Mnie też przypomina xDD Zawsze chciałam coś o nich napisać, a bałam się, że zniszczę ich charaktery, więc inaczej ubrałam ich w słowa... hy hy, bystrzacha ;3"
Sonietta - Oj, one shot nie pojawi się szyb...ko... e... Chyba za miesiąc... niecały xD No właśnie Lu nie będzie chciał Miska słuchać i się z lekka na tym przejedzie... ale szybko dojdzie do wniosku, że wyżywanie się na nim, bo coś mu się nie udaje, nie popłaca. Już mam wakacje ;3 I zaliczoną sesję, więc tryskam radością xD
Zielona Strefa
Mam wakacje.. jak to cudownie brzmi xD Idę dopiero 3 października... ;3 Normalnie... aż się uśmiecham do monitora xD Poza tym strasznie dziękuję za podtrzymywanie na duchu, do egzaminy zaliczyłam na: Historia Polski (5), Oświecenie (4+)... z czego na to drugie umiałam 16 ze 116 pytań (resztę baaaardzo średnio, a i z tymi 16 było różnie) i akurat dostałam 2, które umiałam najlepiej... Powaliło mnie to, bo "twój ulubiony autor literacki z okresu staropolski" to pytanie... jakby nie patrzeć - takie, które samemu trzeba przygotować, więc myślałam, że padnę ze śmiechu xD Gościu też xD Głupi ma zawsze szczęście xD
Dziękuję za tak liczne komentarze! Informuję również, że dziś nie zawiadamiam o notkach - zmieni się to od przyszłego rozdziału, który planuję na piątek ;) Miał być w czwartek... a zresztą - zobaczy się. Poza tym Wasze blogi odwiedzę dopiero w poniedziałek - weekend mam... z lekka zawalony.
------------------------------------------------------------------------------
Są ludzie pozbawieni poczucia czasu.
Do
otwarcia Bram Nieba pozostało pięć dni. Nie zapowiadało się, aby uroczy
i uśmiechający się do wszystkich Orion miał w najbliższym czasie wejść w
pierwszy etap rośnięcia. Z tego powodu było tyle samo zmartwień, co i
uciechy, gdyż z jednej strony dorastanie oznaczało okres buntu, którego
nie chciano ukazywać w Królestwie Niebieskim, a z drugiej – im szybciej
to wszystko się skończy, tym lepiej.
Gdyby tylko dało się zatrzymać dziecko w wieku lat dziewięciu...
Późniejsze
poziomy może jeszcze nie spędzały Michaelowi snu z powiek, aczkolwiek
już w jakimś stopniu przygotowywał się na to, co nieuniknione. Pocieszał
się tylko tym, że rewolta swego dziecka mimo wszystko nie będzie trwała
specjalnie długo – kiedyś przecież trzeba dojść do rozumu... Prawda?
Pojawia się tylko pytanie - czy wystarczą dobre rady rodziców? Może być
przecież i tak, że Orion spokornieje, doświadczony swoimi błędami – a
wiadomo, że każda matka i ojciec pragną, by jego pociecha miała w życiu
jak najlepiej i niewiele cierpiała.
Tymczasem
światem ognia wstrząsnęła nowa wiadomość. Jej posiadaczem okazali się
wertujący wśród książek od kilkunastu godzin Baal oraz jego pomocnica.
Opasłe
tomisko zamknęło się głośno, gdy diabeł przerzucił je na stronę
pierwszą, obdarzając praktykantkę znaczącym spojrzeniem, które zostało
mu odbite. Teraz nie mieli wątpliwości, co do pewnego faktu, jaki
zaciekawił mężczyznę, dając mu tym przewagę nad magiem.
- Teraz pan widzi, że miałam rację. Gdybym użyła leków, jakie zostały zalecone, on...
-
Zmarłby po kilku minutach – dokończył spokojnie, jakby nic się nie
stało. Opanowanie wręcz z niego kipiało, lecz oczy okazywały tłumione
głęboko iskry zaciekawienia. – Dobrze się spisałaś. – zdobył się na
pochwałę, skłaniając przed nią głowę.
- Dziękuję – uśmiechnęła się delikatnie. – Miałam w pamięci dzień, kiedy to pan zachorował, więc wyczuliłam się na taką aurę.
Na
twarzy demona wykwitło niezadowolenie, iż ktoś znów wspominał o dawnym
incydencie, kiedy został mu przydzielony pomocnik, który będąc już jego
częścią, zniknął, a jego miejsce zastąpił o wiele silniejszy, niemal
rozrywając ciało nie przygotowane na taką potęgę.
Diabeł
wzdrygał się niechętnie, gdy ten obraz stawał mu przed oczyma, a
jeszcze bardziej nienawidził samego siebie, kiedy nie mógł opanować
objawów słabości. Musiał zmienić temat.
- Wracaj do pracy. Sam załatwię tę sprawę. – dodał, widząc konsternację na twarzy towarzyszki.
O tak, już on doprowadzi to do finału.
Nie
czekając ani chwili dłużej zebrał sporządzone notatki i z niewielkim,
aczkolwiek przebiegłym uśmieszkiem na ustach udał się w kierunku
miejsca, z którego wrócił. Sen nie był mu teraz potrzebny – zbyt bardzo
chciał dopiec elfowi.
Mógł się teleportować, ale ileż zabawy było w rozmyślaniach o tym, iż Kio niczego się nie spodziewa...
Już
z daleka wyczuł obcą moc przebywającą w komnacie bruneta, jednak ani
myślał zrezygnować z zamierzonego planu. Co najwyżej wyprosi tego kogoś.
Sięgając po klamkę usłyszał jedno zdanie, które lekko wyprowadziło go z równowagi.
- Oho, mój tygrysek nadchodzi.
W tym właśnie momencie żałował, że nie jest rzeczonym zwierzęciem, bo z chęcią rzuciłby się na elfa i rozszarpałby na połowę.
-
To ty tutaj jesteś sierściuchem. – syknął, otwierając drzwi, za którymi
zastał grupę dwuosobową, wyłączając ze składu Kamio. – Witaj, Książę,
archaniele. – ukłonił się przymykając oczy. – Czy zdrowie dopisuje? –
podniósłszy powieki zwrócił się do morskookiego, obdarowując go nieco
miękkim spojrzeniem.
Blondyn
chrząknął cicho, przez chwilę nie wiedząc, co odpowiedzieć, gdyż
podobnego zachowania nie spodziewałby się po osobie, która z zimną krwią
zamordowałaby jego najlepszego przyjaciela. Zrewanżował się jednak,
odpowiadając mu subtelnym uśmiechem.
-
Dziękuję, że pytasz. Czuję się już o wiele lepiej, a i Orion nie
narzeka. – zwrócił uwagę na spoczywającego w jego ramionach chłopczyka,
który przekrzywił główkę w ten sposób, jakby chciał zobaczyć, z kim
rozmawia jego rodzic. Odkąd dotychczasowy opiekun opuścił go, aby
zajmować się sprawami wojska, wydawał się być markotny i mniej
szczęśliwy, więc każdą nowo napotkaną osobę traktował niczym obiekt
zapomnienia o braku białowłosego mężczyzny, wyciągając ku niej rączki.
Baal
zmieszał się nieco, lecz ostatecznie podszedł do maleństwa, odbierając
je blondynowi. Ten widok nie mógł pozostać bez echa, toteż Kio parsknął
gromkim śmiechem, nie bacząc na przeszywające go spojrzenie.
-
Do twarzy ci. – wykrztusił, łykając łapczywie powietrze. – Zrób sobie
własne... To dopiero będzie widok! – złapał się za pobolewający go już
brzuch, ocierając łzy rozbawienia.
-
Może mi w tym pomożesz? – wyczuwalna groźba wiszącego w powietrzu
wybuchu podziałała błyskawicznie.– Wydaje mi się, Książę, że twe dziecko
posiada bardzo nietypową aurę... tajemnicy i mroku.
Lucyfer
zgodził się z nim, obserwując dowódcę żołnierzy, który w
przeciwieństwie do niego potrafił umiejętnie i z dozą wyczucia
podtrzymywać wesoło podrygującego chłopczyka. On sam nieco obawiał się,
że przesadzi z siłą, ale skoro Baal odznaczający się słoniową
delikatnością dawał sobie radę, to i on nie będzie miał zbyt wielkich
kłopotów.
-
Przepraszam za najście, ale chciałbym zamienić kilka słów z... gościem.
– ostatnio używane epitety o mało nie wpędziły żołnierza w kłopoty.
Gdyby teraz ich użył, prawdopodobnie zostałby surowo ukarany. – Proszę
się nie martwić... nie zrobię mu nic wbrew jego woli. – tym razem nie
powstrzymał cisnącego się na usta złośliwego uśmieszku.
-
Mam już sprawną nogę, więc w razie potrzeby nie zawaham się jej użyć,
gdy nasza rozmowa osiągnie centralny punkt. – gra słów między elfem a
Baalem zdawała się być abstrakcją dla morskookiego, a doskonałym
przedstawieniem dla rudzielca.
Ten
przedostatni wyczuwał, że coś się święci, ale zdawał sobie też sprawę z
umiejętności Kio oraz jego gibkości, która nie raz była przedmiotem
ogólnego zachwytu jak i niewielkiej, acz wyróżniającej się zazdrości
pośród aniołów. Co prawda nie chciał opuszczać przyjaciela, widząc, że
nowo przybyły diabeł ma ku niemu jakieś nieczyste intencje, jednak mag
nie jest już przecież dzieckiem!
-
Dobrze. Resztę opowiem ci później. – uściskał siedzącego na łóżku elfa i
ostrożnie wysunął Oriona z objęć czerwonowłosego diabła, teleportując
się do swej komnaty. Wkrótce dołączył do niego Książę, dodając na
odchodnym, aby nie byli zbyt głośno, bo ostatnim razem słyszała ich
chyba połowa pałacu.
-
Kultura wymaga, aby pukać do drzwi, a nie wchodzić, jak do swojego! –
obruszony kotołak prychał wściekle, chcąc odwlec zbliżającą się rozmowę.
Przy tym demonie ogarniała go zupełna chęć na wszystko... Dosłownie.
-
Przypominam, że to jest jego zamek, więc może w nim robić, co chce. –
zbroja zabrzęczała cicho, ujawniając tym, iż jej właściciel zbliżył się
do zamierzonego celu. – Długo zamierzałeś ukrywać, kim jesteś?
- Bezpośredniość to twoje drugie imię? Poza tym nie muszę ci nic mówić, bo...
Baal przerwał mu, stanowczym ruchem łapiąc za materiał ciemnej bluzki i przyciągając nią bruneta, niemalże stykał się z jego nosem.
-
Jesteś moim sługą, więc masz mi o wszystkim mówić. – gardłowy, warkliwy
głos sugerował, iż mężczyzna nie zawaha się użyć przemocy, jeżeli to
będzie konieczne. Nie spodziewał się jednak tego, że jego rozmówca okaże
się równie twardym przeciwnikiem, który zwinnie odepchnie go od siebie,
kumulując w dłoni płonącą magię.
- Wybacz, tygrysku, ale nabrałem sił, dlatego nie podskakuj za bardzo, bo cię podrapię. – wytrzymał wzrok żołnierza.
Ten
tylko zacisnął pięści, rozluźniając powoli każdy napięty mięsień na
ciele. Gdy złość mu minęła, wskazał palcem na szyję chłopaka, patrząc na
niego iście kpiąco.
Kamio
doskonale znał wszelkie zagrywki złoczyńców, którzy niejednokrotnie
zmylali go, aby odwrócić uwagę od siebie i móc bez przeszkód zaatakować,
więc podtrzymując kontakt wzrokowy, dotknął wyróżnionego miejsca. Po
chwili z jego gardła wydobyło się iście urocze, zaskoczone miauknięcie.
-
Wiesz, że nawet ci w niej do twarzy? – zadowolony z siebie Baal,
zmienił kolor stworzonej przez siebie obroży, dorabiając do niej długi,
lecz lekki łańcuszek.– Nieuważny kiciuś. – zakpił, aby zaraz odskoczyć,
kiedy biała smuga przecięła powietrze nieopodal jego lewego oka. – O
proszę. Mamy komplet.
Na kolanach Kamio wylądowała biała smoczyca, która zjeżyła swe łuski, dodatkowo prychając ogniem.
-
Chyba cię nie lubi. – elf z wdzięcznością przyjął obecność ulubienicy,
głaszcząc ją uspokajająco. – Zapewne to ją miałeś na myśli, kiedy się
tutaj zjawiałeś, prawda? – teraz czuł się o wiele bezpieczniej. Co dwie
głowy to nie jedna, a na tak rosłego demona przydałby się cały pułk,
jednak nie można narzekać, bo jeszcze los zapragnie się zemścić.
Tymczasem czerwonowłosy złapał się za wcześniej zaatakowane miejsce, pochylając nisko głowę.
-
Nie teraz. – zacisnął szczękę, czując zimny pot na plecach. Wiedział,
że opór nic tu nie da, więc po chwilowej walce z samym sobą pozwolił na
to, aby jaśniejący na twarzy wzór rozbłysnął ciemnym światłem, które
zmaterializowało się na drugim krańcu łóżka. Mężczyzna opadł na jedno
kolano, oddychając głęboko. Nigdy nie zdarzyło mu się coś podobnego,
więc dlaczego akurat teraz...
Kamio
zerwał się z posłania, podbiegając do oszołomionego diabła i pomagając
mu usiąść, wyjrzał zza jego pleców, kamieniejąc w momencie.
- Mitrith?
Zawołana po imieniu istota zwróciła pyszczek w jego stronę, tak samo jak i jej właściciel.
W tym właśnie momencie, głównie przez zbieg okoliczności nastąpiło wydarzenie najgorsze z możliwych.
Ciemne
stworzenie błyskawicznie ugryzło rękę Baala, aby w tym samym momencie
skoczyć w kierunku elfa. Nie było mowy o tym, aby chłopak w jakikolwiek
sposób zareagował, toteż nieuniknionym stałby się fakt, iż Kamio byłby
posiadaczem dwóch magicznych zwierząt. Na szczęście nic takiego się nie
stało, gdyż czujna jak zawsze Feyth zdążyła doskoczyć i zepchnąć intruza
na bok, wbijając ostry ogon w jego łapę.
-
Trzymaj go! – kotołak przezornie wycofał się, gotów na odparcie ataku,
układając w głowie zaklęcie wiążące, więc nadpobudliwa istota wkrótce
znalazła się w pułapce metalowej klatki.
Diabeł powoli otrząsnął się z zamroczenia, teraz podejrzliwie lustrując sylwetkę elfa.
- Skąd znasz Mitritha?
To pytanie było nieuniknione i Kio doskonale zdawał sobie z tego sprawę – tak samo jak i z tego, że zdawkowa odpowiedź byłaby w tym wypadku mentalnym policzkiem wymierzonym w Baala.
-
To mój prawowity smok. – wygłosił na wydechu, zbierając się na odwagę,
aby od razu powiedzieć całą prawdę... Nieważne, że dosyć okrutną dla
żołnierza. – Dostałem go wraz z przynależnością do grupy elfów.
Cieszyłem się, że trafiłem na najsilniejsze stworzenie, aczkolwiek
radość szybko się skończyła. Mitrith okazał się istotą o niebywale
niszczycielskich zamiarach. Ciągle coś zrównywał z ziemią, gryzł i
zachowywał się agresywnie. Ja, jako syn kapłanki mogłem zwrócić się z
prośbami do tamtejszych magów o zmienienie mi smoka, co szczerze
powiedziawszy zostało przyjęte na równi z obrazą. Aby odwdzięczyć się
za, według nich, zniewagę, przydzielono mi Feyth.
- Kłamiesz! – po raz pierwszy dał się ponieść emocjom, odtrącając wyciągniętą ku niemu dłoń.
- Skoro ty posiadasz najpotężniejszego smoka, to oznacza, że ja mam twojego...
- To nieprawda! Może i jesteś silny, ale nie tak bardzo, jak ja!
Kamio pokręcił delikatnie głową.
-
Myślisz, że dlaczego Mitrith chciał mnie ugryźć? Dlaczego sam decyduje o
tym, kiedy chce wyjść i z takim oporem i cierpieniem dla ciebie to
czyni? – podniósł głos, zaraz jednak milknąc, kiedy wrzosowe tęczówki
dostrzegły, jak postać demona momentalnie się kuli. Najwyraźniej nikt
jeszcze nie wyprowadził go z równowagi...
-
Pamiętam... białe światło, kiedy przydzielano mi smoka... Potem zaczęło
czernieć i straciłem przytomność... Czy to możliwe, że…? – niepewne i
mocno zagubione spojrzenie spoczęło na siedzącym tuż obok elfie.
-
Musieliśmy się wymienić, nawet o tym nie wiedząc...Nie sztuka walczyć u
boku najpotężniejszego... Sztuką jest szkolić się wraz ze słabszym, aby
pokonać numer jeden.
Dobiegające
z dołu prychanie zwróciło ich uwagę, przedstawiając szamoczącego się w
klatce zwierzaka, do którego dołączyła śnieżnobiała istota. Z całą werwą
przygryzła ogon swego pobratymca, chuchając mu
w pyszczek ogniem, czym niewątpliwie go zdenerwowała, aczkolwiek nie
doczekała się jakiejkolwiek nagany. Z jej gardła wypadały pojedyncze
odgłosy fukania i warczenia, jakby sforowała Mitriha i dopiero gdy
uzyskała od niego pełen skruchy odzew, zniszczyła pułapkę, w której
siedział. Nie zapowiadało się, aby pozwoliła mu na jakikolwiek
nieostrożny ruch i póki smok ponownie nie ugryzł swego właściciela, póty
drepciła koło niego popychając nosem do przodu.
-
Dobra Feyth. – mag poklepał sobie kolana, na których skrzydlata istota
ułożyła smukłe ciało. – Teraz przypieczętował z tobą umowę i nawet
jeżeli znów wykaże niesubordynację,jakkolwiek cię raniąc, nie będzie się
to wiązało z utratą go. – wyjaśnił Baalowi, który obserwował lądującego
nieopodal towarzysza, który rozłożył się na brzuchu, wpatrując w
prychającą na niego smoczych. – Chyba się nie lubią.
-
Kto by lubił taką despotkę? – żołnierz najwyraźniej powracał do siebie,
bo cięty język ponownie mu się naostrzył. Pamiętając jednak o swoich
słabościach, postanowił coś z tym zrobić, zanim mag ośmieli się je
wywlec na światło dzienne... A przecież nie tak miała wyglądać ich
rozmowa!
-
A jak miała wyglądać? – psotny uśmiech Kio poszerzył się z chwilą
zaobserwowania u czerwonowłosego palącej się żądzy krwi w oczach.
Niedługo
jednak cieszył się swobodą, lądując na plecach pod naporem
przygniatających go do posłania rąk. Magiczne istoty zostały
przeniesione na spoczywające w kącie krzesło, co jednej z nich
bynajmniej się nie podobało, ale uspokajające machnięcie dłoni nakazało
jej pozostać na zajmowanym stanowisku.
- Właśnie tak. – chłodny metal zbroi zaczepił się o materiał bluzki, wzburzając tym leżącego na dole mężczyznę.
-
Chcesz mnie zgnieść? Fakt, że narzekam na brak pieszczot, bo w końcu
jestem kotem, nie oznacza, że możesz poobijać mój cudny brzuszek i...
-
Mam na ciebie ochotę. – jaskrawo blade tęczówki umknęły zamglonemu
nieco spojrzeniu wrzosowych oczu, skupiając się na niższych partiach
jego ciała.
Hej,
OdpowiedzUsuńczyżby miało być coś między Orionem, a jego opiekunem? Ball i Kio wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyżby miało być coś między Orionem, a jego opiekunem? Ball i Kio wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia