05 czerwca 2011
Witam kochane Elfiątka! Mam dziś dla Was więcej Miska, choć Baal znowu mi się wtrąbił xD Teraz będzie się troszkę przeplatać - raz pojawi się taka para, raz taka... zresztą... nie panuję nad tym, co piszę xD (bynajmniej dziś to poszalałam O_o) i znowu zasiałam ziarno pytania odnośnie Mefiego xD
Odpowiedzi:
FUSIA ;3 - O Ty jedna *biega za Fusią, wymachując kapciem* Ja Ci dam, że mnie podmienili! XDD Kotek, kotek kochany musiał sobie zregenerować organy, bo ktoś mu do leków podaj niezmielone liście tojadu - trujące cholerstwo, co mogło go posłać do... do piekła raczej nie.. nieba też... no fiknął by - było o tym w notce, było xD Czy drugą połówką Kamio jest Baal, to jeszcze nie wyjawię, aczkolwiek gdyby do tego miało dojść, to nie od razu xD Baal nie kocha chce seksu... ale może to się zmieni... ;> Orionek jest grzeczny, zakochany w Danielu i ssie mu palec... kciuka, a nie, że TEN palec xD
NOODLE - Mnie też Baal coraz bardziej się podoba xD Tylko popatrz na jego obrazek - czyż nie wygląda jak wyjęty spod aparatu fotografa? xD haha, Joker dogadał się z Jokerem xD Mnie nazywają po prostu Skrzat (uchowało się od czasu liceum), albo... ksiądz proboszcz xD (podpisując się w mailu do grupy nie chciało mi się pisać całego imienia, więc "Ksenia" ograniczyłam do "Ks", a potem "X") Oj, kochana, nie napiszę Ci, czy Baal i Kio będą razem, bo mnie się to zmienia xD Nie zaprzeczę, że planowałam ich związać od razu, ale cieszę się, że jeszcze nikt nie wpadł, co ja takiego chcę wykombinować xD Tekst o najseksowniejszym ze sług pojawił się i dzisiaj xD Ahh, jak ja kocham tego narcyza ;3 Co do dialogów, to postaram się poprawić. Przyznam Ci się, że naczytałam się tylu wersji, aż w końcu zostałam przy swojej xD Kiedy następuje westchnięcie, mówienie... reakcja głosu, to nie powinno się dawać kropki przed myślnikiem, a w innych przypadkach wolno, a innym razem widziałam z kolei odwrotną sytuację xD
YAOISTKA ^^ - Haha, dobrze, kochana, nie będę odstępować od Lucyfera xD Na razie, póki co muszę unormować sytuację Baala i Kio, a zaraz potem Lucek i Misiek ruszą pełną parą. Czekam z niecierpliwością na Twój komentarz ;3
SONIETTA - Kochana moja! Pisz, kiedy tylko masz czas. Nie ważne, czy zaraz pod notką, czy kilka dni po dodaniu - przecież liczy się to, że w ogóle chce Ci się do mnie aż tyle napisać ;3 Oo tak, to będzie zabawa w kotka i myszkę, ale obydwoje mogą się złapać w sieć, prawda? Misiek się pojawił... dziecko i Lu też - ale na połowę notki, bo ja bez Baala teraz żyć nie umiem xDDD Różowych sukieneczek nie będzie...chociaż.. aż mi mignęła scenka... no dobra, może coś napiszę xD Skusiłaś mnie xD Lu będzie miał kompleks ojca, ale w złym tego słowa znaczeniu, bo najpierw dziecko rozpieści, a potem winę zwali na Miśka - jak to diabeł, no xD Co złego, to nie on xD
Zielona Strefa
Alleluja i do przodu. Jeden egzamin z głowy, bo z kolosa dostałam 4 ;3 Łacina za mną ;3 Dziewiątego mam koniec (plus dwa egzaminy - 15. i 16.), więc będę mieć więcej czasu na dokładniejsze notki ;3 I może wreszcie będę powiadamiać o czasie --'
OGŁOSZENIE PARAFIALNE
Notki
będą się teraz pojawiać w poniedziałki... mam taką nadzieję. W razie
zmian - powiadomię. Po prostu nie zawsze mogę Was powiadomić, co mi
ciąży strasznie.
DEDYKACJA
Dzisiejszą notkę dedykuję Frihet,
która ma dziś urodziny ;3 Sto lat, mała (zawsze chciałam to napisać xD)
Niech yaoi prowadzi Cię ścieżką ukrytego w trawie Ero Sennina xDDD
UWAGA!!!
Oczekujcie w środę notki dodatkowej! Oczywiście wszystkich powiadomię. Co to za okazja? Otóż spóźniony prezent na urodziny Grelci.
A czemuż to środa? Bo ja urodziłam się w środę, więc ten dzień jest dla
mnie, że tak ujmę - sentymentalny i ważny, tak jak urodziny Grelci ;3
Dziś nie powiadamiam.
Dziękuję za liczne komentarze i przepraszam za błędy ;*
-------------------------------------------------------------------------------------------
Energia
zużyta podczas emocjonalnych dywagacji okazała się na tyle znikoma, –
po trosze przez niedawny poród – iż archanioł ponownie nie był w stanie
inaczej wyrazić samego siebie, jak tylko przez bezsilność i spokojne
leżenie na brzuchu. Czuł odrętwienie od pasa w górę, które w okolicy
skrzydeł tętniło czymś na pograniczu szczypania a swędzenia. Nie miał
ochoty na nic – włącznie z mlekiem, które jego pomocnicy usilnie starali
się podać. Wysiłek był raczej próżny, ale konieczny do tego, aby
Michael odzyskał sprawność.
Mimo
złego samopoczucia zmartwienie nie opuszczało jego umysłu,
zastanawiając się nad tym, co się stanie z jego przyjacielem, kiedy ten
natrafi na swego niedoszłego oprawcę. Gdy morskooki był w stanie chodzić
– co obecnie wydawało się czymś doprawdy szalonym i nie z tego świata –
wolał przebywać w pobliżu Kio, aby móc zainterweniować w odpowiednim
momencie, a teraz... Głupio mu było poprosić Lucyfera o kontrolę swego
żołnierza. Zresztą Kamio nie da sobie w kaszę dmuchać, więc z pewnością
zareaguje na jakąkolwiek próbę podjęcia wcześniejszego czynu, ale
niepewność zasiała już swe ziarno.
Kiedy
tylko spróbował obrócić się na bok, natychmiast pożałował, że nie
słucha się swojego ciała. Stanowczo powinien mu zaufać, jeżeli zamierzał
jak najszybciej powrócić do zdrowia.
-
Nie szarżuj, Ikarze. – stanowcza i silna dłoń Księcia przytrzymała
chłopaka przed katowaniem siebie samego. – Szkoda, że nie byłeś taki
ruchliwy podczas naszych zabaw. – uśmiechnął się zawadiacko, opadając na
fotel.
Gabriel
skrzywił się nieco, uprzątając przybory, jakie przydały im się podczas
ostatniej godziny. Nie marzył o szczegółowych relacjach z tego, co
zaszło między tamtą dwójką, ale cieszył się z rozsądku archanioła, który
nie chciał uszkodzić dziecka. Sam pewnie postępowałby podobnie, gdyby
nie to, że jako zwykły anioł nie miał możliwości zajścia w ciążę. Z tego
powodu traktował Michaela jak młodszego braciszka, choć zdawał sobie
sprawę, że od teraz jego postawa powinna ulec zmianie. Najgorsze miało
nadejść – w to nie wątpił, bo dni do otwarcia bram Nieba zbliżały się
nieubłaganie do godziny zero, a wątpliwym było, aby każdy z Rady Boskiej
przyjął obecne wiadomości z uśmiechem na ustach i przyjaznym
poklepaniem po ramieniu.
Przetarł zmęczone oczy, chcąc oderwać się tymczasowo od problemów, co od razu zostało zauważone przez czujnego Astrota.
-
Odpocznij, kochanie. – pomógł białowłosemu w ostatnich porządkach.
Dopiero gdy miał pewność, że wszystko leży na swoim miejscu, pokusił się
o przytulenie anioła. Ucałował zagłębienie jego szyi, wysłuchując
kilkusekundowego mruczenia. – Należy ci się sen, aby się ogarnąć i
ponownie nami dyrygować. – spojrzał mu w oczy, nie poruszając się ani
przez chwilę. Rzadko zdarzało mu się widzieć Gabriela w stanie
całkowitego poddaństwa, toteż dbając o niego, kombinował, jak skłonić go
do uległości. Co prawda nie wysilił się zbytnio, ale zatroskana nuta w
jego głosie zdziałała cuda.
-
Może faktycznie masz rację... Jestem zbyt słaby, żeby sprzeciwić się
tobie, a co by było z resztą? Zupełnie weszlibyście mi na głowę. – prawa
dłoń zatopiła się w krwistych kosmykach, rozczesując je palcami. Na
takie czułe gesty nie mogli sobie ostatnimi czasy pozwolić, dlatego
anioł postanowił korzystać z każdej nadarzającej się okazji. –
Zmieniając temat... Nie wydaje ci się, że Mefi dziwnie się zachowuje? –
przechylił głowę, zerkając na ponownie zwiniętego w kłębek chłopca,
który drzemał w najlepsze.
Astrot przytaknął.
-
Też to zauważyłeś? Wygląda tak, jakby ktoś pozbawiał go mocy, albo
spychał w cień, prawda? – potarł podbródek, przenosząc rozbiegane
spojrzenie na cały pokój, jakby szukając natchnienia.
-
Nie rozmawiajcie tak, jakby mnie tu nie było. – zaspany diabeł ziewnął
potężnie, przeciągając się. Złapał rękę Rafaela i pociągnął go w stronę
drzwi. – Za grosz kultury. Człowiek... Diabeł chce się wyspać, a wy tak
głośno plotkujecie. Znam siebie lepiej, niż wy i wiem, że wszystko ze
mną w porządku. – burknął na odchodnym, wychodząc z komnaty.
Gabriel
posłał Asowi wymowne spojrzenie, jednak wzruszył ramionami,
obwieszczając, że ma zamiar iść za przykładem rozdrażnionego demona.
Skoro skrzydła Michaela błyszczały czystością, nic nie stało na
przeszkodzie, aby zrobić sobie dzień wolny od zajęć.
Na
placu boju zostali tylko dwaj ojcowie oraz zajmujący się dzieckiem
Daniel. Ten z kolei wyglądał na niezmiernie zafascynowanego trzymaną w
ramionach istotą. Gładził jej pyzate policzki w taki sposób, iż
niemowlak od kilku minut nie robił niczego, poza uroczym posapywaniem i
przymykaniem powiek, które zaraz się unosiły – jakby na polecenie
właściciela – aby móc patrzeć na nowego opiekuna. Żołnierz pozwolił
nawet na niejakie porwanie kciuka w celach zastąpienia chłopcu smoczka.
Widok
ten uspokajał archanioła, a cisza, jaka zapadła w pokoju kołysała go do
snu. Jedynie kołacząca się ciągle myśl o magu nie dawała mu spokoju do
tego stopnia, że wreszcie przemógł wstydliwość, wyjawiając Lucyferowi
swoje rozterki.
Mężczyzna
od razu zgodził się na kontrolę, samemu oferując sprawdzenie stanu
zdrowia Kio, który powinien się przecież już obudzić. Zostawiając
blondyna, skierował się ku drzwiom, za którymi przebywał jego gość.
Zapukał donośnie, jednak nie doczekał się odzewu, więc pociągając
pospiesznie za klamkę zaniepokoił się nie na żarty, kiedy zastał puste
łóżko. Pierwsze, co wpadło mu do głowy, to ucieczka Kamio, ale szybko ją
sobie wyperswadował, doskonale wiedząc, jakie obrażenia poniósł
kotołak. Jego uwagę zwrócił szum po lewej stronie, więc nie czekając
dłużej – i mając nadzieję, że Baal go nie uprzedził – ruszył w kierunku
łazienki. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy tuż przed nim
zamajaczyła sylwetka nikogo innego, jak właśnie przywołanego w myślach
diabła, który wręcz dobierał się do kogoś.
Lucyfer
Zważywszy
na to, gdzie obydwoje przebywali, maltretowaną osobą musiał być mag.
Intrygującym był w istocie fakt, iż Kio wcale się nie wyrywał, a wręcz
ocierał o Baala, miaucząc co jakiś czas.
-
Czemu tu... o... to ja nie będę wam przeszkadzał. – nie mogłem
powstrzymać cisnącego się na wargi uśmieszku, kiedy różowe oczy zetknęły
się z moimi. Pospiesznie wycofałem się, zacierając ręce. Okazji do
dopieczenia Kio pewnie będę miał wiele, więc nie tracąc ani chwili
zacząłem układać w głowie kilka scenariuszy. Rozmyślaniom towarzyszyło
głośniejsze miauknięcie, obwieszczające z pewnością spełnienie maga. Nie
mogłem się doczekać, kiedy wszystko opowiem Michaelowi, więc
teleportowałem się, szturchając śpiącego blondyna. Szybko się
domyśliłem, że równie dobrze mogę odpalić kila dział, a to i tak nie
pomoże, więc odpuściłem – na razie.
Po
głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że dobrze się stało, bo
tego by jeszcze brakowało, aby oburzony archanioł popędził wprost do
przyjaciela, zrażając do siebie Baala i jednocześnie grzebiąc szanse
tamtych dwojga na bliższy kontakt.
Nie
od dziś wiem, że przeciwności się przyciągają, a wiele w życiu
widziałem, toteż zaistniałą sytuację przyjąłem nawet spokojnie,
dostrzegając jednak wiszącą w powietrzu intrygę. Pozostawało mi tylko
uważne obserwowanie znaków i interweniowanie w razie potrzeby.
҉
Tymczasem
po korytarzach pałacu przemieszczał się jeden z najseksowniejszych sług
Lucyfera. Nie wyglądał na tryskającego dobrym humorem, toteż każdy
schodził mu z drogi, chcąc uniknąć jego gniewu. Każdy doskonale
wiedział, że kiedy Baalem wstrząsną emocje, to tylko Książę jest w
stanie mu dorównać jak i poskromić.
Znalazło
się nawet kilka współczujących spojrzeń, których właściciele szczerze
życzyli szczęścia temu, na kim ten diabeł się wyładuje. Jego aura
przybrała bordowy wręcz kolor, a to mogło oznaczać tylko jedno – ofiara
nie ma co liczyć na szybką regenerację.
Baal
Nie wiem jeszcze, kto jest moim celem, ale zaręczam, że nie wyjdzie cało spod mojej ręki.
Nienawiść
,nienawiścią, ale brak rygoru i znieważenie istniejącego od początku
świata kodeksu diabłów to grzech najcięższy. Nie obchodzą mnie ich
uprzedzenia do elfów! Zajmę się każdym, kto brał udział w tym spisku i
poddam osądowi Lucyfera, wcześniej nie odmawiając sobie możliwości
tortur.
Opatentowałem
niedawno nowy uścisk szyi, który odcina dopływ tlenu na minutę, jeżeli
naciśnie się odpowiedni mięsień. Ogromnie ciekawiło mnie, jak to wyjdzie
w praktyce podczas przypływu furii... Wątpię, abym miał się hamować,
ale nie zaprzeczę, że przydałby się ktoś zdolny do przerwania, by
delikwent nie równał się denatowi.
Odszukanie
zespołu nie trwało w tym przypadku zbyt długo, gdyż wraz z nim
zajmowałem wschodnie skrzydło zamku. Od wieków gnieździliśmy się w
odremontowanym teraz laboratorium, sporządzając wiele mikstur –
eksperymentalnych także, aczkolwiek pod czujnym okiem Władcy tego
świata.
Pamiętam
potężną sprzeczkę między nim a Księciem, dotyczącą wyglądu owego
pomieszczenia, które powinno być przecież sterylne i czyste, więc nie
rozumiałem, o co chodziło Lucyferowi, kiedy mówił o wyciszanych
przestrzeniach, dużych, sypialnych łóżkach i materacach, które zresztą
zbierały kurz...
Teraz doceniałem te pomysły...
Długie
noce spędzane przy sporządzaniu mikstur i naparów kosztowały wiele
energii, a bywało i tak, że laboratorium podlegało długotrwałej
kwarantannie na skutek spaprania jakiejś substancji lub długotrwałego
jej ważenia. Nie mieliśmy wtedy żadnej pracy, a krzesło i zimna podłoga
raczej nie nadawały się na drzemkę, dlatego, gdy taka okoliczność miała
miejsce po raz pierwszy, od razu przystałem na ponowną ofertę Księcia.
Do tego dochodziły także nasze potrzeby... a te, proszę mi uwierzyć – są
ogromne.
Rudowłosy
musiał się domyślić, że nie będę chciał brać udziału w stosunkach,
jakie niejednokrotnie miały miejsce, toteż wyciszony kąt dawał mi multum
prywatności i spokoju, co jednak nie pomagało w rozładowaniu
napięcia... A to, jak widać, w najbliższym czasie będzie mi dane
naprawić, dzięki napalonemu na mnie elfowi.
Właśnie zmierzałem ku drzwiom, kiedy otworzyły się one szeroko, odsłaniając mi widok zapłakanej, młodej praktykantki.
-
Tak bardzo przepraszam! Ja wiem, słyszałam o wszystkim i proszę o
przebaczenie. – tłumaczyła się chaotycznie, splatając przede mną palce. –
Niechcący podsłuchałam rozmowy, jaką prowadził pan razem z tym magiem,
którego leczyliście i... – rozpłakała się, pochylając głowę, jakby
oczekiwała kary.
- To ty zatrułaś tego chłopaka? – byłem szczerze zdumiony, bo wcześniejsze jej wyniki wypadały rewelacyjnie.
-
Nie chciałam... to był wypadek i... Myślałam, że źle odczytałam jego
diagnozę! Nie pasowała mi aura jego mocy, więc skonstruowałam lek, który
by ją ustabilizował… - podniosła na mnie przestraszony, ale i
zdeterminowany wzrok. – On nawet nie zdawał sobie sprawy, w jak wielkim
był niebezpieczeństwie. Zapewne nie przyznał się, co do swojej rasy, a
raczej jej odłamu, prawda?
Oooh? Czyżby ukrywał przede mną tak wiele tajemnic? Nabrałem ochoty na polowanie.
Nagle
przypomniałem sobie o dziwnym słupie światła, jakie wyskoczyło z ciała
chłopaka, tuż przed regenerowaniem narządów, a dopasowując tą wiadomość
do rewelacji praktykantki otworzyłem szerzej oczy.
-
Domyśla się już pan, o co może chodzić, prawda? – założyła za ucho
pasek wystających z grzywki włosów. – Niech pan pozwoli poprowadzić się
do ksiąg gatunkowych.
Skinąłem jej przyzwalająco, przepuszczając w wąskim korytarzu prowadzącym do nieco ubogiej, aczkolwiek porządnej biblioteki.
Teraz
pozostało mi czekać, aż dowiem się czegoś o tym rozwydrzonym magu, aby
móc go wreszcie zagiąć i wykorzystać pod pretekstem groźby wyjawienia
tajemnicy.
Hej,
OdpowiedzUsuńa czemu tylko Daniel zajmuje się małym Orionem? wściekły Ball, a Michael martwi się o przyjaciela...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, a czemu tylko Daniel zajmuje się małym Orionem? Michael bardzo martwi się o przyjaciela...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia