27 lutego 2011
Hejoo XD Witam Was, Elfiaczki moje kochane ;3 Jak Wy mnie zawsze podbudowujecie, mmm. ;3 Gdybym mogła, to każdego z Was bym wyściskała XD Bardzo dziękuję. xD
Odpowiedzi:
Sonietta - Dziś napisałam, dlaczego dziecko zasysało moc od Lu xD Skrótowo, ale zawsze. Co do zaplątania się w jelita... chciałam Miśkowi oszczędzić tego, co przeżywa kobieta. Poza tym... to byłoby trochę dziwne, jakby się zaplątało w pępowinę, bo w końcu Misiek to facet... a że to gatunek męski i nie powinien rodzić, to u mnie wszystko jest inne xD
Star 1012 - Huhuu, Rafi nie zdążył poszczuć Gabiego xD Ale Lu i tak za swoje dostał, ha! A dziecko... to będzie taki mix xD
Fusia xD - O taak, Twój chrześniak pokazuje pazurki... i różki XD Swoją drogą niedługo zmienię wygląd bloga... XD Niedługo, heh, za jakiś czas - chyba dłuższy, bo będzie się odnosił do tego dzieciaczka, mruff, mruff xD
Serdecznie witam Hikaru & Kaoru ;3 Plan wprowadzenia tych postaci do Hogwartu jest znakomity xD
Zielona Strefa.
Jeju... tydzień szkoły, a mnie się już nic nie chce xD Trzeba się wdrożyć... A tak w ogóle, to rozdział "spłodziłam" w bólach, bo miał być inny xD Mimo to trzymam kciuki, że jednak się spodoba ;D
Zapraszam do czytania ;3
-------------------------------------------------------------------------------
Eurypides powiedział: Pokonanie drogi do cnoty wymaga ogromnego samozaparcia."
Kiedy kota nie ma, myszy harcują.
Te i inne podobne myśli kłębiły
się w głowie Gabriela, gdy przemierzał obszerne tereny Piekła. Wiele
razy udało mu się je zagłuszyć, szczerze zajmując się tym, po co tutaj
przybył. Ta wiedza z pewnością mu się przyda, gdyż jak do tej pory nie
sposób było cokolwiek zarzucić systemowi, który działał nawet dla
najbardziej oddalonych ziem. Obywatele spełniali wymogi władcy, a
jednocześnie otrzymywali wszystko czego było im trzeba. Zdarzały się
także wyjątki od reguły, ale przeważnie okazywało się, że były to inne
rasy podszywające się pod demony i diabły. Wtedy takiego osobnika
wyłapywały czujne oczy oraz receptory aury łowów, wymierzając stosowną
do szkód karę.
Jednak
Gabi nie zostawiał morskookiego na tak długi czas, więc miał prawo się
niepokoić, a Astrot nie był głupcem by nie widzieć rozkojarzonego wzroku
przyjaciela, którego znał przecież od wyznaczenia wielkiej trójki po
obydwu stronach, w jakiej znajdowali się Michael, Lucyfer oraz ich
pomocnicy. Można powiedzieć, że chłopcy przebywali ze sobą od czasu
osiągnięcia wieku oświecenia, czyli dojrzałości, więc nie raz zdążyli
się już pokłócić. Wielu aniołów i diabłów nazywało ich, to jest Gabriela
i Asa, małżeństwem, na co obydwoje reagowali wściekłym prychaniem, a
teraz, przypominając to sobie, dziwili się, jak los może być przewrotny,
spełniając te niedorzeczne spekulacje.
- Wracamy?
Białowłosy
drgnął, wyrywając się z myśli, które w dziewięćdziesięciu procentach
zajmował wizerunek Michaela. Co z tego, że był on pod opieką Rafaela?
Nigdy nie wiadomo, w jakie kłopoty mogą ich wpakować przeważające
liczebnością diabły.
Zaraz jednak zbeształ się za te oszczerstwa, posyłając Asowi przepraszające spojrzenie.
- Wiem, że chciałeś pokazać mi jeszcze kilka ważnych miejsc, ale w ogóle nie mogę się skupić.
Czerwonowłosy
pogładził go po policzku, nie mogąc się napatrzeć na nowoodkryte w
aniele cechy, takie jak bezradność i uległość w sterowaniu jego dalszymi
krokami.
-
Na dniu dzisiejszym świat się nie kończy. Będziemy mieli więcej czasu
na wzajemne poznanie, nie uważasz? – zadowolenie odbijało się na jego
twarzy, gdy ujrzał ochocze przytaknięcie. Nie zwlekając ani chwili objął
talię Gabriela, przenosząc ich bezpośrednio do pałacu.
Tymczasem Książę odzyskiwał siły dzięki Rafaelowi.
Zielonowłosy
napsuł mu trochę krwi swą groźbą, ale czy Lu nie zasłużył sobie na te
słowa? W końcu to, jak potraktował Michaela i tak wyszłoby na jaw, a
najlepiej będzie, jeżeli doprowadzi do tego powołana osoba.
Jednak
nikt nie spodziewał się, że plotki mają tak wielką siłę przebicia, a
ich rozprzestrzenianie się osiągnie doprawdy znakomite prędkości, jakie w
tym przypadku objawiły się w postaci rozwścieczonego Gabriela.
Wiadomo
było, co się stanie, więc Mefi postanowił zapobiec tragedii, wyjawiając
to, co usłyszał poprzedniej nocy, czy też raczej podsłuchał. Kiedy
postawił jeden krok do przodu, kolejne zablokowała wyciągnięta ręka
Rafaela, która spoczywała na klatce piersiowej czerwonowsłoego. Diabeł
spojrzał na niego z niezrozumieniem, unosząc wysoko brwi, lecz nie
nawiązując kontaktu wzrokowego ze swoim ukochanym. W zupełności
wystarczył mu pełen zadowolenia uśmiech, który sygnalizował, że anioł ma
jakiś plan, albo jest w nim trochę wredoty, której nikomu dotąd nie
udało się w nim obudzić.
Dopiero,
gdy odgłos upadającego na podłogę ciała rozniósł się po pomieszczeniu,
zielonowłosycofnął się, w pełni usatysfakcjonowany.
-
Zrobiłeś to specjalnie! – Mefistofeles dźgnął go palcem w brzuch, nie
dając się nabrać na spojrzenie typu: „Ależ o co ci chodzi?”. –
Wiedziałeś, że Gabi dowie się o wszystkim i będzie chciał pomścić
Michaela.
-
Skądże znowu! Nie jestem jasnowidzem. – i tak zdawał sobie sprawę z
tego, że nie uda mu się okłamać tego inteligentnego demona.
W tym samym czasie Lucyfer podnosił się, znokautowany przez białowłosego.
-
Zasłużyłem sobie, wiem, ale mógłbyś być bardziej opanowany. – starł z
kącika ust niewielką ilość krwi. – Przyznaję, że źle się zachowałem. –
piwne tęczówki skupiły się na dużo ciemniejszych oczach, upewniając
siebie i rozmówcę, że mówi prawdę. Nie miał zamiaru jakoś szczególnie
się płaszczyć, czy usprawiedliwiać, ale kilka zdań, które, ktoś taki jak
Gabriel, powinien zrozumieć, jeszcze nikomu nie zaszkodziły. – Jednak
czasami życie wymaga od nas natychmiastowych reakcji, które nie zawsze
stawiają w lepszym świetle, pomagając innym. Osoba nad nami wydaje
takie, a nie inne zadania, licząc się z pojętnością współpracownika,
więc nieznajomy spoza tej „rodziny” nie powinien się wtrącać, burząc
wypracowany od lat porządek.
Gabriel
zamrugał powiekami, przyswajając sobie wszystkie słowa i rozkładając je
na części. To, co dla przygnębionego Michaela wydawało się jasnym
określeniem na to, że jest niegodny Księcia i tylko przeszkadza, dla
białowłosego, doświadczonego w rozwiązywaniu łamigłówek, brzmiało
właśnie zupełnie inaczej. Wiadomość różniła się od toku myślenia
archanioła, jakby była jego odbiciem lustrzanym i to na szczęście
Gabriel zauważył, powoli uśmiechając się coraz szerzej. W nagłym
impulsie wpadł w ramiona Lucyfera, chichocząc głośno.
- Głupek z ciebie, ale muszę przyznać, że uroczy. – cmoknął diabła w obolały policzek, natychmiastowo gojąc zranienie.
Tego
już morskooki nie mógł pozostawić samemu sobie. Inna sprawa, gdy
częstość przymilania się do, bądź co bądź, ojca ich wspólnego dziecka
wynosi jeden raz na dzień, o tyle wyniki przekraczające tą liczbę są
traktowane jako jawna pruderia i przesada. Chcąc okazać, jak bardzo go
to irytuje, stanął pomiędzy rudzielcem a ciemnookim, uprzednio wręcz ich
rozdzielając. Jego wzrok, jaki spoczął na Gabrielu, nie wróżył niczego
dobrego, a i sama jego ofiara pojęła w lot, co się święci, gdy
zielonkawe tęczówki pokryły się oburzeniem, ale i zawiedzeniem.
-
Jak mogłeś...to znaczy... – spojrzał niepewnie na pozostałych, gdy
uświadomił sobie, co powiedział, a mówić nie powinien... Przynajmniej na
głos. – Dosyć tego! – wybuchnął. Dlaczego miałby wykręcać się od tego,
co czuje? Ma najpiękniejsze serce, więc nie może zatruwać go smutkiem. –
Jak nie jeden, to drugi. Macie swoich facetów, więc od mojego wara!
Po
jego deklaracji zapanowała chwilowa cisza. Gdyby było inaczej, zapewne
nie tylko ja byłabym zdziwiona, bo w końcu pamiętamy dobrze stan
Michaela po dosadnym odtrąceniu przez Lu. Najwyraźniej blondyn nie
przejął się tym zbytnio, czy też poprawniej byłoby powiedzieć, iż
zdolność zapominania w jego przypadku dokonywała szybkiego postępu.
Rudzielec
przykrył dłonią oczy, nabierając głośno powietrza. Nie mógł uwierzyć w
upór archanioła, ale jakby na to nie patrzeć... jeżeli mógłby bezkarnie
okazywać mu uczucie, pewnie zachowałby się identycznie, a tak musiał zachowywać pozory.
- Jesteś o mnie zazdrosny?
Niedorzeczność
pytania wydała się morskookiemu wręcz niewiarygodnie bezmyślna... ale
czy ktoś powiedział, że on musi przyznawać się do prawdy?
- Sam się domyśl. – burknął blondyn, odwracając się do niego tyłem.
Przydałby się ktoś, kto mógłby uratować sytuację, więc jeżeli nie wiadomo, o kogo chodzi, to chodzi o... Mefiego?
-
Misiu, ale ty też nie jesteś lepszy. W końcu dostałeś broszę od
przywódcy łowców. To trwały prezent i może przeszkadzać Lucyferowi. –
zauważył całkiem słusznie, posyłając Księciu porozumiewawcze mrugnięcie.
Na
początku Michael wydawał się być zbity z tropu. Zgiął kark, patrząc na
klatkę piersiową, na której faktycznie umieszczony został wymieniony
przez młodego diabła przedmiot. Mimowolnie uśmiechnął się, wspominając
okazję, z w powodu jakiej otrzymał cenny prezent.
Wszyscy
przebywający w tym momencie w pokoju rozczulili się na widok
rozweselonej buzi archanioła, która została ozdobiona dwoma dołeczkami
po bokach ust.
-
To nic wielkiego, a jednocześnie wspaniałego i bardzo mi drogiego.
Niemniej na pewno nie może równać się z pocałunkami Lu... yyy...
lubiących mnie osób. – wybrnął, czerwieniejąc na twarzy.
Jego policzki nabrały intensywniejszej barwy, gdy ich właściciel poczuł obejmujące jego brodę palce.
Piwnooki
przechylił jego głowę na bok, sprawnie dosięgając ust, które już od
dawna wydawały się o to prosić, nie otrzymując odzewu. Przymykając oczy,
obserwował maślany wzrok Michaela, jego
delikatne poczynania, a jednak zaborcze, jakby chłopak chciał dowieść,
że nie pozwoli sobie na jakąkolwiek konkurencję. Obydwoje wkładali wiele
serca w ten pocałunek, aczkolwiek ułożenie ciała blondyna wyraźnie mu
przeszkadzało, toteż przerwał na moment, ustawiając się przodem do
Księcia. Dłońmi objął jego szyję, przyciągając ją ku sobie, aby ponownie
móc smakować zakazanego dotąd owocu. Świat się nie liczył – teraz byli
tylko oni i…
-
Ał... – przytłumione jęknięcie wydobyło się z popuchniętych przez
podgryzanie warg. – Lu, daj rękę! – nie czekając na reakcję, archanioł
sam ją złapał, kładąc na swoim brzuchu. – Czujesz? – rozpromienił się,
gdy sekundy oczekiwania na to, co zrobi Lu, przekształciły się w minutę
wtulania się w poruszające się wewnątrz Michaela dziecko.
-
Tak. – zamruczał. Nigdy nie rozumiał ludzi, którzy ekscytowali się
czymś podobnym. Co fascynującego jest w macaniu kogoś, kogo brzuch
wydaje się nosić jakąś obcą formę życia? A właśnie... przez to
porównanie przypomniała mu się pewna rzecz. Odsunął się, ze zdziwieniem
dla siebie, że niechętnie, siadając na brzegu biurka. – Gdy oswobadzałem
nasze dziecko, przydarzyło mi się coś dziwnego, tak? – nie oczekując na
odpowiedź, głównie dlatego, że wyrwało mu się to nieszczęsne „nasze
dziecko”, kontynuował. – Dzięki temu
połączeniu ten mały szkrab posiądzie moc anielską oraz diabelską i...
dam sobie głowę uciąć, że widziałem u niego niewielkie różki. – zaśmiał się na minę Michaela. – Nie powinny cię zranić.
Blondyn pokręcił głową, czując zbierające się w oczach łzy.
- Nasze? Szkrab? – zadawał pytania, zbliżając się do modlącego się o zbawienie Lucyfera... które nadeszło.
Drzwi
ponownie tego dnia huknęły o ścianę, cudem ratując się przed
zakwalifikowaniem się do rzeczy niepotrzebnych, bo zniszczonych. Osoba,
która by tego dokonała, wbiegła na środek pokoju, dysząc zawzięcie.
- Panie! Próbowałem zatrzymać Baala, ale on wpadł w szał!
Rudzielec podszedł do niego, rozpoznając w nim Daniela.
- Zaatakował cię, prawda?
Żołnierz
wyprostował się momentalnie, zasłaniając ręką krwawiące ramię. Sam ten
czyn stawał się zapewnieniem słów Lu, który warknął coś nieprzyjemnego.
Stojący przed nim chłopak zdołał usłyszeć tylko, że napastliwemu
demonowi nie ujdzie to na sucho.
- Mów, co się stało. – Książę zdjął mu hełm, następnie zajmując się niewielkim, ale jednak zranieniem.
-
Ten osobnik, który przyczynił się do zamknięcia bram Nieba pojawił się
niedaleko pałacu. Mówiłem Baalowi, że kazałeś, panie, zostawić tego Kio w
spokoju, ale on mnie nie posłuchał i... – Daniel przerwał, patrząc na
wymijającego go Michaela.
Wiadomym było, że blondyn nie zostawi przyjaciela w potrzebie. Przyjaciela, który był mu tak bliski...
A z Lucyferem, który nie wyjawił mu, że to Kamio wzbudził tą całą sensację z Niebiosami, jeszcze sobie porozmawia.
Hej,
OdpowiedzUsuńMichael zazdrosny, o pocałunek, Lu nazwał małego szkrabem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, jaki Michael zazdrosny ;) i Lu nazwał małego szkrabem...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia