22 grudnia 2008
- Pięknie! Jak zwykle to ja muszę iść! – wysoki chłopiec krzyczał, patrząc z wyrzutem na starszego brata.
W
domu państwa Callan panowała atmosfera świąteczna. Krzątanina rodziców
trwała już od 6 rano. Wszystko było prawie dopięta na ostatni guzik,
jednakże…
-
Mamo! Powiedz Alvie żeby poszedł! Wiesz, że jeszcze nie wyleczyłem się z
grypy. – jego błagalny to rozchodził się wielkim echem po dużej willi.
Jak na 4 osoby, przypominała raczej pałac.
-Kochanie, ale on razem z tatą musi jeszcze przystroić balkony – odpowiedziała mu mama.
Zawsze go rozpieszczała, jednak tym razem, jak każda gospodyni, obawiała się spóźnienia z kolacją.
-Ale – próbował Paul.
Spojrzała na niego łagodnie. Jej duże piwne oczy były przepełnione miłością, obawą i troską.
- Ah… zawsze potrafisz doprowadzić mnie do tego, że mam wyrzuty sumienia.
Roześmiała się i odpowiedziała mu buziakiem buziakiem czoło.
Była
to bardzo spokojna i piękna kobieta. Zawsze potrafiła pomóc, pocieszyć,
wrzucić do koszyka parę monet dla ubogich. Jej syn, Paul był bardzo do
niej podobny. Już jako 4-letni chłopiec odróżniał się od dzieci tą
jasnością bijącą z jego twarzy. Alva przypominał ojca. Obydwoje woleli
przemyśleć coś dwa razy, a potem działać. Ich bujne, rdzawe włosy,
kręciły się jak sprężynki, a pucołowate twarzyczki naszpikowane były
większymi i mniejszymi piegami.
Paul
ubrał się i wyszedł z domu. Narzucił na siebie czarną kurtkę z trzema
białymi paskami na rękawach, zimowe kozaki i białą czapkę.
-
Mówiłem, że zabraknie lampek. Nikt mnie nie chciał słuchać, tyle, że
teraz to ja muszę po nie zasuwać do sklepu. – marudził, lecz perspektywa
wyrwania się z hałasu i małego piekiełka jakie teraz panowało w domu,
bardzo go cieszyła.
Po paru minutach zaczął sypać lekki śnieżek.
Droga do „Taco” upłynęła mu, więc na obserwowaniu puchu spadającego z nieba. Chwilę później dotarł do celu.
Otworzył
wielkie drzwi i już sięgał po koszyk, gdy ktoś z impetem popchnął go na
stoisko poukładanych puszek z dżemem truskawkowym.
-P-Przepraszam,
naprawdę. – zaczerwieniony, długowłosy szatyn, spoglądał przerażony na
Paula i nie mógł oderwać od niego wzroku.
- Jaką on ma miłą i szczerą twarz – pomyślał.
-Nic się nie stało, ale na przyszłość radziłbym uważać. –odparł nieco zdenerwowany Callan.
Przyjrzał mu się badawczo i uznał, że właśnie widzi przed sobą przyszłą gwiazdę rocka.
Nieznajomy ubrany był w podkoszulek z nadrukiem „Children of Bodoom”, szerokie, poszarpane, czarne spodnie i glany.
Przyszedł
właśnie kierownik sklepu łapiąc się za głowę i martwiąc, kto za ten
bałagan zapłaci. Paul nie chciał tego słuchać. Ulotnił się w stronę
artykułów choinkowych. Długo poszukiwał odpowiednich lampek, a gdy je
wreszcie znalazł, okazało się, że to ostatnia paczka i sięga po nią
jeszcze jedna para rąk.
-
Dzisiaj dopada mnie wielki pech. – jęknął żałośnie.Spojrzał na
„towarzysza”. Ich wzrok spotkał się, a chłopcy stanęli jak zamurowani.
- Cześć – nieznajomy skinął uprzejmie nie odrywając wzroku od Paula.
- Cz-eść – wykrztusił Callan.
- Ciebie też wysłali – siłą woli skierował spojrzenie na kolorowe światełka.
Chłopiec przytaknął.
-
Słuchaj, nie będziemy się spierać o przedmiot, jak przekupy na targu.
Ja poszukam innych. – nieznajomy uśmiechnął się przyjaźnie.Miał długie
blond włosy, szare oczy i 183 cm wzrostu.
- Przestań – żachnął się młodszy – Nie mógłbym!
- Zrobimy tak. Dam Ci lampki, a Ty w zamian za to przedstawisz mi się.
Paul zaczerwienił się. Wyciągnął dłoń.
- Paul Callan.
-Tommy Ferguson.
~*o*~
Wyszli
ze sklepu, przed którym stało trzech chłopców. Gdy zobaczyli Tommiego,
zaczęli się zbliżać. Paul rozpoznał, że jeden z nich to ten, który go
wcześniej przypadkowo popchnął. Uśmiechnął się lekko do niego, a tamten
odwzajemnił.
- To wy się znacie? – zdziwił się nowy przyjaciel Callana.
- Można tak powiedzieć. – roześmiał się „rockman” – Michael Blood – podał rękę.
Dwóch pozostałych skinęło głowami.
-
Ten – kontynuował posiadacz podkoszulka zespołu, pokazując na krótko
obciętego chłopca, jednocześnie mrugając do niego – to Gabriel Smith.
- A ja jestem Cornel Ballack – wyręczył go chłopiec o zaróżowionej buzi i kędzierzawej, rudej czuprynie.
- Jednym słowem - zespół. – parsknął śmiechem Tommy.
- Nie wymyśliliśmy jeszcze nazwy – nachmurzył się Michael.
-
Damy radę, a na razie chcę od Ciebie Paul jeszcze czegoś,w zamian za te
lampki – blondyn odwrócił się przodem do kolegi i uśmiechnął
tajemniczo.
-T-tak? – serce chłopca zaczęło bić szybciej.
Tamten przytaknął.
-Yhym, chcę żebyś przychodził na nasze koncerty.
Oczy Callana biły radością.
-
Oczywiście! Tylko, kiedy? Gdzie? Jak mam się ubrać? Czy to będzie już
dzisiaj? Jutro? – zaczerwieniony po same uszy wystrzeliwał pytania
niczym działko maszynowe.
-
Spokojnie – śledzący do tej pory ruch pełnych ust chłopca, Tommy,
zamruczał zadowolony i przymrużył oczy – Jutro, o 16, pod „Koniczynką”,a
ubierz się tak by było Ci wygodnie – wyszczerzył się w uśmiechu i dodał
w myślach – jak dla mnie możesz przyjść nawet w kartonie po mleku.
Dziwnie diaboliczny wyraz twarzy chłopca spowodował dzikie parsknięcie Cornela.
-
Ziemia do Tommiego, odbiór, słyszysz mnie? – morderczy wzrok kolegi
przyprawił go o gęsią skórkę. Jak ktoś może mu przeszkadzać w
rozmyślaniu o…no właśnie. Dwa wielkie oczęta, patrzyły na niego
wyczekująco i z zaciekawieniem.
- A..a..no tak. To do jutra.. albo nie! Odprowadzimy Cię do domu, jeżeli można.
-Tak!.
yeah *.* zapowiada się słitaśnie xD haah karton po mleku i... moja wyobraźnia już pacuje xDDD jadę dalej ^^
OdpowiedzUsuńlotos3@buziaczek...2009-02-01 23:57
--------------------------
"wyleczyłam się z grypy. – jego" Akemi tu piszesz -Am, jak o dziewczynie a ze zdania wynika chłopak. Poza tym ładne.
~Vergithia, 2009-06-17 18:54
--------------------------
Kochana ~Akemi jak już wspomniałam na swoim blogu wakacje są dla mnie czasem nadrabiania zaległości wszelkiego rodzaju dlatego i u ciebie te zaległości muszę nadrobić, a dokładniej pisząc zaczynam czytać od początku i mam nadzieję, że do końca wakacji (czt. do października) się z tym nadrabianiem wyrobię. :)
Pierwsza nocia bardzo interesująca i aż chce się czytać następną. :)
Jedna drobna uwaga komentarze są czarne na granatowym (?) tle i wcale ich nie widać. Poza tym loyout super. ;D
~Diabliczka~, 2010-07-12 10:05
--------------------------
Children of boodom ^.^ znam te klimaty!To była super notka oby tak dalej!!!
~Anemone-sama, 2011-06-09 20:31
--------------------------
No to zaczynam czytać trochę przytłumiona po ciężkim dniu a mój mózg od razu powraca na właściwe tory, usta wyginają się w małą podkówkę ^^ ciekawie się zaczyna więc na pewno na wieczór mam już zajęcie ^^
ybusiello@poczta.onet.pl, 2012-01-22 17:25
Hej,
OdpowiedzUsuńzapowiada się naprawdę fantastycznie, a te pytania Paula...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga