niedziela, 13 października 2013

Str8 into Blue Eyes (2/2)

 Cześć, kochane Elfiątka! Szczerze, jestem trochę przerażona... Dawno nie pisałam i coś czuję, że nie będzie to zbyt dobry one shot. Miało być słodko, he he... a wyszło raczej za szybko. Już nie czułam tego one shota tak, jak na początku, a wiedzie, kiedy on był ;] Będę dobrej myśli, że pójdzie lepiej, bo za tydzień będzie już normalny rozdział. Muszę się spiąć.

O właśnie! Wasze blogi - nie mogę ich nadrabiać od poniedziałku do czwartku. Istny hardcore - nagły nawał pisemnych prac poraził wszystkich... tylko dlaczego przyszły dziennikarz ma prace pisemne w praktyce dopiero na 4 roku (o ile na niego idzie, bo część odpuściła). Nie wnikam... 

Najważniejsze, że powolutku zbieram się z tym wszystkim. Och, i znów czeka mnie wybór tematu - teraz na magisterkę. Może pomożecie? :D Coś z kulturami, tradycjami może - literatura? Porównanie Europy i Azji? Co chcecie. xD

Przepraszam, że jeszcze nie odpisuję na Wasze komentarze - nie wiem nawet, odkąd je czytać... Chociaż w sumie i tak mało publikowałam. Ach, dobra.

Tutaj macie przyczynę tego nie-pisania i nie-komentowania i nie-czytania. 

Jeden   Dwa   Trzy   Cztery   Pięć

Trochę zeszło... 

Zapraszam do czytania i przepraszam bardzo, bardzo za błędy.

Dziękuję, że jesteście =* 

-----------------------------------------------------------------------------


Mijało południe. Korytarze szkoły były zatłoczone o tej porze dnia. Wracający z lanczu uczniowie powoli zmierzali do klas. Tylko jeden z nich nie zwracał uwagi na ponure okrzyki zdenerwowania, gdy potrącając kogoś i tak biegł dalej. Już nie spoglądał w ich stronę, a jedynie podnosił głos, by przeprosić.
Rozpychającego się chłopaka szybko wypatrzyli dwaj główni przedstawiciele komitetu uczniowskiego. Gdyby nie to, że dobrze go znali, już dawno ciągnęliby go do dyrektora, a tak spokojnie czekali, co się stanie. Jasna, niebieska peleryna włosów zatrzymała się dwa metry przed nimi. Nastolatek stał do nich bokiem, rozglądając się wokół gorączkowo, jakby przez bieg zupełnie stracił orientację w terenie. Kiedy jednak miał ruszyć dalej, kątem oka dostrzegł wpatrujących się w niego przewodniczących. Odetchnął na ich widok, z niemałym trudem podejmując walkę dostania się w miejsce, w którym stali. Na szczęście wybawili go z kłopotu, wychodząc naprzeciw.
Shou uśmiechnął się, patrząc jak zapalczywy w ringu, a teraz całkiem bezbronny chłopak stara się omijać rówieśników i tak już patrzących na niego wilkiem. Gdy nie dzieliło ich więcej niż kilkanaście centymetrów, podniósł rękę, wierzchem palców lewej dłoni gładząc policzek Aikawy. Cichy chichot wymknął się spomiędzy warg, podczas gdy siedemnastolatek odtrącił go, stukając się w czoło. Jednak nie o gest chodziło blondynowi a o czerwone końcówki uszu młodszego chłopaka, który zignorował go z premedytacją, patrząc teraz na Subaru. Był ciekawy, co takiego Kazuya miał do powiedzenia.
- Przed chwilą dzwoniła dyrektorka domu dziecka, w którym mieszkam z Tową. Powiedziała, że nie ma go od wczoraj.
- Słucham? Niczego nie zauważyłeś? – Tokiya złapał ramię Aikawy, ciągnąc go w kierunku głównych drzwi prowadzących ku wejściu do budynku. – Kazała go szukać?
- Nie. Kiedy przyszedłem ze szkoły, był w środku. Potem powiedział, że idzie się przejść, a ja zasnąłem z kompresem na oczach. Gdy obudziłem się rano, wciąż go nie było, więc pomyślałem, że już wyszedł do szkoły, ale tutaj też nie ma po nim śladu, dlatego skontaktowałem się z panią dyrektor. Nakazała mi spokój, a sama obiecała, że jeśli za godzinę Towa się nie odnajdzie, zawiadomi policję. – Nie miał pojęcia, dokąd prowadzi go przewodniczący, ale wcale mu się to nie podobało. Rozumiał uczucia, jakimi chłopak się kierował, gdyż sam równie mocno martwił się o przyjaciela, lecz nie uważał, by samowolne podejmowanie działań było trafionym pomysłem. Z cichą nadzieją spojrzał za siebie, bezgłośnie poruszając ustami, tym samym przekazując podążającemu za nim Hirokiemu, by coś zrobił.
Osiemnastolatek westchnął, wyprzedzając pędzącego przewodniczącego, zagradzając mu drogę. Nie zraził się morderczym wzrokiem bruneta, nie pozwalając mu przejść dalej choćby kroku.
- Słyszałeś, co powiedział Kazuya? Kierownik tamtej instytucji ma większe prawo do decydowania o swoich wychowankach niż nasza szkoła, czy ty. Poza tym została nam jeszcze jedna lekcja. – Nieustępliwie wpatrywał się w Tokiyę, dając za wygraną dopiero wówczas, gdy ramię Aikawy zostało uwolnione. Wtedy też z ulgą uśmiechnął się do siedemnastolatka, dowiadując się, iż ten też ma tylko jedne zajęcia.
Subaru zdawał się być bardziej uspokojony, ale i zmartwiony. Przez chwilę analizował obecną  sytuację, ostatecznie rezygnując z planów samowolki.
- Spotykamy się przed główną bramą zaraz po dzwonku – rzucił chłodno, ruszając w kierunku klasy.
Shou jedynie wzruszył ramionami i ruszył za przyjacielem, machając Kazuyi na pożegnanie.

Niecałą godzinę później
Od dłuższej chwili uszy Hirokiego męczone były przez donośne tupanie. Gdyby przypadkiem pod butem Subaru znajdował się kamień, najpewniej byłby już zupełnie płaski.
Ustalony czas spotkania dawno minął, a wciąż brakowało Aikawy. Spóźniał się niemal kwadrans i zarówno przewodniczący jak i Shou byli tym faktem nieco rozeźleni.
- Pójdę go poszukać. – Hiro odbił się od muru otaczającego szkołę, podchodząc do wejścia i niemal zderzył się z nadbiegającym siedemnastolatkiem.
Kazuya zdołał zatrzymać się kilka centymetrów przed blondynem.
- Przepraszam. – Starał się opanować ciężki oddech, ale przebiegnięcie trzech korytarzy i całego placu szkolnego mimo wszystko sprawiło kłopot jego kondycji. – Dostałem wiadomość, że Towa wrócił zaraz po telefonie, jaki wykonałem do dyrektorki. – Spojrzał na Subaru. – Nadal chcesz go zobaczyć? – Poprawił zjeżdżający z ramienia plecak, nie fatygując się poprawnym założeniem go.
Na twierdzącą odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Aikawa odetchnął głębiej, w myślach wyobrażając sobie, jaką karę wymyśli dla niego przyjaciel za sprowadzenie przewodniczącego, po czym skręcił w lewo, mijając Tokiyę. Zatrzymał się dopiero przy oddalonych o kilkaset metrów światłach, zerkając na wpatrzonego w niego Shou, który marszczył brwi, posyłając pytające spojrzenie.
- O co chodzi?
- Najbliższy dom dziecka znajduje się pół godziny drogi stąd. O ile to ten – przerwał, gdy Kazuya przytaknął – nie byłoby lepiej, gdybyśmy pojechali autobusem? – Z chwilą wypowiedzianych słów domyślił się, że postąpił co najmniej głupio. Wyraźnie świadczyła o tym zacięta mina młodszego chłopaka i duże oczy ciskające gromy.
- Ktoś taki jak ty może sobie pozwolić na takie luksusy. Ja muszę na nie zarobić.
- Przepraszam... – Brak reakcji i przyspieszony krok Aikawy nie ułatwiały rozwinięcia rozmowy. Shou odwrócił się do bruneta, niemo pytając, co zrobić, na co Subaru wzruszył ramionami. Nie interesowały go takie błahostki, zwłaszcza, że według niego Hirokiemu przyda się niewielka kara za to, w jaki sposób utrudniał życie Towie. Sam najchętniej oddzieliłby się od chłopaków, by szybciej znaleźć się przy Suzumim, ale nie chciał im sprawiać kłopotów. Dlatego, gdy tylko mógł, przebiegał na migających już światłach dla pieszych. Czasami tylko obracał się do tyłu, sprawdzając, czy chłopcy za nim nadążają. Nie miało znaczenia to, że nie zna tej części miasta, bo gdy tylko skręcał w złą stronę, Kazuyia od razu go o tym informował. Dzięki temu niecałe dwadzieścia minut później wchodzili do przyjemnie wyglądającego budynku o brzoskwiniowym kolorze.
Tym razem to Aikawa wysunął się do przodu, kierując w stronę dyrekcji, którą musiał poinformować o dwójce gości. Krótka rozmowa wydawała się ciągnąć w nieskończoność dla Subaru. Dziś ponad miarę czuł się zniecierpliwiony. Ciężka noc przeplatana snami o Towie wypompowała z niego wszystkie siły. Chciałby móc zobaczyć chłopaka i upewnić się, że podsłuchane przypadkowo słowa były prawdą. Kiedy więc obecny już Kazuyia wręczył mu identyfikator, pociągnął go w kierunku głównego korytarza. Parter należał wyłącznie do urzędników domu dziecka, zatem schody znajdujące się naprzeciwko drzwi wejściowych musiały prowadzić na piętro, w którym rozlokowano małych lokatorów.
- Prowadź. – Subaru puścił trzymane dotychczas ramię niebieskowłosego, dyskretnie rozglądając się wokół. Jego pierwsze wrażenie było dosyć pozytywne. Wcześniej z lekką zgrozą myślał, że takie instytucje w niczym nie przypominają zwyczajnego, rodzinnego domu, ale tutaj miało się wrażenie, jakby było się u siebie. Nawet mijani nastolatkowie wyróżniający się nietypowym ubiorem uśmiechali się do nich przyjaźnie. Jeden z nich, zauważając Aikawę, podszedł do niego.
- Szukasz Towy? – Przygryzł kolczyk w dolnej wardze, poprawiając długą, jasną grzywkę spływającą z postawionego na głowie irokeza. – Siedzi u siebie. Dostał taki opierdziel, że czwarte piętro wysyłało ludzi na przeszpiegi. Nawet ja nie jestem go w stanie przebić. – Zaśmiał się i z uniesionym wysoko kącikiem ust skinął Kazuyi, odchodząc do czekających na niego współlokatorów.
W oczach Aikawy próżno było szukać dominującego przeważnie odważnego spojrzenia.
- Nie wejdę do pokoju. Nie zmusicie mnie. – Dopiero teraz z całą mocą dotarło do niego, co najlepszego zrobił. Sprowadził przewodniczącego do miejsca, w którym Towa nawet by go sobie nie wyobrażał. Obawiał się, co przyjaciel na to powie, ale i tak było już za późno na wycofanie się. Zwłaszcza, iż palce Shou zacisnęły się na jego nadgarstku, a chłopak pociągnął go w górę schodów.
- Zostaniesz ze mną przy drzwiach. – Zerknął w bok, na Subaru. – Tylko byśmy przeszkadzali. – Przystanął, pokonując ostatni schodek. – A teraz dokąd?
Kazuya wskazał na najbliższe drzwi po prawej stronie, nie ruszając się z miejsca. Nieco przesadzał, ale mimo wszystko zaczynał odczuwać wyrzuty sumienia. Nie wiedział, czy niezapowiedziana wizyta zostanie odebrana poprawnie przez Suzumiego. Dla niego może to być zdrada – ot, przewodniczący chce zobaczyć, gdzie mieszka największa zakała szkoły. Dlatego Kazu cieszył, że pierwszy atak przyjmie na siebie Tokiya. Z wielką ochotą przystanął obok Shou, obserwując naciskającego klamkę Subaru z bezpiecznej odległości. Ku jego zdumieniu brunet mrugnął do niego, uśmiechając się całkiem przyjemnie, jak na osobę, która zaledwie wczoraj zdawała się być gotową rozszarpać mu gardło. Najwyraźniej musiało do niego dotrzeć, że nie ma żadnej konkurencji w Kazuyi.
Niewiele brakowało, by Subaru parsknął śmiechem na zmieszaną minę młodszego o rok chłopaka. Zdarzało mu się zwodzić ludzi swoim zimnym zachowaniem, a tak naprawdę testował ich, sprawdzając, czy pomimo przeszkód nadal będą starali się mu towarzyszyć. A Aikawa? Wcale nie musiał mu mówić o zaginięciu Towy, a jednak to zrobił. Dzięki temu sprawy potoczyły się tak dobrze, że teraz Tokiya stał naprzeciwko pobladłego Suzumiego. Aby móc koło niego usiąść, odsunął schludnie ułożoną kołdrę. Nie chciał zajmować łóżka Kazuyi, ustawionego równolegle do tego, na którym spał blondyn. Może i miałby lepszą możliwość rozmowy, ale wolał być blisko chłopaka. W niewielkim pokoju mieściła się jeszcze szafka nocna i jedna, dwudrzwiowa szafa, z której wystawały różnobarwne stroje – jak Subaru zdołał się domyślić – należące do Towy.
- Nie dziwi cię moje przybycie?
Cichy, spokojny, lecz roześmiany głos podziałał na Suzumiego jak kubeł zimnej wody. Gwałtownie wstał na równe nogi, odsuwając się od przewodniczącego.
- Co ty tu robisz? Jak się dowiedziałeś? – zapytał z niezrozumieniem w oczach, chwilę później wygładzając rozmarszczone czoło. – Kazuya – jęknął z rozczarowaniem, wykrzywiając twarz w grymasie zawodu i urazy. – Jest tutaj? Jeśli tak, to go uduszę! – Zanim wykonał jakikolwiek ruch w kierunku drzwi, powstrzymała go wyciągnięta noga bruneta, oparta o brzeg drugiego łóżka.
- Jest dobrym przyjacielem, który martwił się o ciebie. – Ciężkie spojrzenie Tokiyi miało wzbudzić poczucie winy na blondynie i usadzić go na zajmowanym wcześniej miejscu. – Nigdy nie dowiedział bym się kilku ciekawych rzeczy, gdyby nie to, że przypadkowo je podsłuchałem. Dlatego mam do ciebie parę pytań. – Założył prawą nogę na lewe udo, rozsiadając się wygodniej, gdy Towa przysiadł obok niego. – Po pierwsze: byłeś w dawnym mieszkaniu?
Blondyn poruszył się niespokojnie, ale przytaknął, dodając, iż nikogo nie zastał, a pomieszczenie wyglądało na dawno opuszczone.
- Dobrze, druga sprawa. – Kontynuował przewodniczący. – Kazuya wspominał, że ktoś cię obserwuje. To prawda?
- Tak. Kiedy siedzę na przerwach, wyraźnie czuję czyjś wzrok na sobie, a codziennie znajduję w swojej szafce kanapki i coś jakby kieszonkowe... Mówiłem o tym dyrektorowi, ale jak widzisz, niewiele zdziałał. – Towa usiadł po turecku, opierając przedramiona na kolanach. – Nie rozumiem tego... Po co ktoś robi coś takiego? – Po raz pierwszy był tak blisko chłopaka, który podobał mu się od dłuższego czasu, a jednak nie odczuwał dyskomfortu. Wręcz przeciwnie. Nagle stał się rozluźniony, odrzucając na bok czujność i podejrzliwość.
- Komitet zajmuje się tą sprawą, ale co najważniejsze. Od jak dawna Aikawa obrywa colą w twarz? - Nie pozwolił sobie przerwać. – Dzieje się tak z powodu jego specyficznego wyglądu, ale zaręczam, że każdy z nakazów i zadań, jakie przyszło wam obojgu wykonywać, miał swoją przyczynę. Z kolei wylewanie na kogoś jakichkolwiek cieczy tylko za to, iż chce się samemu rozwiązać sprawę, nie ma nic wspólnego z komitetem, rozumiesz? – Zmarszczył brwi, wpatrując się w jasne oczy Towy.
Szesnastolatek skinął głową, wzdychając.
- Kiedy nie ma mnie w pobliżu, Kazu staje się łatwym celem. Może wygląda na obojętnego i chłodnego, ale tak naprawdę stara się odizolować, nie wykorzystując talentu do boksu. Woli mieć kilku przyjaciół, niż tłum udawanych znajomych... Ale co masz na myśli, mówiąc o przyczynach? To, że mam inny kolor włosów, nie oznacza wyżywania się na mnie za to!
- Wiem... I nawiązując do tego, co powiedziałeś – uważasz się za przyjaciela Aikawy?
Towa wyprostował się, ciskając w Subaru gromy z oczu.
- Oczywiście!
- Ach tak? W takim razie, dlaczego nie zauważyłeś, że jest mocno zainteresowany Hirokim? – Z dziwną przyjemnością patrzył, jak usta blondyna rozchylają się w szoku. Miał nadzieję, że zostaną w takim stanie, póki nie skończy mówić. – To przez zazdrość Shou, który zawsze widział was kręcących się razem, nastąpiła ta nagonka. Ufam mu, więc akceptowałem wszystkie wnioski, skupiając się na sprawach organizacyjnych. Przez to nie zauważyłem kolejnej ważnej rzeczy, a mianowicie – zbliżył się do chłopaka, wsuwając dłoń na jego policzek, gładząc go kciukiem, po czym z ulgą wyczekiwanej od dawna sytuacji, pocałował Towę – jak bardzo zawróciłeś mi w głowie.
Zaskoczenie osiągnęło najwyższy poziom, wprawiając Suzumiego w stan odrętwienia. Serce dudniło mu w klatce piersiowej, uderzając o nią mocno. Jeden z wielu snów wreszcie się ziścił, a on nie miał pojęcia, co zrobić dalej. Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie posuwał się dalej. Naprędce starał się teraz wymyślić piękną przemowę, w której wyznałby podobne uczucia, ale zaciśnięta krtań i zupełna pustka w głowie zdołały wysilić się na ciche wyszeptanie tylko jednego zdania.
- Chciałbym cię lepiej poznać, by z całą pewnością i szczerością powiedzieć, jak bardzo cię lubię.
Subaru nie musiał zadawać ostatniego pytania, na które właśnie otrzymał odpowiedź. Zresztą o wiele przyjemniejsze było dla niego dosłowne ‘lepsze poznawanie’, które w głównej mierze łączyło się też z ‘bliższym’.

Następnego dnia
Ta noc była dla Towy najdłuższą z dwóch powodów – raz, że przegadał ją z Aikawą, z którym o mało co nie zniszczyli łóżka, tłukąc się na poduszki, a dwa… nie mógł doczekać się spotkania z Subaru. Był pełen pozytywnej energii, przekraczając próg szkoły i nawet krzywe spojrzenia nie raziły go tak bardzo.
 Nic nie zapowiadało tego, że późnym popołudniem skończy w pokoju Komitetu Rady Uczniowskiej, będąc oskarżanym o coś, czego nie zrobił. Najgorsze było w tym wszystkim to, że osądzała go przedstawicielka płci pięknej, do której nie pałał szczególnym zainteresowaniem.
- Ile razy mam powtarzać, że nie podglądałem dziewczyn przebierających się na basen! – Policzki płonęły mu z zażenowania, gdy patrzył na Subaru uśmiechającego się niczym syty kot. Był pewien, że przewodniczący mu wierzy, a nabyta przez niego wiedza może wykopać dołek pod zaciskającym pięści blondynem.
Tokiya zdawał się świetnie bawić, oglądając ten spektakl. Nieco zdziwił się, gdy pół godziny temu podeszła do niego jedna z pierwszoklasistek, przyrzekając, że przy drzwiach szatni stał chłopak w kapeluszu, a jak wiadomo, w takich gadżetach lubował się tylko jeden uczeń. Może kiedyś byłby w stanie jej uwierzyć, ale teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. I zamierzał się dobrze bawić, przepytując Suzumiego.
- Skoro nie ty, to kto? W końcu nosisz kapelusze, prawda?
Policzki blondyna zaczerwieniły się z bezsilności. Albo powie prawdę, albo Subaru będzie zbierał zęby z podłogi, jeśli nie przestanie go podpuszczać.
- Dobra, byłem tam, ale poszedłem dalej!
- Dalej? To znaczy?
Zaległa cisza zapowiadała gwałtowną burzę.
- Do szatni chłopaków, żeby zrobić kilka twoich zdjęć bez koszulki, dobra?! – wypalił Suzumi, mnąc w rękach różowy kapelusz.
Subaru zamruczał z aprobatą, podchodząc do Towy stojącego na środku pokoju.
- I nie trzeba było tak od razu? – Przeczesał jasne włosy chłopaka, zostawiając w nich urwany wcześniej kwiat stokrotki. Hodowane przez jednego z członków komitetu, rosły w pięciu doniczkach ustawionych na parapecie. Tokiya nieco żałował, że Towa poddał się tak szybko, bo miał ochotę jeszcze trochę go podrażnić.
- Przepraszam, że przerywam –  niczym niezrażona dziewczyna odchrząknęła cicho, zwracając na siebie uwagę. – Tamten kapelusz na pewno był niebieski, więc... To chyba faktycznie nie Aikawa.
Ciepłe spojrzenie przewodniczącego przeniosło się na nią, zmieniając temperaturę na mroźną.
- Za kogo mnie masz? Pochodzę z szanowanej rodziny detektywistycznej. Byłbym plamą na honorze rodziców, gdybym tego nie odkrył. – Z satysfakcją obserwował zmieszanie wstępujące na twarz uczennicy. Dręczył ją dłuższą chwilą swym spojrzeniem, po czym przeniósł je na niezaangażowanego dotychczas Hirokiego, kiwając mu głową.
Shou odepchnął się od ściany, pochodząc do drzwi. Był pod wrażeniem respektu, jakim emanował przyjaciel, ze zdziwieniem stwierdzając, że i jemu udzielił się nastrój posłuszeństwa. Nic jednak nie mógł na to poradzić, ze zrezygnowaniem przepuszczając wchodzącego do środka zaproszonego przez Subaru gościa. Dobrze, że był wtajemniczony w całą sprawę, gdyż teraz zapewne nie dowierzałby w to, co widzi i słyszy.
Gdy tylko w sali znalazła się kolejna osoba, pierwszym, który zareagował, był Towa. Zdezorientowane, szczenięce oczy wpatrywały się to w woźnego, to w Subaru, niemal prosząc, by wszystko wyjaśnić.
- Cześć, synku. – Tak dobrze znany blondynowi głos rozniósł się subtelnie w czterech ścianach. Dla szesnastolatka wszystko, prócz starszego mężczyzny, przestało istnieć, dlatego nie zauważył nawet, kiedy został sam na sam z własnym ojcem.

Godzinę później
Dach szkoły może i nie należy do najbezpieczniejszych, ale ogrodzony siatką nie stwarza mimo wszystko wielkiego zagrożenia. Subaru był tu po raz pierwszy tak dla siebie. Wiedział, że Towa lubi to miejsce i teraz, gdy widział go stojącego w progu drzwi wejściowych uśmiechnął się do siebie. Ze spokojem poczekał, aż chłopak usiadł obok, opierając głowę na jego ramieniu.
- Opowiedział mi o wszystkim... – pierwsze zdanie padło po kilku minutach. W tle słychać było dzwon szkolny zwiastujący zakończenie lekcji, ale żaden z chłopców nie ruszył się nawet o centymetr. – O tym, że po wielu latach znalazł pracę w swoim zawodzie, która ustawiła go na tyle, by mnie zabrać. Ale mnie już nie było w tamtym domu dziecka... I wynajął twojego tatę, aby mnie odszukał. Później poszło gładko... List polecający od dyrektora tej szkoły i zabranie mnie i Kazuyi do tego liceum... Zatrudnienie taty jako woźnego, by mógł ze mną pobyć. Wiesz, że bał się mojego odtrącenia? Śmieszne... – Ciche parsknięcie przesiąknięte było wilgocią. – O... obiecał, że zabierze mnie do domu dopiero wtedy, gdy Kazu ukończy osiemnaście lat i przygarnie nas obydwu, wiesz?
Subaru objął go ramieniem, całując w czubek głowy.
- To dobrze, prawda?
- Mhm... kazał ci podziękować.
Tokiya nie mógł pozwolić na to, by jego napastliwy, rozkrzyczany podglądacz smucił się zbyt długo.
- Żartujesz? Teraz mam teścia w kieszeni! – Zaśmiał się, odchylając nieco w bok, gdy łokieć blondyna pomasował mu żebra.
- Nie myśl sobie, że będziesz miał tak łatwo! – Wojowniczo błyszczące oczy ukazywały prawdziwą formę Towy.
- Oby łatwiej, niż Hiroki.
Obydwoje zaśmiali się, przypominając sobie porę obiadową, podczas której widelec wbił się tuż obok dłoni Shou, która zmierzała po frytkę leżącą na talerzu Kazuyi.
- Wiesz, Subaru... – Suzumi zadarł głowę, wpatrując się w twarz Tokiyi na tle błękitnego nieba. – Tata mnie odnalazł, Kazu otwiera się na ludzi, a niedługo będę miał prawdziwy dom... Nareszcie mogę myśleć tylko o tobie.
Osiemnastolatek miał tymczasowo inne plany, które z myśleniem niewiele miały wspólnego, w zamian skłaniając do leniwych ruchów lepszego poznawania siebie. I obydwoje wiedzieli, że to dobry krok na początek nowej drogi.

9 komentarzy:

  1. No nie wierze jeszcze nikt tego nie skomentował? o.O

    Jakie to słodkie :) I w ogóle takie podnoszące na duchu :) Dawno nie czytałam Twoich opowiadań i teraz się zorientowałam jak bardzo mi tego brakowało :P Nie mogę doczekać się następnej notki :) Pozdrawiam i weny życzę :) Ciao :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że znów mogłam przeczytać coś Twojego, nawet pomimo tego, że miałam mały problem w połapaniu się kto jest kto wśród bohaterów. Ale to nie ważne, bo i tak najbardziej wyczekuję WŁAŚCIWEJ DROGI, tak wiec do niedzieli i niech wena będzie z Tobą. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O wow, zajrzałam z ciekawości co nowego u Akemi i proszę XD Jest coś XD. Wgl czytam tą notkę i co jakieś imię bądź nazwisko, to mi się wyobarażały zupełnie inne postaci z anime bądź zespołów XDD więc miałam niezły miks xd
    Btw mam nadzieję że o mnie nie zapomniałaś ;<
    Jeśli chodzi o nadrabianie notek to u mnie nie będziesz miała czego nadrabiać bo od paru miechów nic nie wstawiałam... no dobra, przed wczoraj wstawiłam OneShota - do któego przeczytania serdecznie cię zapraszam xd, ale to bardziej będziesz od razu na bieżąco niż byś miała nadrabiać zaległości kekeke... oh my my... życzę ci weny, zdrówka i dużo siły, żebyś jakoś przebrnęła przez ten natłok pracy... no... XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że jest szczęśliwe zakończenie XD
    To było słodkie, i tak jak niektórzy też miałam problem z połapaniem się kto jest kim. Parę razy wracałam do pierwszej części, aby sprawdzić jak się nazywają :D
    Szczerze przyznam, że brakowało mi scenki yaoi, ale to chyba dlatego, że dawno nie czytałam czegoś ostrego XDD
    Nie mogę się doczekać, gdy w końcu dodasz nowy rozdział Właściwej drogi
    pozdro, Aya

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    bardzo mnie cieszy, że jest szczęśliwe zakończenie, jak i się jego ojciec....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, że tak nie odpisuję, ale po prostu po pierwsze mam lenia, a po drugie też całe dnie zajęte i tak mi schodzi. Jak mam odpisać to zaraz coś innego mi głowę zawraca, a potem o tym zapominam. :/
    One shotów nie czytam, także raczej tego nie przeczytam, ale czekam na kolejny rozdział. ^^
    A fotki z rysunku widziałam :D Fajnie mieć coś takiego na ścianie. Podoba mi się. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha, tak wyobraźnia człowieka ma bardzo dużo realizmu. Nie wiem czy bać się tego czy nie. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi się podobało, mów, co chcesz. Słodkie to to było. ;33 Chociaż ubolewam nieco nad tym, że nie rozwinęłaś bardziej wątku Kazu i Hiro (tak, wiem, że to postacie drugoplanowe, ale no..), to i tak shot cholernie przypadł mi do gustu. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniale, odnalazł ojca, słodko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń