wtorek, 30 października 2012

Dla Grelci - z okazji urodzin ;3

08 czerwca 2011

EDIT 14.06

Dobra... Możecie mnie bić xD Notka pojawi się w PIĄTEK. Obawiam się, że do tego czasu nie zajrzę nawet na Wasze blogi. Zaręczam jednak, że piątek to termin ostateczny, a jakakolwiek forma nieprzestrzegania go będzie miała surowe konsekwencje - czyli możecie zrobić ze mną, co chcecie xD

Wybaczcie i poczekajcie ;3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie Elfiątka ;3 Dziś mam dal Was Notkę specjalną - spóźniony prezent dla Grelci ;3

Temu kochanemu Elfikowi daję milion buziaków za te dwa lata, które ze mną wytrzymuje  i nie narzeka xD To dla Ciebie ;3 Mam nadzieję, że się spodoba - już od kilku dni chodziło to za  mną. Oczywiście opowiadanie napisałam już około 4 dni temu, więc rażących błędów nie powinno być. Czekam z niecierpliwością na Twój komentarz ;3

Wbrew obietnicom - dziś nie powiadamiam... zrobię to jutro. Dziś nie mam sił. Jestem od 6.20 na nogach, a wróciłam do domu 2 godziny temu... marzę tylko o spaniu, więc wybaczcie zwłokę ;P

INFORMACJA DO OPOWIADANIA

Później pojawią się pewne cyfry umieszczone w kółkach, więc 4 - to kwiecień (młodszy chłopak), a 10 (starszy chłopak) to październik ;)

Na wiadomości odpiszę także jutro ;P

EDIT 9.06.2011

Odpowiedzi!

SONIETTA - *spadła z krzesła* Mefi i problemy ciążowe? XDD Niee, on nie może mieć dzieci - tylko aniołowie.. a raczej archaniołowie. Oj taak, gdyby diabły mogły mieć dzieci, to trzeba by było stworzyć nową krainę dla tych, którzy trafiają do Piekła xD Co się stanie, gdy brama się otworzy... trzeba będzie wracać ;P Otóż to! Orion musi poznać inne wartości, ale powiedz do Luckowi... on nie słucha.

 

NOODLE - Pozwól, że odpiszę Ci na wiadomość z poprzedniego rozdziału, a na tą obecną odpowiem w niedzielę ^^ Baal będzie napaleńcem - co zresztą widać xD On ma swoje widzi mi się i trudno to będzie w nim wyplenić... ale czy to się komuś może udać? xD Rozdział był krótszy, niż poprzedni, zgadzam się xP ...A w sumie, to czemu mam Ci teraz nie odpisać? xD *rumieni się* Piękne słowa ;3 Powiem Ci, że pisało mi się bardzo dobrze, ale za każdym razem, gdy to czytałam, wydawało mi się, że coś jest nie tak... ale ja się napoprawiałam xD Obawiałam i obawiam się tego, że dużo w tym opisów, a mało ukazanej miłości, ale z drugiej strony... ona tam dopiero dojrzewa, rodzi się, więc jest mgliście ukazana - z biegiem opowiadania widać się wyraźniej xD Ja nie umiem pisał one shotów, bo zawsze brakuje mi miejsca na blogu (bo ucina). Wolę dłuższe historie, ale ta tutaj tak jakby... zaplanowała się od początku do końca. Dziękuję ;**

 

YAOISTKA ^^- A Ty jesteś kochana xD Jakie wymagania xDD Staram się pisać coraz dłużej - poprzednie rozdziały miały po 1400 słów, a teraz jest 1600/1800. Nie mogę też pisać więcej, bo ujawniłabym coś, co na przykład w ciągu tygodnia może obrać inną formę - punktuję sobie, co ma być w danym rozdziale i to rozpisuję xD Postaram się o większe opisy. 

 

STAR 1012 - Kio jeszcze będzie szukał...z uporem maniaka, ale doprawdy głupio wpadnie xD Baal niemal upaja się możliwością figlowania z Kio xD Jemu nic nie stoi na przeszkodzie, a kierowanie nadpobudliwym kotem wydaje się być dziecinnie proste xD Oj tak, As padał z nóg - chyba utożsamiłam się z nim w tym przypadku. Mefi... nie współgra z mocami, jakie roznoszą się po zamku i to go osłabia. xD Ale więcej o tym w... za 2 notki chyba... Końca nie widać... XD

 

FUSIA ;3 - Starałam się, aby tekst piosenki współgrał z muzyką, choć czasami trochę się zapędzałam, puszczałam piosenkę i z ulga stwierdzałam, że "weszło" idealnie xD Ja tej piosenki słucham od niedawna xD Strasznie mi się spodobała i niemal od razu wpadłam na pomysł napisania o tym historii dla Grelci (biedni moi bracia, którym teraz ta piosenka kojarzy się z całowaniem dwóch facetów xDD) Niee, Daniel nie jest za stary... ;> Nie będzie. Mruff, Mruff!

Zapraszam do czytania.

------------------------------------------------------------------


 
Na początku był Październik…
Od zawsze naszym światem rządziły dwa przeciwne światy - ciemność i jasność. Choć przeciwstawne sobie i wzajemnie się wykluczające - nie mogłyby istnieć bez obecności tej drugiej. Razem, a jednak osobno - paradoks tych słów był niestety boleśnie prawdziwy. Nie mogły się dotknąć, gdyż znajdowały się po przeciwnych stronach, niczym bieguny Ziemi. Codziennie przebywały w tych samych miejscach, jednak ustępując ich sobie, a nigdy nie spotykając, by móc spojrzeć na dzieło, jakie tworzyły.
Jak dzień i noc
Pocieszały się tylko przyszłością, która być może przyniesie im ukojenie, ale czy to było takie pewne?
Cierpliwość została wystawiona na próbę, a nadzieja utrzymywała przy swych pragnieniach. Nie były osamotnione w swym cierpieniu.
Gdzieś tam, w jednym z wielu miast na Ziemi, które odwiecznie, przez niezmierzoną odległość czasu odwiedzał cień i promienie słońca, narodziły się dwie istoty, materialne byty dwóch kochanków - brzasku i zmierzchu. Nie były świadome, jak wiele zależy od ich kroków... ścieżki, jaką sobie obiorą.
Już od samego początku dzieliła je rzeka przepaści i wąwóz, który nie sposób było przeskoczyć. Mimo tego tak bardzo wierzono, że uda im się sprowadzić ukojenie na stęsknione przeciwności.
Czyż nie każdy zasługuje na odrobinę szczęścia?
Ciemność i jasność pokładały w nich wszelką swą ufność, dodając sobie otuchy. Jeżeli okazałoby się, że wygrały odwieczną walkę, otrzymałyby w darze możliwość przebywania ze sobą w czasie trwania części z upływającej doby.
Ah, aby przypieczętować kolejną rodzącą się sprzeczność zasiano w noworodkach krzyk i ciszę. Przez okres gaworzenia maluszków, obydwoje zachowywały się zupełnie inaczej, jakby robiły sobie nazłość, choć przecież nie wiedziały o sobie, ani nawet nie mieszkały w sąsiednich miastach. Gdy jedno z nich zasypiało z łatwością i spokojem przyjmując otulający go płaszcz usiany gwiazdami, drugie równocześnie podnosiło powieki, płacząc, jakby obwieszczało, że narodził się nowy dzień. Pomimo tego, różniła ich przecież granica kilku mieniący, to ten starszy zachowywał dystans do świata, jakby ktoś zaszczepił w nim lód. Ciemne włosy przyprószyły jasną karnację dziecka, a niepokojąco matowe, czarne oczy nie zmieniały swej barwy pomimo nastoletniego już wieku. Bunt nie leżał w jego naturze, nie obchodziło go to, co się dzieje wokół, chyba, że tyczyło się bezpośrednio jego osoby. Umiłowana noc krzyczała z jego strojów, odcinając się od skóry chłopca, jakby mamiąc duchowych kochanków o powodzeniu akcji.
Drugie dziecko uwielbiało się bić i wagarować. Często chodziło własnymi ścieżkami, opalając twarz na prażącym słońcu, aby mocniejsze nasycenie brązu, któremu bliżej było do czekolady, lizało blond włose kosmyki oraz niebiańskie ubrania.
Jak białe i czarne
Obydwoje byli aniołami swego pokolenia - upadłym i na szczycie.
Jedynym, co ich łączyło - była chęć poznania świata, lecz i tutaj rozdzielały się upodobania.
Przemierzali niezmierzone, pokonywali niemożliwe. Razem, a jednak osobno.
Szukali czegoś, ale to wydawało się im stale uciekać. Kiedy jednak zmieniali kierunek, odczuwali, że zbliżają się, przyciągani jakimś magnesem prawdy. Co mogło ich czekać za górami, czy stromymi spadami dolin? Dlaczego jeszcze nie poddali się, kiedy można było machnąć ręką na dziecięce zachcianki i pozwolić zapomnieć o uczuciu, które teraz nimi zawładnęło? Czy to mogło być coś ważnego? A jeżeli tak, to w jakim stopniu wpłynie na dalsze losy, skoro jeden nienawidził zmian, a drugi prześcigał się w ich dokonywaniu...
Głęboka woda wiele razy podtapiała chciwie łaknące powietrza gardło, a nogi więziło błotniste jezioro, które chciało, aby wędrowiec zatrzymał się na dłużej... na zawsze, kończąc w objęciach Śmierci.
Krystaliczny pył szczypał w mało osłonięte przez gorąco nogi, narażając oczy na ból i suchość. Burze zatrzymywały podróż, fatamorgana wywoływała gorzki płacz przełykany zawziętością, a niespodziewane pułapki ruchomych piasków niejednokrotnie zbliżały do pocałunku z Królową w purpurze.
Poskramiali to.
Jak susza i powódź
Dwie pary stóp stanęły razem na ziemi zerowej, istnym pępku świata, który ich dzielił, a mimo to przeszli bok siebie, nie zauważając, że szczęście jest tak blisko, a ukojenie - na wyciągnięcie ręki.
Uczęszczali do tej samej szkoły i grupy, a wciąż nie wiedzieli, kim jest ta druga osoba.
Wysiłki poszły na marne, drwiąc z Oblubieńców. Jednak nie wszystko było stracone.
Czyż nie nasze słabości łączą serca ludzkie?
Obydwoje poradzili sobie z atakującą ich naturą, przyswajając jej wszelkie wady, ale i zalety. Pożyteczne umiejętności miały ukazać się na światło dzienne podczas najmniej spodziewanych momentów.
Basen, pożar, szkoła - a w niej uwięzione istoty walczące nieświadomie o miłość dla innych. Przemożna niechęć dotyku musiała przegrać z chęcią ¹ przeżycia - a zarazem kolejną obojętnością. Ciepła dłoń, która parzyła jasne ramię, została natychmiast odtrącona. Dopiero głośny, drażniący uszy krzyk skłonił od podniesienia dziwnie ociężałych powiek, napotykając na obiecujący ocean, w którym nie raz było mu dane pływać. Przecież wiedział, że wybuchł pożar, ale czyż nie najbezpieczniej było ukryć się właśnie w prostokącie wypełnionym wodą?
Nie?
A któż ma czelność podważać jego opinię?
Zaczadzenie... Połączenie ognia i drewna, czyli podobnych sobie - to dopiero zabawne. A mówi się, że to przeciwności wyrządzają największe katastrofy.
Zdenerwowany głos oraz silne ramiona ponaglają do podążenia ścieżką jasnego anioła, który umiejętnie porusza się w swoim żywiole, zważając na trzymanego za rękę towarzysza. Ciągnąc go ku podłodze, zmierza do tego, aby zaczerpnął świeższego powietrza.
Starszy orientuje się później, że wiwaty radości są o wiele nieprzyjemniejsze od usłyszanego przed chwilą głosu, jednak w jego naturze nie leży zbyt długie zastanawianie się nad czymś tak błahym.
Jak ogień i woda
Kilka lat nauki nie wpłynęło na zawiązanie kontaktów między nimi - jakby nigdy się nie spotkali. Jedynie ukradkowe spojrzenia i przedziwne pragnienia bliskości, jakby ich pierwszy kontakt poruszył istne mrowisko wewnątrz serc, spajały myśli, wpędzając je na ten sam tor.
Zastanawiali się czasem, czy możliwym jest, aby ciemność i jasność kiedykolwiek się połączyły, dając im...
Zamieszkali po przeciwnych stronach miasta, nie wiedząc o tym.
Przemierzali ten sam, graniczący ich most, nie wiedząc o tym..
Mając to samo niebo nad sobą i zaszronione podłoże, czuli to samo...?
Zarówno jeden, jak i drugi byli niemal pewni, że dzieli ich nie tylko płeć, ale i coś poza normą - jakby przeznaczenie, które ich ścigało, a od którego sami zapragnęli uciec, zostawiając serce w zajmowanym przez nich miejscu. Jednak ta wędrówka nie przyniosła efektu.
Pomimo bezproblemowej drogi, idealnej dla nich pogody, prostego kursu, z którego tak często wcześniej zbaczali, pchani losem, szli coraz wolniej, czując, że z każdym krokiem ich piersi biją szybciej, rozrywane na kawałki.
Zastanawiali się czasem, czy możliwym jest, aby ciemność i jasność kiedykolwiek się połączyły, dając im wolność wyboru i...
Gdy zawrócili, na ustach powoli zaczynał gościć uśmiech - zależny od nich samych. Tak... po raz pierwszy robili coś dla siebie.
Dzieci Przeznaczenia miały dosyć ciążącej na nich odpowiedzialności. Bunt nie pozwolił się okiełznać, a jasność i ciemność zaczynały triumfować, wiedząc już, że wybrańcy podołali wyzwaniu.
Czyż miłość to nie największe poświęcenie, wyrzeczenie się innych, na rzecz jednej osoby? Samolubność sama w sobie, ale... zasłużona.
W ostatecznym rozrachunku pozostają tylko dwie strony.
Jedna z nich ma ciągnący się tren czarnego płaszcza usianego gwiazdami, a drugiej towarzyszy welon promieni  słonecznych. Równowaga została zachowana nawet w odległości, jaką teraz pokonują, stojąc po przeciwnych stronach półkolistej rzeki i wąwozu pod nią. Obydwoje niemal wcielają się w kochanków, jakim nie dane było się połączyć, a którzy teraz kroczyli obok swych podopiecznych, wprawiając powietrze w chód i upał.
Dwie pary stóp stanęły razem na końcach mostu i tym razem zamierzały się odszukać.
҉҉
Był jak kwietniowe niebo - tak przejrzyste i dostarczające rześkiego powietrza, a w Jego oczach dostrzegłem wschód słońca. Nasunęła mi się myśl, że jest Dziecięciem Światła, albo lśniącą gwiazdą błyszczącą w nocy, którą tak umiłowałem podczas niemych rozmów. W Jego sercu mieści się ogień - tak dobry, że chce się go dotknąć, a ma się pewność, iż nie sparzy. To najjaśniejszy dzień i topniejący śnieg, jaki przełamuje się przez chłód... mój chłód tkwiący wewnątrz... Niczym przeciwności. Niczym Październik, w którym mnie poczęto i Kwiecień.
҉҉
Był jak zmarznięte niebo październikowej nocy, której tak bardzo się bałem, a jednocześnie byłem ciekaw, co ze sobą niesie. W czasie burzy był najciemniejszym obłokiem znaczącym przykryte puszystymi obłokami niebo. Z jego serca spływa najzimniejszy śnieg, ale moje dłonie nie czują chłodu, jakby ten w ogóle nie istniał. Jedynie roztapiające się płatki świadczą o tym, że nie mylę się, poprawnie odczytując zjawisko białego puchu. Najgłębszy dreszcz niszczący jego pragnienie spływał nieustannie z otaczającej go aury, jednak on szedł dalej, przeszywając mnie czernią, a ja odpowiadałem mu bielą, jak Październik i Kwiecień, w którym mnie poczęto.
Jak nienawiść i miłość
҉⑩④҉
 Stoimy przodem do siebie jak zestawione do porównania dwa odrębne światy. Ta zgubna miłość od samego początku była jak trucizna, która powoli przenikała przez nasze żyły. Chyba wzajemnie ją sobie usuwaliśmy, skoro zamiast zawrócić, stale parliśmy do przodu, nie tracąc własnych uczuć. Czas nie stał w miejscu, choć miało się takie wrażenie, a my - jak światło i ciemność - zmierzaliśmy do konfrontacji z pochłaniającymi nas żywiołami. Nie przerażały nas unoszące się w powietrzu czarne i białe cząsteczki.
Wyławiające się z horyzontu morza słońce i burza z piorunami posiadały przecież pierwiastki czerwieni i błękitu - choć różnie nasyconych, to przecież pochodzących z tego samego źródła.
Łączyło nas niebo.
҉҉
Byliśmy jak naładowane pistolety, które czekały na przeładowanie, aby jak najszybciej się zsynchronizować. Poświęciliśmy nasze życia, gdyż nieprzewidziany los miał okazję zadecydować o tym, czy aż tak różne osoby mogą być razem.
҉҉
Byliśmy jak niespełniona miłość, pragnąca się spleść w wieczny warkocz wspólnych wspomnień i przeżyć. Walczyliśmy o siebie, nie dbając o opinie innych, a most, którym kroczyliśmy, symbolizował próbę, trudność i połączenie.
҉⑩④҉
Śmiertelna pochodnia, ostateczny dreszcz przed tym, co dla nas nowe i od dawna upragnione. To, po co rozpoczęliśmy wędrówkę.
Miłość zobowiązana, by zabić, ale czy pozwolimy jej na to, kiedy nareszcie spotkały się błądzące Październik i Kwiecień?
Kontrasty nie przeszkadzają w miłości, a trzymające się ręce wydają się kusić swym wyobrażeniem. Wystarczyło tylko przełamać stereotypy.
Jeżeli rodzi się ktoś z połówką naszej duszy, nie spoczniemy, póki jej nie odnajdziemy, więc dlaczego mielibyśmy zrezygnować z uzyskania pełnej synchronizacji?
Nie możemy jednak zasłaniać się tylko suchymi faktami... Wiemy, że to, do czego zmierzamy zwiastuje coś o wiele wznioślejszego. Czujemy własny strach przed nieznanym, ale tyle już przeszliśmy dróg, tyle pokonaliśmy rzek... Czy nie możemy uczynić tego wspólnie?
Dotychczas tylko się rozmijaliśmy, a co się stanie, gdy dojdzie do dotyku? Wygra ciemność, czy jego kochanek?
Nie... nie na tym nam zależy. Konkurencja łączy, kiedy związek istnieje.
Chcemy stać się jednym, być częścią tego drugiego, która leczy wątpliwości. Być blisko, razem.
҉҉
Nie gubiłem się w ciemności, przyzwyczajony do tego widoku niczym kot.
Jego blask nie ranił oczu, kojąc ból samotności, a ukochane gwiazdy zniknęły, formując się w Nim.
҉҉
Drogę rozświetlała mi jasność promieni, jaka towarzyszyła mi od narodzin.  Jego czerń nie zrażała mnie wcale, dając poczucie bezpieczeństwa ukrytego w jego ramionach.

Niebo podzieliło się na dwa obozy - najwyraźniej chciało jak najszybciej spotkać się ze sobą.
҉҉
Byliśmy coraz bliżej siebie - ja, potulniejąc. On - uśmiechając się delikatnie, jakby pragnął uspokoić burzliwe kołatanie serca, które zrozumiało, że błyskawice przecinające mrok to Jego zasługa.
҉҉
Dzieliła nas coraz mniejsza odległość. Wiedziałem... Byłem już pewny, że odnalazłem najwspanialszy kwiat wiosennego poranka, rześki powiew wiatru i ten pierwszy, jedyny promień ciepła.

Kwiecień pozwolił sobie na dotyk nagrzewającego się policzka, odsłaniając twarz Października. Czule pogładził poważne oblicze i nie obawiając się konsekwencji, dopuścił się anomalii pogody.
Wtedy, po raz pierwszy miasto zalała ogromna poświata jasności, pochłaniając mrok...
Czy można wyobrazić sobie piękniejsze połączenie kochanków?
W ciemności zawiera się jasność nocy, a w jasności - ciemność dnia.
҉⑩④
Zastanawialiśmy się kiedyś, czy możliwym jest, aby ciemność i jasność kiedykolwiek się połączyły.
Jak się okazało - ta zasada działała także na ludzkich warunkach.
Jak październik i kwiecień.

Akemi (21:30)

1 komentarz:

  1. Hej,
    cudownie, miałam wrażenie że tymi bohaterami są Sasuke i Narut, czytało się rewelacyjnie... kroczenie obok siebie aż w końcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń