sobota, 6 października 2012

6. Przestrzeń między magnesami.

14 listopada 2010

Witojcie xD Od razu na wejściu składam przeprosiny. Słowo daję, muszę się kopnąć w tyły, to może wreszcie będę pisać na czas... A tymczasem... (borem, lasem xD)

Odpowiedzi:

Fusae-Chan - Oj tak, mamy chłopców na blogu ^^ "Mruff" - mahaha, aż musiała wydobyć z siebie taki dźwięk xD Miśkowi potrzeba tak... około... noo... Trzy szklanki duszkiem i chłopak jest łatwy, hy, hy xD e pisząc o tych uszkach króliczych miałam na myśli to dziecko z reklamy? xD Bo Misiek to właśnie takie urocze dzieciątko jest. A poza tym, to wiesz, co? Nie dość, że 2 razy przeczytałaś ta notkę, to jeszcze trafiłaś w sedno? xD

Sonietta - Mrrr, punkty! XD Ehhh, tak wiele osób pyta o to, czy Misiek jest w ciąży, że zrobiłam ankietę xP Oh, no baa xD Piekło zapożycza technologii z Ziemi xD Porwanie, porwaniem... przejażdżka xD

Caroline Hell - Podziwiam za samozaparcie i przeczytanie wszystkiego ;3 Naprawdę. I mam nadzieję, że przyszłe rozdziały nie zawiodą ;)

Lilian - Fajnie, że wracasz ;3

Star 1012 - MNie, jak widać, też ciężko przychodzi przestawienie się na soboty xD Lu ma ciekawe fantazje... barwne... ale Misiek nie jest lepszy, tylko bardzo wypiera je z umysłu, bo przecież aniołom to nie przystoi (ee tam xD).

Hikane - Trzymam kciuki za braciszka xD

Aq - Cieszy mnie to bardzo ;3 Nie ma to jak radość czytelnika ;3

Riri - Opis postaci zawsze sprawia mi trudność (do tej pory nie zrobiłam charakterystyk.. kuurcze xD)

Zielona Strefa

W związku z przyjazdem cioci nie miałam kiedy pisać rozdziału... ale jakoś się udało ^^' Ehh... został ponad miesiąc do świąt... czemu to idzie tak wolno? xD

Serdecznie witam Caroline Hell, Aq i Riri. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ;3

Notkę dedykuję dwóm osobom. Grelce i Fusae-Chan ;3 Grelka pozwoliła mi zapożyczyć imię jej postaci - Ukyo, więc w ogóle ogromne podziękowania ;3 Greleczka zawsze mnie wspiera, pomaga duchowo, napędza piosenkami i rozbawia słowem.I nigdy jakoś nie ma sposobności jej za to podziękować, więc robię to teraz, a mam nadzieję, że przyjdzie dzień, gdy będę mogła zrobić to osobiście. Z kolei Fusae-Chan odgadła motyw porwania Michaela ;3

UWAGA!!!

Proszę o zagłosowanie w poniższej sondzie - wyniki zbieram do czwartku, do 00;00 ;)

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Na pewno wiecie, jakie to uczucie, kiedy śpicie, a raczej znajdujecie się między jawą a półsnem i wydaje się wam, że spadacie. Albo wyobraźcie sobie, że właśnie jedziecie samochodem. Jak to bywa z drogami, nie zawsze są gładkie jak pupa niemowlaka, toteż gdy koła napotykają na nierówność, w pewnym miejscu czujecie jakbyście się unosili, a wtedy wasze żołądki na moment robią się puste i lekko szczypią wraz z zamierającym sercem.
Takie coś spotkało Michaela, którego krzyki na nic się zdały, a próba ucieczki od porywacza była niezmiernie głupim i karkołomnym zadaniem. Nikt nie chciałby znaleźć się w wiecznym tunelu bez dna... na wieczność pozbawionym powrotu, gdyż o ile wizerunek, szata graficzna krajobrazu podczas upadania były wręcz nieprzyjemnie monotonne, o tyle odległość sprzed kilku minut wcale nie pozostawała na tym samym poziomie, a wręcz przeciwnie – powiększała się zawrotnie. Przez to nie można było liczyć chociażby na towarzysza, bo każdy upadał w różnym czasie.
Nie dziw, że blondyn tak szybko się poddał. Piekło nie leżało pod jego jurysdykcją, więc miał guzik do gadania. Pozostała mu tylko nadzieja, że Lu jest posiadaczem życiodajnego organu i okaże się na tyle wspaniałomyślną osobą, iż pomoże mu z własnej nieprzymuszonej woli.
Tymczasem nieznajomy wsunął rękę między ciasno przysunięte do żeber łokcie a brzuch, na którym ułożył płasko dłoń. Drugą kończyną poklepał go delikatnie po barku, wskazując coś palcem. Wykonując tę czynność uśmiechał się nieco pobłażliwie. Gdy morskooki, marszcząc nasadę nosa podążył za wskaźnikiem, w momencie zapomniał o strachu. Nawet stało się tak, iż gdyby nie czujność niejako opiekuna, Michael miałby lekcję latania.
Wielobarwne odcienie poświaty rzuconej przez błyszczący z góry portal Niebiański tańczyły na załamaniach blasków naturalnych świata Podziemi. Poprzez gęste obłoki przebijały się promienie snopów światła wydobywające się z okien zamku. Gdy wznieśli się na sporą wysokość, anioł wreszcie miał szansę zobaczyć pełen niezamglony widok, toteż jakże się zdziwił, kiedy jego oczom objawiły się liczne góry i postaci w pobliżu murów. Michael musiał przyznać, że Piekło prezentowało sobą osobliwy i piękny obraz. Ciepłe kolory przemieniały się z błękitem i granatem, jaki oddawał błyszczący z góry owal, dzięki któremu aniołowie mogli przedostawać się do piekielnej oazy gorąca.
W pewnym momencie blondyn poczuł, że osobnik za nim trąca go w ramię i coś pokazuje, więc podążył posłusznie za palcem wskazującym.
Pulchna kobieta w fartuchu wylewała pozostałości po praniu. Zostawiła wszystkie przybory i odwróciła się, aby wziąć do rąk poskładane w kostkę rzeczy. W tym czasie wilgotna powierzchnia podziałała na mydło jak stok narciarski na skoczka, więc gdy gospodyni cofnęła się pod naporem ciężaru ubrań, pojechała w tył na środku czyszczącym, wypadając poza obszar zamku.
Michael krzyknął, lecz jego głos został pochłonięty przez próżnię, jednak chwilę później złapał się za serce, oddychając z ulgą, ponieważ jedna z istot latających złapała nieuważną kobietę i postawiła na poprzednim miejscu. Jak się okazało, diabeł dbał o wszystkich i dobrze przemyślał środki bezpieczeństwa.
Teraz anioł wiedział, co stało się z kolegą Teppeia. Uśmiechnął się do siebie. Kiedy wróci, musi koniecznie porozmawiać z Lucyferem i przeprosić za błędne posądzenie go o złe rządy. Zdecydowanie pomylił się co do tego. Wskazał ruchem głowy, że chce wracać, a przewodnik o dziwo ruszył w kierunku wybranym przez blondyna, który odchylił się nieco, chcąc obejrzeć odważnego, który bez żadnego ostrzeżenia i pozwolenia porwał gościa samego Księcia Piekieł.
Ów jegomość miał ciemno i jasno rude włosy, które podczas lotu falowały mu w podobny sposób jak szalik. Tak, chłopak miał bardzo gęste kłaczki i do tego przyjemnie miękkie. Skąd archanioł o tym wiedział? Nic prostszego do rozwiązania – po prostu zgarnął te pasma, które znajdowały się przy uszach młodzieńca... Bynajmniej na ile pozwalała mu równowaga na miotle. W międzyczasie dostrzegł ciemniejszy pasek na jego ciele... Hej! Nie tam! Wyżej... Wyżej... O! Na klatce piersiowej, zboczuszki.
Wzór ciągnął się od pępka, formując niejako ogon węża, który przemieniał się pod koniec w skręconą sprężynę rozlanego mleka. Tak, tak. Nieznajomy miał tylko spodnie – nie licząc grafitowej peleryny z kożuchem i srebrnego łańcuszka. Jednak tym, co zainteresowało anioła była kusząco piękna twarz i złote oczy.
- Nadawałbyś się do Nieba, wiesz? - dopiero po chwili zorientował się, że nie tylko wypowiedział swe myśli, ale jego głos był dobrze słyszalny.
To oznaczało, że zbliżają się do Lucyfera i faktycznie wystarczyło kilka machnięć włosiem miotły, aby zawisnęli niedaleko diabła. Michael już chciał wejść na murek, kiedy rudowłosy czarownik odjechał do tyłu, zaborczo oplatając ręce na jego brzuchu.
Piwne oczy ukryły się połowicznie za powiekami. Lu nie obawiał się o swego kolegę, czy zdradę. Tliła się w nim niewielka, bo niewielka, ale uciążliwie intensywna iskierka, która nie zgadzała się na takie dotyki. Postanowił najpierw zażartować, chcąc wybadać sytuację.
- Oj, Misiek, Misiek, aż tak jestem ci potrzebny, że krzyczałeś moje imię, gdy cię rzekomo porwano?
Blondyn sapnął ze złością, strącając wkradające się pod bluzkę ręce (ku uciesze Lu, ale ciii).
- Skoro odpowiadasz za swoich ludzi, masz drugą, co do potęgi tutaj moc, to kogo miałbym niby wzywać? Teppeia? – ułożył usta w dzióbek, unosząc wysoko brwi, które niczym sztabki złota ułożyły się w linii prostej, marszcząc czoło. – A właśnie... Gdzie on jest?
Zamiast odpowiedzi uzyskał coś zgoła innego. Chłopak za nim złapał go za tył głowy i skierował ją w prawo, gdzie można było zauważyć ganiające się dzieci.
No i Lucek się wpienił...
- Czego chcesz, Ukyo? – warknął tak wściekle jak jago ulubione pupilki – ogary.
- Nie tak ostro. Przecież wiesz, że lubię się przytulać. – na przekór pragnieniom swego szefa ponownie zaczął bawić się w dziecko, którego matka jest w ciąży, a ono koniecznie chce pogłaskać brzuszek.
- Załatw sobie kogoś. – Lu cedził na pozór spokojnie.
Dobrze, że złotooki szybko rozpoczął nowe zdanie, bo atmosfera wokół Księcia zaczęła nieznacznie falować i to nie była wina wiatru, gdyż takowy nie miał racji bytu.
- Po to tutaj przybyłem, ale dobrze cię znam i wiem, że od tak byś się nie zgodził, więc wziąłem zakładnika... bardzo ładnie pachnącego. – wtulił nos w delikatną szyję, utrzymując kontakt eyes to eyes z piwnookim. Takimi zabiegami ułatwiał sobie drogę do sukcesu, a reakcje Lucyfera podpowiadały mu, że obrał słuszną strategię.
- Streszczaj się.
Ukyo można było nazwać Panem Przestworzy lub Królem Czarownic, gdyż tylko on zaliczał się do przedstawicieli męskich, jacy szybowali na miotle.
- Chcę być na Ziemi. Wiesz, jaka to udręka załatwiać moim kobietom zapasy na comiesięczne problemy? – skrzywił się. – A one jeszcze marudzą, że to miał być zapach jaśminu, a nie rumianku!
Michael o mało nie spadł, słysząc taką odpowiedź. W Niebie nie istniało coś takiego, jak posługiwanie się drugą płcią do... No wiecie... Oddelegowywało się przeważnie kogoś w kręgu zainteresowań, aby nie zawstydzać reszty.
- No i... – podjął złotooki. – Tęsknię. – dodał ciszej, miętosząc uda anioła, który był coraz bliżej końca kijka.
Ah, te dwuznaczności.
Drewnianego kijka, na którym siedział, a nie Ukysiowego!
Na moment zapanowała cisza pełna napięcia.
- Jesteś cholernie upierdliwy i kręcisz mi dziurę w brzuchu, ale niech będzie. Tylko znikaj już. Ale jego zostaw! – odkaszlnął piwnooki, gdy ujrzał zdziwienie na twarzy unoszących się w powietrzu ogier... yyy... facetów.
W końcu nie co dzień udawało się ujrzeć Lu podnoszącego głos w geście paniki. Ha! A w ciągu tego dnia zdarzyło się to kilkukrotnie!
Usta Ukyo same jakoś wygięły się w łuk.
On już wiedział...
Gdy jego postać jawiła się już tylko jako maleńka plamka w oddali, diabeł pomógł Michaelowi zeskoczyć z murku, przypadkowo ciągnąc go ku sobie, przez co chłopak zmuszony był oprzeć się o niego.
Przechodził z rak do rąk, a mało kto lubi taki tryb, choć on nie wykazywał większych nieudogodnień.
- I kto tu jest pieszczochem. – mruknął blondyn, próbując opanować drżenie kolan. Nie miał lęku wysokości, no bo jakim sposobem, ale bezczynne i dosyć długie utrzymywanie nóg w powietrzu nieco je osłabiły.
- Ukyo wykorzystał moment, ale to dobry chłopak... Przyjaciel. – zamyślił się. Wiedział o smutku złotookiego, który wielokrotnie nagabywał jego osobę i musiał przyznać, że mimo iż doczekał się określenia swojej osoby tymże rzeczownikiem, jakiego przed chwilą użył, wcale nie zachowuje się, jak na takiego prawdziwego przystało. Obiecał sobie, że tym razem nie nawali, a póki co...
- Lu, co ty r... – głowa zawierająca multum platynowych włosów cofnęła się minimalnie, ale zaraz, jakby napastliwie powróciła na miejsce.
O napaści można też było powiedzieć na temat jego warg, które drapieżnie skubały te należące do diabła.
- Nigdy mnie już tak nie strasz. – szepnął rudzielec.
.
.
.
- ... C-Co?!
Akemi (00:39)

2 komentarze:

  1. Hej,
    Lu i jego zachowanie, że ktoś inny dotyka Michaela i te dwuznaczniści...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AGA
    Hej,
    Lu i jego zachowanie, że ktoś inny dotyka Michaela i te dwuznaczności...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, Lucyfer i to jego zachowanie... jak ktoś inny dotyka Michaela ;) i jeszcze te dwuznaczności...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń