sobota, 6 października 2012

3. Przestrzeń między magnesami.

23 października 2010

Witam moje Elfiątka w nowym dniu dodawania notek xD Bardzo podoba mi się ta zmiana, bo po przyjściu w piątek ze szkoły mam czas na napisanie całego lub dokończenie już rozpoczętego rozdziału ;3

Mam dla Was dwie wiadomości:

  1. Zachęcam do przeczytania bloga Boa Hancock (link umieszczony notkę wcześniej)

  2. Przejrzyjcie dwie poprzednie notki, gdyż podkreśliłam w nich najważniejsze zdania, które później łatwiej będzie wyłapać, gdy o nich wspomnę, a nie będę od nowa przepisywać ;)

Odpowiedzi:

Sonietta - Ha, można się upić mlekiem xD Tylko Aniołowie to potrafią, ale spokojnie, ja wszystko wyjaśnię... z czasem xD Kio to skrót od Kamio - było mi potrzebne, aby od razu nie odkrywać kart, a to czy jest wrogiem, czy też może przyjacielem... aa, zobaczysz XD Kochana, my jesteśmy tylko 5 lat w tyle z Modą na sukces - gdyby nie to, że emitują teraz po dwa odcinki, być może dopiero nasze wnuki zobaczyłyby ostatnie napisy końcowe xD

Star 1012 - Tak, tak to było samo mleko xD Nikt mu nic nie dolał... czyste, prosto od mućki xD Lu to kwestia prosta - on może upić się alkoholem, do którego aniołowie nie mają dostępu. Co do pomocników, to ujawnią się za tydzień... Choć w sumie... Są to ci sami, o których mogłaś czytać (sen Subaru) xD

Fusae-Chan - Kio będzie dziki, ale troszkę spotulnieje... no ja mu się wcale nie dziwię XD Heheh pukanie Lucusia XD Postaram się coś zrobić, bo w sumie planowałam taki mały epizodzik... ale nie od razu. *Lucek daje buziaka* Proszę bardzo xD

Serdecznie witam Kotka_Tsuki vel Nana oraz Geass xD

Zielona Strefa.

Oby dotrwać do pierwszego semestru, oby dotrwać... XD Ogólnie starsze roczniki albo mój rok straszą, albo mówią, że będzie łatwiej - bynajmniej na mojej specjalizacji... Chyba najwiarygodniejszym świadkiem będziemy my sami xD

Po stokroć dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania ;3

-------------------------------------------------------------------------------

Różni ludzie powiadają, że najgłębsze uczucia można dostrzec w oczach. Zdarza się jednak, iż tak drobne szczegóły, jak kierowanie wzroku w lewo, gdy kłamiemy lub drganie powiek w chwilach zdenerwowania są przez nas pomijane, bądź wprost przeciwnie – nabierają dodatkowych mocy, wyostrzając te emocje. Tak też było z Michaelem, który usłyszawszy wymagania piekielnego księcia, zmarszczył nasadę nosa, ściągając usta w wąską linię. Twarz nabrała nic nie wyrażającego wyrazu, lecz właśnie wargi i poziome zmarszczki poniżej czoła zdradzały głęboką dezaprobatę.
- Mam nadzieję, że z tym pocałunkiem to był tylko żart. – wymruczał gardłowo, przechylając głowę lekko w bok. Wyglądał niczym żywcem wyjęty z filmów pokroju „Dumy i uprzedzenia”, czyli pełen elegancji i dystyngowanej postawy. Oparł się o wezgłowie łóżka, mając jednocześnie niemalże idealnie wyprostowane plecy.
- Nie. – ostatnia samogłoska została przeciągnięta i podwyższona o kilka tonów.
Lu był nad wyraz pewny swych słów. Nie wymagał czegoś niezwykłego, drogiego, naruszającego zasad moralności. Ot, przyjacielskie oddanie przysługi.
- Dobrze wiesz, że jako anioł nie mogę... – widać było, że chłopak zamierza wyprowadzić poważne argumenty, jakie uzmysłowiłyby rudzielcowi jego błędy.
Skoro wysoko postawiony Skrzydlaty zaczyna swój wywód od „dobrze wiesz, że...”, należy przygotować się na co najmniej godzinny wykład.
- Zanim rozgadasz się niczym ksiądz na kazaniu pozwól, że coś ci wyjaśnię. Rzecz w tym, że ja chcę tylko buziaka. Nie dobieram ci się pod kuper, wzrokiem nie rozbieram... ani tym bardziej rękoma. – zrobił pauzę, wpatrując się w niego kpiąco. – Jest po Wielkanocy, a więc szukanie jajeczek także mnie nie obowiązuje.
Blondyn nie był w stanie powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Lu zawsze potrafił go rozbawić, lecz Michael mógł śmiało stwierdzić, iż takie coś nie miało miejsca na początku ich znajomości. Wcześniej na podobne żarciki reagował wielodniowym obrażaniem się na rudzielca, unikaniem go, lecz z czasem zaczął przywykać. Mało tego! Powoli, krok po kroku krzywy grymas zaczął przeobrażać się w leniwy uśmieszek, aż wreszcie dotarł do obecnego stadium – chichotu.
- Daj ten policzek i miejmy to już za sobą, jeżeli mam sprowadzić moją dwójkę aniołów.  – w sumie sam nie wiedział, dlaczego wybrał taką kolejność. Kiedy pochylił się nad piwnookim, ten stanowczo go powstrzymał, machając tuż przed nim wskazującym palcem.
- Nu, nu, nu. Kto ci powiedział, jaki to ma być pocałunek? – doprawdy odznaczał się sporą dawką wredoty i podstępności. – To, że nadstawiłem policzek nie oznacza, że to tam chciałbym dostać nagrodę, prawda? – zmieniał się jak stan skupienia płatka śniegu, który roztapiał się, lądując na rozgrzanym przez słońce parapecie okiennicy, obserwowanej przez cieszące się z zimy dziecko.
Trzeba było przyznać, że umiał tak pokrętnie dobrać słowa, aby wyszło na jego. To był jego atut, a zarazem przekazane przez rodziców talenty oraz geny. Musiał pokazywać, kto tu rządzi, trzymając mieszkańców żelazną ręką, ale i dawać im poczucie bezpieczeństwa. Przez powagę, jaką trzeba było zachowywać na co dzień, starał się odprężać na jakiś czas, a dobrą rozrywką było dokazywanie z aniołami, jednak szczególnie upatrzył sobie Michaela. To, że widywał go rzadko, wzmagało diabelski apetyt. Z tego powodu posuwał się do przodu drobnymi kroczkami, czerpiąc coraz większą przyjemność. Odkąd się poznali, ich usta zdążyły zetknąć się ze sobą wiele razy, lecz tylko rudzielec wiedział o tym, że za każdym razem cały proces przedłużał się o kilka sekund. Tak też było i teraz, kiedy te o delikatnym odcieniu brązu objęły grubszą wargę pokrytą słabym już smakiem mleka i kwaskiem witaminy C z dodatkiem soku grejpfrutowego.
- Zawsze stawiasz na swoim? – niewielki języczek prześliznął się od lewego do prawego kącika chyba bez udziału świadomości jego właściciela, z czego Lucyfer był niezwykle zadowolony.
Dla niego oznaczało to kolejną zdobytą bazę. Takie kąski trzeba przyzwyczajać, oswajać i umiejętnie obchodzić na około, aby w efekcie wykorzystać. Szkoda tylko, iż nie wiedział, że Michael miał dokładnie takie samo zdanie o nim.
Piwnooki zdawał się chyba zapomnieć o szachrajstwie archanioła względem Kio, choć z drugiej strony reakcja blondyna na samo imię zakapturzonego była na tyle niezwykła i zajmująca, że mogło to mieć wpływ na zakłopotanie i roztargnienie rudzielca.
Oboje byli siebie warci, gdyż przebywając w swoim towarzystwie, aktualizowali i uzupełniali własne charaktery, ucząc się jeden od drugiego. Oh, to nie to, że Michael awansował do miana szerzącego zło tyrana, a Lu spotulniał i zaczął odprawiał poranną modlitwę! Nie! Tu chodziło o coś innego.
Morskooki nauczył się kombinować w celach dobra. Sprawiał wrażenie doskonale wygimnastykowanego w konwersacji. Niejeden akwizytor mógłby brać od niego lekcje, dzięki zdolnościom krasomówczym tak pojętnego Michaela. Z kolei Książę Podziemi podszkolił się w tłumieniu buntu pośród ludu. Korzystał z własnych doświadczeń, które przypominały mu o wypędzeniu z Nieba. Tutaj, w Piekle nie było mowy o strąceniu na samo dno. O ile w krainie Szatana można było poprawić samego siebie i dostać przepustkę do życia na Ziemi lub – w szczególnych przypadkach – na sam szczyt, czyli w progi Królestwa Niebieskiego, o tyle niżej nie można było upaść. Zadośćuczynienie ograniczało się do trzech grzechów, karygodnych postępków. Jeżeli limit został wyczerpany, delikwenta czekała tylko śmierć. I tutaj wkraczał Lu. Nigdy nie robił sobie z tego jakiegoś problemu, ale w końcu dotarło do niego, że tak być nie może. Na jego czarnej liście górowało kilku zupełnie spaczonych diabłów, którym nie pomogłaby jakakolwiek forma resocjalizacji, toteż niezbyt ubolewał nad tym, gdy posłużyli jako przykład dla swych braci sióstr. Ich brak nie wpłynął ujemnie na resztę, a jednocześnie ostrzegał, co się stanie, gdy demony stracą umiar.
W zamian za dobre sprawowanie lud otrzymywał wejściówki na Ziemię, by się zabawić. Niekiedy nawet trafiali do miejsca koczowania aniołów, w celach odreagowania przemożnej chęci zalezienia komuś za skórę. Zazwyczaj bywało tak, że przyjmowali niewidzialne otoczki, więc z powodzeniem mogli obserwować reakcje ludzi na zmiany położenia przedmiotów, które nie tak dawno znajdowały się w zasięgu wzroku.
Lu działając w ten sposób dorobił się popularności, uwielbienia i niemalże służalczego, lecz nie zupełnie zniewolonego społeczeństwa, które było mu oddane i co najważniejsze – posłuszne. Oczywiście poza sztywnym trzymaniem się reguł i nagrodami za przykładanie się do zaleceń organizowane były także imprezy na dosyć dużą skalę. I także na tym podłożu Książę Podziemia zdawał się coraz wyżej punktować.
Ale wracając do obecnego stanu rzeczy...
Blondyn zsunął okrywający go materiał, rejestrując tym samym obecność stroju, w jakim przybył w poszukiwaniu diabła. Przysiadł bokiem na łóżku, wyciągając nogi do przodu.
To, co dla niego było czymś wiadomym, w oczach rudzielca nabierało nut podejrzliwości – zwłaszcza, gdy morskie tęczówki zniknęły za cienką błoną powieki.
- Co ty robisz? – machnięcie ręki, które miało skłonić go do uciszenia, raczej nie spełniło swojej funkcji. Lu jeszcze bardziej natrętnie zaczął wypytywać, zakłócając koncentrację blondyna.
- Nie ma z ciebie pożytku. – nieudanie rzucone zaklęcie odbiło się na twarzy chłopca w postaci lekkiego grymasu bólu. – Nauczyłem się nowego przywoływania osób. – entuzjazm w jego głosie był aż nadto wyczuwalny.
Prawdą było, że aniołowie nabywali wielu różnych rodzai mądrości, poszerzając tym swe umiejętności. Takim sposobem radzili sobie z wszelakimi przeciwnościami i pomagały ludziom, mając wszechstronne możliwości.
Demon nie wydawał się być zdziwiony tymi słowami.
- Tym razem za pomocą pluszowych króliczków, sailorkowych bereł, ich okrzyków: „Mocy Księżycowego Pryzmatu. Przemień mnie!”, czy innych makenajów? – oparł jedną z nóg na belce krzesełka, które zajmował i objął w łokciach wysunięte do góry drewniane brzegi oparcia. Przedstawiał sobą obrazek buntowniczego paniczyka, któremu wszystko wolno.
Jego kąśliwa uwaga została puszczona w niepamięć, ale Lucyfer nie pozostawał przez to w zbyt długim szoku.
- Za pośrednictwem wody. – wokół dłoni Michaela przepłynęła niewielka smuga kryształowo czystej cieczy.
- Ha, czyżbyś wziął sobie do serca moje uwagi, gdy odsyłałem cię z kwitkiem, kiedy ty dążyłeś do mego nawrócenia? Czekaj, czekaj... Jak to było? – prychnął ze śmiechu, udając, iż intensywnie przeszukuje wspomnienia. – Ah, już wiem! Spływaj!
Anioł przeszył go wzrokiem, momentalnie uciszając. Odciął się od wszelkich otaczających go dźwięków i przełączył swe myśli na jeden tor. Wyobraził sobie swoich przyjaciół, powtarzając w kółko, iż chce ich ujrzeć. Kiedy on lewitował będąc wprowadzonym w trans, Lu mógł zaobserwować materializujące się dwie osoby na środku pokoju, które zaczęły nabierać kolorów, aż wreszcie zupełnie zsynchronizowały się w jedność, czyli w doskonale przeniesione istoty.
- Gdzie my jesteśmy? – pierwsza z nich nie zamierzała bawić się w podchody. Dopiero widok Michaela znacznie go uspokoił, jednak nie było mu dane ponowne zabranie głosu.
- No, aniołeczki. Wzywają mnie obowiązki, a moi chłopcy zaraz tu będą, więc nie liczcie na nudę. – Lu wstał, wygładzając fałdki na spodniach. Zbliżył się do Michaela i cmoknąwszy go przelotnie, przemieścił się szybko w stronę wyjścia. – Dzięki. – zerknął na nowo przybyłych i mrugnął jeszcze, znikając na zamykającymi się drzwiami.
Dwójka Skrzydlatych spojrzała na siebie znacząco, aby po chwili utkwić wzrok w archaniele.
- Coś między wami zaszło?
Blondyn westchnął głośno i opadając na plecy przykrył głowę poduszką, zapoczątkowując tymczasową ciszę.
O pionową linię futryny opierał się zadowolony diabeł.
A jego oczy zdawały się uśmiechać.
Akemi (12:30)

3 komentarze:

  1. Hej,
    no taki Lucyfer mi się bardzo podoba, no, no buziak cudnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniały rozdział, o tak taki Lucyfer to mi się bardzo podoba, no, no buziak cudnie... coraz bardziej mnie ciekawi jak to się rozwinie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Lucyfer to mi się bardzo podoba, ten buziak cudnie... coraz bardziej mnie ciekawi jak to się rozwinie wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń