sobota, 6 października 2012

11. Przestrzeń między magnesami.

19 grudnia 2010

Witam moje Elfiątka xD Wyrobiłam się przed północą... no proszę xD Tak, tak, złapałam lenia, ale spokojnie - chcieć, to móc, więc jakoś dałam radę. UWAGA - POWIADAMIAM JUTRO, WIĘC PROSZĘ O WYBACZENIE ;)

Odpowiedzi:

Star 1012 - Niestety dzisiejszy rozdział jest raczej mało... ciekawy. Nie miałam na niego pomysłu, ale pocieszające jest to, że wiem, co pisać następnym razem xD Papeteria w anioły jeszcze nie zostanie wyjaśniona - stanie się tak następnym razem. Teppei zdecydowanie powinien zatykać sobie uszka, ale skoro nie ma opiekunów, to jest panem samego siebie... do czasu xD

Fusae-Chan - Mruff! XD Kumple z wojska? Doprawdy? Tym też mi się nie chwalił... a to niedobry diabeł.. Ale dobrze wiedzieć, że Lu jest wygimnastykowany ;> Tak, dodałaś 4000 komentarz. Raju... aż tyle ich jest? *_* Teppei to zawodowiec - on wszystkich rozczula xD W następnej notce będzie pierwsza faza rozpoczynająca poczęcie xD Uh, ale się Gabi zbulwersuje xD

Sonietta - Misiek jeszcze będzie miał huśtawki nastrojów... na przykład dziś był strasznie chętny xD Jeszcze nie jest w ciąży... przeżywa okres XD Bez... źródełkowania z pewnej części ciała xD Co do ciąży, to pierwsza faza za tydzień xD

Aq - Kiedy się dowiedzą o ciąży... Jeszcze troszkę to potrwa. Póki co nie ma ciąży - jest perfidny okres XD Już dodaję rozdział xD

Zielona Strefa.

Pochwalę się - dostałam 5 z kolokwium z Technologii Multimedialnej xD Święta... Jak ja już bym chciała czwartku xD

Ogłoszenia parafialne:

Niedługo pojawi się tutaj one shot stworzony przez Grelkę ;* Prawdopodobnie nastąpi to w środę, więc licznie zapraszam - To już dwa lata, jak tworzę z Wami yaoi'cowską rodzinę xD Jesteście WIELCY!

Rozdział dedykowany Fusae-Chan - za 4000 komentarz, Aq - która nie mogła doczekać się nowej notki, Kirhan, która jest ze mną od początku, Grelce, która zawsze poprawia mi nastrój i tworzy dla mnie wspaniałe (i długie xD) dziełko oraz dla wszystkich (kiedyś chyba wymienię każdego z osobna xD) wspaniałych ludzi, którzy zawsze dostarczają mi wielu emocji, kiedy doradzają, chwalą, podpowiadają, proponują (ciążę Michaela xD). Po stokroć Wam dziękuję ;*

--------------------------------------------------------------------------
Stres po przebudzeniu? Poranki w Niebie są ciche, ciepłe, pozbawione myśli nastawionych na nerwy. Tam wszystko przychodzi łatwiej, pomimo mnogości obowiązków. Przeciętny anioł nie wiedział... Nie miał możliwości skorzystania z wiedzy na temat tego, jak to wygląda w Piekle… Oprócz Michaela.
Kiedy chłopak otworzył oczy, zobaczył czarną gęstwinę grubych włosów. Na początku nieco się zdziwił, ale wspomnienia z minionego wieczoru szybko dały o sobie znać.
Uśmiechnął się lekko, kiedy wrażliwe opuszki zmierzwiły dłuższe kosmyki, przenosząc się na dziecięco miękkie policzki. Specyficzny zapach skóry młodego człowieka działał na blondyna wręcz usypiająco. Gdy oczy archanioła ponownie zaczęły się zamykać, czyjaś dłoń wylądowała na jego biodrze, pnąc się pod cienką bluzkę. Dzięki temu świadomość Michaela podpowiedziała mu, że ma się natychmiast ocucić.
Z tego, co blondyn pamiętał, kładł się tylko z Teppeiem, więc kim był osobnik przylegający teraz do jego pleców?
Konkretne ruchy na klatce piersiowej morskookiego wywołały z jego ust ciche jęki. Dziwiło go własne zachowanie, ale przyjemność była silniejsza. Dwa palce, które zabawiały się sztywnymi już brodawkami, nie przestawały ich podszczypywać, ku uciesze ich właściciela. „Agresor”, rozochocony brakiem protestu, zsunął dłoń niżej, na podbrzusze Michaela, który dopiero wtedy uprzytomnił sobie, co tak naprawdę się dzieje. I że jeśli czegoś nie zrobi, może się to źle dla niego skończyć.
Złapał nadgarstek na linii własnych spodni, pojękując z ogarniającej jego ciało fali błogości.
- Zostaw. – poprosił ostatkiem silnej woli, zaciskając nogi, aby nie kusić losu.
Znad jego ramienia wyjrzał nie kto inny jak Lucyfer. To, co kryły jego oczy, stanowczo nie przypadło archaniołowi do gustu. Żar ognia buchał z piwnych tęczówek, a Książę niemal obsesyjnie wpatrywał się w młodszego towarzysza, którego uraczył soczystym pocałunkiem.
- Poczekaj, nie ruszaj się stąd. Odniosę Teppeia i będziemy kontynuować. – diabeł wyglądał jak napalony jeleń w czasie rui. Język szybko szusował po wargach, a ciepłe powietrze parzyło brodę morskookiego.
Lu porwał w ramiona bezwładnego kilkulatka i teleportował się z nim do pokoju Astrota. Ułożył chłopca w łóżku naprzeciwko przyjaciela, które zajmował „ulubieniec” czerwonowłosego. Zaraz potem zniknął, przenosząc się z powrotem do swojej sypialni.
Tymczasem obudzony malec przeciągnął się lekko, natrafiając łokciem na coś miękkiego. Gwałtownie obrócił się, stykając z niewielkim nosem.
Taka zmiana zaskoczyłaby niejednego. W końcu jeszcze chwilę temu Teppei znajdował się w ciepłych ramionach morskookiego, a teraz spoczywał obok niezbyt znajomego mu mężczyzny.Spiął się cały, automatycznie się cofając.
- Cześć. – Gabriel byłby równie zaskoczony tym niespodziewanym zjawiskiem, gdyby nie to, że zauważył przybycie Lu. Widział, jak jego mały gość zbliża się ku krawędzi ich legowiska, więc czym prędzej skoczył do przodu, chroniąc go przed upadkiem. – Nie bój się. Jestem przyjacielem Michaela, którego jak pamiętam, znasz. – z uśmiechem przyjął wyraźne rozluźnienie drobnego ciałka. Nigdy nie obcował z Piekielnymi dziećmi, ale serce podpowiadało mu, że ma się zachowywać normalnie. Zrobił miejsce małemu uciekinierowi, po chwili krzycząc z nadmiernej masy, jaka na nim spoczęła.
- As... Złaź ze mnie, Klocku! – warknął, usiłując zrzucić z siebie około sześćdziesięciopięciokilogramowy ciężar, jaki wcale się nim nie przejmował.
- Teppuś, Teppuś, jak fajnie, że mnie odwiedziłeś.
Białowłosy aż przetarł oczy ze zdumienia (oczywiście wtedy, kiedy As raczył go uwolnić), nie dowierzając w to, co widzi. Ten duży dzieciak podrzucał chłopczyka na bezpieczną wysokość, wywołując u niego salwy radosnego chichotu.
Co prawda Astrot zawsze zachowywał się jak nie wyrosłe z pieluch psotne maleństwo, ale żeby posiadać i doskonale ukrywać w sobie zdolności do opieki, czułości i umiaru w zabawie (!) oraz ochronę?
To Gabrielowi nie przeszło przez głowę. Co większa – ze zgrozą odkrył, iż naprawdę cieszył się, że było mu dane poznać go z tej strony... Choć gdyby się dłużej zastanowić, to białowłosy zawsze spławiał Asa, uważając, że rozmowa z nim to strata czasu...
Przecież to nie jest zachowanie godne anioła!
Może rozmyślałby nad tym nieco więcej, ale konspiracyjne szepty sprowadziły go na... Do Piekła.
- Co wy kombinujecie? – zmrużył oczy, unosząc się na łokciach i... to był jego błąd, gdyż sam ułatwił zadanie dwójcie złowieszczo uśmiechającym się diabełkom. Chwilę później odczuły to jego żebra, które brutalnie, krwiożerczo, drapieżnie, bestialsko, bezlitośnie... czule zaatakowano.
Gabi zgiął się w pół, wijąc pod nimi, aby kilka sekund później łkać głośno.
- Prze...przestańcie... Pro... proszę! Bą... bądźcie poważ... ni. – białowłosy wciągnął ze świstem powietrze, gdy kończące się gilgotki zamieniły się w subtelne muśnięcia dwóch par wilgotnych warg.
Jedne z nich pozostały na obrzeżach pępka, lecz drugie odważyły się zapuścić w bardziej zakazane rejony. Ich właściciel, pamiętając o moralności i obecności nieletniego, starał się nie popuszczać wodzy dobrego smaku. Co prawda nie zrezygnował z całowania prężącego się ciała, a szyja także wydawała się kuszącym miejscem... tak samo jak żuchwa, policzki i... Oh!
Dlaczego on wcześniej nie wpadł na pomysł zakosztowania tak smacznego posiłku w postaci miękkich, delikatnych i strasznie upartych ust?
Nie chodziło o brak dostępu do ich wnętrza, a raczej o wielkie pokłady energii, jakie Gabriel wkładał w pocałunek. Walka przerodziła się w leniwe skubanie i dopiero ciche chrząknięcie uświadomiło białowłosemu, że dziecięce rączki już nie głaszczą jego skóry, a Teppei mnie w rękach kołdrę, rumieniąc się znacznie.
- Nie chciałem wam przeszkadzać, ale... trochę się wstydziłem i... ja... – donośne burczenie wyjaśniło całą sprawę, a onieśmielony chłopiec objął brzuszek, spuszczając wzrok.
Gabriel zaśmiał się serdecznie, już dawno nie pamiętając jak wyglądają małe, codzienne kłopoty.
Tym razem to Astrot osiągnął stan zdziwienia, kiedy poznał inną twarz towarzysza. Z przyjemnością oglądał dokazujących ze sobą chłopaków. Nagle spoważniał, gdy anioł przytulił Teppeia, wyraźnie oblewając się czerwonymi plamami.
Coś było nie tak...
- As... Co myślisz o adopcji?
Głośny wybuch urywanego, nerwowego chichotu odbił się w czterech ścianach. Na początku czerwonowłosy pomyślał nawet, że się przesłyszał. Potem stwierdził, że ktoś podmienił Gabriela, ale im dłużej wpatrywał się w pewne swego, ciemne oczy, tym mniej szczęśliwą miał minę.
- Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Gabim? – diabeł objął jego ramiona, delikatnie nimi trzęsąc. Gdy zobaczył zawód na twarzy chłopaka, przetarł czoło, masując skronie. – Nie wiem, co ci się stało i nawet nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Kogo chcesz adoptować?
- Teppeia... Ale As, popatrz! – dodał szybko, wiedząc i czując, że coś się z nim zmienia i że tak naprawdę bardzo mu zależy na spełnieniu swego nowego i chyba jedynego dotąd marzenia. – Widzimy się często, więc nie ma problemu z opieką... Chyba, że...że ty nie chcesz, że my... Nie ma „nas”, prawda?
Demon planował zakopać się w kołdrę, nakryć głowę poduszką i iść spać, co też pospiesznie zaczął wykonywać, aby po otworzeniu oczu dowiedzieć się, że to wszystko było złudzeniem, lecz słowa, jakie zaraz nastąpiły, wyrwały go z objęć Morfeusza.
- Ale ty jesteś głupi, wiesz? – płaczliwy głosik Teppeia poruszyłby niejedno serce. Chłopak nie chciał dłużej zostać w tamtym miejscu, więc wstał gwałtownie, lecz został zatrzymany. – Nie mam rodziców, a... a... – rozpłakał się, wtulając w Gabriela.
- Zrobiłem ci nadzieję... Pewnie trudno ci tutaj. Jesteś młody, pragniesz miłości, a ja, choćbym chciał, nie mogę cię zabrać do Nieba... Ale postaram się często tutaj wracać, abyś nie czuł się samotny, dobrze? – białowłosy otarł mokre policzki malca, sam rzewnie je roniąc.
A co na to Astrot? Był w ciężkim szoku.
Sztywniacki, poważny mężczyzna z formalnymi odzywkami nagle zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni?
Czerwonowłosy parsknął, podczołgując się do nich. Wiedział, że Teppei wzbudza wiele uczuć, ale żeby ojcostwo?
- Jak to sobie wyobrażasz, Gabs? Myślisz, że Bóg się zgodzi? O Lu się nie martw. On już dawno dał nam błogosławieństwo. – cmoknął ciemnowłosego w nos, puszczając mu oczko.
- Niedoczekanie. – ironiczne prychnięcie okazało się niewyraźnym pomrukiem. – Damy radę. Porozmawiam z Nim... Na pewno się zgodzi.
- A jeżeli nie? To co wtedy? Oczywiście możemy stanowić rodzinę na odległość, pewnie, ale po co? Nie lepiej jest wszystko zostawić tak, jak teraz i...
- Nie.
Umęczone spojrzenie dało Asowi pojęcie o tym, do czego dąży anioł, który nigdy nie powie tego na głos.
- Jesteś więc skłonny wiele poświęcić?
Kiwnięcie głową przypieczętowało przyszły, wątpliwy los.
Diabeł westchnął, biorąc Teppeia „na barana”.
- W takim razie idziemy do Lu. Przy okazji trzeba znaleźć ci coś do jedzenia. – spojrzał w górę, prosto w iskrzące się oczy.
- Tylko nie myśl sobie, że robię to dla ciebie. Pobyt tutaj rozjaśnił mi kilka spraw, a ja nie mogę pozwolić na to, aby tak inteligentny chłopiec dorastał w zdemoralizowanym otoczeniu, jakie mu serwujesz.
- Oho, zrzęda wróciła. To sam go sobie zaadoptuj, jak jesteś taki mądry.
- Dobrze wiesz, że osoby Niebiańskie mają zakaz samotnego wychowywania dzieci… Poza tym co to byłaby za frajda, gdybym nie skorzystał z możliwości nauczenia cię kultury, szacunku, powagi, manier, posłuszeństwa, eleganckiego obycia...
Kilkulatek parsknął śmiechem, kiedy uciekając z Asem przed groźnie wyglądającym aniołem uzmysłowił sobie, że wreszcie czuje ciepło... Ale nie takie, jakie wywoływała temperatura Piekła, a to, którego doświadcza osoba, jaką się kocha.
Akemi (23:03)

2 komentarze:

  1. Hej,
    pięknie, Michael się budzi, ponownie zasypia, s tutaj Lu dobiera się do niego i Teepei taki szczęśliwy, Gabriel myśli o adopcji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    pięknie po prostu, Michael się budzi, ponownie zasypia a tutaj Lucyfer dobiera się do niego ;) Teepei jest taki szczęśliwy, noo a nasz Gabriel myśli o adopcji...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń