Heej, Elfiątka miłe memu sercu. xD Tak, tak, to nie nota organizacyjna! Szczery rozdział. Myślałam, że prędzej zima mnie zastanie. I doskonale rozumiem autorów, którzy mają wielkie przerwy w pisaniu. Nie zaliczam się do tych wspaniałych Mistrzów Pióra, ale każdy autor może mieć dół wenowy - jakkolwiek by nie patrzeć, naprawdę istnieje taki potwór. Są dni, gdy ciężko się pisze, ale ostatnie miesiące... Cóż, chyba jest to wynikiem stylu, w jakim musiałam pisać licencjat. Haha, ten rozdział wyglądał jak kobieta po przejściach - początek okej, a potem naszpikowany jakimiś definicjami i mój Ariel raczy wiedzieć, czym jeszcze. Ale! Nie, żebym nic nie robiła. Ariel okazał się wspaniałym Wenem i mi pomagał. ;) Dlatego, Panie i Panowie, mam ładnie opracowany plan na to opowiadanie oraz co najmniej dwa kolejne, które już były w planach, aczkolwiek zarysowane ledwo co.
Są tu też osoby, które już zdołały polubić Keia - miałam zrobić z niego parszywego skurkozjada, ostatecznie jednak ostudziłam emocje. Bad boyem będzie, owszem, ale nie na tak wielką skalę. ;P
Taaak... Co jeszcze? Niedługo powinien pojawić się one shot. I... ten... Nie bądźcie zdziwieni innością tego, co napiszę, bo mam wenę na wszystko, co słodkie i kochane xD Dlatego jeśli ktoś z Was namiętnie rozczytuje się z mangach z misiastym ukesiem z charakterkiem, który ostatecznie mięknie nad samyczym seme, niech będzie gotowy na coś takiego w druku. xD To nie moja wina. To wina wszystkich shounenów i tyle. xD
Odpowiedzi... Dziś chyba do wszystkich. ;) Bardzo dziękuję za życzenia, gratulacje i doping. xD Wiadomo, że podtrzymywały mnie na duchu, a najbardziej wiara we mnie, że pomimo przerwy, wciąż jesteście. No i dziś weszłam w statystki, a tam, co? xDD W niedziele najczęściej zaglądacie! Haha xD I za to Was kocham. xDBędę nadrabiać. Przyszły tydzień jest spokojny (panie Boże daj!).
Na dół wenowy też nie mam co wyłącznie zwalać winy. Złożyło się kilka czynników - od problemów z pracą, bo nagle, po napisaniu jej okazało się, że mam wszystko przekształcić według konspektu, który robiłam półtora roku temu, a nie dwa miesiące przed ukończeniem licencjatu, przez wkuwanie do egzaminów (wcale nie łatwych --' Do tej pory mam głupawkę, gdy pomyślę, że gramatyka historyczna jest za mną) po śmierć dziadka, kilka pogrzebów w dalszej rodzinie, potężnej alergii na komary (jak co roku) i remoncie w pokoju. Od połowy czerwca po prostu wariatkowo na kółkach. Ale już (odpukać), jest okej. xD
Niewątpliwe chciałam dodać coś jeszcze... Nieważne. Dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że dalej będziecie. Zacznę powiadamiać chyba od następnego rozdziału, kiedy ruszę z Waszymi blogami. ;)
Dobrej nocy, hehe xD
Zapraszam do czytania i dziękuję... za każdy przejaw sympatii i wsparcia. :* Dedykuję Wam ten rozdział. ;)
--------------------------------------------------------
„Poznanie – ▪ zdobywanie
wiedzy o czymś/kimś, ▪ zawrzeć z kimś znajomość ▪ przedstawienie kogoś komuś.”
„Wypadek – ▪ nieszczęśliwe wydarzenie, ▪ niepowodzenie ▪ nieszczęście
wynikłe z siły wyższej.”
Nawet najdrobniejsze przeżycie może stać się
źródłem kolejnych, bardzo ważnych w życiu wydarzeniach mających bardzo istotne
wyniki. Popełniony przypadkiem błąd jest pechem samym w sobie, ale z
perspektywy czasu staje się błogosławieństwem.
„Niewiadoma - ▪ coś,
co trudno jest przewidzieć, ▪ cos nieznanego i tajemniczego, ▪ taki, którego
rozwiązania nie jest się w stanie spodziewać.”
Sterylnie białe pomieszczenie nie było wyposażone
w sprzęty inne niż potrzebne do sesji zdjęciowych. Liczne statywy, lampy, płytki
aluminiowe trzymane przez asystentów ulokowane były w tylnej części pokoju.
Wolna przestrzeń podłogi okryta była dobrze przymocowanym prześcieradłem.
Dzięki temu liczni pomocnicy mieli swój kąt do przygotowania odpowiedniego
makijażu, czy wprowadzenia ogólnych poprawek stylizacyjnych.
Obiektywy kilku profesjonalnych aparatów
fotograficznych skierowane były idealnie w stronę najważniejszej w środowisku
modelingu pary bliźniaków. Obydwoje
stosunkowo niedawno rozpoczęli przygodę z pozowaniem, od najmłodszych lat będąc
dziecięcymi idolami popularnych seriali. Do obecnego interesu wkręcili się dzięki
niewielkiej pomocy wpływowego ojca, który delikatnie pchnął ich w dobre ręce, aby
nowy świat otworzył się przed nimi.
Podwójnemu kliknięciu mechanizmu aparatu
fotograficznego towarzyszyło westchnięcie ulgi
ze strony mężczyzny robiącego zdjęcia. Wolną ręką przeczesał w tył kilka
pasm falujących włosów, które, jako że był artystą, wiązał niedbale, ale z
zamysłem ukazania twórczego siebie. Pomimo kilku godzin pracy w jego oczach
błyszczały pełne pasji iskry. Bracia wybrali go spośród całej gamy prestiżowych
i bardziej znanych fotografów. Doszli do wniosku, że skoro zaczynają od
podstaw, to i osoba, od której zależeć będzie rozwój kariery, powinna dojrzewać
z nimi i nie żałowali swej decyzji.
Początki dla Suzukiego Tozawy nie były łatwe. Nikt
nie chciał podejmować współpracy z żółtodziobem i niemal na wstępie skreślali z
listy kandydatów na miejsce fotografa. Irytowało go to, bo jak miał zdobyć
doświadczenie, skoro stale go odtrącano? Gdy pewnego dnia zadzwonił telefon, a
po odebraniu okazało się, że ma do czynienia z asystentem Taizo Irie,
zaniemówił. Wielokrotna prośba o odpowiedź, zwłaszcza ostatnia, nieco
głośniejsza i delikatnie zniecierpliwiona, zdołała wyrwać Suzukiego z szoku.
Uwieziony w krtani głos odzyskał brzmienie i odkąd mężczyzna potwierdził, że
następnego dnia zjawi się punktualnie na rozmowę z Taizo, ani przez moment nie
żałował podjętego wyzwania. Pomimo trudności jak dziś, gdy nawet przy włączonej
klimatyzacji powietrze niemal dusiło, cieszyła go każda chwila, w której mógł
wydawać polecenia zmian póz.
Przeglądając ostatnie zdjęcia zastanawiał się, czy
zastosować zmiany barwy na czerwienie i granaty z blaskiem fioletu, czy jednak
pozostać przy sepii. Tematyka ujęć miała być utrzymana w stylu lat
dwudziestych. Charakteryzacja pasowała, ale wisienką na torcie stanowiły
dodatki skomponowane w specjalnym programie.
- Dobrze sobie radzisz.
Na ramieniu Suzukiego spoczęła dłoń Irie. Ten,
choć ostatnio mocno przygaszony, dziś prezentował się wyjątkowo pozytywnie.
Uśmiechnięte oczy pieczętowały dobry humor, który dotychczas miał wiele do
życzenia.
- Na dzisiaj kończycie, prawda? – Nie wycofując
ręki, stanął obok fotografa, spoglądając na dwóch modeli. – Chciałbym wam kogoś
przedstawić. – Nieznacznie odwrócił
głowę w lewą stronę, wzrokiem przywołując stojącego za nim chłopca. – To jest
mój syn, Yukio.
Onieśmielony nastolatek stanął nieco z tyłu, nie
zapominając o delikatnym skłonie na powitanie. Nie był przeciwny takiej formie poznawczej, ale wciąż miał wrażenie, że pokazanie go światu jest jeszcze
zbyt wczesnym pomysłem. Mimo tego podporządkował się i teraz bezradnie wbijał
ciemne tęczówki w parkiet jasnego pomieszczenia. Krępowało go także ciche
szemranie ludzi zgromadzonych dokoła, jak i cisza tych, do których bezpośrednio
kierowana była informacja. Mijające sekundy wyciskały róż na jego policzkach. Czuł
się niezręcznie i tylko obecność ojca dawała mu cząstkową ostoję i wsparcie.
- Łoł, szefie! Nie spodziewałem się, że z pana
nasienia może wyrosnąć takie dorodne jabłuszko. – Ostatnie, wymruczane sylaby
przeszły w jęk bólu. Stojący przed Keiem brat niezupełnie pochwalał jego dosyć
specyficzne podejście do życia, co wyraźnie oddał w postaci uderzenia. Będąc
nieco przed nim mógł jedynie zwinąć pieść i lekko szturchnąć go w ramię,
posyłając jedno ze znaczących spojrzeń.
- Powstrzymał byś się czasem. – Doskonale wiedział
o wybrykach bliźniaka, dlatego coraz częściej miał ich dosyć. Zupełnie nie
zareagował na rozłożone dłonie Keitou i jego pytające, nieco zirytowane
spojrzenie. Zdecydowanym krokiem podszedł do Yukio i odwzajemnił jego
wcześniejszy gest. – Nazywam się Raitou Shigeru, a to mój brat Keitou – wskazał
kciukiem za siebie – moja gorsza, nieznośna połowa. – Uśmiechnął się
nieznacznie, gdy nastolatek spojrzał ponad jego ramieniem, najpewniej
zaabsorbowany reakcją starszego z bliźniaków. Nie musiał się odwracać, by
wiedzieć, że brat zakrywa oczy rękoma w udawanym płaczu.
Taizo lubił przebywać w towarzystwie tej dwójki –
zwłaszcza, że różnili się od siebie bardziej niż ogień i woda. Byli niezwykle
inteligentni, pokazując to podczas swych słownych bitew, gdy jeden próbował
skłonić drugiego do spokojniejszego trybu życia, podczas gdy ten umiejętnie
podejmował walkę, wysuwając argumenty na temat młodego umierania, bo starość
już nastała. Z chęcią zostałby dłużej, ale musiał zająć się synem. Postanowił
nieco wdrożyć go w swoją pracę, a jednocześnie spędzić czas na rozmowach. Minął
już tydzień, a chłopak jeszcze nie zapisał się do żadnej ze szkół. Razem z żoną
doszli do wniosku, że nie będą naciskać Yukio, by uczęszczał do prywatnej
placówki, jednak wszyscy uznali, że najlepiej będzie, gdy nastolatkowi zostanie
przydzielony jeden ochroniarz – przynajmniej na początek, zanim dziennikarze i
nauczyciele przyzwyczają się do tego, by traktować chłopca jak równego innym
uczniom.
- Uwielbiam wasze tragikomedie, ale, o ile Suzuki
pozwoli – złożył dłonie na kształt spłaszczonej piramidy, celując opuszkami
palców w fotografa – ukradnę go na kilka godzin, by pomógł mi oprowadzać
Yukiego po całej firmie.
Keitou machnął ręką w powietrzu. Robił to wówczas,
gdy chciał zwrócić na siebie uwagę, co dla nieprzyzwyczajonego do tego typu
rzeczy nastolatka było niczym lep na muchy.
- Ja też to mogę zrobić. Niby dlaczego... Ała! – Z
premedytacją oddał kuksaniec nieco mniejszemu bratu. – To już drugi raz!
- Dopiero. – Rai odbierał kurtkę od jednej z
pomocnic stylistek, zupełnie nie przejmując się złością bliźniaka. – To, że
skopałeś mnie i pierwszy przyszedłeś na świat nie oznacza, że wepchniesz się
przed innych.
- Dobry Lordzie... Co cię dziś ugryzło? – Owszem,
nie stronił od zabaw, próbował już wszystkiego, ale był młody. Wolał żyć dniem
dzisiejszym, niż martwić się o jutro i o ile brat zawsze był w miarę zrzędliwy,
tak ostatnimi czasy mocno dawał mu w kość. Wielokrotnie powstrzymywał
najbardziej cięte uwagi, które cisnęły mu się na usta i teraz niewiele
brakowało, by wreszcie pękł. Powstrzymało go jednak spojrzenie brata, które
mówiło mu tak wiele i zarazem zmieniało w spokojnego i współczującego. Ogromne
oczy dały radę zmieścić wiele smutku. Kei nie rozumiał, jak można zakochać się
w kimś i żywić tak silne uczucia przez kilka lat z rzędu, nie wiedząc, co
dzieje się z obiektem westchnień. – Ile to już minęło? Pięć lat? Dałbyś już
spokój. – Dobrze wiedział, że nie zdoła przekonać Rairtou, ale w chwilach, gdy
nad młodszym bliźniakiem zbierały się czarne chmury, zrobiłby wszystko, by ten
wreszcie zapomniał. Nie był zły, nie chciał, by Rai się zadręczał, ale żadne
środki nie przyniosły efektu. Kiedy Taizo wraz z synem i Suzukim oddalili się
na tyle, by nie słyszeć ich rozmowy, spróbował jeszcze czegoś. Złapał czarną,
skórzaną kurtkę i pospieszył za bratem, który, choć wyszedł wcześniej, czekał
na niego przy drzwiach. – Słuchaj... – skinął mu w podzięce za przytrzymanie
klamki, gdy wkładał ramię do rękawa. – Idę na imprezę do „Hoshi no ridatsu”.
Będą panienki... ale to dla mnie. – Pominął milczeniem prychnięcie brata. – I panowie.
- Nie...
- Rai, słodki kretynie, nie daj się prosić.
Odprężysz się, rozładujesz emocje i może wpadnie ci do łepetynki genialny
sposób odnalezienia tamtego królewicza, co? – Wyprzedził chłopaka i stanął
naprzeciwko niego. Nauczył się rozróżniać nastawienie brata, kiedy ten wahał
się, ale zakładał maskę obojętności. Niestety, tym razem już zauważył, że nie
ma szans na zmianę zdania. – Dlaczego aż tak się upierasz? Chcesz zachować dla
niego nietykalność, czy coś?
Młodszy z bliźniaków rozejrzał się wokół, choć
wśród tłumu raczej nikt nie mógł usłyszeć całej treści wypowiedzi.
- Głośniej, wiesz? Bo pieprzeni paparazzi już nie
dość dostarczyli nam rozrywki – warknął, wymijając chłopaka. Dodatkowo potrącił
go barkiem, odchodząc szybkim krokiem. Miał prawo się wściekać po tym, co
dziennikarze zamieścili w wielu brukowcach. Drobna rzecz, ot krótka wymiana
zdań dwóch ochroniarzy rozmawiających o kolejnym „pięknym chłopcu do
towarzystwa w domu Pana Shigeru” przyniosła lawinę domysłów i szereg wpisów na
plotkarskich portalach o tym, że człowiek tak wypływowy wybiera tylko najlepsze
kąski. Prawda, jakkolwiek brutalna, nie mogła wyciec poza mury rezydencji,
dlatego tak wiele kosztowała naprawa wizerunku i sprostowanie, co do tego, iż
to bliźniacy sprowadzają kolegów z zawodu modelingu.
Keitou skrzywił się, przypominając sobie treści artykułów. Nie potrafił też zapomnieć widoku jakiegoś
niewiele młodszego chłopaka obsługującego jego ojca, ale starał się wyprzeć ten
obraz ze świadomości i spróbować swojej szansy. Zaliczanie kilku barów w ciągu
jednej nocy miało także drugie dno – choć na pierwszy rzut oka było to ciężko
dostrzec, Kei był wrażliwym, młodym mężczyzną, któremu zachowanie ojca
sprawiało ból i zawód. Dlatego też uciekał w alkohol, aby choć w nocy nie
musieć myśleć o tym, co dzieje się za ścianą jego pokoju.
Pomijając wyjazdy w
różne części świata, kiedy znana marka perfum, bielizny, czy innych,
przyciągających kobiety gadżetów organizowała konkursy na twarz danego
produktu, bliźniacy zazwyczaj pozowali na terenie obecnie zamieszkiwanego
miasta. Tokio lubiło debiuty, a chłopcy szybko odnaleźli się w nowej sytuacji. Raitou miał inne powody do tego, by przywiązać się do tego miasta. Od czasu nieszczęśliwego wypadku w jednym z budynków przygotowanych do pokazu,
podczas którego uratował z pożaru duszącego się dymem chłopaka, nie mógł
przestać zadręczać się tym, że nie zaangażował się na tyle, by sprawdzić jego
stan zdrowia. Nie był wówczas kimś znanym, a sprawę komplikował fakt tego, iż
nieznajomy był zabawką jego ojca. Kei rozumiał brata, ale uważał, że najlepszym
wyjściem byłoby przebywanie wśród ludzi, zwłaszcza, że wypadek miał miejsce
nieopodal ich obecnego miejsca pracy. Wielokrotnie tłumaczył bliźniakowi, że los bywa
przewrotny i może akurat pomógłby w ponownym spotkaniu, ale młodszy chłopak nie
chciał o tym słyszeć. Wolał zaszyć się w domu i poszukiwać wzmianek o tamtym
zdarzeniu. Jak dotąd nie udało mu się odnaleźć danych osób poszkodowanych,
jednak jedna z lokalnych gazet ujawniała informacje dotyczące śmietanki
towarzyskiej, która zebrała się w jednym miejscu. Zastanawiającym faktem było
to, jak szybko wycofano nakład egzemplarzy z tego dnia, a inne gazety uparcie
pomijały szczegół zauważony przez amatorów. Jak wynikało z relacji dziennikarza,
który przebywał w budynku podczas pokazu, najważniejszym gościom towarzyszyło
kilku pięknych, specyficznie ubranych chłopców. Nietypowość leżała w niemal
cosplayowych strojach, w których, jak Raitou zdołał się już dowiedzieć,
specjalizowały się wyłącznie host kluby. Problem leżał w masówce tego typu
miejsc. Głupotą byłoby przeszukiwanie każdego budynku, gdyż tak elitarne
placówki ceniły sobie prywatność. Gdyby tylko rozeszła się plotka, że ktoś
poszukuje jakiegoś hosta, a zwłaszcza nastoletni dzieciak, mogłoby zrobić się
nieprzyjemnie. Raitou może i chciał odnaleźć chłopaka, któremu pomógł wydostać
się z płonącego budynku, ale nie chciał, by przez jego nadgorliwość ucierpiał
ojciec. Mimo wszystko, znając rodziciela i jego drobny sekret, z którym
zapoznał go brat, od razu domyślił się, że cudem zdobyta notka nie kłamie.
Nie mogło być mowy o pomyłce – na pokazie mody
największe szychy przyprowadziły swoich kochanków. Chłopak wolał nie myśleć,
jaki był tego cel. Cieszył się tym, że ojciec miał na tyle przyzwoitości, by
przygotować miejsce dla synów w niższej loży. Nie przypuszczał, że pod koniec
pokazu któryś ze sponsorów, zadowolony z perspektyw zarobku na projekcie ubrań
i już mocno podpity odpali niewielką racę. Porozwieszane wokół woale i szarfy
zajęły się zaprószonym ogniem jak zapałka. Gdyby nie przywiązanie do ojca,
Raitou nie pofatygowałby się do niego, sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Dopiero z perspektywy czasu zaczął dostrzegać w swym zachowaniu wariactwo z
korzyścią. Raca niewiele minęła się z miejscem, w którym przebywał starszy
Shigeru. Ogień pożerał łatwo palące się materiały wytwarzające chmury dymu. Gdy
dziewiętnastoletni wówczas chłopak wbiegł po schodach, panikujący towarzysze
jego ojca już opuszczali lożę. To jednak go nie uspokoiło, gdyż w małym tłumie
osób nie dostrzegł tego, po kogo przyszedł. Pomimo nacierających na niego ludzi
parł do przodu, aż w końcu znalazł się przy drzwiach. Ktoś krzyknął mu, by uciekał.
Inny złapał za ramię, tłumacząc, że Sazano Shigeru już wyszedł, ale on sam
musiał się o tym upewnić. O słuszności decyzji przekonał się wówczas, gdy do
uszu doleciał mu krzyk wzywający pomocy.
- Tam
ktoś jeszcze jest! – Z przestrachem w
oczach i dymem w płucach wpatrywał się w siedzącego na podłodze chłopaka.
Ostatni z uciekających odwrócił się tylko na
moment, patrząc na Raitou jak na wariata.
-
Przecież to tylko host – rzucił
zblazowanym tonem, aby chwilę później zbiec po schodach.
Nastolatek nie zastanawiał się dłużej nad dziwnym
tokiem rozumowania człowieka, który, podobnie jak ojciec, pozostawił na pastwę
losu niewinną osobę. Przystawiając rękaw do nosa, aby nie wdychać duszącego
powietrza, wszedł do płonącego już pomieszczenia. Wcześniej zlokalizowany przez
niego chłopak wciąż siedział najbliżej źródła ognia. Z obecnej odległości Rai
mógł już precyzyjnie stwierdzić, dlaczego tak jest i przeklął głośno, czując
beznadziejność sytuacji. W niczym nie pomagało mu mętne spojrzenie uwiezionego
chłopaka, którego przeguby i kostki opinała metalowa obręcz z łańcuszkiem
przytwierdzonym do ściany. Jasna koszulka, teraz osmolona i spocona przyklejała
się do drżącego ciała.
- Pomóż...
proszę...
Raito nie musiał się zastanawiać kilka razy, aby
podjąć decyzję. Szybkim ruchem ściągnął z siebie marynarkę i owinął nią dłonie.
Wątpił, by metalowe pierścienie łańcuszka nie zdołały się jeszcze zagrzać.
Pewnym krokiem podszedł do ściany, z którą złączona była płytka spajająca
żeliwo i złapał za dwa sznurki, które pozwoliłyby uwolnić ręce i nogi chłopaka.
Za pierwszym razem nie poszło dobrze. Śrubki poluzowały się, ale niewiele.
Drugie szarpnięcie przyniosło większy efekt. Rai zaparł się nogami i pociągnął
mocniej. Chwilę później słychać było zgrzyt wyrywanego kawałka metalu ze
ściany, a nastolatek zatoczył się, próbując złapać równowagę. Nie miał jednak
czasu na triumf, gdy bordowa kotara spadła na niego z góry. Jątrzący się
materiał oparzył mu plecy. Pospiesznie zrzucił go z siebie i podszedł do na w
pół przytomnego chłopaka, pomagając mu wstać. Ostrożnie objął jego plecy,
wsuwając dłoń na żebra, lewą ręką podtrzymując opadającą głowę nieznajomego.
Dopiero, gdy znaleźli się w połowie drogi na dół, uderzył chłopaka w policzek,
chcąc na jakiś czas utrzymać go przy świadomości. Gdyby nie ciągnące się za
nimi łańcuchy, byłoby im o wiele łatwiej iść, ale nie było czasu, by szukać
jakichkolwiek pomocnych narzędzi, które otworzyłyby zamki.
- Dziękuję.
Raitou, skupiony na stopniach, nie zwracał bacznej
uwagi na towarzysza, myśląc, że ten nałykał się zbyt wiele dymu, by móc
swobodnie rozmawiać, dlatego zdziwił się, słysząc zachrypnięty, ale ładny głos.
- Nie
dziękuj – stęknął, pokonując ostatnie metry dzielące go od wyjścia
ewakuacyjnego. Palił go wstyd spowodowany haniebnym występkiem ojca. Miał
jedynie nadzieję, że chłopak nie słyszał jego nazwiska. – Zaraz ktoś na pewno cię opatrzy. – Łakomie nabrał w płuca świeżego
powietrza, poprawiając osuwającego się towarzysza. Po pierwszym szoku wywołanym
wydostaniem się na zewnątrz zdołał odejść od drzwi i z całą mocą oprzeć się o
chłodny mur budynku. Wiedział, że to niebezpieczne, ale ciężki wysiłek i
niedogodne warunki nie pozwoliły mu na nic więcej prócz to i zamachanie do
stojącego nieopodal strażaka. Dopiero, gdy miał pewność, że został zauważony,
pozwolił sobie na zlustrowanie opartego na nim chłopaka. – Już jest dobrze. – Pozwolił organizmowi na rozluźnienie,
uśmiechając się do siebie. – Ktoś zaraz
zabierze cię do szpitala. – Kątem oka dostrzegł nadbiegających
sanitariuszy. Teraz, gdy sytuacja była w miarę stabilna, mógł poświęcić nieco
czasu trzymanemu chłopakowi. Jasnobrązowe włosy nieznajomego łaskotały go w
policzek, więc zaczesał je w tył. Ze zdziwieniem odkrył różnice wzrostu. Gdyby
nie to, że trzymał się prosto, a tamten uginał nogi ze słabości, sięgałby mu do
poziomu oczu.
Mruczący pod nosem chłopak uniósł głowę do góry,
otwierając wciąż szczypiące go powieki. Jasne światło dnia podrażniło wrażliwe
spojówki, ale nim nadbiegający pielęgniarze przenieśli go na nosze, zdołał
zapamiętać twarz wybawiciela.
Raitou zastygł w bezruchu, czując się tak, jakby
ktoś zamroził w nim poszczególne organy. Nigdy nie potrafił znaleźć w innym
człowieku czegoś, co zafascynowałoby go na tyle, by powtórzyć spotkanie, a
teraz, na tyłach płonącego budynku doświadczył silnego uczucia, które
podpowiadało mu, że nastąpił przełom. Przepiękne, mądre oczy w kolorze czystego
morza nie należały do dziewczyny, a do młodego, aczkolwiek przystojnego
mężczyzny. Przypomniały mu się wówczas słowa znajomego ojca: „Przecież to tylko
host”. Wiedział, że taka osoba musi być piękna, by wabić klientów, ale te
oczy... Były takie autentycznie, wdzięczne, takie... dobre, jakby dziękowały za
danie drugiej szansy. Wyglądały tak, jakby chciały coś powiedzieć, ale przez
gardło nie przecisnęło się żadne wyjaśnienie, prócz podziękowania i kilku słów,
których sens zawierał się w nieopisanej uldze, iż chłopcu nie przyszło zginąć w
tak głupi sposób.
Od tamtej pory nie było tygodnia, by morskie oczy
nie nawiedziły snów Raitou. Teraz okazało się, że robiły to też na jawie, gdyż ze zdziwieniem odkrył, że na pieszo pokonał
drogę do domu. Wspomnienia znów zalały go wielką falą. Wiedział jednak, że to,
co poczuł pamiętnego dnia do nieznanego mu wcześniej chłopaka, nie mogło być
zwykłym zauroczeniem... Nie, gdy trwało już pięć lat. Owszem, uważał siebie za
dziwaka i rozumiał brata, gdy ten wbijał mu do głowy, że powinien wyjść,
zabawić się, poszukać kogoś. Ale on nie potrafił zapomnieć... Te oczy go
prześladowały! Ponadto nie mógł oprzeć się wrażeniu, jakie otaczało
nieznajomego. Ilekroć o tym myślał, tym bardziej był pewien, że skądś zna tę
osobę, widział ją już gdzieś, ale na pewno nie w host klubie. Może brat
przyprowadził go do domu? Wielokrotnie miało miejsce coś takiego, więc mogło to
być prawdą... Mimo wszystko Rai nie był do końca przekonany. Pamięć wzrokowa
była jego atutem, dlatego miał jakiś obraz kochanków przewijających się przez
dom. Ha, a może osobnik, któremu pomógł, faktycznie znalazł się w jego domu,
ale dzięki ojcu?
- Nie... By to szlag! – W nerwach zatrzasnął z
hukiem drzwi frontowe, ciskając w kąt obuwie. Początkowo planował kontynuować
poszukiwania, ale teraz nie miał do tego głowy. Z rezygnacją spojrzał na
posłane łóżko, by po chwili rzucić się na nie, przyciskając poduszkę do głowy.
Skoro nie mógł sobie przypomnieć, gdzie już widział twarz młodego mężczyzny o
morskich oczach, przynajmniej ujrzy ją we śnie.
W tym samym czasie jego brat bliźniak skręcał w
boczną uliczkę. Doskonale znał wszystkie skróty prowadzące go nocnych klubów,
ale wczesna pora wykluczała wypuszczenie przyzwoitego narybku przystojnych i
chętnych na przygody młodzieńców. Musiał udać się nieco dalej, polegając na
polecających to miejsce znajomych. Skoro jego ojciec korzystał z usług pięknych
hostów, to czemu on nie miałby? Spróbował raz, drugi, kolejny i domy publiczne
nie wydawały mu się już tak interesujące jak kiedyś. Rozumiał ich czar, ale
atmosfera panująca w klubach była na innym, lepszym poziomie. Zresztą miał już
kilku swoich ulubieńców, których nie mógłby zawieść.
Z zza zakrętu wyłonił się szereg różnobarwnych
domów rozświetlanych neonami nawet w dzień, jakby cały czas kusiły do tego, by
do nich zajrzeć choć na chwilę. Kei mijał je ze średnim zainteresowaniem,
przyglądając się kilku nowym lokalom. Interes rozwijał się prężnie i choć kluby
wyrastały jak grzyby po deszczu, żadni właściciele nie narzekali na zastój
interesu. Największe zyski i tak od dawna przynosił „Hoshi no ridatsu” –
niejaki ojciec hostingu, jednak o jego rozwoju decydowała renoma, z którą
liczył się każdy właściciel podobnego przybytku. Tutaj też zmierzał Keitou.
Miał nadzieję, że recepcjonistka szybko wyszuka mu kogoś silnego i z pasją, bo
przez ciągle narzekającego brata miał niemal wisielczy humor.
- Host już czeka na pana.
Kei odwrócił spojrzenie od widoku ulicy za oknem,
skupiając wzrok na młodej dziewczynie w bordowej garsonce. Umiejętnie rozłożone
falbany na przedzie białej, wsuniętej w spódniczkę bluzki uatrakcyjniały
niewielki biust, ukazując jego skrawek dzięki odpiętemu guzikowi. Egzotyczna
uroda i jasne włosy do szyi wyróżniały są spośród wielu pracujących w klubie
kobiet, aczkolwiek Keitou nie widział w niej obiektu zainteresowań. Wstał z
zajmowanego przez kilka minut fotela dla gości i uprzejmie skinął głową,
dziękując za szybkie załatwienie zamówienia. Zanim ruszył w kierunku schodów,
odebrał od niej klucz do wynajmowanego pokoju. Dopiero, gdy znalazł się na
pierwszym piętrze spojrzał na numer, ze zdziwieniem notując, że powinien udać
się do pomieszczenia z łaźnią. Przez całą drogę zastanawiał się, dlaczego skierowano
go akurat w to miejsce, skoro jak do tej pory najważniejsza dla niego była
osoba, z którą się zabawi. Pokój nie grał roli – w końcu nie był w hotelu. Kiedy
jednak naciskał na klamkę, wzruszył ramionami. Przywitał go łagodny półmrok i
wyraźny zapach mocnych, męskich perfum. Przekroczywszy próg rozejrzał się po
jasnożółtych panelach zdobiących ściany ogromnej łazienki – jedynego pomieszczenia
prócz niewielkiego ganku. Względna cisza przerywana szumem wody zadziałała na
niego powątpiewająco, dlatego, gdy niespodziewanie został przyparty do drzwi,
które napastnik pospiesznie zaryglował, natychmiast lokując zainteresowanie na
usta Keitou, chłopak krzyknął krótko, tłumiony mocnym pocałunkiem. Jeśli do tej
pory uważał, że być może nastąpiła pomyłka w jego zamówieniu, właśnie przekonał
się, że wszystko się zgadza. Bez oporów pozwolił się zdominować, oczekując interesujących
przeżyć od niewątpliwie nowego, atrakcyjnego hosta.
Bliźniacze
więzi stanowią bardzo przydatny element w życiu rodzeństwa. Kiedy jedno szuka,
drugie nieświadomie może robić to samo, choć jeszcze o tym nie wie.
Los lubi
zataczać koła, sprowadzając na wielu los tych, którzy doświadczyli już danego
zdarzenia. Nie przewiduje jednak tego, że ludzie są różni i zamiast
nieśmiałości, szybko wykonają kolejny krok, choć przyczyna jeszcze nie została
wyjaśniona.
Tak bardzo tęskniłam, cieszę się, że wróciłaś ^^
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście był dobry xd Wkradło się parę literówek, ale to także moja zmora xd Podobają mi się postacie bliźniaków. Fajnie, że mają tak różne charaktery. Nie wiem, co mam jeszcze napisać ;p To przez tą radość, że wróciłaś ;p
Dużo weny ^^ A no i końcówka bomba! :D
Akemiś! W końcu wróciłaś, jak się cieszę! I oczywiście lekki ochrzan bo dla mnie zaliczasz się do tych mistrzów pióra! I zgadzam się z Chikusho odnośnie bliźniaków. Chciałabym mieć takich starszych braciszków, nudno by raczej nie było.
OdpowiedzUsuńAj warto było czekać na rozdział tyle czasu!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim cudownie że wróciłaś.
Nie masz pojęcia jak sie martwiłam i wręcz zawalałam pytaniami Luanę co się z Tobą dzieje he he ;)
Na szczęście jesteś już wśród nas i aby jak najdłużej;)
Rozdział ciekawy, chociaż wydaje mi się bardziej opisowy niż obfitujący w akcje.
Mi sie podobał.
I ta końcówka.
Ciekawa jestem co z tego wyniknie dalej ;)
Naprawdę brakowało mi tego opowiadania i nie zapomniałam o Tobie;d
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy aby nie tak długo ;)
Kocham Was, wiecie? :* xDD
OdpowiedzUsuńTeraz już wiemy ;*
UsuńJest niwy rozdział, jest nowy rozdział, łiiii :D
OdpowiedzUsuńNa początek przypomnę, że zmieniłam nick z Peszek na Czarny Kruk (nie pytaj skont ten pomysł, bo sama tego nie wiem XD).
Rozdział jest wyraźnie inny od poprzedniego, czuć, że pisałaś go swobodniej i mniej hm... technicznie?! Nie wiem jak to nazwać ale tak to czuje. Może dlatego, ze jesteś już po licencjacie? Właśnie!!! Serdeczne gratulacje,coś niesamowitego :D
W tekście jest mały błąd, gdy Yukio się kłania Suzuki (mogę napisać, że już go bardzo lubię, a zresztą po co się pytam jak i tak już napisałam). W tekście jest słonie, zamiast skłonie, dlatego rzuciło mi się to tak w oczy ;)
Odniosłam wrażenie, ze Kei jest hetero na początku, a okazało się, że to gej... może ja coś źle odczytałam? Pewnie tak XD Znając życie, nasz zaginiony host właśnie się odnalazł, no mam racje, mam? Bo ja myślę, że tak.
U mnie, rozdział od jakiś dwóch miesięcy, sterczy w zeszycie i nie chce się dać przepisać. Naprawdę! To nie moja wina... no może w jakiś osiemdziesięciu procentach XD Ale na serio, muszę się wreszcie za to zabrać, raz a porządnie...
Nowy one shot? Super! Powiem Ci, że w prawdziwym świecie nie przepadam za taka słodyczą, a gdy przychodzi to czytania to nie mogę się od tego oderwać, po prostu zaśliniam klawiaturę monitora/komórki :)
Wyściskaj Ariela za wspaniały rozdział )
Dużo czasu, weny i chęci do pisania ;D
Zaglądałam co jakiś czas sprawdzić czy jest coś nowego i wgl, w pewnym momencie zaczęłam się na serio martwić, ale dobrze że już jesteś i jest nowy rozdział hehehe może trochę późno, ale gratuluję sukcesu :) Ja też swoje mam już z głowy, maturka przyzwoicie zdana, jedynie zawodowy jest problemem, ale na tym aż tak mi nie zależy heh, ale jak na złość chęci to pisania brak, pomysłów jest mnóstwo i na nowe parki i do opek, ale w tym gorącu po prostu się nie chce -.-
OdpowiedzUsuńTeraz się dopiero skapnęłam, że dodałaś nową postać O.O Fajny ;p A czytając rozdział przypomniałam sobie o moim opku z k-popowcami, które chyba zawieszę na jakiś czas, za dużo się dopatrzyłam nieścisłości w planie historii muszę poprawić, przemyśleć na nowo i wgl by móc pisać dalej.... pytanie kiedy ja to zrobię, skoro mam takiego lenia? XD
A tak swoją drogą w banerku bloga czy jak to nazwać masz twarz Kevina z moich ukochanych U-kissiów XDDD nie wiem czy to było zamierzone czy nie ale mi się fajnie zrobiło jak to zobaczyłam XD
Naprawdę podoba mi się to opowiadanie. :D Jest inne niż pozostałe. Bardziej dojrzałe. ^^ Strasznie mnie nim zaciekawiasz i już chciałabym wiedzieć co będzie dalej i czy Rai spotka swoje hosta w morskimi tęczówkami. I tak zastanawiam się czy czasem Kei nie spotkał się z morskookim. Tym to byś dopiero namieszała. :D
OdpowiedzUsuń"- Przecież to tylko host" Tu się wkurwiłam. To tylko host, co za debil. GRRRRRRR.
Polubiłam bliźniaków. I lubię bad boyów. ^^
Cieszę się, że znów piszesz. :*
Niestety, nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie zawarte pod poprzednim postem... rozumiem, że wobec tego dotychczasowa sytuacja Ci podpowiada?
OdpowiedzUsuńQ
(pomackamy.blogspot.com)
Coś mi się wydaje, że po dłuższej przerwie ciężko jest wrócić do cotygodniowego dodawania rozdziałów. Ale wierzę w Ciebie ***
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już wszystko zażegnane~! A ja zapraszam na szósty już rozdział do mnie: www.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com ^^
OdpowiedzUsuńZgadnij co! Tak! Zgadłaś. Nowy rozdział u mnie :) Zapraszam http://cityfools.wordpress.com/2013/08/14/rozdzial-11/
OdpowiedzUsuńPeszek vel czarny Kruk
Wróciła Akemi. i Lotos też wrócił <3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział... Taizo nie wstydzi się swojego syna i zapoznaje go z ludźmi z firmy... Bliźniacy są świetni i dobrze, że są od siebie tak różni....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Tak się cieszę, że wróciłaś. ^.^
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Od razu polubiłam obu bliźniaków. :3 Raitou i Keitou podbili moje serca.
Kyaa.. Pięknie opisałaś to, jak Rai uratował tamtego chłopaka. Będę wyczekiwać z utęsknieniem momentu, aż wreszcie go spotka. ^^
Taizo postąpił bardzo ładnie. Cieszę się, że Yukio ma takiego ojca.
Chcę więcej Suzukiego, bo zainteresowała mnie ta postać, a coś jej mało było w tym rozdziale. ^.^
No cóż, czekam na więcej. I naprawdę się cieszę, że powróciłaś do nas. ;*
Mam wrażenie, że nowy host może być tym niebieskookim, a teraz myśli, że K. to jednak R., który kiedyś mu pomógł... Nie wiem ile w tym prawdy, a Ty jak widzę, nie szczędzisz teraz ludziom czekania. Akemi, ja zaczynam mój 3 rok francuskiego, więc nie zostawiaj mnie samej z tym ciężarem!
OdpowiedzUsuń