piątek, 2 listopada 2012

64. Przestrzeń między magnesami.

26 lutego 2012
 

Witajcie, kochane Elfiaczki ;3 Nareszcie jestem. Rozdział byłby wczoraj, a raczej zostałby napisany, ale promowanie uczelni nieco się przeciągnęło i stąd opóźnienia. Dzis jedno zdanie o tym, jak Misiek powstał z... no nie z martwych, ale z niebytu, o. ;P

Odpowiedzi:

Aniołek - Lucek był w niebie - to też ciut rozwinę, ale dopiero w ostatnim, no może przedostatnim rozdziale. Relacje Daniela i Oriona będą skupiały się na dłuższym przebywaniu ze sobą, a to wszystko przez Kio xD I Lucka seniora ;P Mefi i Rafael? Hmm, ich już raczej nie będzie. W ogóle zapomniało mi się o Gabrielu i za tydzień muszę ich trochę rozruszać xP 


Oami - Serdecznie witam ;3 No właśnie... niezupełnie wyjaśniłam odrodzenie Miśka, dlatego dziś napisałam ciut o tym - dwa zdania? Jedno, ale wystarczające, mam nadzieję. Bardzo się cieszę, że tak uważasz ;3 Staram się nie zawieść nikogo i w miarę możliwości pisać małe sceny, o których wspominają Czytelnicy.

 

Akasha - Taak, dziadek ma słabość do Oriona xD Nawet załatwił mu fajną fuchę xD Kio i Baal oraz ich córeczka - to już dzisiaj ;P Szukałam odpowiedniego imienia, aż wreszcie sięgnęłam po elficki słownik. W końcu obydwoje są z tej rasy, prawda? ;P 


Koshiyo - Kamio - chyba się nie odmienia. Taki wyjątek? xD Co do Twojego pytania odnośnie zakochania się Lucyfera - to drugie. Zauroczyła go taka mała, słodka córeczka. Gdyby miał wybierać - choć do tego się nie przyzna - chciałby mieć parkę... i móc ją wychować, bo Orion szybko mu śmignął, ale archanioły i ogólnie anioły mogą mieć tylko jedno dziecko. Haha, zrobiłaś świetną reklamę Baalowi xD Specjalista... ojjj, jakby wpadł w złość spowodowaną głupota żołnierzy, którzy nie stosowaliby się do jego zaleceń... jesień średniowiecza gotowa. Baal załamałby ręce i od razu uciekłby, widzą problemy polskiego NFZ'u. xD Trzecia dziurka w uchu> Gratuluję ;3

 

Willowy - To jak Misiek ożył dziś zostało wyjaśnione... bardziej... chyba? XD Bynajmniej bardziej dosadnie o tym napisałam, bo ostatnio faktycznie nawaliłam. Naprawdę? Przeczytałaś w niecałe dwa tygodnie? Kurcze... to bardzo motywujące i budujące dla mnie ;3 


Neko - Muszę Ci podziękować za uświadomienie mi, że Kio może źle czuć się po porodzie i w głównej mierze połowa rozdziału powstała właśnie dzięki Tobie xD A nie miałam na niego pomysłu. Z tego też powodu dedykuję Ci go xD

 

Yaoistka^^ - Moja kochana wreszcie wróciła! Grunt, że jesteś, bo się zaczęłam martwić. Jak dobrze, że jesteś ;3 Hehe, dziękuję *kłania się i rumieni* Historia dobiega końca - jeszcze 2 rozdziały... tak mi się wydaje. Dwa,trzy, ale raczej dwa. Czekam na Ciebie ;3

 

Star1012 - Daniel martwi się tym, że nie może okazywać swoich uczuć. Takie gesty są na pograniczu opiekun-wychowanek. Tak, już pozostanie dobrze. Nie sugeruj się tym, że Kio dziś źle się czuje. Po porodzie nie ma innej opcji xD Odwalił więcej roboty niż Baal. :P


VetChan - Sam na sam Oriona i Daniela będzie za tydzień xD Dzisiaj za to dowiedzą się czegoś baardzo ciekawego xD A widzisz, o Michaelu i Lucku będzie w ostatnim rozdziale. Ba, musi być, bo w końcu to oni są cały czas głównymi bohaterami, choć zdaję sobie sprawę, że czasami wygrywali inni. Niemniej nie wyobrażam sobie zakończenia bez tej pary xD  Wiem, że szkoda - skoro nawet miałam betę od nich, z ich forum, to chyba mogli spojrzeć na mnie przychylniej? Nie warczeć i usuwać. A to, jaka tam jest twórczość, wiem, bo nie sposób zapanować nad ciekawością, czy może faktycznie byłam aż tak beznadziejna dla tego forum. Taaaak, udało mi się zapisać do tej babeczki, do której chciałam xD Mam taki troszkę zgryz, bo u niej można pisać, opierając się wyłącznie na literaturze polskiej... a myślałam nad tematem elfów (xD). O ile dziecięcą literaturę znalazłam, o tyle młodzieżowa i dorosła... no brak jej! Jest coś - Sapkowskiego, ale promotorka od razu zaznaczyła, że nienawidzi tego autora --' 


Alex - Ał... ja mam podobnie - kuzyni, jeżeli są, to daleko ode mnie i żonaci. A kuzynek przerost xD Oj zgadzam się! Kobiety to terrorystki i wymyślają najlepsze zbrodnie. Do tego robią tak, iż ciężko jest odnaleźć narzędzie zbrodni i je same... dobrze zacierają ślady. Serio, serio, nie naśmiewam się. Większość więźniarek zabijała podczas znienawidzonego przez kobiety tygodnia (raz na miesiąc xP). Ego Alexa powinno czuć się bardzo kochane ;3 Też byłam zdziwiona, co do NL... cóż, adminki nie przeforsuję. Hahah, Vet się nie ujawnia - to kobieta. Nie może pozwolić, aby w razie zbrodni szybko ją odnaleziono xD Dobra, jak tylko będę potrzebowała pomysłów - napiszę. Póki co przeczytaj odpowiedź do Vet - konkretnie chodzi mi o fragment z elfami. Może znasz jakieś książki...

 

Hansel - Kochana, ja nie mam czego wybaczać! Strasznie cieszy mnie fakt, że walczyłaś z komputerem i wygrałaś wojnę! xD Kij z komentowaniem - grunt, że masz narzędzie do wbijania na chomika i wspomagania się nim w nauce. Oj, ja wiem, co znaczy jego brak xD Daniela - no cóż, za wygląd też nie bardzo lubię, ale najbardziej spośród kilku pasował do Oriona xD A Bloga oczywiście zareklamuję, a sama zacznę czytać... w najbliższym czasie. ;P

 

Fusia - Niedobra chrzestna! Kochanie moje - każdy Czytelnik jest dla mnie ważny. Czy będę miała dziesięciu czy stu nowych, to każdego będę pamiętać i cieszyć się, że ze mną wytrzymuje. Buuu, Fusia mnie nie kocha! A ten... to napisz mi, tak szczerze - straciłaś serce do opowiadania, bo... bo piszę gorzej, czy... w sumie to nie wiem, jaka mogłaby być inna opcja.


Serdecznie witam Oami!

Chciałabym zareklamować bloga naszej kochanej HANSEL - NEVER FEAR SHADOWS Dopiero zaczęła swoją Twórczość, więc zachęcam do zagłębienia się w nowy świat. ;3

Zielona Strefa

Mam do Was prośbę - jeżeli znacie polskie książki (polskich autorów xD) o Elfach - literatura młodzieżowa i dorosła, byłabym wdzięczna za tytuły. Naprawdę... to bardzo pomogłoby mi w pracy licencjackiej.

Rozdział dedykuję Neko, która przypomniała mi o ważnej rzeczy - zmęczeniu poporodowym. xD

Serdecznie dziękuję Wam za tak liczne komentarze! Jest ich coraz więcej! Przepraszam też, jeżeli dziś nie skomentuję Waszych rozdziałów i nie powiadomię Was.

--------------------------------------------------------------------------------------------------



Rozemocjonowanie wybudzeniem Oriona i powrotem Michaela do życia unosiło się nad zamkiem jak pył z uaktywnionego wulkanu.
Baal od samego rana biegał od jednego do drugiego, sprawdzając poziom mocy młodego diabła oraz, czy archanioł nie ma powikłań po długiej absencji.

Baal
Koniecznie muszę wziąć dłuższy urlop. Pomimo zahartowanego ciała i przyjemności w tym, co i jak długo robiłem, zaczynało mnie to powoli przytłaczać. Nie zdarzyło się jeszcze, by w Piekle rozpętał się taki młyn! Problemy, owszem, miały miejsce. Przecież my, demony, nie zostaliśmy uwolnieni od trosk. Zmieniła się wyłącznie gwałtowna szybkość ich rozwiązywania. Sprawa komplikuje się w epicentrum moich prywatnych opresji, stawiając mnie w ciężkim położeniu. Kamio doskonale rozumiał powagę sytuacji i stale nalegał, iż powinienem poświęcić się pracy, jemu dając wolną rękę. Nie wątpię w niego, aczkolwiek po narodzinach naszej córki tylko głupiec i ślepiec nie zauważyliby osłabienia mężczyzny.
Medycy mieli urwanie głowy, a więc obecność każdego liczyła się na miarę złota, dlatego szczerze ubolewałem nad brakiem odpowiedniej opieki mojego kotołaka.
W żadnej mierze nie straciłem dawnej zadziorności, chociaż możliwość przypiłowania ostrych na co dzień szponów z całą pewnością mogła wchodzić w rachubę. Ponadto obciążony wysiłkiem organizm reagował inaczej na pewne rzeczy.
No dobrze... nigdy nie potrafiłem pojąć kłamstwa wychodzącego tak gładko z ust wielu ziemian, dlatego w tej chwili ja także muszę przyznać się przed samym sobą do prawdy... czy też braku pełnej zczerości – jak wygodniej nazwać mi ten stan. Pokochałem Kio całym skalanym grzechem sercem. Niejednokrotnie bez mrugnięcia okiem potrafiłem puścić w zapomnienie jego wady, skupiając się na walorach, aż nie tak dawno, ku memu zdziwieniu doszedłem do nieprawdopodobnych wniosków, jakoby elf miał ich więcej niż tych pierwszych. Na początku z trudem godziliśmy strony konfliktu, nie chcąc ustąpić, a nawet skacząc sobie do gardeł, a teraz robiliśmy to zasadniczo nagminnie, lecz w innych celach.
Zmieniliśmy się, to wiem.
Krótko, bo krótko, ale potrafiliśmy się rozgryźć, przewidując ruch tego drugiego, dlatego z duszą na ramieniu pokonywałem korytarze, ścinając zakręty jak tylko mogłem. Nie wysilałem się na czarne scenariusze – Kamio mógł wpadać na idiotyczne pomysły, urządzać wykłady dla dzieci, przekonując je o słuszności wybierania partnerów tej samej płci – za co porządnie oberwał – jednak szanował się, odkąd na świecie pojawiło się nasze dziecko. Jedyną skazą okazywało się jego wrodzone zamiłowanie do upartości i jeżeli sam nie zmusiłem go do wyznań, tak wolał zagryzać zęby, a nie mówić o gorszym samopoczuciu. Na nic zdawały się prośby i groźby, toteż brakowało mi już pomysłów, które rozwiązałyby niecierpiący zwłoki problem. Niekiedy trzeba postawić na swoje i z takim nastawieniem pchnąłem drzwi prowadzące do komnaty. Już od jakiegoś czasu zdecydowałem, aby Kio zamieszkał u mnie – zważywszy na okoliczności okazało się to dobrym wyborem.
 Muszę przyznać, że nie liczyłem na jakiekolwiek formy oszczędzania się ze strony kotołaka. Sierściuchy raczej szybko wylizują swoje rany, ale te uwięzione w formie człowieczej nie pozwalają na wytłumaczenie, że ich czas leczenia przebiega zupełnie inaczej.
Magicznie podmieniłem strój, pamiętając narzekania Kamio. Ile rzeczy jeszcze przyjdzie mi w sobie zmienić, nie wiem... a ja się na nie zgadzam bez skargi.
- Wróciłem. – za oknem zaczynało już ciemnieć, ale wciąż można było odróżnić kształty mebli, więc nie zdziwiłem się tym, iż w pokoju nie zostały zapalone lampy. Zaintrygowało mnie coś innego. Zazwyczaj tuż po moim wejściu Kamio porzucał swoje zajęcie, aby przywitać się mniej lub bardziej wylewnie. Następnie rozpoczynał półgodzinny maraton opowieści z tego, co robił przez popołudnie, aby w końcu przypomnieć sobie, że jestem głodny. Kiedy pierwszy raz ugotował obiad, długo wychodziłem z szoku. Jak później mi wyjaśnił, będąc samotnym strzelcem skazał się na niezależność, więc rola przyrządzającego posiłki stała się dla niego jak najbardziej odpowiednia.
Pchnięty niepokojem zajrzałem do naszej sypialni. Ten pokój akurat najmniej podejrzewałem, bo i po co zmęczony porodem elf miałby odpoczywać, jednak intuicja podpowiadała coś innego. Gdy wzrok padł na łóżko, odetchnąłem z ulgą, podchodząc bliżej.
Na zmiętym kocu dostrzegłem dwie osoby. Do tej pory nie potrafię zrozumieć dumy, kiedy tylko pomyślę o mojej córeczce. Choć jest jeszcze malutka i niewiele rozumie, teraz leży spokojnie, patrząc na mnie ogromnymi, granatowymi oczyma. Niemal natychmiast uśmiecha się, wyciągając do mnie rączki. Czyż mógłbym się jej oprzeć? Posłusznie i z czułością położyłem ją na ramionach, zajmując skrawek wolnego siedziska. Ówcześnie opleciona przez zaborcze dłonie elfa nie miała szans na upadek.
- Nie chciałaś budzić tatusia, dlatego nie płaczesz, tak? Jaka mądra dziewczynka. – razem z nią przyglądaliśmy się równomiernie oddychającemu, młodemu ojcu. Miałem rację, sądząc, iż mężczyzna źle się czuje. Z tego powodu wyszedłem wcześniej z pracy. Szpiegowanie opanowałem do perfekcji i jak widać nie musiałem się zbytnio wysilać, aby nie zostać zauważonym. – Uparty osioł prędzej padłby na deski niż przyznałby się do słabości, prawda? – roześmiałem się. Ciemne oczy nie odrywały ode mnie spojrzenia, jakby Mała przygotowywała się do jakiegoś przemówienia.
- A ty nie jesteś lepszy.
Mrukliwy i mocno zaspany głos mógł świadczyć o dwóch rzeczach – kotołak spał już od dawna, albo zdrzemnął się, podając dziecku mleko. Nie omieszkałem sprawdzić, czy posiada własne. Niestety, czekało mnie mocne rozczarowanie i równie silne uderzenie w potylicę. Od tamtej pory polegaliśmy wyłącznie na ziemskich krowach.
- Czemu nie powiedziałeś, że będziesz wcześniej? – raz po raz przecierał powieki, nie patrząc na mnie. Prawdopodobnie wiedział, jak mogę skwitować jego zachowanie i niewiele się mylił. Jedną ręką podtrzymywałem córkę, a drugą złapałem podbródek mojego mężczyzny, zmuszając go do kontaktu wzrokowego.
- Nie jestem specjalnie zadowolony z tego, że wcale się nie szanujesz. Pomyśl, co by było, gdybyś zemdlał z Małą na ramionach? Przestań udawać twardziela. – ciskałem w niego gromami, aby do tego pustego łba dotarło, jak wiele ryzykował. – Po takim wysiłku powinieneś leżeć i byczyć się co najmniej miesiąc, rozumiesz? I nie przerywaj mi, kiedy poświęcam się na morały. – zastrzegłem. Nienawidzę, gdy ktoś wchodzi mi w słowo. – Martwię się nie tylko o dziecko, ale i o ciebie, kretynie. Wystarczą mi zdarzenia sprzed niedawna, aby upewnić się, że nie chciałbym przechodzić przez to, co spotkało Lucyfera. Niech cieszy się tym, że mocą Oriona jest zdolność ożywiania zmarłych i regenerowania ich magicznych mocy, bo w tej chwili pewnie zmagałby się z uroczystościami żałobnymi. Doceń to, do licha! – uniosłem się, o czym poinformowała mnie córka, zaczynając łkać. Natychmiast skupiłem się na niej. – Noo, Malutka, nie płacz. – zwolniłem uścisk na podbródku kotołaka, przenosząc dłoń na główkę dziecka. – Śliczna Aduris, nie masz o co się martwić naprawdę. A wiesz, dlaczego? – starałem się wzbudzić jej ciekawość. – Twoje imię oznacza „rozszczepiona podwójnie”. Tak, Kochanie, to elficki. – ucałowałem ją w czoło, poprawiając zsuwające się śpioszki. – Jak ja i Kamio moglibyśmy kłócić się poważnie, skoro to z nas obydwu zostałaś zrodzona? Jeżeli ty z nas powstałaś, nie ma innej opcji, byśmy byli źli na siebie dłużej niż chwilkę... niż czas gotowania ci mleka. – coraz częściej zabierałem ją od Kio, by móc ponosić, przytulić. Pamiętam dzień, w którym wciśnięto mi w ręce małego Orifiela. Nie byłem uszczęśliwiony tą rolą, czego nie potrafiłem ukryć, a obecnie oddałbym wszystko za tych kilka minut z Aduris.
- Do twarzy ci. – on także najwyraźniej przypomniał sobie o tym, przytaczając wypowiedziane przez niego zdanie. – Skoro łaskawie dajesz mi dojść do głosu, chcę z niego skorzystać. – zamilkł, czekając aż uspokoję córkę. – Przyznaję to z trudem, ale masz absolutną rację. Wymyśliłem więc plan, który upiekłby dwie pieczenie na jednym ogniu. – rozkręcał się, widząc zapewne, że jestem ciekaw. – Od rana do południa i wieczorami zajmowałbym się Małą, a w międzyczasie podrzucałbym ją Orionowi. Mielibyśmy czas dla siebie, a on mógłby zbliżyć się do Daniela...
- Który, odkąd dostał rolę opiekunki, nabył w miarę dostatecznego doświadczenia, by powierzyć mu naszą Aduris. – dokończyłem, rozluźniając spięte mięśnie. – Zastanawiałem się nad tym samym i wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie. – nawet zaczęliśmy dzielić ze sobą myśli. – Pozostała jeszcze kwestia tego, czy oni się zgodzą. – w gruncie rzeczy o to martwiłem się najmniej. Intensywnie zlustrowałem nieco bladą jak na kotołaka twarz. – Pójdę zapytać Oriona, a ty odpoczywaj. – coś ścisnęło mnie za gardło, kiedy Kamio nie zaprotestował, pokornie kładąc głowę na poduszce. Według medycznych praktyk i z wielu przypadków wynikało, iż jego stan powinien poprawiać się z dnia na dzień, ale nie umiałem już tak łatwo jak kiedyś przejść obok jego bolączek. Nie było ich wiele, niemniej nikt nie zaprzeczy, że precyzyjnie godziły w każde punkty witalne, które zwykłych śmiertelników posłałyby na tamten świat. Rodziła się we mnie troska o niego i pragnienie zapewnienia mu wszystkiego, co najlepsze, choć za żadne skarby nie zrezygnuję z denerwowania go. Widok drżących ze wściekłości uszu przyprawia o świetny nastój.
Pochyliłem się, całując przymkniętą powiekę i skroń.
- Kocham cię, wiesz o tym?
- Gdybym nie wiedział, to prędzej czy później chciałbyś mi to dowieść. – wrzosowa tęczówka, swoją drogą nie zmieniająca barwy od porodu, wyłoniła się na moment. – Mów, co chcesz, ale ja i tak dowiem się, czy nie masz kogoś na boku. Posiadasz potomkinię, więc nie trzeba ci więcej do szczęścia.
Parsknąłem, kręcąc głową. Jeżeli mnie udaje się wypowiedzieć na głos uczucia, a ten kocur porusza się okrężnymi drogami, to co mam zrobić, aby to zmienić?
- No idź już i wracaj, bo nie będę cię kochał. – zatopiona w puchu twarz utrudniała zrozumienie sensu słów, ale nie uniemożliwiała.
Wychodząc z komnaty docierała do mnie ważna kwestia – jeżeli Kamio prosi innych i opiekę nad dzieckiem nie na rzecz seksu ze mną, a odpoczynku i nabrania sił, to musi mieć ich naprawę mało.
***
Trudno ukryć fakt, iż Lucyfer wielokrotnie musiał upewnić się, co do tego, że Michael naprawdę żyje. Obydwoje zapewne dziękują wszelkim dobrodziejstwom, które zapewniły aniołom zdolność jednorazowej ciąży, bo gdyby przyszło zliczyć te wszystkie razy, kiedy Książę przekonywał się o namacalnej materialności morskookiego, trzeba by zastanowić się nad zakupem kilkunastu kołysek.
Jednakowoż, skoro już doczekali się własnego, pierworodnego dziedzica, pasowałoby poświęcić mu po wielokroć uwagi.
Orion nie maskował zdziwienia, kiedy Lu poprosił go o rozmowę w cztery oczy. Zupełnie nie czuł się komfortowo w tej sytuacji, zwłaszcza, iż niezwykle chętny rudzielec wyłącznie na początku okazywał ożywienie, aktualnie powściągliwie dobierając słowa. Michael, który opuścił ich, podbudowany dobrym startem Księcia chyba nie wiedział, że lepiej byłoby, gdyby jednak został. Bez niego sypialnia znów zionęła chłodem.
- Chciałbym przeprosić cię za moje zachowanie. W pełni nie oddam tego, jak wstyd mi za krzywdy, które ci wyrządziłem. Obrałem złą taktykę, myśląc, iż uwięzienie z dala od wszystkich pozwoli ci zastanowić się nad pewnymi kwestiami. Nie... nie miałeś kontaktu z innymi demonami...Forma celibatu chyba nie była zbyt mądra.
Im Lucyfer więcej mówił, wiercąc się na złożonym łóżku, tym Ori upewniał się w jego dobrych intencjach. Najmocniej dotarło to do niego, gdy usłyszał jedno, wstrząsające zdanie.
- Poza tym jesteś pół aniołem, a więc mógłbyś zajść w ciążę, a na to oczywiście jesteś za młody. – ostry, władczy ton jednocześnie upominał i przestrzegał przed popełnieniem tego błędu.
- O... o... nie pomyślałem... Tato, spokojnie! – wykrzyczał natychmiast, kiedy twarz rudzielca zaczęła zielenieć. – Jeszcze nie doszedłem do... tej bazy. – nikt nie ujmie mu bezwstydności, ale w rozmowach z rodzicami konkretne terminy ciężko przechodziły mu przez gardło, a rumieńce podniecenia zamieniały się z wstydem.
- Ulżyło mi. – Lucyfer był za to pewien, że jego ojciec nie pozwoliłby, aby coś takiego stało się przedwcześnie. Gdzieś ostatnio słyszał plotki, że Władca szykuje dla wnuka posadkę. Musiał upewnić się, czy to prawda i dostał odgórne polecenie zajęcia się tym.
- Mogę... – nieco niepewne mruknięcie pociągnęło za sobą równie niezdecydowane spojrzenie. – przytulić się do ciebie? – gdyby na miejscu Księcia znajdował się Michael, młody diabeł nie czekałby na odpowiedź, wprowadzając słowa w czyn, ale nadal nie był pewien bardziej despotycznego ojca.
Tymczasem on sam przygarnął do siebie chłopca, klepiąc go po plecach. Czuł, jakby ten gest jednocześnie dopełniał czarę jego winy i stanowił najlepszy przykład wybaczenia. Inaczej reagował na dotyk archanioła, a inaczej na syna, lecz od obydwu nie chciałby się odrywać, dlatego nawet wtedy, gdy ktoś zapukał i dostawszy przyzwolenie, wszedł, Lucyfer wciąż trzymał w objęciach coraz bardziej zacieśniającego uścisk Oriego. Zdziwił go jedynie fakt, iż prócz gościa, którego się spodziewał, pojawił się także jeszcze jeden.
- Panie?
Z chwilą wypowiedzenia tego słowa, Lucyfer cudem uniknął wybicia zębów przez narwanego syna. Nie dziwił się tej reakcji. Ba, byłby zaniepokojony, gdyby okazała się inna. Musiał interweniować.
- Witaj, Danielu. Dziękuję, że przybyłeś tak szybko. – przebrnął przez formalności, od razu przechodząc do sedna. – Wedle rozkazów Władcy dostajesz od dziś pomocnika i zarazem nową pociechę do zabawiania. Proszę, poznajcie się. – hamował śmiech, kiedy z pozorną powagą wskazywał na Oriona. Chwilę później wbijał się w oparcie składanej sofy, gdyż zachwycony pomysłem chłopak wyładował swą radość na policzku rudzielca, całując je mocno. – Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? – zapanowawszy nad synem, spojrzał na byłego żołnierza. Ha, nawet jego rezygnacja z armii była świetnie ukartowana przez Lucyfera seniora.
- Nie widzę przeszkód, aczkolwiek proszę op rzestrzeganie pór zajęć. Z tego powodu zalecam poręczną propozycję, która...
Ori warknął coś o głupocie blondyna.
- Dobra, dobra, będziesz po mnie przychodził. Ustalone, a teraz pozwól, że Baal wreszcie powie, po co tu przyszedł. – z tego, że powiedział to zbyt ostro, zdał sobie sprawę, gdy przelotnie spojrzał w bliźniacze złote tęczówki. Natychmiast podszedł do mężczyzny i najpierw delikatnie dotknął, a potem objął jego nadgarstki, przepraszając.
Główny medyk patrzył na to z zadowoleniem.
- Kamio nie czuje się jeszcze na siłach, aby sam poprosić o tak ważną kwestię, dlatego zostałem zobligowany do reprezentowania nas obojga. Chcielibyśmy zapytać, czy dużym problemem byłoby zajęcie się naszą córeczkę w godzinach popołudniowych. Ona wtedy powinna najwięcej brykać, a Kio naprawdę... źle znosi samotne wychowywanie. To w końcu mężczyzna. Nie jest przyzwyczajony, ani obdarzony przez naturę zdolnościami matczynymi... zwłaszcza, że Aduris to dziewczynka, a nie chłopczyk. – badawczo obserwował reakcje stojącej obok niego dwójki demonów, z wytchnieniem i ulgą wzdychając, gdy Ori ochoczo przystał na prośbę. Z tego też powodu mógł kontynuować z widocznym już, szelmowskim uśmieszkiem. Oj, zdecydowanie zbyt długo przebywał w obecności kotołaka.  – Skoro Daniel ma w tym większe doświadczenie, byłbym spokojniejszy, abyście obydwoje zajęli się naszą córeczką.
Ten pomysł przeszedł zdecydowanie oporniej. O ile młodszy pomocnik kipiał energią i szczęściem, o tyle drugi był nieco przerażony. Baal za to nie czekał na to, aż Daniel wycofa się z układu, dlatego szybko ulotnił się z komnaty, niemal zacierając ręce. Już nie mógł doczekaćsię, kiedy opowie ukochanemu o zasłyszanych nowinach, które zbliżą do siebieich ulubioną parę. 
Akemi (20:40)

1 komentarz:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, Baal bardzo troszczy się o Kamio, a ta rozmowa ojca z synem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń