piątek, 3 maja 2019

11. Właściwa droga.

Cześć. ;) Jestem ciekawa, czy ktoś tu jeszcze zagląda. Dawno nie śledziłam nowinek na blogach - czy "starzy" blogerzy nadal piszą? Postawiłam sobie za cel dokończenie tego opowiadania i choć z tak długimi przerwami, będę dodawała, co mam. Czy rozpocznę kolejne historie? Kto wie, lepiej nie obiecywać a zaskakiwać. 

Nie przedłużając, zapraszam na 11 rozdział i przepraszam za błędy.


-----------------------------------------------------------------------------------------



Przełamać się – ▪ przemóc się, ▪ przezwyciężyć”
Przyjaciel – powiernik, ▪ bratnia dusza, ▪ wspomożyciel
Czasami trzeba upaść siedem razy na kolana, pozdzierać kolana i zapłakać, by ósmy raz wstać, otrzeć stare łzy i wyraźnie zobaczyć coś, co umykało.
 Olśnienie – ▪ natchnienie, ▪ myśl, ▪ impuls.”

Im dłużej Etsuya obserwował sytuację, tym bardziej upewniał się, co do tego, że los jest dziwny i przewrotny. Od kilku lat śledził klientów „Hoshi no ridatsu” i nie mógł trafić na ślad potężnej grupy narkotykowej. Co prawda złapano kilkunastu członków, ale szef zawsze był poza zasięgiem. Przez te długoletnie niepowodzenia zaczął myśleć, że to jego szef jest zamieszany w całą sprawę i dlatego trudno znaleźć konkretne ślady. To jednak nie mogło być prawdą, bo nie było sensu w tym, aby przez pięć długich lat angażować w śledztwo kilku policjantów tylko po to, by jedna osoba mogła ukrywać swoją „czarną” działalność. Nie, to zdecydowanie musiało chodzić o coś innego. A kluczem do tej sprawy był niewątpliwie ojciec bliźniaków. Może zbliżenie się do Raitou nie byłoby wcale takim głupim pomysłem? Z drugiej strony – czy byłby w stanie wykorzystać tego chłopaka do swoich zawodowych celów? Szczerze w to wątpił. Zwłaszcza teraz, po ich niedawnym spotkaniu. Te duże, ciepłe dłonie, spokojny wzrok i naprawdę wariacki, ale przynoszący skutek sposób przekonywania o tym, że Rai jest zdeterminowany i chce się do niego zbliżyć, sprawiały, że Etsuya czuł się rozdarty. Nie chciał zawalić swojej pracy i pozwolić na to, by coś mu umknęło. A mogłoby się tak stać, gdyby pozwolił chłopakowi na bliższy kontakt, celem obserwacji jego ojca. Istniało prawdopodobieństwo, że zamiast skupiać się na sprawie, byłby sukcesywnie dekoncentrowany przez Raitou. Miał mętlik w głowie i właśnie dlatego zdecydował się na telefon do Radka. Przyjaciel na pewno opierniczy go od góry do dołu, ale koniec końców doradzi, co mógłby zrobić. A przynajmniej miał taką nadzieję, czekając na niego na korytarzu host klubu. Dobrze, że o tej porze dnia, a było popołudnie, niewielu klientów odwiedzało klub. Można było pozwolić sobie na większą swobodę, a ta u Etsuyi objawiała się nerwowym przemierzaniem korytarza od okna do drzwi prowadzących do jego pokoju. Gdy wreszcie usłyszał kroki, a zza zakrętu ujrzał niewysokiego chłopaka o jasnych włosach, odetchnął z ulgą. Nie na długo jednak, gdyż tuż za Radkiem znalazł się kolejny mężczyzna, wyższy, o europejskim wyglądzie i kasztanowych włosach. Etsu drgnął na widok uśmiechu przyjaciela. No tak, przecież rozmawiali o tym, że Radek nie przyleci sam.

- Witaj, jestem Darek, chłopak tego tutaj – Kubiak ukłonił się lekko, a następnie wyciągnął prawą dłoń w kierunku Etsu, lewą oplatając plecy Radka. Od razu zaznaczał swój „teren”.
Mika parsknął śmiechem, opierając głowę na ramieniu Darka, gdy mężczyźni wymieniali pozdrowienia.
- Mój kochany zazdrośniku, pozwolisz mi przywitać się z wieloletnim przyjacielem? – spojrzał w niebieskie tęczówki. Musiał z nim długo walczyć o to, by Kubiak nie zabrał ze sobą czerwonych soczewek. Wygrał tę potyczkę, ale tylko dlatego, że zgodził się w zamian przyjąć srebrny pierścień, bliźniaczy do tego na palcu Darka. Niby tak się wzbraniał przed tą upartą zaborczością, ale z drugiej strony nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmiechu.
Etsuya nareszcie mógł przytulić przyjaciela. Tego mu brakowało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim dla Radka jest nowy znajomy – jego wzrok był zbyt oczywiście przytłaczający.
- Cieszę się, że jesteś. Muszę z tobą pilnie porozmawiać. Trochę… pokomplikowało się w moim życiu.
Radek spojrzał na Mizune, uważnie wpatrując się w jego oczy. Podczas ostatniej rozmowy telefonicznej nieźle się przestraszył, ale tylko na początku. Potem po prostu odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że mężczyźnie nic nie jest oprócz mocno rozdartego serca. Nie zawahał się ani chwili, by zgodzić się na powrót do Japonii – zwłaszcza, że Darek wręcz palił się do odwiedzenia teściów. Musiał mu też wyjaśnić powód nagłej decyzji przyjazdu, dlatego opowiedział mu w skrócie o problemie przyjaciela i ufał, że ten nie zdradzi się zbytnio z niczym. Ustalił z Etsuyą, że po ich rozmowie ma do nich przyjść sam obiekt zainteresowania – Raitou Shigeru. Wówczas Etsu podejmie decyzję. Przede wszystkim wyjawi chłopakowi to, dlaczego działa pod przykrywką. Nie będzie używał go do osiągnięcia policyjnego sukcesu. Tak naprawdę ta cała szopka zaczynała go już nużyć. Tyle lat tkwienia w jednym miejscu, ba, przyzwyczajania się do niego bardziej w formie monotonii odpoczynku, niż do służbowego obowiązku. Brał pod uwagę to, że Rai powie o wszystkim ojcu, ale może właśnie to zaowocuje rozwojem akcji, popełnieniem błędu przez tego człowieka. Sam nie wiedział, czy robi dobrze. Po prostu chciał zmiany.
- Um... Darku, będę miał do ciebie prośbę. – Mizune uśmiechnął się krótko. – Dałem już znać Raitou, aby przyszedł tutaj za godzinę. Znając go, przybędzie dużo wcześniej.
- Rozumiem, że mam go czymś zająć? – Wszedł mu w zdanie, krzyżując ramiona na piersi. Sam nie rozumiał, dlaczego Etsu podchodzi do całej sprawy jak do jeża. Policja w Polsce nie należała do najszybszych, ale ta japońska też nie brylowała w rozwiązywaniu spraw. Rozumiał działanie pod przykrywką i przestój w sprawach, jednak oddawanie się im w takim stopniu było dla niego niepojęte. Nie powiedziałby tego na głos, ale żal mu było Japończyka, bo wyglądało na to, że chłopak nie ma zbytnio czasu na prywatne życie. Samotność jest dobra na chwilę.
Etsuya skinął głową, otwierając drzwi do swojego pokoju. Przepuścił Radka i z ciężkim sercem przekroczył próg. Po chwili uśmiechnął się pod nosem, gdy blondyn zamiast usiąść wygodnie w fotelu przy zastawionym stole wybrał puchaty dywan przy łóżku.
- Nie jestem tu w celach degustacji ciasteczek i konkursu parzenia herbaty. – Radek oparł się łokciem o miękki materac, poklepując miejsce obok siebie. Pierwsze, co zrobił, gdy Etsu do niego dołączył, to najzwyczajniej w świecie trzepnął go w głowę. – Nie odpisywałeś na moje wiadomości.
Kiedy Radek wyjeżdżał, obiecał przyjacielowi, że będzie utrzymywał z nim kontakt, a okazało się, że brunetowi najwyraźniej na nim nie zależało.
- Dobrze wiesz, że tęskniłem. Miałem ćwierkać z radości, udając, że jest okej? Czytałem wszystko, a później jakoś trochę się działo… i tak wyszło – przyznał, skruszony.
- Tak wyszło – prychnął Mika. – Nie zachowuj się jak paranoik. Nikt nie czytałby naszej korespondencji i nie dowiedziałby się o tobie. Poza tym wcale nie musiałeś pisać o tym, jak idzie sprawa. Byłem sam w obcym kraju. Dobra, sam tak wybrałem, ale byłeś i jesteś moim przyjacielem. Chciałem choć raz na jakiś czas porozmawiać z kimś w tym samym języku.
Etsuya wiedział, że nawalił. Na początku był zły i chciał ‘ukarać’ Radka. Z czasem coraz trudniej było mu czytać o tym, że chłopak aklimatyzuje się i tak naprawdę pisze o rzeczach, które dla niego były niezrozumiałe i nie wiedział, jak ugryźć temat. Oddalali się od siebie, a jego męczyła przeszłość. Zachowywał się strasznie niedojrzale i dopiero teraz zauważył, jak bardzo zniechęcony jest pracą w policji, ciągłym siedzeniu w jednym miejscu. W sumie głównymi tematami, o których mógłby porozmawiać, były stroje pracowników host klubu, polityka jego prowadzenia, problemy rodzinne klientów i ich niekiedy szemrane interesy. Kiedy on ostatnio był w kinie?
- Przepraszam – mruknął cicho, obejmując kolana ramionami. – To wszystko zaczyna mnie przerastać. Owszem, wielu pomniejszych dilerów udało się złapać, jednak jestem odcięty od akcji i działań policji i naprawdę niewiele wiem. Jestem szpiegiem, reszta ma mnie nie interesować – warknął z przekąsem. Takie właśnie słowa usłyszał od swojego szefa. Nawet Ryota, były partner jeszcze z czasów, gdy Etsuya pracował jako ‘zwykły’ policjant, nie zdradzał mu zbyt wiele, ale przynajmniej dodawał otuchy, gdy złość i brak nadziei kotłowały się na przemian w jego głowie.
Radek słuchał go, nie przerywając. W końcu między innymi po to tu był – aby pozwolić przyjacielowi na wygadanie się. Kiedy jednak doszedł do wniosku, że użalanie się osiągnęło poziom krytyczny, musiał interweniować.
- Słuchaj, wiesz, że kocham cię jak brata, jestem wdzięczny za odnalezienie – nakreślił palcami cudzysłów – moich kuzynów, ale jeżeli chciałeś wygłosić przemówienie na temat policji i tego, jacy to twoi koledzy są niefajni, to mogłeś anonimowo zgłosić się do jakiegoś programu. Wydaje mi się, że jestem tu z innego powodu. I nie patrz na mnie z ukosa. – Radek parsknął śmiechem na widok niemal naburmuszonego przyjaciela. – Bo jeszcze pomyślę, że stosujesz na mnie sztuczki hosta.
Etsuya drgnął, przypominając coś sobie. Usiadł wygodniej, podciągając kolana pod klatkę piersiową i oparł na nich ramiona.
- Już kiedyś to usłyszałem. Od dzieciaka Taizo Irie, tego sławnego właściciela agencji modeli – dodał na widok pytającego wzroku Miki.
- Inteligentne głowy myślą podobnie – mrugnął wesoło. – Powinieneś to potraktować jako terapię szokową. Pomyśl sobie, co będzie, gdy misja się skończy. Nie jesteś w wydziale kryminalistycznym, antyterrorystycznym, ani - co dziwne ze względu na twoją misję – zajmującym się walką z przestępczością narkotykową. Wcześniej zajmowałeś się rabunkami i nie musiałeś odgrywać jakichś szopek z inną tożsamością. Sprawa miała być prosta, nieszkodliwa, a wygląda tak, jakbyś wdepnął w niezłe bagno.
- Nie jest aż tak źle – niemal skulił się pod ciężkim spojrzeniem przyjaciela. – Po prostu chodzi mi o to, że chcę się skupić na tej sprawie. Kamui Shigeru to nie byle kto. Najprawdopodobniej jest w kieszeni kogoś na czele tej całej armii. Wystarczy go poobserwować, co w sumie już robię – dodał bardzo szybko, że prawie nie można go było zrozumieć – i być może niedługo osiągnę sukces.
- Chwila, chwila, nie czaruj. W jaki sposób go obserwujesz? No mów – ponaglił go z zacięta miną. Jak znał Etsuy’ę, to mógł spodziewać się wszystkiego.
Mizune nie było do śmiechu i naprawdę głupio było mu się przyznać. Zresztą między innymi dlatego chciał spotkać się z Raito.
- Bo widzisz... Jakiś czas temu miałem gościa... o ile można tak powiedzieć. Przyszedł tutaj Raito. Chciał ze mną pogadać, nawet wykupił godzinę ze mną, ale do niczego nie doszło – dopowiedział szybko. – No prawie – dodał po chwili namysłu. – Skorzystał z sytuacji i zamiast zaprowadzić go do pokoi zarezerwowanych dla klientów, zaprosiłem go tutaj. Rozmawialiśmy, trochę powspominaliśmy. Kiedy przed wyjściem poszedł do łazienki, wpiąłem mu podsłuch i nadajnik GPS do telefonu.
- Czyś ty oszalał? Rozumiem twoje ambicje i tak dalej, ale jak ty mu się z tego wytłumaczysz? A może równie zwinnie rozmontujesz całą elektrykę, poklepiesz go po pleckach i będziesz z siebie zadowolony? Wiesz co? Nie było mnie kilka lat, a mój przyjaciel zdołał w tym czasie zgubić godność.
Etsuya westchnął głęboko, w duchu przyznając mu rację. Nie chciał się kłócić. Jedno to angażować się w pracę, a drugie wykorzystywać niewinnego człowieka, którego przecież mimo wszystko... darzył uczuciem. Nie był bezwzględny.
- Dlatego chciałem z Tobą pogadać... i z nim. Boję się, że jeżeli opowiem mu o jego ojcu, odwróci się ode mnie. Spieprzyłem, okej? Nie byłoby tego cyrku, gdybym nie posunął się aż tak daleko, ale stało się. Nie chcę, żeby skończył jak starszy Shigeru. Przecież dobrze wiesz, że wtedy – dodał z naciskiem, nie chcąc o tym mówić – pomógł mi, podczas gdy jego ojciec zostawił mnie w płonącym budynku.
- Boisz się o niego. – Radek bardziej stwierdził, niż zapytał. – Dlatego go odtrącasz, bo jest twoim słabym punktem.
Po tym zdaniu między mężczyznami zapanowała cisza. Obydwaj przetrawiali to, co od siebie usłyszeli. W głowie Miki kłębiło się jednak bardzo poważne i celne pytanie.
- Ale co po misji? – Podparł głowę na zgiętej w kolanie ręce. – Przyjdą inne zadanie, niezwiązane z nim. A ty będziesz sam. Tego chcesz? Czy może jednak unikasz chłopaka, bo od początku był wplątany w tę akcję, zawdzięczasz mu coś, a teraz może się okazać, że wasza znajomość może mu zaszkodzić? Wiesz… mówi się, że przyjaciół trzyma się blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Od siebie dodam, że ukochanego powinno się mieć u boku, bo nagle może się okazać, że ręce nie zdążą go dosięgnąć, gdy wróg ci się wywinie. Zapamiętaj to sobie.
Etsuya przytaknął, przygryzając końcówkę kciuka. Wiedział, że Radek ma rację. Nieważne co się stanie, musi porozmawiać z Raito. Jeśli chłopak uzna, że jest świrem dybiącym na jego prywatność, to w porządku, przyjmie to po męsku. Nawet pozwoli na jakiekolwiek akty przemocy, choć w sumie słowa Miki były jak mentalny sierpowy, kopniak w żebra i ‘strzał’ z główki jednocześnie.
- Całymi dniami tylko siedzę, czasami ćwiczę, gadam z nierzadko podstarzałymi facetami i pozwalam wypłakiwać się im w rękaw. Sprawa w sumie dopiero niedawno nieco ruszyła do przodu. Monotonność wybiła ze mnie jakieś takie… oznaki człowieczeństwa. Zachowuję się jak panna, która chce, ale się boi.
- To nie tak, że cię nie rozumiem – przyznał Radek. – Po prostu trzeba ci wbić do głowy i przypomnieć, jak funkcjonuje normalny organizm. Japończyk, Japończykiem, pracoholizm, pracoholizmem, ale trzeba wyrwać się z tego miejsca. Siedzeniem nic nie zdziałasz, a przynajmniej odpoczniesz i oczyścić umysł. Nawet jeśli jakiś klient rozpoznałby cię w miejscu publicznym, to przecież niewiele ci zrobi, bo pewnie jest politykiem, czy inną szychą, której nie w smak byłoby ujawnienie całemu światu co robi po pracy, a przed obiadkiem z żonką. – Nareszcie czuł, że jego przyjaciel przełamuje się. Sam w sumie naskoczył na niego, że się nie odzywał i wypomniał mu, że chciał z kimś porozmawiać w ojczystym języku, a okazywało się, że to działało w dwie strony. Z ta różnicą, że ‘na żywo’ rozmawia się zupełnie inaczej i takiego delikwenta można zdzielić w tyłek, jak to teraz zrobił Radek.
- Uważaj, bo powiem temu twojemu. – Nikt tak dobrze i dosadnie nie potrafił jednocześnie nakrzyczeć, pomarudzić, poradzić i pocieszyć, jak Mika. – Gdybyś tak jeszcze miał w zanadrzu złote rady co do mojej pracy, to zastanowiłbym się nad zakupem jakiegoś plakatu z podpisem Yuzuru Hanyu. – Zaśmiał się na widok błyszczących oczu przyjaciela, który był ogromnym fanem najlepszego japońskiego łyżwiarza figurowego. I nie zdziwił się, gdy blondyn od razu zszedł na temat jego obecnego zadania w policji.
- Kiedyś częściej dowiadywałeś się jakichś nowinek na temat interesów w handlu nielegalnymi używkami, prawda? – Radek mruknął pod nosem. Nie za bardzo wiedział, jak pomóc przyjacielowi. – Wystarczyło trochę alkoholu i już język powoli się rozwiązywał, jak to w życiu. Ciekawe, dlaczego teraz nagle przycichło.
- Może kroi się grubsza sprawa. – Wzruszył ramionami i zerknął na zegarek. Raito miał tutaj być lada chwila. Na wspomnienie o nim lewy kącik ust powędrował do góry. Aby odegnać od siebie ten jakże błogi stan, przyjacielsko uderzył kolanem o kolano blondyna, uśmiechając się. – Dałeś nogę i zabrałeś ze sobą dilerów. – W chwili, go to powiedział, poczuł przenikające go zimno. Jak mógł na to wcześniej nie wpaść?
Z niczego niezdający sobie sprawy Mika postukał się palcem po czole.
- Stanowczo za dużo fantazjujesz. Muszę cię wyciągnąć do jakiegoś parku rozrywki... Estu? Co jest?
- Cholera, Radek! Twój wujek! Gdy odpuścił sobie prowadzenie klubu, temat narkotyków wcale nie przycichł. Stało się to dopiero wtedy, gdy jego synowie zainteresowali się modą. On ich chroni, rozumiesz? Chce się wycofać, być może wszystko jakoś pospłacać, bo boi się, że przez przypadek jego synowie też w to wdepną, bo sławne osoby łatwiej skłonić do brania. Tylko dlaczego przestał się bawić w rozprowadzanie narkotyków dopiero teraz, kiedy chłopcy są na świeczniku? Już wcześniej mogli być zagrożeni. – Mężczyzna wstał gwałtownie, patrząc z przerażeniem na Radka. Jeśli dobrze kombinował, przyczyną podstępowania synów Kamui Shigerou mogło być tylko jedno. – On ich przecież ukrywał! Nawet ty nie wiedziałeś, że masz kuzynów. – Etsuya zaczesał włosy, ciągnąc je przez chwilę. – Muszę porozmawiać z szefem… ale najpierw Raito. – Z rozmachem otworzył drzwi, niemal wpadając na kogoś. Ujrzawszy przed sobą Darka, poczuł nikły niepokój. – Jesteś sam?
Kubiak odsunął się, by dwaj mężczyźni mogli wyjść z pokoju.
- No właśnie miałem ci powiedzieć, że chłopak dzisiaj raczej nie przyjdzie. Wyszedłem mu naprzeciw, trochę pogadaliśmy, a po chwili zatrzymał się koło nas samochód. Chłopak do niego wszedł, kazał cię przeprosić i odjechał.
- Odjechał? – spojrzał uważnie na Darka, który wyglądał tak, jakby czymś się głowił. – Dlaczego wydaje mi się, że coś jest nie w porządku? – zapytał, mrużąc oczy. – Możesz mi powiedzieć co dokładnie się wydarzyło? Jaki to był samochód?
- Czarny, spory samochód. W środku siedział jakiś typek, wiesz, marynarka, okulary. Nie wyglądał podejrzanie, tylko... – zawahał się, nie wiedząc, jak ma rozumieć to, co zaraz powie. – Ich rozmowa była trochę dziwna. Po pierwsze, ten twój znajomy był mocno zdziwiony i nie wyglądało to tak, jakby faktycznie umawiał się na spotkanie. Ale od razu przypomniał sobie – nakreślił pacami cudzysłów – że ma gdzieś jechać, gdy tamten facet powiedział coś w stylu „Kei, nie utrudniaj”. Czy on czasem nie ma na imię Raito?
Po ciele Etsuyi przeszedł dreszcz. O ile do tej pory wydawało mu się, że jest za spokojnie, tak teraz pragnął wypluć te słowa. Co tu się u licha działo?

Dobrze jest mieć u boku takiego kogoś, kto nas zablokuje, otrzeźwi i zmusi do otrząśnięcia się z amoku monotonnego parcia do przodu. Duma musi wtedy znać swoje miejsce w ciemnym kątku kieszeni i pozwolić działać prawdzie, uczuciu i szczerości. Niekiedy specjalista zawodzi, a prosta rada okazuje się trafionym w punkt rozwiązaniem…

8 komentarzy:

  1. Hej,
    kochana o matko jak się cieszę nawet nie wiesz jak bardzo oddtańczyłam jakiś dziwny taniec... już zabieram się za czytanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, minęło 5 lat. To niesamowite, że jednak będziesz dalej pisała, mało kto wraca po takiej przerwie. Nie ukrywam, że się ciesze i niedługo zabiorę się za czytanie historii od początku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akemi , to naprawdę ty?
    Rety rety. Kiedy dostałam powiadomienie aż przetarłam oczy z wrażenia.
    Nie mogę uwierzyć.
    Naprawdę minęło 5 lat? To jakiś sezon powrotów.
    Najpierw moja cudowna Elfaba a teraz ty.
    Myślałam że tylko ja tu zostałam. Co prawda bardziej działam na wattpadzie, ale wciąż tu pozostaje moje serce.
    A wśród niego ty.
    Akemi, wspaniała wiadomość.
    Pięć lat :) tyle jeszcze nie czekałam na rozdział ale cuda się zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że musiałaś znów czekać, ale mam dobre wieści - jest zakończenie. Jeszcze nie dziś, ale wkrótce nadejdzie (mam już napisane). :D

      Usuń
  4. Właśnie przeglądałam dawno, dawno temu zapisane linki. Większość z nich nie działa, blogi już dawno zostały pousuwane, a tu taka niespodzianka. Miło widzieć, że pojawiła się aktualizacja na blogu, który z chęcią czytałam. :)Życzę powodzenia w realizacji celu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ;D Chyba teraz powoli powracam. Pomysłów jest sporo, tylko gorzej z realizacją. ;)

      Usuń
  5. Hej,
    trochę czasu mi zajęło ponowne zajrzenie aby skomentować choć już dawno temu przeczytałam, i bardzo mi się podoba też super jest to, że pojawia się tutaj nadz azjata z" translate"
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś niesamowita, że jeszcze wracasz po tylu moich potknięciach. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca (póki co - tego opowiadania). Niedługo biorę się za kolejne. ;)

      Usuń