niedziela, 4 sierpnia 2013

5. Właściwa droga.

Heej, Elfiątka miłe memu sercu. xD Tak, tak, to nie nota organizacyjna! Szczery rozdział. Myślałam, że prędzej zima mnie zastanie. I doskonale rozumiem autorów, którzy mają wielkie przerwy w pisaniu. Nie zaliczam się do tych wspaniałych Mistrzów Pióra, ale każdy autor może mieć dół wenowy - jakkolwiek by nie patrzeć, naprawdę istnieje taki potwór. Są dni, gdy ciężko się pisze, ale ostatnie miesiące... Cóż, chyba jest to wynikiem stylu, w jakim musiałam pisać licencjat. Haha, ten rozdział wyglądał jak kobieta po przejściach - początek okej, a potem naszpikowany jakimiś definicjami i mój Ariel raczy wiedzieć, czym jeszcze. Ale! Nie, żebym nic nie robiła. Ariel okazał się wspaniałym Wenem i mi pomagał. ;) Dlatego, Panie i Panowie, mam ładnie opracowany plan na to opowiadanie oraz co najmniej dwa kolejne, które już były w planach, aczkolwiek zarysowane ledwo co. 

Są tu też osoby, które już zdołały polubić Keia - miałam zrobić z niego parszywego skurkozjada, ostatecznie jednak ostudziłam emocje. Bad boyem będzie, owszem, ale nie na tak wielką skalę. ;P 

Taaak... Co jeszcze? Niedługo powinien pojawić się one shot. I... ten... Nie bądźcie zdziwieni innością tego, co napiszę, bo mam wenę na wszystko, co słodkie i kochane xD Dlatego jeśli ktoś z Was namiętnie rozczytuje się z mangach z misiastym ukesiem z charakterkiem, który ostatecznie mięknie nad samyczym seme, niech będzie gotowy na coś takiego w druku. xD To nie moja wina. To wina wszystkich shounenów i tyle. xD

Odpowiedzi... Dziś chyba do wszystkich. ;) Bardzo dziękuję za życzenia, gratulacje i doping. xD Wiadomo, że podtrzymywały mnie na duchu, a najbardziej wiara we mnie, że pomimo przerwy, wciąż jesteście. No i dziś weszłam w statystki, a tam, co? xDD W niedziele najczęściej zaglądacie! Haha xD I za to Was kocham. xD
Będę nadrabiać. Przyszły tydzień jest spokojny (panie Boże daj!). 
Na dół wenowy też nie mam co wyłącznie zwalać winy. Złożyło się kilka czynników - od problemów z pracą, bo nagle, po napisaniu jej okazało się, że mam wszystko przekształcić według konspektu, który robiłam półtora roku temu, a nie dwa miesiące przed ukończeniem licencjatu, przez wkuwanie do egzaminów (wcale nie łatwych --' Do tej pory mam głupawkę, gdy pomyślę, że gramatyka historyczna jest za mną) po śmierć dziadka, kilka pogrzebów w dalszej rodzinie, potężnej alergii na komary (jak co roku) i remoncie w pokoju. Od połowy czerwca po prostu wariatkowo na kółkach. Ale już (odpukać), jest okej. xD

Niewątpliwe chciałam dodać coś jeszcze... Nieważne. Dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że dalej będziecie. Zacznę powiadamiać chyba od następnego rozdziału, kiedy ruszę z Waszymi blogami. ;)

Dobrej nocy, hehe xD

Zapraszam do czytania i dziękuję... za każdy przejaw sympatii i wsparcia. :* Dedykuję Wam ten rozdział. ;)
--------------------------------------------------------

                            „Poznanie – ▪ zdobywanie wiedzy o czymś/kimś, ▪ zawrzeć z kimś znajomość ▪ przedstawienie kogoś komuś.”
Wypadek – nieszczęśliwe wydarzenie, ▪ niepowodzenie ▪ nieszczęście wynikłe z siły wyższej.”
Nawet najdrobniejsze przeżycie może stać się źródłem kolejnych, bardzo ważnych w życiu wydarzeniach mających bardzo istotne wyniki. Popełniony przypadkiem błąd jest pechem samym w sobie, ale z perspektywy czasu staje się błogosławieństwem.
 Niewiadoma - ▪ coś, co trudno jest przewidzieć, ▪ cos nieznanego i tajemniczego, ▪ taki, którego rozwiązania nie jest się w stanie spodziewać.”


Sterylnie białe pomieszczenie nie było wyposażone w sprzęty inne niż potrzebne do sesji zdjęciowych. Liczne statywy, lampy, płytki aluminiowe trzymane przez asystentów ulokowane były w tylnej części pokoju. Wolna przestrzeń podłogi okryta była dobrze przymocowanym prześcieradłem. Dzięki temu liczni pomocnicy mieli swój kąt do przygotowania odpowiedniego makijażu, czy wprowadzenia ogólnych poprawek stylizacyjnych.
Obiektywy kilku profesjonalnych aparatów fotograficznych skierowane były idealnie w stronę najważniejszej w środowisku modelingu pary bliźniaków.  Obydwoje stosunkowo niedawno rozpoczęli przygodę z pozowaniem, od najmłodszych lat będąc dziecięcymi idolami popularnych seriali. Do obecnego interesu wkręcili się dzięki niewielkiej pomocy wpływowego ojca, który delikatnie pchnął ich w dobre ręce, aby nowy świat otworzył się przed nimi.
Podwójnemu kliknięciu mechanizmu aparatu fotograficznego towarzyszyło westchnięcie ulgi  ze strony mężczyzny robiącego zdjęcia. Wolną ręką przeczesał w tył kilka pasm falujących włosów, które, jako że był artystą, wiązał niedbale, ale z zamysłem ukazania twórczego siebie. Pomimo kilku godzin pracy w jego oczach błyszczały pełne pasji iskry. Bracia wybrali go spośród całej gamy prestiżowych i bardziej znanych fotografów. Doszli do wniosku, że skoro zaczynają od podstaw, to i osoba, od której zależeć będzie rozwój kariery, powinna dojrzewać z nimi i nie żałowali swej decyzji.
Początki dla Suzukiego Tozawy nie były łatwe. Nikt nie chciał podejmować współpracy z żółtodziobem i niemal na wstępie skreślali z listy kandydatów na miejsce fotografa. Irytowało go to, bo jak miał zdobyć doświadczenie, skoro stale go odtrącano? Gdy pewnego dnia zadzwonił telefon, a po odebraniu okazało się, że ma do czynienia z asystentem Taizo Irie, zaniemówił. Wielokrotna prośba o odpowiedź, zwłaszcza ostatnia, nieco głośniejsza i delikatnie zniecierpliwiona, zdołała wyrwać Suzukiego z szoku. Uwieziony w krtani głos odzyskał brzmienie i odkąd mężczyzna potwierdził, że następnego dnia zjawi się punktualnie na rozmowę z Taizo, ani przez moment nie żałował podjętego wyzwania. Pomimo trudności jak dziś, gdy nawet przy włączonej klimatyzacji powietrze niemal dusiło, cieszyła go każda chwila, w której mógł wydawać polecenia zmian póz.
Przeglądając ostatnie zdjęcia zastanawiał się, czy zastosować zmiany barwy na czerwienie i granaty z blaskiem fioletu, czy jednak pozostać przy sepii. Tematyka ujęć miała być utrzymana w stylu lat dwudziestych. Charakteryzacja pasowała, ale wisienką na torcie stanowiły dodatki skomponowane w specjalnym programie.
- Dobrze sobie radzisz.
Na ramieniu Suzukiego spoczęła dłoń Irie. Ten, choć ostatnio mocno przygaszony, dziś prezentował się wyjątkowo pozytywnie. Uśmiechnięte oczy pieczętowały dobry humor, który dotychczas miał wiele do życzenia.
- Na dzisiaj kończycie, prawda? – Nie wycofując ręki, stanął obok fotografa, spoglądając na dwóch modeli. – Chciałbym wam kogoś przedstawić.  – Nieznacznie odwrócił głowę w lewą stronę, wzrokiem przywołując stojącego za nim chłopca. – To jest mój syn, Yukio.
Onieśmielony nastolatek stanął nieco z tyłu, nie zapominając o delikatnym skłonie na powitanie. Nie był przeciwny takiej formie poznawczej, ale wciąż miał wrażenie, że pokazanie go światu jest jeszcze zbyt wczesnym pomysłem. Mimo tego podporządkował się i teraz bezradnie wbijał ciemne tęczówki w parkiet jasnego pomieszczenia. Krępowało go także ciche szemranie ludzi zgromadzonych dokoła, jak i cisza tych, do których bezpośrednio kierowana była informacja. Mijające sekundy wyciskały róż na jego policzkach. Czuł się niezręcznie i tylko obecność ojca dawała mu cząstkową ostoję i wsparcie.
- Łoł, szefie! Nie spodziewałem się, że z pana nasienia może wyrosnąć takie dorodne jabłuszko. Ostatnie, wymruczane sylaby przeszły w jęk bólu. Stojący przed Keiem brat niezupełnie pochwalał jego dosyć specyficzne podejście do życia, co wyraźnie oddał w postaci uderzenia. Będąc nieco przed nim mógł jedynie zwinąć pieść i lekko szturchnąć go w ramię, posyłając jedno ze znaczących spojrzeń.
- Powstrzymał byś się czasem. – Doskonale wiedział o wybrykach bliźniaka, dlatego coraz częściej miał ich dosyć. Zupełnie nie zareagował na rozłożone dłonie Keitou i jego pytające, nieco zirytowane spojrzenie. Zdecydowanym krokiem podszedł do Yukio i odwzajemnił jego wcześniejszy gest. – Nazywam się Raitou Shigeru, a to mój brat Keitou – wskazał kciukiem za siebie – moja gorsza, nieznośna połowa. – Uśmiechnął się nieznacznie, gdy nastolatek spojrzał ponad jego ramieniem, najpewniej zaabsorbowany reakcją starszego z bliźniaków. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że brat zakrywa oczy rękoma w udawanym płaczu.
Taizo lubił przebywać w towarzystwie tej dwójki – zwłaszcza, że różnili się od siebie bardziej niż ogień i woda. Byli niezwykle inteligentni, pokazując to podczas swych słownych bitew, gdy jeden próbował skłonić drugiego do spokojniejszego trybu życia, podczas gdy ten umiejętnie podejmował walkę, wysuwając argumenty na temat młodego umierania, bo starość już nastała. Z chęcią zostałby dłużej, ale musiał zająć się synem. Postanowił nieco wdrożyć go w swoją pracę, a jednocześnie spędzić czas na rozmowach. Minął już tydzień, a chłopak jeszcze nie zapisał się do żadnej ze szkół. Razem z żoną doszli do wniosku, że nie będą naciskać Yukio, by uczęszczał do prywatnej placówki, jednak wszyscy uznali, że najlepiej będzie, gdy nastolatkowi zostanie przydzielony jeden ochroniarz – przynajmniej na początek, zanim dziennikarze i nauczyciele przyzwyczają się do tego, by traktować chłopca jak równego innym uczniom.
- Uwielbiam wasze tragikomedie, ale, o ile Suzuki pozwoli – złożył dłonie na kształt spłaszczonej piramidy, celując opuszkami palców w fotografa – ukradnę go na kilka godzin, by pomógł mi oprowadzać Yukiego po całej firmie.
Keitou machnął ręką w powietrzu. Robił to wówczas, gdy chciał zwrócić na siebie uwagę, co dla nieprzyzwyczajonego do tego typu rzeczy nastolatka było niczym lep na muchy.
- Ja też to mogę zrobić. Niby dlaczego... Ała! – Z premedytacją oddał kuksaniec nieco mniejszemu bratu. – To już drugi raz!
- Dopiero. – Rai odbierał kurtkę od jednej z pomocnic stylistek, zupełnie nie przejmując się złością bliźniaka. – To, że skopałeś mnie i pierwszy przyszedłeś na świat nie oznacza, że wepchniesz się przed innych.
- Dobry Lordzie... Co cię dziś ugryzło? – Owszem, nie stronił od zabaw, próbował już wszystkiego, ale był młody. Wolał żyć dniem dzisiejszym, niż martwić się o jutro i o ile brat zawsze był w miarę zrzędliwy, tak ostatnimi czasy mocno dawał mu w kość. Wielokrotnie powstrzymywał najbardziej cięte uwagi, które cisnęły mu się na usta i teraz niewiele brakowało, by wreszcie pękł. Powstrzymało go jednak spojrzenie brata, które mówiło mu tak wiele i zarazem zmieniało w spokojnego i współczującego. Ogromne oczy dały radę zmieścić wiele smutku. Kei nie rozumiał, jak można zakochać się w kimś i żywić tak silne uczucia przez kilka lat z rzędu, nie wiedząc, co dzieje się z obiektem westchnień. – Ile to już minęło? Pięć lat? Dałbyś już spokój. Dobrze wiedział, że nie zdoła przekonać Rairtou, ale w chwilach, gdy nad młodszym bliźniakiem zbierały się czarne chmury, zrobiłby wszystko, by ten wreszcie zapomniał. Nie był zły, nie chciał, by Rai się zadręczał, ale żadne środki nie przyniosły efektu. Kiedy Taizo wraz z synem i Suzukim oddalili się na tyle, by nie słyszeć ich rozmowy, spróbował jeszcze czegoś. Złapał czarną, skórzaną kurtkę i pospieszył za bratem, który, choć wyszedł wcześniej, czekał na niego przy drzwiach. – Słuchaj... – skinął mu w podzięce za przytrzymanie klamki, gdy wkładał ramię do rękawa. – Idę na imprezę do „Hoshi no ridatsu”. Będą panienki... ale to dla mnie. – Pominął milczeniem prychnięcie brata. – I  panowie.
- Nie...
- Rai, słodki kretynie, nie daj się prosić. Odprężysz się, rozładujesz emocje i może wpadnie ci do łepetynki genialny sposób odnalezienia tamtego królewicza, co? – Wyprzedził chłopaka i stanął naprzeciwko niego. Nauczył się rozróżniać nastawienie brata, kiedy ten wahał się, ale zakładał maskę obojętności. Niestety, tym razem już zauważył, że nie ma szans na zmianę zdania. – Dlaczego aż tak się upierasz? Chcesz zachować dla niego nietykalność, czy coś?
Młodszy z bliźniaków rozejrzał się wokół, choć wśród tłumu raczej nikt nie mógł usłyszeć całej treści wypowiedzi.
- Głośniej, wiesz? Bo pieprzeni paparazzi już nie dość dostarczyli nam rozrywki – warknął, wymijając chłopaka. Dodatkowo potrącił go barkiem, odchodząc szybkim krokiem. Miał prawo się wściekać po tym, co dziennikarze zamieścili w wielu brukowcach. Drobna rzecz, ot krótka wymiana zdań dwóch ochroniarzy rozmawiających o kolejnym „pięknym chłopcu do towarzystwa w domu Pana Shigeru” przyniosła lawinę domysłów i szereg wpisów na plotkarskich portalach o tym, że człowiek tak wypływowy wybiera tylko najlepsze kąski. Prawda, jakkolwiek brutalna, nie mogła wyciec poza mury rezydencji, dlatego tak wiele kosztowała naprawa wizerunku i sprostowanie, co do tego, iż to bliźniacy sprowadzają kolegów z zawodu modelingu.
Keitou skrzywił się, przypominając sobie treści artykułów. Nie potrafił też zapomnieć widoku jakiegoś niewiele młodszego chłopaka obsługującego jego ojca, ale starał się wyprzeć ten obraz ze świadomości i spróbować swojej szansy. Zaliczanie kilku barów w ciągu jednej nocy miało także drugie dno – choć na pierwszy rzut oka było to ciężko dostrzec, Kei był wrażliwym, młodym mężczyzną, któremu zachowanie ojca sprawiało ból i zawód. Dlatego też uciekał w alkohol, aby choć w nocy nie musieć myśleć o tym, co dzieje się za ścianą jego pokoju. 
Pomijając wyjazdy w różne części świata, kiedy znana marka perfum, bielizny, czy innych, przyciągających kobiety gadżetów organizowała konkursy na twarz danego produktu, bliźniacy zazwyczaj pozowali na terenie obecnie zamieszkiwanego miasta. Tokio lubiło debiuty, a chłopcy szybko odnaleźli się w nowej sytuacji. Raitou miał inne powody do tego, by przywiązać się do tego miasta. Od czasu nieszczęśliwego wypadku w jednym z budynków przygotowanych do pokazu, podczas którego uratował z pożaru duszącego się dymem chłopaka, nie mógł przestać zadręczać się tym, że nie zaangażował się na tyle, by sprawdzić jego stan zdrowia. Nie był wówczas kimś znanym, a sprawę komplikował fakt tego, iż nieznajomy był zabawką jego ojca. Kei rozumiał brata, ale uważał, że najlepszym wyjściem byłoby przebywanie wśród ludzi, zwłaszcza, że wypadek miał miejsce nieopodal ich obecnego miejsca pracy. Wielokrotnie tłumaczył bliźniakowi, że los bywa przewrotny i może akurat pomógłby w ponownym spotkaniu, ale młodszy chłopak nie chciał o tym słyszeć. Wolał zaszyć się w domu i poszukiwać wzmianek o tamtym zdarzeniu. Jak dotąd nie udało mu się odnaleźć danych osób poszkodowanych, jednak jedna z lokalnych gazet ujawniała informacje dotyczące śmietanki towarzyskiej, która zebrała się w jednym miejscu. Zastanawiającym faktem było to, jak szybko wycofano nakład egzemplarzy z tego dnia, a inne gazety uparcie pomijały szczegół zauważony przez amatorów. Jak wynikało z relacji dziennikarza, który przebywał w budynku podczas pokazu, najważniejszym gościom towarzyszyło kilku pięknych, specyficznie ubranych chłopców. Nietypowość leżała w niemal cosplayowych strojach, w których, jak Raitou zdołał się już dowiedzieć, specjalizowały się wyłącznie host kluby. Problem leżał w masówce tego typu miejsc. Głupotą byłoby przeszukiwanie każdego budynku, gdyż tak elitarne placówki ceniły sobie prywatność. Gdyby tylko rozeszła się plotka, że ktoś poszukuje jakiegoś hosta, a zwłaszcza nastoletni dzieciak, mogłoby zrobić się nieprzyjemnie. Raitou może i chciał odnaleźć chłopaka, któremu pomógł wydostać się z płonącego budynku, ale nie chciał, by przez jego nadgorliwość ucierpiał ojciec. Mimo wszystko, znając rodziciela i jego drobny sekret, z którym zapoznał go brat, od razu domyślił się, że cudem zdobyta notka nie kłamie.
Nie mogło być mowy o pomyłce – na pokazie mody największe szychy przyprowadziły swoich kochanków. Chłopak wolał nie myśleć, jaki był tego cel. Cieszył się tym, że ojciec miał na tyle przyzwoitości, by przygotować miejsce dla synów w niższej loży. Nie przypuszczał, że pod koniec pokazu któryś ze sponsorów, zadowolony z perspektyw zarobku na projekcie ubrań i już mocno podpity odpali niewielką racę. Porozwieszane wokół woale i szarfy zajęły się zaprószonym ogniem jak zapałka. Gdyby nie przywiązanie do ojca, Raitou nie pofatygowałby się do niego, sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dopiero z perspektywy czasu zaczął dostrzegać w swym zachowaniu wariactwo z korzyścią. Raca niewiele minęła się z miejscem, w którym przebywał starszy Shigeru. Ogień pożerał łatwo palące się materiały wytwarzające chmury dymu. Gdy dziewiętnastoletni wówczas chłopak wbiegł po schodach, panikujący towarzysze jego ojca już opuszczali lożę. To jednak go nie uspokoiło, gdyż w małym tłumie osób nie dostrzegł tego, po kogo przyszedł. Pomimo nacierających na niego ludzi parł do przodu, aż w końcu znalazł się przy drzwiach. Ktoś krzyknął mu, by uciekał. Inny złapał za ramię, tłumacząc, że Sazano Shigeru już wyszedł, ale on sam musiał się o tym upewnić. O słuszności decyzji przekonał się wówczas, gdy do uszu doleciał mu krzyk wzywający pomocy.
- Tam ktoś jeszcze jest! – Z przestrachem w oczach i dymem w płucach wpatrywał się w siedzącego na podłodze chłopaka.
Ostatni z uciekających odwrócił się tylko na moment, patrząc na Raitou jak na wariata.
- Przecież to tylko host – rzucił zblazowanym tonem, aby chwilę później zbiec po schodach.
Nastolatek nie zastanawiał się dłużej nad dziwnym tokiem rozumowania człowieka, który, podobnie jak ojciec, pozostawił na pastwę losu niewinną osobę. Przystawiając rękaw do nosa, aby nie wdychać duszącego powietrza, wszedł do płonącego już pomieszczenia. Wcześniej zlokalizowany przez niego chłopak wciąż siedział najbliżej źródła ognia. Z obecnej odległości Rai mógł już precyzyjnie stwierdzić, dlaczego tak jest i przeklął głośno, czując beznadziejność sytuacji. W niczym nie pomagało mu mętne spojrzenie uwiezionego chłopaka, którego przeguby i kostki opinała metalowa obręcz z łańcuszkiem przytwierdzonym do ściany. Jasna koszulka, teraz osmolona i spocona przyklejała się do drżącego ciała.
- Pomóż... proszę...
Raito nie musiał się zastanawiać kilka razy, aby podjąć decyzję. Szybkim ruchem ściągnął z siebie marynarkę i owinął nią dłonie. Wątpił, by metalowe pierścienie łańcuszka nie zdołały się jeszcze zagrzać. Pewnym krokiem podszedł do ściany, z którą złączona była płytka spajająca żeliwo i złapał za dwa sznurki, które pozwoliłyby uwolnić ręce i nogi chłopaka. Za pierwszym razem nie poszło dobrze. Śrubki poluzowały się, ale niewiele. Drugie szarpnięcie przyniosło większy efekt. Rai zaparł się nogami i pociągnął mocniej. Chwilę później słychać było zgrzyt wyrywanego kawałka metalu ze ściany, a nastolatek zatoczył się, próbując złapać równowagę. Nie miał jednak czasu na triumf, gdy bordowa kotara spadła na niego z góry. Jątrzący się materiał oparzył mu plecy. Pospiesznie zrzucił go z siebie i podszedł do na w pół przytomnego chłopaka, pomagając mu wstać. Ostrożnie objął jego plecy, wsuwając dłoń na żebra, lewą ręką podtrzymując opadającą głowę nieznajomego. Dopiero, gdy znaleźli się w połowie drogi na dół, uderzył chłopaka w policzek, chcąc na jakiś czas utrzymać go przy świadomości. Gdyby nie ciągnące się za nimi łańcuchy, byłoby im o wiele łatwiej iść, ale nie było czasu, by szukać jakichkolwiek pomocnych narzędzi, które otworzyłyby zamki.
- Dziękuję.
Raitou, skupiony na stopniach, nie zwracał bacznej uwagi na towarzysza, myśląc, że ten nałykał się zbyt wiele dymu, by móc swobodnie rozmawiać, dlatego zdziwił się, słysząc zachrypnięty, ale ładny głos.
- Nie dziękuj – stęknął, pokonując ostatnie metry dzielące go od wyjścia ewakuacyjnego. Palił go wstyd spowodowany haniebnym występkiem ojca. Miał jedynie nadzieję, że chłopak nie słyszał jego nazwiska. – Zaraz ktoś na pewno cię opatrzy. – Łakomie nabrał w płuca świeżego powietrza, poprawiając osuwającego się towarzysza. Po pierwszym szoku wywołanym wydostaniem się na zewnątrz zdołał odejść od drzwi i z całą mocą oprzeć się o chłodny mur budynku. Wiedział, że to niebezpieczne, ale ciężki wysiłek i niedogodne warunki nie pozwoliły mu na nic więcej prócz to i zamachanie do stojącego nieopodal strażaka. Dopiero, gdy miał pewność, że został zauważony, pozwolił sobie na zlustrowanie opartego na nim chłopaka. – Już jest dobrze. – Pozwolił organizmowi na rozluźnienie, uśmiechając się do siebie. – Ktoś zaraz zabierze cię do szpitala. – Kątem oka dostrzegł nadbiegających sanitariuszy. Teraz, gdy sytuacja była w miarę stabilna, mógł poświęcić nieco czasu trzymanemu chłopakowi. Jasnobrązowe włosy nieznajomego łaskotały go w policzek, więc zaczesał je w tył. Ze zdziwieniem odkrył różnice wzrostu. Gdyby nie to, że trzymał się prosto, a tamten uginał nogi ze słabości, sięgałby mu do poziomu oczu.
Mruczący pod nosem chłopak uniósł głowę do góry, otwierając wciąż szczypiące go powieki. Jasne światło dnia podrażniło wrażliwe spojówki, ale nim nadbiegający pielęgniarze przenieśli go na nosze, zdołał zapamiętać twarz wybawiciela.
Raitou zastygł w bezruchu, czując się tak, jakby ktoś zamroził w nim poszczególne organy. Nigdy nie potrafił znaleźć w innym człowieku czegoś, co zafascynowałoby go na tyle, by powtórzyć spotkanie, a teraz, na tyłach płonącego budynku doświadczył silnego uczucia, które podpowiadało mu, że nastąpił przełom. Przepiękne, mądre oczy w kolorze czystego morza nie należały do dziewczyny, a do młodego, aczkolwiek przystojnego mężczyzny. Przypomniały mu się wówczas słowa znajomego ojca: „Przecież to tylko host”. Wiedział, że taka osoba musi być piękna, by wabić klientów, ale te oczy... Były takie autentycznie, wdzięczne, takie... dobre, jakby dziękowały za danie drugiej szansy. Wyglądały tak, jakby chciały coś powiedzieć, ale przez gardło nie przecisnęło się żadne wyjaśnienie, prócz podziękowania i kilku słów, których sens zawierał się w nieopisanej uldze, iż chłopcu nie przyszło zginąć w tak głupi sposób.
Od tamtej pory nie było tygodnia, by morskie oczy nie nawiedziły snów Raitou. Teraz okazało się, że robiły to też na jawie, gdyż ze zdziwieniem odkrył, że na pieszo pokonał drogę do domu. Wspomnienia znów zalały go wielką falą. Wiedział jednak, że to, co poczuł pamiętnego dnia do nieznanego mu wcześniej chłopaka, nie mogło być zwykłym zauroczeniem... Nie, gdy trwało już pięć lat. Owszem, uważał siebie za dziwaka i rozumiał brata, gdy ten wbijał mu do głowy, że powinien wyjść, zabawić się, poszukać kogoś. Ale on nie potrafił zapomnieć... Te oczy go prześladowały! Ponadto nie mógł oprzeć się wrażeniu, jakie otaczało nieznajomego. Ilekroć o tym myślał, tym bardziej był pewien, że skądś zna tę osobę, widział ją już gdzieś, ale na pewno nie w host klubie. Może brat przyprowadził go do domu? Wielokrotnie miało miejsce coś takiego, więc mogło to być prawdą... Mimo wszystko Rai nie był do końca przekonany. Pamięć wzrokowa była jego atutem, dlatego miał jakiś obraz kochanków przewijających się przez dom. Ha, a może osobnik, któremu pomógł, faktycznie znalazł się w jego domu, ale dzięki ojcu?
- Nie... By to szlag! – W nerwach zatrzasnął z hukiem drzwi frontowe, ciskając w kąt obuwie. Początkowo planował kontynuować poszukiwania, ale teraz nie miał do tego głowy. Z rezygnacją spojrzał na posłane łóżko, by po chwili rzucić się na nie, przyciskając poduszkę do głowy. Skoro nie mógł sobie przypomnieć, gdzie już widział twarz młodego mężczyzny o morskich oczach, przynajmniej ujrzy ją we śnie.
W tym samym czasie jego brat bliźniak skręcał w boczną uliczkę. Doskonale znał wszystkie skróty prowadzące go nocnych klubów, ale wczesna pora wykluczała wypuszczenie przyzwoitego narybku przystojnych i chętnych na przygody młodzieńców. Musiał udać się nieco dalej, polegając na polecających to miejsce znajomych. Skoro jego ojciec korzystał z usług pięknych hostów, to czemu on nie miałby? Spróbował raz, drugi, kolejny i domy publiczne nie wydawały mu się już tak interesujące jak kiedyś. Rozumiał ich czar, ale atmosfera panująca w klubach była na innym, lepszym poziomie. Zresztą miał już kilku swoich ulubieńców, których nie mógłby zawieść.
Z zza zakrętu wyłonił się szereg różnobarwnych domów rozświetlanych neonami nawet w dzień, jakby cały czas kusiły do tego, by do nich zajrzeć choć na chwilę. Kei mijał je ze średnim zainteresowaniem, przyglądając się kilku nowym lokalom. Interes rozwijał się prężnie i choć kluby wyrastały jak grzyby po deszczu, żadni właściciele nie narzekali na zastój interesu. Największe zyski i tak od dawna przynosił „Hoshi no ridatsu” – niejaki ojciec hostingu, jednak o jego rozwoju decydowała renoma, z którą liczył się każdy właściciel podobnego przybytku. Tutaj też zmierzał Keitou. Miał nadzieję, że recepcjonistka szybko wyszuka mu kogoś silnego i z pasją, bo przez ciągle narzekającego brata miał niemal wisielczy humor.
- Host już czeka na pana.
Kei odwrócił spojrzenie od widoku ulicy za oknem, skupiając wzrok na młodej dziewczynie w bordowej garsonce. Umiejętnie rozłożone falbany na przedzie białej, wsuniętej w spódniczkę bluzki uatrakcyjniały niewielki biust, ukazując jego skrawek dzięki odpiętemu guzikowi. Egzotyczna uroda i jasne włosy do szyi wyróżniały są spośród wielu pracujących w klubie kobiet, aczkolwiek Keitou nie widział w niej obiektu zainteresowań. Wstał z zajmowanego przez kilka minut fotela dla gości i uprzejmie skinął głową, dziękując za szybkie załatwienie zamówienia. Zanim ruszył w kierunku schodów, odebrał od niej klucz do wynajmowanego pokoju. Dopiero, gdy znalazł się na pierwszym piętrze spojrzał na numer, ze zdziwieniem notując, że powinien udać się do pomieszczenia z łaźnią. Przez całą drogę zastanawiał się, dlaczego skierowano go akurat w to miejsce, skoro jak do tej pory najważniejsza dla niego była osoba, z którą się zabawi. Pokój nie grał roli – w końcu nie był w hotelu. Kiedy jednak naciskał na klamkę, wzruszył ramionami. Przywitał go łagodny półmrok i wyraźny zapach mocnych, męskich perfum. Przekroczywszy próg rozejrzał się po jasnożółtych panelach zdobiących ściany ogromnej łazienki – jedynego pomieszczenia prócz niewielkiego ganku. Względna cisza przerywana szumem wody zadziałała na niego powątpiewająco, dlatego, gdy niespodziewanie został przyparty do drzwi, które napastnik pospiesznie zaryglował, natychmiast lokując zainteresowanie na usta Keitou, chłopak krzyknął krótko, tłumiony mocnym pocałunkiem. Jeśli do tej pory uważał, że być może nastąpiła pomyłka w jego zamówieniu, właśnie przekonał się, że wszystko się zgadza. Bez oporów pozwolił się zdominować, oczekując interesujących przeżyć od niewątpliwie nowego, atrakcyjnego hosta.

Bliźniacze więzi stanowią bardzo przydatny element w życiu rodzeństwa. Kiedy jedno szuka, drugie nieświadomie może robić to samo, choć jeszcze o tym nie wie.
Los lubi zataczać koła, sprowadzając na wielu los tych, którzy doświadczyli już danego zdarzenia. Nie przewiduje jednak tego, że ludzie są różni i zamiast nieśmiałości, szybko wykonają kolejny krok, choć przyczyna jeszcze nie została wyjaśniona.

16 komentarzy:

  1. Tak bardzo tęskniłam, cieszę się, że wróciłaś ^^
    Rozdział oczywiście był dobry xd Wkradło się parę literówek, ale to także moja zmora xd Podobają mi się postacie bliźniaków. Fajnie, że mają tak różne charaktery. Nie wiem, co mam jeszcze napisać ;p To przez tą radość, że wróciłaś ;p
    Dużo weny ^^ A no i końcówka bomba! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Akemiś! W końcu wróciłaś, jak się cieszę! I oczywiście lekki ochrzan bo dla mnie zaliczasz się do tych mistrzów pióra! I zgadzam się z Chikusho odnośnie bliźniaków. Chciałabym mieć takich starszych braciszków, nudno by raczej nie było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj warto było czekać na rozdział tyle czasu!
    Przede wszystkim cudownie że wróciłaś.
    Nie masz pojęcia jak sie martwiłam i wręcz zawalałam pytaniami Luanę co się z Tobą dzieje he he ;)
    Na szczęście jesteś już wśród nas i aby jak najdłużej;)

    Rozdział ciekawy, chociaż wydaje mi się bardziej opisowy niż obfitujący w akcje.
    Mi sie podobał.
    I ta końcówka.
    Ciekawa jestem co z tego wyniknie dalej ;)
    Naprawdę brakowało mi tego opowiadania i nie zapomniałam o Tobie;d
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy aby nie tak długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest niwy rozdział, jest nowy rozdział, łiiii :D
    Na początek przypomnę, że zmieniłam nick z Peszek na Czarny Kruk (nie pytaj skont ten pomysł, bo sama tego nie wiem XD).
    Rozdział jest wyraźnie inny od poprzedniego, czuć, że pisałaś go swobodniej i mniej hm... technicznie?! Nie wiem jak to nazwać ale tak to czuje. Może dlatego, ze jesteś już po licencjacie? Właśnie!!! Serdeczne gratulacje,coś niesamowitego :D
    W tekście jest mały błąd, gdy Yukio się kłania Suzuki (mogę napisać, że już go bardzo lubię, a zresztą po co się pytam jak i tak już napisałam). W tekście jest słonie, zamiast skłonie, dlatego rzuciło mi się to tak w oczy ;)
    Odniosłam wrażenie, ze Kei jest hetero na początku, a okazało się, że to gej... może ja coś źle odczytałam? Pewnie tak XD Znając życie, nasz zaginiony host właśnie się odnalazł, no mam racje, mam? Bo ja myślę, że tak.
    U mnie, rozdział od jakiś dwóch miesięcy, sterczy w zeszycie i nie chce się dać przepisać. Naprawdę! To nie moja wina... no może w jakiś osiemdziesięciu procentach XD Ale na serio, muszę się wreszcie za to zabrać, raz a porządnie...
    Nowy one shot? Super! Powiem Ci, że w prawdziwym świecie nie przepadam za taka słodyczą, a gdy przychodzi to czytania to nie mogę się od tego oderwać, po prostu zaśliniam klawiaturę monitora/komórki :)
    Wyściskaj Ariela za wspaniały rozdział )
    Dużo czasu, weny i chęci do pisania ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglądałam co jakiś czas sprawdzić czy jest coś nowego i wgl, w pewnym momencie zaczęłam się na serio martwić, ale dobrze że już jesteś i jest nowy rozdział hehehe może trochę późno, ale gratuluję sukcesu :) Ja też swoje mam już z głowy, maturka przyzwoicie zdana, jedynie zawodowy jest problemem, ale na tym aż tak mi nie zależy heh, ale jak na złość chęci to pisania brak, pomysłów jest mnóstwo i na nowe parki i do opek, ale w tym gorącu po prostu się nie chce -.-

    Teraz się dopiero skapnęłam, że dodałaś nową postać O.O Fajny ;p A czytając rozdział przypomniałam sobie o moim opku z k-popowcami, które chyba zawieszę na jakiś czas, za dużo się dopatrzyłam nieścisłości w planie historii muszę poprawić, przemyśleć na nowo i wgl by móc pisać dalej.... pytanie kiedy ja to zrobię, skoro mam takiego lenia? XD

    A tak swoją drogą w banerku bloga czy jak to nazwać masz twarz Kevina z moich ukochanych U-kissiów XDDD nie wiem czy to było zamierzone czy nie ale mi się fajnie zrobiło jak to zobaczyłam XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę podoba mi się to opowiadanie. :D Jest inne niż pozostałe. Bardziej dojrzałe. ^^ Strasznie mnie nim zaciekawiasz i już chciałabym wiedzieć co będzie dalej i czy Rai spotka swoje hosta w morskimi tęczówkami. I tak zastanawiam się czy czasem Kei nie spotkał się z morskookim. Tym to byś dopiero namieszała. :D
    "- Przecież to tylko host" Tu się wkurwiłam. To tylko host, co za debil. GRRRRRRR.
    Polubiłam bliźniaków. I lubię bad boyów. ^^
    Cieszę się, że znów piszesz. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety, nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie zawarte pod poprzednim postem... rozumiem, że wobec tego dotychczasowa sytuacja Ci podpowiada?
    Q
    (pomackamy.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś mi się wydaje, że po dłuższej przerwie ciężko jest wrócić do cotygodniowego dodawania rozdziałów. Ale wierzę w Ciebie ***

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że już wszystko zażegnane~! A ja zapraszam na szósty już rozdział do mnie: www.pozbawieni-skrzydel.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadnij co! Tak! Zgadłaś. Nowy rozdział u mnie :) Zapraszam http://cityfools.wordpress.com/2013/08/14/rozdzial-11/
    Peszek vel czarny Kruk

    OdpowiedzUsuń
  11. Wróciła Akemi. i Lotos też wrócił <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    wspaniały rozdział... Taizo nie wstydzi się swojego syna i zapoznaje go z ludźmi z firmy... Bliźniacy są świetni i dobrze, że są od siebie tak różni....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak się cieszę, że wróciłaś. ^.^
    Rozdział genialny. Od razu polubiłam obu bliźniaków. :3 Raitou i Keitou podbili moje serca.
    Kyaa.. Pięknie opisałaś to, jak Rai uratował tamtego chłopaka. Będę wyczekiwać z utęsknieniem momentu, aż wreszcie go spotka. ^^
    Taizo postąpił bardzo ładnie. Cieszę się, że Yukio ma takiego ojca.
    Chcę więcej Suzukiego, bo zainteresowała mnie ta postać, a coś jej mało było w tym rozdziale. ^.^
    No cóż, czekam na więcej. I naprawdę się cieszę, że powróciłaś do nas. ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam wrażenie, że nowy host może być tym niebieskookim, a teraz myśli, że K. to jednak R., który kiedyś mu pomógł... Nie wiem ile w tym prawdy, a Ty jak widzę, nie szczędzisz teraz ludziom czekania. Akemi, ja zaczynam mój 3 rok francuskiego, więc nie zostawiaj mnie samej z tym ciężarem!

    OdpowiedzUsuń