wtorek, 30 października 2012

53. Przestrzeń między magnesami.

11 grudnia 2011

Witam moje Elfiątka! Już myślałam, że się nie wyrobię. Tak strasznie rozleniwił mnie ten tydzień i przeraził w związku z nauką, że robiłam wszystko jednocześnie. A wiadomo, co się wtedy dzieje - nic nie robi się do końca. Dlatego najpierw skupiłam się na blogu, potem tłumaczeniu dla Ver, a zaraz zabiorę się za lekcje xD Cóż za doskonały plan XD 

Hmmm, za dwa tygodnie święta... za dwa tygodnie rocznica bloga... Pasowałoby coś napisać ^^' Plan (jak i powyżej) jest, więc będę się starać, aby go zrealizować. Co do tego opowiadania - dobiega powoli końca. Jeszcze chyba 4/5 rozdziałów. Od nowego roku miał ruszyć kolejny i ruszy - kiedy? Zobaczy się xD

Odpowiedzi:

Churi - Kochana ;3 Nie ma to jak wyjaśnienia prosto z mostu. No cóż... lepiej wiedzieć, niż się zadręczać xD Droga Churi! Zaręczam... mogę nawet dać w zastaw rękę, nogę, głowę, że Lu i Misiek będą razem, ale muszą pocierpieć. Taaak, wracam chwilowo do dawnego "ja", gdy bohaterowie chlipali mi w rękaw. Ale tutaj to jest potrzebne, aby Lu uświadomił sobie, jak bardzo kocha blondyna, a którego ostatnio bardzo zaniedbuje. Do końca, jak wspominałam powyżej, jeszcze jakieś 4/5 rozdziałów... chyba... tak mi się wydaje xD Wyjdzie w praniu, ale jestem bliżej niż dalej xD Też Cię kocham xD

 

Star1012 - Wszystkiego najlepszego, moja kochana Star! Kajam się, że nie dodałam wczoraj rozdziału... Głupio mi, bo cieszyłam się, że mi się uda, a tu nie wyszło... Niemniej to Tobie dedykuję ten rozdział ;3 Haha, załapałaś się na brązowy medal xD Oooj tak... Daniel był w ciężkim szoku. Będzie w jeszcze większym, kiedy dowie się, po co Ori robi takie rzeczy... ale to jeszcze nie ten czas xD Misiek sporo wycierpi - zarówno przez Oriego jak i Lu, ale przez tego pierwszego szybko zostanie dostrzeżony jako niesłusznie krzywdzony... poza tym Ori zawsze jakoś bardziej lgnął do Miśka xD Niee, konsekwencji za pomoc Miśkowi, Daniel mieć nie będzie. Za to Lucek dostanie od niego maleńki ochrzan. Misiek zapytał teścia o to, jaki Lu był w młodości... o związki nie pytał, bo bał się odpowiedzi xD

 

Hansel - Ori po przemianie, a raczej jego zdjęcie zamieszczę dziś. Jak mi się Photoshop otworzy --' Poza tym dodam także Daniela - w końcu pasowałoby pokazać ulubieńca Oriego xD Niedobry Lu, brzydki Tuptuś! Dopiero się Tuptuś rozkręca. No, może przesadzam, ale jego uwaga znacznie przygaśnie, co do Miśka. Ale będzie potem żałowaaał, hu huu xD

 

Yaoistka^^ - Czeeeść ;3 Hai, hai! Ori będzie robił wiele, aby zwrócić na siebie uwagę Daniela. Najlepiej będzie mu wychodziło to, co robił w Niebie xD No właśnie... Misiek nie ma za bardzo do gadania. Piekło to dzielnica (hehe) Lucka, a więc on tam rządzi. Jak Ci poszła ta kartkówka z angielskiego? Też pisałam - ze słówek xD 3 gimnazjum jest ciężka... ale ja ją odpuściłam i w sumie nie żałuję, bo dziwnym sposobem przyswajałam tylko to, co chciałam i miałam najlepszą średnią z tych trzech lat, nie zaprzątując głowy niepotrzebnymi wiadomościami xD Będę trzymać kciuki, aby oceny poszły w górę tak szybko, jak Lu staje na wysokości zadania... XDD Tak, tak Ori pojawi się dziś, bo dziś zobaczy go reszta. Daniel też będzie. ;P

 

Diablica - Kio i Baal jeszcze będą. Póki co skupiam się na Orim. A przyszły rozdział to dla mnie biała karta xD Zobaczymy, co wymyślę xD Daniel jeszcze się zdziwi... trochę z boku popatrzy na to wszystko i chyba wybaczy *uśmiecha się półgębkiem, zerkając na Diablicę z błyskiem w oku* xP Mefiego i spółkę zostawiam. Gabi gdzieś tam pląsa... może się przewinie, ale po to wysłałam Mefiego do Nieba, aby mieć spokojniejszą akcję i mniej bohaterów xD Uczyć się będę.. pisać recenzję... i streszczenie. Oby mi dnia wystarczyło xD

Zielona Strefa

Poprószyło ;3 Mrr i to w Mikołajki! Fakt, że już śniegu raczej nie widać, ale zdjęcia są, jako dowód

Dzisiejszy rozdział dedykuję Star1012, która wczoraj obchodziła urodziny! Kochana, życzę Ci sukcesów na każdym kroku, prawdziwej przyjaźni i miłości oraz osób, które podzielają Twoje zainteresowania - by nie zamknięto Cię w kręgu ludzi myślących tylko o własnych zachciankach. Sto lat! :*

Serdecznie dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział! ;3

--------------------------------------------------------------------------------------------------




W chwilach kompletnego rozstroju nerwów wolimy wyjść z pokoju, czy opuścić niekoniecznie przyjemne towarzystwo niż wysłuchiwać niesłusznych, raniących słów. Zresztą kto zdrowy na umyśle stałby posłusznie, gdyby jakiś osobnik zmieniający swoje poglądy zaczynał mówić wyssane z palca brednie?
Michael nie zastanawiał się, czy jego wyjście może kosztować go jakiekolwiek konsekwencje. Przecież umiałby się obronić. Obecnie myślał tylko o powrocie do Piekła.
Lucyfer z góry zakładał, że ich syn przyjmie posadę żołnierza.
Skoro brunet szalał, nie wstydził się swej seksualności i w większości przypadków potrafił wyrwać się spod opiekuńczego ramienia Daniela, to ta sztuka oda mu się z Księciem.
Poza tym archanioł przeczuwał, że odpowiedź Oriana przez dowiedzeniem się o odejściu białowłosego z armii i tuż po doinformowaniu będzie się różnić, więc mógł czuć się w miarę pewnym.
Tym, co ewidentnie go przytłaczało, było wspomnienie słów rudzielca. Tych, które nacechowano wręcz przywłaszczająco.
Idąc przez podwórze przypominał sobie chwile, kiedy Lu kategorycznie wypierał się dziecka, a teraz, gdy urosło, najwyraźniej chciał go użyć do własnych celów. To, że na obecną chwilę nie istniał inny pomysł na przykrócenie działań niepokornego nastolatka najwidoczniej działało na korzyść piwnookiego, dlatego Michael miał zamiar jak najszybciej dostać się do Piekła, przedstawić Oriemu jego karę i spokojnie czekać na rozwój wypadków. 
Plotki roznoszą się w zawrotnym tempie, a już on najlepiej rozumiał białowłosego żołnierza, który niewątpliwie żywił do nieokiełznanego demona jakiejś głębsze uczucia. Ten z kolei dziwnym trafem uwziął się na niego, chcąc zranić, jakby zdawał sobie sprawę z przykrości zadawanej mężczyźnie. Tylko jaki miał w tym cel? Czy dni, które Daniel poświęcił na rozpieszczanie go, opiekowanie i zapewnianie wszelkich zachcianek nie znaczyły zupełnie nic? Może urocza minka słodkiego chłopca była tak naprawdę przykrywką, a prawda kryła się w sennym wyobrażeniu Michaela, w jego wizji rozmowy z niebezpiecznie groźnym chłopcem dążącym do odebrania mu mocy?
- Ni... nie... Nie! To niedorzeczne. Orion jest moim synem i jak w jego żyłach płynie ognista krew największego podrywacza w Piekle, tak samo odziedziczył jej część po mnie... Poza tym od małego przechodził z rąk do rąk, a te doświadczenia pozwoliły mu na rozróżnienie dobra od zła... przynajmniej po części. Muszę w niego wierzyć.
Aby ich spotkanie mogło dojść do skutku, najpierw należało poczekać na chłopca w miejscu docelowym.
- Pomóc ci?
Blondyn podskoczył lekko, odwracając się do intruza. Zaraz obdarzył go uśmiechem, zwalniając krok.
- Skąd wiesz, Danielu, co mam zamiar zrobić? Czyżbyś potrafił czytać w moich myślach? – zawsze, gdy obok pojawiał się ten diabeł, Michaelowi stawał przed oczyma obraz sprzed kilku tygodni, gdy białowłosy osłonił go, przyjmując na siebie atak Baala.
- Jesteś dobrym ojcem i przyjacielem. Skoro twoja rola na Ziemi dobiegła końca, nie widzisz już sensu zakłócenia spokoju. Kochasz Oriona i choćby uczynił ci największą krzywdę, to i tak oddałbyś za niego życie. Tęsknisz za nim i zamiast wdawać się w dywagacje z Lucyferem na temat rozrywania waszego syna na dwie nierówne części, wolisz po prostu zobaczyć się z nim… widać przecież, jak bardzo ci go brakuje.
Morskie tęczówki zaszły mgłą. Kroczący u jego boku żołnierz rozumiał go w tym momencie lepiej, niż własny partner, który nie pokwapił się nawet z użyczeniem mu swojej mocy do otwarcia portalu. Jeżeli tak teraz miało wyglądać ich życie, to blondyn szczerze wątpił w poprawiające się kiedyś rokowania. Na razie odrzucał od siebie wszelkie natrętne pomysły, ale jeżeli sprawy zajdą za daleko...
- To wtedy pomogę ci odejść. – dopiero po chwili Daniel zorientował się, że powiedział to na głos. Z pewną skruchą spojrzał na Michaela powoli tracącego do niego zaufanie. – Przepraszam... czasami czyjeś smutki są tak skondensowane, że nie potrafię ich zablokować. Zwłaszcza tak przygnębiające, jak twoje. – starał się tłumaczyć.
- Spokojnie, przecież wiem, że każdy ma jakąś zdolność, której sobie nie wybierał, a dostał podczas narodzin. – widać było, że prostolinijność i przyjazność bardzo dużo dla niego znaczyły. Nie wymagał niczego ponad to, a Lucyfer nie umiał tego uszanować. – Z chęcią skorzystam z twojej propozycji.
Upewnili się, czy aby nie śledzi ich jakiś człowiek i dopiero po wnikliwej analizie otoczenia mogli bez przeszkód rozpocząć proces tworzenia przejścia.
Stanęli blisko siebie, złączając się wyciągniętą do boku otwartą dłonią. Druga, wolna ręka spoczywała na ich ustach, które poruszały się szybko, recytując słowa zaklęcia. Figura, którą tworzyli w zwartym uścisku miała swoje odzwierciedlenie w tym, co formowało się kilkametrów od nich. Niejaki trójkąt falował od ciepła. Z porośniętej trawą ziemi zaczęły wychodził trzy łukowate odnogi nie łączące się na czubku, niczym wyciągnięty do Adama palec Boży. Między nimi, na dole zabłyszczał krąg bazy, na którym znajdowały się znaki zodiaku podświetlone na bladoniebieski kolor. U dołu, między trzema wypustkami wzniósł się niewielki podest, coś, jakby schody.
Wyczulony na magię Kamio od razu dał znać Baalowi, co się dzieje. Gdy dobiegał wraz z nim na miejsce, zobaczył znikające w eksplozji energii dwie, jasnowłose postacie.

Trzy dni później
Odkąd Michael opuścił Ziemię, sporo się zmieniło. Jego kontakty z Księciem znacznie się pogorszyły. Mało rozmawiali, nawet starali się ograniczyć kontakty, aby przypadkiem nie wywołać wojny domowej. Stało się tak, odkąd przybył Orion.
Młody diabeł został odesłany pod koniec ostatniego dnia wizyty na Ziemi. Nikt nie znał dokładnej godziny, dlatego czuwali bez odpoczynku po ostatnich wydarzeniach.
Pierwszym, który miał okazję przywitać się z chłopcem... a raczej siedemnastoletnim mężczyzną był jego blondwłosy tata.

Trzy dni wcześniej
Michael
Los chciał, abym to ja mógł jako pierwszy zobaczyć powrót mojego syna do Piekła. Zaszyłem się w pokoju, który należał do Mefistofelesa i ukryłem twarz w dłoniach. Nie muszę chyba mówić, że bałem się tego spotkania. Prawdopodobnie po części z powodu nowin na temat rozwiązłości chłopaka. W życiu nie przypuszczałbym, że dojdzie do czegoś takiego! Ale winić mogę tylko siebie. Niepotrzebnie przedłużałem jego wizytę w Niebie, kierując się chęcią wspólnego powrotu. Gdybym tylko się domyślił...!
Jakby na to nie patrzeć, każdą przemianę przechodził sam... Po pierwszej spotkał się z moją niechęcią, po drugiej odsunął się od niego Daniel, choć nadal starał się o niego troszczyć, a ostatnia... Mógł ją spędzić razem ze mną, z Lu. Na pewno zaradzilibyśmy coś na jego wybryki, a tak... Każdy archanioł i członek Rady napychał mu do głowy różne punkty regulaminu. Dla noworodka to norma, bo uczy się tego powoli i przez lata, a Orion miał szkołę przetrwania w półtora dnia! Toż to głupota.
Zaczynałem usypiać, nie kontrolując osuwającego się po krześle ciała, aż tuż przed upadkiem zostało ono złapane i lekko potrzaśnięte.
- Tatuś?
Ospale otworzyłem oczy, słabo wyłapując kontury osoby przede mną. Dzień chylił się ku końcowi, a ja najwyraźniej zdrzemnąłem się kilka godzin. Mimo wszystko nie czułem się lepiej, jakbym cały czas coś robił, chodził, pracował. Tylko ponawiające się słowo-pytanie zdołało naprowadzić mnie na trop, kim jest przystojny mężczyzna przede mną.
- O... Orion! – krzyknąłem, wyciągając go na odległość ramion. Jak on wyrósł! Twarz nabrała młodzieńczych rysów, nieco zaostrzając okrągły dotąd podbródek. Po pucołowatych policzkach nie było śladu! Kształtny, jak zawsze nos podkreślał uśmiechające się do mnie, rumiane usta. Na głowie spoczywała metalowa opaska, a w miejscu, gdzie zaczynały się jego skręcone rogi, rozchodziła się dodatkowa nakładka z otworem. Ciemnoszare włosy z długą grzywką po lewej stronie zapomniały chwil, gdy skręcały się niczym sprężyna, a oczy...
- Nareszcie są złote. – uprzedził mnie w odpowiedzi.
Ówczesny plan, w którym to miałem nakrzyczeć na niego i skazać na pasy cnoty, worki na głowie i temu podobne, rozprysnął się, gdy tylko go zobaczyłem. Jak mogłem się dziwić, że inni aniołowie tak chętnie zgadzali się na zachcianki młodego mężczyzny, skoro wystarczyło jedno jego spojrzenie, a moje serce miękło. Niemniej musiałem wziąć się garść.
- Wiesz, że musimy porozmawiać o tym, co działo się w Niebie, prawda?
Mina od razu mu zrzedła, a on najwyraźniej zapomniał, że zawsze mógł na mnie liczyć. Zamiast spokojnego zajęcia miejsca naprzeciwko mnie, odsunął się, prychając.
- Pewnie! Ty też nic nie rozumiesz! Wszyscy tylko mnie odpychają i oceniają! To jest sprawiedliwe według kodeksu anielskiego? – cofał się w kierunku drzwi.
Musiałem go jakoś skłonić do wysłuchania mojej opinii. Przecież go kocham! Nigdy nie odtrąciłbym go tylko z powodu plotek, czy nawet prawdziwych informacji od innych, wcześniej nie wysłuchując jego poglądów.
- Poczekaj! Ori! Nie dajesz mi dojść do głosu! – wstałem, aby złapać go za rękę. – Stój, mówię! – zamiast ostrego tonu nakazującego posłuszność, zabrzmiało to raczej jak desperacja i walka, która chwilowo odniosła zwycięstwo. – Myślisz, że chciałem, aby mi cię odebrano? Odchodziłem od zmysłów, zadręczając się pytaniami, czy jesteś dobrze traktowany, z należytą opieką! Tęskniłem. – przytuliłem go mocno, drżąc nadal z radości, że wreszcie trzymam syna przy sobie. – Zrzekłem się Nieba, abyś mógł wraz ze mną mieszkać w Piekle przy Lycyferze, twoim ojcu. Gdybyśmy byli zwykłymi aniołem i diabłem, z pewnością nie musiałbyś udowadniać Bogu, że nie pasujesz do Jego Królestwa, ale przyznaj – odsunąłem go ostrożnie, zaglądając w szkliste złoto tęczówek – to, co zrobiłeś, nie było najmądrzejszym posunięciem. Daj mi skończyć, proszę cię, ja – starałem się szybko załagodzić sytuację, lecz bardzo niepewny i zaszczuty Orion kategorycznie zabronił mi mówić cokolwiek więcej.
- Jesteś taki sam, jak reszta aniołów! Chciałbyś, żebym był posłuszny, wiecznie uśmiechnięty! Gdzie byłeś, gdy Sefer wyrywał mi czarne pióra ze skrzydeł za każdą złą odpowiedź? Gdzie byłeś, gdy inni śmiali się z moich rogów? Gdzie byłeś, gdy Daniel odsunął się ode mnie? Miałeś mnie gdzieś! Ty i ten twój Bóg!
- Nie mów tak! – podniosłem rękę w złości, chcąc go złapać za ramię, a on wtedy zamknął oczy, kuląc i przekrzywiając głowę w bok. – Co oni ci zrobili... – z przerażeniem odkrywałem kolejne lęki bruneta, kiedy uspokajająco gładząc wypustki rogów czułem jak bardzo drży. – Nie chciałem cię uderzyć, Ori. To twój ojciec wymierzy ci karę, nie ja... Zdecydował, że umieści cię w armii, aby pilnować i mieć na oku, ale według mnie on po prostu chce podwyższyć swoje morale, przywłaszczając sobie ciebie i...
- I dobrze! Nareszcie ktoś mnie chce! – wykrzyczał mi w twarz, odtrącając próby zatrzymania go. – Żałuję, że w połowie jestem aniołem. Gdybym mógł, wyrwałbym sobie skrzydło, aby nie przypominało o moim pochodzeniu i osobach z tej rasy, które mnie poniżały! – jego wzrok mówił mi wszystko.
Kiedy wychodził, wciąż paliło mnie jego bolesne spojrzenie, jakby zawiódł się na mnie. Ale jak miałem mu pomóc, skoro on nie chciał przyjąć jakiejkolwiek porady. Wiem, że nie stanąłem na wysokości zagania... To byłoby zbyt piękne, gdybyśmy padli sobie w ramiona i wybaczyli wszystko.
Zacząłem się bać, że Orionowi spodoba się służba, choćby obyć się miała bez Daniela, a wtedy to ja zajmę jego rolę, zostając zupełnie sam.
Pociemniało mi w oczach. No tak, tego mi brakowało. Gdy docierałem do łóżka, wiedziałem co jest przyczyną mojego stanu. Zdziwiłem się jednak, gdy po gwałtownym runięciu na posłanie nastąpiła zupełna pustka, a potem obudzenie się w laboratorium. Sam tam raczej nie zaszedłem, a więc ktoś musiał mnie znaleźć.
- Witaj, Michaelu.
Obróciłem z jękiem głowę, spoglądając w złote tęczówki – bynajmniej nienależące do mojego syna. Chciałem się odezwać, ale suchość w gardle i gorzki smak na języku wykrzywiły usta w niezadowoleniu, posyłając Danielowi proszące, nieme pytanie.
- Jak się tu znalazłem? – chrypiący głos dał mi nieco do myślenia, gdyż albo długo go nie używałem, albo zwyczajnie była to reakcja na panujący tutaj chłód.
Były żołnierz uśmiechnął się współczująco.
- Widziałem Oriona wybiegającego z komnaty Mefistofelesa. Był dosyć podenerwowany, więc wszedłem do pokoju i zobaczyłem ciebie. Półleżałeś na podłodze, oddychając płytko. Zabrałem cię stamtąd i od trzech dni czuwam z Baalem, abyś się wreszcie ocknął.
- Trzy dni? – kaszlnąłem, przyjmując kolejny kubek ciepłego mleka. – A Lucyfer? – zapytałem, starając się zabrzmieć obojętnie.
- Ustaliłem, że osłabienie wynikało z tego, że odżywiasz się nieodpowiednio. Baal zrobił mu lekkie kazanie – parsknął śmiechem – na temat nieodpowiedzialności w partnerstwie. W końcu posilanie się słońcem i miodem to główny priorytet aniołów, a Lucyfer najwyraźniej o tym zapomniał, a i tak długo nie okazywał skruchy, twierdząc, że ci przejdzie, więc może zająć się Orionem. Jeszcze nie wdrożył go w światek zastępu armii, mamiąc i okłamując, że wciąż do niej należę. – teraz zdecydowanie pogorszył mu się humor.
- On... czy on znowu... – nie umiałem ubrać w słowa swoich myśli... z trudem w ogóle je zbierałem.
- Tak. – zmroził mnie suchym potaknięciem, zaraz się reflektując. – Proszę się nie martwić. Prędzej, czy później przyjdzie po rozum do głowy, a tymczasem... – odwrócił się. Usłyszałem brzdęk metalu i chybotanie jakiejś wazy, po czym zobaczyłem ją na własne oczy wraz z talerzem wyłożonym kanapkami z miodem. – Proszę coś zjeść i nie nadwyrężać organizmu. Jeszcze się przyda, prawda? – mrugnął, z rozbawieniem spoglądając na moją wygłodniałą minę.
Nie wiem, dlaczego to dla mnie robił, ale w tej chwili godnie zastępował brakującego mi Rafaela, który zmrużeniem powiek i zmarszczeniem czoła wywoływał natychmiastową potulność.
Może jednak nie będę sam?

Akemi (19:24)

1 komentarz:

  1. Hej,
    rewelacyjne, co się tam działo, że Orion ma takie reakcje? no i znów Lucyfer nie zajmuje się swoim partnerem, ech... mam nadzieję, że poprawia się relacje miedzy Orionem, a Michaelem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń