wtorek, 30 października 2012

50. Przestrzeń między magnesami.

19 listopada 2011

Witajcie Elfiaczki xD Znowu z poślizgiem, ale chyba znowu wrócę do weekendów... jakoś mam wtedy większą wenę xD

Rozdział z tych dłuższych i wyjaśniających, ale Was nie zanudzi... tak mi się wydaje. Niemniej mnie się go świetnie pisało xD

Ostatnio zapomniałam Wam podać wygląd Eryka, co dziś naprawiam. ;) (na końcu rozdziału).

Odpowiedzi:

Diablica - Kio  i Baal to nierozłączna para. Hah, jednak ten pierwszy to doprawdy spory panikarz - a bynajmniej wtedy, gdy buzują w nim hormony xD Dziś postarałam się nieco ogarnąć fabułę i te wszystkie "zawijasy". Niektóre kwestie były powiedziane na samym początku, czyli gdzieś w okolicach 3/4 rozdziału i tutaj też je przytoczyłam, jakoś łącząc... oby sprawnie ^^' Haha, pozostawiam długotrwały efekt? A jakieś uboczne są? xD Ja jestem chodzącym efektem ubocznym... XDD Rumienię się, kochana i to przez Ciebie xD Takie słowa... aż działa na moją wyobraźnię xD Diabełki, aniołki... nie wiem, czy Ci już pisałam, ale mnie jest bliżej do tych pierwszych, choociaż.. no, czasami, raz w roku jest taki 24 grudnia, kiedy zwierzęta mówią ludzkim głosem, a zboczone skrzaty hamują się xDD GG nie mam - po wielokrotnym utraceniu listy wywaliłam to to na zbity... dziób xD

 

Yaoistka^^ - Hej ;3 Oj tak... częste branie leków nie jest dobre, ale ja od urodzenia mam z tym problem - lekarka przez 3 miesiące szprycowała mnie wszelkimi antybiotykami, aby później stwierdzić, że mam alergię. Dała mi jakąś tabletkę i następnego dnia było okej ;] Z kolei no-spa musi być przeze mnie brana hurtowo xD Ori jest dziś wspomniany - przelotnie, aleeee! XD

 

Star1012 - Hahahha XD Niee, Ty nie próbuj wychodzić przez okno, bo faktycznie, 7 piętro dostępne jest tylko dla istot nadprzyrodzonych. xD Parter, to co innego, albo pierwsze piątro, chociaż to też jest niebezpieczne xP Tak, Lu ma wstęp do Nieba. Przecież nikt mu nie zakazał, tylko Miśkowi ;P

 

Neko - Witam xD Tak, nareszcie się dogadali, a jak na złość znów coś "się wymyśliło" xD To nie zepsuje ich relacji, a wzmocni, ale Misiek będzie musiał wkroczyć do akcji (spanikowany kotek drapie ;P)

 

Dewon - Jeżeli tylko lepiej Ci się czyta, to super. Nie będę zmieniać tła postów, bo dobrze się na nim czyta czarne litery ;P No właśnie u Veg xD Wczoraj zwróciłam na to uwagę xD

Zielona Strefa

Czy Wy też odnosicie takie wrażenie, że pory roku urządziły sobie jakąś wielgaśną imprezę, z której nie mogą wyjść i się spóźniają z terminami? Lato seksi się z jesienią, potem biedactwo nie nadąża i musi odbierać zimie kilka dni. Ta potem jak przymrozi, to człowiek ma dosyć, a wiosna jest chłodna, bo się zabawia z zimą. O! xD

Serdecznie witam Neko ;3 Obyś wspierała naszego kotołaka podczas porodu xD

Bardzo dziękuję za komentarze, przepraszam za błędy i zapraszam do czytania ;3

--------------------------------------------------------------------------------------------------





Powrót rozczochranych, a nawet lekko uśmiechających się do siebie mężczyzn byłby na co dzień uznany za coś normalnego. Inaczej rzecz się miała w przypadku Kamio i Baala, którym nie dość, iż bliżej było do odbiegających od normy, to jeszcze na dokładkę ich zachowanie stanowiło istną przepaść, jeżeli chodzi o niedawną niechęć względem siebie. Może przesadą stałoby się porównanie do rozchichotanych nastolatek, czy osób przeżywających drugą młodość, ale jak na samych siebie prezentowali trudną do zrozumienia anomalię. Trafnie stwierdził Mefisto, iż łatwiej przyszłoby mu uwierzenie w opady śniegu w Piekle, niż w szybkie pogodzenie tej dwójki, jednak ulga, jaka niosła się z tego powodu nawiedziła chyba każdą magiczną osobę z tych przebywających na Ziemi.

Niedługo potem, wyjaśniwszy sobie wszystko przy wtórze urażonego, choć spokojniejszego Michaela oskarżającego elfa o absurdalność postępowań, przyszedł czas na dopracowanie szczegółów w związku z chwilowymi przenosinami do Nieba. Skoro Stwórcy tak bardzo zależało na tym, aby blondyn uratował najznamienitszego anioła, którego sam Bóg tak wysoko cenił i kochał, nie można było zwlekać ani chwili. Poza tym z wiadomości od Najwyższego wyraźnie wynikało, iż istocie tej musiało coś zagrażać, tylko dlaczego ochronę powierzono osobie pozbawionej mocy? Jaki był tego cel, skoro obecna postać uniemożliwiała morskookiemu dosłownie wszystko, zaczynając od dotknięcia stopą powierzchni Nieba, co wykluczało swobodę poruszania się, na jakiejkolwiek czynności skończywszy? Przecież nawet Orifiel pozbawił byłego archanioła wszelkich nadziei, uświadamiając mu, iż Bóg nie cofnie kary.
Mimo to Michael podświadomie wyczuwał blokadę informacji narzuconą na pobratymca. Sam niejednokrotnie jej doświadczył.
Głęboka wiara pozwalała mu na podtrzymywanie płomienia siły wewnętrznej. W końcu nie fatygowano by tak wysokiego rangą anioła tylko po to, by igrać z blondynem. Ten z kolei wykazywał się ogromną miłością i zaufaniem pokładanym w Stwórcy, skoro nie pytając o szczegóły zgodził się – mimo chwilowego wahania – na Jego wolę, tak naprawdę idąc na ślepo w nieznane.
Akurat on, Michael idealnie nadawał się do swej roli. Choćby miał przebywać poza murami Nieba, to nigdy nie wyrzeknie się jego praw, nie skuszą go ziemskie przyjemności ani diabelskie rozkosze. Być może jest nawet jedynym takim przykładem, patrzącym trzeźwo na sprawy ważne, a z przymrużeniem oka traktującym drobniejsze występki. To dlatego został wybrany jako osobisty doradca Boga, choć zawsze wzbraniał się przed ujrzeniem Jego oblicza, tłumacząc się byciem niegodnym takiego zaszczytu i jedynie wtedy sprzeciwiając się prośbom Najwyższego. Niejednokrotnie usłyszał, że jest wariatem, skoro ma pozwolenie, ale on wiedział, że raz skosztowany owoc zaczyna kusić z innej strony. Przebywanie z dziećmi-aniołami uświadamiało mu, jak niewinne i szczere są te pierwsze okresy dzieciństwa... i jednocześnie najbardziej piękne. To od nich, nowo narodzonych uczył się pokory i prawdziwego, nieskalanego niczym uczucia, przejmując po trosze cech wiecznego dziecka, co czyniło go wrażliwszym. Rysy twarzy nabierały delikatności, sprawiając, iż był nieco słodkim, pociągającym i zarazem bardzo obleganym. I choć teraz widział wady w niektórych prawach Niebiańskich, to nigdy nie oddałby spędzonych tam lat. Zwłaszcza z tego powodu, iż niegdyś był taki jak Lucyfer. Wyrafinowany, opanowany, walczący jak lew. Czyż rudzielec nie wypominał mu tego, iż Michael zmienił się i dorósł, ale do swojego własnego „ja”, nie naśladując już Upadłego?
Wszystko to zawdzięcza małym aniołkom, których obecność pozwoliła zrozumieć to, co długo starał się odnaleźć, a zdawać by się mogło – stracił wraz z cząstką siebie, kiedy Szatan sprzeciwił się Bogu. To od tamtej pory głównym celem morskookiego stał się ład, porządek i pilnowanie, aby nie doszło do podobnej sytuacji. Pamiętał ten rozłam, będąc małym aniołkiem, przez co zatracił przysługującą mu swobodę lat młodości, pnąc się ku górze, aby być godnym następcą, który nie zawiódłby Stwórcy. Z tego też powodu Bóg musiał poczynić jakiekolwiek środki, aby wyprowadzić go z głębokiego fanatyzmu... a może chciał udowodnić, że Piekło to nie takie złe miejsce? Obydwie strony nie żyły ze sobą w zgodzie, ale trudno doszukać się też większych wojen.
Michael widział błędy, jakie popełnił i bardzo szanował zadanie dotyczące opieki nad maluszkami. Teraz, gdy miały przejść w ręce Mefistofelesa, zapewne czuł się zagubiony, jednak wiedział, co wiąże się z przebywaniem u boku Lucyfera.
Ciężko było mu przywyknąć do tego, że już za chwilę znów znajdzie się tak blisko świata, w którym żył od małego, a strach przed oskarżającymi spojrzeniami przeplatał się z radością, lecz decyzję o spełnieniu prośby Boga podjął już dawno i nie zamierzał się z niej wycofać.
Ustalono, iż delegacja obejmie nie tylko Michaela oraz Księcia, ale i nowego anioła, czyli Mefiego wraz z jego partnerem. Oczywiście towarzyszyć miał im Orifiel, który już wyciągał specjalny medalion otwierający przejście do Niebios.
- Przeniesiemy się niedaleko miejsca docelowego, aby ten kawałek drogi pokonać na piechotę. Zaczynamy. – odetchnął głębiej. Z chęcią oddałby komuś to zadanie. Całe szczęście, że jego rola ograniczała się wyłącznie do odstawienia ich i szybkiego, niezauważalnego ulotnienia się.
Jasny kryształ zalśnił, a kreślone w powietrzu drzwi zaczęły przybierać realistyczny kształt. Drewniane wrota, kiedy już były skończone, zaczęły się otwierać, wpuszczając z wewnątrz powiew rześkiego wiatru, nieliczne motyle i obraz na wzgórze. Z oddali można było dostrzec niewyraźne kontury czyjejś sylwetki i aby nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań, Orifiel pchnął mężczyzn wprost w przestrzeń naprzeciw, z ulgą podążając za nimi. Zawsze lubił przenosić się tym sposobem, bo nie dość, iż nie wywoływał zawrotów głowy, jak zdarzało się w czasie deportacji, to jeszcze zawsze miał wrażenie, że otacza go ciepła chmura.
Tuż po bezpiecznym lądowaniu złapał pod rękę zdezorientowanego Rafaela i nie mniej zaskoczonego ex diabła, tłumacząc się obowiązkami, jakie nagle mu przekazano. Dziwnym trafem pominął fakt, iż w czasie podróży przez portal niemożliwa jest konwersacja, toteż absurdalność tego, co powiedział, dotarła do Lucyfera dopiero po czasie.
- Musimy sami sobie radzić, tak? – zapytał retorycznie, spoglądając na jeszcze niepewnego sytuacji blondyna. Skoro ziemia się nie zatrzęsła, nikt ich nie wyrzucał, ani nie odgrażał się potępieniem na wieki, to znaczy, że sztuczka z trzymaniem morskookiego na rękach była skuteczna. – To gdzie teraz?
Michael próbował skupić myśli, ale cały czas coś przeszkadzało mu w tym, rozpraszając gotowe pomysły. Działo się tak za każdym razem, gdy obierał konkretny kierunek. Dopiero postawienie na odległy punkt, w którym to majaczyła postać, jaką widział jeszcze przed wejściem do Nieba sprowadziła na niego ciszę, ukojenie i intuicję, iż to dobry ruch.
- Czy tam jest Sefer? – po chwilowym wpatrywaniu się w jawnie przyglądającego się im osobnika, blondyn dał znać Księciu, iż to tam ma zamiar iść. Im bliżej byli, tym stawało się jasne, iż jego przypuszczenia się słuszne.
Szarowłosy mężczyzna wyszedł im naprzeciw. Bardzo rzadko na jego twarzy pojawiały się oznaki zdenerwowania, a obecna chwila należała właśnie do tych okazjonalnych. Ciemne ubranie nosiło znamiona mocnego znoszenia, jakby Sefer nie mógł doczekać się gości i krążył po okolicy od dłuższego czasu.
Zbliżając się coraz bardziej, wydawał się Michaelowi niezwykle wysokim i strasznym aniołem, toteż blodnyn nie krył strachu, wczepiając się bojaźliwie w rudzielca. Przelotne i ostre spojrzenie czerwonych tęczówek tylko na chwilę zatrzymało się na nim, zaraz skupiając się na Lucyferze.
- Pozwolisz, żę zabiorę go ze sobą. – nie zwracał sobie uwagi tym, że swój obiekt zainteresowania potraktował tak, jakby go tam nie było, nie licząc się z jego zdaniem. – Jestem częścią zadania, jakie ma wykonać.
Książę nie wyglądał na zadowolonego z takiej opcji i bynajmniej nie zamierzał się do niej dostosować. Dobrze wiedział, jak bardzo morskooki boi się Sefera, toteż byłby głupcem, pchając go w jego ręce.
- Wybacz, - uśmiechnął się lekko. – ale wolałbym być przy wszystkim. To chyba nie jest tajemnica?
Członek Rady wyczuwał głęboką niechęć bijącą z jego strony, ale jakoś nie zawracał sobie tym głowy. Nie po to tu przybył.
- Oczywiście, że nie, choć wolałbym załatwić to w cztery oczy. Ale, dobrze, niech będzie. – wyglądał tak, jakby kłębek nerwów zawiązywał się i plątał jeszcze bardziej. Wiedział, że uchodzi za najbardziej niebezpiecznego anioła, ale w jednym wypadku tak bardzo pragnął, aby było inaczej. Początkowo nie był w stanie wyjaśnić, co wiąże się z tym dziwacznym stanem, aż pewnego dnia ujrzał podobną sytuację w wykonaniu Gabriela i Asa. W końcu ten pierwszy był  jego uczniem, a więc jak miał zachowywać się inaczej, niż na dystans w stosunku do innych. Z czasem podchody diabła zaczynały przynosić skutek, zmieniając zachowanie białowłosego. Wszyscy, którzy znali tę parę, nazywali rzeczy po imieniu. Miłość. To ona zawładnęła twardym sercem niedostępnego mężczyzny, a więc i Sefer potrafił czuć? To była tak przytłaczająca wiadomość, której nie można było od tak odtrącić. Ona wręcz zatruwała mu życie, aż wreszcie poddał się jej zupełnie świadomie. Podczas nieobecności Michaela wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale wystarczyło wspomnienie o nim, a potem powrót, aby członek Rady upewnił się w tym, że przed miłością nie ma ucieczki. – Abyś odzyskał moce, potrzebujesz dwóch rzeczy... Nie... to ja ich potrzebuję. – nagle odrzucił maskę chłodu i żądzy krwi, zastępując ją bezradnością. Trudno było mu się ni stąd ni zowąd przyznać, wyznając prawdę, ale innego wyboru nie było. – Potrzebuję twego wybaczenia i pocałunku. – jedynie oczy zachowywały pełnię powagi, dostarczając Michaelowi doskonałych dowodów na to, iż szarowłosy nie kłamie, aby go skrzywdzić.
Z kolei Lucyfer nie był już tak spokojny, cofając się gwałtownie od wyciągającego dłonie mężczyzny.
- O czym ty pieprzysz?! Najpierw go zastraszasz, a teraz jeszcze wyskakujesz z czymś takim?
- Uspokój się! Myślisz, że to dla mnie łatwe? – gwałtownie podniesiony głos znów zmroził ciało blondyna, toteż Sefer natychmiast, co niegdyś było niepodobnym, uspokoił się, zaciskając pięści. – Wiem, że dla ciebie, Misiu, to także coś trudnego, ale proszę, wysłuchaj mnie. Zawsze doprowadzałeś mnie do szału. Zawsze dobry, pomagający i wspierający, do którego wszyscy lgnęli. Nie wiedziałem, w czym tkwi szkopuł tej popularności. Nawet Bóg wolał ciebie, choć to ja trzymałem w garści nasze wojsko, będąc gotowym na wszelkiego rodzaju bunty. Nawet pamiętam, jak to ty stałeś na czele żołnierzy-aniołów. Długo zastanawiałem się, dlaczego zrezygnowałeś i doszedłem do wniosku, że po prostu to do ciebie nie pasuje. Nadajesz się na ojca noworodków, bo masz w sobie energię, radość, której nikt nie ma w takich ilościach. To naprawdę największy dar, jaki masz w sercu. Z czasem ta nienawiść zmieniła się w coś innego... Stwórca odebrał ci moc ze względu na to, iż ktoś bardzo tęskniłby za tobą, gdybyś się nie pożegnał, a do tego z wiadomych przyczyn nie mogło dojść. – nieco zmienił temat, zbierając w sobie odwagę na wyznania, kątem oka dostrzegając zmieniającą się twarz Księcia. – Opuściłeś Niebo, zostawiając tę osobę, bojąc się jej... Bóg powiedział ci, że chce, abyś uratował najznamienitszego anioła... którym ty sam jesteś. Bez mocy czułbyś się fatalnie, pewnie myśląc, iż nie zasługujesz na stanie u boku potężnego diabła. To dlatego Stwórcy tak strasznie zależało na tym, abyś przybył. Nawet nie wiesz, jak mi ciężko, gdy za każdym razem mojemu spojrzeniu na ciebie towarzyszy panika w twoich oczach. Jestem wysoko postawionym aniołem, a więc brak interwencji Boga mógłby rozerwać ci duszę, bo... to ja rozpaczałem, kiedy odszedłeś. Kocham cię, Michaelu, choć wiem, że nie mogę być z tobą, ale błagam o wybaczenie.
Morskooki aniołek od jakiejś chwili siedział na dłoniach Lucyfera, rozszerzając źrenice w coraz większym szoku, bo, jak to? Sefer go kochał? Przecież... przecież tyle razy dawał mu do zrozumienia, że wszystko, czego się dotknie jest źle wykonane, a teraz...
- Pozwól, że wszystko sobie poukładam... Bóg wiedział, że odejdę z Nieba, więc bez sprzeciwów przyjął na moje miejsce Mefistofelesa. Z kolei Gabriel to twój uczeń... Dwóch takich samych aniołów w jednym miejscu to katastrofa, dlatego i tutaj przystał na moją prośbę. Następnie wysłał Kio na Ziemię, bo wiedział, że zjawi się Baal, ratując go. Ja straciłem moc i wzrost, aby nie stracić duszy. Żeby się tu znaleźć zmuszony byłem do poruszania się za pomocą Lu, gdyż inaczej łamałbym prawo boskie, które dotyczy zakazu o przebywaniu w Niebie jakiejkolwiek istoty po odebraniu jej magii. To wszystko dlatego, że... chciałeś uzyskać ode mnie wybaczenie za to, że mnie kochasz? – wolał się upewnić, zanim nie zacznie kontynuować.
- Nie... ja byłem tylko pionkiem. Bóg chciał, aby każdy z nas był szczęśliwy. Gdyby nie to, że Bóg zamknął portal między światami, kiedy w pobliżu pojawił się wypytujący o ciebie tajemniczy osobnik, czyli Kio, ty nigdy nie zrobiłbyś kroku ku Lucyferowi... Poza tym Stwórca doskonale wiedział, że to kotołak... Nie mógł patrzeć, jak męczysz się, kochając Księcia na odległość. Chciał tylko... nieco pomóc. Przez to twoi przyjaciele mogli dobrać się w pary bez żadnych konsekwencji. Choć początkowo wyglądało to tak, jakbyś to ty miał za nich cierpieć, ostatecznie każdy wyszedł z tego obronną ręką.
Nie tylko Michael nie potrafił wykrztusić słowa, układając wszystkie wydarzenia, jakie spotkały go od czasu feralnego upicia się mlekiem w barze...
- Bar! – wykrzyknął blondyn. – Ten, w którym poznałeś Kamio! Przecież barmanem był w nim Eryk, prawda? To jest... niewiarygodne. Teraz u niego mieszkamy! – przeniósł spojrzenie na członka Rady, uśmiechając się do niego promiennie. Już się go nie bał. Doskonale rozumiał, to co czuje anioł. W końcu sam przez dobre tysiąclecie skrycie podkochiwał się w Lucyferze, dopiero niedawno i to dzięki wsparciu udało mu się z nim związać.
Sefer nigdy nie przejawiał skłonności do okazywania uczuć, a tym razem pokusił się o wyciągnięcie ręki, aby pogłaskać główkę blondyna, jednak zamarł w połowie, zastanawiając się nad tym, co robi.
Morskooki nie wydawał się ani trochę zdziwiony. Pewnie chwycił prawą dłoń, przytulając do niej uroczą buzię. O dziwo palce mężczyzny były przyjemnie ciepłe i miękkie, jakby stworzone do wtulania się w nie. Gdy uzmysłowił sobie, że to tak naprawdę niejaki symbol przekazania sobie znaku pokoju, poczuł od środka przejmujące uczucie zrzucenia niepotrzebnego balastu.
Obserwujący go mężczyźni widzieli z kolei coś zupełnie innego. Postać aniołka rozbłysła jaśniejszym niż słońce światłem, oślepiając ich nieumyślnie. Chwila ta mogła trwać zaledwie kilka chwil, ale wystarczyła, by zmienić Michaela w pełni dorosłego osobnika.
- Jestem duży! nim opadła mgła otaczająca ciało blondyna, ten już miał świadomość cudu. I mam skrzydła! – wykrzyknął, unosząc się nieco nad ziemią. – Dlaczego?
- Najpierw mnie pocałuj. Ja... tak bardzo... to moje marzenie. Tylko o to proszę, zanim Lucyfer cię zabierze.
Rudzielec skinął przyzwalająco głową, w razie czego gotując się do oderwania ich od siebie, gdyby uznał, iż Sefer zdecydowanie przesadza. Nic takiego nie miało jednak miejsca.
Mężczyźni, czując się niezręcznie w nowej sytuacji, kilkakrotnie podchodzili do sedna, najpierw zderzając się nosami, aby ostatecznie szarowłosy, w przypływie irytacji, złapał policzki morskookiego, wyciskając na jego wargach przeciągły, ale nie nachalny pocałunek. Jedyną anomalią była cienka, czerwona nić przeszywająca ich usta.
Nagłe pojawienie się jej wywołało przestrach u obydwojga. Michael z miejsca pokręcił głową, dając znać Seferowi, aby ten nie wyjawiał niczego.
- To rutyna. Zawsze tak się dzieje, gdy dochodzi do zbliżenia dwóch aniołów. – choć kłamstwo ma krótkie nogi, to tym razem było ono w pełni winą Lucyfera i akurat o tym członek Rady miał zamiar porozmawiać z blondynem. – Poza tym Michael właśnie odzyskał moc, a więc może bez przeszkód chodzić po ziemiach Nieba. – wyjaśnił rzeczowo, pozwalając sobie na delikatny uśmiech, gdy ujrzał ogromne szczęście na twarzy zainteresowanego wywołane jego słowami. – Z racji odzyskania mocy zaręczam, iż jest się w stanie przede mną obronić, więc chciałbym go zabrać do Drzewa Życia... Ty, Lucyferze także możesz tam iść, ale bardzo prosiłbym cię o chwilę samotności...
Książę jeszcze nie rozumiał wszystkiego. Ogrom wiadomości nieco go przytłaczał, a widok JEGO Miśka całującego INNEGO mężczyznę wcale nie działał na niego pozytywnie. Mimo wszystko nie mógł przecież niańczyć chłopaka.
- Dobrze... – odszedł kawałek, odwracając się jeszcze. – Wytłumacz mi, dlaczego wy wszyscy tak ciągnięcie do mojego Michaela? – celowo podkreślił przedostatni wyraz, wojowniczo zaglądając w krwiste tęczówki rywala.
- To proste. On jest kochankiem doskonałym. Pasowałby dosłownie do każdego, bo wywiera niesamowite wrażenie i nawet najgorszy diabeł – urwał, sugestywnie oddając spojrzenie. – zmieniłby się na lepsze, dopiero przy nim rozumiejąc, czym jest szacunek. Chyba wiesz, o czym mówię.
To dało do myślenia demonowi... czuł się tak, jakby ktoś właśnie go zrugał. Ba! Jakby dostał ochrzan od dużo potężniejszej i starszej istoty. Nawet jego ojciec nie wywierał na nim takiej skruchy.
Tymczasem zmierzający na szczyt wzgórza mężczyźni już rozpoczęli rozmowę o niedawnej sytuacji.
- Michaelu... nie rozumiem, dlaczego jeszcze go kryjesz. Wiesz przecież, że ta nić, jaka nas połączyła, to sygnał do tego, że twój obecny partner zaniedbuje cię i to ja mam od niego większe szanse.
- Wiem, ale... – szczenięce spojrzenie miękczyło  Sefera. – On chce dobrze. Poświęca się naszemu synowi... którego odebraliście... – spuścił wzrok, gryząc dolną wargę. – Jego przemiana jest na dniach, a ja przy nim nie będę! To niesprawiedliwie... – naraz poczuł obejmujące go malutkie rączki. Zanim zdołał namierzyć ich właściciela, ich ilość znacznie się powiększyła.
Zamyślony blondyn nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w środku śpiewu Mefistofelesa, który budził do życia nowe dzieci-aniołki. Te z kolei, wyczuwając morskookiego natychmiast do niego podleciały, zupełnie zapominając o tym, który je obudził.
Diabeł nie wydawał się tym zdziwiony, czule gładząc najmniejszego maluszka posapującego mu w ramionach.
- Wyczuwacie mój nastrój, prawda? – Michael starał się nie zapomnieć o żadnym szkrabie, każdego z nich tuląc i całując w nadstawiane policzki. – Teraz to nie ja jestem waszym ojcem... sprawiacie przykrość Mefiemu. – ze smutkiem obserwował delikatnie kulące się istotki, które drobnymi rączkami wycierały łzy płynące z kącików morskich oczu.
- Jeżeli mogę się wtrącić...  – Sefer odkaszlnął, tłumiąc śmiech. – Bóg zapomniał ci powiedzieć, że odzyskujesz prawa przybywania tutaj, a co za tym idzie, nadal jesteś archaniołem. Śpiew dla noworodków również leży w twoich kompetencjach... Po prostu zauważono, iż zajmuje to cały twój czas, więc sprowadzenie Mefistofelesa wiąże się przede wszystkim z odciążeniem ciebie. Żeby nie było tak kolorowo... – podjął, hamując rosnący wybuch szczęścia blondyna. – Nie powiem nikomu o naszej małej tajemnicy, ale będę czuwał przy tym, aby Lucyfer godnie cię traktował. Jeżeli coś mi się nie spodoba, postaram się o odebranie mu ciebie, rozumiesz?
Ale Michael nie słuchał, rzucając się na niego. Śmiejąc się w głos obejmował jego szyję, pozwalając na leniwe ruchy na plecach.
Stojący niedaleko Książe, który zdążył akurat na eksplozję wielkiego zadowolenia archanioła, warknął coś nieprzyjemnego, nakazując im natychmiastowe odsunięcie się od siebie. Jedynie silnie obejmujący go Mefi zdołał powstrzymać go przed wprowadzeniem słów „zaraz ci przywalę, zboczony aniele” w czyn.
- Słyszałeś, Lu?! Znów jestem archaniołem! Tylko... co z naszym synem? – euforię zastąpiła konsternacja, ale i nadzieja na to, że być może Sefer zapomniał o tej kwestii.
Członek Rady wyglądał na nieco niezadowolonego, iż padło to pytanie i równie niechętnie udzielił na nie odpowiedzi.
- Stwórca pomylił się, co do tego, że zdoła wychować Oriona. To wasze dziecko i wy powinniście przekazywać mu wszystkie cechy, uczyć go... Staraliśmy się go zmienić, ale skoro Daniel się od niego odwrócił...
- Co?!
- Nie będę wam niczego zdradzał. Może oni o tym opowiedzą. Na chwilę obecną Orion to zdegenerowany smarkacz, który zamiast głowy ma najwyraźniej drugi narząd do kopulacji... Bóg zastanawia się nad odesłaniem go do Piekła, a więc radziłbym poczekanie tam na niego.
Tego nie trzeba było dwa razy powtarzać znów rozanielonemu blondynowi. Pospiesznie żegnając się – teraz już w pełni uczciwie, będąc pogodzonym z rozłąką, którą w każdym momencie może naprawić, pojawiając się w Niebie, skoro odzyskał miano archanioła – ze wszystkimi obecnymi, otworzył, z niemałą satysfakcją, własny portal przenoszący jego i Lucyfera na Ziemię.
Nie zdążył zauważyć rozbawionego uśmiechu Sefera, samemu obdarzając nim wszystko, co nawinęło mu się pod ręką, gdy znalazł się na mokrawym gruncie. Nic nie mówiąc pociągnął diabła za rękę, machając ją niczym szalony nastolatek, po czym dostrzegając chatę Eryka puścił się w jej kierunku biegiem, wpadając do środka jak burza. Na chwilę zmarszczył brwi, gdy minął go osowiały Astrot, narzekając na grzechy, jakie uczynił ludzkości, które teraz odbijają się na nim po stokroć.
- Coś nas ominęło? – Michael nie tylko zadawał to pytanie do możliwego odbiorcy, ale i siebie samego. Przecież nie było go raptem kilka godzin!
Z kuchni wyłoniła się głowa Gabriela. Mężczyzna gestem zaprosił ich do siebie, serdecznie ściskając.
- Nic oprócz tego, że Baal próbuje wyłamać drzwi sypialni, które skutecznie zamknął Kamio.
- A to dlaczego?
Białowłosy wydawał się umyślnie udawać zaskoczonego tym, iż blondyn nic nie wie, chcąc wzbudzić większe wrażenie w wiadomości, jaką znał.
- Ah, bo ty przecież nic nie wiesz... Kamio jest w ciąży.
Akemi (20:44)

1 komentarz:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, Michael ponownie jest już archaniołem, czemu teraz Daniel odwrócił się od Oriona, no pięknie Kamio w ciąży...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń