28 czerwca 2010
Oi, moje kochane Elfiątka xD Dziś mam dla Was kolejną część opowiadania, w której będzie się można dopatrzeć uległości Tenshiego do Subaru... takiej niewielkiej, ale jednak xD Rozdział opisowy (znów ^^'), ale przy końcu mam nadzieję, że Was rozbawi ;P
Odpowiedzi:
Star 1012 - Cieszę się, że trafiłam w gust z tym one shotem (o ile trafiłam xDD) Następna notka - hm... Keizo urządza zabawę XD
Lilian - Hahah, Ty w roli Matsumoto? Tosiek powinien się chyba bać... xD Mmm, a kto by nie chciał pozbyć się z takiego Tośka bitej śmietany... mmm XD To może i dobrze, że nia ma takich w realu... jeszcze byśmy kogoś takiego napadły i poszły do więzienia za molestowanie xD
Zielona Strefa.
Dobijcie za takie pogody == No ale przynajmniej mogłam sobie spokojnie obejrzeć do końca Prince of Tennis xD "Obejrzeć" to bardzo łagodne słowo w tym przypadku xD A.. i powiadam Wam - studia - powinni tego zabronić xD
Bez zbędnego smędzenia, zapraszam do czytania xD
------------------------------------------------------------------------------------
Tenshi
piorunował wzrokiem każdego, kto mu się nawinął. Nie mógł pojąć, jak
dorośli ludzie mogli, od tak, wypuścić Misakiego i to bez opieki.
Przecież przez te dziesięć lat jego śpiączki, cudowne miasto zdążyło się
już o niebo zmienić! Nawet stały mieszkaniec miał czasami kłopot w
zorientowaniu się z obecnie zajmowanej lokalizacji przez wzgląd na
szybki rozwój wieżowców, marketów i centrów rozrywki, które w ostatnim
czasie wyrastały jak grzyby po deszczu. Chłopca dodatkowo przybijał
fakt, iż Subaru nie zabrał telefonu chociażby i należącego do Keizo,
który zawsze zostawiał go w salonie. O ile obecny dwudziestojednolatek
znał jako tako drogę do hotelu, którą niedawno sobie odświeżył, jadąc ze
szpitala poprzez gąszcz butików, o tyle szybko i łatwo mógł zapuścić
się w głębsze rejony. Jako, że brunet był nieprzeciętnej urody i
prawdopodobieństwo wpadnięcia w tarapaty sięgało coraz wyższej skali,
spanikowany Aoi nie zważając na protesty bliskich postanowił poszukać go
na własną rękę. Nie miał pojęcia gdzie być może udał się jego
przyjaciel, ale na pewno nie miał zamiaru kierować się szablonowymi
postępowaniami prosto z filmów, w których główni bohaterowie przeszukują
pogotowia, komisariaty, a nawet kostnice. Czy osoba bliska nie wyczuje,
iż zaginionemu nic nie jest, tylko po prostu gdzieś go wcięło?
Blondynek tego nie rozumiał.
Obiecując,
że jak tylko go dorwie... To jest znajdzie, oczywiście, to zaraz da
znać. Słysząc kolejn eniemądre pytanie wywrócił oczyma i machnął w
powietrzu zwiniętym szalikiem, uderzając nim o nogę.
-
Tak, dobrze, nie będę go bił, ani nie spróbuję wrzucić do jeziora. –
westchnął, tupiąc rytmicznie. – Możesz wreszcie odsunąć tę rękę? Chcę
przejść. – dodał głośniej, patrząc wnikliwie na Eiriego. – Dzięki. –
skłonił się i wyszedł, zabierając ze sobą kurtkę oraz śnieżnobiałą
czapkę.
Minął
kilka budynków i zdał sobie sprawę, że tak naprawdę Subaru może być
wszędzie. Z wrażenia, jakie wywarło na nim to odkrycie, usiadł na ławce,
otwierając w zdumieniu oczy. Nie znał dobrze bruneta, więc możliwość na
trafienie jego aktualnego miejsca przebywania równała się zeru, ale...
Kto wie o nim więcej, niż właśnie Aoi, który spędzał z nim prawie każdą
chwilę choroby, a także wiele czasu tuż przed pogorszeniem się jego
stanu. Nawet gdy Misaki miał słabsze chwile, gdy śpiączka pojawiała się
coraz częściej, a wybudzenie z niej było nie lada wyczynem, Tenshi non
stop mówił do niego, niekiedy wysłuchując najgorszych obelg skierowanych
pod jego adresem. W dodatku łączyła ich przecież nić porozumienia.
Jakby nie było, słowa-wskazówki które podawał, zawsze przyczyniały się
do rozwiązania nurtującej części choroby, jaka w danej chwili pojawiała
się w organizmie bruneta. Co prawda może się to wydać dziwne dla osób
postronnych, ale dla niego równało się kolejnym sukcesom, które znaczyły
o wiele więcej, niż jakikolwiek inny rozwiązany przypadek. Nie powinien
tak myśleć i zdawał sobie z tego sprawę, lecz ilekroć próbował wybić z
głowy te osobiste dywagacje, tyle razy wzdychał ciężko i powtarzał, że
nie ma sensu się oszukiwać. Im mniej przebywał w towarzystwie swej
dziewczyny, tym większe i ciemniejsze chmury pojawiały się nad nim
cieleśnie urzeczywistniając się workami pod oczyma. Był przygnębiony tym
wszystkim i wykończony. Marzył, aby choroba Subaru szybko się
skończyła, a on mógł usiąść w spokojnym, ustronnym miejscu i poddać się
ciszy... Ah tak! No jasne! Że też wcześniej na to nie wpadł!
Usta
rozciągnął szeroki uśmiech, a dłonie klasnęły w kolana, aby pobudzić je
do biegu. Chłopiec ominął zgrabnie kilku przechodniów, przepraszając
gdy niesforne włosy zaczepiły się o rzepy w kurtkach, czy też po prostu
nieumyślnie smagały czyjeś twarze. Ze społeczeństwem nigdy nie wiadomo, a
chwila uprzejmości jeszcze nikomu na złe nie wyszła. Tenshi przedzierał
się przez gęsto zasadzone drzewa, które ku jemu zdumieniu strasznie
szybko wyrosły. Jeszcze nie tak dawno ledwie dostawały mu do szyi, a
teraz ich czubki sięgały trzeciego piętra. Gdy wypadł na wolną
przestrzeń sapnął z rozczarowania, iż prawdopodobnie pomylił się, co do
tego, gdzie przebywa teraz Subaru. Jeszcze raz rozejrzał się dookoła,
lecz jego oczy nie zdołały wychwycić jakiegokolwiek ruchu. Dopiero po
chwili zdecydował, że pójdzie dalej. Przecież tak naprawdę budynek,
który mógłby chcieć zobaczyć brunet, krył się za placem zabaw i
huśtawkami, jakie postawiono blisko siebie. Powoli i ostrożnie
przemieszczał się do przodu, prosząc w duszy, aby go zobaczyć. Wiedział,
że zachowuje się jak nadopiekuńczy rodzic, ale nic nie mógł na to
poradzić. Oddziaływały w nim instynkty ojcowskie, żeby było śmieszniej,
względem starszego kolegi.
Nagle
ujrzał go. Serce od razu schudło o kilka ton, jak odczuwał, a brzuch
wypełniło piekące gorąco. Mimo, iż obiecał sobie, że jak go znajdzie to
użyje wobec niego siły swych nieco wątłych mięśni, to teraz po prostu
zakradł się bezszelestnie, siadając obok. Wyrwał chłopca z ponurych
myśli, co objawiło się ukradkowym spojrzeniem w stronę Aoiego. Drewniana
belka, na jakiej siedzieli, skutecznie odgradzała zieleń strawy od
żółtawych, krystalicznych drobinek codziennie miętoszonych przez zgraje
dzieci i prawdopodobnie zwierzęta.
-
Co się stało z tym miejscem? – zachrypnięty, dawno nie używano głos,
który zabrzmiał jak grzmot pośród ogarniającej ich ciszy przerywanej
szumem drzew, przestraszył Tenshiego.
Blondyn
podskoczył, kładąc dłoń na sercu, jakby miała mu pomóc w jego
uspokojeniu. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach i
westchnął głęboko.
-
Zburzono go kilka lat temu. Właścicielka przeniosła się do centrum, aby
móc się rozwijać, choć wnętrze sklepu jest identyczne, jak wtedy. Teraz
zmontowano tu piaskownicę. Jest oddalona od ruchu drogowego, więc
dzieciom nic nie grozi. – wyjaśnił. – Czułem, że tutaj będziesz,
chociaż... – zawiesił głos, wpatrując się w foremkę zostawioną przez
jakiegoś malucha. Czuł na sobie pytające spojrzenie kolegi, które
uważnie rejestrowało nerwowe wyginanie palców. – Sporo minęło nim to
sobie uzmysłowiłem, dlatego jestem tutaj tak późno. – wydukał,
nabierając kolorów. – Myślałem, że się zgubiłeś. W końcu nie miałeś
kontaktu z otoczeniem przez dziesięć lat i...
-Tenshi,
słonko, a od czego są te wielkie tablice informacyjne, które
umieszczono co kilka kroków? – Subaru zaśmiał się cicho, wpatrując w
zszokowane oczy. Nie wiedział tylko, czy ta reakcja była spowodowana
tym, iż chłopak zdał sobie sprawę, że faktycznie zapomniał o takim
szczególe, czy też zwrotem, jaki użył w stosunku do niego.
-
Sło... Słon... – dotarło do niego, że właśnie robi z siebie idiotę,
pokazując Misakiemu, jak mocno podziałało na niego to słowo
wypowiedziane z naturalnością i swobodą. – Słono mi zapłacisz za takie
ucieczki! – wybrnął zgrabnie, pozwalając sobie na westchnięcie ulgi.
Przecież Hoshi wiele razy mówił do niego w podobny sposób, a on nigdy
nie reagował na to tak dziwnie. Co go dziś ugryzło?
Tymczasem Subaru rozciągnął swe usta w zadowolonym uśmiechu.
-Jest jeszcze szansa. – cieszył się w myślach.
-
Czemu się śmiejesz? Ja wcale nie żartuję. – blondyn źle odebrał mimikę
twarzy przyjaciela, burmusząc się. – Szukam cię, zachodzę w głowę gdzie
jesteś, mam ochotę zatłuc, a ty sobie żarty stroisz! To było infantylne z
twojej strony.
-
Histeryzujesz. – machnął lekceważąco. Wczesał dłoń między piasek i
bawił się nim przez jaki czas. Po chwili podniósł rękę na wysokość oczu
Tenshiego, nakazując mu spojrzenie na widok, jaki dla niego przygotował.
– Nie chcę stać w miejscu i czuć, że wszystko co ważne ucieka mi przez
palce, jak ten piasek. – otworzył zwiniętą dotąd pięść, pozwalając aby
wiatr zdmuchnął drobinki, rozsiewając je z powrotem w miejsce, gdzie
spoczywały. – Muszę poznawać nawet na własną rękę i popełniać błędy...
Własne błędy. – dodał z naciskiem, uporczywie patrząc mu w oczy,
przenikając głębię źrenic. – W żadnym wypadku nie liczę na jakieś
litościwe spojrzenia czy pomoc przez grzeczność. Nie o to mi chodzi. Po
prostu... Oh, sam już nie wiem. – jęknął rozpaczliwie, zakrywając twarz
dłońmi. Dłońmi, które... – Ah! Nie otrzepałem rąk z piasku. – zaczął
trzeć lewo oko, czując pieczenie i niewygodę spowodowaną ziarenkiem
kryształu, jaki utkwił pod powieką.
-
Daj, zobaczę. – obniżył jego policzek wskazującym palcem. Dmuchnął w
paproszek, który zauważył, lecz uparciuch nie chciał wypaść, więc
ostrożnie, aby nie zranić spojówki, przejechał opuszkiem po brzegu oka,
osiągając sukces. – Mam cię. – szepnął z tryumfem, pokazując Misakiemu
maleńki kłopot, który wywołał niepowołany ból, po czym wytarł go o
spodnie. Nieustannie wpatrywał się w niego, teraz pieszczotliwie
głaszcząc policzek, jakby chciał, po bardzo długim okresie, przypomnieć
sobie fakturę skóry chłopca i nacieszyć ciepłem bijącym od niego.
Wkrótce ujrzał, jak z kącika oka wypływa łza, która obowiązkowo powinna
się pojawić po wcześniejszym zabiegu. Przejechał po niej kciukiem,
tworząc swego rodzaju smugę, która zaczęła szybko wysychać.
-
Nawet teraz nie potrafię sobie poradzić, a co dopiero bez ciebie. –
mruknął brunet, markotniejąc wyraźnie. – I po co to mówię? – puknął się w
czoło, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. – Będziesz się jeszcze
bardziej zamartwiał i definitywnie zakopiesz życie osobiste.
Aoi
parsknął śmiechem, zastanawiając się, czy ktoś nie pozamieniał czegoś w
mózgu Subaru. Z tego, co o nim słyszał, był zupełnie inny!
- Czy wyglądam na niezadowolonego tym faktem?
Brunet rozpromienił się i zaprzeczył.
-
No właśnie, a kara za samowolkę i tak cię nie ominie. – pociągnął go za
ucho, jednocześnie kierując się w powrotną drogę. – Twoje cielęce
spojrzenie wcale na mnie nie działa.
-Tak? – przeciągnął wyraz. – To czemu poluźniasz uścisk?
Granatwooki nastroszył się niezmiernie.
- Wredna cholera z ciebie, wiesz?
Odpowiedział mu tylko radosny śmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz