sobota, 6 października 2012

36. Jak pies z kotem.

28 czerwca 2010

Oi, moje kochane Elfiątka xD Dziś mam dla Was kolejną część opowiadania, w której będzie się można dopatrzeć uległości Tenshiego do Subaru... takiej niewielkiej, ale jednak xD Rozdział opisowy (znów ^^'), ale przy końcu mam nadzieję, że Was rozbawi ;P

Odpowiedzi:

Star 1012 Cieszę się, że trafiłam w gust z tym one shotem (o ile trafiłam xDD) Następna notka - hm... Keizo urządza zabawę XD

Lilian - Hahah, Ty w roli Matsumoto? Tosiek powinien się chyba bać... xD Mmm, a kto by nie chciał pozbyć się z takiego Tośka bitej śmietany... mmm XD To może i dobrze, że nia ma takich w realu... jeszcze byśmy kogoś takiego napadły i poszły do więzienia za molestowanie xD 

Zielona Strefa.

Dobijcie za takie pogody == No ale przynajmniej mogłam sobie spokojnie obejrzeć do końca Prince of Tennis xD "Obejrzeć" to bardzo łagodne słowo w tym przypadku xD A.. i powiadam Wam - studia - powinni tego zabronić xD

Bez zbędnego smędzenia, zapraszam do czytania xD

------------------------------------------------------------------------------------
Tenshi piorunował wzrokiem każdego, kto mu się nawinął. Nie mógł pojąć, jak dorośli ludzie mogli, od tak, wypuścić Misakiego i to bez opieki. Przecież przez te dziesięć lat jego śpiączki, cudowne miasto zdążyło się już o niebo zmienić! Nawet stały mieszkaniec miał czasami kłopot w zorientowaniu się z obecnie zajmowanej lokalizacji przez wzgląd na szybki rozwój wieżowców, marketów i centrów rozrywki, które w ostatnim czasie wyrastały jak grzyby po deszczu. Chłopca dodatkowo przybijał fakt, iż Subaru nie zabrał telefonu chociażby i należącego do Keizo, który zawsze zostawiał go w salonie. O ile obecny dwudziestojednolatek znał jako tako drogę do hotelu, którą niedawno sobie odświeżył, jadąc ze szpitala poprzez gąszcz butików, o tyle szybko i łatwo mógł zapuścić się w głębsze rejony. Jako, że brunet był nieprzeciętnej urody i prawdopodobieństwo wpadnięcia w tarapaty sięgało coraz wyższej skali, spanikowany Aoi nie zważając na protesty bliskich postanowił poszukać go na własną rękę. Nie miał pojęcia gdzie być może udał się jego przyjaciel, ale na pewno nie miał zamiaru kierować się szablonowymi postępowaniami prosto z filmów, w których główni bohaterowie przeszukują pogotowia, komisariaty, a nawet kostnice. Czy osoba bliska nie wyczuje, iż zaginionemu nic nie jest, tylko po prostu gdzieś go wcięło? Blondynek tego nie rozumiał.
Obiecując, że jak tylko go dorwie... To jest znajdzie, oczywiście, to zaraz da znać. Słysząc kolejn eniemądre pytanie wywrócił oczyma i machnął w powietrzu zwiniętym szalikiem, uderzając nim o nogę.
- Tak, dobrze, nie będę go bił, ani nie spróbuję wrzucić do jeziora. – westchnął, tupiąc rytmicznie. – Możesz wreszcie odsunąć tę rękę? Chcę przejść. – dodał głośniej, patrząc wnikliwie na Eiriego. – Dzięki. – skłonił się i wyszedł, zabierając ze sobą kurtkę oraz śnieżnobiałą czapkę.
Minął kilka budynków i zdał sobie sprawę, że tak naprawdę Subaru może być wszędzie. Z wrażenia, jakie wywarło na nim to odkrycie, usiadł na ławce, otwierając w zdumieniu oczy. Nie znał dobrze bruneta, więc możliwość na trafienie jego aktualnego miejsca przebywania równała się zeru, ale... Kto wie o nim więcej, niż właśnie Aoi, który spędzał z nim prawie każdą chwilę choroby, a także wiele czasu tuż przed pogorszeniem się jego stanu. Nawet gdy Misaki miał słabsze chwile, gdy śpiączka pojawiała się coraz częściej, a wybudzenie z niej było nie lada wyczynem, Tenshi non stop mówił do niego, niekiedy wysłuchując najgorszych obelg skierowanych pod jego adresem. W dodatku łączyła ich przecież nić porozumienia. Jakby nie było, słowa-wskazówki które podawał, zawsze przyczyniały się do rozwiązania nurtującej części choroby, jaka w danej chwili pojawiała się w organizmie bruneta. Co prawda może się to wydać dziwne dla osób postronnych, ale dla niego równało się kolejnym sukcesom, które znaczyły o wiele więcej, niż jakikolwiek inny rozwiązany przypadek. Nie powinien tak myśleć i zdawał sobie z tego sprawę, lecz ilekroć próbował wybić z głowy te osobiste dywagacje, tyle razy wzdychał ciężko i powtarzał, że nie ma sensu się oszukiwać. Im mniej przebywał w towarzystwie swej dziewczyny, tym większe i ciemniejsze chmury pojawiały się nad nim cieleśnie urzeczywistniając się workami pod oczyma. Był przygnębiony tym wszystkim i wykończony. Marzył, aby choroba Subaru szybko się skończyła, a on mógł usiąść w spokojnym, ustronnym miejscu i poddać się ciszy... Ah tak! No jasne! Że też wcześniej na to nie wpadł!
Usta rozciągnął szeroki uśmiech, a dłonie klasnęły w kolana, aby pobudzić je do biegu. Chłopiec ominął zgrabnie kilku przechodniów, przepraszając gdy niesforne włosy zaczepiły się o rzepy w kurtkach, czy też po prostu nieumyślnie smagały czyjeś twarze. Ze społeczeństwem nigdy nie wiadomo, a chwila uprzejmości jeszcze nikomu na złe nie wyszła. Tenshi przedzierał się przez gęsto zasadzone drzewa, które ku jemu zdumieniu strasznie szybko wyrosły. Jeszcze nie tak dawno ledwie dostawały mu do szyi, a teraz ich czubki sięgały trzeciego piętra. Gdy wypadł na wolną przestrzeń sapnął z rozczarowania, iż prawdopodobnie pomylił się, co do tego, gdzie przebywa teraz Subaru. Jeszcze raz rozejrzał się dookoła, lecz jego oczy nie zdołały wychwycić jakiegokolwiek ruchu. Dopiero po chwili zdecydował, że pójdzie dalej. Przecież tak naprawdę budynek, który mógłby chcieć zobaczyć brunet, krył się za placem zabaw i huśtawkami, jakie postawiono blisko siebie. Powoli i ostrożnie przemieszczał się do przodu, prosząc w duszy, aby go zobaczyć. Wiedział, że zachowuje się jak nadopiekuńczy rodzic, ale nic nie mógł na to poradzić. Oddziaływały w nim instynkty ojcowskie, żeby było śmieszniej, względem starszego kolegi.
Nagle ujrzał go. Serce od razu schudło o kilka ton, jak odczuwał, a brzuch wypełniło piekące gorąco. Mimo, iż obiecał sobie, że jak go znajdzie to użyje wobec niego siły swych nieco wątłych mięśni, to teraz po prostu zakradł się bezszelestnie, siadając obok. Wyrwał chłopca z ponurych myśli, co objawiło się ukradkowym spojrzeniem w stronę Aoiego. Drewniana belka, na jakiej siedzieli, skutecznie odgradzała zieleń strawy od żółtawych, krystalicznych drobinek codziennie miętoszonych przez zgraje dzieci i prawdopodobnie zwierzęta.
- Co się stało z tym miejscem? – zachrypnięty, dawno nie używano głos, który zabrzmiał jak grzmot pośród ogarniającej ich ciszy przerywanej szumem drzew, przestraszył Tenshiego.
Blondyn podskoczył, kładąc dłoń na sercu, jakby miała mu pomóc w jego uspokojeniu. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach i westchnął głęboko.
- Zburzono go kilka lat temu. Właścicielka przeniosła się do centrum, aby móc się rozwijać, choć wnętrze sklepu jest identyczne, jak wtedy. Teraz zmontowano tu piaskownicę. Jest oddalona od ruchu drogowego, więc dzieciom nic nie grozi. – wyjaśnił. – Czułem, że tutaj będziesz, chociaż... – zawiesił głos, wpatrując się w foremkę zostawioną przez jakiegoś malucha. Czuł na sobie pytające spojrzenie kolegi, które uważnie rejestrowało nerwowe wyginanie palców. – Sporo minęło nim to sobie uzmysłowiłem, dlatego jestem tutaj tak późno. – wydukał, nabierając kolorów. – Myślałem, że się zgubiłeś. W końcu nie miałeś kontaktu z otoczeniem przez dziesięć lat i...
-Tenshi, słonko, a od czego są te wielkie tablice informacyjne, które umieszczono co kilka kroków? – Subaru zaśmiał się cicho, wpatrując w zszokowane oczy. Nie wiedział tylko, czy ta reakcja była spowodowana tym, iż chłopak zdał sobie sprawę, że faktycznie zapomniał o takim szczególe, czy też zwrotem, jaki użył w stosunku do niego.
- Sło... Słon... – dotarło do niego, że właśnie robi z siebie idiotę, pokazując Misakiemu, jak mocno podziałało na niego to słowo wypowiedziane z naturalnością i swobodą. – Słono mi zapłacisz za takie ucieczki! – wybrnął zgrabnie, pozwalając sobie na westchnięcie ulgi. Przecież Hoshi wiele razy mówił do niego w podobny sposób, a on nigdy nie reagował na to tak dziwnie. Co go dziś ugryzło?
Tymczasem Subaru rozciągnął swe usta w zadowolonym uśmiechu.
-Jest jeszcze szansa. – cieszył się w myślach.
- Czemu się śmiejesz? Ja wcale nie żartuję. – blondyn źle odebrał mimikę twarzy przyjaciela, burmusząc się. – Szukam cię, zachodzę w głowę gdzie jesteś, mam ochotę zatłuc, a ty sobie żarty stroisz! To było infantylne z twojej strony.
- Histeryzujesz. – machnął lekceważąco. Wczesał dłoń między piasek i bawił się nim przez jaki czas. Po chwili podniósł rękę na wysokość oczu Tenshiego, nakazując mu spojrzenie na widok, jaki dla niego przygotował. – Nie chcę stać w miejscu i czuć, że wszystko co ważne ucieka mi przez palce, jak ten piasek. – otworzył zwiniętą dotąd pięść, pozwalając aby wiatr zdmuchnął drobinki, rozsiewając je z powrotem w miejsce, gdzie spoczywały. – Muszę poznawać nawet na własną rękę i popełniać błędy... Własne błędy. – dodał z naciskiem, uporczywie patrząc mu w oczy, przenikając głębię źrenic. – W żadnym wypadku nie liczę na jakieś litościwe spojrzenia czy pomoc przez grzeczność. Nie o to mi chodzi. Po prostu... Oh, sam już nie wiem. – jęknął rozpaczliwie, zakrywając twarz dłońmi. Dłońmi, które... – Ah! Nie otrzepałem rąk z piasku. – zaczął trzeć lewo oko, czując pieczenie i niewygodę spowodowaną ziarenkiem kryształu, jaki utkwił pod powieką.
- Daj, zobaczę. – obniżył jego policzek wskazującym palcem. Dmuchnął w paproszek, który zauważył, lecz uparciuch nie chciał wypaść, więc ostrożnie, aby nie zranić spojówki, przejechał opuszkiem po brzegu oka, osiągając sukces. – Mam cię. – szepnął z tryumfem, pokazując Misakiemu maleńki kłopot, który wywołał niepowołany ból, po czym wytarł go o spodnie. Nieustannie wpatrywał się w niego, teraz pieszczotliwie głaszcząc policzek, jakby chciał, po bardzo długim okresie, przypomnieć sobie fakturę skóry chłopca i nacieszyć ciepłem bijącym od niego. Wkrótce ujrzał, jak z kącika oka wypływa łza, która obowiązkowo powinna się pojawić po wcześniejszym zabiegu. Przejechał po niej kciukiem, tworząc swego rodzaju smugę, która zaczęła szybko wysychać.
- Nawet teraz nie potrafię sobie poradzić, a co dopiero bez ciebie. – mruknął brunet, markotniejąc wyraźnie. – I po co to mówię? – puknął się w czoło, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. – Będziesz się jeszcze bardziej zamartwiał i definitywnie zakopiesz życie osobiste.
Aoi parsknął śmiechem, zastanawiając się, czy ktoś nie pozamieniał czegoś w mózgu Subaru. Z tego, co o nim słyszał, był zupełnie inny!
- Czy wyglądam na niezadowolonego tym faktem?
Brunet rozpromienił się i zaprzeczył.
- No właśnie, a kara za samowolkę i tak cię nie ominie. – pociągnął go za ucho, jednocześnie kierując się w powrotną drogę. – Twoje cielęce spojrzenie wcale na mnie nie działa.
-Tak? – przeciągnął wyraz. – To czemu poluźniasz uścisk?
Granatwooki nastroszył się niezmiernie.
- Wredna cholera z ciebie, wiesz?
Odpowiedział mu tylko radosny śmiech.
Akemi (14:07)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz