piątek, 5 października 2012

17. Jak pies z kotem.

01 lutego 2010

Elfiątka kochane, witam Was ;3 Rozdział o czasie, z czego się cieszę. Powiem Wam, że po tygodniowym urlopie od szkoły z powodu choroby oraz pierwszym, po tym czasie, dniu w niej, mam dosyć. Rozumiem, że za 2 tygodnie są ferie i trzeba się uczyć... ale z umiarem xD Żeby chociaż był 1 dział słówek, ale od razu 2? O_O

Odpowiedzi.

Ara - pasta do butów znalazła się przez przypadek w pralce xD Wiadomo, kto mógł ją tam "zostawić" xD Tytuł królowej pasuje tylko do Dakoriego. To Doda go ukradła xD

Katsumi - Przeskoki też mi się nie podobały, ale nie miałam już sił tego poprawiać. Marzyłam tylko o przepisaniu notki i podaniu jej, aby chwilę później grzać się pod 2 kocami. xP

Fukatoi - Zapomnieć, o Tobie? No wiesz! Zdrówko na razie troszkę się obraża, ale daje radę. Hehe, jak ja wpadam na jakiś pomysł, to trzeba zaopatrzyć się w schron xD

Kirhan - Taa, ale ta kawa była ze śmietanką XD

P.C.Yuki - ;3 Czasami trudno się połapać xD I wyobraź sobie, że oni przez te pięć lat z nikim się... nie ten... teges xD

Aiko chan - O, Subaru z pewnością wypadałoby mocno przylać, ale chłopak nacierpiał się w młodości, jak ojciec go bił.

Lunitari - xD Do końca jeszcze troszkę będzie, a czy okaże się szczęśliwy... ;> Okaże się.

Grelciątko - Kochana, Ty mnie zawsze podnosisz na duchu, więc Tobie dedykuję tą notkę ;)


Subaru drżał na myśl o tym, co zrobi blondynowi. Być może uśmiercą go za to, jednak on dokona tego szybciej na Tenshim. Od zawsze Niebo i Piekło prowadziły między sobą wojny, które oczywiście rozpoczynał Lucyfer. Co z tego, że mieli postarać się wraz z jedenastolatkiem o zmianę w karcie historii? Subaru nie lubił zmian, a patrzenie na ostatnie konwulsje chłopca, będącego w agonii, napawały go iście szatańskim podnieceniem.
Nagle nieopodal dostrzegł postać jakiegoś nieziemsko przystojnego nastolatka. Chłopiec mógł mieć tylko kilka lat mniej od Misakiego. Śliczne, błyszczące jeziora szkliły się i patrzyły wprost na Lucyfera. Różowy golf z delikatnymi zdobieniami fioletowej nici idealnie nadawał mu wygląd zwiewności i uroku, natomiast granatowe jeansy z łańcuchem o drobnych ogniwach przyciągały wzrok, skupiając go na ładnych biodrach. Szyję zdobił wisior z symbolem niewielkiego krzyża, do którego dołączony był sierp księżyca, zmierzający ku pełni. Całość była czarnego koloru. Subaru już kiedyś go widział, ale nie umiał przypomnieć sobie jego pochodzenia. Reszty wystroju dopełniały brązowe trapery. Długie, do połowy ramion, czarne włosy nadawały mu drapieżności, która zaimponowała Misakiemu.
- Witam piękną owieczkę. – Lu przejechał dłonią po jego klatce piersiowej. – Jak to się stało, że wcześniej cię nie spotkałem?
- Z tego, co wnioskuję, a jesteśmy na stacji, właśnie przyjechałeś. Nie dałeś mi szansy na bliższy kontakt.
Ta odpowiedź bardzo zadowoliła Diabełka, który zamruczał, słysząc elektryzujący głos.
- Jak to możliwe, że taka osóbka, jak ty, ma wygląd osiemnastolatka? Gdyby nie różnica wiekowa, nie przejmowałbym się tym, że może mi grozić gwałt na nieletnim. – Zaciekawieni uczestnicy tego zajścia, wymieniali między sobą zdziwione spojrzenia.
- Tak szybko zmieniasz zdanie? – Subaru zmarszczył brwi, nie rozumiejąc pytania Akiry. – Nawet znajomych nie poznajesz.
Misaki przechylił głowę w bok, gdy tymczasem niebieskooki przylgnął do niego i przygryzł lekko płatek ucha.
- To ja, Tenshi. – szepnął z namaszczeniem, na co Lu odskoczył od niego, jak oparzony.
- Co? – Zmierzył czarnowłosego od stóp po głowę, marszcząc czoło. – Przecież miałeś blond...
- Nie podobam ci się teraz? – Michael wydął usta i zrobił smutną minę.
- O cholera! To naprawdę ty, ale coś mi nie pasuje. – Subaru był wstrząśnięty. Jeszcze przed chwilą myślał o Aoim, jak o kimś innym i to bynajmniej w nie bardzo grzecznych kategoriach. Poczuł nagle, jak ktoś szarpie go za długi, czarny płaszcz, więc odwrócił się.
- Nie wolno tak brzydko mówić. – Mała dziewczynka ubrana na żółto, z dwoma sterczącymi po bokach jej główki kucykami, spoglądała na niego z przyganą.
- A ty, to kto? – Rzucił oschle w jej stronę.
- To Kaniki Yunk, krewna Ryoninna. Dwa lata temu, po jego śmierci, została bez jakichkolwiek opiekunów, więc ją przygarnęliśmy, bo... – Ostry wzrok Syna Piekieł nakazał Isamu być cicho.
- Robicie schronisko młodzieżowe! – wrzasnął.
- Przymknij się. – Keizo nie zawracał sobie głowy miłymi słówkami. – Mógłbyś mi wytłumaczyć, czemu kleisz się do Tenshiego? Jeżeli chciałeś pobyć z nim sam, na sam, to wystarczyło przyjechać innym pociągiem, żebyśmy oszczędzili sobie trudu oglądania twoich wyczynów.
- Skąd mogłem wiedzieć, że to on? – jęknął Lucyfer. – Dobrze wiesz, po co tu jestem!
Michael wzniósł oczy do nieba i przystawił palec do policzka, w geście zastanawiania się.
- To dlatego częścią twojego planu jest nastraszenie moich Aniołów przez te czarne ogary. Wiesz... Ale żeby od tyłu? To nie fair! – Oburzył się.
Mai i Mizuki odwrócili się gwałtownie. Za nimi stały dwa wielkie psiska, warczące wściekle i nastawione niezbyt przychylnie.
- Skąd one? Jak...? Jakim cudem je wyczułeś? – Misaki był wielce zdziwiony. Przywołanie tych stworzeń wymagało dużych umiejętności, ale efekt wart był poświęcenia. Piekielne istoty były niewykrywalne przez innych.
- Subaru, co ty wyprawiasz? – Ueda osłonił ciałem kolegę.
- To nie ja! Nie mam pojęcia, co tutaj... – Siły zaczęły go opuszczać. Poczuł się niebywale bezbronny, ale nie znał źródła osłabienia. Po chwili zachwiał się i zatoczył. – Ktoś rozprasza moją moc. – Przyłożył dłoń do skroni.
Ogary tylko na to czekały i omijając Anioły, rzuciły się na bruneta, który przymknął oczy z niepohamowanego bólu.
- Subaru! – krzyknęli jednocześnie jego pomocnicy.
Nigdy nie zdarzyło się, aby te psy atakowały swoich, jakby nie patrzeć, panów i to w dodatku samego Syna Władcy Podziemi!
Misaki upadł na kolana. Słyszał jakiś śmiech, ironiczny chichot, który wwiercał mu się w podświadomość. Krzyknął donośnie i w tym samym momencie wszystko ustało. Chłopak szybko spojrzał w górę i zamarł. Przed nim stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w czarnym płaszczu. Tego samego koloru włosy z czerwonymi pasemkami, rozpuszczone na wietrze, falowały. Pomimo, że stał tyłem do Lucyfera, on wiedział, kim jest owa postać.
- Nic ci nie jest? – Jedno czerwone oko łypnęło groźnie na Subaru, który wpatrując się, jak zahipnotyzowany, jedynie skinął głową, potwierdzając w miarę stabilny stan.
- Godne pochwały, przyznam, że zaimponowałeś mi. Nawet one się ciebie przestraszyły. – Mała, niepozorna dziewczynka miała uśmiech wykrzywiony w grymasie niezadowolenia.
- Lilith. – Na to imię Misaki drgnął znacznie.
Ten wisiorek, czarne włosy, dziwne zachowanie, to... Pasuje do siebie! Pasuje do...
- TENSHI! – wrzasnął rozpaczliwie, czym zwrócił uwagę wszystkich obecnych. – Walcz z tym! To cię trawi od środka. Będziesz taki jak ona!
- Hm? Kpisz sobie ze mnie? Ja od dawna taki byłem. Ciągle powtarzałeś, że jestem słaby, więc sięgnąłem po siłę. Czy co źle? – Nareszcie czuł, jak przez całe ciało przepływa mu fala potęgi i władzy.
Jednakże nowo przybyły mężczyzna nie miał zamiaru wysłuchiwać tych bredni.
- Lilith, ty konfidencie. Zawsze byłaś blisko tej rodziny. Udawałaś ciotkę, dostawcę mleka, wiernego lokaja i kilka innych, mało istotnych ról, ale zawsze potrafiłaś manipulować ludźmi. Czy ten człowiek, Ryoninn, faktycznie sam podjął decyzję o czynach prowadzących go do śmierci? – Dźwięki, niczym sztylety, przeszywały dziewczynkę.
- Wiedziałeś, kim byłam i nie unicestwiłeś mnie. Czyżbyś podzielał moje racje?
- Nie, głupia. Mimo, że jestem pół demonem – pół wampirem, nie mam z tobą nic wspólnego. Czekałem na dogodny moment, aż się odkryjesz. Każda istota traci z czasem swe moce. – Mężczyźnie nie uszło uwagi, że ogary krążą niecierpliwie wokół Subaru.
Władczyni wampirów, pierwsza kobieta Adama, zaniosła się nieokiełznanym śmiechem.
- To samo tyczy się twoich pupilków! Koniec zabawy. Ja, matka czerwonookich, spragnionych krwi, stworzeń, wzywam was. Bierzcie ich! – warknęła na dwa psy – demony i podeszła do Tenshiego. – Steruj nimi.
Chłopiec posłusznie wypowiedział jakąś formułkę. Jego medalion błyszczał złowrogo. Jeden z ogarów, Abaddon, rzucił się do szyi Lucyfera, jednak został odepchnięty przez nieznajomego mężczyznę. Zaskomlił cicho, lecz szybko odwrócił się, chcąc spróbować z Akirą, lecz tutaj zadziałał Astrot, przebijając jego ciało włócznią w kształcie trójzębu, którą wyjmował na czas walki, a raczej przywoływał, porażając na chwilę blaskiem. Jej dwa sztylety przypominały skrzydła nietoperza, a środkowe zakończone było zaostrzone strzałą.
- Lucyferze, weź się w garść! – Mężczyzna szarpnął jego ramieniem, przyklękając do niego przodem.  – Dobądź Zahira! Już!
- Nie potrafię... Ojcze. – Sam Władca Piekieł przybył na Ziemię, by ratować swego syna. – Nie umiem, nie wiem, nie... OJCZE! – Subaru zauważył ostatniego psa, który skoczył w kierunku Szatana.
Wtedy ziemia zaczęła drżeć. Z jej odmętów można było dostrzec najpierw ręce, a później całe ciała. Po chwili zerwał się wiatr. Wokół postaci Misakiego pojawiła się błękitna otoczka, który przymknął oczy i wygiął się w łuk.
- Subaru. – Cichy szept, który tak dobrze znał, odbił się w jego wspomnieniach.
Władca Piekieł odwrócił się i ujrzał nabitego na piękny, złoty miecz, demona, krwawiącego niemiłosiernie. Azazel zginął.
- Synu. To, że kiedyś byłeś Aniołem...
Nastolatek nie pozwolił mu dokończyć. Wystał i podniósłszy swe powieki, wzbudził poruszenie wśród sojuszników wampirzycy.
- Nie wiedziałam, że to coś mieszka blisko mnie. – Dwie tęczówki, każda innego koloru, czerwona i błękitna, śledziły ruchy Lilith. – Tenshi. Rozumiem, że twoja moc jest uśpiona, więc... Rusz wreszcie tyłek! – Ci, którzy myśleli, że Subaru faktycznie spoważniał i nabrał ogłady, byli w wielkim błędzie. Jednak on nie spodziewał się, że tym zdaniem zdziała coś wielkiego. Tymczasem były białowłosy zamrugał gwałtownie.
- To dziecko, ten Anioł, chce się wydostać. – Zakpił.
- Tenshi, jeśli zaraz nie wyleziesz, to ci tak dupsko zajadę, że sto upadków na lodowisku uznasz za delikatną pieszczotę. – warknął Lu.
Ciemna strona jedenastolatka odsunęła się od Lilith, na co kobieta zaklęła siarczyście.
- Nie ma czasu moje dzieci. Póki czarnulek jest zdolny do walki, wysysajcie z niego duszę i walczcie! – Po chwili cieniutkie, białe nitki ciągnące się od ciała Michaela, wpływały do wampirów. – Ta moc jest prawie nieograniczona i potężna. Do dzieła!
Subaru wraz z ojcem zabijali wrogów, ale na ich miejsce pojawiały się nowe „oddziały”. Syzyfowa i męcząca praca nie przynosiła wyników.
Tymczasem królowa zerknęła na Tenshiego, który mówił do siebie.
- Nie konwersuj z nim, tylko przekaż więcej władzy, bo jak nie, to... – Głowa chłopca podniosła się, a on spojrzał na Lilith błękitnymi oczyma. Włosy straciły czarny kolor, znów nabierając śnieżnej bieli.
- POŚWIĘCENIE PÓŁKRWI! – krzyknął ze łzami w oczach, a gdy miliony, biliony maleńkich kropli wydostały się z jego ciała, padł zemdlony na podłoże. Czerwone osocze zamieniło się w igiełki, które w zawrotnym tempie wbijały się w zdezorientowane wampiry.
Akemi (15:32)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz