poniedziałek, 29 października 2012

13. Przestrzeń między magnesami.

16 stycznia 2011

Witam Elfiaczki kochane moje xD Kurcze... Muszę się Wam przyznać, że po dwutygodniowym celibacie od "magnesów" ciężko było mi ponownie wczuć się w fabułę O_o Toteż wyszło, co wyszło... Filler jakiś xD

Star 1012 - Hahaa, widzisz... Pisząc o tej łapce, a raczej o tym, że Sasuke nie powiedział, iż ma być ona bez właściciela, uświadomiłam sobie, że faktycznie wcześniej tego nie zaznaczyłam, dlatego nie trzeba było robić przeróbek xD Tia, wszyscy się martwili, a oni... oni bali się wilków xD Czerwony Kapturek skojarzył mi się z wilkami, których chłopaki się bały xD

Fusia - Mhyhyhy, ja niebezpieczna? No co Ty xD Matthew to kuzyn Letta xP I wieloletni obiekt zboczonych myśli Saska xP I celibat z rabatem na jednorękiego bandytę, który wreszcie się skończył ahahha xDD Mruff, Mruff XD Sally musi się jeszcze wiele nauczyć o orientacji w terenie, ale to wszystko przed nim xD I co, mój Sasek bardziej Ci się podobał? xD

Zielona Strefa.

Hmm, od poniedziałku czekają mnie następne kolosy, które kończą się 27. stycznia.... no i mam jeszcze jeden egzamin, ale wiecie... powinno być na nim dobrze xD Co do wyników - zdradzę po napisaniu wszystkich xD

Dziękuję za wytrwałość w czytaniu one shotów ;* I zapraszam na 13, - nie pechowy - rozdział ;P

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Echo...
Jeżeli myślicie, że sprawa dotyków archanioła i Lu przeszła bez niego właśnie, to muszę was zawieść.
Tym razem, zawsze kulturalny Gabriel, nie postąpił tak, jak nakazywały mu zakodowane w podświadomości postępowania.
Gdyby nie jęki wydobywające się z pokoju rudzielca, zapewne wszystko byłoby po staremu, a tak...
Chłopak stratował drzwi, na szczęście całkowicie gasnąc – jeżeli chodzi o emocje – i zamierając na środku pokoju. Chciał przerwać to, co widział, lecz zadanie uniemożliwił mu szok obezwładniający ciało, a kiedy odzyskał zdolności mowy, wtedy As wkroczył do gry, umiejętnie zatykając mu usta i obezwładniając, jakby przewidział, co zamierza białowłosy.
Dopiero, gdy leżący na łożu chłopcy zdecydowali się od siebie odsunąć, anioł ponownie posiadł możliwość racjonalnego myślenia i wysławiana się.
Na początku poraziło go to wszystko, oburzyło i... No wiecie. A potem bardzo zawstydziło. Ba! Jego wyobraźnia podpowiadała mu strasznie dziwnie wizje... Jakby to ująć – bardziej odważne, niż te, które miał przed oczyma. Musiał odwrócić głowę, żeby powstrzymać napływające obrazki, które z każdą sekundą nabierały na perwersji. Jak na złość jego oczy nieustannie zezowały w bok, a umysł zażądał obejrzenia końcowych scen. Toteż choć dusza stanowczo odmawiała, ciekawość wygrała kolejną bitwę.
Jasne, smukłe palce Michaela zacisnęły się na barkach rudzielca, aby móc się ich przytrzymać, zezwalając ciału na zastygnięcie  w niewielkim łuku. Bezgraniczna rozkosz rozlana na całej jego twarzy wyrażona w zaokrąglonych ustach, przymkniętych oczach oraz zarzuconych w tył włosach, pociągała za sobą uczucia kojarzące się z iluminacją przytoczoną przez świętego Augustyna. Stan łaski, oświecenia, które nagle rozwiązywało wszystkie problemy, czy, jak w tym wypadku, wątpliwości co do swoich przypuszczeń względem uczuć archanioła i Księcia.
- Wiedziałem, że tak będzie. To było do przewidzenia! – Gabriel podniósł głos, jednak poluźniający się uścisk na jego plecach, którego tak de facto wcześniej nie poczuł, automatycznie skłonił go do spojrzenia na jego źródło. Chwilę później cieszył się, że miał do czynienia z tak wrażliwym i mądrym dzieckiem, które, zażenowane rozgrywającym się na jego oczach akcie, skryło się za białowłosym, odcinając się od widoku nieprzeznaczonego dla niego. Przez to zagranie anioł po prostu nie mógł ponownie skupić się na ruganiu Michaela. W zamian uśmiechnął się delikatnie, wypuszczając z płuc powietrze i przelotnie gładząc miękkie włosy Teppeia wziął go na ręce. Ponownie skupił się na osobie blondyna, tym razem z zamiarem zapytania „i co teraz?”, lecz przeszkodziła mu w tym jedna, z pozoru całkiem mało istotna rzecz. – To przecież... – umilkł, widząc szybkie, aczkolwiek dyskretne zaprzeczenia archanioła, który doskonale wiedział, o co Gabrielowi chodzi.
Starszy chłopak nadal miał otwarte do dokończenia zdania usta, jednak zaniepokojone i podejrzliwe błyski w piwnych tęczówkach przyspieszyły niezdarną dotąd reakcję.
- To...przecież karygodne i... i wy w ogóle nie macie wstydu! – sprytnie wyszedł z opresji.
Rudzielec nadal pozostawał czujny, lecz obecność dziecka skłoniła go do zaniechania dalszej dywagacji na nieco dziwne wymiany spojrzeń, które zdecydowanie niosły głębsze znaczenie.
- Nie udawaj niewiniątka. Na kilometr pachnie od ciebie niedawną wzmożoną chęcią na zabawę. – wyszczerzył się wdzięcznie w kierunku Astrota.
Nieco bardziej pewny siebie Teppei wyczuł możliwość wtrącenia swoich dziecinnych trzech groszy.
- To pewnie dlatego, że się łaskotaliśmy. – pospieszył z wyjaśnieniami, ciesząc się, gdy dorośli zareagowali chichotem.
Dla niego znaczyło to tyle, że byli rozbawieni takim zachowaniem wśród dojrzałych, przecież, mężczyzn. Dla nich równało się zdaniu – dużo krzyczysz, a tak samo postępujesz.
- Zostawmy to na później. – As posłał Gabrielowi uważne spojrzenie.
W końcu zjawili się tutaj w konkretniej sprawie.
- A tak. – białowłosy zakłopotał się na krótką chwilę. – Najpierw niech oni doprowadzą się do porządku. – prychnął, odzyskując rezon, po czym wyszedł, zderzając się ze stojącymi nieopodal Rafaelem i Mefim. – Dobrze, że tu jesteście. Akurat mamy coś ważnego do omówienia, a przyda się każde poparcie..., które mam nadzieję od was uzyskać. – wyznał od razu, nie przejmując się sporą dezorientacją anioła i diabła. Kiedy miał przechodzić we wtajemniczanie ich w swe nowe i może nieco niepodobne do jego standardowego postępowania plany, zamknięte za nim drzwi ponownie się otworzyły, ukazując głowę Lucyfera. – Nareszcie! Ileż można czekać?! – wtargnął do środka, zatrzymując się jednak stosunkowo szybko.
Strój Michaela skłaniał ku głębszej „degustacji” przez wzgląd na jego piękny materiał, czy też jego brak w niektórych miejscach. Czarne spodnie wpuszczone zostały do ciemnoniebieskich kozaków z góry zakończonych zaokrąglonym trójkątem podobnym do portalów we wnętrzu kościołów. Z kolei jasna, ściśle przylegająca do torsu bluzka odsłaniała ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Poły bezrękawnika, podszyte pod ich krótszą wersję, ciągnęły się prawie do ziemi, a skórzany, zielonkawy pas zacieśniający brzuch rozgałęział się na nim, na dodatek będąc w bezpośrednim kontakcie z ciałem blondyna, zamiast, jak większość tego typu dodatków – spoczywając na bluzce. Lewa ręka zaopatrzona była w dwie tasiemki – identyczne jak tak na szyi chłopca. Uroku temu projektowi nadawał wzór ciągnący się od jednego, a i tak nie używanego guziczka przy zgrabnym kołnierzu. Zielone, błękitne, turkusowe i szmaragdowe nici tworzyły zbiór liści, lecz przy bliższym kontakcie można było pomyśleć o skrzydłach ogromnego motyla z opowieści fantasy.
Lu ograniczył się do wyczyszczenia obecnego stroju, choć po kilku minutach doszedł do wniosku, że jednak się przebierze. Machnął na siebie ręką i już po chwili można było podziwiać gust rudzielca. Nałożył na siebie białe spodnie i takież glany. Długi, rozszerzający się od linii bioder ciemnobordowy płaszcz z puszkiem na obrzeżach materiału prezentował się na nim wyjątkowo ładnie. Jego rękawy podwijały się, zapinając rzemykiem na przegubach. Do tego upiął najdłuższe kosmyki włosów, związując je szarą tasiemką o łezce na końcu.
- Wyglądacie, jakbyście szli na bal. – skwitował Gabriel, przytulając mocniej Teppeia.
- Doszliśmy do wniosku, że wyglądałeś poważnie z powodu bardzo mocno trapiącego cię powodu, więc jako prawe ręce Władców Nieba i Piekła mamy obowiązek przyjąć cię godnie i uroczyście. – Lu usiał dystyngowanie w fotelu. Po chwili zerknął w boki pociągnął Michaela na swe kolana. – To o co chodzi?
Póki co białowłosy wiedział, jak elokwentnie wysłowić swe pomysły, ale w obliczu wpatrujących się w niego oczu trochę się zawstydził.
- Tatusiu?
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli z szokiem na Teppeia.
- Eh, mały. – As poczochrał mu włoski. – Jak ty zawsze umiesz pomóc. – westchnął. – Lu, słuchaj. – spojrzał na przyjaciela, przejmując pałeczkę w kwestii wyjaśnień. – Gabi chciałby... Chcielibyśmy – poprawił się. – zaadoptować chłopaka. Tak, wiem, to dziwne, ale zgadzam się, co do słuszności jego działania. Młody potrzebuje stałego domu i opieki. Ja mam czas się nim zajmować, ale nie zawsze, a Gabi często do nas wpada... Poza tym on ma instynkt macierzyński i mleko w sutkach... Sam próbowałem! Ała! – pogłaskał się po ręce, kiedy białowłosy uderzył go. – Nie grab sobie, bo G... Ga... Ty się rumienisz. – uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do niego.
- To z gorąca. – zapewnił mężczyzna, chowając się za Tappeiem. – I nie wymyślaj! – burknął, odstawiając chłopca na podłogę, gdyż długo trzymany ciężar dziecka osłabił mu ręce. Kiedy ponownie spojrzał w górę, napotkał na czerwone tęczówki. – Czego ch... Oh. – jęknął, gdy ciepłe, męskie palce Astrota odnalazły różane punkciki na jego klatce piersiowej, a usta uwięziły te należące do Gabriela.
Lu zaśmiał się cicho, patrząc na rozgrywającą się scenę.
- A taki był poważny, tak się wzbraniał i pouczał ciebie. – przewrócił oczyma, opierając czoło na barku Michaela.
- Nikt by się nie oparł Asowi. – blondyn przygryzł wargę, czując, jak mięśnie Księcia momentalnie się spinają.
- Panowie! Może najpierw omówmy kwestie, które podrzucił nam Gabi? – pominięty dotąd i jakże małomówny Rafael położył dłoń na obojczyku Lucyfera. – Jego decyzja mi nie przeszkadza.
I tyle z jego strony.
Może i zapowiadało się na dłuższe przemówienie, lecz zielonowłosy, jak zostało wspomniane, ma tendencję do napędzania innych, a nie siebie.
- Ja też. – poparł go Mefi. – Asiu będzie go uczył szaleństw, a-ale umiarkowanych. – zaśmiał się nerwowo, widząc znaczące spojrzenie ukochanego mu anioła. – Z kolei Aniołek okaże miłość, spokój i czułość, choć patrząc na Teppeia odnoszę wrażenie, że on to wszystko ma.
Mieli świętą rację. Młodzieniec odznaczał się sporą skalą własnego czaru, uroku i dobra.
Chwilowa ciszę przerwało głębokie westchnienie Lu.
- Jeżeli chodzi o ojca, to na pewno uzyskacie od niego zgodę... Gorzej będzie z Bogiem.
- I tutaj ja wkraczam do akcji. Przecież On zawsze mówił, że należy pielęgnować prawdziwą miłość i dążyć do jej pomnażania, prawda?
- Tak, Misiek, ale Jemu chodziło o pary damsko-męskie, a Gabi i As do nich nie należą.
- Ty to potrafisz podbudować innych. – blondyn smętnie oklapł na kolanach Księcia.
- Póki co nie mamy kontaktu z Niebiosami, bo przecież taka rozmowa nie jest odpowiednia na korespondencję listowną, więc wykorzystując wolny czas opowiem wam, dlaczego Subaru utknął w mojej sieci magicznej.
Michael przestał na moment oddychać. Z tego, co wyjaśnił mu As, ta informacja jest poufna, więc co skłoniło Lu do jej wyjawienia? I do tego bezinteresownie.
- W nagrodę oczekuję pocałunku od Miśka i to na moich warunkach.
- Wstrętny materialista!
Kąciki ust płomiennowłosego uniosły się do góry.
- Piszesz się na to?
- A mam inne wyjście?
Lu pogłaskał go po kolanie, rozpoczynając opowieść.
Akemi (20:53)

2 komentarze:

  1. Hej,
    tak Gabi wpadł i od razu jest oburzony tym co zastał, a mały Teppei jest słodki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    o tak Gabi wpadł i od razu jest oburzony tym co zastał ;) Teppei jest po prostu słodki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń