poniedziałek, 12 listopada 2012

Jak wiolonczela (One-shot z okazji urodzin YaoixGrelki)

Witam moje kochane Elfiątka! Jeden dzień, I know xD Azaliż 11 listopada to imieniny mojego brata... Trzeba było świętować (i uczyć się na poprawę kolosa, a jedno z drugim źle szło w parze, oj źle xD) 

Dziś nie ma rozdziału. Ten one shot miał być dodany wraz z przeprowadzeniem się tutaj, ale wyszło, jak wyszło. Wiem, że to trochę dziwne i może... przesadzone, ale to one shot na urodziny Grelki. Swoją drogą były dawno temu, a ja wówczas nic nie dodałam. Po części dlatego, że zaczęłam tę historię i w połowie straciłam wiarę, czy Grelka będzie zadowolona. Bo... jakby nie było, shot jest z postaciami zespołu Apocalyptici, a to nie jest ulubiona muzyka Grelciaka... Ale ostatnio mam w sobie więcej odwagi (szalonej może), że zdecydowałam się zaryzykować. Zobaczymy, jak Grelka to przyjmie (sama za siebie trzymam kciuki).

 Odpowiedzi:

 

Basia - Hmm, postaci mam w osobnym blogu, ale zobaczę, jak to będzie wyglądało. W tym tygodniu zrobię takie eksperymenty i zostawię do oceny. :P Heheh, nie no, Adaś na Radka ręki by nie podniósł... co najwyżej powiedziałby Mikołajowi, że go zamknie w swoim mieszkaniu albo założy mu antyrad(zi)ar xD Hmm, co będzie za tydzień w niedzielę... chyba urodziny Radka. xD

 

DuSiek - Witam ;3 Pozwolisz, że będę Ci odpowiadała na Twoim blogu, dobrze?

 

Kinmakur - Nie musisz być Anonimowy. :P Możesz dać opcję "Nazwa/Adres URL" i wpisać tylko nick bez adresu. :P Ależ ja wiem, że czytałeś wszystkie notki. Raczki się wyczuwają ;3 Notka faktycznie długa mi wyszła. Pisało mi się ją i pisało. xD Szczerze nie wiem, jak tu działa opcja powiadamiania. Niby dodałam opcję :Obserwatorów", ale nie wiem, czy to się jakoś trzyma z powiadomieniami. I w sumie w necie nic nie ma na ten temat. :( 

 

Willowy - No coś dawno Cię nie było. :P O tak, dla mnie to tez radocha, gdy widzę komentarze,które faktycznie się dodały. Często są w liczbie kilku powielonych, co daje obraz, jak Onet zszedł na psy. A teraz podobno nawet przenosiny na nowy serwer niewiele dały, bo już coś się "krzaczy". Cóż, to już nas nie dotyczy. xD Ave. xD Darek by z chęcią pobłogosławił związek brata i Adama. xD

 

Zielona Strefa

Zmiany ciśnień O_O Z wrażenia zaglądam na stronę i... 1024 hPa... A jutro prawie o 10 więcej... I jak ma człowieka głowa nie boleć? Chciałam Was o coś... a! W tym tygodniu postaram się wrzucić zdjęcia bohaterów (tak, jak to było na Onecie). Napiszcie mi wówczas, proszę, komentarz, czy podoba się taki układ, czy nie.

Serdecznie witam DuSiek (DuŚkę? xD)

Zapraszam do czytania i przepraszam za błędy.

 ONE SHOT DEDYKOWANY YAOIXGRELCE Z OKAZJI URODZIN - SPÓŹNIONE, ALE SZCZERE!     

Jak wiolonczela

 

                           Eicca Toppinen                                                    Perttu Kivilaakso




Perttu Kivilaakso
Moja przygoda z zespołem zaczęła się dosyć wcześnie i tak samo zakończyła... Wtedy byłem młodym gówniarzem pragnącym wyładowania energii na kimś lub na czymś. Muzyka załatwiała wtedy sprawę. Szalałem na scenie razem z chłopakami, dopóki jeden z nich nie kazał mi odejść. Cholerny Szczur nie chciał niszczyć mojego talentu.
„Chcę poczekać, bo na razie jesteś zielony”.
Nie byłem pieprzonym bananem, żeby dojrzewać! Poza tym od założyciela zespołu dzieliły mnie tylko trzy lata. Jednak nie miałem wyjścia. Dopiero po jakimś czasie znów udało mi się wskoczyć do Apocalyptiki.
Od tamtego czasu moimi jedynymi zajęciami są: gra na wiolonczeli i wnerwianie kochanego lidera. Taak, tego Szczura.
Mała, wredna poczwara. Kiedy w zespole znalazłem się po raz drugi, on mnie w ogóle nie poznał. Dawne, jasne włosy zdołały mi przecież sczernieć zupełnie, jakbym wraz z uprzednim odejściem zmienił się w diabła wcielonego. On za to nadal nosił ten długi, jasny dywan.
Pozostali członkowie grupy przyjęli mnie (znów) dosyć entuzjastycznie, posyłając cokolwiek głupawe uśmieszki.
Zawsze byłem łatwy do rozgryzienia. Nigdy nie ukrywałem swoich intencji, toteż kiedy Eicca działał mi na nerwy, bez żalu przecinałem mu struny w wiolonczeli. Raz nawet nieco przesadziłem, wyrywając mu gryf przed koncertem... ale miał zapasowy instrument. Tak... wtedy po raz pierwszy nie wiedziałem, jak podejść do niego na jednej z późniejszych prób, kiedy ewidentnie mnie olewał – nawet, gdy umyślnie nie wchodziłem w dźwięk. Przy okazji zacząłem zastanawiać się nad nienawiścią względem maltretowanego przeze mnie przedmiotu. Sam przecież miałem podobny, choć bardziej sfatygowany. W końcu wykonywałem większość partii w naszych utworach. Eicca z basu przeszedł na solówki. Mając wiolonczelę w dłoniach stawał się demonem dźwięków. Żaden mu nie umknął, a często stał się impulsem do narodzin kolejnych. W skrócie wyglądało to tak: blondyn siada na krześle, ruchem głowy odgarnia skołtunione na twarzy włosy, unosi smyczek, poprawia nóżkę instrumentu i... i kocha się z nim. Nie pieprzy – kocha. To pełen erotyki akt dwóch kochanków ocierających się o siebie, dzielących pot i fakturę ich skór. Dotykają się, pieszczą.
Często na koncertach siedzę przy Toppinenie, więc słyszę jego pomruki i westchnienia, tak samo jak jęki czterech strun, gdy długie palce prześlizgują się po nich raz szybko, a raz tak cholernie prowokująco.
I właśnie pewnego dnia, kolejny już raz maglując w głowie problem mojej nieuzasadnionej niechęci do wiolonczeli blondyna doszedłem do oczywistych wniosków. Skoro Eicca może krzyczeć do publiczności: „Za pół godziny Metallica zagra dla was utwory Apocalyptiki”, to i ja mogłem zedrzeć gardło na słowach: „Jestem w cholerę zazdrosny o pudło!”
Koleś imponował mi od małego. Jak tylko na niego trafiłem, moje tęczowe of course serce zabiło mocno jak membrana perkusji Mikko. Kiedy to było... końcówka lat dziewięćdziesiątych. Wszyscy byli wtedy ładnymi chłopcami z gołymi brodami. Istna ekstaza, gdy patrzyło się na Toppinena. Ja – o czarnym zaroście i, dziwnym przypadkiem, z jasnymi kłakami wyglądałem pewnie jak żółtodziób w trakcie ewolucji. Teraz... prezentuję się w miarę normalnie, ale on nadal przypomina mi chłopca sprzed lat. Zawsze miałem jakieś ciągoty na nastolatków o nieco kobiecym wyglądzie. Chciałem nad nimi górować, brać mocno, patrzeć na wyraz ekstazy na ich twarzach. Z Eiccą jest inaczej i to mnie niepokoi.
Dobra, trochę rozłażę się na boki.
Tak, nie znoszę go.
Nie, nie pozwolę, aby mi uciekł.
Proste, prawda? Budzi we mnie pasję. I tutaj należałoby przytoczyć dwa znaczenia tego wyrazu – doprowadza mnie do szewskiej pasji, ale i nakręca na myśli ze mną, jako jego wiolonczelą. To dlatego chłopaki z zespołu nie byli zdziwieni, kiedy z taką ochotą wróciłem do nich. Żeby ich futerały pożarły! To przez nich zdekoncentrowałem się na próbie i zamiast trafić w strunę, naciągnąłem ją tak niefortunnie, że strzeliła, uderzając mnie w twarz. Co z tego, że wszyscy rzucili się do mnie, chcąc obejrzeć czerwony pas ciągnący się przez cały policzek? Jak tylko po brodzie zaczęła skapywać mi krew, Mikko i Paavo ogłosili koniec dalszego grania i po prostu się zmyli. Wcale się im nie dziwię. Dobrze wiedzą, jak wkurzający potrafię być, kiedy coś mnie boli. Nie tak dawno prawie ukrócili męki mojego zęba, chcąc go wyrwać samodzielnie... całe szczęście, że nasz lekarz był pod ręką.
Zadaniem lidera było trzymanie zespołu w ryzach, czyli żebyśmy się nie pozabijali podczas kilkudniowego przebywania w jednym samochodzie podczas tras koncertowych, a także interwencja, w razie, gdyby któremuś z nas coś odbiło/stało się (jedno nie wykluczało drugiego). Dlatego to Toppinen został jako strażnik, podchodząc do mnie z rogu sali. Przecież nie zgłosi jakiegoś marnego skaleczenia, które sam mogę sobie załatać, prawda? Jeszcze znowu opieka medyczna nabijałaby się ze mnie, że jakiś miękki jestem. Ludzie! Lejcie mnie po twarzy, wyrywajcie kłaki garściami, ale moja 'wiola' ma wyjść z bójki bez szwanku. Drobna rysa, a Bóg mi świadkiem – będę pierwszym, który nie nadstawi drugiego policzka, tylko wpieprzy temu, który ośmielił się tknąć instrument. Zresztą, powinienem być rozumiany. Narty, piłka, mikrofon, pióro, pionki szachowe, oszczep, gitara... Dla ich posiadaczy to druga ręka. Powiem więcej! Ciało to instrument, to jedność. Bez wiolonczeli nie czułbym się facetem. Jeśli rajdowiec przechodzi na emeryturę i wsiada do zwykłego cadillaca, czuje się tak, jakby mu ktoś urwał klejnoty. Z przebojowego, czującego moc, staje się zwykły, jak reszta rozsianych na świecie mężczyzn. I w tym akurat zgadzaliśmy się z Toppinenem. Wtedy, gdy przerwałem mu struny, o mało mnie nie pobił. Oczywiście chłopaki zaczęli interweniować, a potem wytykali mi moją głupotę przez kolejnych kilka tygodni. Ale ja miałem w tym swój cel i przynajmniej mogłem z czystym sumieniem stwierdzić, że Eicca nadrobił u mnie parę straconych punktów. Facet był spokojny, a ja rozszalały. Przecież nie byłoby sensu w emocjonowaniu się kimś, kto wiernie by mnie odtwarzał, prawda? Poza tym... Nie jestem jakimś romantykiem, miłość dwóch samców to dla mnie najwyższa forma cudu zasługująca na spis w rekordach Guinnessa, a zachwycanie się nad urodą kolegi to... Brak mi odpowiedniego określenia. Nie jestem kobietą, aby zauważać detale. W facecie interesują mnie mocne uda, silne barki, zgrabny tyłek i ewentualnie porozumienie charakterów. A Eicca ma właśnie jeszcze coś, czego – po pierwsze, nie znałem, bo wśród takiej elity się nie kręcę, a po drugie, sam do niedawna nie umiałbym tego nazwać, będąc głuchym na szepczące między sobą stylistki. Podobno człowiek uczy się całe życie. Zatem co ma Toppinen? Cholernie arystokratyczne rysy twarzy. Wiedziałem, że skądś kojarzę ten typ. Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi. Ale jak tak teraz na niego patrzę, a on podchodzi do mnie, to nawet w jego ruchach jest coś dystyngowanego. Na koncertach raczej nie musimy się zbytnio wysilać, bo przeważnie siedzimy na krzesłach, wczuwając się w melodie rozbrzmiewające po bokach.
Nie wiem czemu, ale naszło mnie, aby spróbować dotknąć jego twarzy. Nigdy nie widziałem go z zarostem. Zawsze miał gładką brodę. I, cholera, nawet kształt szczęki jest taki... wampiryczny, czy coś. Być branym przez wampira... Robi wrażenie.
- Obmyj się i zbieraj rzeczy. Chłopaki i tak już tu nie wrócą, a ja nie mam zamiaru znowu po was sprzątać.
Czy według niego obejrzenie rany z wysokości metra i dwudziestu centymetrów (nie dodając pięćdziesięciu, jakie zawierałem ja, siedząc przy prowizorycznej scenie) będzie w pełni fachową opinią? Dla mnie nie. Poza tym... Kiedy, jak nie dziś mam wykorzystać sytuację?
Niewiele myśląc, bo plan już miałem, złapałem nadgarstek Toppinena, zatrzymując go w miejscu. Wyrwać się chciał, ale kto nie da mu rady w wirtuozerii na wiolonczeli, ten da w konkursach siłowych. Musiał się poddać, z prychnięciem kwitując kolejny z pomysłów, który sobie ubzdurałem. Jestem stary (kobiet o wiek się nie pyta!), zmęczony życiem, więc jak miałem wstać, zrównując się z nim? Oczywiście, że musiał mi pomóc, odchylając ciało nieco w tył, by utrzymać równowagę... I teraz można uznać mnie za miękkiego. Bo, cholera... Poczułem się jak nawiedzony nastolatek i ktoś, kto nagle zapada w śpiączkę farmakologiczną.
„Nie idź w stronę światła” – proszę bardzo. Źrenice oczu Eicci do jasnych nie należały.
„Nie ma miłości od pierwszego wejrzenia” – mówisz, masz. Znamy się dłużej, więc to uczucie jest bliższe porażeniu prądem. Nagłe? Chyba tak.
To jest parszywość losu. Owszem, zdarzają się związki w takich zespołach, jak nasze, ale między sobą? W takim gronie? Faceci? Ci z Metalici wiedzieli, co robią, zgadzając się, by ich utwór uwieczniono w filmie Armagedon.
- Niekiedy nie potrzeba słów.
I masz chłopie świętą rację. W ogóle dobraliśmy się dzisiaj. Ja myślę, on mówi. Widać, kto tu jest liderem i dlaczego. Ale chociaż na moment chciałem przejąć pałeczkę, więc nie dziwiłem się wcale, gdy Eicca o mało mi nie przypierniczył, kiedy wciągnąłem go na scenę, a potem usadziłem na krześle. Na szczęście obyło się bez niepotrzebnych wyjaśnień. Jak zamiana ról, to na całego. Teraz on patrzył i słuchał.
- Wyobraź sobie koncert. Tłum wykrzykujących twoje imię fanów... Zamknij oczy. – Uśmiechnąłem się, widząc, jak jest mi pokornie posłuszny. Nie drgnął nawet wtedy, gdy bezczelnie odpinałem mu zamek spodni, wsuwając w nie rękę. Nic go nie ruszało. No, niezupełnie. Akurat to, co miało reagować, robiło to doskonale. Nigdy nie zwracałem uwagi na wielkość członków innych facetów. Zdarzało się, że podczas toalety dzieliłem pisuar z innymi mężczyznami, z którymi z uznaniem wymieniałem pełne podziwu spojrzenia, ale książki bym o tym nie napisał. Czynność, jak czynność. Dziewczyny ekscytują się wielkością swoich biustów, więc i dla nas, facetów, obserwacja i porównywanie własnych penisów nie jest czymś wyjątkowym. Ot, samcze zachowania. – Słyszysz? Domagają się bisów. Jak zwykle posyłasz im jeden z tych twoich czarujących... Że co?
- Spaliłeś. – Jedna brązowa tęczówka wyjrzała zza powieki.
- Przymknij się i słuchaj. – Czarujące... Będę miał penisa w tyłku i już pierdzielę jak baba. – Nie dajesz się długo namawiać... Przecież nie zawiedziesz publiczności. – Splunąłem na dłoń. Jakoś trzeba sobie poradzić. Miękki członek twardniał w zaciśniętej na nim dłoni, zaczynając wydzielać soki. Ktoś tu chyba był niedopieszczony. Oprócz mnie, rzecz jasna. Palcami u drugiej, wolnej ręki odpiąłem rzemyki swoich spodni, pozbywając się ich głębokim wykopem. – Ustawiasz wiolonczelę na nóżce, obejmując instrument w czułym uścisku. – Nigdy nie należałem do cierpliwych. Dlatego, gdy wpakowałem mu się na kolana miałem nadzieję na jakiś gest. I owszem, doczekałem się. Toppinen faktycznie objął mnie odpowiednio, przystawiając głowę do szyi, jakby ustawiał ją przy strunach. Prawa dłoń wylądowała pod moimi pośladkami, podciągając mnie nieco, aby choć trochę ściągnąć bieliznę. Cholera, dobrze, że była elastyczna. – Nastawiasz, oach... – Wygiąłem się pod dyktando jego ruchów. – Sprawdzasz czy... – Mam nadzieję, że przynajmniej pozwoli mi dokończyć orgazm.
Długie palce wsunęły się pod podkoszulkę, naciskając na sutki, jakby Eicca regulował naciąg. Chciał mnie dostroić? Najwyraźniej, bo dopiero wówczas, gdy nie byłem w stanie wykrztusić niczego, poza jękami, dał mi chwilowy spokój. Chwilowy, bo lewa ręka zajęła się stroną właściwą, a więc szyjką ze strunami, na których mógł grać... Był wirtuozem, mając w posiadaniu to, co mu się dawało. Na mnie tworzył nowe melodie. Nie spodziewałem się, że nagle mogę stać się instrumentem pełnym dźwięków.
- Chyba moja wiolonczela ma problemy z utrzymaniem pionu. – Kąśliwa uwaga miała dotyczyć mojego leżenia na nim. Wszystko inne stało w należytym porządku. – Chcemy uzyskać głębsze dźwięki – zamruczał mi do ucha, a ja w tym czasie pochłaniałem go w sobie. – Głośniej... Niech fani cię usłyszą... Smyczek wiele wytrzyma.
Unosiłem się na nim, nie wstrzymując głosu. Wiolonczela ma doskonałe pudło rezonansowe, a teraz to ja byłem jej odpowiednikiem. Płonąłem... byłem w jego rękach, tak, jak chciałem. Kochał się ze mną na oczach milionów wyimaginowanych postaci.
Dłonie poruszające się na moim członku – moja i jego – wspólnie odgrywały koncert. Raz wolno, a za moment jakby ścigając rytm.
Jasne włosy Toppinena przylgnęły do mojej szyi, mieszając się z czarnymi kędziorami. Życie płonęło mi przed oczami. Był tylko pożar, który nadzwyczaj niespodziewanie ugasiliśmy wspólnymi siłami. Ja – zaciskając jego pięść tuż przed wytryskiem. On – wypychając biodra, kiedy uniosłem się w ekstazie, wyrzucając strugi nasienia.
Cholera... Jeszcze dobrze nie skończyliśmy, a mnie marzyły się kolejne takie występy. Tu nie chodziło o to, że było dobrze. Po prostu wiedziałem, że to wszystko miało jakiś sens. Było stanowcze i pasowało do siebie. Sam fakt uległości Toppinena – pozornej, ale przecież to ja chciałem być jego wiolonczelą – był sporym sukcesem. Eicca nie stronił od przygód – a kto ich nie ma? Zresztą, tu nie o to chodzi. Jeśli coś jest dobre, powinno być powtarzalnym zjawiskiem, prawda? Między "jest dobre" a "jest dobrze" istnieje wbrew pozorom kolosalna różnica. 
Jeśli ktoś szepcze ci na ucho „napnij strunę” mając na myśli zaciśnięcie mięśni, to chyba odczuwa przyjemność?
Kochankowie z powołania?
Widzieliśmy jak walą się mury, przetrwaliśmy najdłużej w zespole... Czemu by nie zbudować czegoś wspólnymi siłami? Co na to Eicca?
Puenta muzyka, efektywne zakończenie i komentarz... jak bardzo wymowny.
- Wiesz, Perttu. Wydaje mi się, że nie wykorzystałem wszystkich atutów mojej wiolonczeli.

23 komentarze:

  1. Cu-do-wne! Mimo, iż nie słucham tego zespołu i nie umiem może wczuć się tak, jak fani, to czytając to czułam się, jakbym tam była i wszystko widziała. To jest genialne! Wspaniałe! Niesamowite! Kocham Twój styl pisania! Tak z innej beczki: DuŚka, DuŚkę, jak Ci wygodnie. :3 Różnie na mnie mówiono i kilka literek nie robi różnicy. Dziękuję serdecznie za odpowiedź, również życzę mnóstwo weny i mam taką cichuteńką nadzieję, że moje opowiadanie przypadnie Ci do gustu. I oczywiście, że możesz odpowiadać mi na blogu. Będzie mi niezmiernie miło. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu, Jezu!!!!!!!!!!!!! NOTKI NA BLOGSPOCIE!!!!! Wybacz mi kochanie, ze dawno się nie odzywałam, ale wpadłam w straszne kłopoty i nie było jak. Postaram się w najbliższym czasie wszystko nadrobić(nic nie obiecuje). Mój blog za niedługo znów ruszy. Sama zastanawiałam się czy nie przenieść bloga....
    Trzymaj się,
    Peszek

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na rozdział.^^
    Na razie One-shota nie czytam, bo nie mam czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. To było takie wspaniałe, a ponieważ sześć lat grałam na wiolonczeli, doskonale wiem, jak się ten instrument kocha ;) Kocham wszystko co napiszesz, ale o tym wiesz xd Narracja pierwsza klasa, tak doskonale wczułaś się w bohatera, że aż pozazdrościć xd Pisz więcej OneShotów, bo to aż wstyd, że tak rzadko to robisz xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Hę? Za co Ty mi gratulujesz? o.O O co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha XD Faktycznie ^^" Ale o co chodzi z tym, że już kiedyś coś tam wygrałam? o.O Ja tam pierwszy raz jestem wylosowana...

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo wymowne XD I takie w moich klimatach <333 I jeszcze zespół o.o Och, ty nawet nie wiesz co w tym momencie zrobiłaś :D Czuję się dopieszczona w każdym centymetrze mojego umysłu i wuobraźni

    OdpowiedzUsuń
  8. prawdę powiedziawszy zaskoczyłas mnie bardzo.
    spodziewałam sie nowego rozdziału ale i ta niespodzianka jest bardzo miła.
    podobają mi sie wspaniałe opisy, które pokazujesz i przemyślenia bohaterów.
    to co pokazałaś teraz chociaż krótkie jest niezwykle dojrzałe i emocjonalne.
    jestem pod wrażeniem.
    i nie martw się nie pominęłabym jednego z moich ulubionych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe. Mam ochotę tylko to napisać i zostawić tylko, to jedno słowo na temat tego tekstu. Nie, mogę dodać jeszcze ekscytujące i erotyczne. Jejku, a to jak Perttu był dla Eicca wiolonczelą... Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww. Cud, miód i orzeszki. Tekst działa na wyobraźnię. :DD

    Wiesz, "słabe" dlatego, że zepsułam lejący się wszędzie miód. Ale jestem zdania, że czasami mu być i gorycz. Samo słodzenie nie umocni związku. Czasami musi być źle, aby było dobrze. :D
    Tak, Jessie to taki dorosły chłopiec. Ma ochotę się go złapać za policzki i poszczypać.
    Ta, 200 stron, będę chciała napisać, ale nie wiem czy mi wyjdzie. :DD Tak, ten fragment opowiadania jest mój i jest w trakcie pisania. Ale będzie publikowane w przyszłym roku, po tym opku co zastąpi Spontaniczną. :D
    Oni w pisaniu scen seksu byli niesamowicie plastyczni, nie dość, że się pragnęli, to jeszcze mogłam ich lepić jak chciałam. Z nimi takie scenki pisało mi się najlepiej. :D Z parą w "Jeden krok do miłości" miałam już problem. :D
    MH, ma początek i jakoś ciężko pisać ciąg dalszy. Ayame nie ma czasu i chyba muszę się sama wziąć za rozdział. :/
    Kupiłam sobie czytnik ebooków, teraz mam stos książek w nim i pochłaniam je, nie musząc gapić się w ekran komputera i żreć prądu. :D
    Teraz czym Sługę magii, Mercedes Lackey. Najlepsze, że tam Mag jest gejem. :DD

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo :) Bardzo działające na wyobraźnię czytelnika :P Pisz tak dalej :)
    Willowy

    OdpowiedzUsuń
  11. Doskonałe, wspaniałe, cudowne, genialne ... ja nie wiem jakie jeszcze. <3
    Szkoda że nie będzie kolejnych części . ;D
    Pozdrawiam . ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    króciutko dziś, bo w biegu czytałam ;] wspaniale, genialne, cudowne, płynnie się wszystko czytało. I jeszcze to,z e Perttu był wiolonczelą dal Eicca. Czekam na rozdział „Translate...” i moich kochanych bohaterów ;]
    Weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, udalo sie xD Nie ma to jak zaplon, przyznam ci kochana (yaoifanka xD) ze nie czytalem oneshota xD Boje sie ze wypadne z rytmu, sorki ze nie zagladalem, ale egzaminy i przygotowania do niego, lece wlasnie na ostatni xD napisze jak mi poszlo xD Komus trzeba sie pochwalic xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasami trzeba napisać coś, żeby pokazać swoją perwersję. :DD

    Tak, kolejnego i właśnie w tonie fantasy. :D
    To ja też bym się zgłosiła, że napisałam kilka opowiadań.^^

    Też muszę się wziąć za Bierki, ale na razie czytam to co wspominałam i z HP po raz kolejny wzięłam się za Red Hills.

    OdpowiedzUsuń
  15. Też ma "w" ale niestety nie wiolonczela, ale waltornia. Całkiem inna sekcja, niestety ci się nie udało, ale ważne, że pamiętałaś, że na czymkolwiek gram XD To już ci się chwali :33

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak Akemiś, taki ślimak, ale nikt poza mną nie gra na niczym XD Chyba, że na nerwach się liczy XD
    Ale wiolonczela też cudny instrument, nie powiem, że nie. bo to by była hańba dla mnie :c

    OdpowiedzUsuń
  17. Okazało się, że Didgeri to jest bardzo podstępny. I jak czegoś chce to musi to dostać. Tym razem celem jest Noel, który ciągle się broni. Kto wie, może broni się przed miłością.
    Rileyowi powoli otwierają się oczka i może zrozumie, że stracił coś ważnego. :D
    A Fabio... bez słów. :/

    Co do Joshui, możesz go na ten czas zabierać. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak, nieźle ci się pokopało XDDD ale nie szkodzi... chociaż jak tak bardzo o mnie pamiętałaś, to możesz coś jeszcze z wątkiem muzycznym o waltorniście napisać, wcale się nie obrażę :333

    No widzisz, studenci to złoci ludzie! Pomagają sobie nawzajem. Ale jeżeli chodzi o strajk drukarkowy to sama na niego cierpię już dość długo, bo nie chce mi się sterowników ściągać XDD

    OdpowiedzUsuń
  19. Haha, fajny tekst. Lubię Apocalypticę, bo który wiolonczelista by nie lubił, więc bardzo mi się podobało. Nie czytałam jeszcze żadnego tekstu o nich :P. Jedyne, co mi przeszkadzało, to układnie instrumentu na podstawce, bo podstawkiem nazywamy tą drewnianą część między efkami (otworami), na której opierają się struny. Jeśli chodziło o tę metalową (zazwyczaj metalową) cześć, na której opiera się wiolonczela, to jest to nóżka (te zdrobnienia są dobijające, swoją drogą :P). Chyba, że chodziło o to coś na czym nóżkę się opiera, to nie mam pojęcia, jak to się nazywa profesjonalnym nazewnictwem (chyba podpórki pod nóżkę, nie wiem dokładnie, ale na pewno nie podstawka, bo to mogłoby być mylące), ale my mówimy na to czarna dziura (oczywiście odpowiednio zaakcentowane, żeby diabolicznie brzmiało) :D.

    No i jeszcze pęknięcie struny, to nie wydaje mi się to prawdopodobne, bo struny wiolonczelowe są na tyle grube, że poprzez nietrafienie w nie palcem nie ma możliwości ich zerwania. Chyba, że byłyby naprawdę stare, poniszczone i przestrajane tylko za pomocą kołków zamiast mikronaciągników, a musiałaby to być naprawdę ekstremalna sytuacja, bo mi samej parę razy się zdarzyło, że struna wyleciała, ale nigdy się nie zerwała (warto zaznaczyć, że gram na instrumencie szkolnym, który jest mocno sfatygowany), zbyt duży naciąg powoduje po prostu poluzowanie kołków, które wypadają. A panowie z zespołu robią pewnie pełno takich rzeczy, jak używanie różnych środków do pielęgnacji strun, czego uczniowie szkół muzycznych zazwyczaj nie robią, kiedy nie grają na własnym instrumencie.

    No ale poza technicznymi niedociągnięciami bardzo mi się podobało ;DD

    OdpowiedzUsuń
  20. Serdecznie zapraszamy na nowy rozdzialik. ;P

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochanie moje, kłaniam się przed tobą. Wybacz! Ale ja cały czas tu jestem i czytam! Po prostu jestem w sanatorium (od 28.10 do 24.11) i nie umiem napisać na komie komentarza xD Masakra, od chyba 1,5 miesiąca nie odzywałam się o.o Miśku, mówiłam, byś pisała mi powiadomienia o rozdziale w spamie ;p Proszę i dziękuję za dotychczasowe powiadomienia :3
    Co do one-shota to powiem, że boski, bo nie czytałam jeszcze o kimś kto gra na wiolonczeli ;D Musi być fajnie xD Jak już jesteśmy w temacie to powiem, że też gram xD Na pianinie (8 lat) i gitarze (2,5 miecha). Mhymhy xD Polubiłam tą narrację pierwszoosobową z bloga o Bieleckim (rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl) i tu też mnie zachwyciłaś :3
    Widzę, że nowa witryna bloga już gotowa ;D Musiałaś nieźle się napracować, co? :] Bardzo schludny i ładny.
    Ja już kończę i od przyszłego tygodnia będę komentować regularnie. Jeszcze raz przepraszam i czekam na następny post :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej,
    cudo, to było niesamowite po prostu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń