piątek, 2 listopada 2012

66. Przestrzeń między magnesami.

11 marca 2012

Witam Elfiaczki kochane! Nareszcie jestem - z długim rozdziałem i to takim, jak go sobie wyobraziłam. Taaak i wreszcie wiem, że za tydzień mamy ostatnią notkę. Definitywnie, hell yeah xD Troszkę zaczyna mnie już męczyć ta historia (nooo, wiedziała kiedy... ==') Dlatego tak cieszę się na końcówkę, która tak długa... raczej nie będzie. Po niej nastąpią 2 tygodnie przerwy, żebym mogła ciut odpocząć, tudzież napisać rozdział z wyprzedzeniem. ;P

Odpowiedzi:

Koshiyo - Tak, tak, w nagłówku jest Daniel i Orion xD Historia miała kręcić się wokół nich, ale jak to bywa - plany uległy ogromnym zmianom xD Haha, Kio nie wygląda jak dziewczyna! Narysowałaś obydwu wręcz genialnie (Baal w fartuchu! **) A trzymany przez Kio miś ma przecudne uszka ;3 Poza tym Kio wygląda jak taki kochany kotek ;3 Mina Baala - świetna. No i jego znak na twarzy! *__* Noż ja Cię uwielbiam! Aż jestem ciekawa, czy do przyszłej (lub jeszcze tej) historii wymyślisz chibi odwzorowania do postaci xD Co do literówki, to powinno tam być "kobietom", bo liczba mnoga... nie zauważyłam podczas sprawdzania. Dzięki ;3 Łaaa, wakacje z Paryża! Ja chcę pamiątkę XDD

 

Akasha - Daniel na Oriego też nieźle działa (w dzisiejszym rozdziale pocałunek to główna kwestia xD) Noo... właśnie nie dojdzie między nimi do TEGO, ale mimo wszystko... Ori będzie seme xD Weny potrzebuję jak słońca XD

 

XxX - To ciekawe, jak zareagujesz na dzisiejszy rozdział. ;P Dotrwałam w nim do takiego momentu, do którego chciałam, uff.

 

Kyuketsuki - Dziękuję za miłe słowa ;3 Oczywiście, że możesz dodać mnie do linków! Ja odwiedzę Twój blog w piątek, jeżeli nie masz nic przeciw, ale przypomnij mi się xD

 

Neko - O tak, jakbyś wyczuła - Orion dziś będzie trenował swoją moc xD Wyjaśnienia między nim z Danielem będą jeszcze dziś, ale o czysta formalność. Daniela czeka ciekawe życie u boku Oriego xD

 

Willowy - Dziś także Daniel nie będzie się zbytnio wzbraniał. xD Bestyjce będzie bardzo, bardzo przyjemnie, kiedy Ori znów przejmie inicjatywę xD

 

Yaoistka^^ - Został dokładnie jeden rozdział do końca xD Też dziwnie mi tak żegnać się  z bohaterami... zawsze ciężko mi zacząć nowe opowiadanie, więc nie wiem, jak to będzie, ale liczę na cud x

 

Alex - Ba, pewnie, że tak xD Zawsze miałam skłonności sadystyczne, przerywając opowiadanie w jakimś momencie xD Pisałam do Vet w sprawie rzucenia pracy doktoranckiej, ale coś mi nie odpisuje, niedobra istota. Polska - chcesz się wybić, to ściągną Cię na ziemię, ale nie zawsze tak jest. Dobrze czasem włożyć trochę wysiłku, aby się wybić. W końcu kogo, jak nie Polaków najchętniej zatrudnia się za granicą? Dzięki, Vet podesłała. W przyszłym tygodniu muszę przysiąść nad książkami i wyszukać wszelkich wątków o elfach xD

 

VetChan - Hahah, niee, wiem, że w Jak pies z kotem mocno przesadzałam w rozbudowie akcji. Tutaj poszło szybko, bo zmieściłam się w dwóch rozdziałach - licząc poprzedni ze schadzką na korytarzu. xD Hmm, to może zapytaj promotora, czego mogłabyś użyć... może on sam ma jakieś własne publikacje? Nie rzucaj, co Ty. Pisałam Ci, że nie warto ustępować miejsca komuś innemu. Dlaczego masz nie spróbować? Publikacje mogą mieć kilka zdań - chyba nie zabrania szukania w internecie, prawda? Ooo, to za 3 dni siostrzeniec ma urodziny ;3 Miesiąc po walentynkach. Uściskaj go ode mnie ;P 

 

Star1012 - Orion to sprytny i bardzo napalony diabeł, ale Daniel wcale nie odstaje xD Dziś na przykład patrzył z premedytacją między swoje nogi... wiadomo, dlaczego... kiedy dodam, że między nimi znajdowała się czarna czupryna xD

 

Aniołek - Haha, dzisiaj zbliżyli się jeszcze bardziej, moja droga xD Głębszego... no... zależy jak na to spojrzeć, wiesz? Bo jeżeli chodzi o to, że Ori będzie go... kehem... TAM... dotykał i... lizał... no to głębokość będzie umiarkowana xD Daniel jest uke ;P Ale nie będzie seksu - Ori jest aniołem i może zajść w ciążę... a raczej nie chce ;P O czym będzie następne opowiadanie.. o grupie tłumaczy xD Niemiecki - nie musisz pisać, że to problem. Na sam dźwięk tego słowa mam gęsią skórkę O_O I przerażenie w oczach xD 


Zielona Strefa

Jeżeli za tydzień nie pojawi się rozdział, to znak, że wena, podobnie jak dziś dała mi kosza.


Serdeczne witam Kyuketsuki

Konkurs rozstrzygnięty - zwycięzcą jest numer 2 xD A teraz pytanie kolejne: Które lepsze? xD

1     2


Przy okazji pokazuję Wam Obrazek KOSHIYO - Baal i Kio xD Prawda, że super? ;3


Przepraszam za utrudnienia - Onet wyrzucał mi rozdział, łącząc wyrazy =='

EDIT 18.03.2012 r.

BARDZO WSZYSTKICH PRZEPRASZAM, ALE ROZDZIAŁ W TYM TYGODNIU NIE ZOSTANIE OPUBLIKOWANY, GDYŻ NIE MIAŁAM MOŻLIWOŚCI, ABY GO NAPISAĆ. OBIECUJĘ, IŻ POJAWI SIĘ W PRZYSZŁĄ NIEDZIELĘ.

TYM SAMYM GŁOSOWANIE NA SZABLON NIE ZOSTAŁO ZAKOŃCZONE, WIĘC CI, KTÓRZY JESZCZE NIE ODDALI GŁOSÓW, ZROBILI TO, POMAGAJĄC MI W WYBORZE ;)

RAZ JESZCZE OGROMNIE PRZEPRASZAM!!!

--------------------------------------------------------------------------------------------------




Odkąd Daniel objął stanowisko opiekuna, nie zdarzyło się jeszcze, aby któreś z dzieci narzekało na nudę. Doskonale rozplanowany terminarz umożliwiał rozwijanie zainteresowań maluchów, jak i naukę pracy w zespole, co, trzeba przyznać, jeszcze do niedawna było absolutnie niewykonalne.
Teraz, dzięki pomocy Oriona każdy diabełek mógł liczyć na większe zainteresowanie dorosłych, gdyż do tej pory za dwudziestoosobową gromadkę odpowiadał tylko jeden wychowawca. Wiadomo, że dzieci różnią się między sobą i nie sposób wszystkim poświęcić takiej samej ilości czasu, toteż zatrudnienie nastolatka okazało się strzałem w dziesiątkę.
Sądząc po głośnych okrzykach malców, im ta decyzja także bardzo się podobała. Kilka minut po przedstawieniu Oriona żadne z nich nie chciało do niego podejść, bojąc się, czy przez niego zostanie zwolniony Daniel. Musiało minąć parę chwil by przekonały się, iż blondyn nie zamierza odchodzić, ani tym bardziej zgadzać się na opuszczenie małoletnich wychowanków. Wtedy dopiero Ori poczuł ciężar spoczywający na barkach opiekuna. Z trudem nadążał za problemami młodych pociech, wysłuchując niezwykłych opowieści o posiadaniu czarodziejskiej miotły, która przykleja do siebie jej jeźdźca, nie zrzucając go podczas lotu, czy też o planach zostania pierwszą kobietą, która w przyszłości dowodzić będzie armią. Ba! Pojawiły się nawet obietnice wprowadzenia nakazu zawiązywania przez pary związków małżeńskich tych samych płci – i jak łatwo wywnioskować, pomysł wyszedł od Teppeia. A Gabriel przecież go ostrzegał...
Orion musiał przyznać, że maluchy mają ogromny potencjał, jeżeli chodzi o wyobraźnię, dlatego nie oponował zbyt długo, gdy ośmielone dzieci zaproponowały wspólne rysowanie. Rozmawiając z nimi odnosił czasami wrażenie przebywania z równolatkami. Ich problemy pokrywały się myślami nastolatka, choć ten wolał się nimi nie dzielić, uważając za infantylne.
Przecież wielokrotnie zdarzyło mu się sądzić, że pole treningowe żołnierzy nadawałoby się na plac zabaw, czy miejsce gry w chowanego, a jednak dusza starszego diabła podpowiadała o niebezpieczeństwie mieszczących się tam pułapek.
Maluchy nie widziały przeszkód w wysłuchiwaniu opowiastek od elfich bajarzy, mimo że wiedziały jak bardzo niebezpieczne są Dzieci Natury. Tak sprzeczne emocje targały także Orionem, dlatego dobrze czuł się, wiedząc, iż ktoś podziela jego los. Ze szczerą radością oddał się zabawnym komentarzom na temat prac innych, śmiejąc się wraz z ich autorami, ale własnych rysunków nie chciał pokazywać. Pierwszą osobą, której dany był ten zaszczyt, okazał się oczywiście Daniel, toteż kwadrans przed końcem zajęć poświęcony został na zaprezentowanie wszelkich tworów. Dzieci jednogłośnie wybrały Oriego jako przewodniczącego całej czeredy, by godnie zaanonsował przybycie uzdolnionych diabełków. Chłopak nie miał zbyt wielkiego wyboru. Już sam gubił się w tym, czy jego profesja nie zamieniła się czasem w uczestnictwo. Czuł się rozdarty – z duszą kilkulatka, a ciałem starszego diabła. Najdziwniejsze były dla niego przebłyski świadomości towarzyszące o jego dojrzałości dopasowanej do obecnego stanu rozwojowego, ale miał wielką nadzieję na szybką synchronizację.
Idąc do siedzącego na podłodze Daniela trzymał mocno zwinięte w rulon prace, coraz bardziej wstydząc się ich wykonania. Tak bardzo zależało mu na tym, by spodobały się blondynowi.
- Ma coś dla ciebie! Spójrz, spójrz! – nalegał, podnosząc podekscytowany głos. Niecierpliwa natura pchnęła go do siłowego zaczepiania mężczyzny, którego to szarpał za ramię, brawurowo odwzorowując zaobserwowane sytuacje w wykonaniu innych malców. Każda taka akcja kończyła się dla nich pomyśle, toteż zdziwił się i przestraszył brwi ściągniętych gniewem.
- Nie teraz.
Przesycony troską głos nie zdradzał, aby Daniel był w jakiś sposób zły na kogokolwiek, na co sugerowałyby godziny spędzone z rozwrzeszczaną klasą. Ori musiał odetchnąć z ulgą, gdyż w momencie ujrzenia twarzy zupełnie odmiennej niż dotychczas poznanej zaczął obwiniać siebie za doprowadzenie go do tego stanu. Tylko co go wywołało w takim razie?
Przeszedł kilka kroków w lewo, aby obejść tulącą się do boku blondyna dziewczynkę. Drobne ramionka drgały, wskazując jednoznacznie na to, że płacze. Jednak nie to zwróciło uwagę nastolatka, skłaniając go do przykucnięcia obok. Rozpoznał w niej nieśmiałą koleżankę, z którą bawił się na początku zajęć, lecz wtedy nic nie zapowiadało, by uśmiechnięte kąciki ust opadły na dół. Ciekawość pchała go do rozwikłania tej zagadki, dlatego postępując z nią jak z małym kotkiem najpierw pogłaskał kręcone loki, a kiedy mała zwróciła na niego uwagę, starł spływające z policzków łzy.
- Co się stało? – cały czas patrzył jej w oczy, brodą wskazując interesujące go zjawisko. Dłonie dziewczynki spoczywały na sobie w ten sposób, iż tworzyły niejaki kopczyk, jakby chciały coś zakryć. Dopiero z bliska dało się zauważyć wystające spomiędzy palców żółte skrzydełka.
Młoda diablica łkała jeszcze dłuższą chwilę, nim w końcu była w stanie wykrztusić z siebie cokolwiek.
- Przyniosłam ze sobą mojego Kiniro*, żeby wszyscy mogli się z nim pobawić, ale... za mocno go ścisnęłam i... on nie oddycha. – znów zaczęła siąkać noskiem, wypłakując się w tors blondyna. To wskazywało na zażyłość, jaka wiązała ją z maleńkim ptaszkiem. Nie chciała dla niego źle i obwiniała się o to, co się stało.
Orion wyglądał na zastanawiającego się, w jaki sposób mógłby pomóc. Nie wiedział jeszcze jak dokładnie działa jego magia, ale tworzący się w głowie plan mógłby być doskonałym treningiem własnych umiejętności. Nie sposób było to przegapić. Poza tym nie miał nic do stracenia. Uśmiechając się na pytające spojrzenie dziecka, kiedy z zimnych dłoni wyjmował bezwładne ciałko zwierzątka, usiadł na piętach, koncentrując się... a raczej starając, gdyż ręka Daniela zakleszczyła się na jego nadgarstkach.
- Nie martw się i wreszcie we mnie uwierz. – mruknął z pretensją w głosie. Gdyby mężczyzna zabronił mu próby wskrzeszenia, on i tak nie posłuchałby, ale i ile przyjemniej byłoby mu to robić wiedząc, iż ten trzyma za niego kciuki.
- Wierzę, Orionie, ale boję się skutków. Przekazywanie światła ciężarnym kobietom, czy ożywienie Michaela dzięki obudzeniu się twoich mocy to nie to samo, co świadome pobudzenie reakcji niebijącego już serca. – powiedzenie wprost o tym, że chłopak może źle znieść całą akcję zapewne przestraszyłaby jeszcze bardziej i tak wystraszoną dziewczynkę, lecz co miał uczynić świadomy wszystkiego blondyn, nie mając jakichkolwiek danych o powodzeniu? – Przerwij, jeżeli poczujesz się gorzej, dobrze? – brał na siebie odpowiedzialność, jednocześnie prosząc, by nie musiał przechodzić przez kolejną śpiączkę bruneta. O ile ta pierwsza, której według niego mógł zapobiec wiązała się z aktywowaniem daru, o tyle obecna byłaby wyłącznie jego winą i żadna kara nie mogłaby w pełni dostatecznie go osądzić.
- Zgadzam się. – Orion nie był na tyle głupi, by ryzykować życie dla zwierzęcia, aczkolwiek czuł się zobowiązany do ratowania jednego z nielicznych reprezentantów fauny. Piekielne warunki nie były zbyt korzystne do rozwijania się gatunków innych niż człowiecze, dlatego każde stworzenie traktowano niemal ze czcią. Zamknąwszy oczy, skoncentrował się na źródle siły. Dawno z niej nie korzystał, ale wciąż pamiętał jak się wtedy czuł i skąd wychodziło światło. Lekka obawa o samego siebie nie była nieuzasadniona, lecz pojawiło się także zmartwienie innego pokroju, mianowicie, czy danie nadziei kilkuletniej dziewczynce nie jest przypadkiem zbyt wielkim okrucieństwem? Bo jak ona zniesie to, że nikt nie mógł pomóc jej zwierzątku? Okazywało się, że nie tylko ludzie mają ograniczenia.
Przez całe jego ciało przechodziły dziwne dreszcze i wyładowania. Może gdyby już kiedyś przeprowadzał podobne akcje, wiedziałby, z czym wiąże się jego stan. Tak bardzo pragnąłby, aby wypadł pomyślnie! Starał się przecież z całych sił, ale nieposłuszne pasma mocy co chwilę przerywały się, zaburzając poprawne działanie. Już piąty raz z rzędu mruczał pod nosem, że zaraz to zostawi, lecz nawet gdy nadeszło kolejne niepowodzenie, zacisnął mocniej szczękę, próbując raz jeszcze. Skoro na tym etapie szło mu tak ciężko, to co byłoby, gdyby zdarzył się nieoczekiwany splot wydarzeń, który wymusiłby szybkie podjęcie operacji?
Odczuwalne zmęczenie dawało o sobie znać. Orion nie zapominał o przestrodze blondyna, dlatego spieszył się, by zdążyć przed jego interwencją. Przestał zwracać uwagę na otaczających go coraz liczniej kilkulatków zapewne zaciekawionych sytuacją. Jak nigdy skupił się tylko na jednym, trzymając się kurczowo myśli o ożywieniu stworzenia. I nagle poczuł dwie rzeczy – łaskotanie karku i wnętrza dłoni. Niepewnie otworzył oczy, będąc przygotowanym na każdą opcję i od razu musiał poluzować uścisk, aby znów nie udusić trzepoczącego skrzydłami ptaka. Dźwięcznemu świergotowi z małego gardziołka towarzyszył uradowany pisk wszystkich dzieci. Dziewczynka ostrożnie odebrała pupila i dopiero wtedy nieomal zgniotła Oriego, całując obydwa policzki.
- Dziękuję! – podskakiwała w miejscu. – Świeciłeś się jak moja lampka nocna. – chichotała, zaraz jednak uciekając w kąt, aby schować zwierzątko w klatce.
Nastolatek odetchnął z ulgą. Początkowo niemożliwa do rozwiązania sytuacja zakończyła się sukcesem, ale ile kosztowało to sił... Wiedział, że Daniel z pewnością poruszy tę kwestię, chociażby dlatego, aby go skarcić za karkołomne decyzje, a on póki co odczuwał niewielkie mdłości. Będzie musiał pamiętać, by w ciągu najbliższych dni opierać się wyłącznie o wiedzę teoretyczną.
- Orionie... – blondyn chyba nie spodziewał się tego, jak szybko został rozgryziony... Chociaż... Czy to nie on spędzał z nim najwięcej czasu? Być może chłopak był w błędzie, a były żołnierz tak naprawdę wcale nie zamierzał dawać mu kazań? – Miałeś do mnie jakąś sprawę, prawda? – delikatny uśmiech wkradł się na jego usta, kiedy Ori podniósł wreszcie głowy, zapewne zdziwiony. – No więc? – ponaglił go, z rosnącym rozbawieniem wskazując rozrzucone wokół nich kartki.
- A... a tak! – rozpromieniony, podał mu jedną z prac, szczegółowo omawiając to, co się na niej znajdowało. – Tutaj masz kolorowankę. Widzisz? Królik z marchewką. Nigdzie nie znalazłem zielonej kredki, aby pomalować nać, ale przez przypadek odkryłem, że taki kolor powstaje w wyniku połączenia żółtego i niebieskiego! – zakrzyknął z dumą, wypinając pierś. – To nie wszystko! – gorące zapewnienie ujawniało się także w świecących się oczach, co przy połączeniu złotych tęczówek dawało bardzo przyjemny widok. Druga stronica wylądowała w dłoniach Daniela. – Łączyłem kropki według cyferek i powstał zamek. Nasze flagi są pomarańczowe, tak samo jak niebo, dlatego wpadłem na pomysł, aby połączyć czerwień z żółcią!
Blondyn śmiał się pod nosem, obserwując, równie co Ori, zafascynowanych małolatów, którzy z niemałą zazdrością, ale i zachwytem patrzyli na niego. Z ogromnym wstydem dla swego zachowania przyznawał, że bardzo skrzywdził chłopca. Właśnie miał przed sobą dowód na prawdziwość słów Teppeia, bo Orionowi naprawdę brakowało dziecięcych zabaw.
Zamyślił się na moment, utracając tym samym kilka zdań, dlatego kiedy zapanowała cisza, ocknął się, wpatrując w ostatnią kartkę. Rysunek na niej nie mówił mu zbyt wiele, toteż spojrzał na twarz bruneta. Wtedy to dopiero się zdziwił, obserwując rumiane policzki i wzrok utkwiony w bok.
Chyba nie chciał tłumaczyć, co miał na myśli przez swoje dzieło, dlatego w jego imieniu wystąpił jeden z chłopców.
- Ori pytał nas, jak pokazujemy, że cię lubimy, więc powiedzieliśmy, że rysujemy ci serce... – tutaj dzieciak wyraźnie się skrzywił, przewracając oczyma. – Ale nie chodziło nam o organ, który bije w klatce piersiowej, ale te dwa odwrócone półdupki.
Mężczyzna pogroził mu palcem, wstając z podłogi. Pierwszy rodzic przyszedł po swoją pociechę.
- Zbierajcie się. Za pięć minut kończymy. – chciało mu się śmiać, ale widząc zmartwioną minę bruneta powstrzymał się przed komentarzami. Na moment stracił go z oczu, zajmując się milusińskimi. Nie mógł pozwolić na to, aby któreś zostało odebrane przez kogoś innego niż przez ojca, czy matkę. Już raz zdarzyło mu się zawiadomić Łowców o panoszącym się po zamku mężczyźnie powołującym się na prawnego opiekuna. Jak się potem okazało był to elf poszukiwany za liczne porwania. Od tamtej pory Daniel tym bardziej uważał na zwariowaną czeredę. W końcu, po kilku przedłużających się minutach odprawił ostatnie diablątko. – Teraz musimy posprzątać. – poinformował nastolatka, rzucając na niego szybkie spojrzenie. – Co ty robisz z tą kanapą? – przyciągnął jeden z wielkich koszy, wrzucając do niego kilka klocków i lalek. – Pomóż mi. – lubił te małe, często wredne dzieciaki, ale nienawidził szukać porozrzucanych przez nie przedmiotów. Ostatnio nadział się na model sportowego samochodu, dzięki któremu najpierw przejechał kilka metrów, aby zjawiskowo klapnąć na podłogę. – Im szybciej sobie z tym poradzimy... – zastygł w bezruchu, kiedy oczy zostały przesłonione ręką Oriona, podczas gry wolne ramię cofało go wobranym przez bruneta kierunku. – Nie mamy czasu. Za godzinę przyjdzie Kamio wraz z Aduris i...
- Siadaj i zamknij buzię. – nastolatek odsunął się, popychając Daniela na oparcie kanapy. – Wyjaśnię ci to raz, naprawdę ostatni i nie waż się wypominać mojego wieku, jasne? – podminowany ton i wilcze spojrzenie wróżyły poważną rozmowę. – Po dzisiejszym dniu możesz sądzić, że jestem bardzo dziecinny i masz rację, ale zauważ, proszę, iż dzieje się tak, ponieważ w czasie pierwszej przemiany nie miałem możliwości kontaktu z rówieśnikami. Za drugim razem działo się podobnie, lecz od tamtego okresu wszyscy traktują mnie jak dorosłego i wymagają, pokładają nadzieję w tym, że kiedyś stanę na czele Królestwa. Nie chciałem być samolubny, toteż nie myślałem o sobie i sam widziałeś do czego doprowadziło dzielenie się porcjami światła ze społeczeństwem. Sprawiało mi to radość, owszem, lecz doszedłem do wniosku, że chcę wreszcie zaznać szczęścia. U twego boku, głupku. Mogę wyglądać jak dorosły, mentalnie być pięciolatkiem, mówić jak buntownik, ale zawsze czuć będę to samo. Nie zmienisz tego i co najwyżej zostaje jedna opcja, która świadczyłaby o twej niechęci do mego ciała. – zatrzymał się dla zaczerpnięcia głębszego wdechu. – Nie kochasz mnie.
Dotąd spokojny Daniel poruszył się gwałtownie, łapiąc twarz bruneta w swoje ręce i ciągnąc go do siadu.
- Nigdy nawet tak nie myśl! – w nosie miał to, że teraz tak otwarcie ujawnił rozsadzające go emocje. – Martwi mnie tylko to... to..., że jestem zwykłym diabłem, rozumiesz? Niewyróżniającym się! Dlaczego mnie wybrałeś? – tak bardzo chciał to wiedzieć. Nie miał wpływu na różnicę ich stanowisk, opinię innych, czy brak akceptacji Lucyfera i Michaela, ale uważał się za najbardziej przeciętnego, więc jak mógł wpaść w oko tak cudownemu, młodemu mężczyźnie?
Orion długo po usłyszeniu pytania wpatrywał się w blondyna. Powoli docierało do niego, że odkrył kolejną, a jakże urokliwą cechę.
- Jaki ty jesteś nieśmiały. – zaśmiał się, przykładając głowę do kolan byłego żołnierza. – Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy są ślepi i nie widzą twojej dobroci i tego, jak bardzo zależy ci na szczęściu wszystkich, prócz własnego... Idę o zakład, że gdyby tatuś był wolny, już dawno dobrałby się do ciebie. – wytknął język, chichocząc. – Kocham cię od dnia, w którym nadałeś mi imię. Tak, wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale ja to pamiętam. – cały czas nie spuszczał z niego wzroku, zmierzając do meritum sprawy, którą brał za priorytet. – To dlatego brałem te... nauki od żołnierzy, którzy pokazywali mi, jak należy dotykać, by zbudzić ogień. Ja... nie chcę mieć dzieci. Nie teraz i oczywiście nie wymagam, abyś to ty oddawał się mnie, dlatego pomyślałem o tym, aby... no wiesz... – zagryzł wargę patrząc figlarnie w bliźniaczy kolor tęczówek.
Przerażenie wyzierające z oczu Daniela było... cokolwiek udawane. Z psotnymi iskrami w źrenicach dawał sygnał o rozpoczęciu gry z jego strony. Jakiż był szczęśliwy, że ktoś, prócz brata, tak naprawdę go kocha! Rodzicie zawiedli na całej linii – matka uciekła, ojciec bił go, nieoszczędzając także Orifiela.
- Ależ to zabronione... paniczu. – jęknął, celowo używając tego zwrotu. Dobrze wiedział, jak ostatnim razem podziałał na bruneta. – Co panicz wyrabia? – nieudolnie bronił się przed dłońmi dobierającymi się do jego spodni. – Paniczu! – niekontrolowane i tym razem w pełni prawdziwe stęknięcie wypłynęło z kusząco rozwartych ust.
- Jęcz tak dalej, a zapomnę o hamulcach. – długie palce sprawnie poradziły sobie z zamkiem, rozsuwając obydwie części na bok. Musiał pamiętać o wizycie Aduris, toteż nie bawił się zbytnio. Jeszcze przyjdzie czas, kiedy Daniel prosić go będzie o pozwolenie na orgazm.
Z niecierpliwością godną dziecka oczekującego prezentu zanurkował ręką pod materiał, wyczuwając gęstą kępkę włosów i nieco pobudzony już członek. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że blondyn cały czas go obserwuje, toteż wcale się nie krępował, oblizując wargi na widok wyciąganej męskości. Wiele, oj wiele w życiu widział i wręcz mógłby napisać pracę o podobieństwie męskich członków, ale po raz pierwszy spotkał się z tak idealnie prostym, jasnym i proporcjonalnym. Oczywiście nigdy nie mówił kochankom, że ich przyrodzenia są zbyt duże, czy przeciwnie – małe, lecz zgrabne, ale ten przed jego oczyma stanowił dla niego wymarzony ideał. Zadrżał silnie, wyobrażając sobie jak opuszcza się na niego, przyjmując do końca.
- Opanuj się, opanuj. – szeptał do siebie, pociągając dłonią po rosnącym penisie. Jeszcze miękki i gładki zadrgał, gdy usta Oriona zetknęły się z różową główką. Chłopak chciał wywrzeć jak najlepsze wrażenie. Był pewien, że Daniel miał kogoś już wcześniej, dlatego tak pieczołowicie pociągał językiem po trzonie, jakby chciał zetrzeć dotyki poprzedników i rywali zarazem. Obawy związane z niepodołaniem temu zadaniu zostały szybko rozwiane, gdy męskość nabiegła krwią, wypychając żyły do tego stopnia, by brunet słyszał ich szum... a może huczało mu w uszach od natłoku wrażeń? Musiał przyznać, że spisane i dokładnie przestudiowane notatki zdawały egzamin, gdy każdy z zastosowanych przez niego dotyków owocował głośnym poinformowaniem o bezbrzeżnej rozkoszy. Tylko jedno mu nie wychodziło... Kiedy decydował się na wsunięcie członka między usta, ten zaczynał coraz bardziej rosnąć. Przez to chłopak zahaczał zębami o wrażliwą i podatną na ból skórę, natychmiast się wycofując. Czy aby przez to nie zostanie wyśmiany... odrzucony? Chciał go tam całować i choć na trzeźwo, bez emocji wydawałoby mu się to zawstydzające, aktualnie mało się tym przejmował, ssąc czubek lśniącej męskości. Dzięki temu mógł zadrzeć głowę do góry, upajając się płonącym spojrzeniem Daniela i głośno zaczerpywanym przez niego powietrzem, gdy prawą ręką drażnił sterczące sutki. Tylko na chwilę przymknął powieki, mrugając, aby po ich dźwignięciu jęknąć donośnie, gdy palce blondyna złapały go za włosy, boleśnie ciągnąc do tyłu. Nie zdążył zadać żadnego pytania, gdy na jego twarzy wylądowały pierwsze krople ciepłej spermy spływającej strugami na brodę. Po raz drugi tego dnia doprowadził go do orgazmu w tak szybkim tempie. Czyżby naprawdę się spisał?
- Gdybyś raz jeszcze podrażnił mnie zębami, nie zdołałbym cię odsunąć. – zmęczony, ale wibrujący podnietą głos towarzyszył przygryzieniu drobnego ucha Oriona. Zaraz potem Daniel zaatakował jego usta, wyciskając na nich drapieżny pocałunek. Lepił się od własnych soków, ale nie przestawał obierać mu tlenu. Każdą komórką odczuwał fale pożądania, które na tym etapie mógł skumulować wyłącznie poprzez całowanie, toteż nie zabraniał sobie tego, miażdżąc opuchnięte wargi, które nie tak dawno doprowadziły go do wytrysku.  Powstrzymał się dopiero wtedy, gdy chłopak delikatnie, acz stanowczo odsunął go od siebie, oddychając łapczywie.
- Doszedłem od pocałunku! – zakrył dłońmi mokry ślad, czerwieniejąc na twarzy. Daniel znów sprawił, iż nie podołał dłużej niż kilka minut. Była to wina jego niekompetencji, czy profesjonalizmu blondyna? Chyba to drugie. Tak, zdecydowanie. Intrygowało go spojrzenie mężczyzny, bo niby czemu uśmiechał się tak... dziwnie?
- Z sercem kochającym miliardy, z twarzą przewyższającą najpiękniejszego anioła i z białymi śladami spermy wyglądasz tak cholernie pociągająco... a serca nie umiałeś narysować. – tym razem wybuchnął gromkim śmiechem, przyciągając chłopaka za szczękę. – Nie... złość się. – wytarł załzawione oczy. – To było bardzo urocze. – potarł kciukami lica Oriego, diametralnie inaczej na niego patrząc. – Ty tak często mówisz mi o swoich uczuciach. Ja tak nie potrafię... bardziej skupiam się na gestach, ale wiedz, że nie tylko anioły oddają swe serca na stałe. Jeżeli chcesz ze mną być, pamiętaj, że nigdy sobie ciebie nie odpuszczę i będę kochał, nawet, kiedy ci się znudzę.
- Ale ty mi się nigdy nie znudzisz! Uhh, jesteś beznadziejnym przypadkiem! – fuknął. – Zrozum to, bo... – zamilkł, kiedy silne ramiona zakleszczyły się wokół jego sylwetki. Więc blondyn rozumiał... – Kochany głuptas. – przylgnął do niego, przymykając oczy. Nie wiedział, czy znajdzie siły na zabawianie Aduris, ani tym bardziej jak wyglądać będzie przyszłość, ale jeżeli wiązać się będzie z kroczeniem u boku Daniela, to nie ma się o co martwić.
***
Tymczasem za drzwiami klasy...
Podsłuchujący Lucyfer odetchnął z ulgą. Nie chciał się wtrącać, kiedy kilka metrów od niego dochodziło do wyraźnych zaczepek słownych. Cieszył się, że Daniel nie zmuszał jego syna do bliższych relacji, a zachował się jak prawdziwy dżentelmen. 
Stał pod drzwiami od czasu, gdy komnatę opuściło ostatnie dziecko i tak bardzo skupił się na dwójce mężczyzn, iż zapomniał o czujności, toteż nie zapanował nad krzykiem stłumionym na szczęście przez czyjąś dłoń.
- Chyba musimy sobie porozmawiać. – ociekający złością głos Michaela oraz zakleszczające się palce na uchu Księcia zapowiadały mały Armagedon.

*Żółty
Akemi (21:08)

1 komentarz:

  1. Hej,
    och Lucyfer podsłuchiwał i zapowiada się mały armageddon, tak mi przykro Lu, tak Orioniwi brakuje takiego dzieciństwa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń