niedziela, 4 listopada 2012

24. Translate it to me...

 *Rozgląda się z niedowierzaniem* Witam Elfiaczki w nowym domu. XD Naprawdę... Daliśmy radę! No, co prawda zostały do przeniesienia Wasze komentarze i kilka notek świątecznych (żadnej nie przepuszczę XD), ale to się powoli zrobi. Najważniejsze, że nie będzie już problemów z komentowaniem, ani dodawaniem rozdziałów. Jak zauważyliście, przeniosłam bloga z Onetu na inny serwer (Onet się szarpnął, wow), bo tam także jest lepiej czytać. Niemniej nie ogarniam tego, wydaje mi się strasznie brzydkie i czym prędzej stamtąd nawiałam. xD Ahh, kamień z serca.

Odpowiedzi:

Kinmakur - Haha, rodzinka się nam powiększa. xD Co do czytania za zrozumieniem - zazwyczaj widzi się notkę, a nie czyta dopowiedzeń autora, więc nie dziwią mnie pytania, dlaczego nie powiadomiłam. :P O, no w opowiadaniach łatwo znaleźć miłość... Ale nie przejmuj się, braciak! Siostra też jest samotna i przez to ma czas na pisanie rozdziałów. XDD

Basia - O tym, czy Mikołaj pytał brata o Adasia, napiszę niedługo. Dzisiaj miało być, ale muszę się jeszcze uczyć na jutro, więc spieszyłam z rozdziałem. :D Dziś będzie sporo Adasia i Mikołaja. ;3 Ba, zawładnęli rozdziałem.

Star1012 - Ooo, bujna wyobraźnia Kubiaków wyjdzie dopiero, jak Darek dostanie się do mieszkania Radka i tam zechce dopełnić jego urodziny XDD Ale Mikołaj też nie dostaje za bardzo.  :P

Yukine - Dzisiaj będzie kontynuacja Mikołaja i Adama. Na Radzia i Darka jeszcze przyjdzie czas i wtedy chłopaki zaszaleją. Wiesz, fajne jest to, że czytelnicy nie proszą o to, bym dała im sceny stosunku... Heheh, może zaspokajam ich póki co pieszczotami bohaterów :D

Zielona Strefa

Złodzieju, który ukradł mi czas! Oddawaj! xD Wy też chcielibyście już świąt? Mam pytanie... jeżeli ktoś z Was był na kursie ratowniczym, może mi opisać, co należy robić z rannymi w wypadku? Chodzi mi raczej i takie poważniejsze rany... A dokładnie silnie krwawienie (w efekcie śmierć). Y... aż wyobraziłam sobie Wasze miny xD Nie martwcie się, naszych bohaterów nie zamierzam uśmiercać. xD

Zapraszam do czytania i przepraszam za błędy.

UWAGA! Serdecznie pragnę Wam polecić bloga Katsumi. Ma dopiero dwie notki (wielu pewnie kojarzy ją z Onetu), więc nie będzie problemu z nadrabianiem. ;3 BLOG KATSUMI


-------------------------------------------------------------------------------------------------

Piątkowe godziny popołudniowe sprzyjały zakupom, planowaniu weekendu, drzemaniu, ale nie bardzo zabawom w klubie. Bynajmniej nie o tej porze. Owszem, Mohito Club, Don Kichot, czy inne przybytki tego typu już od dziesiątej zapraszały do swych progów, jednak kto wtedy myśli o zabawie? Ta, według większości, zaczyna się wówczas, gdy grzeczne dzieci już śpią, a więc po dobranocce. Niestety, Adam zdawał sobie sprawę z tego, że Mikołaj nie będzie chciał zostać tak długo, zwłaszcza, iż było to ich pierwsze, prawdziwe spotkanie. I jakie dziwne! Być może nigdy nie doszło by do niego, a bynajmniej nie na tak... bliskiej intymności stopie, gdyby nie rozmowa przez telefon. Wyszła dość niespodziewanie, burząc plan Czecha, co do jej pierwotnego stanu, ale nie żałował. Na początku chciał tylko przypomnieć się chłopakowi, zapytać, co u niego i zaproponować wspólny wypad na odnowienie, a raczej rozpoczęcie znajomości... A nagle wypalił, że jest gejem i mówi to tylko dlatego, gdyż znając swoją wieloletnią fascynację do Mikołaja, boi się, iż mógłby nie zapanować nad sobą, tym samym narażając go na szok. Z pewnością, według Czecha, obydwoje czuliby się źle – Kubiak, bo byłby zniesmaczony zboczeniem starego-nowego znajomego, tym samym publicznie go linczując, a także Adam, ponieważ musiałby tego słuchać, czując jak pęka mu serce. Gdy po drugiej stronie zapanowała cisza, Fibak był pewien, że dobrze zrobił, oszczędzając Mikołajowi niepotrzebnego fatygowania się na spotkanie z nim. Jednak wystarczyła kolejna minuta – dla odmiany szybkiego i głośnego trajkotania chłopca, by wiedział, jak bardzo się mylił. Dobrze, być może po pierwszych zdaniach domyślił się, że Kubiak nie ma nic przeciwko gejom, popiera ich i nawet kilku zna, ale dalsza część, w której padło magiczne „przecież jestem jednym z nich”, zaskoczyła go podwójnie. W sercu rozlała się ogromna fala szczęścia, a zaraz za nią nadeszło delikatne zawstydzenie... Mikołaj nie musiał mu od razu wyjawiać swojego małego sekretu, choć biorąc pod uwagę fakt, że Czech sam wyskoczył mu z czymś podobnym jak Filip z konopi, trzeba było przymknąć na to oko. W sumie w tej kwestii byli kwita, od razu załatwiając największą przeszkodę mogącą ich rozdzielić. Przecież to załatwiło wszystkie podchody, które miałyby na celu wybadanie szans u tego drugiego! Z tego też powodu pomysł z klubem wydawał się Adamowi idealny. Oczywiście, gdyby nie posiadał obecnej wiedzy o orientacji Mikołaja, musiałby zadowolić się zwykłym lokalem, w którym jedynym zajęciem byłaby rozmowa i ewentualnie zabawianie się z krążącymi wokół dziewczynami, co już samo w sobie nie byłoby złe – zwłaszcza, jeśli chodzi o pierwszą część – ale ewidentnie zakochanemu Fibakowi sprawiłoby niemało trudu w pogodzeniu się ze swoją przegraną. Jakże przyjemna była świadomość tego, że nadgorliwość nie zawsze prowadzi do złego!
Dzięki temu obydwaj mogli darować sobie złudne sprawianie wrażenia dobrej zabawy, o której nie mogłoby być mowy przy kobietach, które w ogóle ich nie interesowały.
Adam miał inny pomysł. Jakiś czas temu przeglądał strony internetowe, od niechcenia przechodząc z jednego linku w drugi. Robił tak czasami, aby oderwać się od codzienności, a jednocześnie wywołać przywołanie ślepego losu, którym poniekąd w jakiś sposób by kierował. Jak wiadomo, to, w jakim stanie jesteśmy, często przyczynia się do dokonywania wyborów. Przykładowo, rozmyślając nad rozwiązaniem problemu sercowego, wybierzemy adres strony powiązanej z horoskopem, a nie sloganu nawołującego do pożyczki. I tak, od jednego, do drugiego Adaś trafił wprost na tajemniczo brzmiący napis „Green Square”*. Jego pierwszym skojarzeniem była kwiaciarnia, a zaraz potem ogródek piwny, lecz informacja zamieszczona jeszcze w wyszukiwarce dopowiadała, iż jest to klub – jeden z wielu w Częstochowie. Pewnie Czech przeszedłby obok tego obojętnie, być może nawet wyłączając komputer, gdyby nie ciekawość – kolejna z wadliwych cech, która mu się przydała. Oczywiście zdawał sobie sprawę z faktu istnienia tegoż lokalu, ale jeszcze nigdy w nim nie był. Dlaczego więc, póki pamiętał nazwę, nie sprawdzić, co to za miejsce?
Tamtego dnia szczęście uśmiechnęło się do Adama, przez co już rok wraz z Darkiem mogli pląsać do woli na parkiecie klubu gejowskiego, doświadczając przyjemnych dla ich oka scen. Teraz drugi z braci miał ich zakosztować.
- Odprowadzasz mnie na autobus? – Nagłe pytanie Mikołaja otrzeźwiło pogrążonego w myślach Czecha.
Że też pozwalał sobie na to, mając wreszcie u boku tego, którego jak dotąd widywał tylko w niektórych snach. Wciąż jeszcze rozkojarzony rozejrzał się dokoła, rejestrując fakt zagalopowania się, a więc i pominięcia przejścia dla pieszych. Musieli nawrócić kilka metrów, by skorygować ten błąd.
- Przypomniało mi się, jak pierwszy raz trafiłem w miejsce, do którego cię prowadzę. – Przyjrzał się profilowi chłopaka, zatrzymując się na dłużej przy nadal dziecinnie wyglądających policzkach. Kiedy jednak zerknął wyżej, napotkał na nieco niepewne spojrzenie jasnych oczu. W momencie zalała go fala świadomości słów, jakie wypowiedział. – Nie musisz się niczego obawiać. Wiem, że brzmię raczej tajemniczo, ale nie jestem gangsterem chcącym wciągnąć cię do jakiejś mafii.
Mikołaj automatycznie uśmiechnął się na te słowa, powiązując je z własnymi i jakże podobnymi, które nie tak dawno kierował do Radka. Teraz wydawały mu się jeszcze bardziej niewiarygodne niż kilka godzin temu. Nigdy nie czuł się przy kimś taki... otoczony dobrym samopoczuciem. Jakby ktoś osłaniał go niewidzialną skorupką ciepła, a to określenie świetnie pasowało do Adama. Ponadto naprawdę wolał mężczyzn. Dziewczyny, z którymi się spotykał, w większości chciały być obskakiwane, wciskały się na tę stronę chodnika, która nie zmuszała ich do kontaktu z nadciągającymi przechodniami. Gdyby to robiły na zwykłej jezdni, gdzie mogłoby je coś potrącić... Ale chodnik? No dobrze, rower też stanowił poważne zagrożenie. Z Fibakiem było tak jakoś bardziej naturalnie. Nie, żeby Mikołaj negował wszystkie kobiety, jednak te, z którymi miał do czynienia, zachowywały się tak, jakby grały „pod publikę”. Nie chciał też wychodzić na szowinistę, ale w tym wypadku obydwoje, jako mężczyźni, świetnie się zgrywali. Mogli zachowywać prawdziwego siebie, nie zmuszając się do chwalenia ubioru partnera, z czego drobne niezadowolenie skończyłoby się w najłagodniejszej wersji na pół dniowej ciszy. Zresztą Kubiak wątpił, aby Czech w ogóle chciał pytać o coś takiego, jak strój. Nie ważne, że sam podjął kwestię tego problemu z Radkiem. On jeszcze był młody, głupi... i zakochany od drugiego-pierwszego spojrzenia.
- Oddam grosz za twoje myśli.
Mikołaj drgnął, słysząc rozbawiony głos przy swoim uchu. Faktycznie musiał się nieco zapomnieć, ale tak czy inaczej pogrążony był w rozmyślaniach o Adamie, więc nie czuł się winien.
- Przepraszam. Jeszcze nigdy tak nie miałem. – Z drugiej strony przecież nie powie Fibakowi, kto zaprzątał mu głowę, prawda? Nie był pewien, co do słuszności tej decyzji. Jeszcze nie.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego, mocniej ściskając zimną dłoń, którą od jakiegoś czasu było mu dane trzymać. Gdyby tego nie zrobił, Kubiak pewnie nawet by tego nie zauważył.
- Byłeś tak rozkojarzony, że nie zauważyłeś nadjeżdżających samochodów. Dlatego musiałem cię jakoś zatrzymać i poczekać, nim znów wrócisz do realnego świata. – Nie chciał pozbywać się tego ciepła, jakie dawały mu splecione ze sobą ręce. Może tylko na początku przeszył do dreszcz, gdy dotknąwszy dłoni Mikołaja odniósł wrażenie trzymania kawałka bryły lodu, ale teraz było już bardzo przyjemnie.
Przed i za nimi ciągnął się pas dróg jednokierunkowych o różnych ruchach jazdy, a oni stali na niewielkiej wysepce między przejściami dla pieszych. Adam pierwszy zdecydował się na krok do przodu. Nie chciał popędzać chłopaka, ale tak bardzo pragnął znów mieć go w swoich ramionach. Nikt nie mógł mu wytłumaczyć, dlaczego, znając przecież Darka, nie było mu dane poznać wcześniej jego brata. Owszem, przyjaciel nie był wówczas w zbyt dobrych stosunkach z rodzicami, a trzymanie zdjęć bliskich w portfelu pasowało do niego jak pięść do oka, ale... Najważniejsze, że wreszcie miał obok tego, który zauroczył go przeszło jedenaście lat temu.
- Jesteśmy już niedaleko i... – Wstęp do Perfect Crime rozbrzmiał w kieszeni płaszcza Adama, przerywając mu zdanie w połowie. Zaskoczenie, jakie pojawiło się na twarzy mężczyzny zamieniło się w niepewność, gdy na wyświetlaczu pojawiła się nazwa szpitala, w którym odbywał staż. Miał nadzieję, że to nic ważnego. Może czegoś zapomniał?
Obserwujący go Mikołaj posłusznie przystanął, musząc pożegnać się na jakiś czas z dłonią Czecha. Szybko jednak o tym zapomniał, widząc, jak brwi mężczyzny zjeżdżają się w złości. Niewiele rozumiał z dialogu, jaki Fibak przeprowadzał ze swoim rozmówcą, ale ten ktoś chyba chciał popsuć im plany.
- Dlaczego akurat ja? – Jakże Adam nie lubił tego, że zawsze to jego wzywano do nagłych przypadków, choć na stażu było ich około ośmiu. – Świetnie... Gdzie? – Po usłyszeniu odpowiedzi miał ochotę roznieść stojący obok dąb. Zamiast tego rozłączył się, chowając telefon. – Szlag! – Przeczesał opadające na prawe oko włosy, na moment zaciskając na nich pięść. I co on ma teraz zrobić? Nie wolno mu zignorować poleceń ordynatora, zwłaszcza, że połowa kolegów z zespołu wyjechała już do rodzin, a reszta była nieosiągalna. Czekało go jeszcze wyjaśnienie wszystkiego Mikołajowi...
- Coś się stało? – Pytanie chłopaka było jak bodziec dla wciąż stojącego do niego bokiem Adama.
Mężczyzna westchnął, przymykając oczy, po czym obrócił się, patrząc wprost w zaniepokojone, jasne tęczówki. Chciał mu wszystko powiedzieć, ale zamiast tego znów nerwowo przeczesał włosy, zastanawiając się, czy los nie za często robi sobie z niego żarty.
- Mikołaj... Dostałem telefon z pracy. W miejscu, do którego cię prowadziłem, zorganizowano przyjęcie dla starszych pań. Ktoś musi tam być, aby w razie czego służyć medyczną pomocą i...
- Wezwano ciebie, bo jesteś pod ręką? – Adam chciał go zabrać do klubu? Potańczyć? On uwielbiał taniec! – No to prowadź. – Wzruszył ramionami, tym razem jako pierwszy sięgając po dłoń Fibaka. Nie widział problemu w zmianie planów zwłaszcza, że i tak, gdyby dotarli na miejsce, okazałoby się, że nie mogą się zabawić, a tu przecież chodziło o wspólne spędzenie czasu. – Nie rób takiej zdziwionej miny. Nieważne, gdzie będziemy, byleby razem, prawda? – Choć mówił to, jakby stwierdzał oczywisty stan rzeczy, jego uszy nabierały barwy czerwieni. Z dziewczynami jakoś łatwiej przychodziło mu ujawnianie swoich emocji i myśli, a przy Adamie nie był pewien, czy nie brzmi zbyt dziecinnie.
Oczy Czecha nadal bardziej przypominały monety dwuzłotowe, ale zamiast zdziwienia widać w nich było najszczerszą radość z posiadania tak wyrozumiałego towarzysza. Niewielu potrafiłoby zrozumieć nagły wypadek, a wiadomo, że szpitale nie pracują tylko w określonych godzinach.
Usta Adama uniosły się ku górze, onieśmielając Mikołaja czułym uśmiechem. po chwili te same wargi zbliżyły się to skroni chłopaka, muskając ją delikatnie.
- Dziękuję. – Ciekawy był, czym Kubiak jeszcze go zaskoczy. Jak na razie z minuty na minutę upewniał się, że intuicja słusznie podpowiedziała mu, że Mikołaj to wspaniała osoba. Nie potrafił przypomnieć sobie chwili, w której jego serce biłoby cicho w obecności chłopaka, który teraz, choć niekoniecznie wiedział, gdzie ma iść, ruszył do przodu, zakrywając twarz włosami. Zawstydził go? Chciałby to robić częściej.
***

Pół godziny później

Gdy obydwaj dotarli na miejsce, nie spodziewali się tłumu dwudziestu kobiet w wieku siedemdziesiąt plus. Adam tym bardziej psioczył na organizację szpitalną, która słabo postarała się o profesjonalną opiekę nad rehabilitowanymi pacjentkami. To niemal karalne, zatrudniać jednego medyka na taką ilość kuracjuszek. Dopiero później pojawił się jeszcze jeden stażysta, Sławek, który przywitał się z Fibakiem udręczonym uśmiechem, szybko niknąc w kuchni. Jego też pewnie zwerbowano siłą.
Cała impreza powinna trwać jeszcze półtorej godziny, gdyż zważywszy na różne przypadłości pacjentek, nie należało ich zbytnio przemęczać... A mimo tego połowa niewiele robiła sobie z próśb Adama, szalejąc na parkiecie w rytm starych, ale wciąż słuchanych hitów grupy The Beatles. Świetnie bawiły się bez swoich połówek, zapraszając wzajemnie do tańca. Na początku uporczywie nalegały, aby Fibak im towarzyszył, ale mężczyzna zapewniał, że w razie czego chętnie porwie je na parkiet, lecz póki co woli zapoznać się z ich kartami zdrowia. Rozumiały to, bo przecież to nie Adam był ich opiekunem, a dwóch jego kolegów, toteż nie chciał odpowiadać za źle podjęte metody leczenia. W końcu dzieci, które były pod jego skrzydłami, cierpiały na inne schorzenia.
Z kolei Mikołaj nie miał oporów przed zmienianiem partnerek do tańca. Okręcał je, ukazując grację jeszcze całkiem dobrze poruszających się bioder. Adam łapał się na tym, że zamiast studiować karty, częściej patrzy na zgrabne ruchy chłopaka, który w tańcu czuł się jak ryba w wodzie. Profesjonalne przeprosty, lockstepy**, obroty pod ramieniem z wyrzuceniem partnerki i przyciągnięciem jej tak, by owinąwszy się wokół ręki Kubiaka, wtuliła się w jego tors... Najlepsze w tym były świetnie poruszające się nogi chłopaka, które długością dorównywały wysokim modelkom. Każda chciała z nim zatańczyć i najpewniej to zrobiła. Jedynie Adam siedział w kącie, mogąc sobie pozwolić na pożeranie Mikołaja  wzrokiem. Kobietom niewątpliwie należała się taka forma rozrywki, ale Fibak nie mógł odpędzić od siebie myśli, że gdyby nie ta impreza, teraz to on byłby na ich miejscu. Dlatego ucieszył się, gdy wreszcie wybiła szósta, a drzwi lokalu otworzyło dwóch pracowników szpitala odpowiedzialnych za odwóz pacjentek. Oddał im notatki zapisywane przez całe popołudnie dotyczące obserwacji, jakich dokonał. Według niego wielu paniom powinno się zmienić dietę na bardziej mięsną, z kolei dwóm innym należałoby przypomnieć, że palenie w ich wieku nie przedłuży im życia. Właśnie rozmawiał o tym ze Sławkiem, kiedy podszedł do niego nieco zmęczony Mikołaj. Mimo szybszego oddechu i zroszonego czoła uśmiechał się niemal od ucha do ucha.
Adam machinalnie starł mu spływającą na policzek kroplę potu, zupełnie nie przejmując się obecnością kolegi ze stażu. Obydwaj znali się na tyle, by co nieco o sobie wiedzieć. Mikołaj z kolei wydawał się być nieco spłoszony tym gestem, z niejakim przestrachem wpatrując się w niedawno poznanego mężczyznę. Ten jednak nie wyglądał na takiego, który  chciałby bo wyśmiać. Ba, nawet puścił mu oczko, uśmiechając się z rozbawieniem.
- Może i burczy mi w brzuchu, ale nie gryzę ludzi. – Sławek oparł się o futrynę drzwi, przenosząc wzrok na Adama. – To twój chłopak?
W tym momencie zarówno Fibak jak i Kubiak spojrzeli na siebie, wyczekując odpowiedzi od siebie nawzajem. Kto miał się podjąć wyjaśnień? Chyba jednak Czech, bo Mikołaj nie potrafił zebrać myśli.
- Chyba za wcześnie na takie stwierdzenia. Poznaliśmy się kilkanaście lat temu, a niedawno znów na siebie wpadliśmy i dziś to nasze pierwsze takie spotkanie. Nie wiedziałem, że szpital organizował tu bal dla naszych pacjentek, a chciałem się trochę rozerwać. Ordynator zadzwonił, kiedy byłem może sto metrów od lokalu.
Sławek cały czas przyglądał się Kubiakowi, domyślając się, że chłopak nie zraził się zmianą planów, przystając na pomoc. O ile dobrze pamiętał, Adam opowiadał mu kiedyś o swojej pierwszej miłości i coś mu mówiło, że teraz ta stoi przed nim i zjawiskowo się uśmiecha.
- Skąd ja znam zachcianki naszego kochanego szefa. Byłem w pociągu, kiedy kazał mi przyjechać, całe szczęście, że zdołałem wysiąść i na dworcu sprzedać bilet, bo byłbym kilka dyszek w plecy. Ehh, a miałem jechać do rodziny. – On także nie był zadowolony z tego obrotu spraw. Można było wezwać Marcina, który mieszkał w Częstochowie, ale przecież po co? Sławek ma tylko sto pięćdziesiąt kilometrów do domu, a przez swoje chęci podróżowania wylądował w mieście, które jak widać ma go w nosie. – Nie ma co narzekać. Przynajmniej wpadnie coś do kieszeni, no i mamy wolne dwudziestego drugiego. Chłopaki z pogotowia przed chwilą mnie poinformowali.
To była akurat bardzo dobra wiadomość. W takim wypadku mają urlop aż do drugiego stycznia.
- Adam, słuchaj... – Sławek przysunął się do Czecha. – Dzisiaj klub ma być już nieczynny, ale wiesz, że znam tu w obsłudze niemal każdego. Jak chcesz, mogę poprosić o jakiś wolny kawałek dla was. Co ty na to?
Mikołaj nie wątpił, że nowy znajomy ma dobre zamiary, ale po parkiecie ciągle kręcili się monterzy głośników i inni spece od cateringu. Wątpił, aby nie przeszkadzała im tuląca się do siebie para mężczyzn.
Tym razem Fibak musiał wyjaśnić chłopakowi, że to nie jest zwyczajny lokal, a właśnie klub dla gejów i to dlatego chciał tu przyjść, by Kubiak nie czuł się źle.
- To... Ty też wolisz... no wiesz. – Wielkie rumieńce znów zakwitły na policzkach studenta.
Sławek wyprostował się, a po chwili zaśmiał pod nosem, kręcąc głową.
- Nie, nie. – Dla pewności podniósł prawą dłoń. Na palcu serdecznym widniała złota obrączka. – Pracowałem tu do niedawna jako barman. Klub potrzebował kelnerek i pewnego dnia w drzwiach stanęła najpiękniejsza z kobiet, jaką kiedykolwiek widziałem. Dwa miesiące temu, po wielu próbach, zaręczyliśmy się, a niecały miesiąc temu wzięliśmy ślub. Obydwoje zdecydowaliśmy się rzucić tę pracę, ale nadal mam sentyment do „Green Square”. – zakończył, z rozrzewnieniem patrząc na bar. Brakowało mu tych wszystkich sztuczek, normalnych godzin pracy, wypoczynku...
- ...możemy liczyć? - Pytające spojrzenie Mikołaja skierowane było w stronę Sławka. – Na jaki repertuar możemy liczyć? – Zapytał raz jeszcze, widząc, że mężczyzna nie ma pojęcia, o czym on mówi.
- Dziś są tylko Beatlesi... – Stażysta zerknął na ludzi od nagłośnienia, wyłapując wzrokiem jednego ze znajomych. – Kuba! Puść coś wolnego, okej? Zrób to w imię naszej miłości. – Wyszczerzył się do niskiego blondyna, który usłyszawszy prośbę, przewrócił teatralnie oczyma, podchodząc do kokpitu z muzyką. – Jak zawsze towarzyski. – mruknął, obserwując oddalających się Adama i Mikołaja. Miał jeszcze piętnaście minut do odjazdu i chyba poświęci je na dotarcie do dworca.
Tymczasem Fibak z leniwym uśmiechem na ustach kierował się na środek parkietu, w rytm Something. Nim się obejrzał, już otulał ramionami wciskającego się w jego tors Mikołaja. Chłopak powoli wyzbywał się zawstydzenia, ale nadal było w nim tyle uroku, że nie można było się od niego oderwać.
Pierwszych kilkanaście sekund przetańczyli w ciszy, kołysząc się niespiesznie wokół własnych osi. Melodia rozchodziła się echem po niemal pustym pomieszczeniu, ale obydwaj czuli na sobie nienachlane spojrzenia.
- Oddaję ci moje ciepło. – Niemal mruczący głos Mikołaja zabrzmiał gdzieś między szyją Czecha a jego barkiem. – Niby powolny taniec, a tak jakoś zaczyna mi być gorąco. – Wbrew słowom jeszcze mocniej objął mężczyznę, ale jego głowa odchyliła się w tył, aby chłopak mógł patrzeć Adamowi w oczy. – Wiesz, bo... Nie chcę się narzucać, ale...
- Tak?
- Radek zaprosił mnie na urodziny, a ty masz wtedy wolne i pomyślałem... że może poszlibyśmy... razem... – dokończył kulawo, jednak nie spuścił wzroku. – Nawet wiem, co mógłbym mu kupić, ale... – zamilkł, gdy Adam położył na jego ustach palec wskazujący.
- Dzień się jeszcze nie skończył, więc miałem nadzieję, że jeszcze będziesz mi towarzyszył. Nie widzę przeszkód, aby jutro wybrać się do Galerii. Dzisiejszy wieczór jest jednak tylko nasz. – Nie chciał wyjść na despotę, ale mimowolnie Radek kojarzył mu się teraz z osobą, która całowała jego (oby) przyszłego partnera i naprawdę nie miał ochoty o nim rozmawiać, kiedy w tors wtulał mi się Mikołaj.
Chłopak złapał nadgarstek Fibaka, całując opuszek palca, który utrudniał mu mówienie.
- Zazdrośnik. – Nie przypuszczał, że radość może aż tak rozpierać jego serce. Niespodziewanie dla samego siebie wsunął dłoń we włosy Czecha, przyciągając jego głowę tak, by była na wysokości jego własnej. Zupełnie bezrefleksyjnie oblizał usta, a potem, już w pełni świadomy wycisnął na wargach Adama mokre, przeciągłe cmoknięcie. Gdy oderwali się do siebie, obydwaj czuli mrowienie w miejscu, gdzie stykały się ich usta. W tym samym momencie skończyła się piosenka, a oni ani myśleli opuszczać swych ramion. Gdzieś z boku zabrzmiały ciche brawa. Pewnie Kuba zdołał wykrzesać z siebie skrawek entuzjazmu. A może sam był gejem?
Pocałunek nie miał w sobie nic z doświadczenia, choć obydwoje nie należeli do nowicjuszy. Mimo tego czuli, że bijący od niego romantyzm, niewinności i starania, a jakie przelał na niego Mikołaj, były najlepszym dowodem na to, iż nawet mężczyźni mogą dać sobie wiele ciepła. Adam nie chciał myśleć o chłopaku, jako o słodkim. Owszem, to dobrze opisywałoby Kubiaka, ale nieco uwłaczało mu, jako pełnokrwistym osobniku płci męskiej.
- Jesteś... subtelny, ujmujący i pełen wdzięku.
Mikołaj z uśmiechem przyjął wszystkie te słowa.
- Nie powiedziałeś, że mam słodkie dołeczki, uroczy uśmiech, rozkosznie długie rzęsy i bardzo skromny charakter. – Dobrych kilka sekund udało mu się przybrać bardzo niepocieszony i rozczarowany wyraz twarzy, po czym wybuchnął śmiechem, wtulając nos w ramię Adama. – Będę musiał pogadać z Darkiem, żeby cię czasem nie zniechęcał... A jeśli spróbuje i się o tym dowiem, to mu ręce z tyłka powyrywam.
I co miał zrobić Fibak? Jedynym wyjściem była kolacja, przy której mogliby spokojnie porozmawiać.
Kiedy przyszedł do klubu, musiał sięgnąć do kieszeni, aby sprawdzić, która jego godzina. Wówczas przypomniał sobie, że poprzednim razem, gdy wyciągał telefon, poczuł pod palcami jakiś dziwny kształt. Jak się okazało, Darek jakimś sposobem dał mu swoje kluczyki do samochodu. Podzielił się tą wiadomością z Mikołajem, na co obydwoje doszli do wniosku, że dzięki temu mają jeszcze więcej czasu dla siebie. Może jednak Ziutek nie będzie aż taki apodyktyczny?
- Oddam grosz za twoje myśli. – Mikołaj gładko powtórzył kwestię, jakie nie tak dawno skierowana była do niego. – Kto aż tak bardzo ociąga cię ode mnie?
- Twój brat.
Kubiak poprawił się w jego ramionach, marszcząc brwi.
- Mój brat?
- Tak. Zastanawiam się, dlaczego dał mi kluczyki do swojego audi i czy ufa mi na tyle, by mieć pewność, że odwiozę cię do domu. – Długo nie cieszył się wesołością, dostając kuksańca w żebra. – Zostałem pobity! Rzucasz się z pięściami na lidera Gruchy Group? Przez ciebie fani Naruto mogą nie doczekać napisów.
- O nie, słońce. Oni będą wdzięczni za realistyczny przebieg walki dwóch shinobi.
Grunt to wspólne zainteresowania.

-----

* Nazwa została zmieniona na potrzeby opowiadania (co by mnie żaden częstochowianin nie posądzał... a i tak wielu moich znajomych potwierdzi, że to prawda. xD)

** Najczęściej spotykana akcja w Cha-Chy. Polega na kroku w przód (lub w tył), krzyżowaniu nóg w kolanach i wyjściu ze stopy.

22 komentarze:

  1. Udało Ci się przenieść. Fanfary. :D Witaj na blogspocie. :DDD

    Usuń jeszcze kod do spamu i będzie super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam co chce napisać, ale ten taniec mnie tak zauroczył, że mam tylko Mikołaja i Adama przed oczami. To jak tańczą wtuleni w siebie. I jeszcze ta muzyka. :D Kocham wolne, romantyczne utwory.
    Pomimo, że wypad do klubu nie wyszedł chłopakom tak jak Adaś zaplanował, to i tak się udał. Mikołaj wyszalał się na parkiecie, a potem mógł się przytulać do Fibaka. :D

    Fakt, wkleiłam komcia nie pod tym rozdziałem. Nie zauważyłam, że ten jest już nowy, tylko go wrzuciłam. :D

    A kod nadal jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka mnie po prostu powaliła XDDDD Jeez, jak ja tych chłopaków uwielbiam, co do jednego.
    Ale Radzio? Dla mnie? Chociaż na chwilę?

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie rozdział, zapraszam. rozdział... krótki i lekki one shot, głupia ja XDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu Ci się udało przenieść bloga. !
    Strasznie się cieszę, bo w końcu nie będę miała problemów z dodawaniem komentarzy, przynajmniej mam taka nadzieję . <3
    Rozdział jak zwykle świetny, coraz bardziej lubię tych chłopaków. ; **
    U mnie nowa część. Zapraszam .

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej kochana,
    witam na nowym miejscu ;] myślisz o tym , żeby gdzieś z boku na o postaciach tak jak na tamtym blogu, cóż mówiąc szczerze to przyzwyczaiłam się do tego i to bardzo....
    rozdział jest na prawdę wspaniały, tak dużo w nim Mikołaja i Adasia, rewelacyjnie, trochę się zdenerwowałam pomysłem tego ordynatora na ten dyżur Adasia, ale w sumie wyszło na dobre Adaś miał bardzo dużo możliwości „pożerania wzrokiem” Mikołaja ze strategicznego miejsca... no i jeszcze im się wspólnie udało zatańczyć. Już to widzę w pracy Radek wspomni cos o Mikołaju, a Adaś zaraz się na niego rzuci..... zazdrośnik....
    Czekam już z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział...
    Weny, weny, mnóstwa weny
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam na blogspocie! Nie wiem, czy na Onecie komentowałam, czy nie (mam słabą pamięć), więc pozwól, że wychwalę Twoje opowiadanie i bohaterów pod niebiosa! Opowiadanie lekkie, bardzo przypadło mi do gustu. Bohaterowie mają jasno określone charaktery (bynajmniej dla mnie, nie wiem jak u innych), co lubię i doceniam, bo nie każdy potrafi nie zrobić z bohatera ciapy i ofiary losu. :3 U Ciebie tego nie ma. Rozdział cudowny! Czytając na Onecie z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, kiedy Mikuś z Adasiem wreszcie się, że tak powiem, spikną. Nawet zastanawiałam się, jak to rozegrasz. Mnóstwo weny, zdrówka i sukcesów życzę. Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdeczne powitanie na blogspocie kochana.
    Aż nie mogłam uwierzyc, że w końcu Ci się udało i moje gratulacje.
    Oby ten portal nie zawiódł Twoich oczekiwań.
    No no Miki i Adać nie spodziewałam sie takiego rozwinięcia akcji, chociaż w głębi duszy podejrzewałam to.
    Napięcie aż wisi w powietrzu.
    Kilka błędów wyłapałam... w pewnym momencie nawet w nazwisku piszesz Fibak ale po za tym większych nie ma za wiele.
    Jak zwykle słowa uznania i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  10. feel like anonymous xD hej siora, słuchaj, nie wiem jak ja Sb poraadze, ja na komie zazwyczaj jestem, a tam nie moge komentarzy wstawiać ;( ale mniejsza, później to rozkminie, notka jak zawsze super, nawet nie przeszkadza mi brak moich idoli xD ale notka strasznie długa, a chyba nigdy aż tak długiej nie było xD i tak trzymaj :D (i od razu móie żebyś nie buczała pod nosem TAK CZYTAŁEM WSZYSTKIE NOTKI xD) a, i jeszcze jedno pytanie, jak mam się zapisać do listy osó powiadamianych? Pozdraiwam, całuje czy co tam Sobie zażyczysz :p Kinmakur

    OdpowiedzUsuń
  11. Żebym nie zapomniała zacznę od usunięcia kodu. Projekt - ustawienia - posty i komentarze - włącz weryfikację obrazkową i tam masz pewnie na tak, a trzeba na nie i gotowe.^^

    Każdy rozdział ma taką samą długość, więc i ten nie był krótszy. Może różnią się kilkoma zdaniami. Ale to fajnie, że wydał Ci się krótszy, bo znaczy, że był wyjątkowo interesujący. :D
    A przeklinaj do woli.^^

    Ojczulek rządzi się, ponieważ myśli, że może, a Jessie jeszcze nie zna wszystkich praw. Zresztą nie byłoby tego co zaplanowałam, więc musi być tak jak jest. :D
    Oj, tak Ann do obornika.
    A płaczą, mogą.
    Zazdrosny to jest, ale i cieszy się, że Jessie nie był długo z takim draniem.

    Jakby dzień miał 48 godzin byłoby super. Byłby czas na spanie, uczenie się i przyjemności. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam na blogspocie :) Nareszcie mogę normalnie skomentować, nie martwiąc się niedodaniem komentarza, czy wręcz wyświetleniem komunikatu "lista postów jest pusta" :) Rozdział jak zwykle super, chyba najdłuższy do tej pory :) Bardzo mi się podobała pierwsza "randka" Mikołaja i Adama, nawet Darek jest za ich związkiem. Mam nadzieję, że im się uda :) Pozdrawiam i weny życzę.
    Willowy

    OdpowiedzUsuń
  13. To było takie słodziutkie, że aż się prawie rozpłynęłam, pewnie za sprawą Mikołaja. Ma w sobie bardzo dużo naturalnego i mimo wszystko kobiecego uroku xd Zapewne widok tańczącego Mikołaja z babciami był przedni i zrobił staruszkom przyjemność xd Adam i Mikołaj będą baaardzo dobraną parą, oby żadne problemy im gdzieś tam po drodze nie wyskoczyły xd
    Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiem tak: Jessie ma jednak dobre serce, nawet jeżeli chodzi o ojca.:/

    19 godzin to poświęcenie czasu na naukę, nawet w domu, a reszta spanie. Nie ma wyjścia. Dlatego takie cudowne są wakacje i wolne dni. :D

    Co do obserwatorów, to nie wiem, bo ja nikogo nie obserwuję, więc nie mogę powiedzieć, jak to działa. Trzeba by poszukać, kogoś popytać lub się przekonać co i jak z własnego doświadczenia.^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaa, tak bardzo cieszę się, że w końcu przeniosłaś się na blogspot :D. Szkoda tylko, że dopiero teraz piszę pierwszy komentarz na tej wersji.

    Bardzo podoba mi się ta para. Mikołaj i Adam tak bardzo do siebie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  16. A myślisz, że dlaczego to napisałam? Naszło mnie właśnie przez "Kuroko no Basket" XDD

    O maj gasz! Dostanę Radzia! Jak cudownie! Aaaaaaaaaa! Wiesz jak człowiekowi sprawić przyjemność. Radziu <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Na Majestic Hotel nowy rozdział.
    I tak Digi to taki prosty, miało wiedzący o intymnych sprawach chłopak. Tylko co się będzie działo, jak spotkał takiego zboczucha, jak Noel.
    Rileya sama miałam ochotę ukarać, ale każdemu trzeba dać szansę.:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja Radzia z chęcią przygarnę i może Pawełek tak więc odwiedzi Częstochowę? XDDD

    Em, no mam nadzieję, że będą emitowali, bo ja umrę, jak będę musiała czekać jeszcze dłużej

    OdpowiedzUsuń
  19. Ok, udało mi się tu trafić XD Podziwiam, że chciało Ci się tu przechodzić ^^" Ja bym nie podołała, co widać xP Ale właśnie blog.pl zaczął nawalać o.O Normalnie masakra, co tam się dzieje! A tak w temacie teraz...
    Jakoś tak dziwnie bardzo chcę ich pierwszego razu możliwie jak najszybciej =3= Może to przez ten Krąg, który czytam ^^" Nie mniej jednak, chcę duuużo czułości i perwersji przy nich. A chcieć to sobie Kirhan może xP

    OdpowiedzUsuń
  20. Hahaha, ja jestem też za, ale to jakoś na dniach jak wróci z Born XDD
    Powiadasz, że Sebastian i Kryspin? No, no, no... No ale Radziu ;___;

    Koniecznie przyłączam się do rozwalania na strzępy!

    OdpowiedzUsuń