niedziela, 4 listopada 2012

23. Translate it to me…


21 Październik 2012

Witam kochane Elfiaczki! Amen, normalnie, amen. Zdołałam dodać rozdział! Ba, i napisać go w jeden dzień. xD Niespotykane… xD A, tak na marginesie… Dowiedziałam się niedawno, że klub,w jakim miałam półmetek w liceum, to klub dla gejów  Czy może być więcej szczęścia w niedziele popołudnie? xD

UWAGA! UWAGA!KIRHAN DAŁA MI ZNAĆ O TYM, ŻE NOWE NOTKI NA ONECIE NIE CHCĄ SIĘ DODAWAĆ. CHWAŁA NIEBIOSOM, ŻE MOŻNA POPRAWIAĆ TE OBECNE… CHOCIAŻ… ZOBACZYMY… TE NOWE, OWSZEM, ZAPISUJĄ SIĘ W SZKICOWNIKU, ALE NIE POJAWIAJĄ NA BLOGU. SPRAWDZIŁAM – MOŻNA TO UZNAĆ ZA ZMARNOWANE 10 MINUT. DLATEGO, ELFIACZKI MOJE, MUSICIE Z ROZDZIAŁEM POCZEKAĆ. W ŚRODĘ ZEPNĘ SIĘ DO PRZENOSIN NA BLOGSPOTA I ZAMKNIEMY PRZYKRY ROZDZIAŁ Z ŻYCIA ONETU. 
WASZA AKEMI

Odpowiedzi:Basia – Spotkanie Mikołaja i Adasia jest dziś xD Ha, też bym połamała łapki Szymona, jakby mi się do Mikusia zbliżył. Phie, Damian i Adaś by mu ładnie buźkę obili xD W sumie Radek… Lucas i Darek (no jak mogłam zapomnieć), też by się przyłączyli. xD


Kinmakur - Braaciak ;3 Hahahah, no i ładnie to opisałeś ;3 Jeden wątek zamykam, a drugi otwieram. Normalnie kocham Cię za to, wiesz? xD Ba, brat zawsze będzie pierwszy ;3 Hmm, mają skłonności, ale zarywali do dziewczyn… Może się maskują? Kto ich tam wie. xD


Star1012 – Dzisiaj już Mikołaj obok, przy i prawie na Adamie będzie. xD Pojawi się trochę buziaków i… Hm, Kryspina z Sebą nie będzie. Ale naszła mnie myśl, jak jeszcze mogą się pojawić. xDD Muzo! xD


Zielona StrefaCiąg tragicznych zdarzeń. No, może nie aż tak źle... Poniedziałek – prawie nawiał mi autobus. Wtorek – Aktywność za zajęciach, ale i tak za mało na plusa… Półtorej godziny nawijania. Cóż. Bywa. Środa – „Za tydzień kartkóweczka” Oł je. Entuzjazm byczy. Czwartek – nazwanie mnie „Małgosią”, a kolegę „Jasiem”, a więc stwierdzenie, że jesteśmy głupi… cóż. ” Ci, którzy się odzywają, to głupki, a ci, którzy milczą, do kretyni”. Jestem głupkiem, wow. Piątek – sąsiedzi kopali dół, żeby zrobić płot… przecięli kabel od telefonu stacjonarnego, a więc i internetu… Od czwartku po szkole nie miałam dostępu do sieci. Sobota – rodzina zjechała… Niedziela… cholera, nie ma rozdziału, a lekcje leżą i kwiczą. Tydzień rządzi!
Zapraszam do czytania i przepraszam za błędy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------


Przy prawdziwych przyjaciołach czas zawsze upływa zbyt szybko niż byśmy tego chcieli. Przychodzimy na umówione spotkanie, a po chwili orientujemy się, że jest już późny wieczór i trzeba zbierać się do domu, aby przygotować wszystko na kolejny dzień. 
Mikołaj nie miał tego problemu z prostej przyczyny – dla niego owe „jutro” oznaczało tyle, co długie, sobotnie leżakowanie. Choć nigdy nie wiadomo, jak potoczy się jego rozmowa z Adamem… Może zaplanują coś ciekawego? 
Kubiak aż chciał się zaśmiać na tę myśl. Przecież jeszcze nie wie, jaki ten jego ideał jest. Czy siedzi w nim małe diablę, a może to poczciwy aniołek ze starą duszą? Jak on zawsze uwielbiał koloryzować! Wystarczyło, że dobre wspomnienie ze złej przeszłości zagościło w jego sercu, a już czepiał się go jak deski ratunku. Należało najpierw zauważyć fakt tego, iż obydwoje wiedzą o sobie niewiele więcej, jak to, że obydwoje przeprowadzili się na teren Częstochowy prawie w tym samym czasie… I jakie mają imiona. To chyba niezbyt wiele, jak na głębokie zaufanie, którym Mikołaj obdarował nieznanego mu wówczas chłopca, a teraz mężczyznę. Poza tym wówczas mu zazdrościł, więc dlaczego zamiast złości żywił do niego pozytywne uczucia? Dobrze pamiętał, jak przez pierwszy rok u Kubiaków powtarzał zawzięcie, że wolałby mieszkać z nieznajomym nastolatkiem niż z przydzielonymi rodzicami i gburowatym kolegą. Dlaczego sam nie mógł wybrać sobie rodziny? 
Z czasem żałował tych myśli. Ba! Wstydził się wielokrotnie, gdy w chwilach słabości przypominał sobie o nich. Dlatego też powziął decyzję o natychmiastowym dojrzewaniu, czego jako kilkunastolatek nie mógł oczywiście uczynić, bazując wyłącznie na słowach. Ale udało mu się i przy każdym sporze z Kubiakami starał się patrzeć dwuwymiarowo, aby wczuć się w ich role. Tym sposobem zmienił swoje narcystyczne podejście sprzed przyjazdu z Warszawy, licząc się z czyimś zdaniem i uczuciami. Teraz spokojnie mógłby być ojcem, matką, bratem, sąsiadką… Nie wszystkimi, lecz tymi, z którymi miał styczność. Poznał wiele różnych podejść do tych samych spraw i doszedł do wniosku, że nie warto uparcie trwać przy swoim, skoro rady innych i połączenie ich ze sobą przyniosą złoty środek. Dlatego zawsze, a bynajmniej w większości, starał się pytać. Dużo pytać, by samemu służyć komuś pomocą. Wiadomo, że popełniał też błędy, ale uważał je za potknięcia, które jeszcze nie prowadzą do upadku. A wsparcie akurat miał, by wyjść cało z tarapatów. Na przykład taki Radek… Gdyby okazało się, że Adam jest wariatem szukającym zdrowych organów (wyobraźnia ponosiła Mikołajem w każdym aspekcie życia) albo jakimś byłym gangsterem, albo nawet członkiem mafii prowadzącym lewe interesy (co nie mogło mieć miejsca z racji tego, iż mężczyzna przyznał, że pracuje w ambasadzie i doskonale zna Darka), Mika z pewnością zareagowałby prawidłowo, stosując na nim sztuki walki… Lub wezwałby wsparcie Damiana, a tu już szale zwycięstwa przechylały się w stronę Mikołaja, bo wiele można było powiedzieć o Kołodzieju, ale gdyby coś się działo, pospieszyłby z pomocą. W tym twierdzeniu upewniał fakt tego, jak Siwy potraktował Sebastiana, a raczej jego szczękę. 
Nieco tajemnicze było to, że Adam nie chciał zdradzać szczegółów swojej pracy, ale w zamian za to obiecał, że pokaże Mikołajowi jego ulubionego tłumacza napisów. I w tym momencie wszelkie wątpliwości młodego Kubiaka przestały istnieć. Dla niego możliwość spotkania Gruchy, tak, tego doskonałego chłopaka, który uprzyjemniał mu oglądanie serii „Naruto”, była jak spełnienie największego marzenia… Czekała go zatem wielka niespodzianka. 
- Gdzie jesteś, Miki?
Przed twarzą studenta pojawiła się machająca mu ręka. No tak, znowu się zapomniał, ignorując monolog Radka. Ileż ten mężczyzna musi mieć dziś do niego cierpliwości, wie tylko on sam. Uśmiechnął się, skruszony przyłapaniem na gorącym uczynku.
Czy Mika mógł być na niego zły? Sam pamiętał pierwsze dni spędzane z Darkiem. Wielokrotnie przecież łapał się na tym, że zamiast tłumaczyć, myślał o nim, wyobrażając sobie, że wcale się nie kłócą, tylko normalnie rozmawiają. Na swej drodze los postawił mu wielu mężczyzn, ale przy żadnym nie czuł się jak trafiony prądem w serce. Dlatego rozumiał zachowanie Mikołaja. Student zdołał mu wszystko opowiedzieć, zanim nie pogrążył się w błogostanie z głupim uśmiechem na ustach. Musiał mieć dziwne wizje.
- Telefon ci wibrował, ale nie mogłem… – Musiał przerwać, kiedy trzymana w dłoni komórka została porwana przez chłopaka. Gwałtowny gest tylko go rozbawił. Co prawda nie czytał korespondencji Kubiaka, ale osoba, która się do niego dobijała także przez dzwonienie, wyświetlała się drukowanymi literami „ADAŚ!”. Historia z tym „ciemnowłosym bożkiem o oczach jak dwa jeziora”, a zatem i charakterystyka owego osobnika wydawały się Azjacie na tyle znajome z opowieści przytoczonej przez Darka, iż miał pewność, że nic złego Mikołajowi nie grozi. W innym przypadku bałby się, aby chłopak nie wpadł w tarapaty, ale pierwsza miłość bruneta była mu dobrze znana. Akurat jemu mógłby oddać studenta bez żadnych sprzeciwów.
- Zaraz tu będzie! Zaraz… On to pisał kwadrans temu! – Dotąd siedzący spokojnie Kubiak wstał gwałtownie, nie wiedząc, czy uciekać, czy poprawiać podwinięty golf. W ostateczności jęknął żałośnie, patrząc na Mikę z góry. Był mu wdzięczny, że zamiast zajmować się tłumaczeniami, był przy nim, dodając odwagi. To dopiero żart roku! Proszę państwa, Mikołaj Kubiak vel Sosenka trzęsie się jak osika. I to tym razem nie z zimna. Zawsze był ciepłolubny. W lecie często zdarzało się, że stawał się obiektem niewybrednych kpin na jego temat, ale lepiej się kogoś ocenia, nie znając powodu innych niż u reszty społeczeństwa zachowań. Od dziecka miał problemy z niedokrwistością. Wiecznie było mu zimno, kostniały mu ręce i palce u stóp. Grubsza bluza w zimie nie robiła na nikim większego wrażenia, ale wiosną, czy latem? Może ktoś zdoła go rozgrzać swoimi uczuciami… Chyba zbyt szybko odebrał sobie dzieciństwo i jego swawole, bo w wieku dwudziestu jeden lat zaczynał cofać się do tego okresu. – Radek… to dziwnie zabrzmi w ustach faceta, ale… – Niepewne spojrzenie spoczęło na migdałowych tęczówkach. – Dobrze wyglądam? No wiem, co teraz myślisz – dodał, kiedy Azjata zaczął się śmiać – ale się przejmuję. – Kciukami zgarnął włosy z karku, przeczesując w powietrzu długie pasma. Nerwy zaczęły w nim górować, objawiając się nieustannym poprawianiem długiej, wełnianej tuniki. Ubrał ją specjalnie na ten dzień. Kremowy materiał grzał go, a szary, ostatnio modny wzór reniferów przeplatanych ze szlaczkami linii prostych i łamanych dodawał uroku czarnej aureoli pasm kosmyków. Brak rękawów skrzętnie ukrył pod marynarką w trudnym do określenia kolorze. Właśnie on skłonił chłopaka do zakupu. Niby ciemny fiolet, a jakby brązowy. Długo bił się z myślami, jakie spodnie założyć (nawet chciał wpiąć we włosy jakąś białą spinkę, żeby nie wyglądać zbyt ponuro, ale uznał, że urodzono go chłopcem i tak też będzie się ubierał). W końcu postawił na jasnozielone jeansy i standardowe, nieodłączne trapery. Gdy takim zobaczył go Radek, milczał dobrą chwilę, aby później podejść i pocałować głęboko. Tak wyraził swoje zdanie i nie sądził, by Mikołaj pozwolił mu na powtórkę.
- Taka szkoda, że już nie będę mógł z tobą flirtować.
Zajęty poprawkami Kubiak zatrzymał dłonie przed kolejnym przeczesaniem włosów. Zamiast tego spojrzał na Mikę, marszcząc brwi.
- A kto tak powiedział? Myślisz, że oddam cię bratu na wyłączność? Jesteś zbyt… – Podrapał się po szyi, szukając odpowiedniego słowa.
- Jeśli powiesz, że „słodki”, to dostaniesz! 
Obydwaj roześmiali się, zgodnie kręcąc głowami, że to zły pomysł.
- Zbyt kochany i… do przytulania, abyś starczył na jedną osobę. – Tak, to było to, co chciał powiedzieć. Co prawda, jeśli jakimś cudem los zwiąże go z Adamem, lub kimś innym (choć wiadomo, że wolałby pierwszą opcję), powinien w pełni poświęcić się swemu partnerowi, ale… Radek był jak wielki miś z rozpostartymi łapkami. Grzechem byłoby przejść obok, sprawiając pluszakowi przykrość. Te czarne… to znaczy migdałowe oczka miałyby świecić smutkiem? Nigdy!
Drzwi do pokoju skrzypnęły nagle, otwierając się szeroko. Obydwaj spojrzeli w ich kierunku, ciekawi, kto przybył, jakby zapomnieli, że na kogoś czekają. I właśnie wtedy, gdy szare, wilcze tęczówki skrzyżowały się z dwoma, krystalicznie czystymi jeziorami, Mikołaj doznał dwóch równoczesnych objawień. Pierwsze przemknęło mu w myślach, a dotyczyło tego, że już wie, jak czuł się Mika, kiedy przeznaczenie postawiło na jego drodze Darka, a drugie ośmielił się wygłosić.
- Wybacz, Radziu, ale musisz zadowolić się moim bratem. – Nawet nie patrzył na Azjatę, tonąc w jasnobłękitnych, teraz zdziwionych oczach Adama. 
Zarówno Fibak, jak i towarzyszący mu starszy Kubiak nie bardzo wiedzieli, o czym chłopak mówi, choć Darkowi coś świtało. Upewnił się w swych domysłach, kiedy chwilowo cichy Azjata parsknął śmiechem. Też miał ochotę na okazanie radości, bo jakby nie było denerwowało go, gdy podczas wizyt brata, ten zawsze tulił się do Radka. Niestety, musiał poczekać z wesołością.
Podnoszący się z krzesła Japończyk zwrócił twarz w kierunku Fibaka. Już po jego minie widać było, że knuje coś niedobrego.
- Wybacz, Adam. Muszę to zrobić, bo coś mi się wydaje, że długo nie będzie mi to dane. – Nie odpowiedział na pytanie „Ale to takiego?”. W zamian wykonał swój zamiar, łapiąc Mikołaja za kark. W zadowoleniem stwierdził, iż chłopak jest na tyle skołowany, że nawet nie próbuje się opierać, więc nie czekając na nic złączył ich wargi, ocierając o siebie leniwie. Lubił ich pełny kształt. Gdyby nie to, że wiedział o braku pokrewieństwa dwójki przyszywanych braci, bez wahania wskazałby usta za ich genetyczne podobieństwo. Nie chciał posuwać się do głębszych pocałunków. 
Tylko czy Mikołaj miał podobne zdanie? Oczywiście, że nie. Prawe ramię owinął wokół talii Miki, przysuwając go bliżej siebie, a lewą dłonią złapał prawy nadgarstek blondyna, kierując go w stronę swojej szyi. Języki postanowiły, jak ich właściciele, zabawić się po raz być może ostatni. Owijały się wokół siebie, wyrywając z gardeł westchnięcia pełne przyjemności. 
Przyglądający się temu Adam jeszcze przed chwilą nie wiedział, czy wyjść, trzaskając drzwiami, czy rzucić się do Mikołaja, odciągając go byle dalej, ale wówczas spojrzał na to wszystko z innej strony. Musiał tylko poczekać na zakończenie pocałunku, który obwieściło mokre cmoknięcie. Wtedy pozbierał myśli i chrząknął znacząco, zwracając uwagę kipiącego ze złości Darka.
- Prawdopodobnie chcesz zrobić to, co ja przed momentem, ale popatrz na nich uważniej. – Ponaglająco wskazał palcem na Radka, który przewiesił ramię przez bark Mikołaja. – Twój brat całuje się z także twoim facetem. Obydwaj wyglądają na bardzo młodych… A w tej pozie nawet na wulgarnych.
Oczy Darka rozszerzyły się w szoku. No, nie mógł odmówić przyjacielowi racji, ale…
- Jesteś zboczony, wiesz? Myślisz o moim bracie w takich kategoriach i… Aaaa! – Złapał się za głowę, zaciskając mocno oczy. – Mam przez ciebie wizje Mikołaja w skąpych strojach! – Nagle poderwał głowę do góry, patrząc na każdego z coraz to bardziej przerażoną miną. – Właśnie wyobraziłem sobie ich – wskazał palcem na brata i Mikę – w grze wstępnej, do której potem dołączamy i… Niee, ja potrzebuję psychologa. – Zaśmiał się krótko, jakby szaleńczo, po czym obrócił na pięcie z zamiarem wyjścia. 
Radek nie mógł mu na to pozwolić. Czuł, że mężczyzna nieco żartuje, próbując wykorzystać tę sytuację do jakichś celów… tylko jakich? Musi się o tym przekonać. Z niechęcią odsunął się od Mikołaja, na moment ściskając jego dłoń. Zanim podbiegł do Darka, zdołał jeszcze przelotnie spojrzeć na jego brata, mrugając do niego. No tak, czas działać.
Łokieć starszego Kubiaka zatrzymał się wbrew pędowi reszty ciała, w efekcie unieruchamiając je także. 
- Kochanie. My zostajemy, a oni wychodzą, pamiętasz? Pomogę ci wyjść z szoku, zajmę się tobą, więc rozbieraj się z tych ubrań. – szybkość wypowiedzianych przez Azjatę słów uniemożliwiła mu głębsze zastanowienie się nad treścią. Czasami tak miał, że uświadomienie sobie własnych kwestii zaskakiwało go równie mocno jak oglądanie pokazu magika. Jednak w tym wypadku przynajmniej dowiedział się, że o to chodziło Darkowi. Mając przed sobą iście diaboliczny wyraz twarzy, na który składały się błyszczące podnietą oczy, szarlatański uśmieszek i uniesione kusząco brwi wzdrygnął się, czując mrowienie w lędźwiach. Nie chciał mu się zbyt wcześnie oddawać, ale jeśli tak dalej pójdzie, każe zamknąć drzwi i w przypływie żaru poda się na tacy.
Adam dyplomatycznie skinął Mikołajowi, który natychmiast wziął swój płaszcz i torbę, i nim pozostała dwójka się obejrzała, wyszli, zostawiając ich samych. Dopiero na schodach pozwolili sobie na wybuch rozbawienia, śmiejąc się jeszcze głośniej, gdy przechodzący obok pracownicy posyłali im zdziwione spojrzenia.
Z Konsulatu wyszli w znakomitych humorach, zderzając się w przejściu, co znów stało się powodem do kontynuacji śmiechu ściskającego bolące już przepony.
- Już ni… nie mogę więc…cej… – Łapane głośno hausty powietrza mroziły gardło Mikołaja, uspokajając go nieco. Nie powinien naśmiewać się z brata, ale całkowicie rozłożyła go jego postawa, której jeszcze nie widział. Dobrze, to było śmieszne, ale… Nie, nie ma na to wytłumaczenia. Z tego wszystkiego nie zauważył tłumu wysiadających z tramwaju osób, które nie miały tak dobrego humoru, jak on. Adam, który zdołał opanować się wcześniej, dostrzegł grupę prących do przodu ludzi, którzy ani myśleli rozbić się, omijając Kubiaka. 
- Uważaj! – Ostrzegł, choć zanim Mikołaj zdołał odwrócić się i odskoczyć, otoczył go ramionami, przysuwając się bliżej ściany. Dzięki temu obydwoje uniknęli stratowania, a i pewnie złośliwych komentarzu o nie staniu na środku przejścia, o ile takowym można było nazwać ich półmetrową odległość od wejścia do budynku. Dopiero gdy tłum przemieścił się dalej, spojrzał na chłopaka, który sięgał mu na wysokość oczu. Tych niestety nie dostrzegł, gdyż student ukrył je, przylegając twarzą do jego zagłębienia w szyi. Adam nie mógł powstrzymać się przed  wplątaniem palców w jego włosy, głaszcząc je delikatnymi ruchami. – Darek mówił mi, że jesteś pieszczochem. – Stał tak przez dłuższą chwilę, z czasem zaczynając się niepokoić. Mikołaj nie dawał mu żadnych znaków tego, czy ma się odsunąć. Sam musi to zrobić? Ale skoro chłopak wcisnął ręce pod jego płaszcz, wsuwając je w wewnętrzne kieszenie, chyba nie miał ochoty na rozdzielenie… Adam zaśmiał się pod nosem. Z czułością, jakiej u siebie nie podejrzewał, ucałował nieosłonięte, czerwone już ucho chłopaka, szepcząc w nie, jakby nagle gwar miasta przestał istnieć, a ktoś mógłby ich usłyszeć: – Ja też już nigdy nie chcę cię stracić. Wystarczająco wycierpiałem przez te długie lata, w których nie było ciebie. Musisz mi opowiedzieć, czy też tak czułeś. – Tak by chciał, aby Mikołaj coś mu odpowiedział. 
W zamian za to przechodzący nieopodal nich nieznajomy zagwizdał przeciągle.
- Ale dupa!
Najprawdopodobniej zasugerował się długimi włosami studenta, który od tyłu faktycznie wyglądał na ponętną długowłosą dziewczynę. 
- Co za… – Adam opanował cisnące się na usta epitety. Ilekroć słyszał komentarze tego typu, które nastawione były na poniżenie kobiet, szlag go trafiał. Czy na tym świecie naprawdę przeważają półgłówki z okrojonym zasobem grzeczniejszych opisów? Już nawet chciał coś odpyskować oddalającemu się przechodniowi, ale Mikołaj wybrał sobie ten moment na uniesienie dotychczas wtulonej w Fibaka głowy.
- Ciepło… – zamruczał, nie odrywając ciała od klatki piersiowej Czecha. – Każdy ma jakiś tyłek, prawda? On może mylić mnie z dziewczyną, ale nie będzie mnie miał. – Proste, logiczne stwierdzenie połączone z radosnym uśmiechem musiało wywołać podobną reakcję. Niemniej pochlebiało mu to, że Adam chciał się za nim wstawić. Jak dotąd tylko Darek zdołał wyrywać z głów dzieciaków podobne przemyślenia… Dosłownie. Kawałki włosów już dawno mogłyby stworzyć ładną perukę. – Gdyby nie to, że przeze mnie zaczynasz trochę marznąć, postałbym tu jeszcze.
Ciężko było im znów dzielić osobne płaszcze.
- Proponuję klub. Wtedy znów będziesz mógł sprawdzić, czy utrzymuję ciepło. – Przekomarzał się z Mikołajem, robiąc to automatycznie. Zawsze uważał siebie za kompletnego nudziarza niezdolnego do żartów, a tu proszę! Wyszło samo!
Kubiak wyglądał, jakby się zastanawiał, choć od razu wiedział, że podejmuje się tego „zadania”. 
- Nie zostawiasz mi innego wyjścia. Teraz moim punktem honoru będzie oddanie ci tej temperatury, którą tak brutalnie zabrałem – mówił teatralnym głosem, w przejęciu przyciskając ściśniętą pięść do piersi. Długo nie wytrzymał z poważnym wyrazem twarzy. – To dokąd mnie zabierzesz, rycerzu?
- Hmm… Moja nie-białogłowo! Ruszamy ku wschodzącemu słońcu. – Skoro już teraz tak świetnie się bawił, to co będzie później? I jak on przeżył te kilkanaście lat bez tej Iskierki… Bez tego Płomienia? 
Mikołaj prychnął na wzmiankę o kolorze jego włosów nie pasującym do średniowiecznych panien, po czym zachichotał po raz drugi. Kątem oka dostrzegł bowiem konsternację Adama. Mężczyzna nie wiedział, jak się zachować, gdy przechodzili przez pasy. Kubiak rozszyfrował jeden z gestów, który wyglądał tak, jakby Fibak chciał go objąć, ale szybko z tego zrezygnował, układając ręce wzdłuż ciała. Może i znali się od dawna, ale nie szło to w parze z długością przebywania w swoim otoczeniu. Głębsze czułości byłby zbyt… pospieszne… Ale czy chwile sprzed kilku minut, gdy tulili się do siebie, nie były odważne? W takim razie to, że jako pierwszy niby przypadkiem dotknął dłoni Adama, zostanie odebrane jako niewinny gest, prawda?
Podobny chochlik w obydwu parach oczu upewnił ich o błędności powyższego myślenia… Co nie oznaczało, że dotyk był zły… i jedyny podczas tego spaceru.

Akemi (22:12)

3 komentarze:

  1. Komentarz przeniesiony z Onetu.

    „Gdyby okazało się, że Adam jest wariatem szukającym zdrowych organów” Hahahahaha, padłam :D Mikołaj ma nie tylko wyobraźnię, ale planuje te najgorsze rzeczy, lepiej się miło rozczarować, że nikt go nie porwie, nie weźmie organów, niż myśleć, że spotka się z aniołem i się dopiero rozczaruje.„„ADAŚ!”” Achhhhh.Potem Mikołaj tak słodko się denerwował, aż sama to odczułam. Pierwsze spotkanie po latach: AAAAAAAA do przytulania Radka też się dołączam. Darkowi przybywa konkurencji w pieszczotach Radzia. :D D„Właśnie wyobraziłem sobie ich – wskazał palcem na brata i Mikę – w grze wstępnej, do której potem dołączamy i…” Tak, TAK, TAAAK. A chwilę wcześniej myślałam, jakby to było wrzucić ich do jednego łóżka i doprawić Darkiem oraz Adamem. Mrauuuuu. Cudowna wizja. Ależ bym tego chciała.^^ Wiem, wyobraźnię trzeba uruchomić. No, ale cudnie by wyglądali razem.A potem to już było jedno wielkie och i ach. Pierwsze strachy minęły i wszystko potoczyło się naturalnie. Mikołaj ma kogoś kto go będzie ogrzewał w zimne dni, noce. Nareszcie się spotkali. :D D I to przytulenie było cudne. Awwwww.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mikołajowa dupcia pewnie jest niesamowita, skoro uliczny koneser tyłeczków zdołał to wyłapać (czytaj prostaczek bez mózgu) ;p No tak, miałam przed oczami dokładnie ten sam obraz co Darek i przyznam, że powyższa wizja czworokąta bardzo mi się spodobała xd Śmiałam się podczas czytania tej części i śmiałam, jesteś moim kochanym poprawiaczem humoru <3 A Mikołaj i Adam tworzą naprawdę kochaną i przecudowną parkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Akemi .. czytam to opowiadanie już 3 raz i uznaję, że jest ono genialne, a zwłaszcza ten rozdział :D

    ~Sue-chan

    OdpowiedzUsuń