niedziela, 4 listopada 2012

22. Translate it to me…


18 Październik 2012

*Mamrocze coś pod nosem* Przepraszam… Znów, i to no bardzo mocno, nie wywiązałam się z obietnicy. Był powód, był, ale tyle razy Was już zawiodłam, że nie będę się usprawiedliwiać, to bym się ośmieszyła. Z duszą na ramieniu dodaję ten rozdział, który pisałam w przerwach między zajęciami i dziś trochę. Boję się, że zawiedzie oczekiwania, bo jak dla mnie… jest przeciętny, ale lepszy od pierwotnej wersji. Niewiele się dzieje, niewiele. Bardzo Was przepraszam też za to, że nie odwiedzałam Waszych blogów… Muszę jakoś wdrożyć si w ten plan zajęć, bo nie będę mieć czasu na nic. Grunt to robić z tygodniowym wyprzedzeniem…  Ech.

Odpowiedzi:Basia - Tak, hehe, Lucas zgłosi Szymona, ale tego jakoś tak… nie pokażę za bardzo. Dzisiaj parka Kryspin x Sebastian całkowicie mnie wymęczyli i ich nie lubię xP Muszą mi dać odpocząć od siebie. A Spotkanie Adasia i Mikołaja będzie w następnym rozdziale. 


Kinmakur – Hahahah xDDD Damian musiał się poddać. Dba o porządek, bo z tego Lucasa to jaki czasami trochę leń.  No i co on by bez tego Damiana zrobił? No i jak tam ci Twoi koledzy> Jest co wyhaczać?  Jeżeli znajdziesz jakieś błędy, to pisz! xD Będę wdzięczna ;3 Mój Ty yaoi wielbicielu ;D Notka miała być… we wtorek. Miała… Brat nie dopuścił mnie do komputera. Jest dziś ;/ Tak, kUruj xD Dobrze napisałeś. ;P Grypa. Grypsko! Dziewczyny były na praktykach w szkole i przytachały grypę od dzieciaków ;/ A mój organizm coś ostatnio mówi: Źle mi”, przez co zwykłe przeziębienie leczę 2 tygodnie. ;/ Hahaha, za ten ostatni komentarz masz ode mnie wielkiego buziaka, wiesz? :* Strasznie mi teraz miło ;3 Dziękuję… no aż się Akemi wzruszyła… i pocieszaj siostrę! Przytul, no!


Yukine – Seba i Kryspin dziś dali mi w kość. Muszę od nich odpocząć i jak na razie nie mam na nich wizji.  Może zostawię ich na tym, co dziś napisałam. A o Radziu akurat troszkę wspomniane dziś jest. xD Przy następnej notce mam nadzieję napisać więcej. Haha, imiona… Sebastian przypasował mi do obrazka, a Kryspin… nie ma jeszcze tu imienia na „K”, a nie chciałam powtarzać. xD


Star1012 - Kochana, Adamowi i Mikołajowi dam powiedzieć więcej niż „cześć”. xD Pójdą na lodowisko, to sobie pogawędzą, ale to w następnej (i to już pewne) notce. Teraz będzie (mam nadzieję) z górki. Będzie więcej pierwszych czterech panów z obrazków. xP


Zielona StrefaWiem… z przenosinami też nawaliłam. Cholera, no… Gdybym miała o połowę mniej okienek, byłoby cudownie, a tak… w przyszłą środę mam 7 godzin wolnego – rozbite na 4 i 3 godziny… i nie mam jak wrócić do domu… a w tym będę po 21… A rano? Na 6:50 mam autobus. Użalam się, wiem… to straszne… Żeby było mi tak lekko, jak mi ciężko.


Zapraszam do czytania – proszę odłożyć noże, pałki, długopisy i inne, zanim przystąpicie do komentarzy. Wiem, że jest nudne i że powinnam napisać coś lepszego.
A! Nie powiadamiam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------



17 grudnia, piątek
Jedenasta piętnaście. Nareszcie koniec pięciodniowej harówki na uczelni. Można przyjść do domu ze świadomością co najmniej dwudniowego leniuchowania – niedziela zawsze idealnie nadawała się na odrabianie zadań. Trzeba było od razu szybko pisać, aby się zdążyło, a przecież często jest tak, że dłuższe namyślenie osłabia pierwszy i też dobry pomysł.
Na podobne rozważania Sebastian z pewnością zareagowałby niepewnym uśmiechem i cichym przytaknięciem. On akurat długo kalkulował, czy przywiązanie się do Lucasa będzie właściwym rozwiązaniem, lecz gdyby ze sprawą Szymona od razu poszedł na policję, pewnie czekałoby go o wiele więcej dobrego. Cóż. Należało cieszyć się tym, co się miało, a więc obietnicą Winiarskiego, dotyczącą zajęcia się napastliwym profesorem. 
Sebastian nie miał pojęcia, jakim sposobem ta niewygodna dla niego sprawa dotarła do uszu Mikołaja, ale z rana czekała go ostra krytyka z jego strony. Na uczelni zjawił się jak zawsze – za piętnaście ósma. Przed salą zastał tylko Kubiaka, który podniósł się z krzesła, gdy tylko go zobaczył. Początkowo Murek nie wyczuwał w tym niczego podejrzanego. Może i nie byli idealnymi kolegami, ale niejednokrotnie wykonywali wspólne projekty, więc łączył ich jakiś stopień zażyłości. Jakże jednak zaskoczył go chłopak, który bez słowa wskazał mu głową prawą odnogę korytarza, tę mniej używaną przez studentów. Nie rozumiał, co to mogłoby oznaczać, lecz posłusznie podążył za nim, zrównując się barkami. Cokolwiek Mikołaj od niego chciał, musiało być dosyć pilne. 
Gdy znaleźli się na tyle daleko, by umknąć potencjalnym widzom, brunet od razu zapytał o to, czy Sebastian naprawdę aż tak się poniżył, by przemocą zdobywać czyjeś uczucia. Długo drążył ten temat, nie pozwalając Murkowi na wytłumaczenia. Owszem, blondyn kiedyś zwierzył się Mikołajowi z przejawianej ku Lucasowi sympatii, ale zrobił to wyłącznie dlatego, by odciągnąć jego uwagę od swojej nieco rozchełstanej wówczas koszuli. Wiadomo, romanse uczelniane są bardziej wiarygodne, gdy się o nich dużo mówi niż pokazuje niejakie dowody, które – umiejętnie owinięte w fałsz – mogą świadczyć o czymś innym. 
Jednak Sebastian nie rozumiał, dlaczego Kubiak aż tak przejmuje się swoim profesorem i – co najważniejsze – czemu zachowuje się tak, jakby znał go bardzo dobrze i był z nim w bliskich kontaktach.
Mikołaj swobodnie poruszał się po temacie jego niedawnej wizyty w domu Winiarskiego… Ale Lucas przecież nie mógłby zdradzić takich szczegółów… Prawda? To na pewno Damian! Ale czy oni się znają? Tego nie wiedział i nie znał Kubiaka na tyle, by móc zwyczajnie podejść i zapytać. Owszem, utrzymywał z nim jakieś kontakty, bo chłopak niekiedy użyczał mu swoich notatek, ale jakoś nigdy nie miał sposobności do zawarcia bliższych relacji. On chodził własnymi ścieżkami, nie zgłaszał się na zajęciach, a i zdarzało mu się opuścić niektóre z nich. Niestety, potem miał trudności z zostaniem na późno odbywających się konsultacjach, dlatego po każdej takiej sytuacji obiecywał sobie, że teraz będzie sumienny.
Nie zawsze się sprawdzało, a przypadek Lucasa był już całkowicie osobnym wątkiem. Jednak, skoro Mikołaj nigdy nie opuścił przedmiotu profesora filozofii, to może warto było chodzić systematycznie, by się zbliżyć do… Nie. To bez sensu. Tyle razy wmawiał sobie, że czuje coś do Winiarskiego, aby nie mieć wyrzutów, wykorzystując go jako tarczę na Szymona, że zaczął w to wierzyć. Ale już koniec z tym. Teraz, wiedząc, że niedługo będzie bezpieczny zarówno na uczelni, jak i poza nią, mógł znów skupić się na tym, co robił najlepiej – usunięciu się w cień, aby kojarzono go z alienowaniem się i spokojem. Pewnie jak większość uważał, iż nie ważne, jak cię zapamiętają, byleby to zrobili. 
Odkąd zaczął nadrabiać zaległości, znów sobie o nim przypomniano. Robił dobre notatki, więc podczas poprawek przeważnie osiągał możliwie wysoki wynik. Wystarczyło, że dowiedział się, jaki materiał musi przygotować, by na konsultacjach dobrze go zreferować. Miał kapitalną pamięć do wszystkiego. Dzięki temu teraz znów mógł bez przeszkód opuszczać niektóre zajęcia na rzecz lepszego przygotowania do tych, które według niego na coś by mu się kiedyś przydały.
Rozmowę z Kubiakiem także zaliczał do tej drugiej kategorii, choć nie do końca był pewien, czy to, że kolega delikatnie perswadował mu porzucenie marzeń o byciu z Lucasem, dałoby jakieś rezultaty jeszcze kilka dni temu. Na początku przestraszył się i zdenerwował, gdy okazało się, że Mikołaj wie o nim tak wiele… za wiele, ale jemu raczej mógł ufać. Chyba nie rozpowie tego dalej… A zresztą, co by mu to dało? Nie miałby w tym żadnym zysków. Jak długo zachowa to dla siebie, tak będzie dobrze. 
Poza tym obiecał mu to dwukrotnie – podczas porannej pogawędki i wówczas, kiedy wychodzili z uczelni, gdy Kubiak oderwał się od grupki znajomych zmierzających w stronę tramwaju.
- Słuchaj. Przepraszam, że tak nagle wyskoczyłem z tym Lucasem. To twoja sprawa, co teraz zrobisz, ale wolałbym, abyś nie musiał mierzyć się z Damianem. Normalnie jest zboczony i spokojny, ale odkąd ma przy sobie faceta, stał się jakiś bardziej ułożony, ale i zazdrosny. – Machnął na kolegów, każąc im iść naprzód. – Mam nadzieję, że nie zraziłeś się do mnie, ale naprawdę wolałbym, żebyś był cały i zdrowy.
Sebastian był nieco zaskoczony troską ze strony Mikołaja. Owszem, zdarzało mu się, że ktoś przepraszał go za swoje błędne decyzje, czy słowa, ale nikt nie starał się aż tak bardzo. Ba! Z wypowiedzi bruneta wynikało, że chciał się z nim przyjaźnić albo choć przygarnąć do małej grupki chłopaków, których liczba obecnie spadła do pięciu osobników. O ile Murek dobrze pamiętał, Mikołaj, podobnie jak on, trzymał się raczej na uboczu, ale skoro męskie grono mogło się schować pod naporem despotycznego haremu dwudziestu dziewczyn, trzeba było zawiązać sojusz, by jakoś wytrzymać.
- Nie ma sprawy i… dzięki. – Zimny wiatr szczypał mu policzki, barwiąc je na czerwono. Mimo wszystko jego skóra cały czas miała brzoskwiniowy kolor. Nigdy specjalnie nie przywiązywał uwagi do opalenizny, ale ona sama mu się „robiła”. 
Mikołaj zmarszczył brwi. Jakoś dotąd nie zainteresował się osobą Sebastiana – pewnie w głównej mierze dlatego, że rzadko go widywał – ale teraz… Musiał przyznać, że chłopak ma w sobie coś takiego… Dziwnego i zarazem przyciągającego. Był jednocześnie chłopięcy i w jakiejś swej cząstce dojrzały. Może jeszcze będzie okazja do rozmowy na bardziej neutralnym gruncie?
Tymczasem Murek, nieświadomy rozmyślań Kubiaka, zerknął w stronę otwierających się drzwi uczelni. Wszyscy dawno już się rozeszli i tylko oni stali na mrozie – nie licząc czekających w oddali kolegów z grupy, którzy ewidentnie niecierpliwili się, posyłając Mikołajowi ponaglające spojrzenia. Sebastian w momencie poczuł, jak jego serce podchodzi mu do gardła. Przez moment żywił nawet jakieś nadzieje na to, że Szymon nie zwróci na niego większej uwagi i sobie pójdzie, ale niestety, jego życzenie nie zostało spełnione. Nauczyciel uśmiechnął się szeroko, jak to on potrafił i w przesadnym, jak na profesora, geście, uniósł prawą ręką nieodłączny kapelusz, skinąwszy chłopcom.
- Do widzenia, panie Mikołaju, Sebastianie. – O tak, uwielbiał zaskoczenie na twarzach studentów, którzy go nie znali, a słyszeli z jego ust swoje imiona. To było jak leniwe polowanie, które nie przynosi zaspokojenia głodu, ale w pełni dostarcza zabawy.
Czy Kubiak miał inne wyjście, jak odpowiedzieć na pożegnanie? Wolał nie ryzykować, wiedząc, że być może w przyszłym semestrze będzie miał z nim zajęcia, a kto wie, czy ten go sobie w jakiś sposób nie zapamięta, skoro teraz zatytułował go imieniem? Zaraz jednak, gdy mężczyzna zniknął z pola widzenia, brunet zwrócił wzrok na Sebastiana, zauważając bladość jego policzków.
- Co to za jeden? Znasz go? – Nagle złapał się za torbę, czując wibracje telefonu. No tak, znajomi dawali znać, aby się pospieszył. – Kurcze… Idziesz w stronę dworca? Ja dzisiaj wyjątkowo tak. Jestem umówiony. – Uśmiech wypełnił nawet czarne źrenice. 
- C… Ni-nie. – Jasne pasemka zatańczyły na wietrze, kiedy Sebastian pokręcił głową. Był przerażony. Czyżby Szymon szukał sobie za niego zastępstwa? Cholera… Trzeba jak najszybciej poinformować Lucasa, aby nie zwlekał z donosem do nowego roku, bo kto wie, czy profesor nie zechce zwabić do siebie Kubiaka. Co innego, że chłopak jest rozgarnięty, ale Szymon potrafił inteligentnie podejść do każdego. Skoro Winiarski uległ mu za pierwszym razem, zwalając winę na Kryspina, to tym razem Mikołaj gładko połknąłby haczyk. – Idź. Miłego spotkania. – Zdołał się szczerze uśmiechnąć, odprowadzając kolegę wzrokiem. Całe szczęście, że brunet nie szedł sam, tylko w grupie. W innym wypadku Sebastian wolałby nadrabiać drogę niż mieć wyrzuty, że chłopak przez znajomość z nim może być narażony na kłopoty. Wolał nie wyobrażać sobie czarnych scenariuszy, ale one same stawały mu przed oczyma. I jakim sposobem Szymon zdobył informacje o Kubiaku? 
Ciężar czyjejś dłoni na jego barku sprawił, że zastygł w bezruchu, spodziewając się tylko i wyłącznie jednej osoby. W przypadku jego „cudownego” wujka wiek nie miał znaczenia. On tutaj miał przewagę psychiczną nad sparaliżowanym strachem siostrzeńcem… ale nie tym razem. Sebastian nie zastanawiał się, skąd w nim nagle tyle siły do odparcia ataku, lecz z dużą pewnością siebie złapał nadgarstek napastnika, wykręcając go, gdy odskakując do przodu okręcił się o sto osiemdziesiąt stopni, by mieć go przed sobą. W ten sposób miał pewność, że starszy mężczyzna nie posunie się dalej. 
Jednak w chwili ujrzenia krzywiącej się z bólu osoby natychmiast wypuścił jej rękę, cofając się jeszcze bardziej.
- D…Damian. Co ty tu… Co pan tu robi? – Przełknął szybko ślinę, nie wiedząc, co zrobić. Przecież gdyby wiedział, że to on, zareagowałby inaczej… Mógł się nie skradać!
- Mnie także miło cię widzieć. – Obolały nadgarstek wymagał chwilowego masażu. – Jedno muszę ci przyznać. Krzepę to ty masz – mruknął, patrząc na niego spod rzęs. – Ładnie odwdzięczasz się za przepędzenie wujka.
Mina Murka natychmiast zmieniła się z niepewnej na przygnębioną. Ha, więc niewiele mylił się, co do profesora. Naprawdę musiałby się z nim mierzyć, gdyby nie Kołodziej.
- Trzeba powiedzieć Lucasowi o tym, że upatrzył sobie Miśka. Kogo, jak kogo, ale uroczego braciszka mojego pracownika mu nie oddam. – Niby mówił do Sebastiana, ale bardziej przypominało to soliloquium*. Ileż to już razy kochanek wypominał mu, że zbyt często pada w ich domu imię młodszego z Kubiaków… Och, no zdarzyło mu się kilkakrotnie zamyślić, poświęcając minutę czy dwie wizerunkowi Mikołaja, ale to nie oznaczało niczego wielkiego.
- A ty znowu o nim.
Zdezorientowane spojrzenie Kołodzieja przemieściło się z duszącego śmiech Murka na mającego niewesołą minę Lucasa. Nawet go nie usłyszał, a przecież śnieg w tym miejscu skrzypiał, jakby ktoś tarł o siebie dwie warstwy waty. Może faktycznie nieco przesadzał? 
- Wiesz, że on jest dla mnie jak brat… taki przytulaśny? – Jego mina mówiła za siebie. Słyszał, jak brzmiało to, co powiedział i raczej takie wytłumaczenie nie działało na jego korzyść. To samo dało się odczytać z wysoko uniesionych brwi Lucasa, toteż Damian momentalnie spoważniał. – Lubię chłopaka i owszem, mam do niego jakąś słabość, którą równie dobrze mógłbym porównać do tego, co ty do niego czujesz.
Na to Winiarski nie mógł znaleźć racjonalnego argumentu, bo doskonale rozumiał czterdziestodwulatka. Gdyby ten zabronił mu kontaktów z chłopcem, pewnie trudno byłoby mu się z tym pogodzić. Kubiak ewidentnie rozsyłał pozytywne feromony, które nigdy się nie wyczerpywały. Dobrze było mieć go obok, a z racji, że sam z tego korzystał, rozumiał, co Damian miał na myśli.
- Przecież to z tobą mam najdzikszy seks pod słońcem.
 Jeżeli Lucas był bliski przyznania Kołodziejowi słuszności, tak w momencie zrezygnował, zakrywając dłonią twarz. 
- Gdzie się takie rodzi – mruknął niewyraźnie, wzdychając. Kilka uspokajających oddechów postawiło go z powrotem na nogi, ale poprzednie zdanie kochanka załamało w nim wiarę w to, że mężczyzna kiedykolwiek dojrzeje do swojego wieku. Tym samym przypomniał sobie o obecności Sebastiana, do którego podszedł szybkim krokiem, odstawiając dłoń od oczu, aby uderzyć nią ramię Damiana. – Co ten głupek miał na myśli przez to, że ktoś upatrzył sobie Mikołaja? – Prześwietlał każdy grymaś na twarzy studenta, marszcząc brwi. Żałował, że rektor zatrzymał go na moment, bo jak widać ominął przez to coś istotnego. 
Damian dostrzegł kątem oka ruch po prawej stronie i odwróciwszy głowę w tamtą stronę od razu podjął decyzję o zabraniu się z obecnego miejsca. Oczywiście nie sam, toteż czym prędzej złapał Lucasa za ramię.
- Kotku, opowiem ci wszystko w domu. – Nie przejął się gromami w jego oczach. Tak, wiedział, że jeśli raz pozwoli się Winiarskiemu na ucieczkę od pytań, to następnym razem pójdzie o wiele gorzej. Jak z nieleczonym katarem. Im mniej się udrażnia nos, tym ciężej go potem odetkać. Dlatego też musiał zrobić wystarczająco znaczącą minę, dyskretnie wskazując na zbliżającą się postać, aby osiągnąć sukces i w niedługim czasie wycofać się wraz z nim w stronę niedaleko zaparkowanego samochodu.
Gdy znaleźli się na tyle daleko, by ani Sebastian, ani Kryspin ich nie usłyszeli, Lucas szturchnął mężczyznę, zwracając na siebie swoją uwagę.
- Jak myślisz, wyjdzie coś z tego? – Choć mówił do niego, uśmiechał się, wyłapując pytanie blondyna o to, co Weiss robi pod jego uczelnią i odpowiedź starszego chłopaka, który wypominał mu, że przecież wczoraj dokładnie opowiedział swój plan zajęć na cały tydzień.
Kołodziej zerknął przez ramię.
- Wiesz… Szczerze wydaje mi się, że do siebie pasują tak, jak pięść do oka, ale… Jeżeli dadzą sobie czas – zachichotał pod nosem. – Popatrz na nich. Seba wyraźnie nie wie, co robić, a Krys obchodzi go jak eksponat albo…
- … bardzo ciekawy okaz. Zgadzam się. Jeszcze nie spotkał się z takim typem człowieka, który przejawiałby ku niemu brak zainteresowania… a nawet pobłażanie – dodał, kiedy zobaczył minę Murka na to, gdy Weiss otworzył przed nim drzwi służbowego samochodu pizzerii. – Nie ma co ich przekreślać. Tylko… to jest zabawne, wiesz? Kryspin wygląda jak psiak, który spotkał młodszego kolegę i przechyla głowę na wszystkie strony, nie rozumiejąc jego postępowania. Chciałby rozpocząć zabawę, a nie wie, jak do niego podejść, by nie odstraszyć towarzysza. Hmm… Może to świadczy o tym, że mu zależy? – Wyczytanie potwierdzenia z soczyście zielonych tęczówek nie sprawiło mu wielkiej trudności. Zdał sobie nagle sprawę, że na co dzień nie zwraca na to uwagi, ale… Dobrze jest mieć skrawki lata w czasie zimy i móc się w nie wpatrywać do woli.

***

Tymczasem Mikołaj pożegnał się z kolegami przy budynku Konsulatu. Kilka minut wcześniej otrzymał wiadomość od Adama, że ten spóźni się około dwóch godzin. Pospiesznie odpisał mu, że mimo tego poczeka na niego w ambasadzie. Z trudem powstrzymał się przed dopisaniem: „dla ciebie mogę nawet zostać w mieście na noc, o ile zobaczymy się choć na minutę”. 
Machinalnie zerknął na zegarek w telefonie. Dwunasta trzydzieści. Cóż. Najwyraźniej Radek znowu będzie musiał się z nim użerać.

——————————————
*Monolog mający charakter rozmowy z samym sobą.
Akemi (22:59)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz