niedziela, 4 listopada 2012

21. Translate it to me…

7 Październik 2012

DZISIAJ NIESTETY ROZDZIAŁU NIE BĘDZIE. DODAM GO JUTRO. MUSIAŁAM SIĘ WYKUROWAĆ JESZCZE, A I TAK „SZCZEKAM” JAK PIES. ==’Edit 15.10.2012r.Wstyd mi tu wchodzić widząc, że nic nie dodam. Ale naprawdę nie mam jak. Od ostatnich 4 godzin wlepiam wzrok w książkę (lub monitor) i piszę notatki. Kręgosłup mi już powoli siada. Starałam się. Naprawdę, ale nie mogę rzucić (dlaczego, dlaczego!!!???) pracy domowej. Jutro. No jutro już się sprężę, ale błagam, poczekajcie.


Ahhh, witam moje Kochane Elfiątka! Jestem, jestem… w niedzielę, ale jestem. Miało być w sobotę, ale topornie szło mi pisanie… Jednak noc to mój sprzymierzeniec.  Ale macie najdłuższy w historii rozdział. xD Prawie 4000 wyrazów! Dziś NIE POWIADAMIAM, a jutro chyba mnie nie ma w domu.

Odpowiedzi:Star1012 - Haha, Damian poznał Kryspina w dniu, gdy ten drugi przywiózł pizzę. Wspominałam ostatnio nawet, że Kryspin odegrał swoją życiową rolę. xD Ale dzisiaj też o tym napisałam, więc w razie czego jest wyjaśnione. xD I gdyby trudno było ogarnąć postaci (znając mnie… xD) to obok dodałam zarówno Sebastiana, jak i Kryspina.


Basia – Adaś i Mikołaj muszą się wreszcie spotkać, hehe xDD Oby szybko, bo coś przeciągam te rozdziały. Taak, szkoła nadeszła, to i Wen wrócił, Ariel przebrzydły! xD Ale i tak go kocham xD  O Damianie i Lucasie będzie dziś znacznie więcej. ;P


Kinmakur  – Łaał, gratuluję! No, grunt, że byłeś pierwszy (ale żeby aż tyle dodać sekund? O_O) Damian to miała być poboczna postać, ale po dzisiejszym rozdziale sama już nic nie wiem… Adam mi się zrobił drugoplanowy. W sumie, to nie miał szans nawet bardziej zaistnieć O_O Aż się boję o to opowiadanie. xD Mnie też coś łapie ;/ Gardło boli (mówię z chrypą) i dzisiaj tak kaszlałam, że myślałam, że się uduszę. 


Zielona StrefaNie wiem, czy się ucieszycie, ale przenosiny na blogspot ruszyły znacznie (na razie nie zamieszczam komentarzy, bo bym w tym utknęła na rok ==) Ilu z Was jest chorych? Ciekawa jestem, bo mnie też coś łapie ostatnio. Jakiś wirus, czy coś? Gdyby to był wirus yaoi, to rozumiem, ale grypa?


Serdecznie dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania ;3Jeżeli są błędy – będę wdzięczna za wytknięcie. Nie mam sił sprawdzać. Chyba w środku utknęłam.  

-------------------------------------------------------------------------------------------------



Mijający krajobraz był Sebastianowi bardzo znajomy. Tą samą drogą jeździł do domu i jak się okazało kilka minut później, mieszkał w sąsiedztwie ulubionego profesora. Zawsze był wyczulony na takie drobne podpowiedzi losu, które brał do siebie bardziej niż ktokolwiek inny. Często ta jego intuicja zawodziła, ale nigdy się nie poddawał, ufnie wierząc, że wszystko go wzmocni.
Teraz, wysiadając z samochodu mężczyzny, którego nie darzył zbytnią sympatią, rozejrzał się wokół. 
Znajomy sklep jarzył się kilkoma kompletami kolorowych lampek, a z kościoła słychać było dzwony – zapewne wybiła dziewiąta. Chłopak dyskretnie spojrzał w kierunku Winiarskiego, czując ukłucie zazdrości. Dlaczego nie był pierwszy? Dlaczego ten wysoki, brutalny Damian musiał pojawić się akurat teraz, kiedy on powoli zdobywał się na wyznanie uczuć Lucasowi? Tego dzisiejszego nie planował. Po prostu poczuł się zagrożony i wygrały w nim emocje odpowiedzialne za pośpiech. Gdyby tylko zatrzymał wtedy profesora w gabinecie, nie pozwoliwszy wyjść na korytarz…
- Będziesz tak stał, czy wchodzisz do środka?
Stalowe spojrzenie natychmiast przeniosło się na Kołodzieja, posyłając mu niechęć. Nie zrobiłby tego, gdyby nie dzieliło ich kilka metrów. Póki co nie miał ochoty na powtórkę z pobicia. Chcąc nie chcąc ruszył w kierunku drzwi, czując dreszcze przepływające po kręgosłupie, gdy przechodził obok stojącego jak na straży Kołodzieja. Jednak było warto. W końcu znalazł się w domu Lucasa, a dla osiągnięcia tak wielkiego sukcesu gotów był się jeszcze bardziej poświęcić. Czuł ogarniające go emocje. Z boku na pewno wyglądał na głęboko zakochanego i jednocześnie ślepego z miłości nastolatka, a przecież miał już dwadzieścia jeden lat. Coś w głowie powinien mieć. 
Na jego ramieniu wylądowała na moment dłoń. Wystarczył krótki skręt głowy, aby Sebastian przekonał się, że to Lucas odciąga jego spojrzenie od podziwiania wnętrz, zapraszając na fotel. Chłopak natychmiast wykorzystał okazję, łapiąc palce profesora.
- Nie chcę rozmawiać o nas w obecności  twojego kierowcy.
Stojący nieopodal Damian zgrzytnął zębami. Już od początku ta wycieczka wydawała mu się poronionym pomysłem. Dobrze, musiał przyznać, że student był przystojny i młody… Przez co zżerała go zazdrość, ale on też nie należał do najbrzydszych. Wiek niezupełnie odcisnął na nim swoje piętno… Ale żeby wyskakiwać z tekstem o kierowcy? Jak tak dalej pójdzie, nie zapanuje nad sobą i znowu mu przyłoży. Cieszyło go to, że Lucas nawet nie starał się okazywać chłopakowi najdrobniejszej swobody, jak na przykład teraz, wyciągając rękę z jego uścisku.
- Sebastian… Zrozum, że w żaden sposób mnie nie pociągasz. Jesteś tutaj tylko dlatego, że muszę z tobą porozmawiać i Damian, czy tego chcesz, czy nie, będzie jej uczestnikiem, bo go ona także dotyczy. – Przezornie rozsiadł się za stołem, robiąc miejsce Kołodziejowi. Nie obawiał się chłopca, bo po tym, co go dziś z jego strony spotkało na uczelni był gotowy na wszystko. Mimo tego zaborcze wręcz złapanie jego dłoni przez Kołodzieja sprawiło mu przyjemność. Czuł się tak, jakby ktoś przestawił ich role. Jak tylko byli w związku, to on szalał, widząc Damiana z różnymi mężczyznami u boku, a teraz ten sam mężczyzna walczył o niego. 
Dobrze, byli mężczyznami, a ci niekoniecznie lubią wiązać się na stałe, zwłaszcza w gejowskich związkach, ale jak na razie Lucas sam się sobie dziwił, jak wytrzymywał samotne noce i poranki.
- Młody, uważaj trochę. Może i Lucas jest miły dla wszystkich studentów i pozwala wam mówić do siebie po imieniu po zajęciach, ale miej trochę taktu. – Damian musiał skrócić swój wykład, słysząc dzwonek do drzwi. Nie uśmiechało mu się zostawianie tej dwójki samej nawet na minutę, ale i on znał granice. A w razie, gdyby chłopak chciał znowu coś wywinąć, zwyczajnie go zamorduje, a zwłoki zakopie przed domem. 
Gość czekający przed drzwiami był dla niego wystarczającą nagrodą za konieczność obcowania z Sebastianem. Był niezwykle ciekawy, jak wyglądać będzie spotkanie nieco nieśmiałego, ale głupiutkiego studenta z jego o cztery lata starszym kolegą z uczelni, który do spokojnych raczej nie należał.
- Dostawa pizzy chyba mnie jeszcze aż tak nie cieszyła. – Uścisnął rękę mężczyzny ubranego w codzienny strój.
- A co, jest aż tak źle? – Spod zdejmowanego właśnie kaptura wyłoniła się czerwona czupryna gęstych włosów. – Cholera, deszcz coś siąpi. – Strząsnął zaległe z przodu krople wody. Fioletowa bluza z żółtą gitarą o grubym, czarnym konturze była gdzieniegdzie przemoczona, tak samo jak czarne sztruksy, choć po nich akurat nie było tego tak bardzo widać. 
- To ciężki przypadek. – Damian westchnął, opierając się o futrynę. Kiedy pierwszy raz spotkał Kryspina, naprawdę uważał go za przypadkowego doręczyciela pizzy, dosyć szybko o nim zapominając. W ciągu dwóch tygodni przebywania w tym domu upewnił się, że jednak jego przypuszczenia były mocno chybione. Tyle razy, ile składał zamówienie, odbierał je z rąk Kryspina, co przy czwartym razie zaintrygowało go na tyle, by skłonić Lucasa do tłumaczeń. Do tej pory był pełen podziwu gry aktorskiej niedawnego studenta, bo jak się okazało, Weiss miał być faktycznie wabikiem, gdyby Kołodziej zdecydował się na przyjazd tamtego dnia. Winiarski długo na niego czekał, aż wreszcie zaprosił chłopaka do siebie, aby z nim pogadać. Wielokrotnie urządzali takie męskie wieczory, które w przypadku profesora zaczynały się i kończyły opowieściami o Damianie. Tylko dzięki nim Kryspin miał jaki-taki obraz czterdziestodwulatka, dzięki czemu sprytnie i szybko wybrnął z opresji, wycofując się, gdy go wówczas rozpoznał. Na pewno pojawiłyby się problemy, gdyby Weiss przepędził Kołodzieja, uznając go za jakiegoś zboczeńca, a znając jego niewyparzony język, na pewno dorzuciłby do tego jakieś: „zostaw mojego faceta w spokoju”. – Zawsze chodzisz w tych airmaxach? – Z uśmiechem obserwował, jak chłopak zdejmuje obuwie, zmieniając je na domowe. Wiele mógł mu zarzucić, ale na pewno nie braku poszanowania dla innych. 
- Wygodne są. – Bluza powędrowała do góry, zdejmowana przez głowę. Wkrótce wylądowała na haczyku wieszaka. Kryspin miał pod nią spłowiały, cytrynowy podkoszulek z nadrukiem kagańca. O, ten z pewnością niekiedy by mu się przydał. – To gdzie ten naiwniak? – Kiedy już raz popełnił jakiś błąd, a później widział go u kogoś innego, zawsze wiedział, jak uderzyć, by bolało jak najbardziej, zapominając o tym, że sam padał ofiarą podobnych głupstw.
Damian poprowadził go do salonu, mijając drzemiącą przy Hidalgo, kotkę.
Gdy tylko blondyn znalazł się w polu jego widzenia, momentalnie usta Weissa rozjechały się w niedowierzającym grymasie.
- Wiecie, że on mieszka jakieś dwieście metrów stąd i teraz na pewno zacznie was nachodzić? – zapytał, kierując spojrzenie to na Kołodzieja, to na Lucasa. – Znam go z uczelni i coś tam słyszałem… – zamilkł, zupełnie nie przejmując się surowym spojrzeniem. – O co ci chodzi, Lu? Trzeba było obserwować nowy narybek, a ten chłopak wydawał się dosyć łatwy. – Nigdy nie miał problemu z prawdomównością, przez co często zdarzało mu się obrywać. Z drugiej jednak strony rozmówcy wielokrotnie dziękowali mu za szczerość, mając pewność, że podane przez Kryspina rozwiązanie okaże się właściwym.
Sebastian obrócił się przodem do Weissa, mrużąc delikatnie oczy. Faktycznie, kojarzył go nawet dobrze. Już na pierwszym roku nasłuchał się od kolegów z klasy, jakim to genialnym kochankiem jest Kryspin. On akurat wolał się tego nie dowiadywać i jak się okazało, dobrze zrobił. 
- Ja jestem łatwy? Patrz na siebie! – wykrzyczał, zaciskając ręce w pięści. Teraz był przyparty do muru, mając już nie dwóch, a trzech osobników, którzy będą mu chcieli wyperswadować związek z Lucasem. Był niepewny na sobie, co zrobi… a raczej, czy nie wezmą w nim górę łzy i chęć ucieczki. Zawsze szybko się poddawał… – P-Przepraszam – dodał dużo ciszej, patrząc gdzieś w dół. Zawsze był nieśmiały, więc co się z nim działo teraz? Podnosi głos, pyskuje… – Ostatnio miałem trochę stresujące dni.
- W to akurat nie wątpię – poirytowane mruknięcie Kryspina wywołało drżenie brody blondyna. Kryspin postanowił zrobić mały test, który nakreśliłby mu, jaki naprawdę jest Murek. Z pozoru wydawał się nieszkodliwy i spokojny, ale wychodziły z niego różki. Ruchem głowy nakazał Damianowi zajęcie miejsca obok Winiarskiego, a sam podszedł do Sebastiana, stając dokładnie przed nim. Z niechęcią musiał przyznać mu kilkucentymetrową przewagę. – Wyobraź sobie sytuację, w której jesteś z Lucasem. Czysto hipotetycznie – dopowiedział, mając pewność, że sztyletują go dwie zielone tęczówki Damiana. – Razem tworzycie szczęśliwą parę do czasu, aż na horyzoncie nie pojawia…m się ja. – Nie potrafił wymyślić sobie kogoś innego, toteż uznał, że zabawienie się we własnym badaniu może być dosyć interesujące. – Zakochany po uszy, młody i przystojny adorator profesora. Jestem absolutnie głuchy na twoje protesty, bo ty mnie nie obchodzisz. W ogóle cię…
- To jest niemożliwe, wiesz? – Szczenięcy wzrok mający w sobie sporo z oburzenia spoczął na Weissie. – On – wskazał na Damiana – nie kocha go tak mocno jak ja, więc Lucas na pewno nie zostawiłby mnie dla ciebie.
Kryspin nawet nie zdążył odpowiednio rozwinąć swojego pomysłu, a Sebastian już mu przerwał. Postanowił go jednak wysłuchać i z każdym wyrazem jego mina wyrażała najwyższe stopniem zaskoczenie.
- Co ty, dziecko jakieś jesteś? Dobra, nieważne. – Wolał nie skomentować niezrozumiałego wzroku Murka. – Podejdziemy z drugiej strony… Twoi rodzicie. Są szczęśliwi razem? – Wystarczyło mu gorliwe przytaknięcie. – A gdybym wkradł się do ich życia i uporczywie śledził twoją mamę? Doszłoby do bójki, a może wręcz przeciwnie? Tata nie uwierzyłby w jej zapewnienia, że nic nas nie łączy i zażądałby separacji… lub rozwodu. Fajna wizja? Chcesz rozbijać czyjś związek? – Tutaj widocznie skruszył mur, wprowadzając Sebastiana w stan mocnego wahania. Chyba udało mu się cos wbić do jego głowy, ale należało kuc żelazo, póki gorące. W pierwszym zadaniu udało mu się ustalić jeszcze dziecinne podejście Murka, a w drugim przedkładanie dobra rodziny nad swoje, a więc naprawdę nie był złym chłopakiem. Trzeba było ostatecznie załamać jego poglądy, oczekując reakcji. Kryspin zastanawiał się także nad jeszcze jednym. Czy to infantylne zachowanie nie wynikało czasami z jakiegoś przykrego zdarzenia z przeszłości? Patrząc na Sebastiana miał wrażenie, że po części widzi siebie sprzed roku. Dowie się tego, doprowadzając test do końca. – Wiesz… – Zaczął krążyć wokół niego. – Jesteś jak Szymon. – znacznie zniżył natężenie głosu, zniżając go do rejestrów szeptu pomieszanego z sykiem. – Chodzisz za ofiarą, dręczysz…
- Nie… – słabe zaprzeczenie nie zrobiły zbyt wielkiego wrażenia na Weissie.
Z kolei Lucas już widział, co się dzieje i obawiał się, że metody czerwonowłosego zajdą zbyt daleko. Nie zamierzał się jednak wtrącać, bo gdyby to zrobił, wszystko poszłoby na marne. To tak, jakby karcił matkę niesfornego dziecka – ale potem to nie on miałby z nim problemy.
- Dokładnie tak. Zamęczasz bez skrupułów, wpychając się dosłownie wszędzie. Nie miałbyś z tym zahamowań, prawda? – Zaszedł go od tyłu, trzymając dłoń blisko kości ogonowej. Musiał powiedzieć jeszcze jedno, zanim pogładzi go w tym miejscu. – A gdy osiągasz sukces, zaciągasz do łóżka. 
Dotyk w okolicach pośladów poderwał odrętwiałym w przerażeniu chłopcu, wyrywając z jego gardła zachrypnięty, ale mocny sprzeciw. Obiecał sobie, że nie ucieknie, ale słowa Weissa przeważyły o wszystkim. Korzystając z tego, że nikt przed nim nie stoi, zdołał jakoś oderwać stopy od podłoża i uczynić aż trzy kroki, lecz tylko na tyle było stać jeszcze przed chwilą wolne ciało. Teraz zakleszczały je dwa nieco umięśnione ramiona Kryspina. On jednak nie zamierzał się poddawać. Nie tym razem. Siłując się z zapartym jak osioł mężczyzną ostatecznie nadepnął go z całych sił na nogę, odchylając się do tyłu. Najpierw poczuł rozluźnienie uścisku, a potem brak dłoni czerwonowłosego na sobie. Udało mu się! Mógł stąd wybiec! Naprawdę nie trzeba mu było większego bodźca. Kiedy jednak znalazł się przy drzwiach, zatrzymało go ciche, ale siarczyste przekleństwo i wyraźny ruch kilku osób. Lucas pytał, czy wszystko w porządku, a zapewne Damian krzątał się po pokoju, jakby czegoś szukał. 
Sebastian spojrzał na drzwi wyjściowe, które miał po prawej stronie. Praktycznie mógł teraz uciec, ale skoro nikt go nie zatrzymuje, może chociaż zerknąć, co się stało.
Na podłodze klęczał Kryspin, trzymając się za nos. Obok niego kucał Winiarski, pochylając go do przodu. Nieco zastawiał Murkowi widok, ale spomiędzy palców byłego studenta widać było to, co w reszcie wywołało niewielki popłoch. Raz jeszcze zerknął na drzwi… 
- Niech się pan odsunie.
Gwałtownie obracający się Kołodziej skrzyżował spojrzenia z równie zdziwionym Lucasem. Nie przesłyszeli się? Sebastian nie nazwał Winiarskiego po imieniu? Trzydziestopięciolatek uśmiechnął się półgębkiem, ustępując miejsca blondynowi. Chłopak podniósł nieco głowę Kryspina poprzez objęcie jasnego podbródka. Momentalnie poczuł wstępujące na policzki rumieńce, kiedy na wysokości stalowych tęczówek pojawiły się tak rzadko spotykane, fiołkowe.
- Masz oczy jak Elizabeth Tylor. – Próbował zatuszować zawstydzenie wkradające się nawet na zaczerwienione uszy, kiedy Weiss zaśmiał się nosowo, szybko tego żałując.
- Nie uciekłeś.
- Skoro wiesz, gdzie mieszkam, mógłbyś jeszcze chcieć nasłać na mnie policję za napaść na siebie, więc wolę chociaż pomóc, nie odpowiadając za brak reakcji i to, że zbiegłem z miejsca zdarzenia. – Sebastian z ulgą wyczuł paczkę chusteczek w jednej z kieszeni spodni, wyciągając całe opakowanie, a z niej jedną, nasączoną miętą. Drugą podał stojącemu najbliżej Lucasowi, nakazując ją zmoczyć. – Nie odchylaj się tak do tyłu, bo dostaniesz krwotoku wewnętrznego. – Nie uważał, aby Kryspinowi należał się taki wymiar kary, czy też rewanżu za to, co powiedział. Zabolały go tamte słowa, zwłaszcza, że nie były prawdziwe. Nie chciał mówić, jak było naprawdę, lecz czy było inne wyjście, by wszyscy w tym pokoju dostrzegli wreszcie, jaki jest? Rozumiał Kołodzieja i Weissa, ale jego własny profesor? Ale o czym on myśli… czy półtorej godziny w tygodniu plus konsultacje mogą zbliżyć dwójkę ludzi na tyle, by się znali? Ależ był głupi. Odebrawszy od Lucasa chusteczkę, położył ją na karku Kryspina. Ta, którą czerwono włosy przytknął do nosa, przestawała krwawić. – Nie jestem taki, jak Szymon. – Sam zdziwił się tym, że zdobył się na odwagę, by patrzeć Weissowi prosto w oczy. Zresztą, nie tylko jemu. Gdy zaczął opowiadać układającą się całość historię, patrzył odpowiednio na każdego  mężczyzn, jeśli tylko jej fragment ich dotyczył. – Od początku drugiego roku kilka dziewczyn z grupy zrobiło sobie zawodu, która pierwsza będzie chciała odbyć ze mną stosunek. – Znów się zarumienił. Nigdy nie potrafił nazywać rzeczy po imieniu, wstydząc się ich wulgarnego brzmienia. – Mikołaj powiedział mi, co się święci, ale mu nie uwierzyłem. – Zrobił skruszoną minę, inaczej odczytując spojrzenie Kryspina, mówiące „a to ci coś nowego”. – Sądziłem, że kobiety nie są z natury złe. Na początku chyba nawet nie miałem nic przeciwko takiemu obrotowi spraw, bo może wreszcie udałoby mi się przemóc moją nieśmiałość, ale… – prychnął przez nos, spuszczając wzrok. – To było głupie. Nie mógłbym na siebie patrzeć. I wtedy pojawił się pan. – Powoli unosząca się głowa skierowana była na Lucasa. – Spodobał mi się pan. – rozmarzony uśmiech wywołał kolejno: złość, zażenowanie i rozbawienie, odczytując kolejno od najstarszego osobnika. – I to mnie paraliżowało strachem, no bo… Ja interesowałem się dziewczynami, a tu taka niespodzianka. Dlatego udałem się po pomoc do wujka i… to był największy błąd. Bo on udowodnił mi, że jest jednak inaczej. 
Coś w głosie Sebastiana zaniepokoiło Kryspina na tyle, aby odrzucić niepotrzebną już chusteczkę i ujął jedną z dłoni chłopaka. Od razu zauważył rozluźnienie mięśni jego twarzy, jakby ten drobny gest bardzo mu pomógł.
- Może to zabrzmi obrzydliwie, ale dzięki niemu odkryłem swoją orientację… Ale nie doszło do niczego! – zastrzegł, widząc niedowierzające miny. – Kiedy dzisiaj uciekłem, nie poszedłem do Szymona. Po prostu chciałem się schować i wszystko przemyśleć, a potem z panem porozmawiać. – Znów patrzył na Winiarskiego. – Ale na kwadrans przed zakończeniem zajęć odnalazł mnie rektor. Mam z nim jeden przedmiot, więc skojarzył moją twarz i zaczął pytać, na kogo czekam… I wtedy z sąsiednich drzwi wyszedł Szymon. Kiedy mnie zauważył, powiedział, że już mogę wejść, bo załatwił swoje sprawy… Co miałem zrobić? 
Lucasowi coś nie pasowało.
- Czekaj, ale ty przecież nie masz z nim zajęć.
- To prawda, ale rektor o tym nie wiedział, a nawet gdyby, to w czym miałby widzieć problem? Przecież nie powiedział mu pan o przypadku z Kryspinem, więc nic nie mógł podejrzewać.
Wszystko ładnie pasowało, ale profesor nadal czuł, że to niezupełnie cała prawda. Nie chciał pytać, bo myślał, że może Sebastian sam uzupełni opowieść, ale to Weiss go uprzedził.
- Jaki wujek jest zdolny do molestowania swojego, nie przecząc, cholernie przystojnego krewnego? Nie będę tu prorokować, ale do tego opisu łudząco pasuje mi tylko jeden przeklęty zboczeniec. – Każde pokolenie na swój sposób przekazuje informacje, pomijając te niewygodne. Tak się składało, że Weiss jeszcze zaliczał się do tego, w którym był Murek, więc szóstym zmysłem przeczuwał to, co zaraz powie blondyn.
A chłopak nie był zbyt skory do ujawniania tej haniebnej części. Poza tym miał jeszcze coś w zanadrzu.
- Niech mi pan profesor wybaczy to całe zwodzenie i… i w ogóle – zacinał się coraz częściej, nie wiedząc, gdzie patrzeć. Pytające spojrzenie Lucasa ciążyło mu już zbyt bardzo. – Chciałem być blisko i pana zdobyć, aby… aby mnie pan bronił. Pojęcia nie mam, jak pan to robi, ale za każdym razem, gdy Szymon pojawiał się w pobliżu, pan wyłaniał się jak spod ziemi i go odstraszał, choć na pewno nie widział – westchnął głęboko, wstając z klęczek. Kolana już go nieco bolały od dłuższego siedzenia na piętach. Gdy widział ich z góry, czuł się nieco pewnie, ale, co dziwne, kiedy Kryspin się z nim zrównał, było mu jeszcze lepiej. W akcie zdenerwowania przeczesał kręcone włosy, drepcząc w miejscu. To nie było łatwe. – To Szymon jest moim wujkiem.
Cisza.
Zaskoczenie.
Lekkie niedowierzanie.
To zmiana poziomów wywołała w Weissie nudności i osłabienie, czy ostatnia wiadomość? Krew z nosa znowu zaczęła kapać, więc pewnie to pierwsze. 
Gdyby nie Sebastian, dwudziestopięciolatek upadłby na stojący za nim stół, roztrzaskując się na szklanej szybie. 
 - Ojojoj, chyba pojadę do domu… Żałosne… Tyle razy wychodziłem z gorszych bójek, mając wiele ran, a nie mogę sobie poradzić z krwawiącym nosem. – Zatoczył się, omijając Murka. Spełnił swój obywatelski obowiązek i nie ma zamiaru siedzieć tu ani minuty dłużej. Zwłaszcza po wysłuchaniu niesmacznej końcówki. Dobrze, on też nie był święty, ale nigdy nie wiązał się z kimś ze swojej rodziny! Nawet by o tym nie pomyślał.
Na jego ramieniu zacisnęła się ręka Sebastiana, a chłopak objął go wokół talii, podtrzymując.
- Brzydzi cię to, prawda? Heh, a więc miałeś, co do mnie…
Kryspin zasłonił mu ręką usta, przy okazji upewniając się, co do ich pełności.
- Brzydzi mnie to, że mogłem być na twoim miejscu. Taki śmieć, jak on, nie powinien uczyć i mam nadzieję, że Lucas się tym zajmie… A co do ciebie, to faktycznie miałem rację. Dawno nie widziałem kogoś tak naiwnego… Weź się, chłopie, w garść, bo przy twoim wyglądzie zbyt długo nie zdołasz zatrzymać swej nieskazitelnej cnoty… Ciekawe, jak ją uchroniłeś aż do teraz. – zaśmiał się, przymykając oczy. Kto postawił przed nim te czarne plamy? 
Zawstydzenie Murka sięgnęło najwyższego stopnia.
- Przestań mówić, bo z wysiłku jeszcze zemdlejesz… Zabieram cię do siebie, póki jeszcze możesz chodzić. Tylko ja, prócz pana Damiana możemy przebywać sam na sam w otoczeniu profesora. – Na pierwszy rzut oka widać było, że żartuje, aby odegnać od siebie słowa zakrawające na komplement. 
Lucas na początku nie był w stanie wykrztusić słowa… Szymon był… Cholerny zboczeniec! W kolejnych sekundach miał ochotę zadzwonić po policję, aby ta już zgarnęła pokręconego staruszka, ale ostatecznie postanowił przesunąć to o dzień. Miał nagranie, które obciążało Szymona. Wystarczyło tylko, aby Sebastian zeznawał w sądzie i nareszcie na uczelni zapanuje spokój.
- Zrobię to.
Zaskoczony Winiarski drgnął, słysząc kierowane do niego słowa. 
- Słucham?
Murek uśmiechnął się z lekkim zmęczeniem.
- Widzę, że się pan zamartwia, dlatego domyślam się, czym. Jeżeli dostanę wezwanie, na pewno nie ucieknę.
W tym przypadku ta obietnica była tak pewna jak to, że Kryspin w najbliższym czasie będzie musiał wcielić się w rolę Damiana, aby odpędzać od Sebastiana natrętnych adoratorów. 
Pół godziny później w domu pozostała tylko dwójka mężczyzn i dwa zwierzaki. Lucas, odetchnąwszy, jakby pokonał niezwykle trudny problem, rozparł się na kanapie, czekając na ziołową herbatę. Zdecydowanie potrzeba mu uspokojenia, dlatego, kiedy po kilku minutach wciąż słyszał szum wody płynącej z kranu, zdecydował się dołączyć do Damiana.
- Co tak pucujesz? – zapytał, podchodząc do zlewu. – Oj… – Chyba zapomniało mu się sprzątnąć po wczorajszej kolacji i dzisiejszym śniadaniu.
- No właśnie. Oj. – Mordercze spojrzenie spod rzęs skutecznie karciło. – Kto to robił, kiedy mnie nie było? Piłeś w tym samym kubku, a talerze dawałeś Hidalgo do wylizania? – Bez większego protestu przyjął na bark lekkie uderzenie z pięści. – Trafiłem?
- Oczywiście, że nie! Po prostu zapomniałem. – Diabelskim spojrzeniem obdarzył kręcącego pośladkami Damiana. Audycja radiowa właśnie emitowała I wanna be your man Beatlesów, a on miał ochotę odreagować stres, a także skosztować czegoś, co stracił z oczu na kilka lat. – Nie możesz tego zostawić na później? I tak zaraz będziemy coś jedli. – Obliczał, czy zmieści się pomiędzy lodówką za Kołodziejem a nim samym dochodząc do zadowalających rezultatów.
- Po pierwsze, to ty powinieneś tutaj stać, a po drugie, ciekawe na czym ty chcesz jeść, skoro w zlewie piętrzy się stos chyba wszystkich naszych talerzy. – Na początku nie zwrócił uwagi na brak odpowiedzi. Kiedy jednak to zgrało się z dotykiem na jego pośladkach, przekrzywił głowę w tył. – Mogę wiedzieć, co robisz?
 - Jaaa? – Długi, wskazujący palec wylądował na piersi Lucasa. – Szykuję nam kolację. – Odwzajemnił uśmiech Damiana, wciskając się za niego. – Ty sobie myj, a ja się wszystkim zajmę. – Niemałą trudność sprawiło mu odpięcie mechanizmu zamka spodni Kołodzieja, ale ostatecznie sprzączka z paskiem opadła na podłogę. Dużo łatwiej poszło z trzema metalowymi guzikami, dzięki czemu szare bojówki opadły łatwo, odsłaniając białe bokserki z czarnymi obszyciami. Lucas rozpiął i swoje jeansy, po czym złapał biodra Damiana i naparł na nie lędźwiami, zaznaczając, w jakim stanie jest jego rozpalone już ciało. Ząbki zamka podwinęły się, drażniąc przedziałek między półkulami Kołodzieja. – Dzisiaj zrobimy jajecznicę… – Pochylając się nad uchem mężczyzny, szepnął w nie zmysłowo. Musiał się pospieszyć, aby ten nie zdążył wcześniej umyć naczyń. Dobrze wiedział, że wtedy role mogłyby się szybko odwrócić. 
Bielizna obydwojga wylądowała u ich kostek. Przestrzeń między nimi nie była na tyle komfortowa, by pozwolili sobie na większe gry wstępne. Damianowi musiała wystarczyć śliska od masła ręka Lucasa. Swoją drogą dobrze, że brunet pomyślał o tym wcześniej, ale czy w innym wypadku jajecznica zdołałaby się usmażyć? 
Kołodziej jęknął, niemal leżąc na zlewie. Szumiąca obok głowy woda nieco zachlapała mu włosy, więc dobytymi resztkami sił zdołał przekręcić kurek. Odkąd zamieszkał z Lucasem, nie pozwolił mu na dominację w łóżku – jeśli do niego dotarli – i teraz żałował, że nie pozwolił mu zrobić tego wcześniej. Umiejętna dłoń pieściła mu członka, a palce drugiej ręki rozciągały go dokładnie, celując w prostatę. Zadrżał, gdy Winiarski złapał go za nadgarstek, zmuszając, by Siwy zajął się sobą, podczas gdy Lu rozpoczął przygotowania swojego penisa, przylegając policzkiem do parującej koszuli na plecach Damiana. Głośne sapnięcia obydwojga świadczyły o bliskości nadchodzącego orgazmu. Dodatkowo, kiedy Lucas zdecydował się na zagłębienie w Kołodzieju, ogarnęło go wręcz spazmatyczne drżenie. Miał tak małe pole do ruchów, a więc pchnięcia będą szybkie i płytkie. Tego mu było potrzeba.
- Wiesz… Zawsze marzyłem o tym, żeby cię porządnie przelecieć. 
Czterdziestodwulatek spróbował się zaśmiać, lecz nawet nie zrobił tego w połowie, wzdychając głośno.
- To dosyć perwersyjne, gdy mówisz takie słowa, wchodząc we mnie. – Jeżeli sądził, że w wieku plus trzydzieści będzie starym, zramolałym marudą, to właśnie miał przykład na to, że jego życie będzie o wiele bardziej aktywne.
- Jęczy, pyskuje, a ktoś tu dawno nie zaglądał. – Obite o blat lodówki pośladki czerwieniły się jak jego twarz z wysiłku, ale było warto. Obydwie ręce przesunął na biodra mężczyzny, sunąc je wzdłuż boków. Rozpięta koszula udostępniała zatem także twarde i sterczące sutki. Donośne plaśnięcia odbijały się echem w małej kuchni. 
Lucas podciągnął Damiana, aby opierał się o jego tors, dzięki czemu łatwiej im było sięgnąć swoich ust. Nie wiedzieli, czy to oznaka wieku, czy też młodzieńczego pożądania, ale jeszcze nigdy orgazm nie targnął nimi tak szybko, aby doszli, oznajmiając przyjemność tłumionym przez pocałunki krzykiem. 
Kołodziej opadł na blat przed sobą, podpierając się łokciami. Zdawał sobie sprawę, że właśnie wystawił się Lucasowi, eksponując do kolejnej rundy, ale póki co musiał odsapnąć, ochlapując wodą twarz.
- Lu?
Głowa Winiarskiego opierała się o szafkę za nim, znacząc mokrymi włosami jej szybki. Pozwolił Siwemu na wycofanie bioder.
- Hm?
- I gdzie ta jajecznica?
Nieco zdekoncentrowane spojrzenie jasnych oczu spoczęło na Damianie, które oparł brodę na swoim przedramieniu w ten sposób, by patrzeć na niego. Musiała minąć chwila, by uzmysłowił sobie, o co chodzi mężczyźnie. Leniwie zlustrował całą jego sylwetkę, uśmiechając się na końcu.
- Masło wyparowało, a jajka mamy na miękko.
Damian parsknął śmiechem, a kilka sekund później wtórował mu Winiarski. Zdecydowanie nie potrzebowali młodszych partnerów, doskonale czując się w swoim związku.
Jeszcze jedno mogli stwierdzić na pewno – rutyna nigdy im nie grozi.

Akemi (23:42)

1 komentarz:

  1. No od początku czułam, że Sebastian zakrawa na psychofana xd A i zakopywaniem zwłok przed domem to raczej kiepski pomysł, przynajmniej przed swoim. Lepiej u sąsiada ;p Uhhh Kryspin ju maj lav, ale o Darku nigdy nie zapomnę, mam nadzieję, że moja pierwsza miłość pojawi się w następnych notkach, zaraz się przekonam. No oczywiście, co tam się będzie działo z Kryspinem i Sebastianem, to także mnie fascynuje. A tekst z jajecznicą powalił mnie na kolana, serio prawie wyplułam jedzenie z ust. Dzięki bogu, że nie jadłam jajecznicy, bo już bym jej chyba nie tknęła xd Zawsze wydawało mi się, że to Damian jest tą bardziej zboczoną połówką, a tu proszę taka przykładna z niego gosposia, iż pan domu (Lucas) pozwolił sobie ją wykorzystać ;P

    OdpowiedzUsuń