niedziela, 4 listopada 2012

12. Translate it to me…


7 Sierpień 2012

Witam Was, moje kochane Elfiątka! ;3 Nareszcie mamy rozdział. Co prawda czekał już od niedzieli na publikację, ale zawsze dawałam notkę we wtorki, więc nie chciałam zaburzać harmonogramu. ;P
Bardzo dziękuję Grelci za to, że Was poinformowała. Hehe, dobrze wiedzieć, że się ją ma ;3 Dziękuję też wszystkim za życzenia zdrowia – po raz kolejny, a to naprawdę wiele dla mnie znaczy ;3
Obiecałam, że wyjaśnię, co się ze mną działo… Hm, ze 2 miesiące przed śmiercią babci mój brat został poproszony na wesele przyjaciela z pracy. Nie miał z kim iść, więc oczywistym było, że weźmie mnie. xD Później nie chcieliśmy odwoływać przyjścia… śmierci się nie przewidzi, a ten chłopak i tak ma już tak słabą psychikę (stracił w pracy 3 palce), że niewiadomym było, co zrobiłby. Dlatego poszliśmy. Do 22.00 było w porządku… potem brat brał udział w zabawie. Odpadł pierwszy, hehe. Mnie nie było kompletnie nic, ale musieliśmy wrócić do domu, bo brat źle się czuł. O piątej nad ranem zaczął mnie piekielnie boleć brzuch. W łazience przesiedziałam 4 godziny – powód? Zatrucie wywołane alergią na jedzenie. Okazało się, że żółty ryż, a w nim curry to dla mnie bardzo zła mieszanka. Do środy/czwartku miałam na sobie kropki alergiczne, a w piętek jeszcze bolał mnie brzuch. To dlatego nie miałam jak napisać Wam rozdziału, a tym bardziej go wstawić. Wczoraj z kolei wkurzyłam się, oglądając podnoszenie ciężarów i z nerwów znowu nawalał mi brzuch. xDD Ale już jest dobrze.
Rozdział wstawiam wcześnie, bo zanosi się na burzę (w nocy miałam sajgon).


Odpowiedzi:

Willowy – Nie wiem, czy zauważyłaś, ale po części odpisałam Ci na komentarz xD Tak, Radkowi podobały się przebieranki i coś mi się wydaje, że niebieska sukienka jeszcze na nim wyląduje… xD Niestety, póki co Mika nie będzie miał pracy… ale się Mikołaj wkurzy, gdy się o tym dowie. xD


Kinmakur – Hahah, noo, kolega mógłby sobie wytrenować prawą rękę i nogi, a jak! XD Radek na razie będzie bezrobotny (przyczyna na końcu rozdziału), ale ile się będzie musiał Darek naprosić, aby wrócił… (zdradzę Ci, że będzie skuteczny w swoich zagraniach xD). Trener może mi Cię czasami porywać, bo ma urodziny w najwspanialszym dniu, ale rodzina, koledzy?… Heheh, żartuję, a cieszę się, że znajdujesz czas na czytanie ;3


Star1012 – Darek to nieokrzesany og(ie)r xD On musi mówić prosto z mostu, choć czasami to bardzo popłaca. Do niego po prostu trzeba się przyzwyczaić. Hehe, a właśnie taki miał być. Tylko on nie wyskakuje mi spoza ram. xP


SadisticSmile – Cześć! ;3 Miło widzieć nową osobę (o ile można widzieć przez monitor xD… prócz skype… xD) Bóg Ci zapłać, że jesteś na blogspocie. Wszyscy zazwyczaj zaczynają od Onetu, ale zaręczam, że wielu zaczyna się przenosić. Onet to zło. Dlatego powoli i ja to robię. xD Bardzo mi miło Cię witać i serdecznie zapraszam do czytania ;3

Serdecznie witam SadisticSmile! ;3

Zielona StrefaJest połowa wakacji… a gdzie się podział ten czas? O_OZapraszam do opisu postaci, bo nareszcie dodałam obecnych bohaterów. xD
(Czwarty raz dodaję tę notkę — Boziu droga, dlaczego Onet jest taki głupi? ==)

-------------------------------------------------------------------------------------------------



Zdarzają się takie sytuacje, kiedy nie wie się, co powiedzieć. Och, chciało by się, ale nie można.
Raz brakuje argumentów, a kiedy indziej szokuje osoba, która przekazuje wiadomości wciskające w podłogę. Drugi przypadek ściślej dotyczył sytuacji wynikłej w pokoju numer dwa. W końcu to Darek wziął na siebie poinformowanie Miki o tym, że został zwolniony. Nawet nie starał się podjąć wytłumaczenia nagłej decyzji.
Radek nie miał mu tego za złe. Nie tak dawno dostał ostrzeżenie, więc jasnym było, czym skończy się kolejne wykroczenie. Bolało go jedynie to, z jaką radością Kubiak obwieścił wszem i wobec zakończenie współpracy ze starszym kolegą.
Swoją drogą, że ta decyzja należała do Damiana i on powinien przeprowadzić rozmowę z Miką.
W oczach blondyna wyglądało to tak, jakby Darek czekał na jego potknięcie, aby przy najbliższej sposobności z uśmiechem na ustach ogłosić koniec. Inaczej nie dało się tego odczytać.
- Pewnie widziałeś oceny swoich napisów, więc nie ma co popadać w skrajności, prosząc cię, byś został. – czerwone tęczówki błyszczały. Chłopak najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę, jak jego zachowanie mogło wyglądać dla obserwujących go mężczyzn, dlatego pokusił się o zdawkowe wyjaśnienia. Dla niego niesubordynacja wiązała się tylko z jednym. Saper nie ma drugiej szansy, a Radek ją otrzymał. Rozumiał, że każdy ma gorszy dzień, ale Azjata wyraźnie obniżał poprzeczkę. Nie mieli konkurencji w swoim zawodzie, choć zdarzało się, że ktoś postanowił tłumaczyć na równi z nimi lub dla własnej przyjemności zajmował się wcześniejszymi odcinkami, ale takie osoby zazwyczaj szybko zajmowały się własnymi seriami. Gdy na ich koncie można było zaliczyć niewiele ponad kilkadziesiąt pobrań, Grucha Group cieszyła się wynikiem niekiedy dochodzącym do tysiąca ściągnięć, w tym należy wspomnieć, iż chodziło o suby do jednego epizodu. Od początku założenia zespołu, a raczej wspólnej dla niego nazwy, najważniejsza była reputacja tria. Niestety, według Darka, blondyn okazał się zbędnym. Nie potrafił pojąć, jakim sposobem on sam radzi sobie całkiem dobrze z rozplanowaniem czasu, a jego kolega już nie. Przecież Mika nie musiał dodawać napisów od razu! Mógł podsunąć je Kubiakowi, prosząc o możliwą korektę… W chwili, gdy Darek o tym pomyślał, od razu doszedł do wniosku, że być może Azjata nawet kiedyś coś przebąkiwał o wsparciu, ale chłopak udał, że tego nie słyszy. No tak… wtedy jeszcze nie darzył go zbytnią sympatią, lecz teraz przecież nie było tak źle… Nawet zrobił blondynowi herbatę, a to przecież piękny gest. Kubiak aż potrząsnął głową, dopatrując się, ile głupoty jest w jego tezach. – Wytłumacz mi to… – rozsiadł się wygodnie, opierając ręce na podłokietnikach. – Jakim cudem, mając perfekcyjnie opanowany angielski i polski, a także siedem godzin pracy w ciszy, odpierdzieliłeś taką chałę, co?! – podniósł głos, gwałtownie pochylając się w fotelu. – Odprawiałeś modły do swoich bożków, czy wedle przesądów urządzałeś przerwy, żeby cię jakiś akuma nie pożarł?
- Nieprawda! – wbrew oczekiwaniom Darka, Mika chciał i zamierzał się bronić. Policzki delikatnie nabrały kolorów, dając odzwierciedlenie targających mężczyzną emocji. Starał się być spokojny, jednak gdy ktoś go oczerniał lub co gorsza kpił z religii kraju, z jakiego pochodził, nie mógł pozostać obojętnym. Z drugiej strony wyjawienie prawdy, a zatem pogrążenie Moniki także nie wchodziło w grę. Zapał do kłótni szybko przygasł, uwydatniając się w postaci luźno zwisających ramion i spuszczonego spojrzenia. – Po prostu… tak wyszło. – zakończył niemrawo, tracąc cały rezon.
Właśnie tego nie lubił Kubiak – oddanej walkowerem bitwy. Gdy już ktoś stawał w swojej obronie, nagle stwierdzał, że nie ma sensu walczyć, bo nie. Najcudowniejszy powód i jakże wiele wyjaśniający, prawda?
- To na cholerę przyjąłeś pracę? Liczyłeś na to, że kolejny pracodawca zaproponuje ci ekstra usługi? – był zdenerwowany tym, że Radek stał przed nim jak słup, otwierając usta jak ryba. Obiły mu się o uszy jakieś plotki na temat naiwnego Miki, ale o tym sam dobrze wiedział, znając skrawek jego przeszłości. Reszta pracowników mogła poznać inne przyczyny, w których trzydziestolatek odgrywał główną rolę.
Cios zadany poniżej pasa obudził w blondynie pokłady agresywnej obrony. Już nawet nie starał się szukać pomocy ze strony cichego jak nigdy Kołodzieja.
- Lecz się, idioto! – nie pozwolił Adamowi na zabranie głosu, w środku kipiąc z wściekłości. – Może chciałem odejść, hm? Nie pomyślałeś o tym? – sam nie wiedział, dlaczego obiera taką taktykę. – Nie spędzaliśmy ze sobą zbyt wiele czasu, ale mam cię dosyć, rozumiesz?! Nie wytrzymałem! Jesteś zadowolony? – zachowywał najwyższy poziom spokoju, ciskając gromy z piwnych tęczówek. – Od początku nie chciałeś mnie tu widzieć, więc proszę, ułatwiłem ci to! – złapał pospiesznie za poły kurtki, chwilę mocując się z nieposłusznym zamkiem.
- Nie masz racji! – rozwścieczony Darek puścił prychnięcie Azjaty mimo uszu, nagle czując, że traci grunt do argumentacji. Rozumiał, że Mika chce się tylko bronić, ale dlaczego kłamie? Nie może zdradzić powodu kłopotów w pracy? Przecież… on też się o niego martwi. – Działasz w ekipie, a za cholerę nie chcesz nam zaufać! Jak ty chcesz być akceptowany, skoro dwóch najbliższych ci przyjaciół masz głęboko w…
- Dosyć! – Fibak musiał wkroczyć do akcji. – Jeżeli macie coś między sobą, załatwcie to za drzwiami. – spojrzał na obydwu wyczekująco, nie łagodząc ciężkiego wzroku. – Świetnie, a więc Darek – wskazał fotel – na miejsce… i to już! – jak on czasami chciałby potrząsnąć tym chłopakiem, aby wreszcie zrozumiał, że gdy Czech jest wściekły, musi mieć do tego poważny powód. – A teraz, Damian, z łaski swej rusz się wreszcie. To nie ja, czy Ziutek jesteśmy szefami działu napisów.
Mina Kołodzieja nie była zbyt szczęśliwa, ale jako pracodawca musiał zajmować się swoimi podopiecznymi i traktować ich uczciwie. Skoro zabrnęli tak daleko… Podszedł do swojego ulubieńca, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Chcieliśmy cię podejść, Radek. Zawsze dusisz w sobie wszystko, więc oddaliśmy sprawy w ręce Darka. Wiesz, jaki on potrafi być dociekliwy i wnerwiający, aby dowiedzieć się prawdy. – uśmiechnął się niewyraźnie. – Grucha wolał zrobić to o wiele spokojniej, bo wysnuwa teorie spiskowe i jest pewny, że albo jest coś nie tak u twojej rodziny, albo szwankuje ci zdrowie… A ja nie jestem głuchy. – wiele mówiące spojrzenie niemo przekazywało blondynowi zawartą w nim prawdę. – Jeżeli jednak się nie przyznasz i z własnej woli nie wydasz osoby, której ciągle pomagasz, będę zmuszony znaleźć kogoś na twoje miejsce lub dać ci przymusowy, bezpłatny urlop.
Trzydziestolatek miał ochotę roześmiać się w głos. Tak dobrze ich rozgryzł… Wiedział, że z całej trójki to Adam ma najlepszego „nosa” do rozwiązywania zagadek. I tego bał się najbardziej, dlatego nieco tlące się jeszcze uczucia rozżalenia zaczęły dogasać.
- Będziesz jutro? – on już podjął decyzję. – Zabiorę swoje rzeczy i oddam ci klucze. Jakbyś mógł, zostaw wypowiedzenie na moim biurku. – nie bez żalu omiótł pokój smutnym spojrzeniem, zahaczając o wpatrzone w siebie czerwone tęczówki. Kilka miesięcy pracy i tak wyglądał koniec? Jakby na to nie patrzeć po raz pierwszy odchodził bez żadnych traumatycznych przeżyć. Nikt go nie napastował, prócz nadopiekuńczego Damiana, który czasami lubił pożartować i pochwalić się znajomością niewybrednych żarcików o podłożu erotycznym. Fibaka rzadko widywał, ale gdy już do tego dochodziło, zawsze żałował, że są to tylko przelotne chwile. W końcu to dzięki niemu dostał zatrudnienie i od tamtej pory czuł wynikły z tego powodu immunitet. A Darek? Wiele razy nadepnął Mice na odcisk, ale półgodzinne i do tego codzienne przebywanie w swoim towarzystwie zaczynało przynosić delikatną nić porozumienia. W tamtych chwilach udało im się zamienić kilka słów, choć Radek wolał patrzeć na niego ukradkiem. Chłopak podobał mu się jak nikt inny, ale nikt przecież nie powiedział, że gdy dwóch gejów spotka się w jednym budynku to od razu będzie pisana im miłość. Wbrew pozorom tego kwiatu było całkiem sporo. Rozczulały go opowiadania wiernych fanek gatunku yaoi, które często zdarzało mu się czytać, a w jakich przypadkowo spotkani mężczyźni dostawali strzałą Amora. W rzeczywistości to nie działało w ten sposób i nierzadko długo trwało, a jednak dzięki tym dziewczynom wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. I najwyraźniej ją sobie wykrakał. Nie wiedział tylko, czy w Darku pociąga go charakter upozorowany na złego chłopca oraz brak zainteresowania blondynem, czy działała tu jego przeszłość, przez którą podświadomie poszukiwał osób mogących go skrzywdzić. Tego już się nie dowie.
Westchnąwszy, z niemałym trudem odwrócił się do drzwi i wyszedł, zostawiając za sobą grobową ciszę i przygaszonych, obecnie byłych współpracowników. Dochodziła dopiero dziewiąta, a on nie miał planów na cały dzień… Może poprosi kolegę z drugiej pracy o zajęcie jego zmiany? Tego było mu potrzeba, a Dorian na pewno ucieszy się na myśl, że cały dzień będzie mógł poświęcić swojej niedawno poczętej córeczce.
Tymczasem w pokoju numer dwa z letargu ocknął się Adam. Pierwszym, co zrobi, było otwarcie okna i wyjrzenie przez nie na ulicę.
Nie mylił się… Z poczuciem winy i jakiegoś niespełnionego obowiązku obserwował skulonego przy wejściu Radka, który przed dłuższy czas wypuszczał wielkie obłoki zimnego powietrza, trzymając dłonie na zgiętych kolanach. Mijający go ludzie odwracali się tylko na chwilę, pochłonięci swoim życiem, nie kwapiąc się z pytaniem o pomoc. Kiedy Fibak miał już dosyć braku reakcji, chcąc pobiec do przyjaciela i objąć go mocno, prosząc, by zastanowił się raz jeszcze, ten wyprostował się, tylko raz pocierając oczy rękawem kurtki, po czym ruszył przed siebie, przechodząc przez przejście dla pieszych.
- Źle się z tym czuję… – Adam podzielił się swoimi wątpliwościami, zamykając okno. Kołodziej podzielał jego racje, dlatego to zdanie kierowane było głównie do kolegi ze studiów. – Może naprawdę ma kłopoty rodzinne albo, co gorsza, finansowe.
- Miał szansę, by nam to powiedzieć.
- Nie każdy temat jest łatwy do poruszenia. – jasne tęczówki Czecha nie spotkały się z oczami Darka. Gdy zauważył, że przyjaciel już odpłynął, zabierając się za tłumaczenie napisów, przeklął pod nosem, zaciskając pięści.
Kubiak potarł kark, wpatrując się uważnie w czytany tekst.
- Co ci znowu nie pasuje? Wziąłem sobie urlop w kinie, więc mogę zająć się subami Miki. Poprawię naszą nadszarpniętą reputację. – nie odrywając wzroku od monitora przetłumaczył pierwszy wers.
- Nie wiedziałem, że jesteś takim egoistą, który…
Obrotowe krzesło zaskrzypiało, gdy Kubiak gwałtownie okręcił się na nim, podrywając do przodu. Siedział bokiem do Czecha, najwyraźniej chcąc mu coś powiedzieć, ale nie patrzeć na niego.
- Ja przynajmniej staram się pomóc! – wrzasnął, uderzając ręką w blat biurka. – Skąd mam, kurwa, wiedzieć, dlaczego nie dawał rady? Może to wina tych pieprzonych napisów, złych sterowników albo beznadziejnego anime, które zanudza nawet na podglądzie!
Nagły wybuch Kubiaka zaskoczył mężczyzn, jednak nie skomentowali tego. Damian wyszedł pierwszy, a w jego kroki podążył Fibak z tą różnicą, że prócz rozjaśnionego oblicza i wygładzonego czoła, na jego ustach błąkał się wesoły uśmiech.

***

Następnego dnia samopoczucie Radka szwankowało jak nigdy. Nie był rannym ptaszkiem, ale zazwyczaj, gdy nie był chory lub nie musiał iść do pracy, wstawał najpóźniej o dziewiątej. Dziś jednak nadszedł dzień, który, przynajmniej przez najbliższe kilka godzin, będzie dla niego największą udręką. Całe szczęście, że prócz Kołodzieja nie natknie się na nikogo więcej. Miał nadzieję, że spotkania z Moniką też uda mu się uniknąć. W końcu przychodziła do niego po południu, więc jeśli się pospieszy, zdoła wszystko załatwić do tego czasu.
W tempie ekspresowym wykonał poranne czynności, zabierając ze sobą wyłącznie dowód tożsamości i trochę pieniędzy. Nigdy nie wiadomo, czy na półkach Matrasu nie pojawi się nowa pozycja.
Będąc przy budynku Konsulatu zawahał się na moment i to już przesądziło o tym, gdzie uda się najpierw. Być może kupno kolejnej serii mang to nie był taki zły pomysł? Na pewno odpręży się przy tym na tyle, by skłonić rozum i serce do podjęcia walki, tak samo jak wtedy, gdy wychodził w mieszkania.
Ogromny zegar przy Kwadratach wskazywał godzinę dziesiątą dwadzieścia. W takim razie księgarnia funkcjonowała od dobrego kwadransa.
Brązowa klamka ustąpiła pod wpływem mocnego pchnięcia, wpuszczając do pomieszczenia chmurę zimna, ale i rześkości. Włączone już grzejniki rozprowadziły ciepło, przez co zmiana temperatur uderzyła w mężczyznę, wywołując u niego piszczenie w uszach i potok z nosa. Nieodłączna paczka chusteczek wyjęta z kieszeni kurtki nareszcie miała swoje pięć minut.
Dlaczego Radek działał wbrew swemu organizmowi i zamiast zadzwonić do Kołodzieja, że coś mu wypadło, katował siebie, wychodząc z łóżka? No tak, nie potrafił kłamać… Zanim wyszedł z domu, coś podpowiadało mu, aby sprawdził, czy nie ma gorączki… i owszem, miał. Słupek rtęci wskazywał trzydzieści osiem i dwie kreski.
Masochista.
Teraz za to pokutował, niemrawo odwiązując ciasno otulający jego szyję szal. Nerwy i stresy ostatnich tygodni odbiły się na nim, mocno nadszarpując i tak kruche zdrowie. Kiedy obrócił się, by wyjść, drogę zastawiła mu wchodząca para z dwójką dzieci, więc zmuszony było minąć stoły z wystawionymi książkami, aby zrobić miejsce.
- Radek? To ty! Cześć, co ty tu robisz? – wstający z klęczek Mikołaj szczerze zdziwił się obecnością przyjaciela. Czyżby miał wolne? O tej porze już od dwóch godzin powinien zajmować się tłumaczeniem. – Uciekłeś Monice? – zażartował, zabierając z półki jedną z mang, którą od razu pokazał blondynowi. – Specjalnie przyjechałem wcześniej, żeby ją kupić. – dopiero wtedy uważniej przyjrzał się mężczyźnie, mrużąc oczy. Policzki Azjaty były niezdrowo czerwone. – Źle się czujesz?
- Trochę mi słabo… Mam gorączkę.
Sam fakt, że Mika nie próbował się wykręcać, a szczerze przyznał, że coś mu dolega, oznaczało, że jest naprawdę źle. Młody Kubiak nie myślał teraz o tym, jak pochopnie postąpił blondyn w ogóle wstając z łóżka, ale cieszył się, że na niego trafił.
- Zaprowadzić cię do lekarza? Poczekaj… – otworzył torbę, szperając w niej. – Może mam jakieś tabletki… – wzdrygnął się, gdy lodowato zimna dłoń wylądowała na jego przegubie. Jeszcze bardziej wystraszył się, patrząc na zmiany kolorów na twarzy mężczyzny, przechodzące od czerwieni po biel.
- Dzwoń po pogotowie. – słaby głos uwiązł mu w gardle, a oddalające się szumy pomieszczenia nagle zupełnie zniknęły. Chwilę przed upadkiem dostrzegł jeszcze, jak książka trzymana w dłoni Mikołaja spada na podłogę, a student rzuca się do przodu, aby prawdopodobnie przytrzymać osuwające się ciało. O dziwo usłyszał także głośno i wyraźnie wypowiedziane swoje imię.
Akemi (11:01)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz