piątek, 5 października 2012

One Shot - Dla Grelci - Z okazji jej urodzin xD

07 czerwca 2010

Oi, moje kochane Elfiątka xD Dziś notki nie będzie - nie zdążyłam jej przepisać, gdyż miałam na głowie kuzyna... To chyba zbyt pieszczotliwa nazwa, no ale jak zwał, tak zwał. Niemniej nie miałam kiedy przepisać. Mam za to dla Was coś innego... Napisałam to dla Grelci, która miała to dostać na urodziny, ale... Wena mi siadła, a dzisiaj wyjątkowo odżyła xD Mam nadzieję, że Wam się to spodoba - drugi raz pisałam paring z jakiegoś anime. To ciężka praca... Szczególnie, jak zna się bohaterów xD Mnie się za bardzo nie udało uchwycić charakterów postaci, no ale... Bardzo chciałam o nich napisać. Boa chce, abym napisała IchigoxTasio... Zastanowię się i jak coś mi do głowy wpadnie, to może umieszczę XD

Odpowiedzi:

Star 1012 - Haha, to dobrze, że się domyśliłaś XD Ciekawi mnie, czy za tydzień Cię zaskoczę... Nazwami pewnie tak xD Nie marudzisz - to raz, a dwa, Ciebie znielubić? A za co, a czemu? Uwielbiam odpowiadać na pytania i czekam na nie xD Może w tej notce ich nie będzie, bo to one shot.. ale kto wie ;>>

VetChan - Również witam serdecznie xD I pojawia się problem... Nie pamiętam adresu Twojego bloga xD Albo... pisałam do Ciebie dawno, albo... mam sklerozę absolutną O_o Płynność treści - wiem xD Zdarza się, że piszę tak... prosto, bo niekiedy nie chce mi się czegoś rozwijać i mogłabym pociągnąć coś na kilka notek... O no o tym piszesz xD I bardzo mocno doszło do mnie teraz... ze faktycznie czemu mam się spieszyć? Przecież w życiu nie zawsze akcja pędzi  na złamanie karku... Trzeba coś zobić, małymi kroczkami, aby otrzymać dany cel. Jak komuś się nie podoba... niech poczeka na akcję ;D Haha, cieszę się, że bonusy się podobają xD A Zaufać przyszłości"... Mnie chyba też się najbardziej podobało xD Oczywiście, że chcę, abyś czytała!! ;3

Witam moją kochaną Yuukę ;3 Mam nadzieję, że będziesz do mnie, bąbelku częściej zaglądać xD Ja się postara od jutra. Obiecuję!

Zielona Strefa.

Wczoraj wyjechał ode mnie kuzyn z zapewnieniem, że wróci na wakacje... Mój entuzjazm jest równy temu, jak w wieku 5/6 lat złamałam nogę, więc "ogromny".

Pogoda nam się zmienia strasznie.

Zapraszam do czytania ;3

Dla GRELCI! ;3



Każdy marzy o tym, aby mieć śliczne, nie sprawiające kłopotów zwierzątko, które mógłby oswoić. Niekiedy się to niestety nie udaje. Dzieje się tak z różnych powodów. A to właściciel się znudzi, innym razem może chodzić o zakaz ze strony rodziców. Tak samo jest z naszymi planami na przyszłość. Tylko nieliczni wykonują zawód, o jakim myśleli już w okresie dzieciństwa. Jeden z takich przedstawicieli przedzierał się właśnie przez gąszcz drzew, z przyjemnością wdychając rześkie, poranne powietrze. Uwielbiał swą pracę. Gdyby ktoś zaproponował mu objęcie wysokiego stanowiska w dobrze prosperującej firmie, odmówiłby, mówiąc, że ceni swe zdrowie i nerwy. Być może rozbrajanie wnyków, dokarmianie zwierząt, czy też opieka nad lasem nie były zajęciem zbyt ciekawym, za to on czuł się w nim jak ryba w wodzie i równie dobrze znał tereny, jakie miał pod swymi skrzydłami. Zdradzę, iż kres tej sielanki miał się niebawem skończyć, a gdyby i on o tym wiedział, z pewnością darowałby sobie sprawdzanie rejonu, do jakiego zmierzał... Chociaż, kto wie?
- Jeszcze kilka metrów i wracam. – odsunął jedną z wielu gałęzi, które zaczepiły się o oliwkową marynarkę  z symbolem Obrońcy Przyrody.
Wkrótce dotarł do niewielkiej polany okolonej lasem, gdzie mógł pozwolić odpocząć zmęczonym nogom uwięzionym w czarnych kozakach. Przysiadł na brzegu niewielkiego strumienia, zanurzając weń swe dłonie, które po chwili schłodziły zaczerwieniony od drażniącej metki kark. Jego ruchy zamarły, gdy do uszu dotarł wściekły warkot zamieniający się w specyficzne szczekanie. Ostrożnie obrócił się w bok, dostrzegając dwie pary zasnutych mgłą źrenic. Rude futro posklejane błotem świadczyło o przebywaniu tych osobników w pobliżu bagna lub strumienia, którego teraz broniły. Miotające się kity oraz naprężony grzbiet nie wróżyły niczego dobrego, toteż mężczyzna zdecydował się wycofać, póki nie było za późno. Lisy także uczyniły krok w tył, co zmusiło go do przesunięcia wzroku tam, gdzie zwierzęta się kierowały, przez co zaprzestał swej ucieczki. Dlaczego? Zauważył, że nieopodal krzewu jałowca wystaje czyjaś stopa, którą więżą wnyki.
- Cholera! – wrzasnął, gdy lisy rzuciły się w tamto miejsce.
Nie bacząc na niebezpieczeństwo, przesadził strumień chcąc dostać się do poszkodowanego, przed zwierzętami. Na jego nieszczęście, lisy okazały się bardziej przebiegłe. Jakże się zdziwił, gdy zamiast zaatakować, stanęły na drodze ofiary kłusowników.
- Odsuńcie się. Nie chcę was skrzywdzić. Muszę mu pomóc, zanim się wykrwawi. – dopiero ostatnie zdanie tak jakby przemówiło do parki lisów, które, choć nieufnie, rozstąpiły się, pozwalając, aby leśniczy podszedł bliżej.
Jego oczom ukazał się nastolatek, którego ubiór mógł wskazywać na to, że przebywał tutaj dłużej.
Opaska oplatająca jego biodra wykonana została ze skór szaraków, a wielki wisior, jaki zdobił jego szyję zawierał króliczą łapkę i kilka kłów. Jak leśniczemu udało się zidentyfikować, należały do jakiegoś wilka. Gdy chciał zapytać chłopca, jak się tutaj dostał, głos uwiązł mu w gardle.
Niewielkie, aczkolwiek piękne, lisie uszy, które drgały niebezpiecznie nie były jedyną anomalią na ciele nieznajomego. Chłopak posiadał także dwa ostre zęby oraz po trzy wąsy na każdym policzku. Warczał, zaciskając pięści. Błękitne oczy ciskały gromy, a gdy tylko leśniczy położył dłoń na żelaznej pułapce, zmieniły kolor na karmazynowy.
- Spokojnie, mały. Uwolnię cię, abyś mógł się stąd wydostać.
Mimo tych zapewnień, chłopak zaatakował, wbijając kiełki w rękę mężczyzny, zacieśniając uścisk. Na ten czyn lisy zjeżyły się niezmiernie, lecz postały na miejscach. Leśniczy przymknął oko, sycząc cicho, jednak nie zaniechał wcześniej zamierzonego działania. Jego zadaniem było ratowanie zwierząt, co też właśnie czynił.
Przecież nie był w zwykłym miejscu, jakich wiele na świecie. Zgłosił się na ochotnika, aby tu pracować, gdyż nikt inny nie miał odwagi. Mieszkańcy lasu uważani byli za grzech, który może przynieść nieszczęście, dlatego nie chciano się do nich zbliżać. Tylko jedna osoba nie zważała na rasę istot, jakimi miała się opiekować i właśnie teraz, jak najdelikatniej usuwała narzędzie zbrodni z łydki chłopca, który czując brak żelastwa oraz mniejszy ból, poluźnił uścisk szczęk. Nieco niepewny, spojrzał wprost w czerń tęczówek mężczyzny, dostrzegając w nich radość z udzielenia pomocy. Skruszony, zbliżył twarz do zranienia, jakie zadał leśniczemu, po czym przesunął po nim językiem. Obrońca Przyrody zaśmiał się, ostrożnie wsuwając wolną dłoń w złociste włosy chłopca, głaszcząc go po nich, aby zaraz zainteresować się miękkimi uszami. Blondyn zamruczał, wysuwając twarz do przodu. Niewątpliwie było mu bardzo przyjemnie.
- No, mały.Trzymaj się i uważaj na siebie. – mężczyzna pochylił się nad nim, aby musnąć ustami wilgotne czoło. Gdy się odsuwał, drgnął lekko, obserwując reakcję chłopca.
Błękitnooki rumienił się, opierając swe ciało na dłoniach, które umieścił przed sobą. Przekrzywił głowę na bok, nadając swym oczom wyraz zawiedzenia, smutku, niewinności i bezbrzeżnej bezradności. Chciał coś powiedzieć, ale dawno nieużywane struny głosowe uświadomiły mu, że cząstka człowieczeństwa pozwalająca na utożsamianie się z ludźmi, właśnie przepadła. Chłopiec skomlał, nie mogąc powstrzymał łez, jakie cisnęły mu się do oczu. Dotychczas spokojne lisy, od razu podbiegły do niego, liżąc po rękach, jakby chciały go pocieszyć. Na ten widok leśniczy całkowicie oniemiał. Cóż miał teraz zrobić? Przepisy surowo zabraniały przyjmować tych istot pod swój dach. Przygryzł wargę, analizując w głowie trasę oraz czas, jaki musiałby pokonać, aby przynieść nastolatkowi potrzebne lekarstwa i opatrunki. Kiedy już był pewien, iż zdąży to zrobić przed zmierzchem, ponownie spojrzał na rannego i właśnie to zadecydowało, co z nim zrobi. Chłopak trząsł się z powodu gorączki, jaką leśniczy zauważył już wcześniej. Kto wie, ile dzieciak spędził godzin na tym odludziu. Być może był głodny?
Klnąc na siebie i wyzywając od najgorszych podszedł do niego, ówcześnie posyłając lisom tak wymowne spojrzenie, iż zwierzęta od razu czmychnęły za drzewo, nie mając zamiaru za szybko się stamtąd  ruszać. Mężczyzna wziął go na ręce, powoli zmierzając ku leśniczówce.
***
- Czy one muszą tu siedzieć?
Czarnooki mężczyzna wyjrzał przez okno, dostrzegając obecność dwóch lisów.
- To moi przyjaciele.
Leśniczy obrócił się gwałtownie, wbijając wzrok w nastolatka. Marynarka, jaką go okrył spoczywała blisko twarzy chłopaka, który zanurzał w niej nos, wąchając delikatny zapach.
- Umiecie mówić?
Blondyn skrzywił się na to pytanie, odkładając miętoszony materiał. Westchnął głęboko, jakby chciał zrzucić z siebie jakiś ciężar, po czym przytaknął. Zauważył, że mężczyzna zakłada na siebie podkoszulek.
- Przytul mnie!
Leśniczy drgnął, posyłając mu zdziwione spojrzenie, lecz na widok mętnych oczu i wiotkiego ciała, domyślił się, że chłopak ma coraz większą gorączkę. Usiadł na brzegu łóżka, przygarniając go do siebie.
Niebieskooki tylko na to czekał. Powalił go na prześcieradło, zakleszczając ręce na ramionach leśniczego. Następnie wyciągnął dłoń i wsunął ją pod jego plecy, próbując coś wyciągnąć.
Mężczyzna nieco się wystraszył. Nigdy nie miał tak bliskiego kontaktu z tymi stworzeniami, więc nie wiedział, jak one reagują. Dlatego wstrzymał oddech, widząc pożądliwy wzrok i dosyć często nawilżane usta. Nie miał czasu, aby się nad tym zastanowić, gdyż został pozbawiony spodni dzięki długim i ostrym pazurkom chłopaka, które przy okazji zniszczyły także bieliznę.
- Co ty robisz!? – wrzasnął, chcąc go przestraszyć. Może i był od niego roślejszy, lecz lisie cechy, które blondyn doskonale opanował, dawały mu przewagę, przez co nie było mowy o ucieczce. Bał się i to bardzo. Z wrażenia zamknął oczy, nie chcąc patrzyć na swój koniec.
- Jestem ciekawy, jak będziesz smakował.
To wcale nie pomagało leśniczemu, jednak okrężne ruchy na jego plecach i dziwne łaskotanie zmusiło go do dźwignięcia powiek.
- Co to jest?
- Twoje skrzydła, wróbelku.
Mężczyzna posłał mu zirytowane spojrzenie. W końcu był leśniczym i wiedział, jak wyglądają skrzydła. Był tylko ciekawy skąd się one wzięły na jego ciele. Nastolatek musiał się tego domyślić, gdyż pokręcił głową ze zrozumieniem.
- Umyłeś się w Strumieniu Przemian. Jak pewnie wiesz, to ono zamienia człowieka, dodając mu cechy, które pasują do jego duszy. Najwidoczniej musisz mieć gołębie serce, czy jak wy to tam mówicie. – pogładził szramę na jego oku, popadając w melancholię. Tego momentu zawahania leśniczy nie mógł nie wykorzystać, lecz po raz kolejny dał się nabrać na proszące oczy chłopaka, który pochylił się nad nim, wąchając ranę.
- Warczysz. – zauważył czarnooki, przyglądając mu się uważnie.
- Ten osobnik, który cię skrzywdził... To jego zęby. – blondyn dotknął naszyjnika. – Jest z watahy mojego brata. Od niego też dostał niezłe lanie za to, że dobiera się do Wybrańców.
Leśniczy parzył na niego z otępieniem, prosząc o to, aby to wszystko okazało się snem. Właśnie dowiedział się, że zamienił się w jakiegoś ptaka, leży na nim lis, który chce go pożreć, a na dodatek wilk, który kiedyś go napadł został pozbawiony czterech kłów.
- Nienawidzę go.
Czarnooki zadarł głowę do góry, lustrując zaciśnięte wargi i cienką strużkę krwi płynącą z ust chłopaka.
Napięte mięśnie i poziomo postawione uszy nadawały mu wyraz drapieżności, wrogości i niebezpieczeństwa, lecz oczy zdradzały smutek.
- Mówił, że mnie kocha, a teraz co? Szlaja się z tą różowowłosą króliczką Playboya. – syknął. – Do tego łamie regulamin mówiący o tym, że mamy łączyć się w pary ze zwykłymi ludźmi. – uderzył pięścią tuż obok głowy leśniczego. Nagle spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się promiennie. – Ale skoro on może, to ja nie będę inny. – wpił się  w usta zdezorientowanego mężczyzny, łaskocząc jego język, swoim szorstkim i zwinnym.
Jego zapędy nie trwały zbyt długo, gdyż czarnookiemu udało się wreszcie zebrać tyle siły, aby swobodnie móc się wydostać z mocnego uścisku. Ściągnął go z siebie, trzymając za ramiona, aby zachować dystans.
- Przestań się wyrywać, Kakashi!
Szczęka leśniczego trachnęła o łóżko, a on sam wybałuszył oczy, prostując się jak struna.
- Lisy są niecierpliwe, więc nie denerwuj mnie jeszcze bardziej. – blondyn pchnął go na poduszkę, szybko przylegając, aby ofiara przypadkiem mu nie uciekła. Rozszerzył jego nogi i wszedł w niego, nie bacząc na środki ostrożności. Prawie natychmiast zamarł, słysząc rozdzierający krzyk bólu. Przekrzywił głowę, nie wiedząc, co się stało. Przecież lisy nigdy nie skomlały podczas stosunku, chyba, że z przyjemności.
- Bo... li. – wyjęczał mężczyzna, roniąc pojedyncze łzy. Otępiająca niewygoda utrudniała mu jakkolwiek ruch, więc nie było mowy o obronie. Poddał się. Dzień spędzony na chodzeniu po lesie bardzo go zmęczył, dlatego teraz nie miał siły. Stał się całkowicie bierny, poruszając się tak, jak i ciało blondyna.
Chłopak domyślił się szybko, że ludzie reagują inaczej na penetrację, niż zwierzęta. Pochylił się nad mężczyzną, przerywając miłosny akt.
- Nie chciałem. Wybacz mi. Nie wiedziałem, że w tym przypadku może być inaczej. Myślałem, że kopulacja ludzi jest taka sama, jak nasza... Jesteś moją samicą, a ja będę cię bronił i nie pozwolę skrzywdzić, ale muszę dokończyć. To bardzo ważne, aby stać się parą. – wsunął się głębiej, aczkolwiek uważając, aby nie uszkodzić Kakashiego. – Nie znam się na ludziach... Żyję tutaj od małego, więc wybacz mi moje barbarzyństwo.
- Przestań już gadać. – mruknął leśniczy, przygarniając chłopca. Przypomniał sobie, że jak tutaj trafił, przełożony ostrzegał go, że w tym lesie przebywa wataha wilków opiekująca się maleńkim blondynem.
Jego rodzice zaginęli w dziwnych okolicznościach, a chłopcem nikt nie chciał się zająć. Ciągle śmiano się z niego, że jest sierotą i pewnie nie poradzi sobie w życiu, dlatego wielce się ucieszyli, gdy pewnego dnia i po nim nie było śladu. Rozgoryczony i zapłakany, nie patrzył gdzie idzie. W końcu zgubił się. Nie wiedział, co robić, więc usiadł pod drzewem, szlochając cicho. Był niezwykle spragniony po tak długim i żmudnym marszu, więc korzystając z pobliskiego strumienia, ugasił swe pragnienia. Wtem koło niego pojawiła się gromada wielkich psów. Chłopiec przestraszył się i cofając, starał znaleźć dogodne miejsce, gdzie dzikie zwierzęta nie zrobiłyby mu krzywdy. Niestety jego plany zakończyły się wraz z natrafieniem na, jak sądził, dwa drzewa, które w efekcie okazały się nogami człowieka. Zlękniony blondyn, czując, że i tak nie zostało mu już wiele życia, spuścił wzrok z psów, skupiając go na osobie za nim. Smoliście czarne włosy, spojrzenie wilka i dodatki w postaci uszu oraz ogona całkowicie osłabiły hart ducha. Jednak jego los nie został przesądzony. To, że i on padł ofiarą strumienia zaowocowała przyjęciem go do watahy, przedzieleniem terenu oraz mianowaniem prywatnej zabawki przywódcy stada. Jednak, jako że na razie był na to za młody miał mu służyć za lokaja, pomocnika i służącego. Z czasem przygotowywano go do roli niewolnika, obiecując i wmawiając, iż Sasuke, bo warto wreszcie przedstawić Króla wilków, kocha go i chce mu pomagać w okresie dojrzewania. Na szczęście, mimo iż lisek był nastolatkiem, szybko się uczył, nabywał nowych znajomości i wymykał się na dalekie wyprawy po lesie. Tam spotkał istoty podobne do niego, choć nie zmienione przez strumień i to od nich przyswajał widzę na temat miłości oraz objawów tego uczucia. Jakże one odbiegały od tego, co ofiarował mu Sasuke! Wtedy blondyn postanowił coś z tym zrobić. Zakradł się niepostrzeżenie do sypialni Króla, gdy ten spał. Przeciął swój palec, robiąc to samo z brunetem i połączył je, jednocześnie budząc byłego „Pana”. W ten sposób wyzwolił się z jego panowania, nawiązując między nimi braterską więź, która pieczętowała równość obydwu istot.
- Obserwowałem cię od małego, odkąd zaznaczyłeś moją leśniczówkę. – Kakashi spojrzał na niego znacząco, uśmiechając się. – Myślałem, że to koty, ale kiedy ujrzałem twą twarz, na której malowało się skupienie, postanowiłem cię śledzić. Widziałem, jak się uczysz życia w lesie. Począwszy od polowań na zalotach skończywszy i za każdym razem czułem nieodpartą chęć niesienia ci pomocy. Niestety, gdy tylko chciałem podejść, jakiś czarnowłosy młodzieniec wynurzał się zza drzew, uważnie obwąchując teren. – jęknął, czując zagłębiającego się w nim blondyna.
Jego błyszczące oczy, różowe policzki oraz czoło i drobne krople potu świadczyły o wysiłku, jaki musi wkładać w akt miłosny. I nie tylko wysiłek...
Kakashi już się nie odezwał, oddając woli niebieskookiego. Słabnące już ciało liska i urywane oddechy oraz płuca, które ledwo łapały powietrze, skłoniły go do zmiany pozycji. Przewrócił chłopaka na plecy, siadając mu na biodrach. Ponownie nabił się na niego, rozpoczynając ostatnie chwile prowadzące ku chórom anielskim, które, gdy wreszcie zabrzmiały, obwieściły gromkie: „Alleluja!”, dając odpoczynek umęczonym istotom.
Blondyn, nie bacząc na swój stan, zaborczo wręcz przytulił mężczyznę, zakleszczając go swymi nogami.
- Teraz mi nie uciekniesz. Chyba muszę ci zrobić jaką klatkę.
Szarowłosy posłał mu tak zdziwione spojrzenie, że chłopak wybuchnął śmiechem.
- Jesteś wróblem i możesz mi uciec. – zrobił pauzę, zastanawiając się nad czymś. – A to dziwne... Bo jakim sposobem ptak ma ptasz... – nie dane mu było dokończyć, gdyż jego słowa  utknęły pod ręką leśniczego.
- Małe, pyskate i do tego zboczone. – mężczyzna pokręcił głową, zrezygnowany zaistniałą sytuacją. Ułożył go obok siebie, podkładając ramię pod głowę, aby było mu wygodniej. – Od kilku lat nie zaglądała tutaj jakakolwiek komisja, czy urzędnicy, bo nikt nie chce zająć mojego miejsca. Jedzenie dostarczane jest drogą powietrzną, tak samo jak ubrania. Nie mam dokąd uciec, bo tutaj jest mój dom i obawiam się, że teraz także rodzina... O ile tamte lisy nie będą pakowały mi się do łóżka. – pacnął go w nos. – To ty możesz mi uciec. Jesteś zwinny, przebiegły i szybki. Kimże ja jestem? Zwykłym wróblem, którego wielkość skrzydeł nie pozwala na lot.
- Ale masz coś innego, co jest o wiele większe. – wyszczerzył się blondyn, powodując przeciągły jęk u kochanka. – Lisy, jakbyś nie wiedział, łączą się w pary na całe życie. Jako, że jestem trochę ludzki, możesz się spodziewać długich lat poświęconych mojej skromnej osobie, więc nie narzekaj, bo będę zmuszony zastosować na tobie różne kary cielesne.
- Na biednym, niewinnym wróbelku?
- Już nie jesteś niewinny. – zauważył chłopak.
- Jak masz na imię?
Niebieskooki wyprężył się, z satysfakcją dostrzegając grymas na twarzy leśniczego, który chcąc uczynić to samo, syknął, zwijając się w kłębek.
- Naruto Uzumaki.
- Ładnie. – przyznał mężczyzna. – A teraz, drogi samcu, idź poszukać czegoś do jedzenia. W końcu musisz dbać o swoją ukochaną. – na jego ustach wykwitł rozleniwiający uśmiech.
- Cwaniak. – burknął, uderzając go w ramię. Nagle coś sobie uzmysłowił, a jego drapieżny wzrok wcale nie spodobał się Kakashiemu. – Przecież ja mam przy sobie pożywienie. – oblizał się łakomie.
Szarowłosy drgnął, oddalając się od niego i nie spuszczając z niego wzroku. Natrafiając na kant łóżka, obrócił się mechanicznie, co wykorzystał Naruto. Rzucił się na niego, zwalając go w legowiska i układając dłonie obok jego szyi, a nogi po jego bokach, zaczął ocierać się o męskość czarnookiego, rejestrując wzrastającą objętość.
- Czemu nie mogę być orłem?!
- Bo wtedy to ty zjadłbyś mnie i musiałbyś się mną opiekować, tulić, ochraniać... A tak to ja jestem alfą. – wypiął dumnie pierś. – A ty moją liszką. Ciesz się, że nie możesz rodzić dzieci. To podobno straszny ból.
- Cóż za łaskawość z twojej strony. – prychnął, posyłając mu kpiące spojrzenie. – Całe szczęście, że termin łowiecki już minął.
- W takim razie powinni cię ukarać… W końcu mnie złowiłeś. – spojrzał na Kakashiego inaczej niż dotychczas, przez co mężczyzna poczuł się nieswojo, a na jego lica wkradł się potężny rumieniec. – A teraz wybacz, mój wielki ptaku – zachichotał, mając w zamyśle dwuznaczność tych słów. – pozwolisz, że jeszcze raz na tobie poskaczę… Czuję w sobie ojcostwo, więc muszę próbować do skutku.
Leśniczy chciał krzyknąć, nawołując pomocy, jednak ciepłe i duże wargi chłopaka zagłuszyły możliwe nawoływania. Zresztą, od kogo mógłby oczekiwać ratunku? Przecież lisy należą do psowatych, a brat Naruto raczej stanąłby po jego stronie. W końcu darmowa ofiara, prawda? Na szczęście blondyn nie miał zamiaru się dzielić. Nie po to spędził tyle lat w głuszy, aby teraz zrezygnować.
- Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. Jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki.
Kakashi słuchał go uważnie, przypominając sobie tekst z „Małego księcia”. Uśmiechnął się delikatnie, rozumiejąc doskonale sens słów chłopaka.
- Widzę, że oczekujesz ode mnie odpowiedzi. – pogładził jego policzek, wyczuwając delikatny meszek.  – Trochę to nie pasuje, bo powinien powiedzieć to lis, ale... Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu...
Uzumaki wstrzymał oddech, aby po chwili po jego brodzie skapywały łzy. Mocno wtulił się w mężczyznę, wiedząc, że od teraz będzie potrzebny, kochany... A samotność już nigdy nie będzie go prześladować, bo przecież nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.
Akemi (14:22)

2 komentarze:

  1. Hej,
    czyli tak naprawdę Kushina chciała zniechęcić Naruto do bycia shinobi i w finale sa Namikaze, ciekawe trzymam kciuki za Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    ciekawa historia, Kakashi wróbelkiem upolowanym przez lisa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń