sobota, 6 października 2012

46. Jak pies z kotem.

06 września 2010

Witam moje Elfiątka! xD Mam nadzieję, że tęskniliście XD Od dziś do końca opowiadania historia będzie się dziać z perspektywy Subaru. Muszę przyznać, że taka  narracja strasznie mi się spodobała XD Wplotłam trochę humoru, który mam nadzieję, że rozbawi choć troszkę ;P

Odpowiedzi:

Sonietta - Mam nadzieję, że rozdział tym razem Cię uszczęśliwi i masaż będzie czymś przyjemnym xD

Black - Wywakacjowałeś się, a teraz ładnie proszę o zamieszczenie noty na rzeczywistości w krainie fantazji xP

Star 1012 - Eiri zawsze był bardzo przychylny do związku swego syna z Subaru. xD Odkąd wie, że Misaki jest dobrym dzieciakiem, to jest w stanie dać mu błogosławieństwo ze swoją pociechą xD Kochana, teraz to dopiero zobaczysz, a raczej przeczytasz, jakie Subaru ma pomysły XDD

Serdecznie witam Luanę oraz Ceb-sama =D

Zielona Strefa.

Zachorowało mi się xD Ale sytuacja jest w miarę stabilna, czyli z 38 zeszło mi do 37,4 xD  Śniła mi się scenka z mojego opowiadania i przyznaję, że bardzo mi to pomogło. xD  Oglądałam "Mam talent"... jak dla mnie to pan od bigosu powinien przejść dalej xDD

Zapraszam do czytania ;3

-----------------------------------------------------------------------------
Subaru
Tenshi położył się na brzuchu jakby nieskrępowany tym, że mam doskonały widok na jego jasne pośladki. Blask świec mamił wzrok, dając złudną iluzję opalonego ciała. Usadowiłem się na jego plecach, wyjmując z kieszeni spodni flakonik z różową substancją. Wylałem jego część na dłonie, wyczuwając ruch pod sobą. Kilka kropel uraczyło materię jego skóry, a jako że płyn był chłodny, spowodował wzdrygnięcie się chłopaka. Nagle usłyszałem, że Tenshi aktywniej wciąga powietrze co jakiś czas. Zaśmiałem się na to, rozprowadzając olejek na ciut wilgotnych jeszcze plecach.
- Mango i owoc granatu. Niestety nie było jagodowego. – wiedziałem, że o to mu chodziło. Długo szukałem, nawet w różnych sklepach zielarskich, ale za każdym razem zostałem odesłany z kwitkiem. Chyba był jakiś masowy atak klonów Tenshiego. Ten mój musiał obejść się smakiem, a raczej zapachem.
Blondyn podniósł się na rękach, sięgając po jedną ze świeczek, przez co nie mogłem powstrzymać prychnięcia. No tak... Ona była jagodowa.
- Odstaw to, bo albo się zapalisz, a tego byśmy nie chcieli, albo wpadniesz w nałóg.
- Nie przesadzaj. – mruknął, jednak spełnił moją prośbę, kładąc przedmiot na szafkę obok, aby woń kadzidełka docierała do jego nozdrzy.
Ehh, doprawdy, on mnie kiedyś wykończy. Słowo daję!
Ale teraz muszę skupić się na masażu.
Ująłem w dłonie miękkie barki, masując kciukami wrażliwe sploty mięśni. Na zmianę rozcierałem kostkę w górnych kręgach, nie przejmując się sykami Aoiego.
Dobrze! Jak boli, znaczy, że żyje!
Z tego to się akurat powinien cieszyć, bo jak się nim odpowiednio zajmę, wymęczę, to od razu się chłopak zdrowiej poczuje! Już ja to wiem!
Granatowooki odchylił głowę w tył, aby móc posłać mi wkurzone spojrzenie. Nie wiem, po co to zrobił... Przecież go nie krzywdzę.
Zsunąłem dłonie na łopatki, rozcierając i ugniatając ściśnięte mięśnie, dziwiąc się, skąd w tak drobnym ciele zmieściło się tyle spiętych nerwów? Taka rzecz przywodziła mi na myśl przyczajonego do ataku drapieżnika, dla którego każda żyłka pełni śmiertelnie ważną rolę. Tak też musiało być i z Aoim. Mimo ujawnionej przez niego pewności nie mógł sobie wyobrazić, gdzie zawędrują moje ręce, do czego się posuną. Tak naprawdę ja także tego nie wiedziałem. Wszystko zależało od chwili, zachowania Aniołka oraz mojego przełamania w sobie.
Jedna wielka niewiadoma.
Zamyśliłem się, zapewne zaprzestając ruchów, gdyż Tenshi przeciągnął się niby przypadkiem, przypominając mi o obowiązku, jaki na mnie nałożył. Przesunąłem się na miejsce pod kolanami, podpierając dłonie na jego biodrach. Zdziwiłem się, gdy chłopak syknął cicho, obracając się do mnie z tak karcącym spojrzeniem, że choć nie wiedziałem, o co może chodzić, to jednak poczułem się winny.
- Zdejmuj te spodnie! Przy okazji sprawdź, czy nie zostawiłeś jakiegoś śladu na moich pośladkach. Czuj się trochę. – mruknął, nadymając policzki.
Faktycznie, gdy przyjrzałem się temu bliżej, dostrzegłem niewielką pręgę, po której za kilka minut nie będzie już znaku. Musiałem mu to zrobić zamkiem, kiedy przesuwałem się w dół jego ciała. Nie namyślając się zbyt długo dmuchnąłem w zaczerwienioną kreskę, aby przejechać po niej koniuszkiem języka. Od razu mięśnie zacisnęły się za sprawą Aoiego, który na pewno nie spodziewał się czegoś takiego.
Ciągle pochylając się nad wypukłymi i kształtnymi półkulami pokusiłem się o nonszalancki uśmiech. Oddech igrał z temperaturą, wywołując u niego gęsią skórkę.
- Sam mówiłeś, że jestem burkiem, a jak zapewne wiesz, ślina psiaka jest najlepsza na zneutralizowanie zakażenia i zagojenie się rany.
Tylko czekałem na to, aż będzie chciał mi coś powiedzieć. Już ja go stosownie uciszę i zmuszę do potulności.
- Mówisz tak, jakbym miał co najmniej gruź... Oh! – cudownie! Wybornie wręcz! Ten jęk był zapłatą za tą całą gonitwę, jaką musiałem sobie urządzić przez niego.
Skoro ktoś mnie przezywa, musi liczyć się z zapłatą, bo jak inaczej nazwać to, że mój język sprytnie wślizną się pomiędzy przerwę między pośladkami chłopaka, chyba zaczepiając o jego wejście? Karą to na pewno nie było, a mimo to sprawiło mi satysfakcję. Teshi już się nie odezwał, choć gdybym się uparł, to mruknięcie pełne dezaprobaty, gdy nie pozwoliłem już sobie na żadne pieszczoty, też mógłbym śmiało zaliczyć do wyłamywania się spod moich reguł. Ale! Będę na tyle wspaniałomyślny, że uznam, iż tego nie było.
Smutne oblicze Aniołka odbijało się od szyby okna, więc aby go choć troszkę uszczęśliwić, zsunąłem z siebie spodnie oraz koszulę, paradując w stroju mitycznych bogów z posągów, czyli powszechnie nazywanym „strojem Adama”. Ponownie zajrzałem w przezroczystą taflę, w której wychwyciłem zadowoloną, lecz mocno zaróżowioną twarzyczkę.
Oh, doprawdy! Gdyby ktoś postawił go przed zadaniem uwiedzenia jakiegoś osobnika, o nby go zdobył swą nieporadnością w odnalezieniu się w nowej sytuacji oraz naturalną bronią – niewinnymi oczyma - dużymi i niezwykle przyciągającymi, często nawilżanymi przez nerwy ustami oraz jedwabiście głębokim lecz posiadającym coś dziecinnego i miękkiego, głosem. Słowo daję, ja nie wiem, co sprawia, że jeszcze trzymam się w tak silnych ryzach... Chyba jest to oczywiste dla osób postronnych, chociaż i do mnie to dociera, jednak nie wiem, jak to opisać, aby zawrzeć dosłownie wszystko. Wyobraźcie sobie maleńkie, śliczne dziecko – tak kruche, że boimy się go dotknąć, aby nie zrobić mu krzywdy. Ono uśmiecha się do was, wyciąga rączki, kusi sobą, aby je przytulić, więc ostrożnie spełniamy prośbę. Choć ono nie raz zakwili, rozpłacze się, zniszczy coś, doprowadzając do pasji, nigdy to was nie skłoni do wyrządzenia mu czegoś złego, bo ta istotka jest dla was tak ważna, tak bardzo ją kochacie, że jesteście skłonni do największych poświęceń. Taki właśnie jest Tenshi. Nie mógłbym spojrzeć w lustro, gdybym ośmielił się podnieść na niego rękę lub nakrzyczeć, obrazić przykrym słowem... Ale nikt nie mówił o tym, że nie mogę doprowadzić go na skraj podniecenia. Oh, mój drogi, jakbyś mnie teraz zobaczył, pewnie przestraszyłbyś się mego złowieszczego wyrazu twarzy.
Tak, chcę abyś poczuł każdą komórką ciała to, co mnie zżera w środku, gdy na ciebie patrzę. Jak gorączka trawi serce, lędźwie, wnętrze, nie uspokajając się pod usilnie długimi salwami lodowatej wody.
Rozsiadłem się wygodniej, usadzając tyłem do jego głowy. Miałem pewien plan, ale jeszcze trochę musiałem go odwlec. Aby nadto nie rozpalać chłopaka, powróciłem do masażu, uderzając zwiniętą pięścią w uda tak gwałtownie, że Tenshi pisnął, przestraszony ataku.
- To boli, wiesz? Trochę delikatności.
Uśmiechnąłem się pod nosem, zmniejszając siłę. Podczas całego „zabiegu”, blondyn zupełnie się rozluźnił, choć na początku mocno się spinał, pojękując z cicha. Koniecznie chciałem uśpić jego czujność, aby myślał, że obecny stan rzeczy utrzyma się na dłuższy czas. Ująłem drobną kostkę i pociągnąłem ku sobie. Poświęciłem uwagę każdemu z palców, na przemian zajmując się wszystkimi na raz i z osobna. Jego pięty były niesamowicie gładkie i miękkie, co dodatkowo spowodowała niedawna kąpiel. Bez względu na to, czy Tenshiemu będzie się to podobać, czy nie, zacząłem udoskonalać moje wizje przyszłości, choć przyznaję, że było to ciężkie, biorąc pod uwagę to, że obecnie miałem żywe ucieleśnienie nagiego chłopaka. To strasznie odwracało moją uwagę od skupienia się na działaniu. Sprawy nie ułatwiał fakt, iż obecnie siedziałem zaraz za jego pośladkami, często stykającymi się z moimi.
Jakąż ja mam silną wolę!
Niestrudzenie powtarzałem sobie, że osoba pode mną to nie Tenshi, a jakiś starszy pan ze zmarszczkami, stadem wnuczek (koniecznie dziewczynek, bo chłopcy przypominaliby mi Aoiego), siwizną we włosach i...
Ale to ciało było giętkie i jędrne. Prężyło się pod najmniejszym moim dotykiem, domagało się więcej, a cichutkie westchnięcia wymykały się z pełnych, iskrzących się od nawilżającego je języka, warg. I jak tu być spokojnym?
Skoro za chwilę i tak będę miał niezłą frajdę, to czemu nie zacząć jej wcześniej? Jako, że Tenshi wie, iż jestem nieco zboczony, nie uzna tego za coś niezwykłego... Co najwyżej się zarumieni.
Ponownie okręciłem swe ciało, tym razem lokując się między jego rozchylonymi nogami. Przybliżyłem usta do zgrabnej nóżki, muskając ją prawie niewyczuwalnymi pocałunkami. Z chwili na chwilę wspinałem się coraz wyżej, wdychając niemalże parującą skórę przesiąkniętą przyjemnym zapachem. Przytuliłem się w miejscu pod kolanem, zasysając wrażliwe tkanki. Słyszałem, jak blondyn wzdychał co jakiś czas.
- Nie wiedziałem, że masaż ustami może być taki... Niespotykanie przyjemny.
Oj, chłopcze. Jak ty mało wiesz! Już ja to wszystko naprawię, zobaczysz. A na razie...
Przysunąłem się do idealnie wypukłych półkul, otulając je ciepłym oddechem, aby zaraz je cmoknąć. Jeżeli już raz zasmakowało się tego fragmentu, ma się ochotę wcale go nie opuszczać. Dłonie zakradły się na wewnętrzna stronę ud, zjeżdżając niżej, aby zahaczyć opuszkami o spokojnie spoczywającą męskość, która nagle drgnęła.
- Hej, Hej! Nie zapędzaj się, kurcze! – przejęty i nieco ochrypły głos wprowadzał mnie w lekkie podniecenie, które zapewne wbijało się w nogę Aoiego. – Uspokój swoje zapędy i schowaj broń, bo mi nią jeszcze oko wybijesz.
A to bestia! Na dodatek spojrzał na mnie przez ramię, wysyłając cwaniackie i mocno kapiące ułożenie miny. Gdyby tylko wiedział, jak szybko mu ją odkleję z twarzyczki...
Jako, że nie lubiłem długo pozostawać dłużnym, swej odpowiedzi udzieliłem natychmiast.
- Obróć się, kwiatuszku.
Oczy chłopaka, który utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, nabrały ogromnych rozmiarów. Aż nie mogłem powstrzymać się od zachichotania z uciechy.
- No, raz, raz, bo nas tu zima zastanie, a nie mogę pozwolić sobie na reklamacje, iż mój masaż był niekompletny.
Nie mógł zaprzeczyć. Przecież sam kazał, abym wymasował go całego.
Hi, hi! Zabawę czas zacząć!
Akemi (13:12)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz