23 sierpnia 2010
Oi, moje kochane Elfiątka xD Dziś prezentuję kolejną część moich dzikich myśli. Tym razem pobawimy się w malowanie XD
Odpowiedzi:
Hikane - Sprowadź Blacka z powrotem xD Niech nie kusi sobą, bestyjka jedna, innych uczestników kolonii xD
Uzumakiew - Powinnaś częściej dodawać notki, wiesz? xD
Star 1012 - Nie ma sprawy - grunt, że z netem już wszystko ok i możesz swobodnie z niego korzystać... i Czytać u mnie notki XDD Hahah, no tak xD Tenshi potrafi zachowywać się... nieco dziwnie XD Zachowuje się trochę jak delikatne zwierzątko - gdy nie wyczuwa zagrożenia, potrafi zwinąć się w kłębek nawet obok groźnego niedźwiedzia. Kochana, Ty mnie nigdy nie zawiodłaś! Twoje komentarze zawsze czytam z takimi oczami : *______*
Eterna - Postaram się jak najszybciej przeczytać notkę na blogu - swoja drogą blogger jest świetny xP
Serdecznie witam Viki-kun (lub "kum"... bo nie wiem, czy wkradł się błąd, czy to było zamierzone) oraz Shat i Ino xD Swoją drogą polecam ich blog, gdyż dotyczy recenzji anime.
Yuuki oraz Kirhan życzymy boskiej przygody, a Grelci stałego dostępu do neta xD
Pragnę ponownie przywitać Aiko chan ;3
Zielona Strefa.
Miejscowość obok mnie obchodziła 600lecie, więc z tej okazji zaproszono Marylę Rodowicz... Szczerze - kobitka nieźle się rusza xD
Dedykacja dla Was wszystkich!
Zapraszam do czytania! ;3
Tenshi
był zły na bruneta, że nie obudził go, gdy goście zaczęli wychodzić.
Chciał z całego serca podziękować za przyjście. Z tego, co się
dowiedział, Camuel obiecał stać się częstym "nachodzicielem" swego syna,
aby choć w jego obecności móc bez przeszkód zwracać się do Kajena per
„Zefir”. Aoi od razu polubił tą specyficzną parkę, której chciał
dorównać, aby w końcu nawet przewyższyć, jeżeli chodziło o wyzierające z
ich oczu zaufanie i szczerość.
Był
jeszcze jeden powód, dla którego chłopak obchodził się tak chłodno z
Misakim. Brunet powiedział, że narodził się z miłości doskonałej, bo już
w genach dostał najważniejsze wartości, jakie określały jego
orientację. Ponadto jest wybrańcem stworzonym z miłości dwóch mężczyzn,
dlatego sam Tenshi powinien czuć się dumny. Aby było śmieszniej,
czarnooki nic więcej nie chciał ujawnić, co złościło blondyna. Skoro
powiedziało się A, to trzeba dodać też B, prawda?
Jeżeli Subaru tak nie uważał, to białowłosy nie miał zamiaru tego tolerować.
-
Mam rozumieć, że Pan Obrażalski nie pomoże mi w malowaniu pokoju? –
głowa Misakiego pojawiła się w drzwiach salonu. Dwudziestojednolatek
miał na sobie rozciągnięty podkoszulek i jakieś wytarte ogrodniczki.
Jedno łypnięcie granatowych tęczówek mówiło samo za siebie.
Brunet
wzruszył ramionami, kierując się do swych czterech ścian. Nie zamierzał
przepraszać, bo i nie było o co. Nie miał pojęcia, dlaczego Aoi
zareagował tak, a nie inaczej, ale przecież nie padnie przed nim na
kolana.
Gdy
usłyszał szum otwieranych drzwi, nawet nie spojrzał a tamtym kierunku.
Czuł obecność Tenshiego oraz roznoszący się zapach jaśminu, jaki
niedawno zagościł w perfumach blondyna. W końcu sam mu je wybrał. Wziął
pędzel do ręki, maczając go w bordowej farbie. Nie chciał unosić się
gniewem, lecz postanowił pokazać Aoiemu, że zabolało go takie
zachowanie. Gdy miał zacząć remont, na jego brzuchu zakleszczyły się
lekko opalone ramiona, a szczupłe ciało przylgnęło do pleców. Zamarł z
miseczką wypełnioną farbą, po czym nie zwracając na nic uwagi, maznął na
ścianie wąski pasek, z zadowoleniem stwierdzając, że kolor jest
niesamowity.
-
Przepraszam. – wymruczał smutny głos należący do Aoiego. – Głupio
wyszło. – przygnębiony i skruszony nastolatek potarł policzkiem o jego
szyję. Kiedy poczuł grę mięśni bruneta, poluźnił uścisk, aby chłopak
mógł swobodnie odwrócić się w jego stronę. Jednocześnie spuścił głowę,
bawiąc się spływającym po obojczyku pasmem włosów. – Szkoda, że mnie nie
obudziłeś, ale jakby nie było, pewnie chciałeś dla mniej jak najlepiej.
Wygrzałem się przy tobie i nie złapało mnie przeziębienie. W końcu
deszcz nie należał do najcieplejszych. Czasami jestem mało roztropny i
nie widzę tego, że ktoś się o mnie troszczy, a ja go ranię i... –
podniósł wzrok, momentalnie nadymając policzki. – Wstrętny oszust i
szantażysta! Wcale nie jesteś zły! – kąciki ust podniosły się
nieznacznie, a palec wskazujący oskarżycielsko uderzał w klatkę
piersiową Misakiego.
-Trochę
byłem, przyznaję. Naskoczyłeś na mnie bezpodstawnie, wcale nie
oczekując wyjaśnień. – czarne tęczówki minimalnie osnuły się mgłą. –
Powinniśmy sobie ufać i nie kłócić się z byle powodu, nie uważasz?
Aoi
przytaknął, wyraźnie markotniejąc, przez co jego twarz nabrała na
niewyraźności. Doskonale wiedział, że postąpił... Jak nie on! Tak, jakby
coś przyćmiło zdrowy rozsądek, zastępując go drugą stroną medalu jego
duszy.
-
Przyniosłem ci coś. – na usta wkradł się leciutki uśmiech, który
rozczulił bruneta. Teshi sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyjmując z
niej pędzel. – Ten ma gąbkę, więc wchłania farbę i jednocześnie nie
brudzi ubrań. Dodatkowo nie zostawia zacieków. – tłumaczył niczym
sprzedawca, który reklamuje swój najdoskonalszy na rynku towar. –
Spróbuj. – zachęcił, wciskając mu przedmiot w dłoń. – Mam jeszcze jeden,
więc jeżeli nie widzisz przeszkód, to z chęcią pomogę. – jak na
zawołanie w jego palcach zabłyszczała metalowa rączka pędzla.
W
międzyczasie, gdy siłowali się z upartą ścianą, Subaru zaczął
opowiadać, czego dowiedział się od ojca. Sam był tym ogromnie zdziwiony,
ale akceptacja faktów, jakie już nastały, przyszła mu bardzo szybko.
Okazało się, że Camuel już wtedy, gdy zdecydował się na pomóc mamie
Misakiego, był w związku z Kajenem. Rezem podjęli decyzję, choć to Morri
był tym, który do tego tak usilnie dążył. Niesamowicie kochał swego
partnera, a do pełni szczęścia brakowało im tylko owocu ich potężnego
uczucia. Jak wiadomo, oni niebyli w stanie dokonać tego czynu, dlatego
pomyśleli o oddaniu swego nasienia. Gdy znaleźli się w ośrodku, wpadła
na nich piękna, młoda kobieta o nieco zlęknionym spojrzeniu. Widać było,
że się przed kimś kryje, gdyż jej wzrok co rusz spoczywał na mijających
ją mężczyznach. Camuel chciał iść dalej, nie przejmując się jej losem,
lecz gdy dotarł do windy, a zadane przez niego pytania nie doczekały się
odpowiedzi, odwrócił się, rejestrując brak Sendy. Dostrzegł go w tym
samym miejscu, w jakim on sam przebywał niespełna minutę wcześniej.
Kiedy napotkał na proszące, granatowe oczy był pewien, że coś się
święci. Za namową blondyna oraz nieznajomej udali się do małej
kawiarenki. Jak się okazało, kobieta miała bardzo mało czasu na podjęcie
tak ważnej dla niej decyzji. Jej mąż był bezpłodny, lecz ona nie
chciała go tym martwić. Postanowiła zataić tę informację, tak samo jak
zabieg, któremu chciała się poddać. Najbardziej obawiała się tego, że
nie uda się jej zajść w ciążę za pierwszym razem. Miała małe
oszczędności, które wystarczyły tylko na jeden raz, a nie była pewna,
czy mąż, niezadowolony z braku potomka, postanowi ją zostawić. Ona tak
bardzo go kochała! Morri już wiedział, jakie będzie jej pytanie. Nie
rozumiał jednak, dlaczego chciała jego, a nie Kajena. Otóż postawa
blondyna, który zachował się w stosunku do niej bardzo opiekuńczo,
skłaniała ją do wybrania tegoż chłopca, lecz okazało się to niemożliwe.
Grupa krwi Sendy miała dodatni współczynnik, z kolei kobieta posiadała
ujemny. Jak wiadomo, taka kombinacja groziłaby kalectwem przyszłemu
dziecku. Skoro już siła wyższa zesłała jej dwójkę mężczyzn, z którymi
mogła się zapoznać i mieć pewność co do ich dobroci, nie pozwoliła na
to, aby taka okazja i cudowne zrządzenie losu umknęły jej sprzed nosa.
Na szczęście Morri miał inny, niż jego partner, współczynnik krwi, o
czym wcześniej Kajen poinformował szatynkę. To dlatego wybrała Camuela.
Lecz nie zostało wyjaśnione, jak Subaru miał się narodzić z miłości
dwóch mężczyzn. Otóż było to możliwe... Na swój pokręcony sposób.
-
Nie uwierzysz, ale Zefir poszedł z tatą do pokoju. Gdy inni, którzy
oddawali swoje nasienie, wybierali gazetki bądź filmy o wiadomym
przekazie, oni woleli swoje towarzystwo. Co tam się działo? Tata
powiedział mi, że Kajen odpowiednio się nim zajął, a jego własny
„cudowny, srebrny płyn” mógłby posłużyć całemu legionowi. – Subaru
zaśmiał się, dokończając jedną ze ścian. – Ale najbardziej podobało mi
się zdanie: „I niech się teraz płodzą moje doskonałe juniorki.” Muszę
przyznać, że skromności mu nie brakuje. – oparł się o drabinę, z której
schodził Tenshi.
Korzystając
z zamyślenia Misakiego, blondynek przejechał pędzlem po nosie
przyjaciela, brudząc mu go na ciemno bordowo. Roześmiał się serdecznie,
dostrzegając oburzenie na jego twarzy oraz schodzące się w jednym
miejscu tęczówki, usiłujące wychwycić rozmiar „szkody”. Trzeba przyznać,
że wychodziło mu to komicznie.
-
Nigdy bym cię nie posądził o zdolności cyrkowe. – Aoi uzbroił się w
minę człowieka kompletnie zszokowanego nowym odkryciem. Do tego kręcił
głową, jakby niedowierzając, że umknął mu tak ważny fakt.
Drugi
chłopiec postanowił sowicie się odwdzięczyć, więc nie kusząc losu, aby
Tenshi przypadkiem nie odkrył jego zamiarów, docisnął go do schodków
drabiny, zmuszając tym samym do spoczęcia na jednym z nich. Chwila
nieuwagi blondyna została wykorzystana przeciwko niemu przez ręce
Misakiego oraz miseczkę ze śladowymi ilościami farby, które teraz
wdzięcznie rozprowadzały się po jasnych kosmykach.
-
Ty draniu! – krzyknął szesnastolatek, nadymając policzki. – Nie wybaczę
ci tego! – podniósł lament, żywo gestykulując. Nie przewidział, że
Subaru owinie jego włosy wokół nadgarstka, momentalnie przerywając
wiercenie. To przyczyniło się do zwycięstwa bruneta, który łapczywie
przywłaszczył sobie pocałunek z otwartych do krzyku ust. Umazane od
wcześniejszego zabiegu, włosy, teraz dzieliły się farbą z dłońmi
Misakiego, które wędrowały po plecach granatowookiego. Teshi splótł ich
palce ze sobą, przejmując trochę lepiej cieczy. W takiej pozycji zastał
ich tłumek domowników z Mizukim na czele.
-
Jak dzieci. Skoro zabieracie się za poważną robotę, to chociaż ją
skończcie! Teraz jak to wszystko wygląda? Jesteście cali umorusani, a
dookoła pełno mniejszych i większych kałuż. Dobrze, że rozstawiliście
gazety na podłodze, bo mielibyśmy piękny Armagedon. – zwykły T-shirt,
krótkie spodenki oraz ręce spoczywające na biodrach, prezentowały jedno –
Hoshi wkracza do akcji.
Subaru
posłusznie odsunął się od blondyna, sięgając po jedną z kartek pod jego
nogami. Zaczął ją składać, zginać, aż w końcu na głowie Aoiego
wylądowała prowizoryczna czapeczka.
- Kapitanie statku...
- Tęczowego! – Keizo uśmiechał się od ucha do ucha, patrząc na zdziwionego Misakiego.
Dopiero,
gdy czarne tęczówki ogarnęły wzrokiem kilka męskich par, mając w
pamięci cesarza, Faya, Kibę i Koryuu, chłopak zdał sobie sprawę, o czym
mówi Dakori.
-
Tak. – parsknął, kiedy dostał pstryczka od Tenshiego. – Kapitanie,
przydzielaj pracę. Ja, twój Majtek będę ci posłuszny i wierny!
- Obyś tylko nie dobrał się do jego maj... – Ueda zakrył usta partnera, przewracając oczyma.
Takim
sposobem wszyscy wzięli czynny udział w remoncie mrocznego pokoju,
nadając mu jasności. Z kolei Mizuki błysnął talentem, jakim popisał się
już wtedy, gdy narysował stroje dla zespołu. Na jednej ze ścian można
było zobaczyć obraz wilka oraz lwa. Ten pierwszy błyszczał doskonałą
czernią i grą ciemnego granatu, za to król zwierząt dorównywał kolorem
białemu puchowi spadającemu z nieba. Pomiędzy nimi umieszczono portret
posiadaczy pokoju. Hosni pokusił się nawet o to, aby Aoi był w lekkim
negliżu, co Dakori słusznie odczytał jako przyzwolenie na to, aby ta
para była razem. Scena niczym z baśni, aczkolwiek historia jak
najbardziej prawdziwa. Na zawsze razem, uwiecznieni w delikatnym
uścisku. Jak pies z kotem, a zarazem jak harmonia płynąca prosto z nut,
klawiszy i serca pianisty, który kocha to, co robi i nie dąży do
osiągnięcia szczytu za wszelka cenę, tracąc miłość do muzyki. On jest
bogatszy, posiadając radość i uczucie osiągnięcia nieba w jego duszy.
Oni – mając siebie.
.
.
.
.
.
.
- Hola, hola, moment! A gdzie obiecany masaż, co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz