sobota, 6 października 2012

39. Jak pies z kotem.

19 lipca 2010

Oi, moje Elfiątka xD Ależ się stęskniłam... a mam trochę z ciekawostek xD Konkretnie chodzi mi o Bleacha i Prince of tennis. Kto ogląda te anime, ten będzie widział, o czym mówię, a kto nie... zapraszam do zapoznania się z bohaterami, o jakich chcę napisać (aż się boję, że wstęp będzie dłuższy, niż notka xD)

Zaczynamy. jak zapewne wiecie, że wielu dubbingujących podkłada głos w kilku anime, więc ja postanowiłam sprawdzić wyżej wymienione i doszłam do dosyć ciekawych rzeczy. czy wiedzieliście, że głos Echizena należy do kobiety? Mnie osobiście ścięło z nóg.

- Albo, że taki Sanada to w Bleachu to ten oto Arrancar

- A Kachiro to w Bleachu siostra Kurosakiego... xD (znów damski głos)

- Opanowany Takahisa to (az trudno mi w to uwierzyć, ale jeszcze nie raz przyszło mi się zdziwić) ślamazarny Asano.

- Teraz pora na złośliwość xD Otóż POT'owski Jackal to Blechowski Ikkaku  xD Ależ podobieństwo xD Podkładający głos ma busz na głowie xD

Najlepsze cztery kąski zostawiłam na koniec - zwariowany Momo  to Hollow z Bleacha O__O''

- Teraz werble proszę... Ostry Tezuka   to Bliczowski... Byakuya  W sumie to nawet są podobni xDD Ale Bleach już nigdy nie będzie taki sam xD

Jednak momencik... mam jeszcze coś xD Otóż panicz Atobe (mwahaah xD) zachował swoje cechy księcia "och" i ach" i w Bleachu jest... Grimmjow'em xD

A teraz uwaga... nadal nie mogę w to uwierzyć... wredne, wkurzające dziecko - Kevin  to... to... Renji 
A teraz perełka... Wyłam nad tym kilka minut, a czemu? Otóż... Macie takiego Choutarou Ohtori uśmiechniętego... zadowolonego. Czasami nawet się rumienił! Rozmowny, pełen życia... a teraz pogratulujmy panu, podkładającemu głos, że potrafi tak go modulować.. z Takiego (ściszcie to, proszę. Przepraszam za kiepską jakość) na Taki  z 24 sekundy xD Tak, tak... To POT'owskie grzeczne dziecię, to Ulquiorra . Hah xD Ja byłam nimi wszystkimi zaskoczona XD

A teraz nie męczę - odpowiadam ;P

Kirhan - Jedną z rzeczy, jaka będzie bardzo pomocna do zeswatania tej dwójki umieściłam w tym rozdziale xD

Star 1012 - A pewnie, że Tesnhi rządzi xD Twoja prośba zostanie spełniona xD (co do Tatsui) To jest taki prowokacyjny szantaż xD Ale nie mogę dodawać kilku notek w tygodniu, bo po prostu... trzeba by było długo na nie czekać, gdyż ja mam ich tylko kilka w zapasie, a nie mogę się czasami w tygodniu zebrać na napisanie jednego rozdziału ;P

Eterna - chodzenie chłopaków... być może dziś się zaczęło xD

Magia_szatana - haha fajny nick xD Mmm, to miło, że piszesz takie słowa. dzięki xD

M. - Tak, następne raczej będzie w całości oparte na fantasy, choć nie przeczę, że może na jakiś czas umieszczę bohaterów w realnym świecie xD Taa, Keizo ma pomysły.. oj ma... o Tym się jeszcze mocno przekonasz xD

Serdecznie witam Magię_szatana, Agaciorka (widziałam komentarz XD), Diabliczkę (wytrwale zasysa rozdziały xD), Paulę_xD oraz Ishui xD

Zielona strefa.

Trzynastego, ale na szczęście nie w piątek (chociaż pech i tak mnie dosięgnął) użarł mnie jakiś robak (jak Subaru, normalnie xD) przez co mam piękny (pięć cm na trzy) ślad... dodatkowo skręciłam kostkę (w drugiej nodze), więc kuśtykam z wolna xD

A teraz wreszcie zapraszam na rozdział XD


Po chwilach rozbawienia przyszedł moment refleksji. Powoli docierała do nich powaga sytuacji oraz jej wcześniejszy przebieg. Zaczęło się szeptanie i ukradkowe spojrzenia na towarzyszy. Nikt nie chciał powiedzieć na głos, co go trapi, a to, że Keizo lubił swatać, było wszystkim dobrze znane.
Mizuki odczuł, że ciężar wyjaśnień spoczął na jego barkach, więc przeanalizowawszy nabyte informacje otworzył usta, aby podzielić się spostrzeżeniami.
- Zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie.
Zdezorientowany blondyn odwrócił głowę w stronę wpatrującego się w niego Dakoriego. Posłusznie wykonał polecenie, unosząc wysoko brwi. Chyba zapomniał, że nawet taki rozrabiaka jak on potrafi przeprowadzić dorosłą rozmowę i ponieść możliwe konsekwencje swych czynów.
- Szanuję to, że się martwicie. Gdybym był na waszym miejscu, pewnie zachowywałbym się podobnie. Rozumiem obawy, jakie posiadacie i postaram się jakoś wszystko ogarnąć. Zacznijmy od Tenshiego. Fakt, że ma narzeczoną nie znaczy jeszcze, że nie może całować się z facetami. – zmarszczył czoło, czując, że coś pomylił. – To znaczy... – westchnął, masując skronie. – Jejku, no! Aby interesować się tenisem, nie trzeba od razu być zawodnikiem. Po prostu kocha się ten sport, obcując z nim jakiś czas.
Domownicy spojrzeli na niego, jak na wariata, który przed chwilą zbiegł z zakładu psychiatrycznego.
- Jemu chodziło o to, że nie orientacja decyduje o uczuciach, lecz serce.
Kaizo przytaknął żwawo, posyłając Uedzie czuły uśmiech.
- Dokładnie. Nie zamierzam ingerować w ich życie, ale nie mogę patrzeć na to, jak się męczą. Troszkę im pomogę. – zamrugał powiekami, nadając sobie niewinnego wyglądu. Widząc zwątpienie w oczach Hoshiego podszedł do niego i położył dłoń na jego ramieniu. – Proszę, nie martw się. Nie pozwoliłbym tknąć Tenshiego, jeżeli nie oddawałbym go w dobre ręce. Przecież on też ma swój rozum i jeżeli tylko uzna, że dzieje się coś wbrew jego woli, od razu się wycofa, wcześniej dążąc do rozwikłania przyczyn, skłaniających go do takiego stanu. Ja także wiem, co to umiar. Obiecuję, że nie będę robił głupstw i do niczego ich nie zmuszę i odpuszczę, jeżeli nic nie wyjdzie z moich planów.
Żałosna minka, determinacja i nieopisana chęć złączenia dwójki przyjaciół przemówiła na jego korzyść. Mizuki przytulił go, głaszcząc głowę.
- Skoro obiecujesz... Pamiętaj jednak, że on ma narzeczoną. Teraz nie możesz nic zrobić. Nie pozwoliłbym ci na rozbicie tego związku. – głos fieletowookiego był ostry i bynajmniej nie nastawiony pokojowo.
- Nawet, jeżeli jest z nią nieszczęśliwy? Z resztą...! – wyswobodził się z uścisku. – Pożyjemy, zobaczymy. Mam nosa, że to się skończy, ale masz rację. Jestem w szachu.
***
Następnego dnia, Tenshi wstał jako jeden z ostatnich. Długo rzucał się po łóżku, myśląc w jaki sposób ma powiedzieć o czymś, co nie dawało mu spokoju. Kłamstwo i zatajanie prawdy sprawiły, że czuł się bardzo źle. W końcu zdecydował się na całkowitą spontaniczność. Cieszył się, że wreszcie wyrzuci z siebie demony, które zalegały w jego głowie. zbliżając się do salonu zaczął kręcić się wokół własnej osi, zarzucając włosami na boki. W pewnym momencie potknął się, wpadając w czyjeś ramiona. Podniósłszy głowę do góry napotkał na roześmiane oczy Misakiego. Powstrzymywany dotychczas śmiech znalazł swe ujście. Chłopiec uchwycił ramiona bruneta, starając się nie przewrócić, co utrudniał mu fakt wirowania wywołanego wcześniejszą zabawą.
- Co ci jest, śmieszku? – Subaru położył jedną rękę na jego biodrze, a lewą odgarnął biały kosmyk włosów, który ciągle wpadał do dużych, ciemnych oczu.
- Jestem szczęśliwy, bo tu jesteś, a ja powiem coś ważnego. – uśmiechnął się promiennie. – Muszę to zrobić, póki mam odwagę, więc mnie puść.
- Ale ja nie mam ochoty. – zamruczał smutno, układając usta w podkówkę.
Aoi uniósł jedną brew, robiąc zirytowaną minę. Domyślił się, że po dobroci nic nie wskóra, dlatego wspiął się na palce i przylgnął do ust zaskoczonego Subaru.
Ten moment wybrał sobie Mizuki, aby wejść do salonu z zamiarem sprawdzenia, któż tak dokazuje. Gdy zobaczył, co się dzieje, zaprzestał gwizdaniu jakiejś piosenki. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi, a jego myśli krzyczały tylko jedno: „To nie może być prawda!”. Ufał blondynkowi i nigdy nie posądziłby go o zdradę, toteż postanowił nie wyciągać pochopnych wniosków. Gdy tylko Tenshi spojrzał w bok i obdarzył Hoshiego wzrokiem, mężczyzna wiedział już, że słusznie uczynił, powstrzymując swe słowa. Ciepły, promienny blask ciemnych oczu oraz pełna niewinność bijąca z twarzy chłopca utwierdziły go w przekonaniu, iż Anioły mogą chodzić po Ziemi.
- To była przepustka. – wytłumaczył Aoi, machając otwarta ręka jak dziecko, które stara się przedstawić swoje argumenty. Wyglądał przy tym tak komicznie, iż nie sposób było nie uczcić tego śmiechem. Lecz Mizuki widział coś zupełnie innego. Coś, co pomimo tej całej maski, przebijało się przez taflę spokoju. Większość ludzi reaguje wygłupami na stresującą sytuację lub na coś, co im leży na sercu. Tak samo było z szesnastolatkiem, który ewidentnie dodawał sobie otuchy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Hoshi czuł niepokój i choć wypierał z siebie możliwy powód takowego zachowania, podświadomie wiedział, że przeczucia go nie mylą.
- Do czego? – zapytał, starając się szczerze uśmiechnąć.
- Abym przeszedł i zwołał zebranie, wiesz? Bo muszę coś ogłosić. – blondynek pogrążył się w melancholii, zapewne zastanawiając się, jak rozegrać całą wypowiedź, którą chciał przedstawić. To na pewno nie było proste, a świadomość niepodołania wymaganiom bardzo go przygniatała swym ciężarem. Jednak już postanowił i basta.
Gdy on przechodził istne rewolucje z własnym umysłem, w pokoju pojawiła się reszta zaliczająca się do męskiego grona. Zainteresowani odmiennym, niż na co dzień, stanem chłopaka, zebrali się w grupkę, omawiając co też mogło się stać. W końcu Tenshi ocknął się i otumanionym wzrokiem prześliznął po lubianych twarzach.
- Dobrze się składa, że się tu żebraliśmy, bo... Bo muszę wam coś powiedzieć. – ruszył lekko topornie, choć te słowa dodały mu sił. Najgorzej jest w końcu zacząć, prawda? Później jakoś idzie. – Usiądźcie. – westchnął głęboko.
Domownicy spojrzeli na Mizukiego, a widząc jego smutne oczy i wzrok wbity w podłogę domyślili się, że to będzie bardzo ciężka rozmowa, a oni, choć są tak samo jak Hoshi upoważnieni do pytań, czy też ingerowania w sprawy blondynka, postanowili się nie wtrącać. Bynajmniej na tyle, na ile pozwolą im nerwy i ciekawość.
- Nie będę owijał w bawełnę. – dotychczasowy, lekko dziecinny ton Aoiego szybko zniknął, zastając wypartym przez przerażająca powagę. Mimo, że dawno nie było go w hotelu, każdy doskonale wiedział, że granatowooki przeszedł przemianę i stał się doroślejszy. – Boję się tylko, że przez to, co powiem, Mizu san mnie znienawidzi. – dodał ciszej, odwracając głowę. Ponownie zawiesił wzrok w jednym punkcie, całkowicie ignorując otoczenie. Chciał wszystko wyznać, powiedzieć prosto z mostu, ale okazało się to zbyt ciężkie dla tak kruchej osoby.
Tymczasem główny odbiorca przyszłych słów założył nogę na kolano i wygodnie się oparłszy, potrząsnął energicznie głową.
- Cokolwiek zrobisz, będzie to stosowne, gdyż działasz sercem i umysłem jednocześnie, więc...
- Nawet to, że zerwałem z Tatsui?
Serce Subaru wykonało serię rewolucji, nagle zamarzając, jakby przerażone wizją tego, co może nastąpić. Nie miał pomysłu na to, dlaczego jego przyjaciel tak postąpił. Szczerze życzył temu związkowi jak najlepiej, lecz brak konkurencji wiązał się z płynącymi dla niego korzyściami. Początkowo nawet poczuł coś na kształt wściekłości na Aoiego, że ten zrobił taką głupotę.
Tymczasem Mizuki wyprostował się, po chwili opadając na sofę. Choć w tym ogromnym meblu wyglądał komicznie, jego na pozór spokojna twarz zawierała niewyobrażalne pokłady lodu w oczach. Ciche „Aha” było zapowiedzią burzy.
Mimo tego, że Tenshi wyrzucił z siebie to, co od dawna ciążyło mu na duszy, wcale nie poczuł się lepiej. Nie dało się już nic zmienić, więc jedyne, co mu pozostało, to harde wpatrywanie się w duże, przejrzyste, fioletowe tęczówki.
- Przepraszam za wszystko, ale nie potrafiłem inaczej. Uczyłeś mnie, że nie wolno okłamywać ukochanych osób. Należy je traktować z należytym szacunkiem. Nie odwiedziesz mnie od tego zamierzenia, nawet nie próbuj. Choćbyś chciał, to nic nie wskórasz, przykro mi. – musiał odwrócić wzrok, przegrywając walkę na spojrzenia. Głos odmawiał mu posłuszeństwa, igrając ze strunami, które drżały mocno.
- Rozumiem.
Tenshi przygryzł wargę. Tego najbardziej się bał. Lakoniczne, nic nie mówiące odpowiedzi, osłabiały hart ducha, utwierdzając w przekonaniu, że postąpiło się źle, choć wiedziało się, że podjęta decyzja jest piekielnie dobra.
- Zawiodłem cię, Mizu san. – wyszeptał granatowooki, spuszczając głowę. – Miałeś dla mnie wielkie plany, ambicje, a ja je przekreśliłem. Zniszczyłem marzenia i to, co udało ci się we mnie wypracować. – podniósł wzrok, ukazując smutną, zapłakaną twarz. – Zaprzepaściłem twoje starania. Jestem taki niewdzię...
- Przestań, Tenshi. Nie gadaj głupot. – Hoshi nareszcie odezwał się normalnie. Wstał i podszedł do chłopca, który siedząc bokiem, zaciskał pięści, wbijając je w uda. Klęknął przed nim i przygarnąwszy do siebie objął mocno. – Jestem z ciebie dumny. Podjąłeś trudną decyzję, wymagającą wielkiego wysiłku. Dodatkowo przyznałeś się do tego na forum domowników gotów na wszelkie słowa potępienia. – westchnął, całując mokra grzywkę. – Dzwoniła do mnie mama Tatsui i opowiedziała mi o tym zdarzeniu. Zachowałeś się jak dżentelmen. – odsunął się trochę, posyłając mu spojrzenie pełne podziwu. – Bardzo delikatnie i z kulturą wyznałeś jej o swoich uczuciach. Tego mogłem się po tobie spodziewać.
- I nie jesteś na mnie zły? – Aoi szczerze się zdziwił.
- Ale za co? Za to, że nie umiesz kłamać, czy też może dlatego, bo miałeś w sobie tyle odwagi, aby powiedzieć, co cię gryzie. To nie są błahe sprawy, a fakt, że je wyciągasz na światło dziennie sprawia, że rosnę duchowo, ciesząc się, że mam tak wspaniałe dziecko. – zachichotał, patrząc na Eiriego. – Właśnie przyznałem, że jestem uległą stroną w naszym związku, no pięknie.
- Mizu! – granatowooki zakleszczył go w mocnym uścisku i łkając cicho uśmiechał się przez łzy.
- Co prawda nie pochwalam tego, że...
-  No i się zaczęło. Old Mizuki is coming back! – Keizo wywrócił oczyma, robiąc cierpiętniczą minę.
Aoi za to był przeszczęśliwy. Myślał, że ta rozmowa potoczy się na jego niekorzyść, a tu taka niespodzianka! Spiął się tylko, gdy Hoshi szepnął mu coś do ucha.
- To zależy też od niego. – odparł na to, co powiedział mu Mizuki. – Ale postaram się.
- Kochanie. Kto, jak kto, ale ty przecież dużo umiesz.
Teshi pokręcił przecząco na te słowa.
- Nie potrafię nauczyć kochać.
Ojj, już Keizo mu w tym pomoże.
Akemi (15:59)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz