19 lipca 2010
Oi, moje Elfiątka xD Ależ się stęskniłam... a mam trochę z ciekawostek xD Konkretnie chodzi mi o Bleacha i Prince of tennis. Kto ogląda te anime, ten będzie widział, o czym mówię, a kto nie... zapraszam do zapoznania się z bohaterami, o jakich chcę napisać (aż się boję, że wstęp będzie dłuższy, niż notka xD)
Zaczynamy. jak zapewne wiecie, że wielu dubbingujących podkłada głos w kilku anime, więc ja postanowiłam sprawdzić wyżej wymienione i doszłam do dosyć ciekawych rzeczy. czy wiedzieliście, że głos Echizena należy do kobiety? Mnie osobiście ścięło z nóg.
- Albo, że taki Sanada to w Bleachu to ten oto Arrancar
- A Kachiro to w Bleachu siostra Kurosakiego... xD (znów damski głos)
- Opanowany Takahisa to (az trudno mi w to uwierzyć, ale jeszcze nie raz przyszło mi się zdziwić) ślamazarny Asano.
- Teraz pora na złośliwość xD Otóż POT'owski Jackal to Blechowski Ikkaku xD Ależ podobieństwo xD Podkładający głos ma busz na głowie xD
Najlepsze cztery kąski zostawiłam na koniec - zwariowany Momo to Hollow z Bleacha O__O''
- Teraz werble proszę... Ostry Tezuka to Bliczowski... Byakuya W sumie to nawet są podobni xDD Ale Bleach już nigdy nie będzie taki sam xD
Jednak momencik... mam jeszcze coś xD Otóż panicz Atobe (mwahaah xD) zachował swoje cechy księcia "och" i ach" i w Bleachu jest... Grimmjow'em xD
A teraz uwaga... nadal nie mogę w to uwierzyć... wredne, wkurzające dziecko - Kevin to... to... Renji
A teraz perełka... Wyłam nad tym kilka minut, a czemu? Otóż... Macie takiego Choutarou Ohtori
uśmiechniętego... zadowolonego. Czasami nawet się rumienił! Rozmowny,
pełen życia... a teraz pogratulujmy panu, podkładającemu głos, że
potrafi tak go modulować.. z Takiego (ściszcie to, proszę. Przepraszam za kiepską jakość) na Taki z 24 sekundy xD Tak, tak... To POT'owskie grzeczne dziecię, to Ulquiorra . Hah xD Ja byłam nimi wszystkimi zaskoczona XD
A teraz nie męczę - odpowiadam ;P
Kirhan - Jedną z rzeczy, jaka będzie bardzo pomocna do zeswatania tej dwójki umieściłam w tym rozdziale xD
Star 1012 - A pewnie, że Tesnhi rządzi xD Twoja prośba zostanie spełniona xD (co do Tatsui) To jest taki prowokacyjny szantaż xD Ale nie mogę dodawać kilku notek w tygodniu, bo po prostu... trzeba by było długo na nie czekać, gdyż ja mam ich tylko kilka w zapasie, a nie mogę się czasami w tygodniu zebrać na napisanie jednego rozdziału ;P
Eterna - chodzenie chłopaków... być może dziś się zaczęło xD
Magia_szatana - haha fajny nick xD Mmm, to miło, że piszesz takie słowa. dzięki xD
M. - Tak, następne raczej będzie w całości oparte na fantasy, choć nie przeczę, że może na jakiś czas umieszczę bohaterów w realnym świecie xD Taa, Keizo ma pomysły.. oj ma... o Tym się jeszcze mocno przekonasz xD
Serdecznie witam Magię_szatana, Agaciorka (widziałam komentarz XD), Diabliczkę (wytrwale zasysa rozdziały xD), Paulę_xD oraz Ishui xD
Zielona strefa.
Trzynastego, ale na szczęście nie w piątek (chociaż pech i tak mnie dosięgnął) użarł mnie jakiś robak (jak Subaru, normalnie xD) przez co mam piękny (pięć cm na trzy) ślad... dodatkowo skręciłam kostkę (w drugiej nodze), więc kuśtykam z wolna xD
A teraz wreszcie zapraszam na rozdział XD
Po
chwilach rozbawienia przyszedł moment refleksji. Powoli docierała do
nich powaga sytuacji oraz jej wcześniejszy przebieg. Zaczęło się
szeptanie i ukradkowe spojrzenia na towarzyszy. Nikt nie chciał
powiedzieć na głos, co go trapi, a to, że Keizo lubił swatać, było
wszystkim dobrze znane.
Mizuki
odczuł, że ciężar wyjaśnień spoczął na jego barkach, więc
przeanalizowawszy nabyte informacje otworzył usta, aby podzielić się
spostrzeżeniami.
- Zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie.
Zdezorientowany
blondyn odwrócił głowę w stronę wpatrującego się w niego Dakoriego.
Posłusznie wykonał polecenie, unosząc wysoko brwi. Chyba zapomniał, że
nawet taki rozrabiaka jak on potrafi przeprowadzić dorosłą rozmowę i
ponieść możliwe konsekwencje swych czynów.
-
Szanuję to, że się martwicie. Gdybym był na waszym miejscu, pewnie
zachowywałbym się podobnie. Rozumiem obawy, jakie posiadacie i postaram
się jakoś wszystko ogarnąć. Zacznijmy od Tenshiego. Fakt, że ma
narzeczoną nie znaczy jeszcze, że nie może całować się z facetami. –
zmarszczył czoło, czując, że coś pomylił. – To znaczy... – westchnął,
masując skronie. – Jejku, no! Aby interesować się tenisem, nie trzeba od
razu być zawodnikiem. Po prostu kocha się ten sport, obcując z nim
jakiś czas.
Domownicy spojrzeli na niego, jak na wariata, który przed chwilą zbiegł z zakładu psychiatrycznego.
- Jemu chodziło o to, że nie orientacja decyduje o uczuciach, lecz serce.
Kaizo przytaknął żwawo, posyłając Uedzie czuły uśmiech.
-
Dokładnie. Nie zamierzam ingerować w ich życie, ale nie mogę patrzeć na
to, jak się męczą. Troszkę im pomogę. – zamrugał powiekami, nadając
sobie niewinnego wyglądu. Widząc zwątpienie w oczach Hoshiego podszedł
do niego i położył dłoń na jego ramieniu. – Proszę, nie martw się. Nie
pozwoliłbym tknąć Tenshiego, jeżeli nie oddawałbym go w dobre ręce.
Przecież on też ma swój rozum i jeżeli tylko uzna, że dzieje się coś
wbrew jego woli, od razu się wycofa, wcześniej dążąc do rozwikłania
przyczyn, skłaniających go do takiego stanu. Ja także wiem, co to umiar.
Obiecuję, że nie będę robił głupstw i do niczego ich nie zmuszę i
odpuszczę, jeżeli nic nie wyjdzie z moich planów.
Żałosna
minka, determinacja i nieopisana chęć złączenia dwójki przyjaciół
przemówiła na jego korzyść. Mizuki przytulił go, głaszcząc głowę.
-
Skoro obiecujesz... Pamiętaj jednak, że on ma narzeczoną. Teraz nie
możesz nic zrobić. Nie pozwoliłbym ci na rozbicie tego związku. – głos
fieletowookiego był ostry i bynajmniej nie nastawiony pokojowo.
-
Nawet, jeżeli jest z nią nieszczęśliwy? Z resztą...! – wyswobodził się z
uścisku. – Pożyjemy, zobaczymy. Mam nosa, że to się skończy, ale masz
rację. Jestem w szachu.
***
Następnego
dnia, Tenshi wstał jako jeden z ostatnich. Długo rzucał się po łóżku,
myśląc w jaki sposób ma powiedzieć o czymś, co nie dawało mu spokoju.
Kłamstwo i zatajanie prawdy sprawiły, że czuł się bardzo źle. W końcu
zdecydował się na całkowitą spontaniczność. Cieszył się, że wreszcie
wyrzuci z siebie demony, które zalegały w jego głowie. zbliżając się do
salonu zaczął kręcić się wokół własnej osi, zarzucając włosami na boki. W
pewnym momencie potknął się, wpadając w czyjeś ramiona. Podniósłszy
głowę do góry napotkał na roześmiane oczy Misakiego. Powstrzymywany
dotychczas śmiech znalazł swe ujście. Chłopiec uchwycił ramiona bruneta,
starając się nie przewrócić, co utrudniał mu fakt wirowania wywołanego
wcześniejszą zabawą.
-
Co ci jest, śmieszku? – Subaru położył jedną rękę na jego biodrze, a
lewą odgarnął biały kosmyk włosów, który ciągle wpadał do dużych,
ciemnych oczu.
-
Jestem szczęśliwy, bo tu jesteś, a ja powiem coś ważnego. – uśmiechnął
się promiennie. – Muszę to zrobić, póki mam odwagę, więc mnie puść.
- Ale ja nie mam ochoty. – zamruczał smutno, układając usta w podkówkę.
Aoi
uniósł jedną brew, robiąc zirytowaną minę. Domyślił się, że po dobroci
nic nie wskóra, dlatego wspiął się na palce i przylgnął do ust
zaskoczonego Subaru.
Ten
moment wybrał sobie Mizuki, aby wejść do salonu z zamiarem sprawdzenia,
któż tak dokazuje. Gdy zobaczył, co się dzieje, zaprzestał gwizdaniu
jakiejś piosenki. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi, a jego myśli
krzyczały tylko jedno: „To nie może być prawda!”. Ufał blondynkowi i
nigdy nie posądziłby go o zdradę, toteż postanowił nie wyciągać
pochopnych wniosków. Gdy tylko Tenshi spojrzał w bok i obdarzył Hoshiego
wzrokiem, mężczyzna wiedział już, że słusznie uczynił, powstrzymując
swe słowa. Ciepły, promienny blask ciemnych oczu oraz pełna niewinność
bijąca z twarzy chłopca utwierdziły go w przekonaniu, iż Anioły mogą
chodzić po Ziemi.
-
To była przepustka. – wytłumaczył Aoi, machając otwarta ręka jak
dziecko, które stara się przedstawić swoje argumenty. Wyglądał przy tym
tak komicznie, iż nie sposób było nie uczcić tego śmiechem. Lecz Mizuki
widział coś zupełnie innego. Coś, co pomimo tej całej maski, przebijało
się przez taflę spokoju. Większość ludzi reaguje wygłupami na stresującą
sytuację lub na coś, co im leży na sercu. Tak samo było z
szesnastolatkiem, który ewidentnie dodawał sobie otuchy. Najgorsze w tym
wszystkim było to, że Hoshi czuł niepokój i choć wypierał z siebie
możliwy powód takowego zachowania, podświadomie wiedział, że przeczucia
go nie mylą.
- Do czego? – zapytał, starając się szczerze uśmiechnąć.
-
Abym przeszedł i zwołał zebranie, wiesz? Bo muszę coś ogłosić. –
blondynek pogrążył się w melancholii, zapewne zastanawiając się, jak
rozegrać całą wypowiedź, którą chciał przedstawić. To na pewno nie było
proste, a świadomość niepodołania wymaganiom bardzo go przygniatała swym
ciężarem. Jednak już postanowił i basta.
Gdy
on przechodził istne rewolucje z własnym umysłem, w pokoju pojawiła się
reszta zaliczająca się do męskiego grona. Zainteresowani odmiennym, niż
na co dzień, stanem chłopaka, zebrali się w grupkę, omawiając co też
mogło się stać. W końcu Tenshi ocknął się i otumanionym wzrokiem
prześliznął po lubianych twarzach.
-
Dobrze się składa, że się tu żebraliśmy, bo... Bo muszę wam coś
powiedzieć. – ruszył lekko topornie, choć te słowa dodały mu sił.
Najgorzej jest w końcu zacząć, prawda? Później jakoś idzie. – Usiądźcie.
– westchnął głęboko.
Domownicy
spojrzeli na Mizukiego, a widząc jego smutne oczy i wzrok wbity w
podłogę domyślili się, że to będzie bardzo ciężka rozmowa, a oni, choć
są tak samo jak Hoshi upoważnieni do pytań, czy też ingerowania w sprawy
blondynka, postanowili się nie wtrącać. Bynajmniej na tyle, na ile
pozwolą im nerwy i ciekawość.
-
Nie będę owijał w bawełnę. – dotychczasowy, lekko dziecinny ton Aoiego
szybko zniknął, zastając wypartym przez przerażająca powagę. Mimo, że
dawno nie było go w hotelu, każdy doskonale wiedział, że granatowooki
przeszedł przemianę i stał się doroślejszy. – Boję się tylko, że przez
to, co powiem, Mizu san mnie znienawidzi. – dodał ciszej, odwracając
głowę. Ponownie zawiesił wzrok w jednym punkcie, całkowicie ignorując
otoczenie. Chciał wszystko wyznać, powiedzieć prosto z mostu, ale
okazało się to zbyt ciężkie dla tak kruchej osoby.
Tymczasem główny odbiorca przyszłych słów założył nogę na kolano i wygodnie się oparłszy, potrząsnął energicznie głową.
- Cokolwiek zrobisz, będzie to stosowne, gdyż działasz sercem i umysłem jednocześnie, więc...
- Nawet to, że zerwałem z Tatsui?
Serce
Subaru wykonało serię rewolucji, nagle zamarzając, jakby przerażone
wizją tego, co może nastąpić. Nie miał pomysłu na to, dlaczego jego
przyjaciel tak postąpił. Szczerze życzył temu związkowi jak najlepiej,
lecz brak konkurencji wiązał się z płynącymi dla niego korzyściami.
Początkowo nawet poczuł coś na kształt wściekłości na Aoiego, że ten
zrobił taką głupotę.
Tymczasem
Mizuki wyprostował się, po chwili opadając na sofę. Choć w tym ogromnym
meblu wyglądał komicznie, jego na pozór spokojna twarz zawierała
niewyobrażalne pokłady lodu w oczach. Ciche „Aha” było zapowiedzią
burzy.
Mimo
tego, że Tenshi wyrzucił z siebie to, co od dawna ciążyło mu na duszy,
wcale nie poczuł się lepiej. Nie dało się już nic zmienić, więc jedyne,
co mu pozostało, to harde wpatrywanie się w duże, przejrzyste, fioletowe
tęczówki.
-
Przepraszam za wszystko, ale nie potrafiłem inaczej. Uczyłeś mnie, że
nie wolno okłamywać ukochanych osób. Należy je traktować z należytym
szacunkiem. Nie odwiedziesz mnie od tego zamierzenia, nawet nie próbuj.
Choćbyś chciał, to nic nie wskórasz, przykro mi. – musiał odwrócić
wzrok, przegrywając walkę na spojrzenia. Głos odmawiał mu posłuszeństwa,
igrając ze strunami, które drżały mocno.
- Rozumiem.
Tenshi
przygryzł wargę. Tego najbardziej się bał. Lakoniczne, nic nie mówiące
odpowiedzi, osłabiały hart ducha, utwierdzając w przekonaniu, że
postąpiło się źle, choć wiedziało się, że podjęta decyzja jest
piekielnie dobra.
-
Zawiodłem cię, Mizu san. – wyszeptał granatowooki, spuszczając głowę. –
Miałeś dla mnie wielkie plany, ambicje, a ja je przekreśliłem.
Zniszczyłem marzenia i to, co udało ci się we mnie wypracować. –
podniósł wzrok, ukazując smutną, zapłakaną twarz. – Zaprzepaściłem twoje
starania. Jestem taki niewdzię...
-
Przestań, Tenshi. Nie gadaj głupot. – Hoshi nareszcie odezwał się
normalnie. Wstał i podszedł do chłopca, który siedząc bokiem, zaciskał
pięści, wbijając je w uda. Klęknął przed nim i przygarnąwszy
do siebie objął mocno. – Jestem z ciebie dumny. Podjąłeś trudną
decyzję, wymagającą wielkiego wysiłku. Dodatkowo przyznałeś się do tego
na forum domowników gotów na wszelkie słowa potępienia. – westchnął,
całując mokra grzywkę. – Dzwoniła do mnie mama Tatsui i opowiedziała mi o
tym zdarzeniu. Zachowałeś się jak dżentelmen. – odsunął się trochę,
posyłając mu spojrzenie pełne podziwu. – Bardzo delikatnie i z kulturą
wyznałeś jej o swoich uczuciach. Tego mogłem się po tobie spodziewać.
- I nie jesteś na mnie zły? – Aoi szczerze się zdziwił.
-
Ale za co? Za to, że nie umiesz kłamać, czy też może dlatego, bo miałeś
w sobie tyle odwagi, aby powiedzieć, co cię gryzie. To nie są błahe
sprawy, a fakt, że je wyciągasz na światło dziennie sprawia, że rosnę
duchowo, ciesząc się, że mam tak wspaniałe dziecko. – zachichotał,
patrząc na Eiriego. – Właśnie przyznałem, że jestem uległą stroną w
naszym związku, no pięknie.
- Mizu! – granatowooki zakleszczył go w mocnym uścisku i łkając cicho uśmiechał się przez łzy.
- Co prawda nie pochwalam tego, że...
- No i się zaczęło. Old Mizuki is coming back! – Keizo wywrócił oczyma, robiąc cierpiętniczą minę.
Aoi
za to był przeszczęśliwy. Myślał, że ta rozmowa potoczy się na jego
niekorzyść, a tu taka niespodzianka! Spiął się tylko, gdy Hoshi szepnął
mu coś do ucha.
- To zależy też od niego. – odparł na to, co powiedział mu Mizuki. – Ale postaram się.
- Kochanie. Kto, jak kto, ale ty przecież dużo umiesz.
Teshi pokręcił przecząco na te słowa.
- Nie potrafię nauczyć kochać.
Ojj, już Keizo mu w tym pomoże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz