17 maja 2010
Oi, moje kochane Elfiątka! Strasznie dziękuję za słowa wsparcia. Muszę przyznać, że musieliście mocno trzymać kciuki, bo z geografii poszło mi nawet dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że zaczęłam się uczyć dzień wcześniej xD Niemniej zdałam xD Pozostały mi jeszcze dwa ustne. Jeden z nich mam w środę (angielski), a drugi w poniedziałek (polski), więc od razu Wam napiszę, jak mi poszło ;D
Star 1012 - Nie wydaje Ci się XD Chociaż... Michael zginął, a czy Tenshi? ;> Hahaha, no tak, zawsze można zwalić na Lu xD W końcu jednak Ci odpisałam (Net stosował się do słów piosenki:"Pojawiam się i znikam" w szczególności kładąc nacisk na drugi aspekt xD) i odpowiedź masz w poprzedniej notce ;D
Astra - Łooo, rozpisałaś się ;3 Makabryczna wizja, to fakt i do tego te pająki... i to, że wizja się spełniła. Nie dość, że musiał to oglądać w swej wizji, to później jeszcze na żywo. Lu ma przebłyski świadomości oraz tego, że kocha Michaela. W końcu powiedział: Co powiecie na to, jeżeli od około tysiąca lat walczę z Michaelem tylko z czystej przyjemności? Czy zrobiłem mu jakieś większe szkody?" Heheh, co do mocy potrzebnej do odradzania... Miłość po części też... To połowa sukcesu. Duchowa połowa xD Tak, to dopiero początek ich miłości i tego do czego zmierzam od jakiegoś czasu (w dzisiejszej notce jest mowa o roku 20xx... (chodzi mi o obecny rok w rozdziale) Odejmij sobie od tego pięć lat, a będziesz wiedziała, kiedy pisałam tę notkę xD
Ps 1 - Łaa, to cieszę się, że dostałaś 6! Gratuluję =D Mam nadzieję, że tą notką Cię nie zawiodę. Jak mi poszło? Najgorzej poszedł mi polski --' Najlepiej chyba matematyka xD Angielski też dobrze, a geografia... Powiem tak - brałam na logikę, czasami strzelając odpowiedzi (czasami z testu wyboru, czasami opisowe xD) i muszę stwierdzić, że naprawdę głupi ma szczęście xD
Ps 2 - Czekają Cię ciężkie przeprawy w szkole. Ucz się, kochana, ucz i tez daj znać, jak Ci poszło. Mnie się udało wyciągnąć w ostatniej klasie liceum na pasek xD Będę trzymać za Ciebie kciuki!
Zielona Strefa.
W sumie niewiele się wydarzyło, poza tym, że znów musiałam iść z nauczycielką po testy maturalne, aby je odebrać od dyrektora xD Stwierdzam, że uczyć się trzeba, ale też i czytać ze zrozumieniem, bo widząc test wyboru, od razu zaznacza się odpowiedź w kółko... a później się okazuje, że trzeba było podkreślić i to nie jedną, a dwie odpowiedzi xD
Notkę dedykuję Aiko-chan
Subaru
Cisza.
Tak przyjemna, lecz złowroga zarazem. Moje powieki są takie ciężkie.
Nie mam siły, aby się podnieść. Czy jestem w Niebie? Nie, to niemożliwe.
Przecież nie zasługuję. To może Piekło? Awykonalne. Ono już nie
istnieje… Zostało zniszczone. Dlaczego więc nie czuję tego czegoś, co
można nazwać brakiem, pustką po utracie kogoś ważnego? Wspomnienia
powracają, lecz jakim cudem, skoro ona mnie unicestwiła? No i, co najważniejsze, gdzie ja jestem?
- Subaru, Subaru, czarny kruku.
Chyba
leżę... Tak, na pewno. Wokół jest ciemno, jednak to mnie nie martwi.
Tak samo jak i to, że nie odczuwam zimna, czyli, że żyję, chyba.
- Rozwiń swe skrzydła, pokaż, że umiesz,leć.
Raczej
nie znajduję się w półśnie. Czasami zdarza się, że jeśli trzyma nas na
ziemi jakaś sprawa, to dopóki jej nie doprowadzimy do końca, dopóty
nasza dusza wędruje po świecie. Co mnie tutaj w takim razie trzyma?
- Odbij się od ziemi, nie upadnij na bruku.
Dryfuję,
niczym niemowlę w łonie matki. Ostatnie wspomnienie? Hmm... Arachne...
Żądło i moja śmierć. Pamięć mnie zawodzi! To nie była śmierć! Ja
zemdlałem , ale coś jeszcze zaprząta mą głowę. Czyjś uśmiech i czuły
głos. Co to były za słowa? Blond włosy, niebieskie oczy… Kocham Cię?
Już… powoli… coś… Czemu nie mogę sobie przypomnieć? Wiem, że to ważne,
że ta osoba coś dla mnie znaczy. Przecież wyznałem mu miłość! Chwilka…
ON? Chłopak? Czemu? Skąd wiem, że… NIE!!! Już…dotarło do mnie. To nie
może być prawda!
Odrzucam ją podświadomie, lecz powraca jak bumerang.
Nie…Tenshi!!
- Otwórz oczy, nie zwlekaj. Musisz tego chcieć!
Zerwałem
się do siadu. Przestraszyło mnie białe światło, które raziło czułe
oczy. Zasłoniłem ręką źródło, które mnie oślepiało. Naraz poczułem coś
podobnego do uszczypnięcia, lecz powieki odmówiły mi posłuszeństwa.
Nabrałem powietrza i odczułem ulgę. Miałem wrażenie, jakbym od dawna nie
oddychał. Dziwny dźwięk, tak jakby cykanie wskazówek zegara, lecz
bardziej piskliwy, zwrócił moją uwagę. Gdzie ja jestem? Znów mnie
ożywiono?
Nareszcie
powieki drgnęły, pozwalając ujrzeć to, co znajdowało się wokół mnie. Do
ręki miałem doczepione jakieś kabelki, na torsie przyklejono białe
kółka, a obok stał wieszak z kroplówką lekko opartą o respirator. O
dziwo, znajdowałem się w salonie hotelu. Czyżby udało się mnie uratować?
Ale komu, skoro wszyscy zginęli? Wszyscy… Nawet mój Anioł.
Jaki ja byłem głupi! Tak cholernie głupi, bo nie dostrzegłem, co naprawdę do niego czuję!
Wściekły,
wywróciłem kroplówkę, robiąc niemały hałas. Usłyszałem czyjeś kroki,
więc spojrzałem w kierunku drzwi. Wtedy dosłownie szczęka mi opadła, bo w
przejściu stanął Keizo i utkwił we mnie przerażone spojrzenie.
- Ty żyjesz? – co prawda nie było to zbytnio delikatne i normalne pytanie, ale musiałem je zadać.
-
Zważając za to, że przez długi okres czasu byłeś nieprzytomny, mógłbym
zapytać o to samo. – prychnął lekceważąco, a później usiadł obok mnie i
mocno uściskał. Co mu się stało? Coraz mniej to wszystko rozumiałem. –
Cieszę się, że wreszcie jesteś wśród żywych.
O
sens tych słów nie było mi dane zapytać, gdyż uwiesił się na mnie
Akira, krzycząc dziko, a zaraz za nim dołączyli inni, przygniatając
mnie.
- Nie chcę być niemiły, ale jakby nie patrzeć jesteście ciężcy. – sapnąłem.
Gdy odsunęli się ode mnie, rozejrzałem się po znajomych, lecz nieco zmienionych twarzach. Wyglądali jakoś dziwnie.
Chciałem wstać, lecz zachwiałem się i z powrotem opadłem na łóżko.
- Siedź. Musisz na nowo nauczyć się chodzić. Teraz trzeba zabrać cię do szpitala i wyjaśnić, co spowodowało twoje przebudzenie.
Wlepiłem
w Maiyu pełne zszokowania oczy. Serce łomotało mi w piersi z nieznanych
mi przyczyn, a głowa niemal pękała od tych absurdalnych informacji.
Oczywiście Keizo miał najwięcej do powiedzenia i paplał fanaberie o moim
cudownym ozdrowieniu i wziąwszy mnie pod pachę, wyszedł ze mną na dwór,
nie pozwalając na wydukanie chociażby słówka, do czasu, aż złość we
mnie nie wybuchła.
- Przymknij się, Zgredku! – uciszyłem go skutecznie. – O co chodzi? O czym ty mówisz i dlaczego my wszyscy żyjemy?
Osoby znajdujące się w limuzynie cesarza, do której mnie wciągnięto, spojrzały na mnie jak na przybysza z kosmosu.
-
Od przebudzenia pytasz o tę głupotę. – mina Dakoriego przypominała
zniesmaczenie. – Koniec świata miał być w dwutysięcznym dwunastym, a nie
teraz, więc daj sobie na wstrzymanie. Dopiero co żeś ślepia otworzył, a
już nie możesz z nami wytrzymać? Tyle lat bez nas ci nie wystarczyło?
Już nie chcesz na nas patrzeć?
Oparłem się o siedzenie i zamarłem.
- Który mamy rok?
Isamu obdarzył mnie współczującym spojrzeniem.
- Biedaku. Ty nic nie pamiętasz?
Przytaknąłem, choć nie wiedziałem, czy słusznie.
- Jest dwutysięczny osiemnasty.
Zakrztusiłem się śliną, a później posłałem mu ironiczne spojrzenie.
-
Naćpałeś się? – wybuchnąłem śmiechem, trafnie, według mojego uznania,
stwierdzając stan mego przyjaciela. – Czy ja jestem w jakiejś ukrytej
kamerze?
Akira westchnął z rezygnacją.
- Najpierw lekarz. Po powrocie wszystko ci opowiemy.
Wzruszyłem
ramionami. Najbliższą godzinę dane mi było spędzić szpitalu,
wysłuchując diagnoz typu: „Cudowne ozdrowienie!”, bądź: „Cud!”. Później
przeszedłem dodatkowe badania potwierdzające doskonały stan. Trochę się
zdziwiłem, gdy kilka dwudziestoparoletnich stażystek westchnęło z
rozmarzeniem, gdy na nie spojrzałem. Wolą młodszych, czy co?
W
końcu udało mi się przekonać chłopaków do powrotu. Nic nie chcieli mi
zdradzić. Powiedzieli, że lepiej będzie, gdy tę sprawę załatwimy w domu,
gdzie można spokojnie porozmawiać. Zacząłem się coraz bardziej
niepokoić.
^^^
Po
jakimś czasie wyszliśmy z limuzyny i skierowaliśmy się do drzwi.
Pierwszy, oczywiście, wyszedł Dakori. Nie wiem, czy to mnie wzrok się
pogorszył, czy te badania tak na mnie działały, ale wydawało mi się, że
wszyscy się lekko postarzeli. To znaczy byli podobni do osób, które
widziałem w tamten pamiętny, straszny dzień, lecz jednocześnie mieli
inne rysy.
Przez to zamyślenie nie zauważyłem, że Keizo przystanął, dlatego zderzyłem się z jego plecami.
- Hej! – warknąłem. – Uważaj jak chodzisz!
- Cicho bądź. – spojrzał na mnie wilkiem i wyjrzał ponad moje ramię, zwracając się do reszty. – Drzwi są otwarte.
Isamu przedarł się przez nas i wszedł do hotelu na palcach. Zaraz za nim podążył Aki, nakazując nam zostać na zewnątrz.
Dajcie spokój! Myślicie, że ktoś go posłuchał?
Szliśmy
gęsiego, niczym zawodowi szpiedzy, uważając, aby przypadkiem nie
wywołać niepotrzebnego rumoru. Po wielu próbach uciszania się i rzucania
morderczych spojrzeń, gdy jeden z nas nadepnął drugiemu na nogę, udało
nam się jakoś zsynchronizować. Swoją drogą, ten włamywacz musiał być
cholernie głuchy. Ślepy zresztą też.
Sato przebiegł na drugą stronę drzwi, dając nam znaki, że kogoś widzi w kuchni.
To już lekka przesada, żeby do tak zabudowanego hotelu potrafili dostać się bezdomni. To cud, że mnie nikt nie wyniósł!
Na
znak blondyna wskoczyliśmy do pomieszczenia, krzycząc przeróżne
formułki od „ Poddaj się”, „Stój, bo strzelam”, po „Jeśli nic mi nie
zrobisz, pozwolę ci mnie pocałować!”. Eiri zawsze miał nierówno pod
sufitem.
Owa
postać stała do nas tyłem. Bardzo długie, błyszczące włosy upięte były
muślinową wstążką koloru porannego nieba. Spodnie o takim samym odcieniu
opinały zgrabne nogi i kształtne pośladki. Gdy się odwracał, zauważyłem
jasnoróżowy fartuszek w drobne kwiaty, przewiązany wokół jego bioder.
Szczyt bezczelności! Włamał się, a teraz bezpardonowo sobie pichci!
Kiedy mrużąc oczy próbowałem przypomnieć sobie skąd znam tą twarz, Dakori wydarł się na całe gardło:
- Tenshi! Wróciłeś!
Dosłownie piorun we mnie trachnął. Jak mogłem nie poznać tych oczu, tych ust… Jego?!
Chłopak uśmiechnął się radośnie, ukazując światu śnieżnobiałe zęby.
Słowa
bliskich nie docierały do mnie, począwszy od tych wypowiedzianych zaraz
po imieniu Aoiego. Zbliżyłem się do niego, wyciągając ręce niczym
zombie. Dosięgając celu, czyli policzka, dostrzegłem, że uroczy uśmiech
zniknął z jego twarzy, a zastąpiło go zdziwienie. Przez chwilę utonąłem w
dwóch cudownie żywych jeziorkach, by po chwili spontanicznie objąć w
talii ich właściciela, układając dłonie na ładnie umięśnionych plecach.
On zaśmiał się i pokręcił głową. Dopiero teraz zauważyłem dzwoneczki
wplecione w kokardę podtrzymującą warkocz.
-
Oh, Tenshi. Mój Tenshi. – wyszeptałem i zacząłem się, oj tak, śmiać jak
wariat, a jego biała bluzka z podwijanymi rękawami chłodziła moje
rozpalone ciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz