piątek, 5 października 2012

31. Jak pies z kotem.

10 maja 2010

Oi, moje Elfiątka xD Nareszcie jestem, po ciężkich bojach z Internetem, którego praktycznie nie mam, a dodanie notki uważam za cud, dlatego bardzo przepraszam, że dziś Was zaniedbam w kwestiach powiadamiania i czytania. Dziś mam dla Was taki... Ciężki do przetrawienie kawałek i na pewno smutny, ale podkreślam - Nic złego się nie stanie po tej notce, a mogę śmiało powiedzieć, że ujrzymy wreszcie przebłyski słońca.

Zielona Strefa.

Ojj, troszkę się dziś działo xD Między innymi dopingowałam moją Sawako, gdyż pisała biologię rozszerzoną, a ja, stojąc na straży sali gimnastycznej, nie pozwalałam, aby ktokolwiek przeszkodził XD Ale... Ale dziś poczułam się strasznie dobrze, a to ze względu na... Wykonany przeze mnie dobry uczynek xD Otóż koleżanka z innej klasy, a mojej grupy na niemiecki, także dziś zdawała maturę. Okazało się jednak, że nie przyszła. Myślałam, że może ją jakoś przeoczyłam, ale postanowiłam do niej napisać. Jak się okazało, jej wspaniałe koleżanki z klasy powiedziały jej, że rozszerzenie zaczyna się o 13, a rozpoczynało się o 9 ... ;] Żeby było śmieszniej, one na tą dziewiąta przyszły ;] Koleżanka, co prawda spóźniła się, przez co nie mogła podejść do matury, ale dowiedziała się, że aby mogła podjąć biologię jeszcze w tym roku, w czerwcu, musi załatwić sobie zwolnienie lekarskie i przynieść je do 15... Gdybym do niej nie napisała, chyba by nie zdążyła na czas... Ehhh, słyszeć i czytać później takie miłe słowa podziękowania i mieć ten fakt, że zrobiło się coś dobrego... Cudowne.

Żeby tak ktoś się o mnie przejął w czwartek na geografii xDD

Trzymam kciuki za wszystkich i przepraszam Star 1012, Iceheart, Astrę, Łapę i osoby, które jeszcze do mnie napisały, ale nie wiem któż to, bo komentarze mi się nie otwierają, a teraz nawet strona główna bloga, że nie odpiszę, bo jedyne, co szybko mi się ładuje, to Google, a reszta to żółw. Nadrobię to ;)

Dwie pierwsze dziewczyny - czytajcie w najbliższych dniach, czy notka nie była edytowana xD

EDIT!

Star 1012 - Jak obiecałam, tak robię i odpisuję (Net trochę szybszy, ale... ehh). Niestety, moc musieli stracić, na rzecz tego, co się stało w tym rozdziale. Cieszę się, że notki się podobają i mam nadzieję na to, że będą się nadal podobać po wczorajszym rozdziale ;P Ojj, Aki wie, co mówi, tak xD (Wczorajszy) Tak, Tenshi zginął ;) Wraz z Diabłami i Aniołami, którzy nie puściliby go samego do Piekła ;P I niee, to nie jest koniec xD To, można powiedzieć, dopiero początek. Haha, no tak, można zwalić na Lu xD W ogóle w mojej okolicy net chodzi bardzo wolno... Może to wina serwera, czy coś, nie wiem, ale dziś jest lepiej, więc może do czwartku się poprawi xD Wczoraj chodziły tylko google i allegro xDD

Astra - Zapomniałam napisać, gdzie się podziewałaś, ale zauważyłam komentarz xD O NATO? To na WOS? Musiałam się o tym uczyć, ale, że miałam nawet dobre oceny, to wychowawca sobie odpuścił xD Miałaś nosa, że się kończy... ale tylko część, bo teraz, jak wspomniałam Star 1012, dopiero się zaczyna xD
Tak, dokładnie. Tenshi zobaczył to, co się stało w tym rozdziale. Zgliszcza, pożoga i katastrofa, dlatego nie chciał żyć bez Subaru ;PJesteś niesamowita xD Oboje się na siebie otworzyli, to fakt, tylko szkoda, że nie mogli tego rozwinąć... ale spokojnie, coś da się zrobić xD (nie dziękuję, aby nie zapeszyć xD)

Iceheart - Nie dziękuję, aby nie zapeszyć, ale mam nadzieję, że jakoś mi pójdzie ;3

Reszcie odpiszę na blogach ;)


Subaru nie wiedział, co się dzieje. Przecież poczynił odpowiednie kroki do tego, aby blondynek wyswobodził się z wizji.
- Boję się, boję. – szeptał chłopiec, tuląc się coraz bardziej.
Brunet przygarnął go do siebie, jedną ręką obejmując w talii, a drugą zanurzając w jasnych włosach zarazem masując tył głowy.
- Czego się boisz?
- Tych pająków. – wyciągnął przed siebie palec i zakreślił nim w powietrzu szeroki krąg.
Czerwonooki zmarszczył czoło. Rozejrzał się dookoła, lecz żadnego ze stworzonek, których tak panicznie unikał Tenshi, nie zauważył.
Tymczasem ciałem blondynka wstrząsnął dreszcz. W tym samym czasie chłopiec zaczął się osuwać, lecz silne ramiona Lucyfera nie pozwoliły mu na upadek. Zamiast tego mocno go oplotły i nie odczuwając większego ciężaru przeniosły na kanapę.  Ich właściciel z niepokojem obserwował zroszoną potem twarz Anioła i wygięte w grymasie usta. Błękitnooki majaczył, a to nie wróżyło niczego dobrego. Subaru przyłożył dłoń do czoła jedenastolatka, szybko blednąc.
- Mizuki! Przynieś szybko miskę z zimną wodą i ręczniki. Ja postaram się go jakoś wyleczyć. – przysiadł na brzegu i wyciągnąwszy ręce nad klatką piersiową Michaela, spowodował powstanie fioletowej mgiełki, wnikającej w komórki chłopca. Nagle wyczuł, że zbliża się jego ojciec.
Hoshi zamoczył puchowy materiał i położył go na gorącym czole blondynka.
- Co tu się dzieje? – Władca Piekieł podszedł pospiesznie do syna. – Ledwo się tutaj dostałem. To miejsce chroni bardzo silna bariera. – obrzucił Tenshiego badawczym spojrzeniem.
- Miał wizję. – nie odrywając rąk od przyjaciela, kontynuował wyjaśnienia. – Wcześniej owładnęło go dziwne przeczucie, że stanie się coś złego. Stąd to Kekkai.
- Efektem ubocznym wizji nie jest wysoka gorączka. – przejął się Morri.
- To jego pierwszy raz, więc może dlatego? – fioletowooki zmienił ciepły już opatrunek. – Twojego przybycia nie spowodował stan Michaela, prawda?
Mężczyzna skinął głową i spojrzał wyczekująco na pierworodnego.
- Słucham? – zapytał Misaki, gdy wyszedł z ojcem na korytarz.
- Musisz powiadomić Astrota i Mefisto, że wyruszamy do Podziemi.
- Po co mamy wracać? W takim momencie? Przecież Tenshi jest... Nie zostawię go w takim stanie. – zastrzegł ostro, mrużąc wściekle oczy.
Camuel wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.
- To na pewno ty? Nie poznaję cię.
Chłopak oparł się o ścianę.
Prawda była taka, że już od dawna tliło się w nim uczucie obdarowania jedenastolatka bezpieczeństwem i troską. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał. Przecież to nie przystoi Diabłu. Jak on, niezłomnie trzymający się tego, że szkolił swe moce by zgładzić Tenshiego, teraz nagle zmiękł? Nie, inaczej. Gorzej! On się w nim podkochuje! Toż to hańba dla Rodu Piekielnych!
- Oczywiście, że ja. Chodzi o to, że jeżeli coś mi się stanie, to kto będzie mógł mnie uleczyć, skoro tylko Tenshi jest w stanie tego dokonać? Muszę mieć jakąś tarczę. – wybrnął zgrabnie.
Mężczyzna skrzywił się na te słowa.
- Myślisz tylko o sobie. – pokręcił głową z odrazą wymalowaną na jego ustach. – Niech pozostałe Anioły pilnują Michaela oraz twojej upartej siostry. Jak ona mogła uciec? Przecież to takie nieodpowiedzialne, szczególnie teraz... – zawiesił głos.
Chłopiec podchwycił to zawahanie.
- Dlaczego? Odpowiedz. – rysy twarzy nabrały na surowości.
- Wolałbym ci tego nie mówić, ale skoro nalegasz... – dodał, widząc spojrzenie nie znoszące sprzeciwu. Z opresji opowiadania wybawił go głośny krzyk.
Tenshi rzucał się gwałtownie, wyginając ciało w łuk. Palce mocno zaciskały koc, którym był przykryty. Chłopiec wierzgał dziko, szlochając jednocześnie.
- Odejdźcie! Zejdźcie ze mnie! - urwał na moment. – SUBARU!!!
Nazwany po imieniu, zadrżał. Objął mocno blondynka, próbując go uspokoić.
- Ciii, już dobrze. Nikt nie chce zrobić ci krzywdy. – wyszeptał czule, kołysząc drobnym ciałkiem.
- Te pająki... One mnie gonią. Pomóż!
Władca Piekieł zareagował natychmiast. Pogładził policzek błękitnookiego i wypowiedziawszy zaklęcie, spowodował gwałtowne opadnięcie Michaela.
- Zemdlał. To będzie dla niego lepsze . Mniej bolesne. – wyjaśnił nieco przyduszonym głosem. – Lucyferze, musimy się spieszyć. Nie wiem jakim cudem, ale on został złapany w sieć Arachne i... – zmrużył oczy i pochylił się nad szyją jedenastolatka. Sięgnął ręką na kark i chwyciwszy coś, wycofał dłoń otworzywszy ją przez zgromadzonymi.
Niewielki pajączek z zadziwiająco jaskrawymi, czerwonymi oczami biegał jak opętany, by nagle zginąć w płomieniu ognia.
- Co za podstępna kobieta. – Morri wysyczał wściekle.
Tymczasem gorączka, która trawiła układ odpornościowy Michaela, zaczęła ustępować, co jego poboczni przyjęli z wyraźną ulgą.
Szatan wyjawił to, co powiedział synowi, gdy byli sami.
Aniołowie żegnali swych partnerów z nieukrywaną bojaźnią. Mediusa, która zdążyła się obudzić, patrzyła ze smutkiem na Baala, który na pewien czas miał ją zostawić, powierzając się w ręce Misakiego.
Lu zerknął jeszcze na, tym razem spokojną, twarz przyjaciela i zniknął, tak jak wcześniej jego towarzysze.
***
- Wyjaśnisz mi wreszcie, co się dzieje? – warknął nieprzyjemnie Lucyfer.
- Dobrze. – pomimo, że nie mieli zbyt dużo czasu, Camuel postanowił, że nie będzie już tego ukrywał. W dodatku ta sprawa wiązała się z pająkami. A właśnie! – Jednak mam pytanie. Jeżeli na nie odpowiesz, to wszystko ci wyjaśnię.
- Niech będzie.
-Czy Tenshi już wcześniej reagował jakoś dziwnie na pająki?
Demon zamyślił się.
-Tak. Niedawno, gdy Eiri lunatykował, a my myśleliśmy, że ktoś się włamał, przez korytarz przeszło kilka tych zwierzątek. Gdy Michael je zauważył, sparaliżował go strach. Jakby się nad tym zastanowić, to było to dziwne, bo one zaczęły uciekał w moją stronę, jakby coś je przerażało w blondynku.
- Boskie Światło. One boją się go, a nim jest Tenshi. Tylko nie wiem, czemu nagle go zaatakowały skoro wcześniej nie mogły nawet podejść.
- Może dlatego, że on połączył się z Hebikim. Potrzebował mowy zwierząt, do tego,aby się z nimi porozumieć.
- Wtedy Arachne wykorzystała moment, wysyłając swojego poplecznika. – dwa kły błysnęły groźne. – Szlag by ją trafił!
- Ojcze! – zaoponował Subaru. - Zamiast się pieklić, wytłumacz wreszcie, o co tu chodzi? Kim jest ta cała Arachne?
- To twoja matka. – na moment zapadła niezręczna cisza. – Cały czas, gdy się odradzałeś twa nienawiść do Tenshiego rosła, przez co Arachne mogła się ponownie obudzić. Została zapieczętowana, kiedy byłeś mały. Razem ze swoją siostrą, Lilith, planowały upadek Nieba i Ziemi, a na to zgodzić się nie mogłem. Kazano mi zamordować własną żonę, lecz mimo to, nie mogłem się na to zdobyć. Kochałem ją, więc znalazłem inny sposób.
- Pieczęć.
- Tak. – zgodził się z synem. – Byłeś wtedy nastolatkiem, jak na demona, chłopcem, który posłusznie wypełniał moje rozkazy. Mimo, że nie mogłeś dojść do konsensusu z Tenshim i nie znaleźliście sposobu na to, by posiąść wiedzę o ponownym odrodzeniu, to ja i Wszechmogący nie mogliśmy dopuścić do tego, by nasze prawe ręce, najlepsi z najlepszych zginęli, a ich moce przepadły. Dlatego zgodziliśmy się przywracać was do istnienia i ufnie czekać, że kiedyś sami odkryjecie, co musicie zrobić. Niestety ty, Lucyferze, zacząłeś oskarżać Michaela o to, że jako dobry, ma mniej mocy, przez co utrudnia zadanie. Mówiłeś, że jest słaby i przez niego musicie żebrać o ponowne odrodzenie, zamiast samemu posiąść tą wiedzę. Wtedy rozpoczęła się twoje nienawiść do niego, a zarazem wybudzanie się Arachne, która żywiła się wszelkimi negatywnymi uczuciami. Jako, że jesteś synem Szatana, jesteś stworzony do zła, a czynnik wściekłości potęguje to wszystko. Lilith udało się wtedy zbiec, lecz niedawno, jak wiesz, zakończyła swój żywot.
- Pięknie, kochanie. Cudownie to ująłeś.
Piątka przybyłych do Piekła, odwróciła się w kierunku głosu jak na komendę.
- Arachne.
Piękna, granatowowłosa kobieta o pełnych wargach, długiej, postrzępionej u dołu czarnej sukni, butach na obcasie oraz czerwonych kolczykach uśmiechała się delikatnie. Jej bordowe oczy, w których można było zauważyć drobniutkie, białe niteczki, układające się w kształt pajęczyny, porażały wewnętrznym blaskiem. Za nią stał zastęp demonów, will, hybryd i harpii.
- Gdyby wasz Aniołek obudził się na czas, zapewne pokrzyżowałby me plany, mówiąc wam o swojej wizji. Na szczęście mój pajączek podołał zadaniu. Teraz, mój synu... – wyciągnęła rękę w jego kierunku i przesunęła ją wnętrzem do chłopca. – Giń.
***
Subaru otworzył oczy. Pierwsze, co poczuł, to przenikliwy ból w boku. Rozejrzał się dookoła i zamarł. Wszędzie były pogorzeliska, dym i specyficzny zapach spalenizny. Nagle dostrzegł małą górkę popiołu, a obok niej kolejne. Gdzieś zamajaczyła mu blond czupryna.
- Lu, dlaczego nie poczekałeś?
Oczy bruneta rozszerzyły się w przerażeniu, gdy zobaczył, jak z ust Tenshiego płynie krew.
- Tak wyglądała moja wizja, a teraz...
- Teraz wisisz na krzyżu, a on zginie, tak, jak twoi przyjaciele i ojciec. Moja moc osiągnęła doprawdy ogromne wielkości. Jest doskonała! – Arachne zachichotała.
- Nie, Michaelu! Nie zostawiaj mnie! Nie umieraj. Ja... Kocham Cię!
Blondynek uśmiechnął się czule.
Czerwonooki dopiero teraz zauważył, że jego ręce krępują liny przywiązane do ramion krzyża, a tors jest obwiązany ostrymi drutami wpijającymi się głęboko w jego ciało.
Arachne prychnęła lekceważąco i nie przejmując się błagalnym wzrokiem syna, wbiła żądło, które uformowało się z jej dłoni, w serce jedenastolatka.
- NIE!!! – brunet próbował rozerwać pęta, lecz oszałamiający ból, niczym obuch w głowę, uderzył w niego z całej siły. Nie było to cierpienie fizyczne, lecz kłujące uczucie utraty kogoś bardzo ważnego.
Zanim oczy zamroczyła czarna mgiełka, szesnastolatek dostrzegł, jak usta Tenshiego układają się w litery i wyrazy.
- Kocham Cię.
Te słowa zabrzmiały jak muzyka. Potem nastąpiła obezwładniająca cisza.
Akemi (21:37)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz