26 kwietnia 2010
Aniołeczki kochane, witojcie xD Z tygodnia na tydzień wydaje mi się, że coraz mniej do Was piszę O_o Ale to może być akurat spowodowane tym, że w szkole strasznie się rozgadałam ostatnio... ^^' Nawet gestykulacja wskoczyła na wyższy poziom (dobrze, że nie na najwyższy, bo w tym momencie chyba musiałabym szybko zmieniać szkołę xDD)
Star 1012 - Tak, Subaru dorobił się siostry xD Oj tak, Diabełków jest teraz więcej niż Aniołków xD Tak jakoś wyszło... ale taki Eiri nie wygląda na złego... choć kolor włosów raczej nie przypisuje go do roli tych biało skrzydlatych xD Nie marudzisz xDD Nie, oni już nie wrócą. Wysłałam ich, byle dalej, bo zrobił mi się sajgon z osobami i ciężko mi było ich wyszczególniać. Cesarz i Fay - dobrze im na odludziu, Kiba i Koryuu - mają pracę, a raczej Kiba się dorobił i nie chce rezygnować. Kto tam jeszcze... No chyba tyle xD A! Yuki i Chii - mają rodzinę, dziecko, zespół się rozsypał, więc dałam im spokój xD Motyw z łazienki już dziś xD
Astra - Cześć xD Siostra... A pisałam, że jest młodsza o rok od Tenshiego xD Ma... niech policzę... 10 lat. Baal nie odegra ważnej roli, niestety, ale jeszcze się pojawi ;) Troszkę Ci namąciłam, jeżeli chodzi o szczęście Tenshiego... Jakby to powiedzieć, żeby nie zdradzić fabuły... Emocjonalnie rozwinie się w innym życiu, o xD Ale nic złego mu się nie stanie.
Co do małych liter... Onet mnie wkurzył, bo coś z czcionką było nie tak, więc pisałam rozdział tutaj, na blogu i nie poprawiało mi liter, gdy były przypadkowo pisane z małej, to dlatego. Misaki leżał na tyłku, a konkretnie w kałuży płynów fizjologicznych kota xD
Hmm... Subaru troszkę się poznęca w łazience, nie zaprzeczę, ale w porę się opamięta, nim dojdzie do czegoś gorszego. Szczerze? Też nie mogę rozgryźć Subaru xD
Kirhan - Oj planuję rozróbę xD Cisza przed burzą, prawda? xD Ale mimo to, mimo słów i czynów, jakie będą, to i tak okaże się marą senną ;P
Jasper - Oj tak, piosenka się liczy xD Oo czyli jest jeszcze żywioł ducha? A ktoś go będzie miał? *_* Hhaah moc Setha wymyśliłeś tak na poczekaniu? xD Ale jest zgodny z jego charakterem xD Ja bardzo poproszę o ten 7 rozdział... pomoże mi się odprężyć przed maturami xD
Chieko - Tobie odpiszę na blogu xD Trzymaj się zdrowia, kotek i powiedz, że skoro Naruto potrafi się rozmnożyć, a później być jedną osobą, to i lekarze muszą umieć zrobić z 19 tabletek, jedną xD
Zielona Strefa.
Oceny prawie wystawione, koniec roku tuż, tuż, a mnie się nie chce rozstawać ze szkołą. Może to i głupie, ale tak mi strasznie żal rozstawać się z tymi, bądź co bądź, fajnymi ludźmi, nauczycielami i murami, które chłodziły w zimę i grzały w lato xD Z tymi oknami wymienianymi w listopadzie i grzejnikami - w grudniu. Ehh...
Upływa szybko życie, Choć pamięć o nas zginie,
Jak potok płynie czas, Już za niedługi czas,
Za rok, za dzień, za chwilę, Niech piosnka w dal popłynie
Razem nie będzie nas. Póki jesteśmy wraz.
I nasze młode lata A jeśli lasów koło,
Upłyną szybko w dal, Złączy zerwaną nić,
A w sercu pozostanie Będziemy znów pospołu
Tęsknota, smutek, żal. Śpiewać, marzyć, śnić.
Więc póki młode lata, Więc kiedy dziś stajemy
Póki wiosenne dni Już u rozstaju dróg,
Niechże przynajmniej teraz Idącym w świat z otuchą,
Nie płyną gorzkie łzy. Niech błogosławi Bóg.
Dołujące...
Zapraszam do czytania ;)
-Zostaw!
– zaoponował Tenshi. – Co ty robisz?! – krzyknął i odwrócił się o
dziewięćdziesiąt stopni, gdy wierzchnie ubranie czerwonookiego skończyło
swój żywot na płytkach.
-
Ciszej bądź! Chyba nie chcesz obudzić wszystkich w domu? – wyszczerzył
się, wchodząc do wanny wypełnionej ciepłą wodą, którą otulała piana o
zapachu wanilii.
Jedenastolatek
słysząc chlupotanie, odważył się obrócić. Mało tego! Podszedł bliżej i
usiadł na krawędzi, opierając dłonie na kolanach. Z ulgą stwierdził, że
oprócz szyi i kawałka klatki piersiowej nie widać nic więcej.
- Po co ci byłem potrzebny?
- Umyj mi plecy.
Kolorowa gąbka wylądowała na udzie blondyna.
-
Hę? – jego wyraz twarzy bynajmniej nie był zbyt inteligentny. Kiedy
ręka z pianą niepostrzeżenie wylądowała na jego nosie, prychnął dziko i z
mordem w oczach, namoczył miękki przedmiot. Delikatnie rozprowadzał
żel, pieszcząc barki kolegi, kręgosłup i część żeber, do momentu gdzie
sięgał poziom wody.
- Wybacz, skarbie, ale myjesz mi tylko połowę pleców. Jestem z ciebie niezadowolony. – zacmokał niczym królewicz.
- Za dobrze ze mną masz, burku.
- Co tam mruczysz?
- Nie, nic! – blondyn wycofał się szybko, świadomy możliwych tortur. – Burku. – dodał o wiele ciszej.
Mocny uścisk na nadgarstku wytrącił go z równowagi.
Szybkie pociągnięcie i Tenshi leżał w wannie.
- SUBARU! – wykrzyczał donośnie.
-
Uspokój się wreszcie. Co ja z tobą mam? – Misaki westchnął z tragizmem w
głosie. – W butach i ciuchach do kąpieli? Niewychowany. – pokręcił
głową. – A ty gdzie?! – chwycił go w pasie, nie pozwalając, aby się
wydostał. – Poczekaj, aż się umyję, wtedy pomogę ci wyjść, kotku. –
tylko czekał na prychnięcie wkurzonego „sierściucha”. – To, że jesteś
kociakiem i nie lubisz wody nie oznacza, że nie możesz się kąpać.
Blondynek
skrzyżował ramiona. Siedział prostopadle do Subaru, opierając głowę o
ścianę. Rzucał ciche obelgi pod adresem Lu, nie zaszczycając go
spojrzeniem. Nie zwracał na niego uwagi i to był niezaprzeczalny błąd,
gdyż został brutalnie przyciągnięty i nim się spostrzegł, siedział
między nogami Diabła.
-
Przeginasz. – wysyczał. – Obiecałeś mi pomóc, a nie... – zachłysnął się
i cofnął w tył. Przez materiał rybaczek poczuł coś twardego i
natychmiast wystrzelił biodrami do przodu. Nie wiedział, co gorsze -
Napalony erotoman, czy jego zwinne ręce odpinające bluzkę Anioła,
guziczek po guziczku. – Subaru...
- Skoro już tu jesteś, to się ładnie wypluskamy.
Mokry materiał powędrował na ziemię.
Dłonie
Lucyfera zahaczyły o gumkę spodenek, drażniąc się z wrażliwym
podbrzuszem. Blondyn posłusznie dźwignął się, pomagając mu w czynności
zdejmowania zbędnej garderoby.
- Dobry chłopczyk. Ja zajmę się górą, a ty dołem.
Michael
uśmiechnął się do niego, wdzięczny, że tamten nie posunie się dalej.
Jak bardzo się pomylił! Zaledwie kilka minut później opuszki palców
połaskotały jego newralgiczny punkt, zarazem bawiąc się zaróżowionym
punkcikiem na klatce piersiowej.
- Nie chcę... Proszę, nie. – Aoi odpychał się, jak mógł, aby zmniejszyć kontakt fizyczny.
- W takim razie sam to zrób. – szesnastolatek oparł łokcie o wezgłowie wanny, wcześniej obracając Anioła przodem do siebie.
- Nie! – chłopiec zaoponował twardo, jednocześnie zauważając w jego oczach coś bardzo nieprzyjemnego.
Ręce
Misakiego znalazły się zadziwiająco szybko na pośladkach kolegi,
przyciągając go do siebie, równocześnie powodując otarcie się obydwu
męskości. Z tego powodu Aoi zakwilił cicho, kładąc dłonie na barkach
agresora w geście protestu. Niestety Subaru ani myślał przestawać,
wykonując kilka takich ruchów. W końcu Michael poddał się i łkając
cicho, sam przejął kontrolę. Nieustannie czuł, jak przez jego ciało
przebiegają silne dreszcze. Po chwili, wykończony aktem, opadł
bezwiednie na tors bruneta, który obejmując go ramionami, ustawił do
pozycji stojącej. Złapał za rączkę prysznica i opłukawszy ich, wyszedł z
wanny, rzucając ręcznik w stronę Tenshiego. Ociekając wodą, podszedł do
szafki i wyciągnął z niej dwa szlafroki. Rozłożył jeden z nich i
nałożył go na siebie.
Aoi stał nieruchomo, milcząc zawzięcie, tymczasem drugi chłopak ubrał mu biały materiał, zsuwając go jednak z ramion.
-
Masz kilka ranek. – zauważył, a w jego dłoniach pojawiła się fioletowa
mgiełka, która skutecznie goiła każdy zakamarek ciała... A duszę?
Brunet zaczął składać mokre pocałunki na szyi i łopatkach mrucząc z zadowolenia, gdyż nie napotkał na opór.
- Nareszcie jesteś dostępny. – uśmiechnął się.
-Tak. Przyzwyczaiłem się.
Lucyfer natychmiast przestał. Bardzo nie spodobał mu się pusty, pozbawiony wyrazu, głos blondynka.
On sam zawsze był zaborczy i spragniony spełnienia, co wynikało z jego charakteru, lecz teraz... Gryzło go poczucie winy.
- Dlaczego przestałeś? Rób tak dalej, jeżeli ci się podoba.
Tego
było już za wiele. Zdecydowanie za wiele. I znów, do ciężkiej cholery,
wykazał, jak bardzo lubi dręczyć Anioły. W ogóle nie powinno go to
przejmować, ale w tym przypadku... Zagryzł mocno wargę i odsunąwszy się
od jedenastolatka wyszedł z łazienki, zamykając drzwi z cichym trzaskiem
zamka.
Księżyc
był świadkiem wielu wydarzeń, jednak zaciekawiły go dwie rzeczy, więc
bezwstydnie zajrzał w małe okienko, najpierw oświecając postać samotnie
przemierzającą korytarz i dostrzegając niepokój, żal i wściekłość na
siebie, a później na osobę nieustannie stojącą pośrodku zaparowanego
pomieszczenia.
Jednak ta pierwsza istota była obserwowana także przez parę żółtych, smutnych oczu.
Promień
srebrzystej poświaty smagnął policzek przeraźliwie samotnego dziecka,
próbując zetrzeć pojedynczą łzę goryczy, upokorzenia, cierpienia i... O
dziwo, wrażenia utraty kogoś ważnego. Niestety, jedna kropla pociągnęła
za sobą strumyczek. Najpierw jeden, potem drugi, aż w końcu chłopiec
umknął spod badawczego spojrzenia księżyca, kryjąc się we własnym
pokoju, w którym... Ahh, pozwólmy mu na chwilę osobności. Czasami
niewiedza bywa zbawieniem, tym bardziej, jeśli dotyczy krzyków
tłumionych przez miękką poduszkę.
***
Przez
cały dzień chłopcy unikali siebie nawzajem. Subaru – bo coś mu mówiło,
że tak będzie lepiej. Tenshi – gdyż nie miał zamiaru znosić po raz
kolejny takiego przedmiotowego traktowania swojej osoby. Miarka się
przebrała. Tak wiele łez już przelał i sam nie wiedział, czy ma ich
więcej. Mimo to, czuł się nieswojo. Minimum trzy, cztery razy na dzień
był napastowany przez tego wygłodniałego wilka, a teraz... Zero dotyków.
Nawet rozmowa polegała na krótkich, zwięzłych odpowiedziach.
Około
południa Subaru ubrał kurtkę, buty i wszedł, nie powiadomiwszy dokąd.
Akurat wtedy blondyn zebrał się na odwagę, nastawiony na szczerą
pogawędkę. Widząc wychodzącego Lucyfera, zatrzymał się na środku
korytarza, nie mogąc wykrztusić słowa. Gdy drzwi się zatrzasnęły,
chłopiec opuścił ramiona, wcześniej gotowe zatrzymać Misakiego. Zamknął
oczy i uczyniwszy krok do tyłu, wycofał się do salonu. Tego dnia Lu nie
wrócił. Zjawił się nocą i niczym drapieżnik, bezszelestnie dostał się do
swojego pokoju.
***
Tenshi
Zostało
pięć dni do ostatecznego zabrania nam mocy, a my się zachowujemy jak
para głupców. On się na mnie obraził? Chodzi zamyślony, nie słyszy, gdy
coś do niego mówimy... To ja powinienem mieć pretensje! Tymczasem... Nie
rozumiem czegoś. Skoro jego dotyk czasem sprawia mi przyjemność, to
czemu od niego uciekam? No tak... Jedenastolatek nie może być traktowany
w ten sposób. A co, jeżeli to dziecko tak naprawdę tego chce?
Nie! O czym ja myślę?! Wybrano to ciało, gdyż jego właściciel jest czysty, nieskazitelny.
Czemu
to wszystko jest takie przykre? Niech mi ktoś wreszcie odpowie na te
pytania! Dlaczego przy Subaru moje serce przyspiesza? Dlaczego teraz,
patrząc w jego zamglone oczy, miarowe opadanie klatki piersiowej i
ciało, tak idealnie pasujące do tej sofy, rumienię się jak jakiś
dzieciak? Duszę mam starą…
- Kretyn!
Co ja robię?! Akira spojrzał na mnie tak dziwnie.
- Skądś znam sposób wypowiadania tego słowa. – uśmiechnął się lekko, pokazując rządek zębów. – Czyżby...
Co on chce powiedzieć? Raczej nic mądrego. Muszę mu w tym przeszkodzić!
-
Herbaty? – wymyśliłem na poczekaniu. – dam sobie rękę uciąć, że Aki
zaprzestał dalszemu słowotokowi tylko przez grzeczność, odpowiadając
skinięciem głowy na moje pytanie.
Śpiesznie
podszedłem do dzbanka z ciepłym napojem. Gdy byłem metr od stołu,
zahaczyłem o zagięty dywan i runąłem do przodu. Wyciągnąłem ręce przed
siebie, by upaść mniej boleśnie, lecz coś jasnozielonego uniemożliwiło
mi jakiekolwiek spotkanie z podłogą. Ciepłe dłonie obejmowały moje
barki, podpierając się wysuniętą do tyłu lewą nogą, by utrzymać
równowagę. Od guzików powędrowałem na szyję, głośniej przełykając ślinę,
aż napotkałem na chłodne, karmazynowe oczy.
-
Uważaj. – wycedził Subaru i odsunął się, nie czekając aż stanę w miarę
prosto. Dlatego, gdy straciłem oparcie, wbiłem się w brzuch Lucyfera
niczym żuraw.
Dźwignąłem
lewą dłoń i umiejscowiłem ją w zagięciu szyi chłopca, podnosząc tułów.
Wtedy zamarłem, niezdolny do ruchu. Znów poczułem, jak policzki
pokrywają się wściekłą czerwienią. Niczym sroka w gnat, wpatrywałem się w
niego, nawet nie oddychając. Miałem ogromną ochotę uciec jak najdalej,
lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Odczuwałem tyle na raz, iż nie
wiedziałem, na czym konkretnym się skupić.
- Pomożesz mi zmywać?
O
Niebiosa! Dziękuję za ratunek, wspaniały Aki! Z kłóceniem się mojego
„ja” mogłem sobie dać spokój na pewien czas, ale na jak długo?
Szczególnie, gdy ono wręcz krzyczało: „Pocałuj go!”
Na razie musiałem wykręcić się od rozmyślań, idąc posłusznie do kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz