piątek, 5 października 2012

25. Jak pies z kotem.

29 marca 2010

Witam moje Elfiątka najmilejsze ;3 Witam Was z nowym rozdziałem, który ma w sobie troszkę śmiechu i zabawy. Muszę przyznać, że przyszła notka może być nieco... Ostrzejsza przez wzgląd na niektóre postępowania Subaru, co nie znaczy, że od razu poleje się krew. Ostrzejsza, gdyż bohaterzy ruszą nieco do przodu, jeżeli chodzi o dotyki.

Zielona Strefa xD

Nadchodzą Święta, czas Wiosny i ogólnego wyciszenia własnej osoby oraz obgryzania słodkiego baranka, który, jeżeli chodzi o mnie, zawsze najpierw traci głowę. Jakiś dziwny fetysz xD W związku z tym, że ma trochę wolnego, a praca maturalna goni, nie wiem, jak to będzie z odpisywaniem na komentarze, ale myślę, że wszystkiemu podołam.

Po raz pierwszy usłyszałam od jakiegokolwiek księdza (dodam, że podczas spowiedzi) iż życzy mi, abym odnalazła dla siebie osobę dobrą, jak ja. To było strasznie miłe uczucie, móc usłyszeć coś takiego od praktycznie obcej mi osoby. Święta rozweselają ludzi, którzy w całym swym życiu zmieniają się nieustannie. Ksiądz to też człowiek (xD) lecz... Mimo wszystko mam teraz masę pozytywnej energii dzięki tym słowom. Polecam rekolekcje xD

Serdecznie witam:

Iceheart - Mam nadzieję, że i kolejne rozdziały przypadną Ci do gustu ;3

Star 1012 - Zmieniłam już kolor czcionek. Zostało mi tylko "Zaufać przyszłości", ale tam da się wszystko odczytać, więc na razie pozwolę sobie na przedłużenie terminu poprawek xD

oraz

Miss_Potter - Eee tam, banalnie brzmi xD Z radością będę Cię powiadamiać i również zaglądać do Ciebie. Pokusiałam się o przejrzenie pierwszego rozdziału oraz wcześniejszych ogłoszeń i przyznaję, że Twoje pytania, przemyślenia i ogólna prezentacja, wypadają znakomicie.


- Tenshi! – krzyknął wystraszony Mizuki.
- Bardzo dobrze, psiaczku. – kobieta oparła ramię na torsie Lucyfera. – Teraz chodź ze mną, aby pokolenie wampirów mogło się rozrast... – umilkła, czując ucisk w dawno niebijącym sercu. Zdezorientowana, obróciła się minimalnie, na ile pozwalał miecz wbity w jej ciało. – Jakim cudem? – wychrypiała.
Subaru spojrzał na nią obojętne.
- Wspominałaś kiedyś, że nie jestem byle jakim demonem. Mam dużo przeciwciał na różne specyfiki. Twoje wcześniejsze powaliłyby stu mężczyzn, więc raczej marna z ciebie zielarka. Oddałem przysługę ludzkości. – zaśmiał się krótko, patrząc na rozkładające się ciało. – Kobiety. Tylko z nimi problemy. – schował miecz i podszedł do Aoiego, podając mu rękę. – Dobra robota, partnerze. - uścisnął mu dłoń, którą tamten chętnie przytrzymał.
Eiri zmrużył oczy.
- Ugryzłeś go! Teraz on też będzie wampirem. – wybuchnął, nie mogąc opanować emocji.
- Po co zaraz takie oszczerstwa? – Lu obrócił Anioła bokiem do pozostałych.
- To... To malinka! – do roztrzaskanego dzbanka Dakori dołączył jeszcze lampę, po czym runął na podłogę jak długi, śmiejąc się wniebogłosy.
- No właśnie. Malinka, a co myśleliście? Nie ugryzł mnie tylko kazał udawać. – rozradowany jedenastolatek tryskał humorem. – Zaraz, zaraz... Co?! Zetrzyj to, zrób coś! – skierował na Misakiego proszące spojrzenie.
- Raczej nie mogę. Chyba, że dla symetrii...
- Nie!!! Odsuń się ode mnie, zboku niewyżyty!
- Ja stoję z przodu, a nie z boku.
Tenshi fuknął groźnie i uderzył ramię kolegi.
- To za malinkę! – tym razem cios wylądował na piersi. – To za zachowanie w domu publicznym. – brzuch. – To na przyszłość. – ręka zawisła w powietrzu. – To... To za ratunek. – zarumieniony blondynek wtulił się w ciepłe ciało Lucyfera.
Szesnastolatek uśmiechnął się delikatnie i przygarnął chłopca do siebie, jedną ręką obejmując go w talii, a drugą wsuwając we włosy.
- Beksa. – mruknął, czując chłodną ciecz spływającą mu po odkrytym ramieniu. Nie chciał, aby tamten płakał, więc...
- Ej! Z łapkami to pod kościół! – oburzony i pociągający nosem Michael odskoczył od niego.
- Przecież to ty jesteś takim miejscem niewinności i pobożności. A! Rozumiem! – Subaru klepnął się w czoło. – Pod kościół, to znaczy, że dłonie pod spodnie, a nie na!
- Ani się waż. – jedenastolatek pochylił się, jak do ataku, jednak po chwili spojrzał na niego niepewnie. – Lucyferze... Bo wtedy, gdy byłeś wampirem, to ja chyba słyszałem twój głos.
- O właśnie! – wtrącił się Szatan. – A to przecież niemożliwe, bo gdyby to była prawda, oznaczałoby to, że twoja wampirza dusza, a swoją drogą masz ich już cztery, wybrała sobie Tenshiego za partnera życiowego. Chłopak słyszy twoje myśli, podobasz mu się. – mężczyzna zamrugał niewinnie, z kolei jego syn burknął w jego stronę coś niekoniecznie miłego.
Blondynek opucił główkę, rozciągając rękaw różowego golfu.
- Ja się chyba przesłyszałem. To nie... – zaniemówił, czując miękki dotyk na swym podbródku. Jego teraz jasnobłękitne oczy napotkały piękny, karmazynowy kolor, taki sam, jak policzki Aoiego, kiedy ciepły oddech owiał mu twarz.
Subaru ostrożnie zbliżył się do niego, aż w końcu przymykając powieki, połączył swe usta z drżącymi i perłowymi wargami Michaela.
- Chyba jednak nie.
Tenshi zamarł na moment, odczytując myśli Lu. Po chwili zamruczał rozkosznie i pozwolił mocniej się objąć, zarazem pogłębiając pocałunek.
***
Następnego dnia Mizuki usłyszał cichutkie jęki wydobywające się z salonu. Pełen złych przeczuć chwycił za parasolkę i cichutko wsunął głowę do pokoju. Zastygł w bezruchu, widząc Tenshiego siedzącego w fotelu razem z Subaru. Ten drugi całował kark blondynka, zjeżdżając ręką niebezpiecznie szybko w stronę jego ud.
Hoshi kaszlnął, wytrzymując morderczy wzrok diabełka. – Nie chciałbym wam przeszkadzać w dogłębnym poznawaniu waszych ciał, choć istnieje coś takiego, jak książka do anatomii, ale mam pytanie do ciebie, Lucyferze.
Speszony Tenshi usiadł obok na sofie, odprowadzany pożądliwym wzrokiem czarnookiego.
- No? – brunet, nie spuszczając z niego oczu, zadał Mizukiemu lakoniczne pytanie.
- Jakim cudem masz cztery dusze? – uśmiechnął się tryumfalnie, patrząc na zdezorientowanego Misakiego.
- Normalnie. Ty masz dwie. Swoją anielską i dziecka, które jest w tobie.
Gabriel pokiwał przecząco głową.
- One już dawno się połączyły.
- To tak, jak u mnie! – przyznał się Aoi, na co dwudziestojednolatek odpowiedział uśmiechem pełnym tajemniczości.
- Jesteście inni. Ja mam tą dziecka, demoniczną, wampirzą i w postaci pełnego psa. O ile z dziecięcej nie mogę korzystać, a z krwiopijczej mam ograniczenia na góra dwa dni, to z tamtych często użytkuje. Co prawda będąc w połowie demonem i psem też jestem inny, ale to kwestia mentalności czworonoga. Rozumiecie – wierny, oddany i tak dalej.
- Super! – pisnął uradowany Tenshi. – Mnie się podoba piesek! Co do duszy, to teraz jestem prawie tamtą osobą, to znaczy dzieckiem.
Subaru skrzywił się z obrzydzeniem.
- Całowałem ludzki pomiot.
Mizukiemu opadła szczęka, ale zreflektował się, widząc łzy w kącikach oczu blondynka.
- On tylko żartował. – pogładził jego miękkie włosy.
Subaru oparł dłoń na nadgarstku.
- Aniele, nie bierz wszystkiego do siebie. Myślisz, że jak byliśmy na moście nie wiedziałem, iż jesteś pod postacią dziecka?
Chłopczyk zarumienił się na wspomnienie o tamtym pocałunku. Podniósł załzawione oczy na czerwonookiego.
Szesnastolatek starł wierzchem dłoni krople, które już zdążyły spłynąć.
- Potwierdzam poprzednie słowa. Lubię tę formę, w której jesteś teraz. – pociągnął nosem. – W ramach przeprosin, żądam pokazania mi innych transformacji.
Twarz Subaru pojaśniała.
- Najpierw ty! Chcę zobaczyć, jakie masz skrzydła!
Mizuki zmarszczył brwi.
- To Lu też już je miał? Kiedy? Uleczyłeś go, jak należy? – zadał serię pytań.
- Tak, a... A to było na moście. – malec wykręcał palce, aby uspokoić dziwnie szybkie bicie serca.
Diabeł zwrócił się do fioletowookiego z pytaniem, w jakich okolicznościach Michael "dostał skrzydeł"?
- Wypiłem Red Bull'a. – skwitował chłopiec, gromiąc spojrzeniem Gabriela, na co tamten zachichotał.
- Otóż... – Hoshi uciekał wokół stołu, gdy jedenastolatek rzucił się na niego z pięściami. – Gdy wyjechałeś, Tenshi płakał bardzo długo i dopiero po kwadransie zauważyliśmy, że ma błękitne oczy. – zakończył żywot na dywanie, przygnieciony ciałem Aoiego.
- Jego plecy zaczęły dziwnie się poruszać, jakby coś pod nimi chciało się wydostać, aż w końcu Tenshi wykrzykując imię, które z pewnością wszyscy znają, mianowicie "Subaru", upadł zemdlony, a obok niego spoczywały rozpięte, białe skrzydła.
Gratanowooki jęknął zdruzgotany świadomością, iż o futrynę opiera się Eiri, sprawca wcześniejszych słów.
- Płakałeś? – Lu uklęknął przy Tenshim i ujął w dłonie jego zaróżowioną twarzyczkę. – No i po co? – musnął usta swymi wargami. – Zaczynam się od tego uzależniać. – zamruczał.
Chłopiec zakrył dłońmi twarzyczkę, chcąc ukryć zażenowanie.
- Pofasz mi szfoe szydla.
Subaru zachichotał, odciągając ręce blondynka.
- Pokaż mi swoje skrzydła.
Czarnowłosy wyprostował się, markotniejąc.
- Jeżeli to zrobię, cyniczny i wredny "ja" bynajmniej nie będzie się do ciebie łasił.
- Nie dbam o to. Przemienimy się razem.
Mizuki i Eiri ustawili się blisko nich, w razie gdyby istniało jakieś niebezpieczeństwo.
Po chwili dwie postacie, dwa przeciwieństwa, noc i dzień, białe i czarne, dobre i złe, stanęli naprzeciw siebie, lustrując się wzrokiem.
- Czego chcesz? – warknął rozeźlony Lucyfer.
- Zobaczyć cię. – para błękitnych, wyblakłych tęczówek wbijała ostry wzrok w towarzysza.
Brunet przyjrzał się uważnie Michaelowi.
Długie, proste, srebrzyste włosy spływające na plecy. Ładna buzia i przyciągający kształt lukrowych ust. Długie nogi, na których spoczywały granatowe jeansy. Ramiona, których rozpiętość wynosiła około stu siedemdziesięciu centymetrów, dłonie oparte na apetycznych biodrach, a stopy spoczywające w wygodnych, brązowych półbutach. Tunika rozcinająca się z tyłu, od pośladków, aż po zginania kolan pełniła w dwójnasób rolę płaszcza. Do tego wszystkiego piękne, rozpostarte skrzydła.
Subaru oblizał się nerwowo. On też reprezentował się całkiem nieźle. Czarne sztruksy z cekinami oraz mocno bordowa, przydługa koszula z szerokim, czarnym pasem na wysokości mostka, nadawała mu majestatyczności. Kołnierz był rozchylony, a połowa odzienia, zamiast guzików miała siateczkę kończącą się na wysokości pach, którą zastępowało kilka rzemyków krzyżujących się wdzięcznie.
- Ładne upierzenie. – Mizuki zwrócił na siebie uwagę, by Diabeł przestał pożerać wzrokiem Michaela.
Wyraźnie czuło się iskry i wzajemnie przyciąganie między chłopcami.
Akemi (12:12)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz