piątek, 5 października 2012

21. Jak pies z kotem.

01 marca 2010

Oi ^^ Elfiątka kochane, padam, po prostu padam po jednym dniu szkoły xD Nawet nie mam sił zrobić sobie herbaty xD

        

W piątek pojawi się Oneshot! Nie przegapcie go, bo nie będę powiadamiać, gdyż nie będę miała czasu.


Subaru wzruszył ramionami.
- Znowu będziemy musieli cię szukać i czekać, aż uzyskasz moc. – Keizo spróbował z innej beczki, za co otrzymał tylko lekceważące prychnięcie.
- Dużo czasu minie, zanim jakaś dojrzała panienka obejrzy się za tobą.
Mizuki zlinczował wzrokiem swojego partnera, który posunął się do ostateczności. Myślał, że to przekona bruneta, jednak mylił się.
- Młode ciało jest piękniejsze.
Eiriego zalała krew.
- Mogę się wtrącić? – Akira podniósł dwa palce do góry, chcąc zabrać głos. – O ile dobrze rozumiem, to gdy Subaru i Tenshi trafią do innych ciał, to będzie trzeba ich szukać. Skoro wy, jako ich pomocnicy nie musicie zmieniać postaci i wiecie, jak wyglądacie i połączyliście się już, aby w przyszłym wcieleniu odrodzić się w dzieciach z tej rodziny, to znaczy, że nie możecie się rozstawać. Kochacie się i nie wytrzymalibyście rozłąki. – Spojrzał sugestywnie na Keizo, mocno obejmującego ramię Maiyu. – Wtedy, po wcieleniu Lu i Tenshiego w nowe istoty, od razu wrócilibyście do siebie, zarazem powodując ponowne spotkanie tych dwojga. – Misakiemu coraz mniej się to podobało. – Subaru pewnie znów dostałby rozkaz wymyślenia czegoś w dwa tygodnie, by pogodzić się z Aniołem. Nie udałoby się raz, próbowalibyście częściej, ciągle marnując czas na dorastanie i tym samym przedłużając przebywanie we wspólnym towarzystwie. Nie byłoby ci przykro, gdybyś musiał skazać przyjaciół na takie cierpienie? – Aki zwrócił się do syna Władcy Piekieł, wpatrując się w niego niewinnym wzrokiem.
Isamu przygryzł wargę, żeby się nie roześmiać.
- Pal sześć tych osłów! Tu chodzi o mnie! Nie wytrzymałbym ciągłego użerania się z tym mopem! – Czarnooki wskazał palcem na jedenastolatka. – Muszę coś wymyślić!
Tymczasem Sato pogładził wewnętrzną część uda ukochanego, zyskując rumieniec na jego twarzy.
- Mądra bestyjka.
Nim wszyscy zdążyli powymieniać między sobą uwagi na temat zdolności negocjatorskich błękitnookiego, Subaru chwycił spory kawałek porcelany i przeciął nią skórę na ramieniu.
- Co ty robisz! – Eiri wytrącił mu odłamek.
- Jestem masochistą. – mruknął i krzywiąc się nieco, zawisł nad Tenshim. – To nie to. Myślałem, że jeżeli połączymy się w bólu, to coś się stanie.
Blondyn ukrył twarz w dłoniach.
- Głupek. – Skwitował, lecząc go niebieskim światłem.
- Korzystając ze sposobności. – Misaki przytrzymał jego nadgarstki. – Co to były za wspomnienia, wtedy, gdy nas teleportowałeś i z jakiej racji Mizuki pomylił mnie z tobą?
Policzki granatowookiego pokryły się szkarłatem.
- Najbardziej skryte myśli Anioła. – Wyjawił. – Gdy łączysz się z osobą przenoszącą cię, otrzymujesz na jakiś czas jej... Tak jakby tożsamość. Dlatego Mizu popełnił błąd w „obliczeniach”. W dodatku większą częstotliwość ma osoba przenoszona, a nie teleportująca.
- Chce jeszcze. – Subaru zastrzygł uszami. – Twoich wspomnień o mnie. Były bardzo ekscytujące. – Nie czekając na pozwolenie, złączył swe usta z ciepłymi wargami chłopca. Nagle poczuł uderzenie w brzuch, co po niedawnej ranie, zabolało niemiłosiernie.
- Mówiłem, że masz się nie przyzwyczajać. – powiedział Tenshi, dziwnie wściekłym, jak na istotę boską, tonem głosu i patrząc wyzywająco w twarz bruneta, wyminął go i trzaskając drzwiami, opuścił hotel.
- Tak, wiem, przesadziłem. – Szesnastolatek usiadł ciężko w fotelu, wbijając wzrok w podłogę i wyprzedzając kąśliwe uwagi oraz obelżywe twierdzenia, wypalił – I tak, jestem pieprzonym gnojem.
- Mało powiedziane. – Eiri uderzył go w ramię, nie przejmując się jego rangą w Królestwie Piekielnym. Na Ziemi nie liczyły się dla niego konsekwencje złego traktowania Lucyfera. Odwróciwszy się, wyszedł w poszukiwaniu syna, bo tutaj liczyła się rodzina.
***
Niestety  chłopiec zaginął jak kamień w wodę. Co gorsza,termin opuszczania ciał zbliżał się nieubłaganie. Minęły trzy dni, a po blondynku nie było śladu. Subaru chodził zdenerwowany jak nosorożec przed okresem godowym, a chętnych do pozbycia się napięcia, jak na złość brakowało. Hotel wyglądał jak po huraganie, bo Lu dostał szału o tajemniczym skrócie: „Jak znajdę tego gnojka, to mu zrobię BRATA!”, co u domowników dawało efekt wielkich oczu.
- Po kurczątko chcesz mu dziecko robić? On w ogóle może? Przecież to facet! – Inteligencja wręcz tryskała z głowy Dakoriego, zarówno jak iskry, kiedy wreszcie zorientował się o głupocie swych słów.
- Subciu, powiedz, co znaczy to wyrażenie. – Mizuki zamrugał uwodzicielsko. – A-Albo chociaż pierwszy i ostatni wyraz. – Dodał szybko, widząc mordercze spojrzenie.
- „Bolesne” i „Amen”! – huknął.
Ueda skarcił go spojrzeniem.
- Tylko nie „amen”! Pieczętujesz w ten sposób całość tego dziwnego zdania, a samo „bolesne” nie wróży niczego dobrego.
- Mam nadzieję, że się spełni! W końcu obiecał, że jeżeli do dwudziestego, czyli w ostatni dzień szukania sposobu na pozostanie w tym ciele, nie uda się nam znaleźć rozwiązania, to... – Przyhamował, mierząc przyjaciół podejrzliwym wzrokiem. – To te trzy środkowe wyrazy się spełnią. Chcieliście mnie podejść, zgredy przebrzydłe.
Chłopcy zaprzeczyli ochoczo.
- Coś ty!? My? – oburzył się Akira, usiłując nie wybuchnąć z powodu nie poznania dalszego ciągu.
^o^
Czwartego dnia Lucyfer obudził się w paskudnym humorze.
- Hormony ci buzują. – Kiba odtrącił natręta, kiedy czarnowłosy szeptał mu do ucha niemoralne propozycje.
- Zgadzam się. – Złotooki wyrwał Akirę z mocnego uścisku napaleńca, który nagle zainteresował się strukturą jego spodni.
- Weźcie ode mnie tego buhaja! – Przepełniony obrzydzeniem głos Keizo, zabrzmiał z dziwnym przytłumieniem. Twarz chłopca wciśnięta była w zagłębienie kanapy, a syn Władcy Piekieł mocował się z paskiem przy jego króciutkiej, różowej mini.
- Co ty masz na sobie? – Mai bardziej przejął się ubiorem ukochanego, niż leżącym na podłodze Lucyferem, którego to nos obficie krwawił.
- To jest szybkie do ściągnięcia. – Brunet z różowymi pasemkami spojrzał mu głęboko w oczy i z perwersyjnym uśmieszkiem, założył nogę na nogę w ten sposób, by Ueda mógł dojrzeć brak bielizny, nie licząc kabaretek na zgrabnych kończynach.
- Widzę. – zamruczał, kopiąc lekko w głowę dogorywającego Subaru i przejechał dłonią po siateczkowatym materiale, posuwając się do przodu, aż wreszcie wplótł palce między krateczki, które były bardzo rzadkie w okolicach ud. – Ale nie pokazuj się tak swojemu szefowi.
Osiemnastolatek potulnie skinął głową.
- Tego już za wiele! – Aki, siedzący, jak do tej pory cicho, niewzruszony ekscesami Misakiego i jego nieudanymi próbami rozlania swych płynów ustrojowych na wszystkie strony świata, uderzył w stół. – Zostaw tego kota!
Hoshi, usłyszawszy ten zarzut skierowany w stronę Lucyfera, chwyciwszy pilot od telewizora, uderzył Subaru kantem po rękach.
- Ty zoofilu! Masz, weź te pieniądze i idź rozdziewiczyć jakiegoś napotkanego przygodnie chłopaka, który pragnie wrażeń, ale od kota się odczep! Ty rozwydrzony, nadęty, wredny brutalny seksoholiku! – Rzucił w jego kierunku 6000 jenów*.
Obecni zamarli, słysząc takie słowa od, jak dotąd, wstydliwego w skromnego blondyna.
- Dobry pomysł. – Czarnooki pozbierał banknoty. – A kiedy wróci Tenshi, to mu mocno pokażę bolesne rżnięcie anorektycznego tyłka. Amen! – wykrzyczał, wybiegając z pomieszczenia, a Eiri skrzywił się, dopasowując wyrazy do wcześniej usłyszanego skrótu.
- Aoi musi być bardzo głupi lub napalony, albo oba na raz, skoro zgodził się to zrobić z tym diabelskim zboczeńcem.
- Daj spokój. On tylko żartował. – Mizuki zobaczył pobłażanie w oczach ognistowłosego. – Prawda?
***
Lucyfer biegł szybko w stronę przystanku autobusowego. Jak nigdy dotąd, odczuwał dziwne pulsowanie w okolicach podbrzusza.
- Cholerne dojrzewanie! Nienawidzę tego momentu w okresie dziecka, kiedy osiąga taki wiek, że myśli wyłącznie o gołych babach i chce pieprzyć wszystko, co na drzewo nie ucieka, chociaż... Jeżeli dochodzi do tego diaboliczna natura, to gonitwa za ofiarą przyprawia mnie o cudowne dreszcze. Żeby tylko Tenshi tu był!
Oboje wiedzieli, co to znaczy ból i cierpienie, ciężar spoczywający na barkach. Tyle, że blondynek, według mniemania Subaru, lubił to i płakał w poduszkę, ale zaraz później pomagał wszystkim z uśmiechem na ustach.
- A mówią, że to ja jestem masochistą. – zaśmiał się nerwowo.– Żałosny robak z ładną buzią i wypielęgnowanym tyłkiem, który prosi się o mocne potraktowanie. Mam ochotę na coś niewinnego. Tenshi... Jeszcze tylko kilka dni. Nie obchodzi mnie gdzie jesteś, masz się pojawić! Ja cię ładnie opieczętuję, a później sayonara. – Oblizał się, wchodząc do autobusu, na co kierowca szybko wydał mu bilet, nie chcąc mieć z nim większej styczności.
W oczach Misakiego błyszczało pożądanie, a pasażerowie widząc, jak przebiera nerwowo nogami i oddycha płytko, odsuwali się pospiesznie od niego. Chłopak nie wiedział, gdzie jedzie. Po prostu kazał kierowcy wybrać miejsce, w którym się uspokoi. Czy też może zaspokoi?

* 6000 jenów, to 196.61 zł.
Akemi (15:29)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz