piątek, 5 października 2012

20. Jak pies z kotem.

22 lutego 2010

Witam moje Elfiątka! Dziś notka poruszająca temat: "Dlaczego to Tenshi i Subaru muszą się pogodzić?" xD

Ehh, ferie się kończą, ale nie ma co marudzić. Troszkę odpoczynku było? Było i jak się przydał ;)

Zapraszam do czytania xD


Chłopcy podeszli do przystojnego mężczyzny i spojrzeli niepewnie w poważne oblicze.
- Mam dla was wiadomość, którą wolałem przekazać osobiście. Otóż wraz z Bogiem doszliśmy do wniosku, że mamy dosyć nienawiści między naszymi przedstawicielami, a zarazem prawymi rękami, czyli wami. – Przesunął po nich wzrokiem. – Stwierdziliśmy, że być może jesteście zbyt długo umieszczani w ciałach tej rodziny i nie zauważyliśmy tego istotnego błędu, jakim prawdopodobnie jest zbyt duży ciężar składany na barki dzieci. Dlatego ograniczyliśmy wasze moce. Możecie się leczyć tylko wzajemnie. Jeżeli przykładowo, Subaru zrobi coś złego Tenshiemu, to ta rana odbije się i powędruje do tego, kto ją spowodował i tylko ten drugi będzie mógł go uzdrowić. – Nie pozwolił Lucyferowi na przerwanie. – Ponadto macie dwa tygodnie na znalezienie sposobu, żeby to odkręcić, bo w przeciwnym razie całkowicie stracicie zdolności, a te z kolei zostaną przekazane na inne dzieci, które wraz z Wszechmocnym mamy na oku.
- Stop! Moment! – wrzasnął Misaki. – Podjęliście tą decyzję bez naszej zgody?
- Zmieniłoby to coś? – Jedna brew powędrowała do góry, a Władca Piekieł uśmiechnął się powątpiewająco. – Raczej nie.
- Co mamy zrobić?
Lu zachłysnął się powietrzem, słysząc to pytanie z ust Aoiego.
- Tobie to tak łatwo przychodzi? – Niedowierzał.
- Według ciebie, co mam zrobić? Siąść i płakać, że zrobiono coś bez mej wiedzy? – Zmrużył oczy, dając do zrozumienia, że nie jest już taki słaby, jak był kiedyś. – Nie ma "ale". – Wyprzedził szesnastolatka.
- Co macie robić? – Mężczyzna powtórzył jak echo. – Porozumieć się i dokonać takiego przełomu, że gdy on się stanie, usłyszycie wręcz chór Anielski. – Zerknął na syna. – Albo mocny, rockowy kawałek. Postaramy się coś wymyślić i najdalej za tydzień powiadomić o wynikach. Tymczasem sami popróbujcie. Ah! Jeszcze coś. Lucyferze, radzę ci nie przesadzać. – Zgromił go spojrzeniem, a blondynowi delikatnie pomachał.
W miejscu, gdzie stał, obraz zamazał się, a po chwili powrócił do dawnego stanu. Takim sposobem Camuel zostawił dwóch zdezorientowanych nieco chłopców, na łaskę i niełaskę swego towarzystwa.
Powiał silniejszy wiatr, niosący ze sobą drobne listki i to jedynie ich szmer zakłócał ciszę. Niebieskooki rzucił szybkie spojrzenie na kolegę, który splótł palce na karku i ustawił się do niego przodem.
- Miło się pracowało. – Obdarzył jedenastolatka szyderczym uśmiechem, na co on tupnął nogą.
- Szybko się poddajesz. – Wydął policzki.
- Proszę cię! Ne błaznuj. Twój nowy image pod tytułem:"Byłem słaby, a teraz poudaję kogoś innego", jest tandetny. – Zakpił.
- Nigdy ci się nie dogodzi. – Tenshi zaczął iść w kierunku hotelu. Mimo tego, że słyszał złowrogi chichot, nie zaszczycił bruneta swym spojrzeniem.
- Z tym się akurat nie zgodzę. – Dopiero te słowa były zdolne do tego, aby Michael przystanął.
- Jeżeli ci tak bardzo zależy, to jeżeli w ciągu dwóch tygodni nic nie wymyślimy, będziesz mógł zrobić ze mną, co tylko zapragniesz. – Przygnębiający ton głosu bardzo nie spodobał się Lucyferowi, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Trzymam za słowo. Tymczasem... Wiesz, nie mówmy reszcie o straceniu mocy. Po co mają zadawać zbędne pytania?
- I kto tu jest słaby? – Subaru po raz pierwszy usłyszał kpinę z ust blondyna.
- Wredny bachor. – Lu włożył ręce do kieszeni.
- Cóż tam mruczysz? Do nogi burek. – Uśmiechnął się pod nosem i poklepał po kolanach.
Po kilku sekundach tego pożałował. Jedną z umiejętności diabełków była szybka możliwość przemieszczania się z miejsca na miejsce i akurat jej Misaki nie utracił.
Pojedyncze włosy opadły mu na twarz, gdy znalazł się dziesięć centymetrów od Tenshiego.
- Nie prowokuj. – Zmrużył oczy w wąską szparkę, jednocześnie łapiąc blondynka za tył głowy. Wzmocnił uścisk i korzystając z rozchylonych ust, przylgnął do nich swoimi. Oddał krótki, lecz gwałtowny pocałunek. – Jeżeli będziesz się tak dalej zachowywał, to uwierz, że te dwa tygodnie mogą się przerodzić w twoje prywatne piekiełko. Nikt mi jeszcze nie odmówił, a widząc nietknięte i czyste ciałko, moja szatańska natura wręcz krzyczy o uwagę. – wyszeptał mu tuż przy uchu. – Będziesz już grzeczny? – Odczekał chwilę, a po chwili nieco złagodniał. – Tenshi, kurcze, nie trzęś się tak.
- Dobrze. – Subaru czasami go przerażał, a zdarzało się to coraz częściej. Już nawet nie chodziło o te czerwone oczy. Zauważył, że gdy wykonywał czynności wymagające pochylania się lub kiedy niechcący podwinęła mu się bluza, tak, jak dziesięć minut temu, to wtedy Lucyfer wlepiał w niego drapieżny wzrok.
- Chodźmy do domu. – Szesnastolatek pokręcił głową z rezygnacją. – Nie umiem schować tego ogona, więc musimy się przenieść. Moim sposobem ci się nie spodoba, bo wtedy zobaczylibyśmy miejsca pełne zła, pożogi i tak dalej, a jeżeli twoim, to pewnie mnie zemdli po spotkaniu kolorowych kucyków i białych baranków. – Zerknął na zmartwionego Michaela. – Na co czekasz? Chcę mieć to już za sobą.
Tenshi zarumienił się, ukrywając twarz pod falą włosów.
- Al-Ale... Bo widzisz...
- O co znowu chodzi? – Brunet zaczął się denerwować, na co chłopiec skrzywił się komicznie.
- Żeby teleportacja zadziałała, osoba przenosząca musi tą drugą objąć, przytulić i... Pocałować. – Oblał się krwistymi kolorkami.
- Nie powinieneś zaprzątać sobie tym łepetynki, bo ten moment mamy już przećwiczony. – Mrugnął, przylegając mocniej do ciepłego ciała.
- To nie wszystko. Obydwoje mamy duży przekaz mocy, więc...
- Cicho bądź i daj pyszczek. Robi się zimno, jestem głodny, a twoimi płynami ustrojowymi raczej się nie najem. – Przejechał palcem po skórzanym pasku spodni.
- Zboczeniec. – mruknął gniewnie blondyn. Odchylił głowę w bok, dając lepszy dostęp do swych ust. – Nie przyzwyczajaj się. – Zastrzegł, gdy ich wargi prawie się stykały.
Po chwili ich ciała zaczęły jaśnieć i nabierać błękitnej barwy. W efekcie poszybowały w górę i zniknęły.
***
Mizuki drgnął, czując, iż jego anielski władca jest gdzieś blisko i próbuje mu coś przekazać. Gdy ujrzał dwie kule światła, domyślił się wszystkiego i nie przejmując się jękiem Eiriego, który straciwszy oparcie sturlał się na panele, wstał gwałtownie.
Postacie dwójki chłopców zaczęły materializować się szybciej, niż powinny, lecz jedno z nich miało upaść niefortunnie na stół. Hoshi poczuł, że to Tenshi, więc szybko zainterweniował i wyciągnął ręce przed siebie. Zamortyzował bolesny upadek, ale coś mu nie pasowało. O dziwo, okazało się, że jedenastolatek przybrał na wadze... Ale żeby postanowił także zmienić kolor włosów?
- Subaru? Jakim sposobem masz taką samą aurę i wspomnienia, co Michael?
- Miło, że mnie tak okazjonalnie ocaliłeś. Chyba, że tu chodziło o stół. Faktycznie, piękny mebel. – mruknął, schodząc na podłogę. – Co do pytania, to oszczędź mi odpowiedzi. – urwał na moment. – Żartowałem! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak niegrzeczne myśli ma nasz mały skrzydlaty!
Przeciągły jęk i chrzęst podobny do rozbijania skorupki jajka zwabił chłopców za fotel. Gdy podeszli bliżej, fioletowooki zakrył dłonią usta.
- Tenshi, czemu się nie regenerujesz? – Uklęknął przy nim, patrząc z rosnącym przerażeniem na krwiste krople.
Blondynek leżał na boku i drapał paznokciami o podłogę.
- Boli. – jęknął.
Akira, który zabrał się za mycie porcelany, zapomniał odstawić ją na miejsce i pozostawił suszącą się na ręczniku. Jedenastolatek spadając, rozbił większość, a połamane kawałki powbijały mi się w ciało.
- Tajemnicę szlag trafił. – Lucyfer ostrożnie ułożył go na swej ręce i otulił fioletową mgiełką. Podczas całego zamieszania, jego ogon drgał nerwowo. Natury nie da się oszukać.
- NIE!!! – wrzasnął Michael, otwierając szeroko oczy.
Subaru syknął wściekle. Zauważył, że gdy próbował go wyleczyć, odłamki porcelany zabliźniały się wewnątrz ran.
- Kurde! – burknął. Postawił go na nogi, podtrzymując mocno, aby się nie przewrócił. Najdelikatniej jak mógł, zaczął wyjmować niechciane, przeszkadzające w kuracji, części szkła. – Wiem, że boli. – przyznał, lecząc jednocześnie rany i głaszcząc jego policzek. Nie miał dostępu do wszystkich skaleczeń, szczególnie, jeżeli znajdowały się pod spodniami. Jednak po kilku minutach, względnie opatrzony granatowooki stanął o własnych siłach.
Aki, który zdążył przybyć w tym czasie, przepraszał gorąco za sklerozę, przygryzając nerwowo wargi.
Gdy Subaru chciał się niepostrzeżenie ulotnić, groźny wzrok Eiriego zmusił go do pozostania.
- No, co?
- Powiedz, o co chodzi z tajemnicą, o której wspominałeś i jakim sposobem jesteś w prawie ostatecznej formie. – zagrzmiał.
- Uważaj, do kogo się zwracasz. – upomniał go, lecz został demokratycznie przegłosowany w kwestii wyjawienia wszelkich niejasności. Wszyscy wyczekiwani odpowiedzi. – Oj, no! Tak wyszło. Za długo przebywałem w pośredniej postaci z czerwonymi oczami. Co do wcześniejszego... Straciliśmy, a raczej zostaliśmy ograniczeni w naszych mocach. Ja mogę leczyć Tenshiego, ale siebie nie. W drugą stronę jest tak samo. Jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie postaramy się ze sobą pogodzić, to opuścimy te dzieci, a dusze Anioła i Diabła będą przekazane komuś innemu. – Zakończył, ziewając ostentacyjnie.
- Mówisz o tym tak spokojnie? – Maiyu, który usłyszawszy wcześniejszą rozmowę, zdziwił się obojętnością kolegi. Czyżby aż tak mu nie zależało?
Akemi (13:30)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz