poniedziałek, 29 października 2012

15. Przestrzeń między magnesami.

30 stycznia 2011

Witam moje Elfiątka xD Dziś zaprezentuję Wam chyba jeden z ostatnich "zapychaczy" w tym opowiadaniu. Bynajmniej mam taką nadzieję, ale w przyszłym tygodniu planuję większą akcję... A raczej rozwinięcie do akcji plus akcję xD

Odpowiedzi:

Sonietta - Tak, zgadza się ;P Drugi stopień ciąży. Za tydzień (nareszcie XD) przedstawię, co i jak z tymi stopniami. Anioły mają swoje sposoby na zapładnianie siebie... I są one ze sobą ściśle połączone. Gdy dokona się pierwszy ruch, reszta leci lawinowo. O taak, weny xD Brakuje mi jej, kiedy zabieram się za pisanie, a w telewizji zaczynają się skoki ^^'

Star 1012 - Drugi stopień ciąży xD A co się Lucek będzie przejmował. Uśpił na dziesięć lat i spokój - ile jedzenia się zaoszczędziło! XD Ale miał w tym cel i to wcale nie taki samolubny. Tenshi i Misiek mają coś podobnego do siebie, aczkolwiek Lu kierował się bardziej tym, że chciałby, aby Misiek był taki bardziej.. skory do TYCH rzeczy xD Zbok z niego i tyle xD Rafael nie da się zdemoralizować.. raczej xD To Mefi - inaczej niż w całej gromadce - zdaje się przejawiać skłonności anielskie.

Fusia xD - Mruff, Mruff XD Teppuś to niesforne stworzenie, ale normalnie tak go uwielbiam...! XD Pierwszy stopień to nie obżarstwo Miśka, oj nie ;> To już podetap. O całym procesie będzie za tydzień, ha! Jestem dumna, bo się nie wygadam xD Jee tam. Nie ważne, czy dużo piszesz - ważne, że chce Ci się tutaj zaglądać ;3

Chikusho - Proszę o lincz, biczowanie, polanie smołą i wytarzania w pierzu xD O ile dodałam Cię do linków, o tyle nie ruszyłam opowiadań. Ale poprawię się! Kochana, gdybym ja wiedziała, co ma być dalej... To znaczy wiem, ale nie do końca xD A niejasności postaram się powyjaśniać - ale z czasem. ;P Gabi się zmienia - ale nie jest w ciąży xD Raz łagodnieje, raz wybucha... to taka wielka niewiadoma, która zależy od mojego nastroju xD O, Gabryś to moje stany emocjonalne xD Ale nie zawsze xD Mrr ;3 Cieszę się ogromnie, że podoba Ci się świat przedstawiony! Zawsze miałam słabość do opowiadań z tak pięknymi opisami, że sama zamarzyłam o czymś podobnym XD

Zielona Strefa.

Przepraszam wszystkich za braki w odzewie. Ostatnimi czasy nawala mi Netia == Straszne zwierzątko zdychało mi dwa dni, po czym ruszyło z kopyta, zwolniło i teraz wreszcie śmiga, jak należy xD Dlatego od jutra biorę się ostro za odpisywanie! Zresztą... mam wolne. Trzymajcie kciuki w ten czwartek ;)

Przepraszam za błędy, dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania xD

----------------------------------------------------------------------------
Nieszczęsna rola rodziców zawsze należała do tych trudnych dziedzin, jednak przebywanie ze swoimi pociechami z czasem nauczyło odpowiedniego podejścia.
Lecz co miał w takim razie począć zielony w tych sprawach Gabriel? To nie on pomagał nowo narodzonym aniołkom, więc nie nabył potrzebnych mu cech, aby umieć swobodnie rozmawiać, czy też postępować z dziećmi.
Na szczęście nie był sam.
Obok niego kroczył nieco zmartwiony Astrot. Dla niego zachowanie Teppeia było typowo wiekowe. Każdy przechodził kilka różnych etapów buntu, dlatego nie można było chłopca winić za własne hormony. Z drugiej strony czerwonowłosego zdziwiła i lekko zirytowała owa scenka. Wszystko dało się wytłumaczyć, ale Teppei nawet nie dał Gabrielowi dojść do głosu, całkowicie go ignorując... A tak być nie mogło.
Kiedy białowłosy wszedł w korytarz prowadzący do pokoju, który dzielił z diabłem, ten pokręcił głową, kierując ich ku wyjściu z zamku. Domyślał się, gdzież młody demonek może przebywać, a pamiętając jego liczne wypady w ulubione miejsce, które zawsze powodowało u niego wyczuwalne odprężenie i radość, odtworzył w pamięci trasę i ruszył na południowy zachód. Nakazując białowłosemu zachowanie ciszy i ostrożności, nałożył na siebie barierę wyczuwania ich aury, gdyż odkrył kiedyś, że Teppei ma doskonale wyczulone zmysły. Zwolnił, gdy mijając zamknięty teraz stragan z warzywami usłyszał cichy i urywany głosik. Przylgnął do chłodnego muru błękitnego domostwa i dyskretnie wyjrzał zza niego, ciągnąc za sobą Gabriela.
Jakieś sześć metrów od nich znajdowała się niewielka ławka otoczona bramą z korony pnączy i kwiatów róży.  Na bordowym siedlisku spoczywały dwie osoby, z czego jedna służyła za przytulankę i pocieszyciela.
- I wt...wtedy Gha... Gabriel powiedział, że j-jak do-orosnę, to zapomnę o naszych po...całunkach, bo znajdę sobie ż-żonę. – młodszy chłopiec z trudem opanował atak wybuchu płaczu, koniecznie chcąc wszystko powiedzieć. Łkał przy tym tak przejmująco, jakby słowa, które przytoczył, bardzo go zabolały. – Ja wtedy zaprzeczyłem, ż-że nie chcę zapom-zapomnieć i uciekłem. – kaszlnął, dławiąc się płaczem.
Ismael podał mu chusteczkę, chwilowo wypuszczając z opiekuńczych ramion. Gdy Teppei do niego przybiegł nie zważając na popołudniową porę, której młode diablątka musiały przestrzegać ze względu na panoszących się łowców, którzy nie zawsze postępowali według zasad panujących w Piekle, wiedział, że coś jest nieporządku. Lubił przebywać z czarnowłosym i szczerze interesował się jego losem. On sam był dzieckiem zrodzonym w Królestwie Podziemi, więc nie miał problemu z odszukaniem miłości rodzicielskiej, jaką – wraz z tą osobistą – przelewał na Teppeia, który skazany był na domy opieki, czy kilkudniowe przygarnięcia ze strony innych rodzin.
- Gabriel na pewno nie chciał cię urazić.
- No pewnie. – malec sapnął ze złości, prychając z ironią. – Wcześniej obiecywał z Asem, że mnie zaadoptuj-ją, a teraz mówi takie rzeczy? On mnie wcale nie kocha! Nie lubię go już.
Białowłosy schowany za budynkiem skulił się w sobie, spuszczając wzrok. Po raz pierwszy poczuł się tak źle. Kiedy zdecydował się na odejście z obecnie zajmowanego miejsca, powstrzymał go miękki uchwyt na barkach.
- Nie poddawaj się. – wyszeptał Astrot, przyciągając go do siebie.
Tymczasem sprawca całego zamieszania tłumaczył przyjacielowi, jak strasznie mocno nie popiera strony Gabriela.
- Czemu sam nie mogę wybrać...
- Teraz to wszystko jest jasne. Oh, Teppei. – przerwał mu starszy chłopak, głaszcząc bruneta. – Gabriel się o ciebie martwi. Skoro powziął decyzję o adopcji, to znaczy, że naprawdę myśli o twoim dobru. Każdy rodzic musi trochę pamarudzić. Przecież moi też nie są zachwyceni tym, że zamiast przejawiać skłonności ku dziewczynom, wolę spędzać czas z tobą... całując i pieszcząc. – dodał, oblewając się delikatnym rumieńcem.
- Naprawdę? – ciemne tęczówki nadal płonęły podejrzliwością.
Ismael uśmiechnął się, przytakując.
- Poza tym, kto wie? Może w przyszłości spodoba ci się dziecko Michaela i zostawisz mnie dla niego? – dodał zrozpaczonym głosem, teatralnie wyginając kręgosłup i przykładając nadgarstek do czoła jęknął boleśnie.
- Nigdy! Wolę ciebie. – zawstydzony swoim wybuchem, ukrył twarz w niewielkich dłoniach, zakrywając się nimi.
Astrot zmarszczył brwi, natychmiast odsuwając od siebie anioła, który stężał po słowach Ismaela.
- Co to ma znaczyć? – szepnął, nie spuszczając wzroku z Gabriela. – To prawda? Odpowiedz. – wysyczał, zacieśniając uścisk na jego ramieniu.
- Tak.
Diabeł odetchnął głębiej, hamując wzbierający gniew. Nie mógł pojąć jakim cudem archanioł dopuścił się do haniebnego postępku, nie tracąc swych funkcji. A nawet nie to tak go zniesmaczyło, lecz fakt niejakiej zdrady i niepoinformowania Piekła oraz...
Nagle wstąpiła w niego dziwna myśl i wizja.
- Z kim?
Gabriel długo zwlekał z odpowiedzią, lecz w końcu spoczywający na nim obowiązek mówienia prawdy zwyciężył.
- Z Lu. Ale na razie utrzymuj to w sekrecie! – poprosił od razu po wyjawieniu tajemnicy. – Wiesz pewnie jak wygląda cały proces zachodzenia w ciążę u aniołów, a miałeś możliwość oglądania kilku podetapów do zupełnego zapłodnienia. Rafael przekazał mi, że drugi stopień właśnie nastąpił... Pozostał ostatni.
Astrot zaśmiał się cicho. Ulżyło mu, gdy usłyszał o tym, że przyszłym potomkiem Michaela będzie dziecko stworzone przez Księcia.
W końcu dusza archanioła sama wybiera tego, którego niejako kocha, nie informując o tym samego jej właściciela. Kieruje nim w ten sposób, iż (w tym wypadku) Michael nie zdaje sobie sprawy, że jest manipulowany.
Ba! On uważa, iż robi to, co zawsze. To nie rozum jest mózgiem delikwenta a dusza, która najlepiej wie, co dla archanioła, a raczej kto będzie idealnym partnerem na – uwaga– całe życie.
Taak. Już As wyobrażał sobie codzienność owej parki, a sądząc po mienie Gabriela, ten zdawał sobie sprawę o czym myśli diabeł.
- Nie zadręczaj się czyimiś problemami, białogłowo, bo póki co mamy swoje. – demon wziął głęboki oddech i ruszył ku Teppeiowi.
Kiedy chłopiec go ujrzał, zeskoczył z ławki, cofając się o krok. Był ciekawy, odkąd czerwonowłosy go podsłuchuje, ale ucisk strachu na sercu blokował każdą jego myśl.
Ismael skinął Astowi głową, jednak nie zamierzając opuszczać czarnookiego. Poza tym intrygowało go przeczucie, które kazało mu zostać, tak, jakby od tego wiele zależało. Z kolei gdy do starszego diabła dołączył Gabriel, wiedział, że postąpił słusznie.
Nie upłynęło kilka sekund, a drobne paluszki Teppeia wczepiły się w ramię przyjaciela, jakby chcąc pobrać od niego odwagę potrzebną do przeprowadzenia rozmowy. Chłopiec widział, że Gabriel nie patrzy w jego stronę, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego, dzięki czemu domyślił się, że anioł usłyszał oszczerstwa i przykre epitety skierowane pod jego adresem.
A brunet tak bardzo ich żałował. Sterowały nim emocje, które nigdy nie przejawiały gorszej natury, jako że malec był ponadprzeciętnie rozwinięty i dojrzały. Teraz gryzły go wyrzuty sumienia. Nie czekając ani chwili dłużej podbiegł do Gabriela, wtulając się w jego nogi.
- Ja przepraszam, naprawdę. Będę już grzeczny, tylko nie rezygnuj z zaadoptowania mnie. Nigdy o nic nie prosiłem, bo zawsze wszyscy okazywali przyjaźń i na nikim tak bardzo mi nie zależało, jak na tobie, Asie i – załkał. – Ismaelu, więc nie każ mi o nim zapominać.
Białowłosy położył dłonie na jego plecach, schylając się, aby móc ucałować go w czubek głowy. Na początku był w głębokim szoku, kiedy słowa wypływały z ust chłopca, niczym naboje z karabinu maszynowego.
- Rodzice nie opuszczają swoich dzieci, głuptasie.
Wtedy ciężar niepewności spadł z serduszka bruneta, przez co chłopiec poczuł się o niebo lepiej.
- To nieprawda, że cię nie lubię, wiesz? Bo ja cię tatusiu kocham! – oplótł szyję anioła i wybijając się w górę, wskoczył na jego biodra. – Asa też kocham... Ale jeżeli ty jesteś moim tatą, to on mamą?
Czerwonowłosy prychnął jak zezłoszczony kocur.
- Nie, Teppei. Ty masz dwóch ojców, bo jesteś wyjątkowy. – Ismael rozciągnął usta w szerokim uśmiechu.
Przykra sytuacja została zażegnana, ale przecież nie zaszkodzi zapunktować w oczach... Kto wie? Może przyszłych teściów?
Tak bardzo zamyślił się nad wizją przyszłości i boku Teppeia, iż nie zauważył kiedy Gabriel zrównał się z jego twarzą. Dopiero delikatny pocałunek w ciepłe lico ocucił go nieco.
- To za opiekę nad nim i mądre decyzje. A tak w ogóle to skąd wiedzieliście o dziecku Michaela? – białowłosy pogłaskał chłopca po policzku, chichocząc z napływającego do nich różu. Jednak widząc karcące spojrzenie przyszłego syna wyraźnie spoważniał.
- Tatuś! To tajemnica służbowa. I... masz szczęście, bo to – wskazał na wargi Ismaela. – należy wyłącznie do mnie. – zastrzegł dobitnie.
Anioł pokręcił głową, zastanawiając się, czy nie byłoby lepiej zbudować Teppeiowi jakiegoś pomieszczenia, z którego nie uciekłby tak szybko. Kolejnego dziecka w świecie Niebiańskim chyba by nie przeżył... a bynajmniej tego zrodzonego przez tak młode diablątka.
***
Tymczasem przez zawiłe korytarze zamku przedzierała się rudowłosa postać. Najwyraźniej nie była tutaj zbyt częstym gościem, gdyż zaglądała do wszystkich napotkanych pokoi. Gdy wreszcie znalazła to, czego szukała, aż sapnęła z irytacji i wściekłości, podchodząc do oniemiałego Michaela. Dodatkiem do lekkiego szoku było podciągnięcie jasnej bluzki blondyna i pogłaskanie jego brzucha.
- Długo masz zamiar to przed nim ukrywać? Dobrze wiesz, jakie są skutki nie dopełnienia wszystkich stopni, prawda?
Książę początkowo miał zamiar wyrzucić czarownika za dobieranie się do archanioła, ale gdy ten zaczął mówić, pewne fakty zdawały się łączyć w całość.
- Ukyo. Co ty tu robisz i o czym mówisz?
Jednakowoż on nie miał zamiaru czegokolwiek wyjaśniać. Zamiast tego uporczywie wpatrywał się w Michaela.
Ten z kolei nie wiedział, co zrobić. Z jednej strony ciążyła nad nim świadomość poinformowania, a z drugiej bał się odrzucenia. Hormony wciąż w nim buzowały, dlatego cały sekret wyjawił ze łzami spływającymi z kącików oczu.
- Jestem z tobą w ciąży.
Lucyfer zaśmiał się dwa razy, potem popatrzył na archanioła jak na okaz nowo odkrytego gatunku, aby upaść ciężko na fotel za nim.
- Co proszę? – pod koniec wyrazu jego głos zabrzmiał tak ostro, iż nawet cicho siedzący do tej pory Rafael wydawał się zblednąć i zadrżeć.
To na pewno nie będzie miła rozmowa.
Amor difficilor est. Miłość jest trudna.
Akemi (21:59)

2 komentarze:

  1. Hej,
    i wszystko dobrze, czemu tak gwałtownie zareagował Lu, myślałam, że będzie się cieszyć, i co teraz z Miśkiem teraz?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, i wszystko dobrze... ale czemu tak gwałtownie Lucyfer zareagował, myślałam, że będzie się cieszyć, i co teraz z Miśkiem?
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń