piątek, 5 października 2012

11. Jak pies z kotem.

14 grudnia 2009

Elfiaczki xD Dziś jest już wstęp do historii... że tak powiem fantasy xD Ah, no i pojawia się Tenshi xD Rozdział... wprowadzający, trochę czułości i tyle. Zabawa zaczyna się od następnej notki. Mam nadzieję wyrobić się do czwartku z przepisywaniem jej, co może być trudne, gdyż wspaniałomyślny nauczyciel zadał 3 kartkówki pod rząd... z historii ><

Rozdawaliśmy dziś sobie w klasie prezenty na Mikołajki xD A co ja dostałam? Medal xD Z zawodów w siatkę, który kolega zdobył wczoraj. Jestem pod wrażeniem, że oddał mi coś takiego... Strasznie miły gest z jego strony.

Aha... Ja, ślimoczek, skręciłam sobie kostkę. Nie wiem, jak, ale skręciłam xD

Dziękuję za wszyściutkie komentarze! Jesteście wspaniali ;*

Przepraszam Sajfera, że nie powiadomiłam o notce... musiało mi jakoś umknąć *kłania się*.

Notka dedykowana dwóm braciszkom xD Jasperowi i Blackowi ;)

Maiyu
Nawet nie doszliśmy do łóżka po tych wszystkich spacerkach wokół mebli, gdy ujrzałem wbiegającego do pokoju, Subaru.
- Zarzynacie się tu czy... – głos uwiązł mu w gardle i chłopak stanął jak wryty. Momentalnie poczerwieniał, widząc nas nago. – To ja już pójdę. – wybiegł szybciej niż wszedł.
Keizo nie był w stanie nic wykrztusić.
- Pogadam z nim, ale chce ci jeszcze coś powiedzieć. Teoria ma się nijak do praktyki. – pocałowałem go w obojczyk i położyłem ostrożnie na łóżku.
Nagle Misaki znów wpadł do pomieszczenia.
- Mnie to nie przeszkadza! Nawet to i lepiej. Życzę wam szczęścia! – wykrzyczał, mając cały czas zamknięte oczy. – Tylko... Ubierzcie się. – dodał ciszej i zaczerwieniony po koniuszki uszu, opuścił moje cztery ściany na dobre.
Dakori wybuchnął nieopanowanym śmiechem i kurczowo trzymając się za brzuch, turlał się po kołdrze. Położyłem się obok niego i przykryłem nas fioletowym, jedwabnym prześcieradłem.
- Cii, maleńki. Pora spać. – popatrzył na mnie ze łzami rozbawienia w oczach i skinąwszy głową, wtulił się we mnie, mrucząc jak kociak. Ciekawe, czy gdybym podrapał go za uszkiem, zachowałby się podobnie?
***
Następnego dnia Mai zwołał naradę. Cała gromadka zwaliła się na fotele, krzesła oraz jedną, biedną, wątłą sofę, która musiała pomieścić sporo osób.
- Tak, że tego... – pomysłodawca zaczął bardzo inteligentnie, jak na wychowawcę i ucznia drugiej klasy przystało. – Odkąd tutaj jestem, wszyscy jesteście bardzo mili i tak dalej, ale dobrze widzę, że coś ukrywacie.
Kilku chłopców zaczęło się lekko wiercić na swych miejscach.
- Macie mi natychmiast powiedzieć pewną rzecz. Z przykrością stwierdzam, że marni z was aktorzy oraz widać po was, że coś jest nie tak, więc, tak jak siedzicie, co nie jest przypadkowe, a zdążyłem już zauważyć takie zestawienia nie raz, macie powiedzieć, co do siebie czujecie, kim dla was jest druga osoba. Proszę nie patrzeć na mnie z niezrozumieniem. – uśmiechnął się krzywo. – Najpierw Aki i Isamu.
Niebieskooki zarumienił się i pozwolił by blondyn gładził go po głowie.
- Aki jest dla mnie wszystkim. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. To taki duży, pluszowy miś do miętoszenia. – zachichotał i jako dowód, objął go mocno.
- Isamu to nie dopieszczony dzieciak, a poza tym – dodał Chisato, widząc minę Mai w stylu: „Ty mi nie mów, jaki on jest, bo to raczej widać.” – to taki promyczek w pochmurny dzień. – dalsza część wypowiedzi została pochłonięta przez pocałunek, jaki zafundował mu ukochany, patrząc na niego, jak na prezent pod choinką.
- Teraz Kiba i Koryuu.
Chłopcy wyszczerzyli się do siebie, słysząc swe imiona.
- Kibuś jest dla mnie... No niech pomyślę. – udał, że się zastanawia, lecz dostrzegając nachmurzoną minę szarookiego, pstryknął go w nos.– Oczywiście, że impulsem do dalszego egzystowania. Gdyby nie on, to teraz pewnie skończyłbym niezbyt optymistycznie w łapach Kona. – mimowolnie skulił się i wzdrygnął z powodu nieprzyjemnych wspomnień. Kiba natychmiast pogładziłj ego policzek, odganiając zarazem przykre myśli.
- Ty, mój dziobku, jesteś niczym czysta, nieskażona woda. Nigdy nie wiadomo, jak zdradliwy może być jej nurt. Raz gwałtowna, raz spokojna. Dostępna tylko dla wybranych osób, a co najważniejsze, potrafi ukoić moje nerwy, niepewności, smutki i największe pragnienie... Nie ważne, jak dwuznacznie to brzmi. – nie zdołał zahamować łez lekkim żartem, widząc je w piwnych oczach. – Już dobrze. – przygarnął go i pocałował w drżące usta.
- Rozumiem. Teraz proszę o zabranie głosu przez cesarza oraz jego wybranka. – ci jednak byli zbyt zajęci sobą, by usłyszeć to zdanie wypowiadane przez Uedę.
- Cukiereczek. – wyrwało się Fayowi, który szybko przymknął oczy, czując na sobie wzrok wszystkich obecnych. Wielkie plamy czerwieni nie zniknęły, a wręcz pogłębiły się, gdy Yuichiro pogładził wewnętrzną stronę jego ud.
- Śliwka. – dopiero po dłuższej chwili cesarz zdołał odpowiedzieć na pytające spojrzenia Mai. Nie musiał wyjaśniać, dlaczego zdecydował się na takie określenie, gdyż wszyscy wiedzieli, jak bardzo pan Chisato uwielbia jeść te owoce. Szczególnie, że miały taki kolor, jak oczy jego ukochanego.
- Mizuki – zaczął ognistowłosy, wyprzedzając pytanie Uedy. – to taki mix Koryuu i Akiego. Niby spokojny, ale potrafi pokazać pazurki dosłownie, jak kociak. Tylko uszek i ogonka mu brakuje. Swoją drogą ciekawe jakby wyglądał w czymś takim podczas... – wielka poduszka uderzyła go w głowę, a wściekłe spojrzenie zatrzymało się na zielonych oczach. – Już przestaję. – westchnął, wyraźnie niezadowolony.
- Psiak. – rzucił krótko Hoshi. Widząc zdziwienie na twarzy partnera, pogładził go po dłoni. – Malutki i mięciutki. Skory do zabawy i wierny, i szczery... I troskliwy. – zażenowany, spuścił głowę, pozwalając blond pasmom na przykrycie czerwonych policzków.
- Gwiazdeczko! – pisnął uradowany Eiri i rzuciwszy się w jego stronę, zaczął go całować po kształtnych ustach.
Uważne spojrzenie Isamu lustrowało pomysłodawcę tej zabawy.
- A ty?
Chłopak wyprostował się dumnie i uśmiechnął. Odwrócił się do Keizo, który skubał niewidzialną nitkę na swetrze i delikatnie łapiąc jego podbródek oraz dźwigając go, aby brunet patrzył mu w oczy, drugą ręką położył obok jego ciała.
- Keizo, ta mała pijawka. – nie zaczął zbyt dobrze, za co uzyskał dzikie prychnięcie. – Ta niezdara i wulkan seksu. – tym określeniem wywołał u reszty niebywałe zainteresowanie. Nawet cesarz zaprzestał delektowania się Fayem. – Jest moim narkotykiem. Bez niego nie mogę żyć. Uzależniłem się od ciebie. Tylko gdy jesteś przy mnie, świat wydaje się lepszy, szczęśliwszy, a moje problemy stają się małoznaczące, bądź nikną całkowicie. Zaspokajasz mnie niczym nektar bogów i inne trunki nie są w stanie mnie zadowolić. – bordowe policzki Dakoriego wcisnęły się mocno w klatkę piersiową ukochanego.
- Dwa lata. – załkał. – Tyle próbowałem, żebyś mnie zauważył, ty głupi durniu! – wyrzucił z siebie i zaniósł się szlochem.
- Jestem dla ciebie durniem? – maleńka iskra rozbawienia i chęci podokuczania trzynastolatkowi, była wyraźnie dostrzegalna w pięknych oczach.
- Tak. – kolejne słowa, a raczej bełkot, zostały ujawnione tylko przemakającej koszuli. Mai ujął dolną szczękę bruneta i przechylił w prawo. – Spróbuj teraz, dziubdziuś. – jeszcze bardziej zawstydził chłopca.
- Drogą. Jesteś drogą, dzięki której odnalazłem cel w życiu i wiem, że postępuję dobrze. – odwrócił wzrok.
Mai widział doskonale, jak bardzo krępuje się bursztynooki, więc chcąc temu zaradzić, pocałował go, robiąc istne spustoszenie w umyśle Keizo i czyniąc go całkowicie uległym. Nie można powiedzieć, by Uedzie nie było to na rękę.
- Jeszcze tylko mnie jakiegoś dajcie i będzie z nas wielka rodzina. – Subaru opadł na oparcie sofy.
- Nie chciałbym wam przerywać, moje papużki. – Eiri nagle wszedł do pomieszczenia. Nikt nawet nie zauważył, kiedy się ulotnił, gdyż byli zbyt zaabsorbowani nową parą.
Chłopak był podenerwowany i kręcił się niespokojnie.
- Co się stało? – do przerwania mało pasjonującego chodu wzdłuż dywanu zmusił go głos Mizukiego.
- Za dziesięć minut będzie tutaj Ryoninn, mąż tej dziewczyny, którą miałem poślubić. Powiedział, że ma bardzo ważną sprawę i chce o tym porozmawiać. – mimo wszystko dało się wyczuć, że to nie koniec treści wiadomości. – Przyjdzie z synem. Moim synem. – podkreślił.
Przytłaczająca atmosfera przygniatała młodego Chisato i nie opuściła go, aż do wizyty gości.
Gdy wreszcie zabrzmiał, zazwyczaj przyjemny, tak teraz drażniący dźwięk dzwonka, Eiri niemal rzucił się do drzwi. Domownicy usłyszeli cichą rozmowę, a później do salonu wszedł kasztanowowłosy, blady mężczyzna o podkrążonych oczach, dwudniowym zaroście, białej koszuli w czerwoną kratę i wypłowiałych spodniach. Zaraz za nim kroczył zielonooki, a potem jego syn. Chłopiec był ponadprzeciętnej urody. Długie, rażąco białe włosy nie upięte gumką spływały spokojnie po drobnych, wychudzonych ramionach. Twarz miał bardzo dziewczęcą, jednak usta zaciśnięte w wąską linię nadawały mu surowości. Na świat patrzył ogromnymi, intensywnie granatowymi oczyma. Mały, prosty nos oraz szlachetne rysy twarzy świadczyły o znamienitym pochodzeniu. Białowłosy ubrany był w czarne spodenki i golf koloru ekri. Gdy chłodne spojrzenie zetknęło się z czernią tęczówek Subaru, na moment dziwnie pojaśniało. Po chwili chłopcy syknęli równocześnie i zgięli się w pół.
- Co ci jest?! – Kiba siedzący obok bruneta, położył mu rękę na plecach, co tylko wzmocniło jęk.
Misaki wstał powoli, a gdy podniósł opuszczoną do tej pory głowę, zarówno domownicy, jak i goście dostrzegli czerwone oczy.
- Tenshi, Aniołku, a jednak cię mam. – wysyczał nie swoim głosem. Następnie wygiął się w łuk i odzyskując dawną czerń tęczówek, padł na dywan, mdlejąc. Srebrzystooki natychmiast wziął go na ręce i wyniósł do innego pokoju.
- Co to miało być? – Akira odważał się zadać to pytanie, które cisnęło się na usta każdego z obecnych, oprócz Ryoninna.
- O tym chciałem pomówić. Tenshi. – wskazał na uspokojonego nieco chłopca. – już od pewnego czasu zachowuje się dziwnie. Mdleje stosunkowo często, wymiotuje, ma koszmary i mruczy przez sen czyjeś imię. Nie mam pojęcia, co robić. – załamał ręce. – Domyślam się, czym to wszystko jest spowodowane, lecz nie jest jeszcze pora, aby o tym mówić. W dodatku...
- Nie masz środków, by go utrzymać? – mężczyzna zwęził oczy na te słowa.
- Mam. Wbrew pozorom, mam także pracę. – wysyczał dobitnie.
- Nie chciałem cię urazić. – Eiri przygryzł wargę.
- Wiem, ale nie o to chodzi. Zachowanie Tenshiego zaczęło się zmieniać jakieś trzy tygodnie temu. Zaraz po tym, jak zmarła Saya, jego matka.
- Co?! I nie powiadomiłeś nas? Zabralibyśmy ją do szpitala! – ognistowłosy wręcz kipiał ze złości.
Ryoninn prychnął lekceważąco.
- Ona wiedziała, że co, jak co, ale na raka nie ma leku. Szczególnie, jeżeli jest się w zaawansowanym stadium. Poddała się. – głos mu drżał. Po chwili mężczyzna spojrzał błagalnie na młodego Chisato. – Zajmij się Tenshim. Ja... Ja mam miesiąc życia. Wiedziałem, jak można zarazić się AIDS. Nie potrafię żyć bez Sayi. Nawet nie wiesz, jak mi teraz ciężko, jak bardzo pragnąłbym, by Tenshi miał normalną rodzinę. Wiem, że nie postąpiłem mądrze, jednak uważam, że chłopak ma prawo wreszcie poznać ojca, mimo, że odrzucił go na początku z powodu głupich tradycji. Konsekwencją było odsunięcie się od dziecka. Nie potępiam cię, Eiri, bo ja też zawiniłem, ale proszę, spełnij moją ostatnią prośbę. – zakończył swój monolog.
- Cholera. Historia lubi się powtarzać. – cichy szept Akiego, który wtulał się w swoje kolana, odwrócił uwagę od obecnych problemów. – Dziecko przechodzi z rąk do rąk, byleby było wygodniej, by nie zajmować się nim, bo kariera jest ważniejsza.
Nagle zimne opuszki zetknęły się z gorącą skórą szatyna. Nastolatek podniósł wzrok i ujrzał wciskającego mu się na kolana, Tenshiego. Spojrzeli sobie w oczy, a po chwili drobne rączki objęły szyję Chisato, by dzieciak mógł go przytulić.
- To dziwne. Zazwyczaj unika takich zbliżeń. – Ryonnin był zdumiony. Dopiero po jakimś czasie otrząsnął się i kontynuował. – Jest pewien szkopuł. Tenshi od pewnego czasu nie mówi. – cisza, która zapanowała, podziałała drażniąco na niego, jak i na Eiriego, który stanął do wszystkich tyłem.
- Rozumiem. W takim razie dziękuję za gościnę. – rzucił z przekąsem opiekun Aoiego. – Idziemy Ten...
- Chcesz poznać tatę, Tenshi? – ognistowłosy odchylił się w tył i z pełnym wyzwania, nuty radości i szczęścia, wzroku, wyciągnął rękę do sześciolatka.
Tamten, odsunąwszy się od Akiry, wlepił w niego zdziwione spojrzenie. Z czasem jego oczy zaszkliły się łzami, a on uśmiechnął się, odetchnął z ulgą i wyciągną ręce przed siebie. Eiri bez problemu uniósł lekkie ciałko i w opiekuńczym geście pogładził go po włosach.
- W takim razie zacznijmy od początku.
Akemi (15:06)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz