14 grudnia 2009
Elfiaczki xD Dziś jest już wstęp do historii... że tak powiem fantasy xD Ah, no i pojawia się Tenshi xD Rozdział... wprowadzający, trochę czułości i tyle. Zabawa zaczyna się od następnej notki. Mam nadzieję wyrobić się do czwartku z przepisywaniem jej, co może być trudne, gdyż wspaniałomyślny nauczyciel zadał 3 kartkówki pod rząd... z historii ><
Rozdawaliśmy dziś sobie w klasie prezenty na Mikołajki xD A co ja dostałam? Medal xD Z zawodów w siatkę, który kolega zdobył wczoraj. Jestem pod wrażeniem, że oddał mi coś takiego... Strasznie miły gest z jego strony.
Aha... Ja, ślimoczek, skręciłam sobie kostkę. Nie wiem, jak, ale skręciłam xD
Dziękuję za wszyściutkie komentarze! Jesteście wspaniali ;*
Przepraszam Sajfera, że nie powiadomiłam o notce... musiało mi jakoś umknąć *kłania się*.
Notka dedykowana dwóm braciszkom xD Jasperowi i Blackowi ;)
Maiyu
Nawet nie doszliśmy do łóżka po tych wszystkich spacerkach wokół mebli, gdy ujrzałem wbiegającego do pokoju, Subaru.
-
Zarzynacie się tu czy... – głos uwiązł mu w gardle i chłopak stanął jak
wryty. Momentalnie poczerwieniał, widząc nas nago. – To ja już pójdę. –
wybiegł szybciej niż wszedł.
Keizo nie był w stanie nic wykrztusić.
-
Pogadam z nim, ale chce ci jeszcze coś powiedzieć. Teoria ma się nijak
do praktyki. – pocałowałem go w obojczyk i położyłem ostrożnie na łóżku.
Nagle Misaki znów wpadł do pomieszczenia.
-
Mnie to nie przeszkadza! Nawet to i lepiej. Życzę wam szczęścia! –
wykrzyczał, mając cały czas zamknięte oczy. – Tylko... Ubierzcie się. –
dodał ciszej i zaczerwieniony po koniuszki uszu, opuścił moje cztery
ściany na dobre.
Dakori
wybuchnął nieopanowanym śmiechem i kurczowo trzymając się za brzuch,
turlał się po kołdrze. Położyłem się obok niego i przykryłem nas
fioletowym, jedwabnym prześcieradłem.
-
Cii, maleńki. Pora spać. – popatrzył na mnie ze łzami rozbawienia w
oczach i skinąwszy głową, wtulił się we mnie, mrucząc jak kociak.
Ciekawe, czy gdybym podrapał go za uszkiem, zachowałby się podobnie?
***
Następnego
dnia Mai zwołał naradę. Cała gromadka zwaliła się na fotele, krzesła
oraz jedną, biedną, wątłą sofę, która musiała pomieścić sporo osób.
-
Tak, że tego... – pomysłodawca zaczął bardzo inteligentnie, jak na
wychowawcę i ucznia drugiej klasy przystało. – Odkąd tutaj jestem,
wszyscy jesteście bardzo mili i tak dalej, ale dobrze widzę, że coś
ukrywacie.
Kilku chłopców zaczęło się lekko wiercić na swych miejscach.
-
Macie mi natychmiast powiedzieć pewną rzecz. Z przykrością stwierdzam,
że marni z was aktorzy oraz widać po was, że coś jest nie tak, więc, tak
jak siedzicie, co nie jest przypadkowe, a zdążyłem już zauważyć takie
zestawienia nie raz, macie powiedzieć, co do siebie czujecie, kim dla
was jest druga osoba. Proszę nie patrzeć na mnie z niezrozumieniem. –
uśmiechnął się krzywo. – Najpierw Aki i Isamu.
Niebieskooki zarumienił się i pozwolił by blondyn gładził go po głowie.
-
Aki jest dla mnie wszystkim. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez
niego. To taki duży, pluszowy miś do miętoszenia. – zachichotał i jako
dowód, objął go mocno.
-
Isamu to nie dopieszczony dzieciak, a poza tym – dodał Chisato, widząc
minę Mai w stylu: „Ty mi nie mów, jaki on jest, bo to raczej widać.” –
to taki promyczek w pochmurny dzień. – dalsza część wypowiedzi została
pochłonięta przez pocałunek, jaki zafundował mu ukochany, patrząc na
niego, jak na prezent pod choinką.
- Teraz Kiba i Koryuu.
Chłopcy wyszczerzyli się do siebie, słysząc swe imiona.
-
Kibuś jest dla mnie... No niech pomyślę. – udał, że się zastanawia,
lecz dostrzegając nachmurzoną minę szarookiego, pstryknął go w nos.–
Oczywiście, że impulsem do dalszego egzystowania. Gdyby nie on, to teraz
pewnie skończyłbym niezbyt optymistycznie w łapach Kona. – mimowolnie
skulił się i wzdrygnął z powodu nieprzyjemnych wspomnień. Kiba
natychmiast pogładziłj ego policzek, odganiając zarazem przykre myśli.
-
Ty, mój dziobku, jesteś niczym czysta, nieskażona woda. Nigdy nie
wiadomo, jak zdradliwy może być jej nurt. Raz gwałtowna, raz spokojna.
Dostępna tylko dla wybranych osób, a co najważniejsze, potrafi ukoić
moje nerwy, niepewności, smutki i największe pragnienie... Nie ważne,
jak dwuznacznie to brzmi. – nie zdołał zahamować łez lekkim żartem,
widząc je w piwnych oczach. – Już dobrze. – przygarnął go i pocałował w
drżące usta.
-
Rozumiem. Teraz proszę o zabranie głosu przez cesarza oraz jego
wybranka. – ci jednak byli zbyt zajęci sobą, by usłyszeć to zdanie
wypowiadane przez Uedę.
-
Cukiereczek. – wyrwało się Fayowi, który szybko przymknął oczy, czując
na sobie wzrok wszystkich obecnych. Wielkie plamy czerwieni nie
zniknęły, a wręcz pogłębiły się, gdy Yuichiro pogładził wewnętrzną
stronę jego ud.
-
Śliwka. – dopiero po dłuższej chwili cesarz zdołał odpowiedzieć na
pytające spojrzenia Mai. Nie musiał wyjaśniać, dlaczego zdecydował się
na takie określenie, gdyż wszyscy wiedzieli, jak bardzo pan Chisato
uwielbia jeść te owoce. Szczególnie, że miały taki kolor, jak oczy jego
ukochanego.
-
Mizuki – zaczął ognistowłosy, wyprzedzając pytanie Uedy. – to taki mix
Koryuu i Akiego. Niby spokojny, ale potrafi pokazać pazurki dosłownie,
jak kociak. Tylko uszek i ogonka mu brakuje. Swoją drogą ciekawe jakby
wyglądał w czymś takim podczas... – wielka poduszka uderzyła go w głowę,
a wściekłe spojrzenie zatrzymało się na zielonych oczach. – Już
przestaję. – westchnął, wyraźnie niezadowolony.
-
Psiak. – rzucił krótko Hoshi. Widząc zdziwienie na twarzy partnera,
pogładził go po dłoni. – Malutki i mięciutki. Skory do zabawy i wierny, i
szczery... I troskliwy. – zażenowany, spuścił głowę, pozwalając blond
pasmom na przykrycie czerwonych policzków.
- Gwiazdeczko! – pisnął uradowany Eiri i rzuciwszy się w jego stronę, zaczął go całować po kształtnych ustach.
Uważne spojrzenie Isamu lustrowało pomysłodawcę tej zabawy.
- A ty?
Chłopak
wyprostował się dumnie i uśmiechnął. Odwrócił się do Keizo, który
skubał niewidzialną nitkę na swetrze i delikatnie łapiąc jego podbródek
oraz dźwigając go, aby brunet patrzył mu w oczy, drugą ręką położył obok
jego ciała.
-
Keizo, ta mała pijawka. – nie zaczął zbyt dobrze, za co uzyskał dzikie
prychnięcie. – Ta niezdara i wulkan seksu. – tym określeniem wywołał u
reszty niebywałe zainteresowanie. Nawet cesarz zaprzestał delektowania
się Fayem. – Jest moim narkotykiem. Bez niego nie mogę żyć. Uzależniłem
się od ciebie. Tylko gdy jesteś przy mnie, świat wydaje się lepszy,
szczęśliwszy, a moje problemy stają się małoznaczące, bądź nikną
całkowicie. Zaspokajasz mnie niczym nektar bogów i inne trunki nie są w
stanie mnie zadowolić. – bordowe policzki Dakoriego wcisnęły się mocno w
klatkę piersiową ukochanego.
- Dwa lata. – załkał. – Tyle próbowałem, żebyś mnie zauważył, ty głupi durniu! – wyrzucił z siebie i zaniósł się szlochem.
-
Jestem dla ciebie durniem? – maleńka iskra rozbawienia i chęci
podokuczania trzynastolatkowi, była wyraźnie dostrzegalna w pięknych
oczach.
-
Tak. – kolejne słowa, a raczej bełkot, zostały ujawnione tylko
przemakającej koszuli. Mai ujął dolną szczękę bruneta i przechylił w
prawo. – Spróbuj teraz, dziubdziuś. – jeszcze bardziej zawstydził
chłopca.
- Drogą. Jesteś drogą, dzięki której odnalazłem cel w życiu i wiem, że postępuję dobrze. – odwrócił wzrok.
Mai
widział doskonale, jak bardzo krępuje się bursztynooki, więc chcąc temu
zaradzić, pocałował go, robiąc istne spustoszenie w umyśle Keizo i
czyniąc go całkowicie uległym. Nie można powiedzieć, by Uedzie nie było
to na rękę.
- Jeszcze tylko mnie jakiegoś dajcie i będzie z nas wielka rodzina. – Subaru opadł na oparcie sofy.
-
Nie chciałbym wam przerywać, moje papużki. – Eiri nagle wszedł do
pomieszczenia. Nikt nawet nie zauważył, kiedy się ulotnił, gdyż byli
zbyt zaabsorbowani nową parą.
Chłopak był podenerwowany i kręcił się niespokojnie.
- Co się stało? – do przerwania mało pasjonującego chodu wzdłuż dywanu zmusił go głos Mizukiego.
-
Za dziesięć minut będzie tutaj Ryoninn, mąż tej dziewczyny, którą
miałem poślubić. Powiedział, że ma bardzo ważną sprawę i chce o tym
porozmawiać. – mimo wszystko dało się wyczuć, że to nie koniec treści
wiadomości. – Przyjdzie z synem. Moim synem. – podkreślił.
Przytłaczająca atmosfera przygniatała młodego Chisato i nie opuściła go, aż do wizyty gości.
Gdy
wreszcie zabrzmiał, zazwyczaj przyjemny, tak teraz drażniący dźwięk
dzwonka, Eiri niemal rzucił się do drzwi. Domownicy usłyszeli cichą
rozmowę, a później do salonu wszedł kasztanowowłosy, blady mężczyzna o
podkrążonych oczach, dwudniowym zaroście, białej koszuli w czerwoną
kratę i wypłowiałych spodniach. Zaraz za nim kroczył zielonooki, a potem
jego syn. Chłopiec był ponadprzeciętnej urody. Długie, rażąco białe
włosy nie upięte gumką spływały spokojnie po drobnych, wychudzonych
ramionach. Twarz miał bardzo dziewczęcą, jednak usta zaciśnięte w wąską
linię nadawały mu surowości. Na świat patrzył ogromnymi, intensywnie
granatowymi oczyma. Mały, prosty nos oraz szlachetne rysy twarzy
świadczyły o znamienitym pochodzeniu. Białowłosy ubrany był w czarne
spodenki i golf koloru ekri. Gdy chłodne spojrzenie zetknęło się z
czernią tęczówek Subaru, na moment dziwnie pojaśniało. Po chwili chłopcy
syknęli równocześnie i zgięli się w pół.
- Co ci jest?! – Kiba siedzący obok bruneta, położył mu rękę na plecach, co tylko wzmocniło jęk.
Misaki wstał powoli, a gdy podniósł opuszczoną do tej pory głowę, zarówno domownicy, jak i goście dostrzegli czerwone oczy.
-
Tenshi, Aniołku, a jednak cię mam. – wysyczał nie swoim głosem.
Następnie wygiął się w łuk i odzyskując dawną czerń tęczówek, padł na
dywan, mdlejąc. Srebrzystooki natychmiast wziął go na ręce i wyniósł do
innego pokoju.
- Co to miało być? – Akira odważał się zadać to pytanie, które cisnęło się na usta każdego z obecnych, oprócz Ryoninna.
-
O tym chciałem pomówić. Tenshi. – wskazał na uspokojonego nieco
chłopca. – już od pewnego czasu zachowuje się dziwnie. Mdleje stosunkowo
często, wymiotuje, ma koszmary i mruczy przez sen czyjeś imię. Nie mam
pojęcia, co robić. – załamał ręce. – Domyślam się, czym to wszystko jest
spowodowane, lecz nie jest jeszcze pora, aby o tym mówić. W dodatku...
- Nie masz środków, by go utrzymać? – mężczyzna zwęził oczy na te słowa.
- Mam. Wbrew pozorom, mam także pracę. – wysyczał dobitnie.
- Nie chciałem cię urazić. – Eiri przygryzł wargę.
-
Wiem, ale nie o to chodzi. Zachowanie Tenshiego zaczęło się zmieniać
jakieś trzy tygodnie temu. Zaraz po tym, jak zmarła Saya, jego matka.
- Co?! I nie powiadomiłeś nas? Zabralibyśmy ją do szpitala! – ognistowłosy wręcz kipiał ze złości.
Ryoninn prychnął lekceważąco.
-
Ona wiedziała, że co, jak co, ale na raka nie ma leku. Szczególnie,
jeżeli jest się w zaawansowanym stadium. Poddała się. – głos mu drżał.
Po chwili mężczyzna spojrzał błagalnie na młodego Chisato. – Zajmij się
Tenshim. Ja... Ja mam miesiąc życia. Wiedziałem, jak można zarazić się
AIDS. Nie potrafię żyć bez Sayi. Nawet nie wiesz, jak mi teraz ciężko,
jak bardzo pragnąłbym, by Tenshi miał normalną rodzinę. Wiem, że nie
postąpiłem mądrze, jednak uważam, że chłopak ma prawo wreszcie poznać
ojca, mimo, że odrzucił go na początku z powodu głupich tradycji.
Konsekwencją było odsunięcie się od dziecka. Nie potępiam cię, Eiri, bo
ja też zawiniłem, ale proszę, spełnij moją ostatnią prośbę. – zakończył
swój monolog.
-
Cholera. Historia lubi się powtarzać. – cichy szept Akiego, który
wtulał się w swoje kolana, odwrócił uwagę od obecnych problemów. –
Dziecko przechodzi z rąk do rąk, byleby było wygodniej, by nie zajmować
się nim, bo kariera jest ważniejsza.
Nagle
zimne opuszki zetknęły się z gorącą skórą szatyna. Nastolatek podniósł
wzrok i ujrzał wciskającego mu się na kolana, Tenshiego. Spojrzeli sobie
w oczy, a po chwili drobne rączki objęły szyję Chisato, by dzieciak
mógł go przytulić.
-
To dziwne. Zazwyczaj unika takich zbliżeń. – Ryonnin był zdumiony.
Dopiero po jakimś czasie otrząsnął się i kontynuował. – Jest pewien
szkopuł. Tenshi od pewnego czasu nie mówi. – cisza, która zapanowała,
podziałała drażniąco na niego, jak i na Eiriego, który stanął do
wszystkich tyłem.
- Rozumiem. W takim razie dziękuję za gościnę. – rzucił z przekąsem opiekun Aoiego. – Idziemy Ten...
-
Chcesz poznać tatę, Tenshi? – ognistowłosy odchylił się w tył i z
pełnym wyzwania, nuty radości i szczęścia, wzroku, wyciągnął rękę do
sześciolatka.
Tamten,
odsunąwszy się od Akiry, wlepił w niego zdziwione spojrzenie. Z czasem
jego oczy zaszkliły się łzami, a on uśmiechnął się, odetchnął z ulgą i
wyciągną ręce przed siebie. Eiri bez problemu uniósł lekkie ciałko i w
opiekuńczym geście pogładził go po włosach.
- W takim razie zacznijmy od początku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz